Żywot Jezusa/Rozdział XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Renan
Tytuł Żywot Jezusa
Wydawca Andrzej Niemojewski
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Niemojewski
Tytuł orygin. Vie de Jésus
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XII.
Poselstwo od uwięzionego Jana do Jezusa. — Śmierć Jana. — Stosunek szkoły Jana do szkoły Jezusa.

Kiedy wesoła Galilea święciła uroczystościami przybycie oblubieńca, ginął smutny Jan w więzieniu w Machero z oczekiwania i tęsknoty. Dotarła już do niego wieść o świetnych wystąpieniach młodego mistrza, którego przed kilku miesiącami poznał między zwolennikami swej szkoły. Mówiono, że zapowiadany przez proroków Mesyasz, mający odbudować królestwo Izraela, już przybył i przybycie swoje obwieścił w Galilei cudami. Jan chciał się przekonać, czy ta wieść jest prawdziwa; a ponieważ pomimo zamknięcia w więzieniu utrzymywał stosunki ze swymi uczniami, przeto wybrał dwóch, aby odwiedzili Jezusa w Galilei[1].

Ci dwaj uczniowie ujrzeli Jezusa u szczytu sławy. Uroczysty nastrój jego otoczenia zadziwił ich. Przyzwyczajeni do postów, do ustawicznych modłów, do życia w smętku, zdumieli, skoro się znaleźli w pośrodku ustawicznej radości[2]. Aby spełnić swą misyę, zwrócili się do Jezusa z zapytaniem: »Czy ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też mamy oczekiwać przyjścia innego?« Jezus, który już nie wątpił o swem powołaniu mesyanistycznem, wyliczył im dzieła, po których miało się poznać nastanie królestwa bożego: a więc uzdrawianie chorych, zwiastowanie dobrej nowiny ubogim. Tego dokonał. »Błogosławieni więc — dodał — »którzy nie wątpili!« Niewiadomo, czy ta odpowiedź zastała Jana przy życiu, albo też, jakie wrażenie wywarła na surowego ascetę. Czy umarł pocieszony i przekonany, że ten, którego przyjście zapowiadał, już żyje, czy też miał jakie wątpliwości co do misyi Jezusa? Na to nie posiadamy żadnych wskazówek. Ale ponieważ szkoła jego istniała jeszcze dość długo obok szkoły Jezusa, przeto możnaby przypuścić, że mimo szacunku, jaki Jan żywił dla Jezusa, nie uważał go za tego, przez którego miały się spełnić boskie zapowiedzi. Zresztą śmierć położyła kres jego wątpliwościom. Niespokojne, pełne mąk życie niepodległego pustelnika miało zostać uwieńczone jedynem, godnem go zakończeniem.

Względność, okazywana przez Antypasa Janowi, nie mogła trwać długo. W rozmowach, jakie wedle chrześciańskiej tradycyi miewał z Antypasem, uderzał wciąż na jego nieprawy stosunek z Herodyadą i żądał jej oddalenia[3]. Łatwo sobie wyobrazić, jaką nienawiścią wnuczka Heroda Wielkiego zapałała do niego za tę zuchwałą radę. Herodyada czekała tylko sposobności, aby go zgubić.

A miała z pierwszego małżeństwa córkę imieniem Salome, ambitną i rozwiozłą jak ona; ta podzielała jej zamiary. Roku tego (prawdopodobnie 30-go naszej ery) Antypas miał dzień swych urodzin spędzić w Machero. W pośrodku tej twierdzy Herod Wielki zbudował wspaniały pałac, w którym Antypas często lubił przebywać[4]. Wyprawił wielką uroczystość, podczas której Salome wykonała pewien taniec, którego w Syryi osoby pochodzące z lepszego towarzystwa nie tańczyły. Antypas był upojony a gdy zapytał tancerkę, jakieby miała pragnienia, odpowiedziała za wskazówką matki: »Chcę głowy Jana na tej oto misie!«[5] Antypas był niezadowolony: ale nie chciał odmówić jej życzeniu. Na jego rozkaz jeden z żołdaków udał się z misą do więzienia, odrąbał Janowi głowę i przyniósł biesiadnikom[6].

