<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Sieroszewski
Tytuł 12 lat w kraju Jakutów
Wydawca Drukarnia Fr. Karpińskiego
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Fr. Karpińskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Wacław Sieroszewski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


9. Taiga.
III. Roślinność.

Roślinność jakucka rozkwita w całej pełni w początkach Lipca. Gdyby wówczas można było z góry ogarnąć wzrokiem krainę, wydałaby się ciemno-zielonym kobiercem od gęsto pokrywających ją lasów. Las przeważnie modrzewiowy rośnie wszędzie: w górach, w dolinach i na płaszczyznach. Wązka wstęga bladej, brudno-zielonej tundry obrzeża ten płaszcz lasów od strony Oceanu Lodowatego. Grzbiety górskich łańcuchów — skaliste, nagie lub porosłe rdzawymi liszajami i żółtym jagielem — wypływają wszędzie po nad lasami, znacząc linie najwyższych wyniosłości. Cieniuchne, kręte gąłązki rzek i strumieni pokrywają srebrną siecią krainę, a we wklęsłościach błyszczą liczne jeziora. Każdą taką kroplę i żyłkę wodną otacza wąziutki, jasno-zielony szlak łąk, roślinności błotnej lub krzewów rokitnych.
Bardziej szczegółowy przegląd lasów wykazuje ogromną ich rozmaitość, nie tyle w przewadze różnych gatunków drzew, ile w bujności ich wzrostu. Zresztą może nigdzie urodzajność i gatunek gleby, oraz położenie chroniące przed wiatrami nie wpływają do takiego stopnia na wzrost, zdrowie, rozwój osobników. Surowość zimy, krótkość lata, gwałtowne wahanie się temperatury na wiosnę i w lecie, zimne, wilgotne wiatry Oceanu Lodowatego, osłabiają w roślinach zdolność przystosowania się i samorzutną siłę życia. Im dalej na północ, tem wyraźniej zaznacza się zależność ich rozwoju od najdrobniejszych szczegółów otoczenia. Wzrost, grubość, soczysta zieloność osobników, które rozwinęły się w warunkach dogodnych, w zaciszu, na gruncie urodzajnym, biją w oczy na tle ogólnej wątłości i chorowitości lasów podbiegunowych; a ponieważ warstwy ziemi żyznej przeważnie skupiają się w pobliżu wód bieżących, ponieważ podwójne tarasy ich dolin dają pewne schronienie od wiatrów, więc wzdłuż koryt dużych rzek i ich dopływów rosną lasy najwspanialsze i roślinność jest najbardziej urozmaiconą.
Dolinami rzek również lasy najdalej posyłają swe forpoczty, które w kształcie długich języków wysuwają się daleko poza ogólną granicę lasów. Granica ta ciągnie się równolegle do Oceanu Lodowatego, w odległości 20—30 mil od brzegu i przedstawia mocno poszarpaną, niekształtną linię, gdyż drzewa korzystają z każdego ziemi załomu, z każdej wysepki żyznego gruntu, zacisznej dolinki, aby posunąć się jak najdalej na północ. Głównym wrogiem wysokopiennych roślin jest tu zimny wiatr morski. Rośliny zaczynają umierać od wierzchołka; często wierzchołek martwieje bardzo wcześnie, a drzewo schorzałe, nędzne nie przestaje rosnąć i dźwigać w górę swój krzywy, sękaty czub obumarły.
Ponieważ Jakuci bardzo rzadko osiedlają się poza granicami lasów i trzymają się przeważnie dolin rzecznych, a więc uważam za właściwe przytoczyć granicę lasów w dolinach główniejszych rzek:

Jenisej 70° szer. półn.
Piasina 70¼°
Chatanga 72½°
Anabara 71°
Oleniok 70½°
Lena 72° szer. półn.
Jana 71°
Indigirka 68⅔°
Ałazeja 68°
Kołyma 69°

