Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Paweł Emiliusz

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Paweł Emiliusz
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


PAWEŁ EMILIUSZ.

Opis życia mężów zacnych jest nakształt zwierciadła; każdy się w nich przeziera; a widząc chwalebne czyny, i ciekawość nasyca, i lepszym być pragnie. Zdaje się, iż żyjemy i obcujemy z tymi, których życia czytamy; wchodząc z nimi w poufałość, przyswajamy się ku cnocie. Jeźli więc nas żyjących złe obcowanie zaraża i psuje, niech zeszłych poczciwych i dzielnych słodka pamięć naprawia i leczy.
Przodek domu Emiliuszów był syn Pitagora Marmerkus; ojciec Pawła, ów prawy niebacznego Warrona w konsulacie wspólnik który w klęsce pod Kannami zginął.
Zaczął wcześnie na wzór przodków ojczyźnie służyć, a nie zniżając wspaniałego umysłu pochlebieniem gminowi, cnotą i pracą zyskał urząd Edyla, dalej był Augurem : rodzajto był kapłaństwa wielce od Rzymianów poważany; do nich albowiem należały wieszczby, które z lotu ptaków, lub z innych zdarzeń przypadkowych brano. Dostąpiwszy tego stopnia, wielce był pilnym w wykonaniu obowiązków. A jako nie był nowości, chyba oczywiście zdatnej, przyjacielem, a ściśle, co było dawniej obwarowano, w urzędzie pełnił; częstokroć z tej przyczyny miewał zatargi z towarzyszami swemi : nie przekonali jednak troskliwości jego, której takowe dawał usprawiedliwienie, iż obowiązków, jeźli się być zdają naganne i płoche, nie trzeba się podejmować, ale raz podjęte pełnić ścisłe należy. Tegoż był zdania w kunszcie żołnierskim i sprawowaniu interesów publicznych.
Będąc wodzem nieposłuszeństwo surowie karał. Skarb mając w ręku, dzierżał go nienaruszenie, i miał oko na tych, którzyby go jakimkolwiek sposobem uszkodzić mogli.
W każdej zwierzchności pokazywał się ludzkim i przystępnym, ale niemniej czułym i bacznym. Wzgląd w tem, co poczynał, miał tylko na siebie, aby nie wykroczył, i na ojczyznę, aby z usługi jego miała korzyść i wsparcie. Zdawał się niekiedy osobliwie na czele wojska, zbyt srogim i nieubłaganym; a gdy go o to strofowano, wykł był mawiać : iż wtenczas tylko zwyciężyć nieprzyjaciela można, kiedy zwyciężca podległość czuje.
Rzymianie ustawicznie byli w wojnie, pod rożnemi pozorami rozszerzając panowanie swoje. Wojowali właśnie naówczas z Antyochem, gdy doszła wiadomość, iż nowo podbite w Hiszpanji narody powstały, chcąc jarzmo na siebie włożone zrzucić. Wysłano z władzą pretora na tę wyprawę Pawła Emiliusza. Skoro przybył do Hiszpanji, uczyniwszy potrzebne przygotowania, szedł przeciw buntownikom, i dwakroć ich w bitwie pokonał, położywszy, jak twierdzą współcześni pisarze, trzydzieści tysięcy na placu. Po takich zwycięztwach uśmierzył się duch buntu, miasta poddawały się dobrowolnie. Stłumiwszy ów rokosz, powrócił do Rzymu, najmniejszego dla siebie nie odniosłszy zysku. Daleki od chęci zbiorów, tego co miał, użyczał hojnie. Pokazało się to jawnie po śmierci jego, gdy ledwo dostarczający majątek potrzebom owdowiałej żony zostawił.
Pierwszą żoną jego była Papirya, z którą się rozwiódł, lubo z niej miał potomstwo, synów w familią Scipionów i Fabiuszów przysposobionych, a z tych był ów sławny Afrykański Kartaginy zburzyciel; z córek jedna była za synem Katona Cenzora, druga za Tuberonem, mężem znakomitym cnotą i starożytną, a już naówczas rzadką w Rzymie, wstrzemięźliwością życia. Szesnastu z domu tego, w pomiernym, który mieli, domu mieszkali w Rzymie, i jednymże na wsi folwarczkiem żywili się wspólnie. Córka Emiliusza, dwakroć tryumfującego konsula, nie wstydziła się ubóztwa cnotliwego męża swojego, a czcząc cnotę w dobrowolnym niedostatku, brała z niego chlubę.
