Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Aleksander Le Brun
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Aleksander Le Brun |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Pomimo usiłowań chwalebnych R. Czerwiakowskiego w Krakowie oraz J. Czekierskiego w Warszawie[1], chirurgia u nas w pierwszych dwu dziesiątkach wieku XIX nie znajdowała się bynajmniej w stanie kwitnącym, a wykonawstwo jej po staremu spoczywało jeszcze przeważnie w rękach cyrulików, posiadających wykształcenie raczej rzemieślnicze, niż naukowe. Chirurg w rozumieniu dzisiejszem, więc lekarz wykształcony w uniwersytecie, a zajmujący się leczeniem chorób zewnętrznych, uszkodzeń ciała, wykonywający operacye chirurgiczne, należał wówczas do wyjątków wcale nie licznych; chirurgia bowiem uchodziła wtedy wciąż jeszcze, tak u publiczności, jak u większości lekarzów, za gałąź podrzędniejszą lecznictwa. Był to przesąd zakorzeniony powszechnie, pochodzący z wieków dawnych, a do nas, jak tyle rzeczy innych, przeszczepiony z Niemiec, gdzie także dopiero w końcu wieku XVIII doktorowie medycyny przestali brzydzić się wykonawstwem chirurgii i to wcale nie ogólnie, lecz wyjątkowo tylko. Aczkolwiek dziś trudno pojąć nam, że tak być mogło, dziwić się temu jednak nie należy. Z wyjątkiem Włoch i Francyi, gdzie chirurgia, oparta na nauce, już wysoko stanęła w wieku XVI, oraz w Anglii, gdzie od początku wieku XVIII także już miejsce zaszczytne zajmowała, lekarze gdzieindziej w uniwersytetach zapoznawali się tylko z chirurgią teoretyczną, zazwyczaj bardzo powierzchownie, a gdy chodziło o jej wykonawstwo zwykle sami oddawali je w ręce cyrulików posiadających jaką taką biegłość, nabytą przez doświadczenie i wprawę, nie mające z nauką nic wspólnego; a prawdę mówiąc, chodzenię w zawody z ludźmi tymi, po większej części nieukami rubasznymi, wcale ponętne nie było.
Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że liczne wojny na końcu wieku XVIII i na początku XIX, przyczyniły się najwięcej może do podniesienia w oczach ogółu i lekarzy samych, godności chirurgii w Europie środkowej, więc i u nas; raz dla tego, że ogromna ilość ranionych w boju wymagała leczenia chirurgicznego i zmuszała lekarzy do pracy tej, powtóre zaś wpływ zbawienny na sąd ogółu wywrzeć też musiał przykład Francuzów, posiadających w wojskach swych, z Larreyem na czele, wielu chirurgów znakomitych, wykształconych naukowo, pod względem tym w niczem nie ustępujących lekarzom innym.
Diecięciem chwili tej przełomowej był mąż którego życiorys jest podany poniżej, mąż, który dla rozkwitu i rozwoju chirurgii u nas zdziałał niezmiernie wiele; więcej daleko może niż którykolwiek z jego poprzedników lub następców.
