Żywot Jezusa/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Renan
Tytuł Żywot Jezusa
Wydawca Andrzej Niemojewski
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Niemojewski
Tytuł orygin. Vie de Jésus
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ VII.
Rozwój idei Jezusa o królestwie bożem.

Aż do pojmania Jana, co miało miejsce prawdopodobnie podczas lata 29 r., Jezus przebywał w okolicach Morza Martwego i Jordanu. Pobyt na pustyni judejskiej uchodził powszechnie za okres przygotowywania się do wielkich zdarzeń; było to usunięcie się od zgiełku świata i skupienie ducha przed wystąpieniem na widownię publiczną. Jezus, idąc za przykładem innych, spędził tedy czterdzieści dni na puszczy i przez cały czas pościł, mając za towarzyszy jedynie dzikie zwierzęta. Zajęło to niezmiernie fantazyę jego uczniów; według wiary ludu pustynia była siedzibą złych duchów[1]. Niema chyba na ziemi bardziej opustoszałego i smutnego zakątka, jak ów skalisty zrąb gór, wznoszący się na zachodniem wybrzeżu Morza Martwego. Wierzono, iż w czasie pobytu w tej strasznej okolicy był wystawiony na przerażające próby, że szatan dręczył go złudnemi widziadłami i kusił obietnicami, że wreszcie aniołowie, aby go nagrodzić za odniesione nad szatanem zwycięztwo, zestąpili na ziemię i służyli mu[2].

O uwięzieniu Jana dowiedział się prawdopodobnie dopiero po powrocie z puszczy. Teraz już nic go nie wiązało z tym obcym dla niego krajem. Może też obawiał się, że prześladowania, którym Jan podległ, z kolei przeciw niemu się obrócą; wolał więc ukryć się, niż narazić na śmierć, która położyłaby kres krzewieniu podniosłej nauki. Wrócił do Galilei[3], do swej właściwej ojczyzny, a wrócił dojrzały, wzbogacony doświadczeniem przez zetknięcie się z wielkim a tak różnym od niego człowiekiem, wrócił z całem poczuciem swej odrębności.

Wogóle wpływ Jana na Jezusa był raczej ujemny, niż dodatni. Widzimy bowiem w młodym nauczycielu jakiś zastój. Gdy Jezus schodził nad Jordan, żywił w umyśle swym idee szczytniejsze, niż Jan, a przyjęcie chrztu było tylko rodzajem ustępstwa. Gdyby Jan nie został pojmany, może Jezusowi byłoby trudno uwolnić się od jego wpływu, wyswobodzić z pod jarzma rytuału i praktyk czysto zewnętrznych; Jezus pozostałby bez wątpienia nieznanym żydowskim sekciarzem; świat nie byłby się zrzekł starych guseł dla nowych. Chrześciaństwo właśnie dlatego skupiło koło siebie wszystkie podnioślejsze dusze, ponieważ stanowiło religię zupełnie wolną od wszelkich praktyk i jakiejkolwiek formalistyki. Po uwięzieniu Jana gromada uczniów jego stopniała a Jezus odzyskał niezależność; mógł przeto oddać się swoim własnym uczuciom i myślom. Pobyt u Jana był dla niego właściwie nauką publicznego przemawiania i działania. Odtąd przemawia z większą siłą i wywiera na lud większy wpływ[4].

A i to jest możliwe, że w czasie pobytu nad Jordanem nietyle pod wpływem Jana, ile wskutek własnych rozmyślań idea jego o królestwie bożem sama się w nim rozwinęła i dojrzała. Odtąd hasłem jego będzie »dobra nowina« i zapowiedź, że królestwo boże bliskie już jest[5]. Przestaje być tylko moralistą, ujmującym naukę swoją w zwięzłe aforyzmy; teraz będzie rewolucyonistą transcedentalnym, który od fundamentów chce świat przebudować i ziścić na ziemi swój ideał. »Dążyć do królestwa bożego« znaczyło być uczniem Jezusa[6]. Wyrażenie »królestwo boże« albo »królestwo niebieskie« było, jak to już wyjaśniliśmy[7], z dawien dawna popularne śród żydów. Ale Jezus tchnął w nie nową myśl, nową ideę społeczną niezmiernej doniosłości, na którą nie byłby się nawet ważył autor księgi Daniela w swych apokaliptycznych zachwyceniach.