Ciało wydano uczniom, którzy je złożyli do grobu. Lud był bardzo wzburzony. W sześć lat później Haret obległ Antypasa, aby zdobyć Machero i pomścić hańbę córki. Antypas został pobity na głowę a głos ogólny mówił, że była to kara za zamordowanie Jana[7].

O zgonie Jana otrzymał Jezus wiadomość od jego uczniów[8]. Poselstwo Janowe do Jezusa sprawiło, iż obie szkoły pozostawały odtąd w ścisłych stosunkach. Jezus przypuszczając, że teraz wzrośnie ku niemu niechęć Antypasa, począł być ostrożnym i schronił się na puszczę[9]. Wielu podążyło tam za nim. Dzięki życiu umiarkowanemu, do którego przywykli, mogli ci pobożni ludzie i tam istnieć; wielu poczytywało to wprawdzie za cud[10]. Jezus mówi odtąd o Janie z daleko większem uniesieniem. Głosi z całą stanowczością, że Jan był więcej niż prorok, że tylko do jego wystąpienia miał wagę Zakon i starzy prorocy, że on zajął ich miejsce, ale że i jego usunie z kolei królestwo boże[11]. Koniec końców wyznaczył mu w ustroju chrześciańskiego misterium osobne miejsce, dzięki czemu Jan stał się ogniwem pomiędzy starym Zakonem a nowym.

Prorok Malachiasz, na którego zdanie w tej sprawie wciąż się powoływano[12], zapowiadał bardzo wyraźnie przyjście poprzednika Mesyasza, mającego świat przygotować do ostatecznego odrodzenia, a więc przyjście tego, który wybrańcowi bożemu utoruje drogę. Tym poprzednikiem mógł być tylko prorok Eliasz, mający wedle powszechnej wiary niebawem zestąpić z nieba — do którego został wzniesiony — aby przez pokutę przygotował ludzi do wielkich zdarzeń i aby Boga z ludem pojednał[13]. Niekiedy do boku Eliasza przydawano jeszcze patryarchę Henocha, którego od dwóch wieków uważano za męża szczególnie świętego[14], lub też Jeremiasza[15], uważanego za ducha opiekuńczego Żydów, który wciąż przed tronem Boga modlił się za lud[16]. Owa idea dwóch proroków dawniejszych, mających zmartwychwstać dla torowania drogi Mesyaszowi, jest tak uderzająco podobna do nauki Parsów, iż możnaby niemal mniemać, że od niej pochodzi[17]. Ale bądź co bądź za czasów Jezusa stanowiła ona integralną część żydowskiej teoryi o Mesyaszu. Ustalono, że pojawienie się »dwóch wiernych świadków* w szatach pokutnych będzie wstępem do wielkiego dramatu, który się rozegra ku zdumieniu świata[18].

Każdy zrozumie, że dzięki takiej idei ani Jezus ani jego uczniowie nie mieli żadnych wątpliwości co do misyi Jana Chrzciciela. Jeżeli uczeni w piśmie występowali z zarzutem, że nie może być jeszcze mowy o Mesyaszu[19], gdyż nie pojawił się był jeszcze jego poprzednik Eliasz, odpowiadano na to, że Eliasz już się pojawił, gdyż Jan był z martwych powstałym Eliaszem[20]. I doprawdy, wskutek życia, jakie pędził, wskutek stawianego oporu istniejącej władzy, Jan przypominał bardzo ową szczególną postać ze starożytnej historyi Izraela[21]. Jezus nie ustawał w głoszeniu zasług i przymiotów swego poprzednika. Mówił, iż nie było większego człowieka nad niego. Wyrzucał tedy Faryzeuszom i uczonym w piśmie, że nie przyjęli jego chrztu i jego nauki[22].