Aleksander, dobrze przysposobiony w domu, dla dokończenia nauki oddany był do konwiktu ks. Pijarów na Żaliborzu, a po ukończeniu szkół tych zapisał się na wydział lekarski uniwersytetu królewsko-warszawskiego. Jako student odznaczał się wielkim zapałem do nauk i czynił w nich postępy szybkie a znączne. W roku 1822, będąc wtedy na kursie drugim, za napisanie rozprawy fizjologicznej p. n. «O źródle soków krążących w ciele zwierzęcem, sile i sposobie krążenia, odmianach w biegu i ich naturze» otrzymał medal złoty mniejszy. Rozprawa ta konkursowa odznaczała się zarówno znajomością rzeczy, jak również i językiem pięknym a poprawnym, zdobiącym i później zawsze tak liczne twory pióra Le Bruna. W roku następnym osiągnął medal złoty większy za rozprawę. «W przypadku znalezienia nowonarodzonego dziecięcia nieżywego, jakie zachodzą okoliczności, na które lekarz prawny szczególną uwagę zwrócić powinien, aby się mógł dostatecznie przekonać nietylko, czyli dziecię żywe lub nieżywe na świat przyszło, ale oraz czyli przypadkowo lub czyjejkolwiek bądź winy utraciło życie, jeżeli takowego są obecne ślady». Praca ta odznaczała się temi samemi zaletami, co poprzednia i wykazywała wielkie oczytanie autora w literaturze sądowo-lekarskiej dawniejszej i spółczesnej. W październiku r. 1824 opuścił uniwersytet warszawski, otrzymawszy godność naukową magistra medycyny i chirurgii. Na tem wszakże nie poprzestał, lecz mając środki po temu, postanowił kształcić się dalej za granicą, osobliwie w chirurgii, z którą się był już zapoznal nieźle pod przewodnictwem profesora Fr. Ks. Dybka[2].
Oczywiście, że lekarza młodego najwięcej pociągał ku sobie Paryż, słynący wówczas najświetniejszym wydziałem lekarskim, nie mającym równego sobie w Europie całej. W ostatnim więc dniu listopada r. 1824 opuścił Warszawę w towarzystwie kolegi i przyjaciela, L. Falinera, i przez Wrocław, Lipsk i Frankfurt, zatrzymując się po drodze w tych miastach, podążył do stolicy Francyi, gdzie stanął d. 7 stycznia r. 1825. Cały ten rok, jak również następny i niemal połowę 1827-go spędził na nauce w Paryżu i wyjechał stamtąd, uzyskawszy dyplom doktora medycyny po obronieniu rozprawy «Essai médical sur la plique polonaise»[3].
Już podczas wakacyi letnich w r. 1826 zwiedził Le Brun Francyę południową i dłużej zatrzymał się w Montpellier, słynącym z swego prastarego wydziału lekarskiego, zazdrośnie strzegącego swej odrębności przeciw Paryżowi. Teraz w dniu 27 maja wyjechał do Anglii i stanąwszy w Londynie, przebywał tam do d. 28 lipca, zwiedzając znakomite szpitale tamtejsze, poczem na czas krótki wrócił znów do Paryża, a pożegnał go d. 7 sierpnia, by przez Belgję, Niemcy i Czechy udać się do Berlina.
Do Berlina przybył Le Brun d. 6 listopada i postanowił zabawić tam dłużej nieco, głównie dla zaznajomienia się z klinikami profesorów Rusta i Graefego (ojca), ale zaglądał też skwapliwie i do innych, gdyż nie hołdował ciasnemu specyalizmowi, wyznając zasadę bardzo słuszną, że lekarz dobry nie powinien się kształcić jednostronnie w jednym kierunku tylko, lecz że należy mu dażyć do poznania, o ile można dokładnego, całości lecznictwa, gdyż tylko wtedy dojść może do doskonałości pewnej w umiłowanej przez siebie gałęzi którejkolwiek, wyrastającej z wielkiego pnia wiedzy ogólnej. Ścisłemu trzymaniu się zasady tej zawdzięcza Le Brun z pewnością większą część swego powodzenia późniejszego, jako chirurg znakomity.
Pożegnawszy Berlin, udał się Le Brun jeszcze na czas krótszy do Wiednia. Nakoniec powracając przez Kraków, stanął z powrotem w Warszawie d. 23 stycznia r. 1828.