Został potem konsulem, i w czasie urzędowania jego nadarzyła się wojna z Liguryjczykami, mającemi w podgórzu Alp siedliska swoje. Naród ten był mnogi i bitny, a Rzymianie mieli już wielokrotnie z niemi do czynienia. Przywykli więc bojom, i sposobom wojowania rzymskiego, trudni byli do pokonania.
Mięszały się z Liguryanami pobliższe nadmorskie osady Gallów i Iberytanów. Blizkość morza dawała im sposobność do żeglugi, zabierali więc częstokroć kupieckie okręty Hiszpanów i innych narodów, które z Rzymianami prowadziły handel, przez co wielką ponosiły szkodę.
Nie miał więcej nad ośm tysięcy wojska Emiliusz, gdy wszedł w Liguryą, zastał zaś w gotowości czterdzieści tysięcy bitnego żołnierza. Mimo jednak tak wielką różnicę, zaufany w ludzi swoich ćwiczonych, rzezkich i karnych, natarł na nieprzyjaciół, i po srogiej walce przełamał ich szyki. Cofnęli się więc nazad, i nie śmiejąc bitwy powtórzyć, zamknęli się w twierdzach. Przestając więc na ukaraniu i sławie zwycięztwa, sam podał im sposób do ocalenia w zawarciu przymierza, i stanął według jego przepisów takowy, jakiego się spodziewać nie mogli. Gdy więc czynili dzięki, oświadczył, iż Rzym nie chciał ich wykorzenić, i zniszczyć, ale poskromiwszy i nauczywszy, iżby się nie ważyli podobnych buntów, zachować jako tarczę i zasłonę od napaści Gallów i ich sąsiadów. Poznosił zatem i zburzył według opisu przymierza, twierdze które byli powystawiali; okręty, któremi rozboje czynili, zabrał; niewolnicy których mieli dość licznych, zyskali wolność.
Te były dzieła pierwszego konsulatu Emiliusza. Po wyszłych lat czterech, o powtórny starał się; ale gdy do tego nie przyszło, obrał życie spokojne, zatrudniając się najbardziej wychowaniem dzieci swoich. Nie oszczędzał on na to ani pracy, ani wydatków. Mistrzów, o których się tylko mógł jak najdoskonalszych dowiedzieć, sprowadzał wielkim kosztem. Dom jego napełniony był każdego czasu nietylko krasomowcami, filozofami i prawnemi ludźmi, ale nadto znajdowali się w nim snycerze, malarze, architekci, zgoła wszystkich kunsztów mistrze. Ćwiczyli się w nich synowie : w jednych dokładnie, w drugich tyle, ile powinna uczciwa młodzież, iżby się mogła znać na ich zdatności i użyciu, czyli w sprawowaniu dzieł publicznych, czyli w szczególnych własnego domu okolicznościach. Nie lenił się być przytomnym nauce synów; co jeźli oznaczało miłość ku krwi swojej, równie było dowodem, jak kochał kraj, gdy mu tak zdatnych w czasie obywatelów przygotował.
Nastąpiła wojna Rzymian z Perseuszem królem Macedonji, trwała od niejakiego czasu, a lud miał za złe wodzom, których tam posyłano, iż się zdawało, jakby ją umyślnie zwłóczyli dla dogodzenia zyskom i wyniosłości swojej. Pokazywała się ich niesposobność, albo gnuśność przez próżne trawienie czasu w wyprawach nieskutecznych. Najpierwszy Licyniusz wkroczył był do Macedonji, ale gdy przyszło do bitwy, zwyciężonym został; wojska albowiem Macedonów zachowywały jeszcze dawną swoję waleczność, a zaś nieraz się potykając z Rzymianami, znały ich sposób wojowania, i nauczyły się już były dawać im odpór. Dwa tysiące pięćset Rzymian w tej porażce na placu legło. Płynął zatem spieszno ku flocie rzymskiej zwyciężca, i zastawszy ją u portu Orei, dwadzieścia okrętów zabrał. Nie lepiej się potem nadarzyło Hostyliuszowi, i ten albowiem ze stratą z Macedonji wyjść musiał. Równe miał szczęście Perseusz przeciw sąsiadom : Dardanów, wpadłszy nagle w ich kraj, zwyciężył, i z wielką od nich zdobyczą powrócił. Chcąc zaś ze wszystkich stron zatrudniać Rzymiany, wzburzał i podbudzał Gallów, aby w ich osady wpadli, toż samo czynił w Illiryi, zawarłszy przymierze z ich królem Gencyuszem.
