Dwie sieroty/Tom V/XXXV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Dwie sieroty
Podtytuł Dorożka № 13
Wydawca J. Terpiński
Data wyd. 1899-1900
Druk J. Terpiński
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Fiacre Nº 13
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXXV.

Jerzy pożegnawszy byłego inspektora, wrócił do swego mieszkania na Batignoles. Théfer poszedł na służbę.
Około południa, nachodziwszy się po różnych hotelach które jak wiemy były teraz pod jego nadzorem, uczuł głód i postanowił udać się do restauracji przy ulicy Verges ażeby tam zjeść obiad.
Przechodząc przez plac Królewski pomyślał o mieszkaniu Ireneusza Moulin. W pierwszej chwili, chciał wstąpić do odźwiernej zapytać czy nie powrócił on ze wsi? Przypomniał jednak sobie, że poznałaby go bez przebrania, coby jego sprawie zaszkodzić mogło.
Na dwa kroki przed tymże domem spotkał listonosza, trzymającego kilka listów w ręku.
Instyktownie Théfer zatrzymał się nasłuchując.
Roznosiciel listów spotkawszy w bramie odźwierną, wymówił nazwisko Ireneusza Moulin, Thefer cofnął się i czekał.
Niezadługo wyszedł listonosz, a Théfer pospieszył za nim.
— Przepraszam, zapytał, czy pan niezostawił dla mnie listu pod 24 numerem? Jestem Ireneusz Moulin.
— Zostawiłem list z Hawru. Oddałem go odźwiernej.
— Dziękuję, zabiorę go natychmiast.
— Widocznie czuwa nademną Opatrzność, — rzekł Théfer z cicha teraz już będę o wszystkiem wiedział. Jeżeli Ireneusz jest w Paryżu, listu już nie zastanę u odźwiernej. Jeśli go niema, list będzie czekał i w takim razie mieć go muszę koniecznie.
Układając w myślach plan dalszego działania, zaszedł na ulicę Verges, my zaś połączmy się z Janem Czwartkiem którego chęć zobaczenia morza zapędziła do Hawru.
Posiadając sto tysięcy franków, czuł się bardzo szczęśliwym, ale myśl o nadchodzącej starości coraz częściej przychodziła mu do głowy. Znając siebie, wiedział dobrze że przetrwoni prędko cały kapitał jeżeli go gdzie nie ubezpieczy.
Postanowił więc mocno, zakończyć swoją karjerę złodziejską, a procent od stu tysięcy franków i to co jeszcze zamierzał wyzyskać od pani Dick Thorn i Fryderyka Bérard, miało stanowić jego utrzymanie.
Liczył wprawdzie że połowę tych zysków wypadnie mu oddać Ireneuszowi Moulin, ale i pozostała druga połowa była dlań wystarczającą.
Jadąc więc do Hawru, miał cel podwójny, najprzód przejechać się cokolwiek a następnie upatrzeć sobie jaki ustronny domek, gdzieby po zakończeniu swoich interesów, mógł spokojnie wypocząć.
Wysiadłszy z wagonu, udał się wraz ze swoim towarzyszem Mignoletem do krawca, gdzie przebrani od stóp do głowy, poszli do hotelu położonego w pobliżu portu, Przez dziesięć dni używali wszelkich rozkoszy, szafując pieniędzmi na wszystkie strony.
Mignoletowi podobał się ten rodzaj życia, zdawało mu się że jest miljonerem i że tak zawsze używać będzie, Czwartkowi jednak prędko się to uprzykrzyło.
Pewnego dnia obudziwszy się wcześniej niż zwykle, powiedział sobie:
— Dość tego! Pomyślmy teraz o swojej przyszłości i nie budząc Mignoleta który zazwyczaj sypiał do południa, wyszedł na miasto i kazał się zawieść w odległą dzielnicę Hawru, gdzie przed kilkoma dniami zauważył ładny domek do sprzedania.
Wytargowawszy się z właścicielem tej posiadłości, kupił za dziesięć tysięcy franków; dał pięć tysięcy zadatku, spisał akt u rejenta, zobowiązał się wypłacić resztującą sumę zaraz po powrocie do Paryża i z tytułem własności powrócił do domu.
— Otóż już jestem na wpół porządnym człowiekiem, myślał wsiadając do dorożki. Mając takie domostwo i cztery tysiące franków dochodu, można spać spokojnie i nie troszczyć się o jutro. Jeszcze dni parę pohulam sobie, wyprawię pożegnalną ucztę moim przyjaciołom a potem zamknę się jak ślimak w skorupie.
Muszę napisać list teraz do restauratora z pod „Czarnej gałki przesyłając mu zaliczkę na ów zamówiony obiadek, a drugi do Ireneusza Moulin, zapraszając go do swego towarzystwa. Wyobrażam sobie jak się ten stary musi irytować, że niema o mnie żadnej wiadomości. Dobry z niego chłopak chociaż mi zawsze w moich projektach przeszkadzał. Jeżeli się na mnie gniewa żem podskubał trochę panią Dick-Thorn, to smaczny obiadek pogodzi nas z sobą.
Wróciwszy do hotelu, zastał Mignoleta oczekującego niecierpliwie.
— Zkąd wracasz? — zapytał go tenże.
— Z przechadzki — odrzekł krótko Jan Czwartek, nie tłumacząc się więcej.
— Sądziłem że mnie zostawisz tutaj jak naszych towarzyszów w Saint-Denis.
— Nigdy bym tego nie zrobił!... — zawołał Jan — dziwię się jak myśl podobna mogła ci przyjść do głowy? Ale... a propos naszych towarzyszów, muszę ci powiedzieć, że mam zamiar wysłać, listy do Paryża, zamawiając ucztę Baltazarowską.
— No! dopieroż cię to będzie kosztowało!
— To mniejsza! Głównie o to chodzi, aby wszystko było podane z szykiem.
Po śniadaniu Jan Czwartek zasiadł do pisania listów, które tu podajemy ze zmianą ortografji;

