Czy Mickiewicz znał „Pieśń o żubrze“ Mikołaja Hussowczyka?

>>> Dane tekstu >>>
Autor Józef Birkenmajer
Tytuł Czy Mickiewicz znał „Pieśń o żubrze“ Mikołaja Hussowczyka?
Wydawca „Łowiec“
Data wyd. 1937
Druk Drukarnia B. Połonieckiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
JÓZEF BIRKENMAJER
CZY MICKIEWICZ ZNAŁ
„PIEŚŃ O ŻUBRZE“
MIKOŁAJA HUSSOWCZYKA?
1937

ODBITKA Z CZASOPISMA „ŁOWIEC“ Nr. 2 LUTY 1937 R.
Drukarnia B. Połonieckiego — Lwów, ul. Chorążczyzny 27, tel. 119-50


W XX tomie „Dzieł“ Jana Kasprowicza (Pisma prozą t. II, str. 83—108) przedrukował prof. Stefan Kołaczkowski rozprawę poety-profesora, noszącą tytuł „Mikołaja Hussowskiego Pieśń o żubrze i Pan Tadeusz“. Rozprawa ta była inauguracyjnym wykładem Kasprowicza na uniwersytecie, a w tekście nieco rozszerzonym ukazała się w „Słowie Polskim“ w r. 1913, skąd ją przedrukowało jeszcze jedno z pism polskich.
Wycinki tego przedruku wypożyczył mi w r. 1925 poeta, gdym opracowywał jakąś obiecaną ś. p. prof. Kallenbachowi rozprawkę o Hussowskim. Ciekaw jestem dzisiejszego losu tych wycinków (czy są w bibliotece poety w Poznaniu?), gdyż pamiętam, że na marginesach i w tekście było tam wiele poprawek i uzupełnień, świadczących, iż Kasprowicz przygotowywał rozprawę do ewentualnego druku w oddzielnym tomie studiów naukowych, mającym ponadto pomieścić „Trzy motywy“: „Motyw przyrody w poezji angielskiej“ (druk w „Myśli narodowej“ nr 2-8 z r. 1926), „Motyw Cencich w literaturze światowej“ i „Motywy prometejskie w literaturze światowej“; dwa ostatnie studia po dziś dzień nie doczekały się druku (podobnie jak inne jeszcze prelekcje naukowe Kasprowicza) — sądzę, że należało by spełnić serdeczną wolę ich autora i wydać rychło te prace drukiem, zwłaszcza że, jak wnoszę z pobieżnego co prawda przeglądania ich przed kilkoma laty, mają one niepoślednią wartość naukową.


Ale nie projekt owej edycji, ani nie pragnienie uwzględnienia poprawek autorskich w tekście prelekcji o Hussowskim, jest przyczyną, dla której chcę tu się zająć tą rozprawą. Chodzi mi o rzecz inną: o tezę zasadniczą, wypowiedzianą przez poetę-prelegenta i zaznaczoną już w samym tytule prelekcji. Tezą tą jest uderzające i zastanawiające istotnie podobieństwo pewnych szczegółów opisowych, narracyjnych i emocjonalnych W „Pieśni o żubrze“[1] Hussowczyka i Mickiewiczowskim „Panu Tadeuszu“.
„Miałem wrażenie (pisze Kasprowicz) ...że analogii szukać należy u Mickiewicza i to w pokrewnych ustępach Pana Tadeusza, zajmujących się życiem borów litewskich“.
Na poparcie tego sądu Kasprowicz cytuje cały szereg ustępów analogicznych z obu poematów. Nie będę cytat tych powtarzał, bo zajęłoby to dużo miejsca, a wobec dostępności tekstu byłoby zgoła zbyteczne. Przytoczę tylko ostateczne wnioski autora rozprawy:

Duch poematu Hussowskiego jest także duchem czwartej księgi „Pana Tadeusza“; pokrewieństwo obrazów w jednym i drugim utworze niemal oślepia, a przecież nie ma wątpliwości, że Mickiewicz „Pieśni o żubrze“ znać nie mógł. Poza darowanym w roku 1853 Bibliotece petersburskiej egzemplarzem księdza Małyszewicza, istniał za czasów Mickiewiczowskich jeden tylko egzemplarz krakowskiego druku, egzemplarz Michała Juszyńskiego, w r. 1798 przekazany Bibliotece Czartoryskich w Krakowie. Przypuszczenie, że jeden lub drugi egzemplarz mógł się znajdować w rękach Mickiewicza, byłoby może zbyt dowolne...

