Żywot Jezusa/Rozdział XXIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Renan
Tytuł Żywot Jezusa
Wydawca Andrzej Niemojewski
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Niemojewski
Tytuł orygin. Vie de Jésus
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXIV.
Pojmanie i proces Jezusa.

Już noc zapadła[1], kiedy wstano od wieczerzy[2]. Jezus wraz z uczniami udał się swoim zwyczajem przez Dolinę Cedronu do ogrodu Getsemane, położonego u stóp Góry Oliwnej[3]. Tu usiadł. Zachowując wciąż bezmierną przewagę nad swoimi przyjaciółmi, czuwał i modlił się. Oni natomiast rozłożyli się obok niego i posnęli. Nagle przy blasku pochodni ukazała się zbrojna tłuszcza. Była to zaopatrzona w kije służba świątyni, coś w rodzaju policyi, którą pozostawiono kapłanom; towarzyszył im oddział rzymskich żołnierzy z dowódcą na czele; rozkaz aresztowania został wydany przez arcykapłana i sanhedryn[4]. Judasz, który znał wszystkie zwyczaje Jezusa, wskazał im to miejsce jako najdogodniejsze do pojmania. Według jednozgodnej tradycyi pierwszej epoki chrześciaństwa, sam szedł na czele zbirów[5]; według niektórych[6] miał się tak daleko posunąć w swej podłości, że złożył na twarzy Jezusa zdrajczy pocałunek. Jakkolwiek się to miało, jedno jest pewne, że uczniowie próbowali z początku stawić opór[7]. Jeden z nich (podług świadków naocznych Piotr)[8], sięgnął po miecz i zranił w ucho Maleka, sługę arcykapłana. Ale Jezus położył koniec tym usiłowaniom. Sam się oddał w ręce żołnierzy. Słabi i niezdolni do walki uczniowie, zwłaszcza z tak przeważającą siłą, uciekli i rozproszyli się. Tylko Piotr i Jan trzymali się w pobliżu, nie tracąc mistrza z oczu. Szedł za nimi jeszcze jakiś człowiek, młody, nieznany, przybrany w lekką suknię. Zbiry chciały go pojmać; ale on zbiegł, pozostawiając szatę w ich rękach[9].

Środki podjęte przez kapłanów przeciw Jezusowi, były zgodne z prawem. Znajdujemy w Talmudzie bardzo szczegółowo opisany proces przeciwko uwodzicielowi (Mesyt), który targa się na czystość religii; naiwna bezczelność tych opisów wywołuje uśmiech. Przebiegłość sędziowska jest tu podana za podstawę dochodzenia karnego. Gdy oskarżono kogoś o »uwodzicielstwo« religijne, sprowadzano dwóch świadków i stawiano ich za przepierzeniem; następnie wprowadzano oskarżonego do sąsiedniej izby, aby był słyszany przez świadków, nie widząc ich. Następnie zapalano przy nim dwie świece, aby było dokładnie stwierdzone, że świadkowie go »widzą«[10]. Następnie kazano mu powtórzyć bluźnierstwo. Potem wzywano go, aby je odwołał. Skoro nie chciał tego uczynić, świadkowie, którzy go słyszeli, prowadzili go do sądu, a ten wydawał na niego wyrok śmierci przez ukamienowanie. Talmud czyni uwagę, że środek ten zastosowano także względem Jezusa, że został on skazany na podstawie świadectwa dwóch świadków, że wreszcie użycie tego sposobu świadczenia miało miejsce tylko wtedy, gdy chodziło o »uwodzicielstwo« religijne[11].

Dowiadujemy się także od uczniów Jezusa, że zbrodnia, jaką mu zarzucano, była »uwodzicielstwem«[12]; z wyjątkiem kilku drobiazgów, będących wytworem fantazyi rabinów, cała relacya ewangieliczna, tycząca procesu, zgadza się z Talmudem. Plan nieprzyjaciół Jezusa polegał na tem, aby go na podstawie zeznań świadków a także jego osobistych, oskarżyć o bluźnierstwo oraz o podkopywanie religii Mojżeszowej, następnie, aby go zgodnie z prawem skazać na śmierć i wreszcie uzyskać od Piłata potwierdzenie tego wyroku. Władza duchowieństwa spoczywała, jak już to zaznaczyliśmy, całkowicie w rękach Hanana. Rozkaz aresztowania Jezusa prawdopodobnie także przez niego został wydany. Toteż najpierw stawiono Jezusa przed tą potężną osobistością osobistością[13]. Hanan wypytywał go o rodzaj jego nauki i o uczniów. Ze słuszną dumą Jezus odmówił udzielenia długich wyjaśnień. Powołał się na swe publiczne przemówienia; oświadczył, iż nie udzielał żadnych nauk sekretnych; żądał od byłego arcykapłana, aby rozpytał tych, którzy nauk jego słuchali. Odpowiedź ta była zupełnie naturalna; ale ze względu na nadzwyczajną czołobitność, jaką okazywano arcykapłanowi, wydała się ona zbyt śmiałą; to też jeden z obecnych miał wymierzyć Jezusowi policzek.