Na świecie rządzi zło. Szatan jest władcą ziemi[8] a każdy go słucha. Królowie mordują proroków. Kapłani i uczeni w piśmie nie żyją wedle wskazówek i rad, których udzielają ludowi. Sprawiedliwy cierpi prześladowanie, a udziałem dobrego są łzy. Tym sposobem świat jest nieprzyjacielem Boga i jego świętych[9]; ale Bóg ocknie się i pomści swoich świętych; przebrała się miara nieprawości. Teraz panować pocznie Dobro.

Ale panowanie Dobra poprzedzi wielka rewolucya. Świat z gruntu się odmieni. Świat jest zły, przewrotny, przyszłość odwróci wszystkie stosunki: pierwsi będą ostatnimi[10]. Ludzkość pocznie żyć według całkiem nowego porządku. Obecnie dobro i zło jest ze sobą pomieszane jak zboże i kąkol. Pan dopuszcza; ale kiedyś nastanie chwila, iż kąkol od zboża oddzieli[11]. Królestwo boże podobne jest do wielkiej sieci, która zagarnie ryby dobre i złe; ale dobre ryby odłoży, a złe odrzuci precz[12]. A nikt nie będzie wiedział, kiedy to nastanie. Królestwo boże będzie jako ziarnko gorczycy, które najmniejsze jest ze wszystkich nasion; ale gdy padłszy w ziemię urośnie, stanie się drzewem a pod jego liściem zamieszkają ptaki[13]; albo też będzie jako drożdże, które wziąwszy niewiasta zakrywa we trzy miary mąki, ażby wszystka skwaśniała[14]. Cały szereg ciemnych nieraz przypowieści miał wyjaśnić owe niespodziane, nieubłagane, niewątpliwe zmiany, pełne nawet pozornej niesprawiedliwości[15].

Kto będzie założycielem owego królestwa bożego? Przypomnijmy sobie, iż pierwotną, zasadniczą, z głębi duszy płynącą myślą Jezusa było to, iż czuł się Synem Bożym, zaufanym swego ojca, wyznaczonym do spełnienia jego woli. A więc na to pytanie nie mogło być dla Jezusa dwóch odpowiedzi. Całą jego istotę wypełniło przeświadczenie, iż Bóg spełnia wolę swoją przez niego. Uważał się za odnowiciela świata. Niebo, ziemia, przyrodzenie, szał, choroba, śmierć — to tylko narzędzia owego czynu. Mniema, iż heroiczna wola daje wszechmoc. Gdy świat go nie usłucha, Bóg oczyści ziemię płomieniem i tchnieniem swojem. Stworzone będą nowe niebiosa a świat zostanie zapełniony ludami bożych aniołów[16].