W tym były stanie rzeczy, a Rzymianie poznawszy nieodbitą potrzebę powstać dzielnie przeciw coraz bardziej wzmagającemu się nieprzyjacielowi; umyślili wysłać przeciw niemu wojsko znaczne pod wodzem takowym, na któregoby się zdatności nie zawiedli, i takim się być znalazł wówczas Paweł Emiliusz, już sześciodziesiątletni, ale mnogością znakomitego powinowactwa, dzielnością własnych dzieci, przymiotami, dziełmi, godzien piastować los ojczyzny. Jednostajny okrzyk pospólstwa mianował go konsulem i wodzem wyprawy przecinko Perseuszowi.
Zwyczaj był u Rzymian, iż wkrótce po obraniu swojem zwoływali lud konsulowie, i naówczas składali dziękczynienia za wybór : Szedł za przykładem poprzedników Emiliusz, a gdy przyszło do mówienia, od tego zaczął : « Starałem się o pierwszy konsulat dla mnie, ile żem tego uczczenia pragnął : za drugim razem dla nas przyjmuję to dostojeństwo, ponieważ ku tej, którą macie przedsięwziąć wyprawie, wodza wam potrzeba. Jak więc nie mam przyczyny dziękować, tak mam prawo nie pobłażać. Jeżeli mniemacie mieć ku tej wyprawie doświadczeńszych i sposobniejszych przywódców, odstępuję im miejsca z ochotą; jeźli zaś we mnie pokładacie ufność, nie mięszajcie się do tego, co ja mam czynić. Jeżeli albowiem będziecie chcieli rządzić rządcą, stracicie darmo wyprawę, i staniecie się godnemi wzgardy i pośmiewiska. »
Słowa te pełne powagi wzmocniły z uszanowaniem ufność ludu rzymskiego, i stał się w czasie pierwszym w świecie, dla tego, iż im bardziej żądał rozkazywać, tym pilniej słuchał cnotliwej rady tych, którym rząd nad sobą dawał.
Wkrótce potem wyprawił się Emiliusz, przybył do obozu, i rządnie a dzielnie przygotowywał to wszystko, co do uskutecznienia zamysłów swoich widział być potrzebnem. Najbardziej mu jednak w tej mierze sam Perseusz usłużył. Między innemi przywarami wydawało się w nim nienasycone łakomstwo i bojaźń o skarby, które nieznośnem zdzierstwem był zebrał. Wiedząc o wielkich przygotowaniach Rzymian, zaciągnął był od Bastarnów dziesięć tysięcy ludu zbrojnego na żołd : stawili się w czasie wyznaczonym, ale gdy przyszło do zapłaty, nie mógł tego na sobie przewieść, iżby zbiorów ruszył : zwlekał więc czas na targu, chcąc mniej dać, niż obiecał : że zaś Bastarni nie dali się użyć, wolał puścić ich do domu, niż umówioną pieniężną kwotą uspokoić. Toż samo uczynił z Gencyuszcm królem Illiryi któremu trzysta talentów za wojsko posiłkowe dać trzeba było. Został więc bez postronnego wsparcia : ztem wszystkiem nie ważył lekce Emiliusz tego, co mu ku obronie państwa z własnego kraju zostawało. Miał w obozie Perseusz czterdzieści tysięcy pieszego żołnierza samych Macedończyków, cztery tysiące jezdnych : ten zaś obóz pod górą Olimpu rozłożony tak był, iż ze wszystkich stron wielce trudny był przystęp do niego. Bezpiecznie spoczywał w nim Perseusz w pewnem mniemaniu, iż wojska rzymskie próżnem się usiłowaniem wyniszczą, głodem zmorzą, i niewczasem strawią, a zatem reszta z kraju ustąpić musi.
W ustawicznych był myślach Emiliusz, jak sobie miał postąpić, widząc iż nieprzyjaciel zasklepiony w obronnym obozie swoim, zwłoką raczej impet wojsk rzymskich trawić i nieskutecznym czynić zamyślał, niżeli wstępnym bojem dawać odpór; a tymczasem chciwi sławy i zwycięztw Rzymianie przykrzyli sobie obozowe zamknięcie i podjazdowe tylko niekiedy utarczki. Stąd nieznacznie wszczynała się ku wodzowi, jakby lękliwemu nieufność, z niej rozmowy uwłaczające, narzekania na gorsze od niewczasów i niewygody próżnowanie, do którego wojsko przywykłe nie było za dawnych wodzów, szukając zysków w rabowaniu okolic i zdzierstwie miast pobliższych : nakoniec, gdy coraz bardziej wzmagało się nieukontentowanie, przyszło i do pogróżek.