Pobyt swój ówczesny za granicą, przeszło trzy lata trwający, opisał Le Brun bardzo zajmująco w dzienniku podróżnym, a wyciągi, które z niego J. F. Nowakowski ogłosił[4] są nadzwyczaj ciekawe Życzyćby wypadało, aby rękopis ten wydano w całości, zawiera bowiem w sobie, nietylko żywo i nieraz dowcipnie skreślone opisy podróży, ale i mnóstwo uwag trafnych o stanie zakładów naukowych, zagranicznych, jako też zdań i sądów zdrowych o wielu osobach, z któremi się autor stykał w owym czasie.
Powrót Le Bruna do kraju wyprzedziła wieść uzasadniona o jego biegłości w sztuce lekarskiej i o nauce głębokiej, nabytej za granicą; mógł więc być pewny przyjęcia dobrego wśród swoich — i znalazł je też rzeczywiście. Powodzenie towarzyszyło mu do końca życia, przynajmniej w zawodzie lekarskim, gdyż w życiu rodzinnem spotkał go niejeden cios bardzo bolesny.
W roku 1828 w Warszawie było dwu chirurgów wybitniejszych, profesorów uniwersytetu ówczesnego: Andrzej Janikowski i Emilian Klemens Nowicki. Pierwszy z nich, następca na katedrze przedwcześnie zmarłego Dybka, po zamknięciu uniwersytetu w r. 1831 zaniedbał chirurgię, zajmując się raczej medycyną sądową i sprawami administracyjno-lekarskiemi, drugiemu zaś, aczkolwiek obdarzonemu zdolnościami niepospolitemi i wiedzą niezwykłą w zakresie chirurgii, nie dostawało przymiotów osobistych, którymi Le Brun tak hojnie był wyposażony, nie trudno mu więc było stanąć wkrótce nad tymi współzawodnikami. Ale człowiekowi o takich zdolnościach i o takich dążeniach, jak on, nie mogło wystarczyć samo tylko powodzenie w wykonywaniu sztuki lekarskiej, koniecznie zapragnąć musiał zajęcia stanowiska, na któremby mógł rozwinąć działalność szerszą, wykraczającą daleko po za czynności zwykłego lekarza wykonawcy.
Sposobność ku temu zdarzyła się niebawem, gdyż w dniu 29 sierpnia r. 1829 mianowano go lekarzem ordynującym w szpitalu Dziesiątka Jezus, w którym pracował następnie aż do końca dni swoich, a podźwignąwszy go ze stanu zaniedbania i upadku, o ile to od niego zależało, zamienił go na zakład, jeżeli nie wzorowy, to w każdym razie na bardzo użyteczny i korzyść przynoszący nietylko ludzkości cierpiącej, ale i lekarzom w nim pracującym. Nie udało się to wszakże bez walki ciężkiej, przykrej nieraz zwycięzcy samemu, ale wytrwały Le Brun, ożywiony chęciami najzacniejszemi, umiejący je w sposób rozumny urzeczywistniać, zwyciężyć nakoniec musiał i dopiął swego.
Nie mogąc tu oczywiście wdać się w opis szczegółowy walki tej długiej i zaciętej o dobro największego szpitala cywilnego w kraju naszym, odesłać muszę czytelnika po wiadomości dokładniejsze do wymienionej już powyżej w przypisku pracy. J. F. Nowakowskiego (str. 41 i nast.) oraz do dzieła «Rys historyczno-statystyczny szpitali i innych zakładów dobroczynnych w Królestwie Polskiem» (Warszawa, T. I, 1871, str. 392 i nast.). W obu ze szczegółami wszelkiemi znajduje się opisane to wszystko, co Le Brun zastał w szpitalu wymienionym, obejmując posade ordynatora i co zostawił po sobie, gdy po niemal czterdziestu latach pracy nieprzerwanej ze świata tego ustąpił. Tu wystarczyć muszą słowa następne B. Bartkiewicza wyjęte z dzieła «Szkoła Główna Warszawska» (T. II, Kraków 1901, str. 202).