Olbrzymi przewrót[17], obejmujący nawet całe przyrodzenie, oto zasadnicza idea Jezusa. Nie chodzi mu o działalność polityczną; przykład Judasza Gaulonity przekonał go o bezcelowości powstań ludowych. Nigdy nie miał zamiaru powstawać przeciw Rzymianom i tetrarchom. Nie było w nim całkiem owego burzliwego, anarchistycznego pierwiastku Gaulonity. Poddawał się zupełnie istniejącej władzy świeckiej, aczkolwiek może tylko pozornie. Płacił cesarzowi podatek, aby nie czynić zgorszenia. Ani wolność, ani sprawiedliwość nie jest z tego świata; pocóż tedy oburzać się na podobne drobnostki? Gardząc doczesnością, przekonany, że istniejący świat nie wart ludzkiego zachodu, odbiegł myślą całkowicie w krainę ideału; stworzył podstawy owej wielkiej doktryny o pogardzie transcedentalnej[18], prawdziwą naukę o wolności duszy, która jedynie może dać człowiekowi spokój. Ale nie powiedział był jeszcze: królestwo moje nie jest z tego świata. Potem niejeden cień padł na jego promienne myśli. Nieraz duch jego podległ szczególnym pokusom. W puszczy judejskiej szatan ofiarował mu królestwo doczesne. Nie znając potęgi Rzymu, opierając się na entuzyazmie, który miał niebawem uzbroić tłumy do groźnego powstania, mógł był ulegać nadziei, że dzięki odwadze i liczbie zwolenników założy nowe państwo. Może nieraz nasuwało mu się pytanie: czy królestwo niebieskie ziści się przez siłę, czy przez dobroć, przez bunt, czy przez cierpliwość? Podobno pewnego razu lud prosty chciał go uprowadzić z Galilei i okrzyknąć królem[19]. Jezus uszedł w góry i ukrywał się tam czas jakiś. Własna piękna dusza jego ustrzegła go od błędu; nie został ani agitatorem, ani naczelnikiem buntu na wzór jakiegoś Teudasa lub Barkochby.

Chodziło mu ustawicznie tylko o przewrót moralny a tego przewrotu nie wyobrażał sobie jeszcze przy pomocy aniołów i przy dźwięku trąb sądu ostatecznego. Chciał działać na ludzi i przez ludzi. Wizyoner myślący jedynie o dniu ostatecznym, nie byłby się do tego stopnia poświęcił poprawie człowieka i nie byłby stworzył najpiękniejszych zasad moralnych, jakie kiedykolwiek dane były ludzkości. Myśli jego nie ułożyły się jeszcze w jeden szereg bez przerw, bez odchyleń; jeszcze głównie uczucie szlachetne jest mu bodźcem, uczucie, które go rwie do dzieła wielkiego, choć może jeszcze niejasno pomyślanego.

Stworzył tedy istotnie królestwo boże, chcę powiedzieć: królestwo ducha; a jeżeli, spoczywając na łonie ojca, widzi, jakie owoce w historyi wydała jego nauka, może powiedzieć: oto czego chciałem. Jedyną rzeczą, którą istotnie stworzył i która na wieki po nim pozostanie — choć każde dzieło ludzkie nie jest doskonałe i kiedyś rozpaść się musi — to nauka o wolności duszy. Już Grecya wysnuła na ten temat garść pięknych myśli[20]. Kilku stoików podawało sposób, jak można być wolnym nawet pod tyranami. Ale wogóle świat starożytny wyobrażał sobie wolność tylko w postaci pewnych politycznych urządzeń; ludźmi wolności byli Harmodios i Arystogejton, Brutus i Kasiusz. Chrześcianin zna wolność prawdziwszą; ziemia jest mu tylko wygnaniem; cóż go więc obchodzi tymczasowy władca owej ziemi, nie będącej jego ojczyzną? Dla niego wolność to — prawda[21]. Jezus nie znał na tyle historyi, aby wiedzieć, jak istotnie w porę zjawiła się podobna nauka; właśnie upadała wolność republikańska a drobne jednostki municypalne rozpływały się w olbrzymiem cesarstwie rzymskiem. Ale zdumiewający rozum, iście proroczy instynkt człowieka misyi, wiodły go naprzód z niesłychaną pewnością. Przez powiedzenie: »Oddaj cesarzowi, co cesarza a Bogu co Boga«, wprowadza on do dziedziny polityki obcy pierwiastek, stwarza uchronę dla duchów szlachetnych, żyjących w państwie siły brutalnej. Nie ulega kwestyi, że podobna doktryna kryła w sobie pewne niebezpieczeństwo. Poznawać prawowitą władzę po wizerunku umieszczonym na pieniążku, głosić, że człowiek doskonały płaci podatki z pogardą, nie zastanawiając się nad słusznością lub niesłusznością poboru, znaczyło to obalać starą republikę i popierać tyranię. Rozważając rzecz z tego stanowiska, przyznać trzeba, że chrześciaństwo bardzo osłabiło uczucia obywatelskie i przyczyniło się do wydania świata pod władzę absolutną, którą uważało jako fakt dokonany. Ale tworząc olbrzymi wolny związek, który przez trzysta lat trzymał się zdala od wszelkiej polityki, chrześciaństwo wynagrodziło sowicie szkodę, wyrządzoną cnotom obywatelskim. Władzę świecką zredukowano do zagadnień ziemskich; duch został wyzwolony, a przynajmniej wszechpotęgę rzymską złamano na zawsze.