Piotr i Jan szli za mistrzem aż do progu domu Hanana. Jan, którego tu znano, został bez trudności wpuszczony; ale Piotra zatrzymano u drzwi, a Jan musiał się za nim wstawiać, aby go wpuszczono. Noc była chłodna. Piotr pozostał w sieniach i grzał się przy ognisku, dokoła którego skupili się domownicy. Wnet poznano w nim ucznia oskarżonego. Nieszczęśliwy, którego zdradzał akcent galilejski, zarzucony pytaniami przez sługi, z których jeden był krewnym Maleka i widział go w ogrodzie Getsemane, zaparł się trzykrotnie Jezusa i zapewniał, że nie miał z nim żadnych stosunków. Mniemał, iż Jezus nie mógł go słyszeć; nie zastanowił się także nad tem, że podobne tchórzostwo było w najwyższym stopniu niewłaściwe. Ale dobra jego natura uświadomiła mu niebawem błąd, jaki popełnił. Prócz tego przypadkowa okoliczność, pianie kura, przypomniało mu słowa Jezusa, skierowane do niego tak niedawno. Głęboko poruszony wyszedł i zaczął gorzko płakać[14].

Aczkolwiek właściwym sprawcą morderstwa sądowego był Hanan, nie miał on jednak władzy skazania Jezusa na śmierć; odesłał go do swego zięcia Kajafy, który posiadał oficyalny tytuł arcykapłana. Człowiek ten, ślepe narzędzie swego świekra, musiał naturalnie wszystko potwierdzić. Sanhedryn był u niego zebrany[15]. Sprawę tedy rozpoczęto; przed trybunałem zjawili się świadkowie, przygotowani do tego przedtem według sposobów podanych przez Talmud. Fatalne słowa, które był Jezus istotnie wypowiedział: »Zburzę świątynię Boga i odbuduję ją w trzy dni« zostały zaświadczone przez dwóch świadków. Bluźnić świątyni Boga było według prawa żydowskiego tem samem, co bluźnić samemu Bogu[16]. Jezus milczał i nie chciał słów tych wyjaśnić. Jeżeli mamy wierzyć jednej z relacyj, to arcykapłan go zaklął, aby powiedział, czy jest Mesyaszem; Jezus miał to potwierdzić i przed całem zgromadzeniem zapowiedzieć bliskość królestwa bożego[17]. Ze względu na to, że Jezus zdecydował się na śmierć, było to niepotrzebne. Daleko jest prawdopodobniejsze, że milczał jak u Hanana. Cechowało to wogóle jego zachowanie w chwilach ostatnich. Wyrok był już postanowiony; szło tylko o upozorowanie go. Jezus to czuł i dlatego nie usiłował się próżno bronić. Ze stanowiska prawowiernego judaizmu był on rzeczywiście bluźniercą, targającym się na istniejący kult; otóż taka zbrodnia była przez prawo karana śmiercią[18]. Zgromadzenie uznało go jednogłośnie za winnego zbrodni głównej. Ci członkowie rady, którzy mu sprzyjali, byli nieobecni, albo też wstrzymali się od głosowania[19]. Stare arystokracje nie zastanawiają się długo nad wyrokiem i jego skutkami. Wtedy życie ludzkie poświęcano z wielką łatwością; członkowie Sanhedrynu prawdopodobnie zupełnie o tem nie myśleli, że ich wnukowie będą musieli oburzonym czasom późniejszym zdać rachunek z tak lekkomyślnie wydanego wyroku.

Sanhedryn nie miał prawa wykonać wyroku[20]. Ale wobec zamięszania, jakie wtedy co do kompetencyi panowało w Judei, Jezus od tej chwili uchodził już za skazańca. Przez resztę nocy był wydany na pastwę służby, która nie oszczędziła mu żadnej zniewagi[21].