«Szpitale u nas były uważane za rodzaj zakładów dobroczynnych. Lekarze szpitalni zaledwie raz lub dwa razy na tydzień odwiedzali chorych, zostawiając siostrom miłosierdzia obowiązek leczenia i dozorowania chorych. Pierwszy Le Brun nadal zupełnie nowy kierunek medycynie szpitalnej on pierwszy dowiódł, że szpitale są i powinny być źródłem nauki i postępów lekarskich, oraz szkołą dla kształcących się w tej sztuce».
«Le Brun nie tylko zaczął codziennie odwiedzać szpital, ale wprowadził w użycie codzienne systematyczne zapisywanie obserwacyj, przyczem spostrzeżenia swe ogłaszał peryodycznie drukiem w formie sprawozdań. Sprawozdania te zaczęły wychodzić w r. 1836 i z przerwami wychodziły aż do śmierci profesora. W sprawozdaniach tych jasno odzwierciadla się ówczesny stan nauki u nas i działalność naukowa Le Bruna».
Aczkolwiek nikt zaprzeczyć nie zechce, że wymienione powyżej zmiany w obsłużeniu chorych szpitalnych są ze wszech miar godne uznania i pochwały, to jednak Le Brun przysłużył się po za niemi szpitalnictwu naszemu jeszcze więcej przekształceniem zupełnem zarządu szpitalnego, spoczywającego aż do jego czasu w ręku ks.
Rektora, działającego z ramienia zgromadzenia ks. Misyonarzy, a mającego do pomocy liczne grono Sióstr Miłosierdzia. Zarząd ten opierał się we wszystkiem na poglądach średniowiecznych o szpitalnictwie i znosił w murach swych lekarzy.
zaledwo jako złe konieczne, nie pozwalając się im wtrącać do niczego i stawiając na każdym kroku przeszkody ich żądaniom najsłuszniejszym. Stan taki nie był wynikiem złej woli zarządzających, ani też chęcią szkodzenia chorym, lecz wypływał z przestarzałego i opacznego pojmowania zadań szpitala i z nawyków od wieków zakorzenionych, więc tym trudniejszych do usunięcia.
Kto inny bylby prawdopodobnie uległ w tej walce, lecz Le Brun, znalazłszy poparcie silne w bracie rodzonym, starszym, Tomaszu, sekretarzu Stanu w b. Radzie administracyjnej Królestwa i w krewnym swym Łaszczyńskim, prezydencie m. Warszawy, dokonał tego, że w r. 1838 szpital Dzieciątka Jezus dostał się pod zawiadywanie ówczesnego Dyrektora głównego, prezydującego w Komisyi rządowej Spraw wewnętrznych i Oświaty publicznej. Władza ta poleciła ks. Misyonarzom, zajmowanie się odtąd w szpitalu wyłącznie tylko pelnieniem obowiązków religijnych, Siostrom zaś Miłosierdzia usługą chorych i gospodarstwem wewnętrznem, bez udziału w zarządzaniu zakładem. Równocześnie zamianowano komitet do urządzenia szpitala Dzieciątka Jezus na zasadach odmiennych niż dotychczesne. W komitecie tym zasiadł i Le Brun, przeznaczony do nadzoru i zarządu pod względem lekarskim i dyetetycznym, a tym samym zajął w nim stanowisko najważniejsze i ździałał na niem bardzo wiele dobrego.
Szpital przekształcono zupełnie, stosując się przytym do wymagań nauki, którym w miarę możności starano się zadość uczynić, i zrobiono rzeczywiście tyle, że zmieniony i naprawiony szpital przybrał wygląd zupełnie inny i mógł teraz stanąć śmiało na równi obok innych tego rodzaju zakładów w Europie środkowej.
W r. 1840 ustanowiono posadę lekarza naczelnego i powierzono ja Le Brunowi, który od r. 1836 podobne już stanowisko zajmował w Domu zdrowia na Ordynackiem.