Zrazu zdawał się o tem niby nie wiedzieć Emiliusz, i ze wzgardą słuchał dość zwyczajnych w żołnierstwie odgłosów; ale gdy się już prawie zabierało do buntu, zgromadzić kazał przywodzców i hersztów takowej krnąbrności, a przywdziawszy na się surową postać, gromił ich zuchwałość i postępek nieprawy, zakazał schadzek i rozmów uwłaczających powadze wodza i karności żołnierskiej, a zalecił być na pogotowiu wówczas, gdy przyjdzie używać oręża.
Zapobiegł niejako takowym sposobem wszczynającemu się zamieszaniu, ale temu zabieżeć było trudno, iż niedostatek wody wielce dokuczał; miarkując jednak iż góra Olimpu zewsząd wybujałemi drzewy okryta była, wnosił sobie stąd, iż skoroby się do kopania udano, łatwoby źródła wynaleźć można. Kazał więc jąć się tej roboty, i wkrótce się wielka wód obfitość pokazała, z niezmierną radością żołnierzy, którzy wiele byli wycierpieli z pragnienia, zwłaszcza iż wodę zdaleka nosić i wozić dotąd potrzeba było.
Wróciła się zatem przy ukontentowaniu dawna karność w obozie, a tymczasem Emiliusz szukając sposobów, jakby przywieść ku bitwie nieprzyjaciela, dowiedział się, iż była drożyna ku wierzchołkowi Olimpu niestrzeżona przez podsłuchy Macedończyków, gdyż była zbyt przykra, i według ichże mniemania niepodobna ku przejściu, osobliwie idącym gromadnie.
Ofiarował się Scypion Nazyka przeprowadzić tą drogą żołnierzy, którzy mu będą powierzeni. Syn Emiliusza, toż samo uczynić obiecywał; i gdy wszczął się spór między nimi, pocieszony takową chęcią sławy, którą byli zapaleni, obudwu wyznaczył ku dopełnieniu tak trudnego dzieła. Wysłał ich zatem z obozu niby ku innej wyprawie, i żeby nie dorozumiewał się nieprzyjaciel, gdzie zmierzają, szli ku Heraklei, i dopiero stamtąd zwróciwszy się od morza, uwiadomieni od wodzów, dokąd zmierzać mają, udali się ku Olimpowi z tej strony, gdzie najprzykrzejsze nań było wejście. Siedział tymczasem spokojnie w obozie swoim Perseusz, widząc iż toż samo czynili Rzymianie : wtem zbieg jeden z tych, którzy byli wyprawieni ze Scypionem, dał mu znać, iż Rzymianie okrążywszy obóz jego, z drugiej strony zamyślali opanować wierzchołek Olimpu. Wysłał natychmiast przeciw Scypionowi Milona, jednego z wodzów swoich z dziesięcią Macedończyków i dwóma tysięcy cudzoziemskiego żołnierza, ażeby pierwej, niżli Rzymianie, wierzchołki ubiegli; ale spotkawszy ich Scypion zwarł bitwę; z tej gdy Milon pierwszy uciekł, poszli za nim żołnierze jego, a zwyciężcy ułatwiwszy przeszkodę, tym chętniej dokonywali zamysłu swego. Gdy przypadli do obozu Perseuszowego rozproszeni żołnierze, tak się zatrwożył, iż już zamyślał o ucieczce, i ledwo go zatrzymała starszyzna, przekładając niebezpieczeństwo, w któreby się podał, mając zdolne i przewyższające nierównie siły do walecznego odporu.
Ledwo się dał użyć trwożliwy równie o życie jak i o zbiory Perseusz : odwołał więc rozkaz opuszczenia obozu, a upewniony o wierności i męztwie żołnierza, o którem mu wodzowie zaręczali; postanowił czekać na placu Rzymian, jeżeliby miało przyjść do wzajemnego walczenia.
Miejsce, na którem się rozłożyli Macedończykowie, wielce było sposobne ku bitwie; na obszernej albowiem dolinie wygodnie zbrojną swoję piechotę ustawić mogli, wzgórki zaś poboczne osadzić lekkiemi półki, które zabezpieczały szyki w nizinach stojące, rzeczki też Ezon i Leukus je osłaniały.