Nazajutrz rano zebrali się znowu na naradę najstarsi kapłani i arystokracya[22]. Szło o to, aby uzyskać od Piłata potwierdzenie wyroku, wydanego przez Sanhedryn, gdyż od czasu okupacyi rzymskiej wyrok taki nie miałby żadnego znaczenia bez potwierdzenia ze strony wielkorządcy. Prokuratorowi nie przysługiwało właściwie prawo miecza, jak legatowi. Ale Jezus nie był obywatelem rzymskim; przeto potwierdzenie takiego wyroku było możliwe. Jest to rzecz zwykła, że jeżeli jeden naród podbije drugi a u podbitego narodu prawo kanoniczne jest zarazem prawem cywilnem, to się je otacza pewną opieką; tak też uczynili Rzymianie z prawem żydowskiem. Rzymskiego prawa nie narzucano Żydom. Podlegali oni prawu kanonicznemu, które znajdujemy zapisane w talmudzie, podobnie jak i dziś jeszcze Arabowie z Algeryi podlegają prawu Islamu. Chociaż Rzymianie wykazywali w sprawach religijnych zupełną obojętność, potwierdzali jednak dość często wyroki za przekroczenia religijne. Sytuacya była podobna do tej, jaką znajdujemy w świętych miastach Indyi pod panowaniem Anglików, albo jaka byłaby w Damaszku, gdyby Syrya została zawojowana przez jakie mocarstwo europejskie. Józef Flaviusz twierdzi (co się jednak wydaje wątpliwem), że jeżeli Rzymianin posunął się w świątyni po za miejsce, do którego wolno mu było wchodzić, o czem ostrzegały tablice, to sami Rzymianie wydawali go Żydom, aby był karany śmiercią[23].

Ajenci kapłanów związali tedy Jezusa i poprowadzili do pretoryi, która mieściła się w dawnym pałacu Heroda i połączona była z wieżą Antonia[24]. Był to poranek dnia, w którym miano spożywać baranka wielkanocnego (więc piątek dnia 14 miesiąca Nizan, czyli 8 kwietnia). Gdyby Żydzi byli weszli do pretoryi, byliby według swego mniemania zanieczyszczeni i nie mogliby obchodzić świąt. Pozostali tedy na zewnątrz[25]. Piłat, dowiedziawszy się o ich przybyciu, wystąpił na bimę[26] czyli trybunał na otwartem powietrzu[27]; miejsce to zwano Gabbata, lub po grecku Litostrotos, gdyż było wyłożone płytami kamiennemi.

Zaledwie poinformował się o rodzaju oskarżenia, okazał zaraz zły humor, że go wciągnięto w podobną sprawę[28]. Następnie zamknął się z Jezusem w pretoryi. Tu miała miejsce rozmowa, której treść jest nam nieznana; żaden naoczny świadek nie mógł był jej zakomunikować uczniom; wszelako ton jej, jak się zdaje, Jan dobrze odgadł. Jego relacya jest bowiem całkiem zgodna z wiadomościami historycznemi, które nas doszły o wzajemnym stosunku tych dwóch ludzi.