Zasadom mistrza uczniowie pozostali wierni. Cześć dla Jana przeszła jako tradycya do pierwszych pokoleń chrześcian[23]. Sądzono nawet, że Jan był krewnym Jezusa[24]. Aby oprzeć misyę Jezusa na powszechnie uznanem świadectwie, opowiadano, że Jan, ujrzawszy go po raz pierwszy, uznał w nim Mesyasza; iż uważał się wobec niego za istotę podrzędną, niegodną rozwiązać rzemyka u jego nogi; że z początku nie chciał go nawet ochrzcić mniemając, iż od niego powinien być ochrzczonym[25]. Ale w tych mniemaniach tkwiła przesada, którą dostatecznie wykazuje fakt, że Jan wysłał z więzienia uczniów do Jezusa celem dowiedzenia się, czy jest Mesyaszem[26]. Koniec końców Jan w legendzie pozostał tem, czem rzeczywiście był: pełnym surowości poprzednikiem, nakazującym pokutę przed radosnem zjawieniem się oblubieńca, prorokiem, który zapowiadał nastanie królestwa bożego i umarł, nie ujrzawszy go. Istnym olbrzymem nastającego chrześciaństwa był ów człowiek dziwny, żywiący się szarańczą i dzikim miodem, surowy sędzia niesprawiedliwości; był on piołunem, który przygotował usta do słodyczy królestwa bożego. Ścięty za namową Herodyady, poczyna szereg chrześciańskich męczenników; on pierwszy świadczy o nowej wierze. Umysły, pogrążone w doczesności, ujrzały w nim swego wroga; przeto nie dopuściły, aby żył dłużej. Okaleczone jego zwłoki, leżące na progu chrześciaństwa, znaczą krwawo drogę, po której następnie tylu innych kroczyć miało.

Szkoła Jana nie zginęła razem ze swym założycielem. Istniała jeszcze czas jakiś niezależnie od szkoły Jezusa i pozostawała z tą ostatnią w dobrych stosunkach. Jeszcze wiele lat po śmierci obydwóch mistrzów przyjmowano chrzest Jana. Byli tacy, którzy jednocześnie należeli do jednej szkoły i do drugiej, jak np. sławny Apollos, współzawodnik Pawła — około 50 r. naszej ery — a także bardzo wielu chrześcian z Efezu[27]. W roku 53 Józef Flaviusz przyłączył się do szkoły pewnego ascety imieniem Banu[28], który wykazywał wiele podobieństwa z Janem i może wyszedł nawet z jego szkoły. Żył w pustyni[29], odziewał się liśćmi, żywił się korzonkami i dzikimi owocami, dniem i nieraz nawet nocą po kilka razy biorąc chrzest zimnej wody, aby się oczyścić.

Tych samych praktyk trzymał się Jakób, zwany »Bratem Pana« (może legenda pomieszała imiona)[30]. Później, bo około 80 r., baptyści rozpoczynają spory z chrześcianami zwłaszcza w Azyi Mniejszej. Zdaje się, że Jan ewangielista toczy z nimi jakąś ukrytą walkę[31]. Zdaje się także, że jeden z poematów sybillińskich jest dziełem tej szkoły[32]. Co się tyczy sekt Hemerobaptystów, Baptystów, Elcezaitów (Sabejczycy, Mogtasila pisarzy arabskich)[33], których w drugiem stuleciu pełno było w Syryi, Palestynie, Babilonii, a których resztki dziś jeszcze odnaleść można w postaci Mendaitów, zwanych »chrześcianami świętego Jana«, to raczej przypuścić należy, iż powstały samorodnie, podobnie jak szkoła Jana, niż że wprost od niej pochodziły. Prawdziwa szkoła Chrzciciela, przez pół zlawszy się w jedno z chrześciaństwem, stała się potem drobną sektą heretycką, a wreszcie całkiem wygasła. Jan rozumiał doskonale, jaką drogą pójdzie przyszłość. Gdyby się był dał unieść małostkowemu uczuciu współzawodnictwa, byłby dziś zapomniany śród niezliczonej ilości ówczesnych sekciarzy. Przez zaparcie się siebie okryty został chwałą i zyskał całkiem wyjątkowe stanowisko w religijnym panteonie ludzkości.