Wyszedł w pole Emiliusz, i już wojsko Perseusza w porządnym szyku zastał; widząc niezmierne mnóztwo zabierające się ku bitwie (wiele albowiem sąsiedzkich posiłków przybyło mu na pomoc), wstrzymał swoich, i lubo usilnie domagali się hasła przełożeni półków, a najbardziej Scypion, nie dał się użyć ich prośbom, obracając się zaś ku Scypionowi rzekł : « I jabym się darł na walkę, gdybym był w twoim wieku, ale otrzymawszy już niejedno zwycięztwo, wiem, w czem błądzili zwyciężeni. Nie jest teraz pora wieść znudzonego naszego żołnierza na lud świeży, i który sobie wypoczął. » To powiedziawszy zatrzymał pierwsze straże w szyku, reszta wojska szła do obozu.
Nazajutrz gdy postrzegli Rzymianie wychodzące ku sobie Macedończyki, ruszyli się wzajem, a naówczas widząc już orzeźwionego spoczynkiem żołnierza Emiliusz, objeżdżał półki wzbudzając je ku utrzymaniu sławy imienia rzymskiego, tym świetniejszej, im straszniejsze niegdyś światu mocarstwo pokona.
Czoło wojsk Perseuszowych trzymali Tracy, z postaci i wzrostu okazali i straszni, puklerze w ręku piastowali, a te białe i świetne błyszczały nadal; za nimi szły inne cudzoziemców półki z rynsztunkiem każdemu zwykłym : następowali Macedończycy wyborny lud, w wojny wprawny, w broń opatrzony, w kroku stały, w spojrzeniu straszny. Hufiec ów zawołany od czasów Filippa i Alexandra z wyboru narodowego złożony, stanął w pośrodku. Wszczęła się bitwa sroga, i pierwszy impet żołnierza rzymskiego nie wzruszył strasznego półku; stał najeżony pociskami, tarczami zaś wzajem tak splotły, iż się murem śklniącym wydawał. Powtórzyli Rzymianie attak w największym zapale, ale równie jak i pierwej przedrzeć się nie mogli. Trwał więc z obustron bój srogi, i zdawało się zwycięztwo już nakłaniać ku Perseuszowi, gdy nagłym przejęty strachem sromotnie z placu uciekł : mieszać się zatem poczęły wojska jego, dotąd w kroku stojące. Gdy to Rzymianie postrzegli, ostatnich sił wydobywając przeparli nakoniec skrzydła, i ów niewzruszony środkowy hufiec cofać się musiał: przerwany nakoniec w ścisłości szyków został, a wtenczas gdy wręcz potykać się przyszło, nie mogli wydołać Macedończycy rozjuszonemu niezwykłym odporem zwyciężcy, i półk ten sławny, pierwszy raz wówczas przełamany, do szczętu zniszczonym został.
Znaleźli Rzymianie w tej bitwie takowy odpór, jakiego nigdy jeszcze byli nie doznali; i gdyby zelżywa Perseusza ucieczka nie była zmięszała wojska jego, ciężkoby było Emiliuszowi dojść zwycięztwa. Między innemi waleczności dowodami w tym strasznym sporze, godzien wzmianki chwalebnej i uwieńczenia znalazł się Katon młody, zięć Emiliusza. Wśród największego w potyczce zapału miecz z ręku upuścił : wskroś zdarzeniem takowem przejęty, i za nic już sobie życie ważąc, gromadził ile mógł, współtowarzyszów, i pełen rozpaczy opowiadając im nieszczęsny przypadek, wpadł wraz z innymi wpośród nieprzyjaciół, a cuda odwagi działając tyle dokazał, iż broń odzyskał, i pierwszy złamał ów półk dotąd niezwyciężony.
Pozostałych na placu dwadzieścia pięć tysięcy Macedończyków rachowano : wielkie mnóztwo niewolników zagarnęli zwyciężcy.
Już po większej części radosne wojsko złożyło było broń z siebie, i w wesołych okrzykach uwielbiało wodza; ale ten niezmiernie był troskliwym o syna najmłodszego, który się nie ukazywał. Rozbiegli się natychmiast ze wszystkich stron po ślakach i okolicach żołnierze, szukając go, albo przynajmniej upatrując, jeźli by zginął, gdzie zwłoki jego zostały. Wracali się po daremnem szukaniu wszyscy, i noc już była zaszła, gdy sam powrócił : ów to był Scypion, który Kartaginę zburzył. Przybył zbroczony krwią nieprzyjacielską, i strapionego ojca, jakby drugim tryumfem rozweselił.