Porównanie tych szerokości potwierdza zdanie, że na granicę lasów głównie wpływa blizkosć Oceanu. Nad Chatangą, pod ochroną wysuniętego w morze półwyspu Tajmyrskiego, las rośnie najdalej na północy, a cały półwysep Czukocki, który leży na południe koła biegunowego, jest bezleśny, oraz bezleśnemi są jeszcze bardziej południowe pobrzeża zatoki Giżygińskiej i Pendzińskiej morza Ochockiego.
Las jest bardzo nędzny blizko swych granic. Chory, krzywy, nizki, wierzchołki ma zgięte, sękate i suche gałęzie obłamane, a na żywych orsochach wisi w brzydkich strzępach rzadkie, żółtawe igliwo. Wszędzie czepiają się drzew niezdrowe liszaje, porosty i tworzą chorobliwe guzy (ur).
Wysokość drzew nie przenosi 2—3 sążni, a grubość 4—6 cali; rosną bardzo rzadko; niedają zupełnie cienia i nie chronią od wiatru. A jednak podróżnik, znużony jednostajną, brudno-zieloną nagością tundr porosłych bagnistymi mchami, jagielem i krzewami „maroszki“, nawet taki las wita z radością! Tundry wżerają się daleko w głąb lądów, w kształcie mniej lub więcej obszernych błotnistych polan lub górskich tundr, tam gdzie stoki i grzbiety wzgórz wznoszą się wyżej i są dostępne dla wiatrów. Na północy, na wzgórkach 100’ i 200’ wysokich już lasy nie rosną. Na stokach wewnętrznego górskiego wału pionowa granica lasów podnosi się do 2000’—3000’, a jeszcze dalej na południu sięga wszędzie prawie 3000’ i 4000’ wysokości nad poziomem morza.
Lasy tutejsze, jak już wspomniałem, są przeważnie modrzewiowe. Pospolity tu modrzew daurski (larix dauricus) różni się od sybirskiego modrzewia tylko większą okrągłością i gładkością łusek szyszkowych. Modrzew jest to piękne, pełne melancholii północne drzewo iglaste o złotawo-zielonej, delikatnej zieleni, którą co rok odnawia. Lubi światło, więc rośnie o ile się da rzadko, lubi wzgórki lub pochyłości zwrócone ku słońcu, grunt suchy, gliniasty, na którym pysznie się rozrasta; na błotach rośnie, ale choruje. Nie znosi miejsc, zalewanych przez rzeczne powodzie lub bajory wody śniegowej. Rośnie tylko na tych wyspach rzecznych, których nie zatapiają wylewy. Na południu, w okolicach Olokmińska, modrzew dorasta do 80’ nawet 100’ wysokości i 6—8 cali średnicy. Na północy pnie chore, sękowate i pokręcone mało dają budulca; drzewo na łodzie i domy mieszkalne przywożą tam nieraz zdaleka, choć wkoło rośnie las na pozór gęsty i bujny.
Tylko na południowym płaskowyżu lasy tworzą rosłe i cieniste gąszcze. Tam, prócz modrzewi wyłącznie panujących na północnych płaskowyżach, zdarzają się już bory sosnowe, uroczyska, gdzie rośnie jodła, świerk, limba (cedr) wysokopienna i krzewiasta.
Brzoza, osina, olcha i topola przekraczają łańcuchy gór, oddzielających północne płaskowyże od południowych; niektóre z tych drzew towarzyszą modrzewiowi do samych granic lasów, lecz tylko na południu domieszka ich jest na tyle znaczną iż wpływa na charakter leśnej gęstwiny, a nawet miejscami tworzy osobne gaje i uroczyska.
Brzoza biała towarzyszy modrzewiowi do samej granicy lasów i nawet przekracza ją. W tundrze często spostrzegać się daje nędzny krzew, wijący się jak wąż we wklęsłościach ziemi: to nasza brzoza, tylko znędzniała, cherlawa, z drobnymi, bladymi listkami i ciemną chropawą korą. W lasach, bliżej morza, trudno znaleźć piękne okazy tego drzewa. Tam gdzie modrzew ma jeszcze pozory jakiej takiej drzewiny, nieliczne brzozy zamieniły się w miotełkowate, niewysokie krzewy.
Middendorff wspomina o brzozach z pod 69½° szer. półn. jako o nędznych osobnikach, dorastających najwyżej sążnia wysokości i 3″ grubości. Brzoza najchętniej rośnie w dolinach rzek lub na wyspach, na ziemiach czarnych i sapowatych. Na płaskowzgórzach, nad jeziorami, na torfowiskach pojawia się dość rzadko; karłowaty modrzew wypiera ją ztamtąd zupełnie. Na północy brzozy zdatnej na wyroby niema. Mieszkańcy dolnej Jany, Indigirki, Kołymy przywożą potrzebną im brzozę oraz korę brzozową zdala od źródeł tych rzek. Odziemek brzozy jakuckiej na błotach zwija się nieraz w cudaczne kłęby, z których wyrabiają piękne przedmioty o naturalnym ciemnym i jasnym deseniu. W górach rośnie odmiana brzozy krzewiastej (betula ermani) po jakucku „yerga“ poszukiwanej dla mocnych, sprężystych włókien na miotły.
Topola pachnąca (populus niger) po jakucku „tirech“ i osina (populus tremulus — „teting[1]) tylko na dwa stopnie przekraczają koło biegunowe północne. Osina rośnie wszędzie. Gaje topolowe trafiają się w górskich dolinach górnego biegu Jany i jej dopływów, w górnych dorzeczach Kołymy oraz Indigirki. Niektóre osobniki wyrastają do poważnych rozmiarów. Widziałem topolowe deski 10 nawet 11 cali szerokie, pochodzące z dorzecza Jany. Nad Aniujem i Oleniokiem z pojedynczych pni topolowych i osinowych wyrabiają dość duże czółenka. Na płaskowzgórzach, wśród jezior, mało topoli, a osina wszędzie pleni się obficie jak ochwast leśny. Po drodze z Jakucka do Wierchojańska jest gaj topolowy u źródeł rzeczki Tukułana powyżej granicy modrzewia, a nawet krzaczastego cedra[2].
Ale sosna (bies-mas) jest najbardziej rozpowszechnionym tu po modrzewiu gatunkiem drzew leśnych. Na północnych płaskowyżach niema jej wprawdzie, ale za to na południowym tworzy miejscami wielkie bory. Sosna nie wyradza się stopniowo ku swej granicy jak modrzew. Ona wszędzie pozostaje pięknem, dobrze rozwiniętem drzewem, które karleje i paczy się tylko na błotach. W dorzeczach Leny, Ałdana, Wiluja, Olokmy dorównywa wzrostem i rozmiarem modrzewiom. Rozwija się najlepiej na gruntach suchych i piasczystych. Na prawym brzegu Wiluja, gdzie są znaczne obszary takich gruntów, ciągną się nieprzerwane bory sosnowe[3]. Sosna dość chętnie wdziera się na wyniosłości. W górach Dżugdżuru spotkać ją można nawet na wysokości 3500’; ale nie znosi w lecie zimnych wiatrów wilgotnych, ztąd mało jej bardzo nad morzem Ochockiem. Lubi tworzyć osobne bory i niechętnie miesza się z innemi drzewami. Bory te sosnowe wspaniałe, schludne, cieniste, pięknie wyróżniają się na tle posępnej modrzewiowej tajgi, pełnej zwałów, mchów i stęchłego powietrza. W borach sosnowych rośnie zwykle dużo jagód, chętnie gnieżdżą się w nich ptaki, włóczą zwierzęta leśne. Łyko sosnowe używali niegdyś jakuci w ogromnej ilości jako pokarm; odegrała więc sosna niemałą rolę w walce o byt jakutów. Jeszcze 1850 roku przewodnicy Maaka, tunguzi, upewniali go: że „gdzie rośnie sosna, tam napewno są jakuci“. Jednak ilość sosny nawet w Wilujskich lasach nie przenosi 5%.
Trzeci gatunek drzew tutejszych — jodła sybiraka (charyja) lubi grunta mokre, iłowate, miejsca nawiedzane przez powodzie i miejsca zaciszne, gdzie wiatr jej nie dosięga. W gajach jodłowych zawsze ciemno i brudno, na sękach wiszą kosmyki zostawionych przez wodę śmieci, a podłoże usłane jest kruchem drzewnym. Na wschód od Leny trafia się rzadko i nie przekracza wewnętrznego górskiego łańcucha (64½° sz. pół.); na zachód od Leny, u źródeł Wiluja tworzy całe gaje, a w dolinie Olenioka dosięga 70½° sz. pół. Towarzysz jej świerk sybirski, bardzo do niej podobny, pojawia się na północ od Olokmy jako wyjątek. Oba te drzewa należą do najśmiglejszych w tajgach jakuckich i wysoko nad poziom lasu wznoszą czarne, kosmate, szpiczaste jak wieże kościelne, wierzchołki.
Cedr krzewiasty (bołbukta) rośnie wszędzie na górach południowego płaskowyżu, a cedr wysokopienny (syłach-mas), również górska roślina, nierzadko spotkać się daje na południe od Olokmy; oba te drzewa małe mają znaczenie w leśnem gospodarstwie jakutów; orzechów z nich nie zbierają, a drzewa cedrowego nie używają na żadne wyroby. W okolicach Jakucka raz tylko widziałem gruby kloc cedrowy zużytkowany na wał do młyna.
Olcha (abaga) częściej jako krzew rośnie w całym kraju, a jarzębina (sarbaniak) zdarza się po lasach na południe od 65° sz. pół.