Prokurator Pontius, z przydomkiem Pilatus, prawdopodobnie od słowa pilum t. j. włóczni honorowej, którą jeden z jego przodków został odznaczony[29], nie miał dotąd żadnych stosunków z nową sektą. Był on zupełnie obojętny względem wewnętrznych sporów żydowskich a we wszystkich ruchach sekciarskich widział tylko działanie bezgranicznej fantazyi, zaćmienie rozumu. Wogóle nie lubił Żydów. Ale Żydzi nienawidzili go jeszcze bardziej; twierdzili, że jest twardy, wzgardliwy, gwałtowny; oskarżali go o niemożliwe zbrodnie[30]. Jerozolima jako środowisko fermentu ludowego była miastem nawskróś rewolucyjnem a jako miejsce pobytu dla cudzoziemców wprost nieznośnem. Fanatycy mniemali, że nowy prokurator chce usunąć prawo żydowskie[31]. Ich ograniczony, pełen żarliwości religijnej a zaprawiony nienawiścią umysł, oburzał się przeciw wysokiemu poczuciu sprawiedliwości i obywatelskiej administracyi, które cechowało nawet przeciętnego Rzymianina. Wszystkie znane nam czyny Piłata dowodzą, że był dobrym administratorem[32]. W pierwszych chwilach swego rządu miał różne zatargi ze swymi poddanymi, czemu jednak niebawem i to w dość brutalny sposób koniec położył, choć w gruncie rzeczy miał słuszność. Musiał uważać Żydów za wsteczników; zapatrywał się na nich prawdopodobnie, jak dawniej liberalny prefekt zapatrywał się na mieszkańców Niższej Bretanii, którzy z powodu nowej ulicy lub nowej szkoły rwali się do rewolucyi. Ożywiony jak najlepszymi projektami, mającymi na celu dobro kraju, zwłaszcza w kierunku robót publicznych, spotykał nieprzepartą zaporę w Zakonie. Zakon krępował wszelkie życie i to do tego stopnia, że występował przeciw wszelkim zmianom, przeciw wszelkim udoskonaleniom. Nawet najbardziej użyteczne budowle rzymskie były przedmiotem największych nienawiści żydowskich zelantów[33]. Dwie tablice pamiątkowe z napisami, które kazał umieścić na swej rezydencyi, sąsiadującej z świętym murem, wywołały jeszcze większą burzę[34]. Z początku Piłat zwracał mało uwagi na tę drażliwość Żydów; tłumił ją w sposób krwawy, co też potem spowodowało jego usunięcie[35]. Ale doświadczenie, które nabył śród takich zatargów, nauczyło go być ostrożnym w postanowieniach z ludem upartym, który się mścił na swych władcach, zmuszając ich do niesłychanej surowości. Więc prokurator był bardzo niezadowolony, że z powodu prawa, które nienawidził, będzie musiał wystąpić znowu w roli okrutnika[36]. Wiedział, że skoro fanatyzm religijny wydobędzie od zarządu cywilnego jakiś gwałt, to potem zrzuci na niego całą odpowiedzialność i niemal go o ten gwałt oskarży[37]. Szczyt niesprawiedliwości! Czyż w podobnych sprawach nie jest istotnym winowajcą ten, który się gwałtu domaga?

Dlatego Piłat chciał ratować Jezusa. Może spokój i godność oskarżonego wywarły na nim wrażenie. Według jednej tradycyi[38] miała żona prokuratora ująć się za Jezusem. Mogła widywać łagodnego Galilejczyka z okien pałacu, wychodzących wprost na przedsionki świątyni. Może widywała go w swych snach i żal jej było krwi tego młodego, pięknego mężczyzny. W każdym razie jest to fakt, że Piłat był dla Jezusa dobrze usposobiony. Jako gubernator przesłuchał go z całą przychylnością i z chęcią użycia wszystkich środków, aby go uwolnić.

Tytuł »król żydowski«, którego Jezus sobie nigdy nie nadawał, ale który Żydzi przedstawiali jako najcharakterystyczniejszą cechę całej jego działalności i zabiegów, był z natury rzeczy najlepszym sposobem podburzenia na Jezusa władzy rzymskiej. Starano się go zatem przedstawić jako agitatora i przestępcę politycznego. Było to oskarżenie najniesprawiedliwsze; Jezus bowiem uznawał zawsze władzę rzymską. Ale stronnictwa religijno-konserwatywne nie cofają się przed żadnem oszczerstwem. Wyciągano z jego nauki najniemożliwsze wnioski; ogłoszono go za ucznia Judasza Gaulonity; twierdzono, iż zakazywał płacić cesarzowi podatek[39]. Piłat zapytał go, czy uważa się istotnie za króla żydowskiego[40]. Jezus nie krył się bynajmniej z tem, co myślał. Ale owa wielka dwuznaczność, która stanowiła jego siłę a po jego śmierci miała stworzyć jego królestwo, tym razem zgubiła go. Idealista, to znaczy nie odróżniający ducha od materyi, mający uzbrojone usta, jak powiada Apokalipsa, w miecz obosieczny, nie uspokoił nigdy dostatecznie władzy świeckiej. Jeżeli wierzyć Janowi, miał się on przyznać do swego królestwa, ale zarazem dodał te słowa głębokie: »Królestwo moje nie jest z tego świata«. Następnie wyjaśnił rodzaj tego królestwa, że ograniczało się wyłącznie do posiadania prawdy i głoszenia jej. Tego wyższego idealizmu[41] Piłat nie zrozumiał. Jezus wydał mu się prawdopodobnie nieszkodliwym marzycielem. Zupełny brak prozelityzmu u Rzymian owoczesnych sprawił, iż dążenie do prawdy wydawało się im jakąś chimerą. Nudziły ich takie wywody i wydawały się im całkiem pozbawione sensu. Nie pojmowali zupełnie, że w podobnych spekulacyach tkwił rewolucyjny pierwiastek, nie mieli tedy powodu występować z represaliami. Cała ich niechęć kierowała się przeciw tym, którzy przychodzili do nich z żądaniem karania podobnie czczych subtelności. Jeszcze w dwadzieścia lat później Gallion w ten sam sposób postępował z Żydami[42]. Aż do zburzenia Jerozolimy władza rzymska trzymała się zasady niemięszania się do sekciarskich sporów Żydów[43].