Człowiek, poświęcający się głównie polityce, nie dopuści, aby zabiegi jego stronnictwa spychano na drugi plan. Zwłaszcza nie daruje, jeżeli ktoś wyniesie zagadnienia społeczne nad polityczne i względem tych ostatnich zachowuje się obojętnie. Do pewnego stopnia ma on nawet słuszność, gdyż wszelka jednostronna wybujałość szkodzi interesom całości. Ale jaki pożytek wyrasta dla poszczególnych partyi z powszechnych maksym moralnych naszego pokroju? Gdyby Jezus udał się do Rzymu zamiast zakładać pomyślane przez siebie królestwo boże, gdyby był spiskował przeciw Tyberyuszowi na rzecz Germanika — jaką korzyść byłaby z tych zabiegów odniosła ludzkość? Jako surowy republikanin, gorący patryota, nie byłby powstrzymał wielkiej fali ówczesnych wypadków; tymczasem trzymając się zdala od polityki, dał światu prawdę następującą: ojczyzna nie zaspokoi wszystkich potrzeb duchowych człowieka a obywatel powinien być przedewszystkiem — człowiekiem.

Dzisiejsza nasza wiedza pozytywna i marzenia zawarte w programie Jezusa, to rażące sprzeczności. Dzieje globu ziemskiego pod względem geologicznym są nam dostatecznie znane; przewroty kosmiczne, jakich oczekiwał Jezus, muszą być natury geologicznej lub astronomicznej, a etyka nie ma z niemi nic wspólnego. Chcąc jednak sprawiedliwie osądzić wielkich twórców, nie powinniśmy zatrzymywać się wyłącznie na przesądach, którym oni ulegali. Kolumb odkrył Amerykę, aczkolwiek wyszedł z całkiem błędnych założeń; Newtonowi zdawało się, że jego egzegeza Apokalipsy jest równie niewzruszona jak jego teorya o budowie świata. Czy bardziej będziemy cenili umysł pierwszego lepszego przeciętniaka naszych czasów, niż Franciszka z Assyżu, św. Bernarda, Joanny d’Arc, Lutra, dlatego tylko, że ten przeciętniak jest wolny od błędnych mniemań owych wielkich duchów? Czyż będziemy mierzyli wielkość człowieka prawdziwością jego wiedzy z zakresu fizyki, albo też mniejszą lub większą znajomością kosmografii? Wniknijmy głębiej w zasady Jezusa i zbadajmy, co stanowiło jego siłę! Wskutek deizmu XVIII wieku i pewnego kierunku protestantyzmu przyzwyczailiśmy się do tego, iż w założycielu wiary chrześciańskiej widzimy dziś tylko wielkiego moralistę i dobroczyńcę ludzkości. Ewangielia jest według nas zbiorem pięknych zdań; rzucamy zasłonę pozornej mądrości na ów szczególny stan ducha, który je podyktował. Nieraz słyszy się utyskiwania, że rewolucyę francuską przygotowali ideolodzy a nie ludzie rozsądku i miary. Nie usiłujmy łokciem naszych maluchnych programów mierzyć owe niesłychane ruchy, bo poprostu nie dorośliśmy do tego, aby je mierzyć! Podziwiajmy w dalszym ciągu »moralność ewangielii«; usuwajmy chimeryczność z religii, stanowiącą jej duszę; ale nie wyobrażajmy sobie, że można było poruszyć świat za pomocą maluchnych idei o szczęściu osobistem, albo o moralności indywidualnej. Idea Jezusa sięgała do duszy ludzkiej bez porównania głębiej; to była myśl najbardziej rewolucyjna, jaka kiedykolwiek wylęgła się w mózgu ludzkim; trzeba ją wziąć pod rozwagę w całości, bez owych lękliwych okrojeń; inaczej stracimy z oczu to, co było najpotężniejszym czynnikiem odrodzenia ludzkości.