Wśród krzewów miejsce naczelne trzyma wierzba (tałak). Wierzba tutejsza nie rozwija pnia: bezpośrednio z odziemku, który często pozostaje ukryty w ziemi, strzelają proste i długie pręty korony. Zresztą niektóre gatunki rosną w kształcie oddzielnych 20 stóp mających smukłych badyli. W górach, nad jeziorami i po torfowych błotach rosną krzywe, poczwarne drzewka wierzbowe, zwane „czarnemi" (chara tałak). Gatunków wierzby jest tu wiele[4]. Jakuci znają ich z górą dziesięć. Przytaczam ich nazwy oraz określenia Według Maaka. 1) Sutuga tałak — wierzba łyczana (salix pyrolaefolia); łyka jej używają na wyrób sznurów, wiązadeł i plecionek do połowu ryb. 2) Kył sir tałak — (salix myrtilloides) wierzba, którą je bydło; nieduże krzewy rosnące po większej części na błotach. 3) Jurung tałak — wierzba biała (s. repens i brahypoda) też służy za pokarm dla bydła. 4) Yman tałak — zwieszająca się. 5) Sige tałak — wierzba czarna (salix vininalis). 7) Dżachtar tałak albo kisił tałak — wierzba kobieta, albo wierzba czerwona (cornus sibirica), rokita cienka, żółta albo czerwona, rosnąca oddzielnymi pędami. Kory jej używają jakuci do farbowania skóry. 8) Er tałak — wierzba-mężczyzna; ogólna nazwa dla tęższych, drzewiastych gatunków. 9) Sytygan tałak — wierzba pachnąca. 10) Czaj tałak — wierzba herbaciana (s. arctica i polaris) rośnie w obfitości na tundrach; liście jej służą za herbatę jakutom i tunguzom. Wszystkie gatunki wierzby tutejszej lubią wilgoć, cała zaś między nimi różnica polega na tem, że jedne z nich chętniej porastają pobrzeża wód bieżących, inne — stojących. Niektóre gatunki wierzby rzecznej zostają tu po całych miesiącach pogrążone w wodzie wylewów; zamieniają się na ten czas w jakieś ziemno-wodne rośliny z wystającemi tylko nad powierzchnią zielonemi kitami, a w połowie lata, po opadnięciu wody, wyłaniają się na powietrze i żyją dalej, jak Bóg zwykłej wierzbie przykazał. Wierzba tworzy niekiedy wzdłuż wybrzeży i na wyspach gęste nie do przebycia zarośla, coś w rodzaju bambusowych „dżungli“ indyjskich. W takich dżunglach bezspornie panuje wierzba; niszczy i głuszy wszystko prócz skrzypów (boru) oraz czerwonych (chaptachas) i czarnych (mojnogon) dzikich porzeczek, które też lubią cień i wilgoć. Wierzba nie rośnie nigdy prawie razem z modrzewiami, gdyż nie lubi suchej gliniastej ziemi; ale za to przyjaźni się z jodłą i świerkiem. Na błotach, sapach i wodach stojących rosną tylko podlejsze gatunki wierzbiny; królestwem zaś jej są piasczyste ławice rzek. Wierzba gra ważną rolę w gospodarstwie jakuckiem.
Podgaje lasu tworzą zwykle rozmaite wikliny, głóg (dölöhen) cierń (bojarky), jałowiec (bytyen) oplątane przez „sieci dyabła“ (abasy ilime) — tak nazywają jakuci gośca-powojnicę; na południu łączą się one w gęste zarośla.
W lasach moc jagód. Najpożyteczniejsze i najposilniejsze są borówki (ułach oton) (vaccinium V. Idaea) mącznica (uongtach oton) (uva ursi) subun oton (vaccin. uliginosum); jeżyna (dżedżiene); nareszcie malina (älun oton) jagoda umarłych, tak nazwana dla tego, że najczęściej obrasta samotne po lasach mogiły. Malina trafia się bardzo daleko na północy; widziałem krzewy jej w Kołymskim ułusie pod 69° sz. pół. Jagody brudno-malinowego koloru są małe, niesmaczne i nie pachną.
Na północy, w tundrach rośnie miejscami w wielkich ilościach „maroszka“, żółta, z kształtu podobna do maliny, jagoda słodka smaczna i aromatyczna. Jeżyna tutejsza też wyróżnia się przedziwnym zapachem i wybornym smakiem. Jest to jagoda bardzo nietrwała, a pachnie tak silnie, że głuszy w lecie zapachy wszystkich roślin i pierwej nim ją oko spostrzeże, już powonienie wskazuje jej obecność. Przyswojenie jej dla naszych ogrodów byłoby bardzo cennym nabytkiem; rośnie w lasach, na gruntach suchych i żyznych.
Z pomiędzy mchów i liszajów, rosnących po lasach oraz tundrach, najważniejszym jest jagiel — jedyne w zimie pożywienie renów. Dwie odmiany tego liszajnika rozróżnić może nawet oko profana. Jedna ma żółtawe korony, karbowane jak fryzy, druga drobna, szara, krzaczasta, cieszy się szczególnymi względami reniferów. Obszary jagielu zajmują niekiedy setki wiorst kwadratowch i tylko dzięki temu jest on wstanie karmić stada reniferów, gdyż rośnie bardzo powoli. Lubi grunta suche, pagórkowate, las rzadki. W żyznych, lesistych dolinach porzeczy pojawia się wyjątkowo i w małych ilościach; na błotach nie rośnie. Tam-zastępują go brudno-zielone mchy właściwe: mech włosisty (politrychum) oraz torfowiec (sphaguum). Tworzą one słynne „badarany“ obszerne błota, wypełniające prawie wszystkie wgłębienia północnych płaskowyżyn. Kraj ten miejscami byłby nie do przebycia lecz na szczęście trzęsawiska odmarzają tylko na trzy stopy i choć z trudem mogą być jednak przebyte w bród konno lub wierzchem na renach. „Badarany“ są zwykle bezleśne lub pokryte niezmiernie rzadkim, schorzałym, zwyrodniałym lasem. Mchy odgrywają znaczną rolę w sprawach odżywiania się rzek, obsychania i ogrzewania się ziemi. Gruby na ¾ stopy, gąbczasty ich kobierzec, namokły wodą śniegową, jest długi czas źródłem strumieni i rzeczek. Jagiele choć tworzą niemniej grube pokrowce wysychają szybko. W zwykłym stanie mają pargaminowo suche grzebienie i wilgotne, różowe nóżki.
Najważniejsze dla jakutów znaczenie miały i długo mieć będą łąki. Obfitość słodkich, pastewnych traw na łąkach rozmaitych dolin wpływała stanowczo na skupianie się w nich ludności oraz na dobrobyt mieszkańców. Wychodźctwo, koczownictwo, walki rozmaitych rodów o ziemię miały zapewne zawsze w swem podłożu niejednakową wartość pastwisk, gdyż obszarów niezajętych jest tu i po dziś dzień aż nadto. Obecna niechęć jakutów do rolnictwa również ztąd pochodzi. Twierdzą oni, że pod uprawę zboża zabierają im te miejsca w dolinach rzek, gdzie rosną najlepsze gatunki traw, że bydło idące na pastwiska musi wtedy obchodzić płoty, tracić dużo więcej czasu i sił na drogę, mniej zatem daje mleka, cieląt i przyrostu mięsa (Namski ułus 1869).
Myślę, że dużo w tem prawdy. Zboża wymagają miejsc suchych, niezlewanych wiosenną powodzią. Na pagórkach wybierają pod zasiew południowe stoki oraz słoneczne halizny. gdzie zimne północno-zachodnie wiatry mniej szkodzą. Rudawe glinki osadowe — najżyzniejsza tu ziemia, tworzą takie wypukłości w porzeczach znaczniejszych rzek na pierwszych tarasach ich dolin. Na płaskowzgórzach, wśród jezior, gruntów podobnych mało; tam przeważają ziemie ciemne lub szare. Czarne sapy, które idą pod uprawę tylko w ostateczności, zalegają wszędzie padoły. Rozmaite gatunki traw rosną na tych gruntach. Południowe stoki gliniastych wzgórz pokrywa niewysoka murawa (triticum repens) (kyrys) z domieszką ziół bardzo lubionych przez jakuckie bydło. Tam kwitnie dużo ziół właściwych stepowym pastwiskom. Piołun (artemisia sr. r.) po jakucku „pokarm świstaka“ (ärgä asa), drętwik (achillea millefolium), kilka gatunków draby (drab, repens, iuncana, nemorosa) po jakucku: trawa pachnąca, cząber macierzanka (thymus serpyllum), mięta polna (menth. asveusis) oraz kilka odmian jaskrów (ranunculue) po jakucku „miedź-trawa“. Na gruntach piasczystych znalazł Maak dwa gatunki jaskrów, a na błotnistych cztery; jakuci zwą je też „trawą ognistą“. Pięć odmian ostróżek (delfhi n. crassifolium, d. crassicaule, d. elatum, d. parviflorum i d. grandiflorum). Jedenaście gatunków jastrzębca (potentilla) po jakucku — könsöngös; dwa gatunki błotnicy (veronica incana i longifollia), konopie płonne galeopsis tetrahit jako chwast na polach; pięć gatunków babki (plantago); trzy gatunki ostromleczu (euphorbia[5]). Z nasion babki kosmatej (p. media) jakuci gotują kaszę.
Z rosnących tu traw pastewnych wymienię jeszcze mielec (poa attenuata) po jakucku „kulun kuturuga“ — ogon źrebięcy, której Maak naliczył aż siedem odmian; dziki jęczmień (hordeum pratense i hord. jubatum) (kiś kuturuga — ogon soboli); życicę (elymus dasystachys i e. excelsus); korzenie (triticum repens), kostrzewę (feetuca ovina i f. duriuscula), (f. elatior), dyrsę (bromus inermis i br. eiliatus), po jakucku (chaptagaj ot), owsiki (avena flavescens i aplaniculis).
Za dobre domieszki siana, szczególniej dla krów, uważają jakuci: groszek, liście szczawiu i miejscowego chrzanu[6].
Wszystkie powyżej wymienione trawy rosną na gruntach suchych, w miejscowościach o charakterze stepowym, na krótko chyba zalewanych przez wodę. Na mokradłach rosną dwie odmiany lisiego ogona (alopecurus ruthenicus i fulvus), rosną osoki (carex) (kyłys), przymiotna (erigeron activ i canadensis) oraz skrzypy (boru). Skrzyp czarny uważany jest za dobrą paszę ale skrzyp biały, którego tu rośnie najwięcej, daje siano liche, niechętnie spożywane nawet przez krowy. Wśród skrzypów krajowcy wyróżniają trzy odmiany: 1) skrzyp czarny (chara boru) dość pospolity, najroślejszy z tutejszych skrzypów, dochodzi 3 do 4’ wysokości, lubiany przez bydło i konie i uważany przez krajowców za paszę pożywną lecz niebardzo zdrową[7]; 2) skrzyp górski (sibikte) (equisetum scirpoides) cudowna, według jakutów, pasza, która w dni kilka koniom i bydłu najbardziej wycieńczonym podróżą wraca siły; rośnie na piaskach rzeczułek, oraz w górskich wąwozach, 3) skrzyp biały (juriung boru), odmiana niejadalna, najzwyklejsza na polach i piasczystych wybrzeżach rzek.