Dokonawszy dzieła tak wielkiego, Le Brun rąk nie założył bynajmniej, lecz owszem do końca życia starał się nieustannie o poprawianie i ulepszanie go ciągłe; w tym też celu przedsiębrał trzykrotnie jeszcze wycieczki za granicę, aby się przekonać naocznie o postępach w zakresie szpitalnictwa. Podróże takie odbył w r. 1842 do Niemiec, Francji i Belgji, w r. 1857 do Austryi oraz Włoch północnych, nakoniec w r. 1867 do Paryża. Pierwszą i drugą z podróży tych opisał pięknie i zajmująco w «Pamiętniku Towarzystwa lek. warsz.». Oba te opisy wyszły też, jako książki, w odbiciach osobnych.
Na tym zamknąć możemy obraz działalności Le Bruna jako lekarza szpitalnego, pozostaje nam jednak jeszcze rzut oka na inne pola pracy jego, nie mniej ważne, a zasługami licznemi osiane.
W r. 1860 powołano Le Bruna na profesora kliniki chirurgicznej i chirurgii operacyjnej do niedawno przedtem otworzonej b. Cesarsko-Królewskiej Akademii medyko-chirurgicznej warszawskiej. Był to wybór niezmiernie szczęśliwy i bardzo trafny, gdyż nowo mianowany profesor, obok wiedzy głębokiej i biegłości niezwyklej, nabytej doświadczeniem wieloletniem, posiadał bardzo wybitne zdolności nauczycielskie i dar rzadki umiejętności obchodzenia się z ludźmi, oraz jednania ich sobie, więc też dziwić się nie można, że młodzież akademicka pokochała go odrazu, a liczni uczniowie jego, pamięć o nim niewygasłą i wdzięczną w sercach swych zachowali na zawsze.
Gdy w r. 1862 Akademię wcielono do Szkoły Głównej, jako jej wydział lekarski, Le Brun zatrzymał swe stanowisko i został pierwszym dziekanem nowego wydziału, w r. 1864 wybrano go powtórnie, a obowiązki z godnością tą złączone spełniał równie gorliwie i sumiennie, jak wszystkie inne, wzięte na siebie. Klinika jego mieściła się początkowo w szpitalu Dzieciątka Jezus, od roku zaś 1863 w szpitalu Ś. Ducha.
Wykłady swe, odznaczające się zawsze treścią bogatą i językiem wytwornym, naukowo ścisle, a przytym jasne i łatwo zrozumiałe, zwykł był Le Brun wypowiadać, oparty głównie na własnem, długoletniem doświadczeniu. Rzeczy nowych nie zalecał uczniom nigdy, jeżeli się sam przedtym nie przekonał o ich użyteczności rzeczywistej. Umysł jego krytyczny, trzeźwo zapatrujący się na zdobycze nauki bieżącej i umiejący odróżnić odkrycia i postępy rzekome od prawdziwych, nigdy nie był pochopny do rozpowszechniania nowinek, chociażby nawet pochodziły od ludzi o sławnych nazwiskach, ale rzeczy nowe, a prawdziwie użyteczne, zawsze znajdowały w nim krzewiciela chętnego i gorliwego.
Na dowód tego, jak skwapliwie Le Brun starał się przyswajać zawsze odkrycia nowe chorym pożytek rzeczywisty przynieść mogące, niech wolno tu będzie przywieść przykład jeden bardzo przekonywający o tym.