Prawdę mówiąc, wszelka idea jest utopią. Jak wyobrazilibyśmy sobie Jezusa, gdyby się zjawił dziś w charakterze pocieszyciela ludzkości? Tylko takim, jakim był ten ówczesny z przed dwudziestu wieków. Warunki bytu materyalnego przedstawiają się nam zupełnie inaczej, niż są w rzeczywistości; widzimy oswobodziciela duszy ludzkiej, zdejmującego bez użycia broni kajdany z rąk Murzynów, polepszającego byt proletaryatu, uwalniającego ludy z jarzma niewoli. Nie uwzględniamy wszystkich takich warunków, jak klimat Wirginii i Kongo, krew, rasa; nie uwzględniamy, że chcąc spełnić ideał społeczny w całej rozciągłości, trzebaby nasze stosunki sprowadzić do nieprawdopodobnej prostoty a naturalne związki polityczne Europy do ruiny. Reformę wszechrzeczy[22], jak ją marzył Jezus, nie należy uważać za coś łatwiejszego. Ta nowa ziemia, to nowe niebo, ta nowa Jerozolima zesłana z nieba, ten okrzyk »oto odnowię świat cały«[23] — do tego dążą wszyscy reformatorowie. Ale wskutek sprzeczności, zachodzącej pomiędzy ideałem a smutną rzeczywistością, bunt przeciwko zimnemu rozumowi będzie miał zawsze zwolenników, bunt, który dusza przeciętna zawsze nazwie głupstwem, lecz tylko do dnia jego zwycięztwa, gdyż z nastaniem tego dnia pierwsza go uzna.

Nikt nie zaprzeczy, że zachodzi pewna sprzeczność pomiędzy wiarą w bliski koniec świata a ową etyką Jezusa na codzień, którą i dziś jeszcze wyznają ludzie prości[24]. Ale dzieło jego dzięki tej właśnie sprzeczności powiodło się. Nie dałoby się stworzyć nic trwałego ani przez samą zapowiedź tysiącletniego królestwa bożego, ani przez głoszenie tylko nowych zasad moralnych. Pierwsze było hasłem wyruszenia ku przyszłości, drugie utrwalało tę przyszłość. Dzięki temu chrześciaństwo zdobyło dwie główne a żywotne zasady: rewolucyjny punkt wyjścia i zdolność do życia. Wszystko, co chce żyć, musi opierać się na takich dwóch czynnikach; świat bowiem chce jednocześnie zmieniać się i pozostać takim, jakim jest. Gdy Jezus zapowiadał bezprzykładne przewroty w stosunkach ludzkich, głosił równocześnie zasady, które przez dwadzieścia wieków stanowiły fundament budowy społecznej.

Co istotnie odróżnia Jezusa od agitatorów zarówno ówczesnych jak i wszystkich następnych wieków, to jego bezwzględny idealizm. Jest on pod pewnym względem anarchistą, gdyż obce mu były wszelkie pojęcia społeczno-państwowe. Rząd jest według niego zwyczajnem nadużyciem. Mówi o tem w sposób tak nieścisły, jak może tylko mówić człowiek z gminu, który o polityce niema najsłabszego wyobrażenia. Każdy urzędnik wydaje mu się naturalnym wrogiem dzieci bożych; opowiada uczniom zatargi z władzą w sposób bardzo naiwny[25]. Ale nigdy nie wybiegło z ust jego życzenie, iż pragnąłby zająć stanowisko potężnych i możnych. Nie chce zagarnąć bogactwa i władzy; on chce je zniszczyć. Przepowiada swym uczniom prześladowanie i śmierć[26]; ale ani razu nie wspomina o zbrojnym oporze. Oto jego zasada główna: cierpienie i zrzeczenie czyni wszechpotężnym, czystość serca wynosi człowieka ponad wszelką przemoc. Nie jest on bynajmniej spirytualistą; niema najmniejszego pojęcia o rozdziale duszy i ciała. Jest to idealista zupełny; materya jest dla niego jedynie widomym znakiem myśli a rzeczywistość żywym wyrazem rzeczy niewidzialnych.