Z roślin bagnistych widziałem na południowym płaskowyżu trzcinę (kułusun), która jednak wyrasta tylko z wód stojących. Wszędzie jest dużo odmian sitowia (mangczary), z których jakuci plotą ładne maty (sere). Na sapowiskach, tak bogatych w sole, że pokrywają się w czasie suszy białym wykwitem, nic nie rośnie prócz „trawy palczastej“ (glonów).
Większość wymienionych tu roślin pastewnych spotyka się w dolinach rzek, na pierwszym ich tarasie, na tak zwanym przez Jakutów „brzegu“ (kytył) oraz na „ałasach“ wśród płaskowzgórz, nad brzegami jezior. Ale przewaga rozmaitych gatunków wywołuje taką różnicę w smaku i pożywności siana iż bydło, przyzwyczajone do nadrzecznych łąk, choruje, chudnie i daje mniej mleka w „ałasach“ i naodwrót. Wpływało to zapewne niegdyś na kierunek koczowań jakuckich i ich rodowe stosunki. Siano z „ałasów“ uważane jest za gorsze; siano „pobrzeżne“ ma zwykle dużą domieszkę groszków, kwiatów, liści chrzanu i szczawiu, dzikiego czosnku oraz lnu, których spotykałem mało lub wcale nie spotykałem w ałasach.
Rośliny trojące częściej się zdarzają w „ałasach“ niż na pobrzeżu[8]. Z przerażeniem opowiadali mi krajowcy o „asy-ot“ — gorzkiej roślinie, podobnej do „białej rzepy“, której korzeń ma być nadzwyczaj szkodliwy. Samo powąchanie go wywołuje opuchnięcie nozdrzy i warg, a spożycie — konwulsye śmiertelne. „Konie — bydło rozumne — nie jedzą go, ale krowy wciąż zdychają“! mówili mi krajowcy. Suche lato i dżdżysta jesień sprzyjają rozwojowi tej rośliny. Nie mogłem jej dostać, gdyż jakuci lękają się jej dotknąć.
Gdy zalew wód wiosennych trwa dłużej, ta sama łąka daje siano rozmaitej wartości; więc po przewadze lub zniknięciu pewnych roślin można przy niejakiej wprawie określić czas zatopienia. Za najlepsze uważane są łąki, krótko zraszane wodą „bez prądu, mułu i lodu“[9].
Gmina przy podziale łąk między swych członków przyznaje w zasadzie, że każdy powinien otrzymać a) część łąk, niezalewanych zupełnie, gdzie rośnie trawa wyborowa, ale nie obficie, b) część łąk, zalewanych powodzią na krótko, c) część, obsychających tylko w późnej jesieni. Susza w pierwszej połowie lata jest zwykle główną przyczyną braku siana. Jeżeli w początkach lata spadły deszcze, siana wszędzie jest dużo i gatunek jego wyborny; w przeciwnym razie wszystko zależy od stopnia zwilżenia łąk przez wody śniegowe lub rozlew rzek. Gatunek siana w ostatnim wypadku zawsze jest gorszy.
Flora jakucka nie ma wcale lub ma bardzo mało swojskich, wyłącznie sobie właściwych przedstawicieli[10]; a przecież warunki wegetacyi są tu nadzwyczaj oryginalne. W zimie wszystkie bezwarunkowo rośliny nie zasypiają lecz zamierają. Długo pewnie pozostanie tajemnicą, gdzie kryje się ta iskra życia, z której one rozwijają się na wiosnę. Cały osobnik zamienia się w kawałek lodu o bardzo nizkiej temperaturze. Zamarzają nawet korzenie, które, ukryte głęboko w ziemi zachowują okruszyny ciepłoty w klimatach równie surowych, ale leżących po za granicami wiecznych lodów gruntowych; to też nie korzenie drzew zaczynają tu z wiosną żyć najpierwsze, lecz pędy najcieńsze, pączki i gałązki, wystawione najwcześniej na działanie słońca; one dyszą już i soki w nich krążą, gdy cała główna istota rośliny przedstawia jeszcze lodową mumię. Middendorff znalazł na słońcu gałązki wierzby, wyrastające ze śniegu i pokryte żywymi zupełnie rozwiniętymi pączkami; było to 14 Kwietnia pod 70¾° sz. pół., gdzie w nocy temperatura opadała do —37°C., a w cieniu we dnie nie miała więcej nad —16°C. Na dwa cale pod śniegiem gałązki i pączki były zupełnie zmarznięte. Ja sam to nieraz obserwowałem. Wierzchołki krzewów i cienkie gałązki drzew stają się giętkie, ciepłe i soczyste, pączki ich pęcznieją, rosną, a reszta drzewa — pień i grubsze odnóża są tak zmarznięte, że niepodobna urąbać ich siekierą. Widocznie części roślin tutejszych cieszą się większą niż gdzieindziej samodzielnością istnienia. Drzewo zaczyna żyć od wierzchołka, korzenie budzą się najpóźniej. Muszę jednak zaznaczyć, że niema wypadku, aby korzenie roślin zagłębiły się po za kres nigdy nie topniejących lodów, owszem, one zawsze trzymają się warstw, które choć na krótko odmarzają i roślina żyje czas jakiś całkowicie. Dlatego to modrzew, ścielący płasko korzenie, pobija wszystkie inne drzewa w pochodzie na północ. Ale rośliny tutejsze nie mają zdrowych korzeni. Niby zęby u mieszkańców miast są one zawsze chore, spróchniałe, krzywe[11]. Ztąd mała odporność lasów tutejszych na wichry i ogromna moc zwałów, zaścielających tajgi. Drzewa tutejsze nietylko, że zaczynają żyć częściowo ale, na domiar, przebudzenie ich z początku trwa codzień ledwie parę godzin, a potem znów tężeją na lód. Przyroda jak gdyby siliła się tu wypróbować potęgę życia — i ono zwycięża. Wielekroć przekonywałem się, że pnie drzew żywych prędzej odmarzały i puszczały soki, niż świeżo zrąbane, choćby te były w lepszych termicznych warunkach.
Najpierwsza budzi się wierzba; okrywa się pączkami kwiatów, równocześnie ze zniknięciem śniegów. Na południowym płaskowyżu w początkach Maja kwitną wierzby srebrzyste oraz inne jej odmiany, przeważnie krzewiaste; następnie dostają pączków i pokrywają się zielenią: olszyna, osina, brzoza krzewiasta, brzoza wysokopienna i t. d. Modrzew najpóźniej, bo koło 10 Maja pokrywa się puchem młodego igliwia.
Wszystko to idzie w bardzo szybkiem tempie. Drzewa są jeszcze niby czarne, ale okolice mgłą się śliczną, złotą, wiosenną zielenią, a z wiatrem lecą ciepłe zapachy. Blado-żółte, lub różowe kielichy „urgusunu“ (Anemona patens) pierwszego jakuckiego kwiatka strzelają tuż obok kup topniejącego śniegu; blade ździebełka traw wyłażą z ziemi jeszcze zamarzłej, kwitnie jaskrawy ostromlecz i złote sasanki (anemona sylvestris), zielenią się na podgajach ciemne kępy soczystych liści szczawiu. W końcu Maja i początkach Czerwca gaje i łąki zasłane są kwiatami; kwitną białe i różowe głogi oraz biały gościec — powójka. W lasach kwitną jagody i złotokwiat. W letnie upały szeroką falą płyną nad ziemią mocne żywiczne aromaty świeżo rozkwitłych lasów modrzewiowych, pachną zioła i łagodna woń kwiatów tutejszych dorzuca słodkie tony do wspaniałego hymnu zwycięskiego życia. Pojedyńczo i w dnie zimne kwiaty tutejsze prawie nie pachną; za to barwy mają piękne, mocne, a nie rażące[12].
Na początku lata przeważają kolory biały i żółty, później mieszają się: różowe, czerwone, fioletowe, błękitne, wiśniowe... W końcu Lipca kobierzec kwiatów płowieje, wiele z nich okwita. Wprawdzie na miejsce zawiędłych tryskają całe lato nowe, ale nie są tak liczne; często te same osobniki mają na jednych gałązkach torebki nasion, a na drugich kwiaty i pączki. Niektóre kwitną po dwa razy, np. anemony. Rozumie się, iż ogromna ilość nasion późnego kwitnienia nie dojrzewa i tylko niepotrzebnie wycieńcza rośliny. Z zebranych przezemnie w końcu sierpnia dwóch funtów dzikiego lnu (linum perenne) ledwie trzecia część okazała się dojrzałą, a wzeszło tylko kilka ziarnek. Przypuszczać trzeba, że szybkość wzrostu, rozkwitu, krótkość lata, wysokość temperatury w dzień i brak prawie nocy źle oddziaływają na twórczą siłę nasion. Im dalej na północ, tem częściej rośliny rozmnażają się z pędów i z korzeni, a nie z nasion[13]. W ten sposób wiele roślin rocznych stało się wieloletniemi. Chociaż złe warunki, w jakich znajdują się tu korzenie, osłabiają roślinę, ale za to, wystając z pędów, jest ona w stanie nagromadzić w jesieni zapasy, przygotować pączki i odrazu rozwinąć znaczną liczbę liści.
Na wiosnę, szczególniej po ciepłym deszczu, okolice zazieleniają się w oczach prawie i nieledwie widzieć można „jak trawa rośnie“[14]. W lecie zimne, suche wiatry wstrzymują często rozwój roślin, ale w połowie Lipca większość ich dobiega już kresu swego krótkiego życia; w Sierpniu i początkach Września, trawy więdną, liście żółkną i opadają z drzew. Okres rozwoju roślin jest więc znacznie krótszy tu niż gdzieindziej; ta okoliczność oraz szybki bieg roślinnego życia wpływają ujemnie przedewszystkiem na wzrost drzewnego włókna. Wprawdzie zimne, wilgotne wiatry zabijają drzewa i wpływają głównie na „granicę lasów“, lecz na wzrost drzew i stan ich włókien oddziaływa więcej ich okres roślinny, który w klimacie umiarkowanym wynosić powinien co najmniej 16 tygodni (112 dni). W kraju jakutów tylko klimat południowej płaskowyżyny zbliża się do tego typu. Ilość dni od ostatniego wiosennego mrozu do pierwszego jesiennego wynosi:

w Wilujsku 115 dni
w Jakucku 117
w Olokmińsku 122

Na północnych płaskowyżynach okres między mrozami jest znacznie krótszy:

w Wierchojańsku 100 dni
w Turuchańsku 86
w Sagastyrze 40

Jeżeli potrącić jeszcze dni tak zimne, że wzrost drzewnego włókna ustaje, przytem noce z przymrozkami, dni wiatrów zachodnich i suchych mgieł, to ilość ich zmaleje o jedną trzecią. Ponieważ większość wymienionych wyżej zjawisk może zostać złagodzoną do pewnego stopnia przez warunki miejscowe: charakter gruntów, blizkość rezerwoarów ciepłej wody, biegnącej z południa, osłonę wzgórz i t. d. tworzy się więc ogromna rozmaitość w rozwoju drzew w zupełnie blizkich, przyległych sobie połaciach lasu. Roczny przyrost włókna na północ od koła biegunowego nie przewyższa 2 mm. Drzewo podbiegunowe posiada małą wytrzymałość na zgięcie, jest twarde, kruche, łatwo się rozszczepia, spalone daje dużo popiołu, a mało stosunkowo ciepła. Okres życia drzew północnych jest znacznie krótszy. Middendorff twierdzi, iż najstarsze ze spotkanych przezeń osobników miały najwyższej 217 lat; bliżej zaś granicy lasów — 150 lat[15]. Czekanowski jednak znalazł nad Oleniokiem pod 70° modrzewie, które miały 450 lat, oraz 380-letnie jodły. Middendorff dowodzi, że drzewo musiałoby na granicy lasów żyć 2000 lat, aby stworzyć deskę szeroką na stopę, a żyje tam tylko 100; trochę dalej od granicy lasów — 1000 lat, — a żyje 200; o stopień dalej na południe wystarcza już na otrzymanie takiej deski 300 lat, a pod 60° sz. poł. potrzebuje na to drzewo tylko 100—150 lat życia.
Wpływ człowieka na miejscową roślinność wyraża się dotychczas przeważnie w pożarach leśnych. Jakuci, lud pasterski, co rok na wiosnę wypalają łąki. Wówczas, aby uchronić od ognia płoty, domy i pozostałe stogi siana, każda gmina wysyła oddział ludzi, którzy winni śledzić bieg pożaru. Lasu jednak nie gaszą i ten pali się dopóki deszcz ulewny lub inna naturalna przeszkoda nie położy kresu. Wskutek tego, niema prawie kawałka lasu nie nawiedzonego przez ogień. Ofiarą jego pada przedewszystkiem jagiel, który, według twierdzenia jakutów, nigdy na zgorzeliskach nie odrasta. Z tego pewnie powodu giną stopniowo pastwiska reniferowe wśród lasów. Cierpią również bardzo cedry krzewiaste, jodły i młode zagajniki. Duże sosny cierpią mniej od modrzewi, po których, za pomocą sękowatych i żywicznych pni, płomień łatwiej wspina się w górę do koron. Niekiedy ogień przedostaje się przez dziuplę wewnątrz drzew i te tlejąc, długo są zarzewiem nowych pożarów. Czasami przez korzenie ogień zstępuje pod ziemię i zapala torfowiska, które lata całe płoną. Miejscowość wtedy rychło zmienia charakter, łąki zapadają się, lasy wymierają i na miejsce pięknej, równej okolicy powstają posępne, czarne, błotniste wysmały. Szlachetniejsze gatunki drzew nikną i chwasty leśne, osina, brzeźniak, wiklina opanowują teren. W padołach tworzą się „kałtusy“ — leśne bajory.
Jakuci dotychczas nie rozumieją szkodliwości pożarów leśnych. — „Niech się pali. Trawa wyrośnie, będzie pasza dla bydła“ odpowiadają obojętnie.
Wiele miejscowości, obecnie bezleśnych, suchych, prawie stepowych (npr. okolice m. Jakucka) były, stosunkowo niedawno, pokryte lasami. Trzebieże te dokonane zostały wszakże przed przyjściem w te miejscowości rolników i podanie nie im przypisuje te zmiany.
O ile pożary leśne wywołują „zdziczenie“ nawiedzionych przez się miejscowości, o tyle stały pobyt ludzi, stad bydła wpływa na pojawienie się nowych roślin, zniknięcie innych. Stopniowe osuszenie gruntu i oswobodzenie go od karczów, zwałów, zarośli utrwalenie się dróg ułatwia wprowadzenie rolnictwa. Zboże jakuckie jest najbardziej północne na kuli ziemskiej, a historya jego uprawy jest wspaniałym przyczynkiem do zwycięztw zbiorowych, niezmordowanych usiłowań ludzkich w ciągu długiego lat szeregu.
Kozacy i pierwsi koloniści z południa zbyt zajęci byli poszukiwaniem soboli aby mieli czas i ochotę na uprawę roli. Długi czas miejscowości te, a nawet bardziej południowe uchodziły za niezdatne do uprawy zboża. Wojewoda Leny, Piotr Gołowin pisze w 1640 r., że uprawa roli co najwyżej możebna do ujścia Kirengi lub Peleduja, „a w państwie jakuckiem, pomorzu sług Twoich kupców i myśliwych nie spodziewaj się, hosudarze, roli, gdyż ziemia tam i w lecie nie odmarza“[16]. Wprawdzie Spathariusz w swym dzienniku podróży 1675 r. notuje że „nad Leną, obecnie wszędzie zboże się rodzi i uprawiają go hen aż do Jakucka“[17] ale mówi wyłącznie o górnym biegu Leny. Wiadomo zresztą, że w 1641 r. usiłowano już siać zboże w okolicach ujść Kirengi i na tak zwanym „włoku Tunguzkim, którym przechodzą z Leny na Turuchań“[18]. W ciągu następnych 100 lat o rolnictwie jakuckiem nic nie słychać. Cały ten czas „z wielkim trudem“ wożą „żołd zbożowy dla jakuckich sług państwowych“ z ostrogów: Wiercholeńskiego, Ilimskiego, nawet Jenisejskiego. Spółczesny holenderski geograf Witsen nic nie wie o rolnictwie jakuckiem. Po raz pierwszy Strahlenberg wspomina w 1730 r. o jakichś „starych polach i jełaniach (łanach?)“ oraz upewnia, że zboża nie dojrzewają na północ od Kirengi i Wityma[19].
Gmelin, który zwiedzał te kraje w 1737 r., pisze o próbach rolnictwa w Jakucku: „Wprawdzie tutejszy klasztor zasiewał przedtem trochę jęczmienia i jęczmień ten kłosił się nawet i dojrzewał; ale ponieważ on czasami i nie dojrzewał, to z tego oraz z innych powodów więcej go nie uprawiają. Nie słyszałem, żeby inne zboża prócz jęczmienia dojrzewały“[20].
W 1780 r., na pięć lat przed podróżą Bilingsa, rolnictwo ledwie że przedostało się nad rzekę Peleduj. Dopiero w 1803 zaczęto je uprawiać w okolicach Olokmińska[21]. W 1820 r. Wrangiel pisze, że „nad Olokmą jeszcze zdarzają się ogrody i pola uprawne „ale dalej niema ich zupełnie“[22].
W kilka lat potem rząd przedsiębierze cały szereg doświadczeń z zasiewem zbóż, aż do Wilujska (63¾° sz. pół.), nawet do Niżnie-Kołymska, a więc na kresach lasów. Tylko koło Jakucka, jak powiada Erman, w 1829 r. udały się próby z żytem ozimem i jarem. Próby już nie ustają. Nagrody i odznaczenia utrwalają rolnictwo jako modę wśród urzędników i bogatych jakutów. Na tem tle kwitną intrygi, procesy i zawiści. Middendorff wykazuje błahość tego prądu i słusznie nazywa go „pianą wielkiej walki cywilizacyjnej“, głębie zaś jej stanowią drobne, co rok wzrastające zasiewy dokonywane przez prosty, ubogi lud, dla którego jedyną zachętą jest nadzieja polepszenia swej doli. W 1835 r. w pobliżu Jakucka zasiewano 331 pudów zbóż jarych: pszenicy, owsa, jęczmienia zwykłego i himalajskiego. Middendorff w 1840 r. mówi o rolnictwie jakuckiem twierdząco i zupełnie poważnie; zasiewy doszły w tym czasie do 4000 pudów, a zbiór do 14,000 pudów. Jednocześnie robiono próby w rozmaitych innych miejscowościach kraju z rozmaitym skutkiem. Jakuci Baturumskiego i Namskiego uł. w 1855 r. zasiewają już 4000 pudów[23].
W owym mniej więcej okresie zostały wypróbowane wszystkie miejscowości, gdzie obecnie rolnictwo rozwija się i kwitnie. Nawet śmiały i spostrzegawczy geniusz Middendorffa uważał za najbardziej północną granicę rolnictwa okolice miasta Jakucka, leżące w dolinie Leny. Obecnie granica ta posunęła się znacznie dalej na północ, wschód i zachód, wdarła się na płaskowzgórza i ogarnęła ogromne obszary. Zczasem cała południowa zaklęsłość jakucka, rozległa na 10,000 z górą mil kw., będzie zdobytą dla rolnictwa[24]. Już teraz krańcowe jego forpoczty dotarły do naturalnych swych granic, do gór okalających płaskowzgórza. W Wilujskim okręgu ostatnie pola znajdują się pod 64° sz. pół. Były robione próby uprawy zboża za kołem biegunowem w Wierchojańsku i Wierchnie Kołymsku, ale nie udały się, choć pojedyńcze kłosy dojrzały i dały ziarna płodne.
Właściwie jakuckie miejscowości rolnicze przedstawiają luźne skupienie pól urodzajnych, wkropionych w lasy, okolone ze wszech stron szerokim pasem górzystym i jałowym. Pas ten jest zarazem nakrawędnym pasem południowego płaskowyżu. Miejscami pola się zlewają i tworzą dość obszerne połacie i łany, ale dotychczas przeważają pólka małe, śródleśne, co zależy poniekąd od topografii kraju, a głównie od szerokiego rozrzucenia pasterskiej ludności.
Nietylko na urodzaj, ale wprost na dojrzewanie zboża wpływa tu tysiące ubocznych względów: blizkość lasu, wód, pochyłość ku słońcu gruntów, zaciszność i t. d. Od czasów Middendorffa przystosowanie się zbóż jakuckich do nowych warunków znacznie postąpiło naprzód, ale dotychczas są one jeszcze wciąż niedaleko granic swej zguby. Tam tylko gdzie pola tworzą obszerne łany, jak w pobliżu większych osad i miast: Jakucka, Olokmińska, Amgi, Czurepczy (Baturuski uł.), Niurby (Wilujski okręg) i t. d., zboża uwolniły się cokolwiek od poszczególnych wpływów i razem zwalczają je dość zwycięzko. Tam już oddziaływają one same na klimat, wytwarzają potrzebne im warunki, podtrzymują się ciepłem wzajemnem i wzajem chronią od wiatrów.
Głównym nieprzyjacielem ich są tu przymrozki, szkodliwe „wstrzymujące wzrost traw“ wiatry oraz brak deszczów w pierwszej połowie lata, a nadmiar ich w drugiej.
„Deszcze na Zielone Świątki i Ś-go Piotra dają chleb ludziom“, mówią słusznie jakuci; ale i te deszcze nie pomogą, jeżeli przedtem co kilka dni nie padały choć drobne deszczyki; gliniaste grunta tutejsze wysychają od strasznych upałów jak cegła; deszcz najbardziej ulewny nie jest w stanie ich rozmoczyć i spływa po wierzchu; często nie przedostaje się nawet do korzeni traw. Gdy przez miesiąc niema deszczów, okolica wygląda, jak gdyby tuż nad nią przesunęła się rozpalona bryła żelaza. Zboża żółkną, korzonki ich schną i zaostrzają się, wszędzie przebijają brunatne tony i rzednie gęstwina. Białe, jasne noce nie dają roślinom wypoczynku, a gdy na domiar napłyną „mgły suche“ i wstrzymają rosy, życie roślin zamienia się w istotną gorączkę. Schną, niszczeją, płoną, przedwcześnie dojrzewają. Zboża dostają kłosów na wysokości 2—3 cali od ziemi i zawierają ledwie parę ziarn małych i jałowych. Rola czarna, źle przykryta rzadką runią nagrzewa się do +50°C., wyżej i zamienia się w kamień. Susze nietylko zabijają zasiewy, ale utrudniają uprawę roli na rok następny, wstrzymują orkę, gdyż socha nie jest w stanie rozorać stężałej gleby; ślizga się więc po wierzchu lub wywala ogromne kawały twarde, spoiste jak głazy. A w ślad za suszą idą nagłe letnie szrony. Tubylcy doskonale wiedzą, że gdy po długiej i silnej suszy spadnie ulewny deszcz, niebo się na noc wyjaśni i wiatr ucichnie — będzie szron. Rozumie się, iż burza z gradem szczególniej sprzyja szronom. Zjawisko to jest, na tyle ciekawe i ważne dla historyi rolnitwa, iż ośmielę się przytoczyć wyjątek z mego dziennika, odnośny do słynnego rozmiarami szronu, jaki zdarzył się w 1887 r. w dolinie Leny, w Namskim ułusie. Dziennik taki prowadziłem z małemi przerwami lat 6, które spędziłem we wspomnianej miejscowości, gospodarując na małym kawałku gruntu własnemi rękami jak chłop. Dziennik miał charakter przeważnie opisowy: kiedy mianowicie spadały deszcze, topniały śniegi, wschodziło lub dojrzewało zboże, ale notowałem jednocześnie i ruchy termometru.
Lato 1887 r. było bardzo gorące. Od siewu, który zacząłem 18 Maja spadły do 11 Czerwca trzy deszcze: pierwszy 30 Maja — zwilżył ziemię zaledwie na pół cala, drugi 6 Czerwca — ulewny, zwilżył ziemię na dwa cale; nareszcie 10 Czerwca nadeszła mała, kilka chwil trwająca burza z piorunami i gradem. Burza przyszła z południo-wschodu przy słabym, wschodnim wietrze. Nastąpiła noc wilgotna, cicha i ciepła.
11 Czerwca. Pochmurno; lekki wietrzyk wciąż zmienia kierunek, obłoki płyną niezależnie od wiatru.
12 Czerwca. Pochmurno; lekki nieokreślony wietrzyk; wieczór cichy, niebo czyste, noc zimna, rosa obfita, termometr przed wschodem słońca spadł do +4°R.[25]. Powierzchnia jeziora mgliła się zlekka.