Poraz pierwszy użyto w Ameryce eteru siarczanego, jako środka znieczulającego d. 17 października r. 1846, chloroformu zaś w tymże celu d. 10 listopada r. 1847 w Edynburgu; otóż Le Brun wykonał już, jako pierwszy w kraju naszym, d. 20 lutego r. 1847 operacyę na człowieku uśpionym za pomocą eteru, a d. 11 grudnia tegoż roku, więc w miesiąc po pierwszem zastosowaniu go w Edynburgu, użył chloroformu do uśpienia chorego przed operacyą. Z równą gorliwością śpiechliwą postarał się o rozpowszechnienie u nas operacyi kruszenia kamieni pęcherzowych, przecinania podskórnego ścięgień i mięśni w celach ortopedycznych i wielu innych operacji jeszcze, o których tu dla braku miejsca mówić zaniechamy. Rzec wszakże trzeba, iż nie było sprawy chirurgii dotyczącej, któraby go nie była zajęła, której nie byłby zbadał i nie ocenił sumiennie i umiejętnie, a nietylko chirurgia sama jedna umiała go tak zająć, z równem zaciekawieniem śledził też postępy innych działów lecznictwa, wyznając wciąż tę zasadę, że znać je trzeba wszystkie, chcąc w jednym z nich dojść do doskonałości pewnej.
Nie może podlegać wątpliwości żadnej, że Le Brunowi w dziejach chirurgii naszej w ciągu wieku XIX, należy się pod każdym względem pierwszeństwo przed innymi, jako najznakomitszemu chirurgowi polskiemu w owem stuleciu, a przysługi oddane przez niego chirurgii naszej, jako nauce, do niespożytych zaliczone być muszą. Mamy prawo szczycić się pocztem wcale pokaźnym chirurgów wybornych, bądź profesorów doskonałych, bądź wykonawców świetnych, ale żaden z nich dotąd nie przerósł potężnej osobistości Le Bruna, ani mu nawet nie dorównał.
Najgłówniejsze zasługi uczone położył Le Brun jako lekarz szpitalny i jako znakomity przewodnik kształcącej się młodzieży, ale na tem nie koniec jeszcze. Widownią zabiegów jego niemniej uznania godnych było Towarzystwo lekarskie warszawskie, do którego należał stale od r. 1828, jako członek czynny, a to nie z nazwy tylko, ponieważ do śmierci samej, może z wyjątkiem jednego Szokalskiego, był rzeczywiście najczynniejszym członkiem towarzystwa tego. Wybrany w r. 1833 na sekretarza, pierwszy zaczął spisywać sprawozdania roczne o czynnościach naukowych towarzystwa i ogłaszać je następnie w «Pamiętniku Towarzystwa lek. warsz.» wydawanego od r. 1837. Le Brun przyczynił się też bardzo wiele, jeżeli nie najwięcej, do założenia kwartalnika tego; w latach początkowych istnienia jego był współredaktorem, a do końca życia zasilał go często pracami swemi. Od r. 1848 do 1854 był bez przerwy obierany na wice-prezesa, od roku zaś 1854 do 1856, oraz w r. 1866 był prezesem z wyboru; od r. 1841 był również członkiem Towarzystwa naukowego krakowskiego.
Gdy w r. 1846 w gronie członków Towarzystwa lekarskiego zakiełkowała myśl założenia pisma lekarskiego, tygodniowego, Le Brun myśl tę poparł znów najgorliwiej, a gdy w roku następnym «Tygodnik Lekarski» wychodzić zaczął, przystąpił do redakcyi jego i należał do niej w ciągu pierwszych lat pięciu. W latach owych i późniejszych, gdy już tylko sam L. Natanson był redaktorem pisma, pióro Le Bruna pracowało wciąż dla niego, nie zaniedbując obok tego starszego «Pamiętnika».
W r. 1866, gdy grono profesorów b. Szkoły Głównej założyło «Gazetę Lekarską», widzimy znów Le Bruna w pierwszym rzędzie jej redaktorów i współpracowników, a gdy Girsztowt wkrótce potym powziął myśl wydawania «Biblioteki umiejętności lekarskich» oraz «Historyi szpitali w Królestwie Polskiem», Le Brun i te nowe wydawnictwa powitał z zapałem, obiecując dostarczyć do nich podręcznik chirurgii oraz opis historyczny szpitala Dzieciątka Jezus. Zabrał się też raźno do pracy, ale śmierć przedwczesna nie dozwoliła mu obietnicy dotrzymać.