Na kogo miał liczyć, na kim się oprzeć, zakładając królestwo boże? Nie miał pod tym względem nigdy najmniejszych wątpliwości. Co w pojęciu człowieka jest wielkie, tem Bóg gardzi[27]. Założycielami królestwa bożego będą prostaczkowie. Nie bogaci, nie uczeni w piśmie, nie kapłani; ale niewiasty, ludzie prości, pokorni, mali[28]. Oto poczem się pozna przyjście Mesyasza: ubogim głoszona jest dobra nowina[29]. Tu objawia się cała wyższość idylicznej, łagodnej natury Jezusa. Marzy o odwróceniu stosunków ludzkich, dostojeństwa i godności: kto był u góry, znajdzie się u dołu. Świat w niego nie uwierzy; wyda go na śmierć. Uczniowie jego nie będą ludźmi z tego świata[30]. Będzie to szczupły zastęp maluchnych i prostaczków, którzy odniosą zwycięstwo właśnie dzięki swej niepozorności. Widzimy więc, że uczucie, które stworzyło przedział pomiędzy »światem« a »chrześciaństwem«, miało źródło swe w nauce mistrza[31].





  1. Łukasz XI, 24: »Gdy duch nieczysty wychodzi od człowieka, przechadza się po miejscach suchych, szukając odpoczynienia.« Tobiasz VIII, 3.
  2. Mat. IV, 1 i nast. (»Tedy Jezus zawiedziony jest na puszczę od ducha, aby był kuszony od djabła... Tedy go opuścił djabeł, a oto Aniołowie przystąpili i służyli mu«). Marek I, 12—13; Łukasz IV, 1 i nast. Zaiste, wielkie podobieństwo tych ustępów ewangielii z analogicznymi ustępami Vendidady (XIX) i Lalitavistary (XVII, XVIII, XXI) doprowadzałaby do wniosku, że wszystko, o czem tu mowa, jest legendą. Ale sucha i treściwa opowieść Marka, która niezawodnie doszła nas tutaj w redakcyi pierwotnej, nasuwa mniemanie, że rzecz jest oparta na jakimś fakcie rzeczywistym, który potem dał temat do snucia legend.
  3. Mat. IV, 12: »A gdy usłyszał Jezus, iż Jan był podany do więzienia, wrócił się do Galilei«. Marek I, 14; Łukasz IV, 14; Jan IV, 3.
  4. Mat. VII, 29: »Albowiem je uczył jako moc mający, a nie jako nauczeni w piśmie«. Marek I, 22; Łukasz IV, 32.
  5. Marek I, 14—15 (»Wypełnił się czas i przybliżyło się królestwo boże«).
  6. Marek XV, 43: „Przyszedłszy Józef z Arymatei, poczesny radny Pan, który też sam oczekiwał królestwa bożego...«
  7. Patrz roz. V.
  8. Jan XII, 31: »Tem jest sąd świata tego, teraz książę świata tego precz wyrzucone będzie«. XIV, 30; XVI, 11, Porów. II Kor. IV, 4; Efez. II, 5.
  9. Jan, I, 10: »Na świecie był, a świat przezeń uczyniony jest; ale go świat nie poznał«. VII, 7; XIV, 17, 22, 27; XV, 18 i nast.; XVI, 8, 20, 33; XVII, 9, 14, 16, 25. To szczególne znaczenie słowa »świat« jest zwłaszcza charakterystyczne w pismach Jana i Pawła.
  10. Mat. XIX, 30: »I przyszedł do niego wielki lud, mając ze sobą chrome, ślepe, nieme, ułomne i inszych wiele, i kładli je u nóg Jezusowych, i uzdrawiał je«. XX, 16: »Takci będą ostatni pierwszymi, a pierwsi ostatnimi«. Marek X, 31; Łukasz XIII, 30.