Gubernatorowi nasunął się wybieg, aby własne życzenia uzgodnić z życzeniami ludu. Istniał zwyczaj, że na święto Paschy wydawano ludowi jednego więźnia. Ponieważ Piłat wiedział, że Jezusa ściga tylko zawiść duchowieństwa[44], przeto chciał wyzyskać ten zwyczaj na jego korzyść. Wyszedł tedy znowu na bimę i zaproponował tłumowi, by uwolnić »króla żydowskiego«. Propozycya ta zawierała nietylko pewną dozę wielkoduszności, ale także ironii. Kapłani poczuli niebezpieczeństwo. Działali szybko[45]; aby zniweczyć plan Piłata, podszepnęli tłumowi nazwisko popularnego w Jerozolimie więźnia. Szczególnym zbiegiem okoliczności i on się nazywał Jezus[46] a miał prócz tego przydomek Bar-Abba albo Bar-Rabban[47]. Była to osobistość bardzo znana[48]; został uwięziony z powodu wszczęcia rozruchu i dokonania morderstwa[49]. Powstał tedy wrzask: »Nie tego; lecz Jezusa Bar-Rabban«. Piłat był tedy zmuszony wydać ludowi Jezusa Bar-Rabbana.

Wpadał w coraz trudniejsze położenie. Obawiał się okazać zbyt względnym dla człowieka, którego oskarżono o podawanie się za »króla żydowskiego«. Zresztą każdy fanatyzm zmusza, aby się z nim liczono. Piłat mniemał, iż musi zrobić jakieś ustępstwo; ale ponieważ nie chciał przelewu krwi dla zadowolenia ludzi, których nienawidził, przeto starał się sprawę całą ośmieszyć. Celem wyszydzenia pompatycznego tytułu, nadanego Jezusowi, kazał go biczować[50]. Biczowanie było zazwyczaj wstępem do ukrzyżowania[51]. Może Piłat chciał wpoić w lud przekonanie, że wyrok jest już zatwierdzony, w nadziei, że wtedy wystarczy ludowi wstępna kara? Toteż, zgodnie z wszystkiemi relacyami, rozegrała się scena oburzająca. Żołnierze przyoblekli Jezusa w czerwony płaszcz, włożyli mu na głowę koronę cierniową a w rękę wetknęli mu trzcinę. W takiem przebraniu wyprowadzono go na trybunę i pokazano ludowi. Żołnierze przechodzili obok niego, bili go po twarzy, przyklękali przed nim i wołali: »Bądź pozdrowion, królu żydowski«[52]. Inni mieli na niego plwać i bić go trzcinami po głowie. Trudno pojąć, że powaga rzymska posunęła się do takich bezeceństw. Wiadomo, że pod rozkazami Piłata jako prokuratora znajdowały się tylko wojska posiłkowe[53]. Legioniści, jako rzymscy obywatele nie byliby się zniżyli do czynu tak niegodnego.