Jako pisarz był Le Brun nadzwyczaj płodny i wzbogacił literaturę naszą lekarską mnóstwem prac treści przeważnie chirurgicznej; nie można ich tu oczywiście wymienić wszystkich, nawet wyszczególnienie ważniejszych za wieleby nam miejsca zabrało; kto ciekaw poznać ich napisy, znaleść je może w «Słowniku lekarzów polskich» St.
Kośmińskiego, gdzie od str. 267 do 271 zajmują 8 i pół łamu drobnego druku, tu więc poprzestać musimy na wzmiance ogólnikowej o nich.
Wszystko, co Le Brun napisał, odznacza się językiem wybornym, naśladowania godnym, oraz wielkiem umiłowaniem prawdy, gdyż, jak sam powiada: «kto się publicznie odzywa i wypadki swego doświadczenia głosi, niech wszystko wyzna rzetelnie. Prawda stanowi główną wartość nauki praktycznej, ona ją wznosi i ustala» (Pam. Tow. lek. warsz., r. 1863, T. I., str. 238). Wierny zasadzie tej, w pismach swych nie ukrywał nigdy niepowodzenia swego, zdarzającego mu się czasem pomimo biegłości i doświadczenia wielkiego, chciał bowiem, czyniąc tak, ochronić innych od popełnienia błędów podobnych.
Liczne sprawozdania szpitalne i kliniczne, napisane i ogłoszone przez Le Bruna, stanowią materyał niesłychanie cenny dla badacza dziejów i rozwoju chirurgii u nas, mieści się w nich bowiem treść bardzo bogata i wielce urozmaicona, nadto opracowana i zestawiona bardzo umiejętnie.
Ale dosyć już o uczonym i pisarzu, należy się teraz powiedzieć jeszcze coś o lekarzu wykonawcy i o człowieku.
Od chwili powrotu z zagranicy w r. 1828 Le Brun stał się odrazu w Warszawie lekarzem wziętym i cenionym; powodzenie towarzyszyło mu stale, a zasługiwał też na nie zupełnie, jako biegły wykonawca swej sztuki, oraz człowiek na wskroś zacny i dobry. «W chorym zawsze widział swego bliźniego i umiał litować się nad jego cierpieniem, co wcale nie przeszkadzało mu do zachowania zimnej krwi tam, gdzie tego było potrzeba» (J. F. Nowakowski l. c. str. 83). Posiadając przymioty takie, powodzenie mieć musiał, tymbardziej że i powierzchowność jego, oraz sposób obcowania z ludźmi, jednały mu wszystkich.
Le Brun odznaczał się postawą wspaniałą, obliczem poważnem i miłem, w pożyciu był łatwy, uprzejmie wesoły, dowcipny w rozmowie, zachowywać się umiał wykwintnie, nie zadajac sobie przytym przymusu; ilekroć uznał to za potrzebne, potrafił również stawać się stanowczym i nieugiętym, ale w obejściu jego przeważała zwykle łagodność i słodycz. Do zalet jego, rzadko spotykanych w ludziach wybitniejszych, należała też skromność wielka. Nigdy nie mówił o swych zasługach, choć posiadał ich tak wiele, nie chełpił się nigdy ani czynami swymi, ani powodzeniem, a tym mniej jeszcze znajomościami lub stosunkami z ludźmi wpływowymi lub głośnymi, pomimo że mu na tego rodzaju stosunkach bynajmniej nie zbywało. Człowiekiem był prawym i zacnym aż do szpiku kości.
Jak już powiedziano wyżej, powodzenie służyło Le Brunowi stale i wiernie, przynajmniej na zewnątrz, gdyż w kółku rodzinnem nieszczęście smagało go nieraz okrutnie, a niejednokrotnie na szlachetnem obliczu jego ryło bruzdy ciężkiej boleści; ale i w tych chwilach tak trudnych do zniesienia, nie zwykł był zapominać o obowiązkach względem nauki i bliźnich cierpiących, umiał pocieszać i pokrzepiać innych, gdy samemu serce pękało. Takich ludzi nie wielu się znajdzie.