Wśród bitwy, jak się wyżej mowiło, porzucił był Perseusz wojsko swoje, a widząc zdaleka rozproszone, zrzucił z siebie płaszcz, aby był nieuznanym w ucieczce; w tej wielu towarzyszów utracił, więcej go jeszcze odstąpiło, przecież nakoniec z małą garstką swoich dostał się do stołecznego miasta Pelli. Tam skoro przybył, wywarł zwykłe okrucieństwo swoje na Eukta i Edeusza, niegdyś poufałych dworzan, którym był skarbów straż powierzył : sam ich własną ręką zabił za to, iż mu śmieli dawać radę w złym razie, co on zuchwałością być mienił. Strwożeni dzikim takowym postępkiem domownicy, odstąpili go wszyscy. Nie sądząc się być bezpiecznym w stolicy, wybrał się ze skarbami do Amlipolu, stamtąd do Samotracyi, i tam schronił się do świątnicy Kastora i Polluxa, mniemając, iż dla świętości miejsca, wzgląd i na siebie i na zbiory swoje otrzyma.
Widząc zbiegłego króla swego, lubo wiernością niewzruszoną dotąd znakomici Macedończykowie, opuszczeni i bez żadnej już nadziei obrony i wsparcia zostający, poddali się Rzymianom.
Tymczasem Perseusz nie sądząc się jeszcze dostatecznie i w świątnicy bezpiecznym, przekupił niejakiego Oroanda, który obiecał go na okręcie swoim wraz ze skarbami do Krety uwieźć : złożył na ów okręt skarby, a sam potem gdy kryjomo tam przyszedł, zastał go już na środku morza; pełen więc rozpaczy nazad do świątnicy uciekał; lecz poznany dostał się w ręce Rzymianom, którzy tam byli zesłani, aby mieli na niego baczność.
Gdy go przyprowadzono do obozu, wyszedł przeciw niemu Emiliusz, i łzy mu stanęły w oczach, na tak okropne losu igrzysko. Padł mu do nóg Perseusz, on zaś ze wzgardą nań patrząc rzekł : « Pocóż nieszczęśliwy królu! mniej winnym podłością czynisz los, który cię potkał? Odbierasz mi sławę zwycięztwa i Rzymianom chlubę, iż z godnym siebie nieprzyjacielem walczyli. Naucz się teraz; iż cnota choć nieszczęśliwa godna poszanowania, a choć i w największym stopniu szczęścia zostaje nikczemność, wzgardę tylko za sobą prowadzi. » Mimo jednak te groźne słowa podniosł go z ziemi, i dał w straż Tuberonowi. Wszedł zatem do swego namiotu w orszaku namiestników, przyjaciół i dzieci, i dość długo w milczeniu trwając, przerwał je temi słowy : « Czyliż to być może, iżby człowiek dla tego, iż narody zwojował, miasta zniszczył, królestwa podbił, tak był szczęściem zaślepiony, iżby i w tem co zdziałał, nie postrzegł, jaka jest na święcie rzeczy niestałość, a własnem doświadczeniem nie uczuł napomnienia, które tenże los niestateczny i jemu daje! I w prawdzie kiedyż takowa pora znaleźć się może, w którejby szczęściu zaufać można? Ćwierć godziny zniszczyła resztę potęgi Alexandra, i następcy jego dziś u nas chleba żebrzą. Nie podnośmy się ze zwycięztwa naszego : kto wie czyli i na nas czasem kolej nie przyjdzie. » Mówił zaś to umyślnie, widząc niepohamowaną radość, i zbyt porywcze uczucie w młodzieży, która go otaczała, i w której chciał przeto uśmierzyć cokolwiek zbytnie zaufanie, a przez to wyniosłość.
Rozrządziwszy nowo podbitym krajem, gdy poszło wojsko na zimowe stanowiska, on tymczasem objeżdżał greckie osady, tak własne Rzymian, jako też narodów sprzymierzonych : z słodyczą przykładał się ku ich dobru, i czuł w sobie niewymowną radość z tego, iż mógł przyczyniać się do ich uszczęśliwienia co czynił chętnie i działaniem i radą.
Przybyli wyznaczeni z Rzymu kommissarze na urządzenie kraju : on wraz z nimi zażytym będąc, naprzód do tego się przyłożył skutecznie, iż własności oddane zostały dawnym prawym dzierżycielom, wolność tym, którzy z niej byli nieprawnie wyzuci przywrócona, prawa dawne, czyli to gwałtem, czyli pobłażaniem zaniedbane, do skutku przywiedzione, i ich pełnienie na przyszłe czasy zapewnione. Ustanowieni urzędnicy tam, gdzie ich nie było, i podatki, które się do skarbu Rzeczypospolitej płacić miały, nie więcej nad sto talentów wynoszące, które przedtem królom nierównie większe lud opłacać musiał.