Pora.
Godziny.
Minuty.
Temperatura
powietrza.
Temperatura ziemi.
Temperatura wody.
Temper., do której
opadał termometr
wyjęty z wody.
Uwagi.
Na słońcu.
W cieniu.
13 Czerwca
dzień 1 +30 +21 Cicho, niebo czyste.
wieczór 10 +10 +13 +14 Na wschodzie i północy wysokie obłoki.
noc 12 +7½ +11 +16 Rosa niezbyt obfita, powierzchnia jeziora dymi się.
noc 2 +6 +8 +15
ranek 4 +8 +10 +15
14 Czerwca
dzień 1 +21 +23 +18 +11 Cicho, słoneczno. Tu i owdzie
na niebie wysokie chmury, wróżące suszę.
wieczór 7 +23 +25½ +18 +13
wieczór 10 3 +11½ +12½ +16½ +8½ Zachód słońca.
noc 12 +7⅓ +9½ +16½ +10
ranek 2 15 +6 +7¾ +14¾ Wschód słońca. Cicho, niebo czyste, rosa.
15 Czerwca
ranek 11 +20 +20 +17½ +15 Lekki wietrzyk, trochę obłoków.
po południu 4 +27½ +39 +19 +14½
wieczór 9 +15 +18 +19 +14
noc 12 +10 +12 +18 +12 Wiatr dość silny, rosy mało.
16 Czerwca
ranek 11 +27 +27½ +18 +13½ Wiatr południowy, niebo bez chmur.
po południu 3 +23 +37 +19½ +14½ Niebo czyste, wiatr bardzo słaby.
wieczór 9 +19 +17 +18 +13
noc 1 30 +4½ Obfita rosa.
ranek 11 +15½ +27½ +19 +13 Cicho, jasno. Nad wieczorem zaczęły się
gromadzić chmury ale silny wiatr południowy
je rozpędził. W nocy obfita rosa.
Od 16-go do 20-go wciąż nieokreślone słabe wietrzyki, dnie upalne i jasne. 23-go zboża zaczęły schnąć, jare żyto wydało kłos. Dnia 26-go okolice powlokły się „suchym tumanem“; duszno jak w łaźni, mgła wieczorem. 30-go zaczęło się błyskać i spadło kilka kropli deszczu, wiatr wschodni i północny rozpędził „suche tumany“, ale jeszcze przez 4 dni nie było deszczu; chmury przesuwały się nad doliną, roniły kilka kropel, przeszkadzały rosie osiadać, a więc roślinność schła coraz bardziej. 4-go Lipca w południe przyszła nawałnica, a w nocy zjawił się szron i przymrozek.

Nawet pobieżne moje obserwacye pozwalają objaśnić zjawisko. Powietrze było tak suche, że wyjęty z wody termometr schnąc opadał na 4—5, a nawet 8 stopni. Ziemia również była strasznie wysuszona i nagrzana. Podwójne i niesłychanie gwałtowne wchłanianie wilgoci oziębiło szybko temperaturę dolnych warstw powietrza poniżej zera i nawet ścięło w płytkich kałużach wodę.
„Szronu nie będzie skoro po deszczu zostaną chmury na niebie, lub wiatr powieje, albo słońce ogrzeje dobrze i osuszy ziemię“ mówią tubylcy. (Namski ułus. 1888 r.). Letnie przymrozki niezawsze jednak wywołują nagłe parowanie. Czasami suche zimne wiatry północno-zachodnie wieją długo i oziębiają okolicę na ogromnych przestrzeniach do tego stopnia, że w nocy zostaje ledwie ułamek stopnia powyżej zera. Wtedy szczególniej pod koniec lata, gdy noc wypadnie cicha i jasna, pojawia się na polach „mróz plamisty“ t. j. taki który działa na dojrzewające zboża nawet na tym samym łanie, — miejscami. Na taki wybór głównie wpływa charakter gruntu, jego wyniosłość i pochylenie: wzgórki mniej cierpią od nizin, grunta piasczyste lub gliniaste mniej od sapowatych, miejscowości przewiewne mniej od ustronnych, zacisznych, lasem okolonych. Stopień dojrzałości zbóż nieznacznie wpływa na spadnięcie szronu.
Zboża jakuckie w ogóle wybornie znoszą nizką temperaturę. Zimne wiatry męczą wprawdzie rośliny, ale ich nie zabijają. Pamiętam nawet obfity śnieg, który spadł 23 Lipca 1889 r., ubielił ziemię, ale rychło stopniał. Temperatura w nocy podniosła się z 0 do +16; zboża wyszły bez szkody z tej zimnej kąpieli i dały znaczny urodzaj. Szrony „plamiste“ i przymrozki miejscowe są w związku z obfitością i rozkładem lasów oraz zagajników po okolicy. Skarżą się również krajowcy, że trzebież lasów i rozorywanie nowin wywołuje coraz większą suszę. Góry i lasy przyciągają dżdżowe chmury, które nad nagiemi, rozpalonemi równinami przepływają chyżo.[26]. W ciągu sześcioletniej mej obserwacyi zdarzyły się tylko dwa większe szrony czerwcowe; tymczasem susza dokucza i zmniejsza urodzaje co rok, słusznie więc uważaną jest przez tubylców za głównego wroga jakuckiego rolnictwa. Jeżeli grunta są dość wilgotne, zboża dają sobie radę; a więc na nowinach, na dnie niedawno osuszonych jezior zboża mniej cierpią od suszy. Musi być jednak zachowana pewna równowaga wilgoci i żyzności gruntów, gdyż na glebie tłustej i bardzo wilgotnej zboże, jak tu powiadają: „pieści się“, kładzie i nie dojrzewa zupełnie.
Zboża jakuckie znacznie skróciły okres wzrostu i dojrzewania. Najkrótsze z notowanych przezemnie wynoszą:

dla jęczmienia — 71 dni; zasiany 19 Maja dojrzał 30 Lipca; urodzaj dał 3 ziarna
dla pszenicy — 77 dni; 18 4 Sierpnia; 2 ziarna
dla żyta (jarego) — 80 dni; 20 7 2 ziarna