  11. Mat. XIII, 24 i nast.
  12. Mat. XIII, 47 i nast.
  13. Mat. XIII, 31 i nast.; Marek IV, 31 i nast.; Łukasz XIII, 19 i nast.
  14. Mat. XIII, 33; Łukasz XIII, 21.
  15. Mat. XIII w całości;. XVIII, 23 i nast.; XX, 1 i nast.; Łukasz XIII, 18 i nast.
  16. Mat. XXII, 30.
  17. Άποκατάστασισ πάντων. Dzieje III, 21: »Który zaiste niebiosa ma objąć aż do naprawienia wszystkich rzeczy«.
  18. Mat. XVII, 23—26, XXII, 16—22.
  19. Jan VI, 15: »Tedy Jezus poznawszy, iż mieli przyjść i porwać go, aby go uczynili Królem, uszedł zasię sam tylko na górę«.
  20. V. Stobée, Florilegium, roz. LXII, LXXVII, LXXXVI i nast.
  21. Jan VIII, 32 i nast. (»I poznacie prawdę a prawda was wyswobodzi«).
  22. Dzieje Apost. III, 21: »Który zaiste niebiosa ma objąć aż do czasu naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich Proroków od wieku«.
  23. Apokalipsa XXI, 1, 2, 5: »Potymem widział niebo nowe i ziemię nową; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęła, a morza już więcej nie było. A ja Jan widziałem ono święte miasto, Jeruzalem nowe, zstępujące z nieba od Boga, zgotowane, jako oblubienicę ubraną mężowi swemu. — I rzekł ten, który siedział na stolicy: Oto wszystko nowe czynię«.
  24. Taka sama sprzeczność da się zauważyć u odnośnych sekt angielskich; z jednej strony wierzą w przyszły koniec świata, z drugiej zaś strony wykazują dużo praktycznego zmysłu życiowego, zwracając baczną uwagę na bieg spraw handlowych i przemysłowych.
  25. Mat. X 17—18: »A strzeżcie się ludzi, albowiem was będą wydawać do rady i w zgromadzeniach swoich was biczować będą. Także przed Starosty i Króle wodzeni będziecie dla mnie, na świadectwo przeciwko nim i Poganom«. Łukasz XII, 11. »A gdy was będą wodzić do bóżnic i przełożonych i do zwierzchności, nie troszczcie się, jako i cobyście ku obronie odpowiedzieć, albo cobyście mówić mieli«.
  26. Mat. V, 10 i nast.; X w całości; Łukasz VI, 22 i nast.; Jan XV, 18 i nast.; XVI, 2 i nast., 20, 33; XVII, 14.
  27. Łukasz XVI, 15 »Co jest u ludzi wyniosłego, obrzydliwością jest przed Bogiem«.
  28. Mat. V, 3, 10; XVIII, 3; XIX, 14, 23-24; XXI, 31; XXII, 2 i nast.; Marek X, 14—15, 23-25; Łukasz IV, 18 i nast.; VI, 20; XVIII, 16—17, 24—25.
  29. Mat. XI, 5.
  30. Jan XV, 19: »Byście byli z świata, świat, co jest jego, miłowałby; lecz iż nie jesteście z świata, alem ja was wybrał z świata, przetoż was świat nienawidzi«. XVII, 14, 16.
  31. Należy wziąć pod uwagę zwiastuna cały roz. XVII ewangielii według Jana, zawierający jeżeli nie autentyczną, mowę Jezusa, to w każdym razie najgłębsze uczucia jego uczniów, zaszczepione przez mistrza.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Renan i tłumacza: Andrzej Niemojewski.