Ogłoszono potem z rozkazu Emiliusza obchody uroczyste i igrzyska kosztem zwyciężców. Obwoływano je po wszystkich miastach Grecyi i krajów przyległych : wezwał na nie i zapraszał nawet monarchów Azyi, sprzymierzonych z Rzecząpospolitą. A gdy czas przyszedł wyznaczony, sam przybył, i oddawszy z wielką okazałością bogom cześć przez mnogie ofiary i całopalenia, dawał widoki wielce wspaniałe, łożąc koszt na nie ze skarbów Perseusza. Jeżeli zwierzchnia okazałość ze wszech miar w nich wydawała się, niemniej je zdobił i przymilał porządek i kształt wyborny. Uczty dawał wspaniałe, niezmierna mnogość stołowników mieściła się na nich : tak zaś wszystko zręcznie i do gustu każdego w szczególności ugodzone było, iż wydziwić się nie mogli przytomni, przezorności i czułości gospodarza, tak dostatnie i ochoczo podejmującego niezmierną mnogość ze wszech stron przybywających na owe igrzyska. Słysząc powszechne odgłosy wielbiące wspaniałość i urządzenie przy tak wielkim dostatku, rzekł : « Kto umie lud szykować do boju, potrafi urządzić ucztę, i dobrze osadzić u stołu biesiadników. »
Wielość zbiorów Perseusza ucieszyła Grecyą, dała sposobność Emiliuszowi okazać ludzkość, ale go nie zapomogła. Uważano to nawet, iż gdy zniesiono zabraną zdobycz do obozu, lubo zawierała w sobie niezmierne bogactwa, ani jej oglądał, ale natychmiast oddać kazał strażnikom skarbu publicznego : bibliotekę jednak Perseusza dzieciom, ile nauki lubiącym i w nich ćwiczonym, oddał. Gdy przyszło rozdawać nagrody waleczności według zwyczaju, lubo wielce zasłużonemu własnemu zięciowi Tuberonowi, dał tacę srebrną o pięciu grzywnach.
Rozporządziwszy wszystko dostatecznie, pożegnał Macedończyków, już do społeczeństwa państwa rzymskiego przyłączonych, i napomniawszy, jak mieli z skromnością używać swoich nadanych i zostawać w jedności; ruszył się do Epiru, gdzie nie bez wstrętu wykonywać musiał rozkaz z Rzymu nadeszły, ażeby puścić miasta na rabunek i wziąć obywatelów w niewolą. Siedmdziesiąt miast potkała ta klęska, sto pięćdziesiąt tysięcy zebrano niewolników, a łupem zbogacone wojsko obfitą wzięło nagrodę.
Wrócił nakoniec do ojczyzny, i przybywszy z flotą do brzegów włoskich, płynął do Rzymu Tybrem na galerze Perseusza; okrytej drogiemi kobiercy, przyozdobionej zawieszoną zwyciężonych bronią śklącą od złota i drogich kamieni. Wysypał się lud na taki widok, i jakoby poprzedniczym tryumfem wjazd zwycięzkiego wodza uszlachcił. Ale żołnierze jego jeszcze niesyci łupów Epiru, mieli to sobie za krzywdę, iż między nich zdobyczy Perseusza nie podzielił. Jakoż gdy przyszło wyznaczenie tryumfu, zbraniali się nań dozwalać. Galba niejaki był hersztem spisku, zapozwał Emiliusza przed trybuny. Ale gdy przyszło do obżałowania, pokazało się, iż same tylko nań potwarze miotał; ukazała się naówczas jawnie niewinność oskarżonego; tak jednak zawaśnieni żołnierze wzburzyli byli lud przeciw niemu, iż ledwo się dał nakoniec ubłagać, a zatem jednostajnemi głosy tryumf zwycięzcy przysądzony został.
Przez dni trzy z niewidzianą dotąd w Rzymie wspaniałością odprawiał go Paweł Emiliusz. Po wszystkich ulicach i rynkach, gdzie miał być wieziony, powystawiane były dla ludu teatra, aby nań wygodnie mógł patrzyć. Pierwszego dnia wieziono na dwóchset pięćdziesiąt ogromnych wozach obrazy przedziwnego kunsztu, takież posągi, najdoskonalszych mistrzów greckich dzieła. Dnia drugiego okazywały się na wielkiej liczbie pasmem idących wozów, bronie i rynsztunki zdobyte na nieprzyjaciołach, tak zaś były kształtnie ułożone i polerowane, iż blaskiem przerażały oczy patrzących, a szczękiem czyniły odgłos wspaniały i groźny. W siedmiuset pięciudziesiąt ogromnych naczyniach, z których każde czterech ludzi dźwigało, niesione były zdobyte skarby, i wynosiły trzy tysiące talentów. Następowały zatem w innych naczyniach puhary, kubki, czasze, rostruchany, konwie i inne rozmaitego rodzaju naczynia złote i srebrne, szacunkiem i przedziwnym kunsztem znamienite.