Najdłuższy z wiadomych mi okresów wynosił 80—90 dni: zboże zasiane w połowie Maja dojrzewało w połowie Sierpnia; jest to okres zbóż omłotnych i lat urodzajnych. Na skrócenie okresu dojrzewania zbóż wpłynęło wiele rozmaitych przyczyn: drażniąca suchość tutejszego powietrza, upał, niezwykłe skoki temperatury często w tej samej dobie, lodowe podglebie, ale przedewszystkiem: działanie niezmiernie wydłużonego dnia, działanie światła. Ogólna suma ciepła dostarczanego przez słońce w danej miejscowości gra rolę podrzędną. W Olokmińsku gdzie suma ta jest większą, a dnie krótsze, zboża dójrzewają dłużej.
Dobór i dziedziczność utrwaliły zwolna w jakuckiem ziarnie ten skrócony okres jako cechę stałą i zróżniczkowały zboża w nową odmianę. Przeniesione w odmienne warunki świetlne i klimatyczne zatrzymują one w ciągu kilku pokoleń skrócenie. Robiono z niem w 1889 r. ciekawe doświadczenia w gospodarstwie wzorowem we wsi Czeremchowo, w gub. Irkuckiej. Zasiane jednocześnie w tych samych zupełnie warunkach zboża: jakuckie i inne wykazały następującą różnicę:

jęczmień jakucki dojrzał wcześniej od miejscowego jęczmienia o 7 dni
pszenica jakucka dojrzała pszenicy kubańskiej o 15 dni
żyto jare jakuckie dojrzało żyta hesselberskiego o 19 dni

Ztąd wnosić można, że skrócony okres dojrzewania przestał być dla zbóż jakuckich rezultatem przyczyn zewnętrznych i zamienił na wewnętrzną, dziedzicznie przekazywaną skłonność. Dość spojrzeć w jesieni na pole porażone mrozem dwie noce z rzędu, aby dostrzedz z jaką siłą działa tu dobór; kłosy, które z jakichkolwiek powodów wyprzedziły choć trochę inne, nietylko łatwiej znoszą zimno lecz w następnym dniu gorącym wzmagają się na tyle, że powtórny przemrozek nie jest już dla nich groźnym.
Okres wzrostu i dojrzewania zbóż można podzielić w następującym stosunku:

od zasiewu do kiełkowania  do 6   dni
od kiełkowania do wzejścia 3   15
od wzejścia do kłoszenia się 30   50
od kłoszenia do kwitnięcia 4   12
od kwitnięcia do dojrzewania 20   35
58½ do 118 dni.
Najlepsze urodzaje daje kombinacya pośrednia:
kiełkowanie   dnia
wzejście 3   dni
kłoszenie 10  
kwitnięcie 10  
dojrzewanie 30   [27]
84½ dnia

Zboża gęste, bujne, z kłosem ciężkim i ładnem ziarnem zwykle po okwitnięciu dłużej nie twardnieją niż zboża gorsze, ale okres od wzejścia do kwitnięcia zwykle mają taki sam albo nawet krótszy. To pozwala zbożom zasianym później, ale które trafiły na lepsze dnie, dopędzić, a nawet prześcignąć zboża wcześniejsze.
Siew w okolicach Jakucka zaczyna się koło 6 Maja. Gdy sprzyja pogoda, zboże szybko kiełkuje w wilgotnej, ciepłej ziemi; wschodzi gęsto i równomiernie. Najpierw wschodzi jęczmień i owies, potem żyto, wreszcie pszenica. Dalszy rozwój zbóż zależy całkowicie od podglebia, które wówczas jeszcze jest zmarznięte na głębokość 6 cali. Jeżeli późno na jesieni spadły obfite deszcze i zdołały zmoczyć aż do wiecznych lodów wysuszoną upałem ziemię, to zboża długo będą korzystały ze stopniowo topniejącej wilgoci i będą gęste, soczyste, kędzierzawe. W przeciwnym razie zboże nie krzewi się, ruń nie pokrywa szybko ziemi i ta gwałtownie wysycha, palona przez słońce; zboża po 20—30 dniach już schną, żółkną, przestają krzewić się i przedwcześnie tworzą nędzny kłos. Takich przedwczesnych kłosów nie poprawią już nawet deszcze. Worek pszenicy dobrej waży 5 pud. 10 funt.; taki sam worek pszenicy podsmalonej waży 4½ puda. Wczesne susze najgorzej działają na pszenicę; wprawdzie ona jest oporniejszą na suszę od jęczmienia ale kłosy wyrzuca pośpieszniej i późniejsze deszcze nigdy już nie doprowadzają jej do równowagi. Żyto jare jeszcze pośpieszniej tworzy kłos, ale kwitnie dłużej i dłużej mleczkuje. W lata urodzajne jęczmień krzewi się najsilniej. W 1889 roku deszcze spadły w porę w Maju i Czerwcu; miesiące te były gorące, zboża wyrosły gęste i wysokie. Przyrost wkrótce po wzejściu dawał dziennie 1½ cala na dobę. Ilość pędów z jednego ziarna jęczmienia dochodziła do 7 przeciętnie, a w wielu wypadkach 12—14, żyto dawało 8—9 pędów, pszenica 3—5 pędów.
Żniwa odbywają się w następującym porządku: jęczmień w końcu Lipca, pszenica w początkach Sierpnia, następnie owies i w połowie Sierpnia żyto.
Zimne, suche wiatry bardzo ujemnie działają na urodzaj. W Maju wstrzymują kiełkowanie i wydmuchują ziarno na powierzchnię, później suszą łodygę i ziarno. Sprzyjają też rozwojowi chwastów, które nie bojąc się zimna, wyprzedzają ruń, rozrastają się i głuszą ją. Do najbardziej dokuczliwych chwastów należą tu: hreczka (polygonum conolvulus), barbarka (barbarea vulgaris), skrzypka (silene inflata), kouopie płonne (galeopsis tetrabit).
Przed żniwami wiatry do tego stopnia plączą zboża, że utrudniają zbiór. Trwają czasem tydzień do dziesięciu dni. Ulewy w porze rozkwitania też zmniejszają urodzaj zmywając pyłek, a deszcze w Sierpniu sprzyjają pojawieniu się główni (uredo segetum et rubigo) i sporyszu (sclerotium clavus).
Przeciętna jakuckich urodzajów za pewną ilość lat, jest nizką, gdyż daje około 3 ziarn; wchodzą w to lata urodzajów miernych i lata zupełnego nieurodzaju, powtarzającego się co 7—8 lat. Za wskazówkę urodzajów możebnych służyć mogą wymagania stawiane przez tutejszych rolników. Zbiór 3-ch ziarn jest uważany za stratę, 5-te ziarno jest słabym urodzajem, 8—10 dostatecznym, 12—15 dobrym, 20 — rzadkim. Najlepsze ze znanych mi urodzajów jęczmienia dawały sam 30, nawet sam 40; a raz widziałem jęczmień, który dał w omłocie sam 55; miał wysoką na dwa łokcie, grubą jak trzcina słomę; niektóre poszczególne ziarna wydały po 14 kłosów, po 400 policzonych ziarn. Owies dorównywa w wydajności jęczmieniowi. Zyto w nadzwyczajnych wypadkach daje najwyżej sam 40, a pszenica sam 32. Najlepsze żyto jakie widziałem miało 5 stóp wysokości i jak baty długie na 6″ kłosy, których niekiedy po dwa wyrastało z jednej łodygi. Z dziesięciny sybirskiej (3200 sążni kw.) zebrano 240 pudów takiego żyta; zasiane było 8 pud. Najlepsza, widziana tu przezemnie pszenica nie przerastała 8 stóp z kłosem do 4″ i dała z dziesięciny sybirskiej 200 pud. omłotu[28].
Żyto ozime, niegdyś zasiewane w wielkiej ilości w wsi Amdze obecnie zupełnie znikło z gospodarstw jakuckich.
Za najżyźniejsze grunta słusznie w tym kraju uważają czerwonawe, lekkie glinki. Zalegają one przeważnie doliny rzek. Ziemie uprawne na „alasach“ (płaskowzgórzach) są lichsze. Wogóle gleba jakucka nie należy do silnych; po 10—15 latach uprawy zużywa się; wprawdzie pól tu wcale nie mierzwią lecz wypoczywają one co rok, gdyż w gospodarstwie panuje dwupolówka. Orzą płytko na 5—6″, gdyż głębiej, np. na stopę zaczyna się zwykle podglebie z żółtego lub szarego piasku. Płytkie oranie lepiej również zabezpiecza grunta od wysychania. Krótkość i suchość lata, w razie uprawy, utrudnia ziemi pochłanianie i przetrawianie nawozu, który często latami całemi leży niespożyty pod skibami.
Prócz zbóż widziałem z pożytecznych roślin w ułusie Kangałagskim konopie i w ogrodach wszędzie: kartofle, kapustę, groch, rzepę, marchew, buraki, cebulę, rzodkiew nawet ogórki (w inspektach), a pod szkłem arbuzy i melony. Kartofle nawet w polu uprawiać można, dają koło sam 10 ale są łojowate i niezawsze dojrzałe. Kapusta zwija się niekiedy w piękne, duże główki lecz musi być często polewana. Wogóle ogrody bez obfitego sztucznego zraszania obyć się nie mogą.
Na północnych płaskowyżach ogrody po miastach i osadach przekraczają daleko po za koło biegunowe. Są to zawsze nędzne ogrody, w których kartofle i kapusta muszą być pielęgnowane z pieczołowitością potrzebną egzotycznym kwiatom. Kartofle nigdy nie dojrzewają, są wiecznie „młode“, a kapusta nie zwija się w głowy.
J. Czerski z entuzyazmem opowiada o pomyślnych próbach S. Szargorodzkiego, dokonywanych w ogrodach pod 66½° szerokości północnej ale i jęczmień, i kapusta, i rozmaite rodzaje rzodkiewki, jakie podróżnik podaje w spisie owego ogrodu, zostały wyhodowane z wielkim mozołem jedynie, jako wspomnienia miłe sercu ogrodnika.
Pozwoliłem sobie na obszerniejszą wzmiankę o uprawie zbóż w kraju Jakutów nie dlatego tylko, że odeń zależy dalszy rozwój cywilizacyi w tym głuchym zakątku świata lecz również przez wzgląd na ogólną historyę rolnictwa. Były czasy, gdy w porzeczu Wisły dojrzewały też zaledwie jęczmiona i owsy. Zmiana klimatu i gleby pod wpływem człowieka oraz przystosowanie się ku nim nowych roślin szły zawsze mniej więcej tą samą koleją: trzebieże lasów, ogrzewanie i osuszenie gruntów, umiarkowanie wilgoci wychowywały zwolna odpowiednie ziarno... Skłaniam się do mniemania, że kolebką rolnictwa były chłodne, wilgotne i podatne usiłowaniom człowieka pobrzeża puszcz, nie zaś stepy, choć żyzne lecz surowe i nieużyte.