  1. Mat. XI, 2 i nast.; Łukasz VII, 18 i nast.
  2. Mat. IX, 14 i nast.
  3. Mat. XIV, 4 i nast. Marek VI, 18 i nast. Łukasz III, 19.
  4. Józef Flav. De bello jud. VII, VI, 2.
  5. Wschodnia taca, na której podają potrawy i napoje.
  6. Mat. XIV, 3 i nast. Marek VI, 14—29. Józef Flav. Ant. XVIII V, 2.
  7. Józef Flav, Ant. XVIII, V, 1—2.
  8. Mat. XIV, 12: »A przyszedłszy uczniowie jego wzięli ciało i pogrzebali je, a szedłszy powiedzieli Jezusowi«.
  9. Mat. XIV, 13: »To usłyszawszy Jezus, ustąpił stamtąd w łodzi na miejsce puste osobno; a usłyszawszy lud, szli za nim z miast pieszo«.
  10. Mat. XIV, 15 i nast. Marek VI, 35 i nast. Łukasz IX, 11 i nast. Jan VI, 2 i nast. (Jezus za pomocą pięciu chlebów i dwóch ryb nakarmił 5000 mężów, nie licząc niewiast i dziatek — przyp. tł.).
  11. Mat. XI, 7 i nast. (»...A cóżeście wyszli widzieć? Iżali proroka? zaiste powiadam wam, i więcej, niż proroka. Boć ten jest, o którym napisano: oto ja posyłam anioła mego przed obliczem twojem, który zgotuje drogę twoją przed tobą«). Łukasz VII, 24 i nast.
  12. Malachiasz III i IV. Kaznodzieja XLVIII, 10. Patrz wyżej rozdział VI.
  13. Mat. XI. 14: »A jeśli to chcecie przyjąć, on ci jest Eljasz, który miał przyjść«. XVII, 10; Marek VI, 15; VIII, 28; IX, 10 i nast. Łukasz IX, 8, 19.
  14. Kaznodzieja, XLIV, 16.
  15. Mat. XVI, 14.
  16. II Mach. XV, 13 i nast.
  17. Wedle cytat Anquetil-Duperron’a, Zend-Aveata, I, 2-ga część str. 46, z poprawkami Spiegla, w Zeitschrift der deutschen morgenlaendischen Gesellschaft, I, 261 i nast.; wyjątki z Jamasp-Nameh, w Aweście Spiegla, I, str. 34. Żaden tekst Parsów, w którym jest istotnie mowa o prorokach wskrzeszonych i poprzednikach, nie sięga starożytności; ale zawarte w nich idee kursowały na czas długi przed epoką redakcyi tych tekstów.
  18. Apokal. XI, 3 i nast.
  19. Marek IX, 10.
  20. Mat. XI, 14; XVII, 10—13; Marek VI, 15; IX, 10—12; Łuk. IX, 8; Jan, I, 21—25.
  21. Łuk. I, 17.
  22. Mat. XXI, 32; Łuk. VII, 29—30.
  23. Dzieje Apost. XIX, 4.
  24. Łukasz I.
  25. Mat. III, 14 i nast.; Łukasz III, 16; Jan I. 15 i nast.; V, 32—33.
  26. Mat XI, 2 i nast.; Łukasz VII, 18 i nast.
  27. Dzieje Apost. XVIII, 25; XIX, 1—5; Porów. Epifan. Adv. haer. XXX, 16.
  28. Vita, 2.
  29. Czy byłby to ów Bunai, którego Talmud babiloński (Sanhedrin, 43 a) wylicza pomiędzy uczniami Jezusowymi?
  30. Hegesyppos, u Euzeb. H. E. II, 23.
  31. Ewang. I, 26, 33; IV, 2; 1 List, V, 6. Porów. Dzieje Apost. X, 47.
  32. Księga IV. Patrz zwłaszcza od wiersza 157.
  33. Przypominam, że wyraz »Sabejczycy« jest pochodzenia arabskiego i znaczy tyle, co »baptyści«. To samo znaczenie posiada arabski wyraz »Mogtasila«.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Renan i tłumacza: Andrzej Niemojewski.