Otóż w niektórych przytoczonych tu informacjach Kasprowicza znalazły się pewne nieścisłości. Najważniejszą jest to, że poemat De bisonte zachował się nie w „dwóch“ tylko egzemplarzach, jak to mylnie za edycją Pelczara powtórzył Kasprowicz; egzemplarzy tych jest kilka, a za czasów Mickiewicza mogło być jeszcze więcej. Omyłkę Pelczara sprostował już w r. 1895 Michał Jezienicki (Eos, str. 97, nn); zwrócił on uwagę m. in. na egzemplarz z r. 1523, zachowany w Bibliotece Zakładu Nar. im. Ossolińskich we Lwowie (8° 28 kart, sygn. 6.048). O innym egzemplarzu Carmen de bisonte czytamy w „Janocianach“ (Varsaviae et Lipsiae 1776), na str. 126: Quae (scil. elegia, bo tak ze względu na formę wierszową nazwano tu poemat Hussowskiego) ab Hieronymo Vietore anno Domini MDXXIII forma 8 est excusa: epublica autem Bibliotheca Zalusciana a litterato quodam raptore, poetaque ipso praecellenti, modo astutissimo ablata... — Kim był ten „wybitny poeta“, który tak umiłował książki, że aż je kradł chytrze, domyślać się tylko można...
Za Janockim cytowali szczegóły o Hussowskim Bentkowski (1814), ks. Juszyński (1820) i Michał Wiszniewski (Lit., t. 6, str. 229 nn); dwaj ostatni nie tylko zajmowali się dociekaniem na temat biografii poety (myli się Kasprowicz, mniemając, że przed Pelczarem nikt u nas o Hussowskim nie pisał), ale co więcej, cytują urywki poematu w przekładzie polskim, są więc poniekąd poprzednikami samego Kasprowicza[2]. To wszystko jest jasnym dowodem i przestrogą dla uczonych, że nie można ferować zbyt pochopnych przypuszczeń co do istnienia lub nie istnienia egzemplarzy jakiegoś dzieła, o którym wiemy z tych czy innych źródeł lub tradycji. Zdarzają się czasem odkrycia i niespodzianki: znajdzie się jakiś tekst czy odpis czy egzemplarz, o którym dotąd nie wiedziano czy zapomniano. Gdy chodzi o druk Vietorowski zawierający „Pieśń o żubrze“, to na początku w. XIX — za czasów Juszyńskiego i Mickiewicza — nie tylko mogło, ale i musiało być tych egzemplarzy więcej, niż ich znamy obecnie.
O jednym conajmniej z nich możemy twierdzić niemal napewno, że istniał i to nie gdzie indziej, ale w samym Wilnie, dokładnie w tym czasie, kiedy Adam Mickiewicz był studentem tamtejszego uniwersytetu.
Dowodów na to możemy wskazać kilka.
W r. 1830 (a właściwie jeszcze w 1829, bo wobec okoliczności druku i cenzury napewno zachodzi tu wypadek antedatowania) ukazała się w Wilnie książka, której pełny tytuł brzmi: Naturhistorische Skizze von Lithauen, Volhynien und Podolien, in geognostisch-mineralogischer, botanischer und zoologischer Hinsicht entworfen von Eduard Eichwald, der Medicin Dr. U. Prof., der kaiserl. Academie der Wissensch. zu St. Petersb., der kaiserl. Leop. Carol Acad. der Naturforsch. U. A. Gel. Geselsch. Corresp. od. wirkl. Mitgl. — Mit drei Litographirten Tafeln. Wilna. Auf Kosten des Verfassers, in Commission bei Leopold Voss in Leipzig, gedruckt bei Joseph Zawadzki 1830.
Otóż na frontispisie tego okazale wydanego dzieła (egzemplarz posiada Biblioteka Publiczna w Warszawie) widnieje wielka rycina przedstawiająca żubra, sygnowana: I. Moszczyński in lap[ide] del[ineavit], przy niej zaś znajduje się napis:
Haec fera lithuanis longe saevissima sylvis nascitur...
Znamy dobrze słowa tego napisu. Wzięte one zostały nie skąd inąd, ale z Carmen de bisonte Hussowczyka (vv. 51—52, wyd. Pelczara str. 10). Rytownik powtórzył go dosłownie, zmieniając tylko przymiotnik Litphanis na bardziej utartą formę lithuanis. Już sama cytata świadczy, że dzieło Hussowskiego musiało być znane w Wilnie przed r. 1830 czy 1829, że musiał je mieć dawniej przed oczyma artysta rysujący postać żubra, drukarz Zawadzki, starannie jak zawsze obmyślający szatę graficzną wydawanej przez siebie książki, a wreszcie i uczeni autorowie dzieła. Piszę o uczonych autorach w liczbie mnogiej, gdyż z łaskawej informacji udzielonej listowną drogą przez prof. Władysława Szafera wiem, że „cały materiał umieszczony w tej książce zebrali inni badacze, a zwłaszcza Antoni Andrzejowski, zaś Eichwald, mając duże stosunki, dość bezprawnie i bezceremonialnie zrobił się jedynym autorem tego dzieła“.
Ale mamy jeszcze inny dowód, że egzemplarz poematu Hussowskiego De bisonte znajdował się w latach 20-tych ubiegłego wieku w Wilnie. Oto w tekście Naturhistorische Skizze, począwszy od str. 241, snuje się opowiadanie o postaci, obyczajach i dzikości żubra, tak swą treścią, jak i wyrażeniami nader przypominające poemat szesnastowiecznego humanisty polskiego. Nie będę się bawił w długie zestawienia; dla przykładu tylko przytoczę te słowa opisu (str. 244—245):