  1. Dźwięk ng należy wymawiać po angielsku; g — jak przydech h.
  2. Granica topoli nad Oleniokiem dochodzi według Czekanowskiego do 70°—51’ sz. póln.
  3. Maak mierzył sosny nad Wilujem i znalazł, że dużo wśród nich ma 70’ wysok. i 2½ średnicy.
  4. Maak znalazł nad Wielujem 15 gatunków; Czekanowski nad Oleniokiem — 11.
  5. Carrik, od którego zapożyczyłem spis roślin stepowych, szczególnie ważnych dla stad koni i dojnych kobył („Lekarz“, tygodnik, 1881), przytacza dużo innych roślin, również trafiających się tutaj. Ale ostnicy (stipa pennata) napewno tu niema. Koźmin, towarzysz Wrangiela, dowodzi, że na brzegu Oceanu Lodowatego, między Indigirką a Kołymą, znalazł „na lodzie ziarna nadzwyczaj podobne do żyta“ i dowiedział się, że są to nasiona ostnicy (stipa pennata), rosnącej wzdłuż całego brzegu (podróż Wrangiela, sprawozdanie Koźmina str. 123) lecz wiadomość ta nie potwierdziła się. Znajdowałem i ja coś podobnego do ostnicy ale to była prędzej stipa altaica.
  6. Gatunków strączkowych Maak znalazł 18. Brzanka (phleum pratense) trafia się w dolinach rzek na żyznych łąkach zalewanych powodziami. Wyczyniec, lisi ogon (alopecurus pratensis) rośnie wszędzie w niewielkiej ilości. Co się zaś tyczy rośliny, nazywanej przez tubylców „chrzanem“, dla podobieństwa do rzeczywistego chrzanu, to jest właściwie Chochlearia sysimbroides, Decvar. Czekanowski anov. Traulv. Mieszkańcy spożywają liście tej rośliny wraz ze szczawiem i kwaśnem mlekiem. Ale jej korzeń gorzki i niesmaczny jest niejadalny.
  7. Twierdzą, że konie dostają od niej paraliżu nóg tylnych, krowom doświadczeni mieszkańcy też radzą go dawać niedużo.
  8. „Kytył“ znaczy „brzeg“; wysp oraz i samo pobrzeże wody jakuci nazywają „ary“; step po jakucku — „an-dajdy“, polana — „tołon“, łąka „chadżima“, wypas — „asyłyk“.
  9. Odpowiednio do gatunku siana tutejsi gospodarze dzielą łąki na: 1) sianożęcia najlepsze z trawą drobną, liściastą; 2) sianożęcia wyspowe, zalewane powodzią na dłużej z trawą grubą, i 3) sianożęcia, bagniste — najgorsze. Cena siana z tych sianożęci różni się prawie w trójnasób.
  10. Przynajmniej dotychczas takich nie znaleziono. Z 470 gatunków roślin, zebranych przez Maaka, 407 okazały się jednakowemi z bajkaiskiemi, 343 z daurskiemi, 368 z ałtajskiemi, 287 z uralskiemi, 187 z archangielskiemi, 224 ze skandynawskiemi, 215 z moskiewskiemi, 220 z południowo-ruskiemi, 263 z niemieckiemi, 177 z amerykańskiemi.
  11. Mówiłem wyżej o gatunku deseniowego drzewa, zwanego „szczotką“, które jest właśnie takim chorobliwym wytworem korzeni zwykłej brzozy.
  12. Pięknością uderza fioletowy iris i lilia ognista — sarana (lilium spectabile); oba te kwiaty nie pachną i mniej są piękne niż na południu Syberyi. Irys południowo-sybirski ma śliczny zapach.
  13. Najlepszy przykład takiego rozmnażania się przedstawia wyżej wymieniony len. Mimo starannego poszukiwania nie znalazłem ani jednego osobnika, któryby wyrastał z nasienia, natomiast wszystkie tworzyły liczne kolonie szeroko rozrosłego korzenia, który wyglądał jak gruby, podziemny, poczwarnie pokręcony pień. Dziki len jest dość pospolity na łąkach nadbrzeżnych Leny i Ałdanu; Maak znalazł go nad Wilujem. Włókno jego jest dość długie i skręca się wybornie w cienkie nitki, znacznie mocniejsze od zbutwiałych nici jakie jakuci kupują w sklepach do wyrobu sieci, płacąc za funt 1 r. 20 kop., a nawet l r. 60 kop.
  14. Middendorff ibid, część IV str. 568.
  15. Middendorff ibid. str. 600.
  16. Dodatek do aktów historycznych. T. II, str. 249.
  17. Spathariusz „Podróż” str. 134.
  18. Dodatek do aktów historycznych T. II, str. 252.
  19. Das Nord n. Östliche Theil von Europa u. Asia... Stokholm 1730 r. Wyraża się on o zasiewach z okolic Witymu i Kirengi zupełnie tak samo, jak obecnie mówią o zbożu na północ od Jakucka; „...zboża tam zasiewają mało ale rośnie wszelkie, choć nie wyżej nad dwa łokcie. Zaledwie zasiew wzejdzie, dostaje natychmiast kłosów i w ciągu 6 tygodni dojrzewa, gdyż słońce nad tamtejszym horyzontem nie zachodzi; ale dziwniejsze jest, że wtenczas deszcze wcale nie padają i ziemia choć czarna i tłusta, odmarza ledwie na 1 lub 1½ ćwierci łokcia, a jednak karmi korzenie swą wilgocią”. Strahlenberg był jeńcem szwedzkim, zesłanym na Sybir.
  20. Reise. II 1752 r. str. 519.
  21. Middendorff Cz. I, Dział IV, dodatek I.
  22. Ibid, tom I, str. 165.
  23. Pamiętnik Jakuckiej Obłasti za rok 1891, str. 146.
  24. Ma ona 50,000,000 dziesięcin: rozumie się, że w tej liczbie dużo jest nieużytków i zaledwie mała część nadaje się do uprawy, mimo to wiele jeszcze pozostaje miejsc dobrych a niezajętych. Według sprawozdań oficyalnych zasiewa się tu rok rocznie 10 do 12,000 dziesięcin (Pamiętnik Jakuckiej Obłasti, rok 1891, str. 159).
  25. Miałem termometr Reaumura. Nie ufałem mu, ale zawsze dawał niejakie wskazówki. Innego nie było w okolicy i nawet sąsiad mój, lekarz, musiał go używać do mierzenia temperatury chorych.
  26. Pamiętam odpowiedź chłopa z Tunki, miejscowości o 100 wiorst na południe od Bajkału. Spytany o urodzaj odparł: „Były lasy, były szrony; niema lasów, jest susza“. Widać, że zjawiska powyżej opisane są w Syberyi powszechne.
  27. Middendorff przytacza wypadek gdy zboże wzeszło w 5 dni, zakwitło w 57, a dojrzało w 82 dni; w 1842 r. była to rzadkość, teraz jest to rzecz zwykła w tych samych okolicach.
  28. Middendorff podaje następujące urodzaje w Amdze:
    pszenica żyto jare jęczmień żyto ozime
    1841 rok sam 23 sam 20 sam 27 sam —
    1842  „    „  19  „  22  „  33  „  17
    1843  „    „  15  „  18  „  28  „  19





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Sieroszewski.