Czy Piłat przypuszczał, że przez podobne widowisko zrzuci z siebie odpowiedzialność? Czy miał nadzieję, że powstrzyma cios, wiszący nad głową Jezusa, skoro nasyci nieco nienawiść Żydów?[54]. Że ośmieszając oskarżenie, wykaże, iż niewarto było brać rzeczy poważnie? Jeżeli tego chciał, to się zawiódł. Powstał tylko jeszcze większy wrzask i rósł, przybierając wprost charakter rozruchu. Ze wszystkich stron wrzał okrzyk: »Ukrzyżuj go, ukrzyżuj!« Kapłani stawali się coraz bardziej natarczywi, oświadczając, iż prawo będzie zagrożone, jeżeli uwodziciel tłumu nie zostanie ukarany śmiercią[55]. Piłat postrzegł, że dla uratowania Jezusa trzebaby w sposób krwawy stłumić rozruch. Ale chciał jeszcze zyskać na czasie. Powrócił do pretoryi i dowiedział się, skąd Jezus pochodzi, aby mieć pozór do wykazania swej niekompetencyi[56]. Według tradycyi miał nawet odesłać Jezusa do Antypasa, który wtedy podobno bawił w Jerozolimie[57]. Jezus nie zwracał zupełnie uwagi na te pełne względów zabiegi; jak u Kajafy, tak i teraz, pogrążył się w milczeniu pełnem powagi i godności, co zadziwiło Piłata. Ale na zewnątrz wrzask stawał się coraz groźniejszym. Mówiono głośno o opieszałości urzędnika, który bierze w obronę wroga cesarza. Najwięksi przeciwnicy władzy rzymskiej przedzierżgnęli się nagle w lojalnych podwładnych Tyberyusza, aby mieli prawo oskarżenia względnego namiestnika o obrazę majestatu. »Niema tu żadnego króla«, wołali, »tylko jest cesarz; kto się podaje za króla, jest przeciwnikiem cesarza. Jeśli tego człowieka namiestnik wypuści, będzie to znak, że nie jest przyjacielem cesarskim«[58]. Temu nie umiał się już oprzeć słaby Piłat; z góry wiedział, jak zostanie zredagowane oskarżenie, które wrogowie jego poślą do Rzymu; powiedzą, że wspiera rywala Tyberyusza. Już z powodu tablic pamiątkowych Żydzi[59] napisali skargę do cesarza i zwyciężyli. Więc bał się o swe stanowisko. Wskutek powolności, która ściągnęła na jego imię chłostę historyczną, ustąpił, spychając, jak powiadają, za wszystko odpowiedzialność na Żydów. Ci wedle relacyi Chrześcian przyjęli całkowicie na siebie tę odpowiedzialność, krzycząc: »Niechaj spadnie krew jego na nas i na nasze dzieci!«[60].

Czy istotnie padły takie słowa? Można powątpiewać. Ale są one wyrazem głębokiej prawdy historycznej. Wobec stanowiska, jakie Rzymianie zajęli w Judei, Piłat nie mógł był nic innego zrobić nad to, co rzeczywiście zrobił. Ileż wyroków śmierci narzuciła władzy świeckiej nietolerancya religijna! Król hiszpański, który dla przypodobania się fanatycznemu klerowi setki swych poddanych pędził na stos, zasłużył bardziej na potępienie, niż Piłat; posiadał bowiem daleko większą władzę, niż posiadali ją Rzymianie w Jerozolimie. Ilekroć władza świecka na życzenie kleru zaczyna prześladować i dręczyć, wykazuje zawsze swoją słabość. Niechaj rząd, który się pod tym względem czuje bez winy, rzuci pierwszy kamieniem na Piłata. »Ramię świeckie«, za którem kryło się okrucieństwo klerykalne, nie jest tu najwinniejsze. Nikt nie może powiedzieć, że czuje wstręt do przelewu krwi, jeżeli każe to robić przez swego sługę.

Więc nie Tyberyusz i nie Piłat potępili Jezusa. Uczyniła to stara partya żydowska; uczyniło to prawo Mojżeszowe. Wedle naszych pojęć nowożytnych odpowiedzialność moralna nie przechodzi z ojca na syna; wobec sprawiedliwości boskiej i ludzkiej każdy odpowiada tylko za swoje czyny. Przeto może każdy Żyd skarżyć się na niesprawiedliwość, którą dziś cierpi z powodu śmierci Jezusa; albowiem byłby on może Szymonem Cyrenejczykiem; a może byłby przynajmniej nie należał do tych, którzy krzyczeli: »ukrzyżuj go!« Ale odpowiedzialność spada tak na całe narody jak na osobniki. Śmierć Jezusa była zbrodnią dokonaną przez naród. Śmierć ta była »legalna«, gdyż wymagało jej przedewszystkiem prawo, które tworzyło duszę ludu. Prawo Mojżeszowe w swej formie nowszej, ale obowiązującej, skazywało na śmierć każdego, kto w istniejącym kulcie chciał zaprowadzić jakąś zmianę. Nie ulega kwestyi, że Jezus targnął się na ten kult i że chciał go zburzyć. Powiedzieli to Żydzi Piłatowi otwarcie i słusznie: »My mamy Zakon a wedle tego Zakonu on powinien umrzeć; że się uczynił Synem Bożym«[61]. Zakon ten był straszny; ale był to Zakon barbarzyńskiej starożytności, a bohater, który chciał go usunąć, musiał przedewszystkiem poddać się pod jego twardy wyrok.