Man sieht selten die Auer an der offenen Strasse, weil sie sich vor jedem Geräusch verbergen und in den Wald zurückziehen. Sie sind eher furchtsam, als dreist zu nennen... nur gereizt fallen sie Menschen an... Anfangs schütteln sie bloss ihre Mähne, drohen mit den Hörnern und dringen endziel selbst auf den Menschen ein. Ist der Auer zornig, so streckt er seine bläuliche Zunge drohend vor, zieht sie wieder hinein, wedelt eben so drohend mit der Schweife, während seine Augen stark gerötet vordringen und funkelnd hin und her rollen...

Na te same szczegóły i objawy — nawet w słowach podobnych — zwracał uwagę czytelnika Hussowski:

Barba [bisontis] riget late pendentibus horrida villis,
lumina terrorum plena furore rubent,
terribilesque jubae[3] collo funduntur in armos
et genua et frontem et pectoris ima tegunt...
Saevitiâ superans animalia cuncta vel aequans,
humano generi nil nisi laesa (scil: fera) nocet;

maxima inest tantum propriae custodia vitae
majoremque animo fingere nemo potest...
Et minimos retro strepitus cautissima signat,
auribus attribuens terga tuenda suis...
Non tamen in quemquam temere, licet obvia, saevit...

Można by jeszcze wielokrotnie mnożyć dowody, że poemat Hussowskiego o żubrze litewskim był dobrze znany profesorom uniwersytetu wileńskiego, tym, którzy pod firmą Eichwalda współpracowali w ułożeniu owej wielkiej niemieckiej księgi przyrodniczej, wydanej w Wilnie. Ale czy znajdziemy jakie dowody, a choćby poszlaki, że poemat ten znany był — Mickiewiczowi?
Pewne dowody ukazał już prof. W. Szafer w artykule „Rosochate pomniki“, zamieszczonym w „Kurierze Poznańskim“ z dnia 13 II 1935 (nr 71). Pozwolę sobie przytoczyć in extenso odnośne jego słowa:

Adam Mickiewicz nazwał po raz pierwszy sędziwe drzewa pomnikami, podnosząc je tym określeniem do rzędu pamiątek przeszłości, godnych szacunku i ochrony narówni z ręką ludzką tworzonymi pomnikami naszej historycznej sławy. Trudno powiedzieć bez przeprowadzenia szczegółowszych studiów, czy nazwanie przez Mickiewicza starych drzew pomnikami było jego własnym pomysłem. W każdym razie warto zaznaczyć, że nieco wcześniej przed naszym wieszczem nazwa ta użyta była w takim sensie przez sławnego podróżnika i przyrodnika, Aleksandra Humboldta. W sprawozdaniu z podróży do Wenezueli, ogłoszonym w języku francuskim w r. 1819, opisał on olbrzymie drzewo... najstarsze i najpotężniejsze w tym kraju ...i nazwał je pomnikiem przyrody (monument de la nature). Nie ulega wątpliwości, że w kołach uniwersyteckich Wilna do których należał Mickiewicz, dzieła Humboldta były czytane, on sam zaś cieszył się tu wielką popularnością.

Jako dowód tej sławy i wziętości Humboldta w Wilnie, prof. Szafer wskazuje fakt, że gdy na wiosnę r. 1830 wielki uczony niemiecki wracał z wyprawy naukowej przedsięwziętej na Ural, uniwersytet wileński zaprosił go na uroczystą sesję Towarzystwa Literackiego, którego Humboldt był członkiem. Wtedy to właśnie, podczas wspomnianej sesji, wręczono mu — zadedykowane przecie jego zasługom i umyślnie dla niego pisane po niemiecku — owo wielkie dzieło o przyrodzie Litwy, Wołynia i Podoła, wydane pod firmą czy redakcją Eichwalda.[4]
Dużo można by pisać o tym, co Mickiewicz zawdzięczał Humboldtowi, jak cenił jego pisma, jak się w nich rozczytywał. Potrącił o ten temat Józef Kallenbach (Adam Mickiewicz, 1918, II, 302), ale pospieszył zaznaczyć, że nie może się nad nim „szczegółowo zastanawiać“, zwłaszcza że należało by się oprzeć na krytycznym wydaniu prelekcji paryskich z obszernym komentarzem hermeneutycznym“. Nie będąc specjalnym znawcą dzieł Humboldta, wolę i ja trud ten pozostawić osobom bardziej powołanym (przede wszystkim profesorom K. Górskiemu, Pigoniowi, Płoszewskiemu i Życzyńskiemu), zwłaszcza, że się on z tematem moim bezpośrednio nie wiąże.
Ważniejszą byłoby rzeczą wskazanie, czy Mickiewicz znał ową księgę, którą uniwersytet wileński wręczył Humboldtowi.
Twierdzić, czy znał, nie możemy, ale przypuszczać mamy wszelkie prawo. Nasuwać to przypuszczenie może zawarty w tej księdze opis puszczy Białowieskiej (str. 247), mający niejakie — choć dość blade — pokrewieństwo z opisem puszczy w „Panu Tadeuszu“. Ale o wiele bardziej uderzą nas takie wiersze w Mickiewiczowskiej „Drodze do Rosji“:

Ziemia tak pusta, tak niezaludniona,
jak gdyby wczora dopiero stworzona,
a przecież nieraz mamut z tych ziem wstaje,
żeglarz przybyły z falami potopu,
i mową obcą moskiewskiemu chłopu
głosi, że dawno stworzone te kraje...

Otóż wiersze te są niemal dokładnym streszczeniem wykładu zawartego na str. 239—241 „Naturhistorische Skizze“, a dającego opis Rosji w epokach pierwotnych:

Dieselben Gegenden besassen in der Vorwelt riesenartige Vielhufer, so die tapirartige Lophiodonten und Elephanten etc. etc.