Łaskawy panie!

„Na dzień szóstego Listopada zaprosiłem na zamówioną ucztę u pana moich przyjaciół. Proszę niczego nie żałować O wydatek mi nie chodzi, byleby wszystko było jak należy. Wraz z tym listem, przesyłam panu 500 franków jako zaliczkę. Ostrygi sam przywiozę, o tych już proszę nie myśleć.

z szacunkiem
Jan Czwartek.

Mignolet widząc; jak Jan wkładał pieniądze w kopertę, zapytał:
— Może to trzeba odnieść na pocztę?
— Cierpliwości przyjacielu, jeszcze nie skończyłem mojej korespondencji.
Na drugiej ćwiartce papieru rozpoczął list do Ireneusza:

Mój poczciwy stary!

„Z polecenia doktora oddycham w tej chwili Morskiem powietrzem jakie ma oddziałać zbawiennie na moje zdrowie. Zamierzam jednak powrócić do Paryża w dniu szóstym Listopada o jedenastej rano. O szóstej zaś, dnia tego wyprawiam obiad w restauracji pod „Czarną gałką“ na bulwarze Rochechonart. gdzie zaprosiłem kilku swoich przyjaciół, a do liczby których pragnąłbym i ciebie zaliczyć. Nie odmawiaj mi tego. zabawimy się dobrze. Do widzenia mój poczciwy kolego.

Jan Czwartek.

P. S. Pomówimy także o naszych interesach.
Zapieczętowawszy list, znalazł się w kłopocie co do położenia adresu na kopercie.
— Zapewne już Ireneusz pożegnał się z panią Dick-Thorn. — rzekł do siebie. — Zaadresuję więc ten list na plac Królewski. A ponieważ i ztamtąd może się wyprowadził, muszę się i z innej strony zabezpieczyć.
Zabezpieczenie to polegało na napisaniu trzeciego listu do Berty.

Panno Berto!

„Jeżeli Ireneusz Moulin zmienił mieszkanie, zechciej pani być tyle dobrą i powiadomić go, że wysłałem do niego list z zaproszeniem. Gdyby go nie odebrał, to powiedz mu pani że oczekiwać będę na niego w dniu szóstym Listopada o godzinie szóstej wieczorem pod „Czarną gałką“ na bulwarze Rochechonart. Niech się nie opóźni.

sługa
Jan Czwartek.
Na kopercie położył adres:
Berta Monestier.
Ulica Notre-Dame des Champs Nr. 19.

— Otóż skończyłem; rzekł do Mignoleta. Postaraj mi się teraz chłopcze o lak i pieczątkę, a w nagrodę pozwolę ci się na pocztę odprowadzić.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.