W r. 1829 ożenił się Le Brun z córką profesora Celińskiego i doczekał się z nią gronka dzieci dorodnych; odchował i wychował je starannie, a gdy dorosły, gdy szczęśliwy ojciec spodziewać się mógł że będą mu osłodą schyłku życia, śmierć mu je pozabierała w kwiecie wieku jedno po drugiem. Naprzód w r. 1853 pochował syna Józefa, młodzieńca dorosłego, w 1856 umarła mu żona, w roku następnym córka zamężna, Cecylia Wernerowa, poszła za matką, ledwo rok upłynął, a znów grześć musiał syna drugiego, Konrada. Pozostała mu jeszcze druga córka zamężna, Marya Rogozińska, i tę mu śmierć nienasytna wydarła w r. 1860. Ten szereg zgonów osób tak bliskich sercu jego przygnębił go strasznie, podkopał mu zdrowie, przypruszył głowę siwizną; ale tak silnego ustroju, podtrzymywanego silnem poczuciem obowiązku, na razie powalić jeszcze nie zdołał. Le Brun przebolawszy jako tako swe straty, czując się opuszczonym i tęskniąc za życiem rodzinnem, w roku 1865 poślubił Ludwikę z Rajmundów, ale niedługo z nią szczęścia zażywał; już w roku następnym, obdarzywszy go synkiem, osierociła go także. Odtąd życie Le Bruna było już złamane, a chociaż od czasu do czasu umiał się jeszcze podźwignąć i otrząsnąć chwilowo z przygnębienia i pracować wtedy z zapałem dawniejszym, to jednak znać było, że w sercu nosi wciąż ranę, która się już nigdy nie zabliźni.
Umarł niespodziewanie i prawie nagle w dniu 3 czerwca r. 1868, zostawiając po sobie żal powszechny. Testamentem z dnia 28 września r. 1866 zapisał Towarzystwu lekarskiemu warszawskiemu rubli 500 «do rozporządzenia niemi podług uznanej potrzeby». Bibliotekę swą prze kazal szpitalowi Dzieciątka Jezus, z wyjątkiem kilku dzieł rzadszych, które kazał oddać Towarzystwu lekarskiemu. «Moje narzędzia chirurgiczne» — to słowa testamentu — «przeznaczam dla studentów Szkoły Głównej, którzy w roku śmierci mojej ukończą nauki lekarskie i stopień naukowy otrzymają. Upraszam kolegę dra Korzeniowskiego o zajęcie się rozdziałem tych narzędzi». Woli zmarłego stało się zadość.
Uzupełniając ten żywot poczciwy i użyteczny, dodać do niego należy jeszcze, iż od r. 1838 Le Brun był członkiem honorowym Urzędu lekarskiego, oraz że od r. 1840 do r. 1867 takież stanowisko zajmował w b. Radzie lekarskiej, nadto, że w r. 1862 był powołany do komitetu mającego się zająć organizacyą służby zdrowia w Królestwie Polskiem.
- ↑ Ob. życiorysy ich w Albumie niniejszym t. I. str. 70 i 111.
- ↑ Ob. życiorys jego w T. I, str. 52.
- ↑ Dyplom ten potwierdziła następnie w r. 1838 b. Rada lekarska Królestwa Polskiego.
- ↑ Życie i prace Aleksandra Antoniego Le Bruna b. Dziekana wydziału lekarskiego, profesora kliniki chirurgicznej w Szkole Głównej Warszawskiej, naczelnego lekarza Szpitala Dzieciątka Jezus, przez Janusza Ferdynanda Nowakowskiego. Warszawa 1868.