Co więcej poeta jakby czyni wyraźną aluzję do ksiąg przyrodniczych mówiących o przeddziejowych czasach obszarów cesarstwa rosyjskiego:

A przecież nieraz książka ukradziona
lub gwałtem wzięta, przybywszy z Zachodu,

Książek takich wiele przybyło z ziem polskich zabranych przez Rosję, wiele nawet z Wilna. Ale czy pomiędzy tymi książkami zawędrowało do Petersburga dzieło poświęcone Humboldtowi przez uczonych wileńskich i czy zdążył je tam poznać poeta, który w maju 1829 wyjechał do Rosji? To wątpliwe, więc raczej można by przypuścić, że o nim zasłyszał, albo że je poznał już na emigracji, przed pisaniem „Dziadów“ drezdeńskich.
Ale czy koniecznie trzeba mniemać, że Mickiewicz dopiero drogą okrężną, przez wileńską księgę uniwersytecką ofiarowaną Humboldtowi, skierował swą uwagę na poemat łaciński Hussowskiego o litewskim żubrze? Czyż nie prościej będzie przyjąć, że poeta poznał utwór polskiego humanisty — i to piewcy sławy lubego mu Witołda — już znacznie wcześniej, a to bezpośrednio, przez Grodka czy Borowskiego, czy z zachęty wyczytanej w podręcznikach Bentkowskiego i Juszyńskiego, przez bibliotekę wileńską za lat swoich studiów uniwersyteckich?
W każdym razie twierdzenie, jakoby „Mickiewicz Pieśni o żubrze znać nie mógł“, nie jest niczym poparte. Owszem, wiele jeszcze przemawia za tym, że mógł ją znać, a nawet, że znał ją napewno.
Należy między innymi mieć to w pamięci, że właśnie w latach uniwersyteckich Mickiewicza, a następnie w latach początkowych jego pielgrzymstwa, dających mnóstwo różnorodnych podniet twórczych „Dziadom“ drezdeńskim i „Panu Tadeuszowi“, ukazało się ponadto wiele innych książek, w których była mowa o żubrach, przyczym nierzadko wspominano i poemat Hussowskiego. Prócz wzmiankowanych już historyków literatury (Juszyński, Bentkowski i in.) będzie tu szedł Niemcewicz ze swym zbiorem pamiętników, dalej Jarockiego głośna praca „Żubr oder der lithauische Auerochs“ (Hamburg 1830), a także sześciotomowa zoologia („zwierzętopismo“) tegoż autora, wydawana od r. 1819 w Warszawie. Ale najważniejszą dla nas — i najbardziej wymowną pozycją będzie słynna „Nauka łowiectwa w dwóch tomach przez Ignacego Bobiatyńskiego[5]), kandydata filozofii“ drukowana w Wilnie, i to również w drukarni Zawadzkiego, niemal jednocześnie z drukującymi się tamże dwoma tomikami poezyj Mickiewicza: tom bowiem pierwszy tej „Nauki“ wyszedł w r. 1823 (cenz. 11 X 1822), drugi w 1825 (cenz. 11 XII 1824). Byłoby może kiedyś rzeczą ponętną stwierdzić, czy Mickiewicz korzystał (i w jakiej mierze) z tego dzieła myśliwskiego, kreśląc wspaniałe opisy przyrody i łowów w „Panu Tadeuszu“. Na razie stwierdzić łatwo rzecz jedną, dla nas ważną: Bobiatyński znał dobrze, z pierwszej ręki Carmen de bisonte Hussowczyka, za tym książka ta znajdować się musiała w tamtejszych księgozbiorach, najpewniej w bibliotece uniwersyteckiej, może i w zbiorach samego księgarza Zawadzkiego, skoro właśnie w jego publikacjach niejednokrotnie powtarza się nazwisko i wiersze tego łacińsko-polskiego poety. Bo jak Eichwald z kolegami, tak i Bobiatyński już na samym czele swego dzieła zamieścił motto z poematu o żubrze. Tym razem był to wiersz:

Tu melius scribes, ego tendam fortius arcum...