Trzeciego dnia gdy już sam miał tryumf wywodzić, dały się ze świtem słyszeć odgłosy trąb, tak jak hasła do boju szły zatem bydlęta ku ofiarom, przybrane w wieńce z wyzłoconemi rogami, prowadziło je sto młodzieńców odzianych w białe szaty z purpurowemi ślakami, za niemi szły chłopięta równie przystrojone, i niosły narzędzia złote i naczynia do ofiar : niesiono po nich złotą monetę w naczyniach, z których każde czterech ludzi dźwigało : takich naczyń było siedmdziesiąt siedem, a w każdem trzy talenta. Ukazała się potem osobno niesiona czasza, którą był ze złota zdobytego ulać kazał Emiliusz, ważyła talentów dziesięć. Dalej widać było czasze, puhary, i rostruchany Antygonów i Seleucydów, a za tem sprzęt stołowy Perseuszów wszystek od złota.
Wóz króla potem następował, a na nim korona i płaszcz : prowadzono zatem dzieci jego z nauczycielami, mistrzami i całym dworem : ci wszyscy płakali rzewnie, a dzieci wznosiły ręce ku patrzącemu ludowi żebrząc miłosierdzia. Dwóch było synów i córka; małoletni, im mniej sposobni do uczucia nieszczęścia swojego, tym większe wzbudzali politowanie. Następował nakoniec sam Perseusz w czarnym płaszczu, i znać było w ponurem i dzikiem wejrzeniu, iż od zmysłów odchodził. Mówią, iż posłał był do Emiliusza prosząc, aby go nie wiódł na widok : na co on rzekł : « O co prosi, w mocy jego jest; » przez co chciał mu dać poznać, iżby sam mógł raczej dobrowolnie wyzuć się z życia, niż poddać się w zniewagę; ale nie miał tej mocy nieszczęśliwy monarcha, a zatem i względu na niego Emiliusz.
Niesiono zatem dary od miast i narodów, i było czterysta koron ze złota.
Ukazał się nakoniec na wspaniale przybranym wozie tryumfujący Paweł Emiliusz. Odzież jego była świetna, ale postać w czerstwej sędziwości poważna i rzezka obracała na niego wszystkich oczy, i wzbudzała do uprzejmych okrzyków, które radośnie powtarzało następujące za nim zwycięzkie wojsko jego.
Zdał się przewidzieć Emiliusz, iż w szczęściu trwałości nie masz, tryumf jego pięcią dniami poprzedziła śmierć syna trzeciego, czwarty trzeciego dnia po tryumfie życia dokonał. Tych dwóch zostawił był na wsparcie domu swojego, starsi albowiem w domy Scypionów i Fabiuszów przybranemi zostali.
Okryło żałobą cały Rzym tak okropne zdarzenie : czuł je tkliwie strapiony ojciec, jednakże tłumiąc uwagą rozrzewnienie, wytrwał mężnie cios bolesny, i gdy pogrzebłszy drugiego syna, stawił się w zgromadzeniu ludu, wdzięczen za wspólnictwo żalu z tem się dał słyszeć : « Nie obawiałem się niczego, coby od ludzi na mnie przyjść mogło; czem niebo włada, a « ta jest niestateczność losu, zawszem to miał w podejrzeniu, zwłaszcza zaś w tym czasie, gdym tak pomyślne dla siebie zdarzenia widział. Gotowałem się więc nie bez bojaźni na cios dotkliwy, i czuję go w utracie dzieci moich. Wywarł srogość swoję, i to mam za pociechę, iż mniemam, że gdy się wysilił na mnie, w dalszych zdarzających się okolicznościach oszczędzi miłą ojczyznę. »
Skutki wojny Macedońskiej nader były dla Rzymu pomyślne, a nadewszystko z tej miary pamiętne, że tyle bogactw do skarbu publicznego weszło, iż odtąd do ostatnich czasów wolności, lud żadnych pieniężnych podatków nie opłacał.
Piastował jeszcze przed śmiercią urząd cenzora Paweł Emiliusz, i tak się na nim sprawił, jak tylko sobie obiecywać było można po mężu przymiotami, dziełmi i cnotą znamienitym. W dojrzalej nakoniec starości, z powszechnym żalem dzieci, przyjaciół i współziomków, życia dokonał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.