Ha, trzeba było niemal ośmnastu wieków, aby krew, którą przelał na ofiarę, wydała owoce. Przez cały szereg stuleci wydawano na męki i śmierć w jego imieniu równie szczytnych myślicieli, jak on. Wszak i dziś jeszcze w krajach, które się nazywają chrześciańskimi, wymierzane bywają kary za przestępstwa religijne. Za te zboczenia Jezus odpowiedzialny nie jest. Nie mógł przewidzieć, że ten lub ów naród pojmie go kiedyś jako Molocha, żądnego płonącego mięsa. Chrześciaństwo było nietolerancyjne; ale nietolerancya nie jest rysem znamiennym chrześciaństwa. Jest ona cechą judaizmu, który pierwszy wprowadził zasadę religijnej bezwzględności, aby każdego nowatora, choćby twierdzenia swe popierał cudami, ukamienować bez wyroku[62]. Prawda, pogaństwo dopuszczało się także gwałtów religijnych. Ale gdyby trzymało się powyższej zasady, czyżby mogło było kiedykolwiek zostać chrześciańskiem? Tym sposobem pięcioksiąg stał się pierwszym kodeksem religijnego teroryzmu. Judaizm dał światu przykład nienaruszalnego, uzbrojonego mieczem dogmatu. Chrześciaństwo byłoby postąpiło daleko konsekwentniej, gdyby nie prześladowało z ślepą nienawiścią Żydów, ale starało się tylko wytępić ducha, który skazał na śmierć założyciela nowego kościoła. Wtedy zaiste byłoby się bez porównania więcej przysłużyło ludzkości!