Faktem więc niewątpliwym jest nie tylko obecność conajmniej jednego egzemplarza „Pieśni o żubrze“ w bibliotekach wileńskich (niestety po powstaniu listopadowym wywiezionych w głąb Rosji i tam rozsypanych po miastach prowincjonalnych) — ale też ogromna ówczesna popularność tego poematu w tamtych stronach, zupełnie zrozumiała ze względu na jego treść wybitnie regionalną. W każdym razie może pozwolimy sobie na tę ostrożność i mimo wszystko orzekniemy: znajomość poematu De bisonte Carmen przez Mickiewicza jest faktem bardzo prawdopodobnym, ale tymczasowo pozostanie tylko bardzo mocnym przypuszczeniem, póki nie ugruntuje tego przypuszczenia jakiś znak zupełnie przekonywujący, a więc odnalezienie się owego wileńskiego egzemplarza „Pieśni o żubrze“, z którego korzystali Bobiatyński i Eichwald z towarzyszami, oraz jakiejkolwiek wzmianki o Hussowczyku w pismach Mickiewicza lub jego przyjaciół. W sprawie pierwszej apeluję do badaczy pamiątek wileńskich, w sprawie drugiej do edytorów sejmowego wydania dzieł Mickiewicza.






  1. Posługuję się tym tytułem — a raczej skrótem tytułu — nie tylko dlatego, że używa go stale sam tłumacz Kasprowicz, ale i dlatego, że tytuł ten dokładnie i ściśle odpowiada łacińskiemu oryginałowi: De bisonte carmen (pełny tytuł: De statura, feritate ac venatione bisontis). Wcale mi nie trafiły do przekonania wywody jednego z uczonych polonistów, który dostawszy do rąk fragment Kasprowiczowskiego przekładu, ogłoszony przeze mnie w „Łowcu“, usiłował dowodzić, jakoby pieśń Hussowczyka była nie o żubrze, lecz o ...turze (!!) Wspomnę, że tura Hussowczyk wzmiankuje pod nazwą urus. Podobnie czyni Kromer; żubra zaś nazywa bisons vel zuber.
  2. Nawiasowo nadmienię, że na nich nie wyczerpuje się lista tłumaczy Hussowczyka. Po Kasprowiczu przełożył (niezależnie od niego) cały poemat o żubrze dr. Michał Dadlez; przekład ma wielką wartość artystyczną i zasługiwałby kiedy na ogłoszenie choćby częściowe. Fragmenty innych utworów Hussoviana przełożył autor niniejszego artykułu, który ponadto uzupełnił własnym piórem kilka opuszczonych lub całkowicie zamazanych wierszy w odczytanym przez siebie rękopisie Kasprowiczowskiego przekładu „Żubra“.
  3. Ta broda i grzywa świadczą najwyraźniej, że wbrew mniemaniom uczonego polonisty, Hussowski w swym poemacie mówi nie o jakimś turze, lecz o żubrze. Także i brunatna maść sierści wspominana jest tu niejednokrotnie. Tur nie miał grzywy ani brody, a maść miał płową. W wieku szesnastym, jak zgodnie świadczą ówcześni pisarze, był już niemal wytępiony w Polsce.
  4. Myli się trochę prof. Szafer, wspominając, że dzieło to jest „ozdobione wizerunkiem żubra według rysunku N. Hussowczyka“ (może błąd druku?). Rysunek litografowany przez I. Moszczyńskiego, ma inne pochodzenie. Objaśnienie w tym względzie daje sam Eichwald, lub ktoś z jego współpracowników, na str. 254: „Das Titelkupfer stellt unsern Auer dar, nach dem Leben gezeichnet von dem geschickten Thiermaler, H. Jankiewicz, der mich auf meiner Reise begleitete“ (podkreślenia moje).
  5. Bliższe wiadomości o Bobiatyńskim i jego dziele podał niestrudzony historyk naszego łowiectwa, kapitan Józef Wł. Kobylański, w przypisach do książki Tadeusza Turkowskiego „Materiały do dziejów literatury i oświaty z lat 1805—1865, z archiwum drukarni i księgarni Józefa Zawadzkiego“, — Wilno 1935.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Birkenmajer.