  1. Jan XIII, 30.
  2. Mateusz (XXVI, 30) i Marek (XIV, 26) podają, że po wieczerzy śpiewano jeszcze pieśń, co polega na mniemaniu, że ostatnia wieczerza Jezusa była ucztą wielkanocną. Albowiem przed i po uczcie wielkanocnej śpiewano psalmy. Talmud Babil. Pesachim, rozdz. IX, 3 i str. 118 a., etc.
  3. Mat. XXVI, 36; Marek XIV, 32; Łuk. XXII, 39; Jan XVIII, 1—2.
  4. Mat. XXVI, 47; Marek XIV, 43; Jan XVIII, 3, 12.
  5. Mat. XXVI, 47; Marek XIV, 43; Łukasz XXII, 47; Jan XVIII, 3; Dzieje Apost. I, 16.
  6. Jest to tradycya synoptyków. Według relacyi Jana Jezus sam podał swe imię.
  7. Obie tradycye są pod tym względem zgodne.
  8. Jan XVIII, 10.
  9. Marek XIV, 51, 52.
  10. W sprawach kryminalnych uznawano tylko jeden dowód: świadków naocznych. Miszna, Sanhedryn IV, 5.
  11. Talmud Jeroz. Sanhedryn, XIV, 16; Talmud Babil. ten sam traktat, 43 a., 67 a. Porów. Szabbat 104 b.
  12. Mat. XXVII, 63; Jan VII, 12, 41.
  13. Jan XVIII, 13 i nast. Okoliczność, że się to znajduje tylko u Jana, jest najlepszym dowodem wartości historycznej czwartej ewangielii.
  14. Mat. XXVI, 69 i nast.; Marek XIV, 66 i nast; Łuk. XXII, 54 i nast.; Jan XVIII, 15 i nast.; 25 i nast.
  15. Mat. XVI, 57; Marek XIV, 53; Łukasz XXII, 66.
  16. Mat. XXIII, 16 i nast.
  17. Mat. XXVI, 64; Marek XIV, 62; Łuk. XXII, 69. Jan nie wie nic o tej scenie.
  18. Levit. XXIV, 14 i nast.; Deuter. XIII, 1 i nast.
  19. Łukasz XXIII, 50—51.
  20. Jan XVIII, 31; Józef Flav. Ant. XX, IX, 1.
  21. Mat. XXVI, 67—68; Marek XIV, 65; Łukasz XXII, 63—65.
  22. Mat. XXVII, 1; Marek XV, 1; Łukasz XXII, 66; XXIII, 1; Jan XVIII, 28.
  23. Józef Flav. Ant. XV, XI, 5; B. J. VI, II, 4.
  24. Filon, Legatio ad Caium, § 38. Józef Flav. B. J. II, XIV, 8.
  25. W miejscu, gdzie dziś jeszcze znajduje się seraj paszy jerozolimskiego.
  26. Jan XVIII, 28.
  27. Słowo greckie βἥμα przeszło do języka syryjsko-chaldejskiego.
  28. Józef Flav. B. J. II, IX, 3; XIV, 8; Mat. XVII, 27; Jan XVIII, 33.
  29. Virg. Enejda XII, 121; Martial, Epigr. I, XXXII; X, XLVIII; Plutarch, Życie Romulusa, 29. Porów. hasta pura, odznaczenie żołnierskie. Orelli i Henzen, Inscr. lat. NN. 3574, 6852 etc. Według tej hypotezy słowo Pilatus jest taką samą formą językową jak Torquatus.
  30. Filon, Leg. ad Caium, § 38.
  31. Józef Flav. Ant. XVIII, III, 1, wstęp.
  32. Józef Flav. Ant. XVIII, II—IV.
  33. Talmud Babil. Szabbat, 33 b.
  34. Filon, Leg. ad Caium, § 38.
  35. Józ. Flav. Ant. XVIII, III, 1 i 2; Bell. Jud. II, IX, 2 i nast.; Łuk. XIII, 1.
  36. Józef Flav. Ant. XVIII, IV, 1—2.
  37. Jan XVIII, 35.
  38. Mat. XXVII, 19: »A gdy siedział na stolicy sądowej, posłała do niego żona jego mówiąc: Nic tobie i sprawiedliwemu temu; albowiem wielem cierpiała dziś przez sen dla niego«.
  39. Łuk. XXIII, 2, 5.
  40. Mat. XXVII, 11; Marek XV, 2; Łuk. XXIII, 3; Jan XVIII, 33.
  41. Jan XVIII, 38.
  42. Dzieje Apost. XVIII, 14, 15.
  43. Tacyt (Ann. XV, 44) przedstawia śmierć Jezusa jako egzekucyę polityczną Pontiusa Piłata. Ale za czasów Tacyta polityka rzymska, stosowana względem chrześcian, uległa zmianie; posądzano ich o tajne stowarzyszenie, mające na celu obalenie państwa. Rzecz tedy prosta, iż historyk rzymski wyobraził sobie, że Piłat skazał Jezusa z powodów politycznych. Józef podaje to dokładniej (Ant. XVIII, III, 3).
  44. Marek XV, 10.
  45. Mat. XXVII, 20; Marek XV, 11.
  46. Imię Jezus zniknęło z większej części rękopisów. Ale mimo to bardzo poważne źródła za tem przemawiają.
  47. Mat. XXVII, 16.
  48. Porów. św. Hieronim, In Matth. XXVII, 16.
  49. Marek XV, 7; Łukasz XXIII, 19. Relacya Jana (XVIII, 40), który robi go złodziejem, nie zdaje się nam tak prawdziwą, jak Mateusza.
  50. Mat. XXVII, 26; Marek XV, 15; Jan XIX, 1.
  51. Józef B. J. II. XIV, 9; V, XI, 1; VII, VI, 4; Tytus Liv. XXXIII, 36; Quintus Kurcyusz VII, XI, 28.
  52. Mat. XXVII, 27 i nast.; Mar. XV, 16 i nast.; Łukasz XXIII 11; Jan XIX, 2 i nast.
  53. Patrz: Inscript. rom. de l’Algérie, Nr. 5, fragm. B.
  54. Łukasz XXIII, 16, 22.
  55. Jan XIX, 7.
  56. Jan XIX, 9. Porów. Łukasz XXIII, 6 i nast.
  57. Jest możliwe, że mamy w tem miejscu próbę »uzgodnienia Ewangielii«. Łukasz miał przed oczami relacyę, wedle której śmierć Jezusa przypisywano błędnie Herodowi. Aby wersyi tej nie poświęcić całkowicie, złączył obie tradycye słowo w słowo, tem bardziej, iż wiedział, może niedokładnie, że Jezus (co nam donosi Jan) stawał przed trzema instancyami. W wielu innych wypadkach Łukasz zapatruje się na fakty całkiem inaczej, niż Jan. Zresztą trzecia ewangielia zawiera co do historyi ukrzyżowania szereg dodatków, które autor czerpał, jak się zdaje, z dokumentu późniejszego, w którym czuć celowość układu faktów.
  58. Jan XIX, 12, 15. Porów. Łukasz XXIII, 2. Aby ocenić prawdziwość tonu tej sceny u ewangielistów, patrz Filon, Legatio ad Caium, § 38.
  59. Patrz wyżej str. 324—325.
  60. Mat. XXVII, 24—25.
  61. Jan XIX, 7.
  62. Deuter. XIII, 1 i nast.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Renan i tłumacza: Andrzej Niemojewski.