[301]PAŁAC
FAUST / MEFISTOFELES / TRZEJ
HARNASIE / STRAŻNIK LINCEUSZ
(rozległy wirydarz)
(wielki, równy kanał)
STRAŻNIK LINCEUSZ
(przez tubę)
Słońce zapada; karawele
chyżo sterują do wybrzeża —
łódź spora płynie na ich czele,
przez kanał ku nam zmierza.
Chorągiewkami wiatr kolebie,
rośnie w przystani masztów las;
pieśń marynarzy, wielbi ciebie —
twojego szczęścia nadszedł czas.
(dzwonek podzwania od wybrzeża)
FAUST
(starzec stuletni)
(przechadza się w zamyśleniu)
(wzdrygnął się)
Znów to dzwonienie! Jak zdradliwa strzała
rani mnie dzwonu głos. Przedemną chwała
pańskości mojej, a za mną zgryźliwie
szydzi włość mała ze mnie urągliwie
i zda się mówić: „nie wszystko jest twoje!“;
tak samo brzęczą zazdrośników roje;
ta nędzna chata w lipach, kapliczka spróchniała —
nie moje! — a ilekroć myśl ku nim wzleciała,
[302]
obcym cieniem zmrożona uciekła przed niemi;
precz z oczu! ziemia płonie pod stopami memi!
STRAŻNIK
(z wieży; jak poprzednio)
Łódź się na falach kładzie,
z wieczornym wiatrem płynie!
piętrzą się na pokładzie
tłomoki, wory, skrzynie.
(zbliża się wspaniała łódź przepełniona barwnym, egzotycznym ładunkiem)
MEFISTOFELES Z TRZEMA HARNASIAMI
CHÓR
Już lądujemy
o znaczonej godzinie,
witaj że nam witaj
miły gospodynie.
(wysiadają)
(ładunek znoszą na ląd)
MEFISTOFELES
Dobrześmy się dziś spisali!
Jazda z okrętami dwoma —
— mniemam pan nas dziś pochwali —
bo wracamy z dwudziestoma.
Wielki czyn i czyn mozolny —
spójrzcie na tych pak spiętrzenie!
Morze wolne i duch wolny —
niema czasu na myślenie!
Decydować trza znienacka
— byle okręt złowić, zoczyć —
gdy już trzy masz — mina chwacka!
czwarty łatwo już przytroczyć;
[303]
gładziej jeszcze z piątą nawą;
kto ma siłę, ten ma prawo;
„co“ rzecz pierwsza, „jak“ ostatnia;
chyba wiem co marynarstwo:
nierozdzielna trójca bratnia
to: wojna, handel i korsarstwo.
HARNASIE
(razem)
Ani dziękuje, ani nie wita,
jakby to było sprawą zwyczajną!
ani nie wita, ani dziękuje,
jak gdybyśmy mu przywieźli łajno.
Mina zgryźliwa; królewskie dary
widać go mierżą; to nie do wiary!
MEFISTOFELES
Żadnych już nagród wam nie sposobię,
każdy część swoją wszak zabrał sobie.
HARNASIE
Chciałbyś nas byle głupstwem zbyć —
we wszystkiem równość musi być.
MEFISTOFELES
Najpierw, rzecz ważna,
byście w sali
te skarby w rząd
poustawiali,
gdy się w ten przepych
dobrze wpatrzy
traktować zacznie
nas inaczej;
kutwą się mniemam
nie okaże —
[304]
hulanki! vivat!
cni żeglarze!
A krasne ptaszki jutro tu przybędą,
sam się już zajmę jadłem ich i grzędą.
(wynoszą ładunek)
MEFISTOFELES
(do Fausta)
Ponurym spoglądasz okiem,
czoło twe sępią złe myśli —
miast szczęściem odetchnąć głębokiem,
że morze w oddali się kryśli,
żeś wyrwał otchłani ląd,
że tutaj pałac twój stoi,
że morze flotami się roi,
że światem kierujesz stąd —
stąd, gdzie niedawno rów mały
i niepozorny się wił —
dziś kanał wielki, wspaniały
wielbi potęgę twych sił!
Myśl, co pod czaszką twą gorze,
zdobyła ziemię i morze!
Tu, Fauście —
FAUST
— Przeklęte tu!
niem właśnie jestem znękany —
i w piersiach moich brak tchu!
Tobie coś wielce jest szczwany powiem,
że serce mi pęka,
że żyć nie mogę tak dalej,
że mnie zeżera ta męka!
Mówię, a wstyd mnie pali!
Ci starzy ustąpić muszą
i lipy muszą być moje —
[305]
te drzewa radość mą głuszą —
i gniewu wpierw nie ukoję,
dopóki nie wstąpię na wzgórze,
co jedno jedyne niemoje —
tam wzrok wszechwładny zanurzę,
gdzie morze nieba już sięga
i poznam, czy moja potęga
stanęła na ducha szczycie,
czy wypełniłem me życie,
czy jeszcze wyrwę z nicości
nowe czyny dla ludzkości.
Tak tu żyję w ogniu męki,
nędzarz z bogacza nazwiskiem —
zapach lip i dzwonów dźwięki
wiecznym są urągowiskiem,
wieczną mową grobu, pleśni,
pogrzebowych, głuchych pieśni.
Pozbyć się za wszelką cenę
tej zmory co wolę pęta!
Kiedyż i jak ją wyżenę?
kiedyż dzwonów pieśń przeklęta
zczeźnie! — znowu grają dzwony!
zginę w tym graniu — szalony!
MEFISTOFELES
Naturalnie! — Te udręki
muszą twoje życie zbrudzić —
trudno przeczyć — dzwonów dźwięki
na śmierć potrafią zanudzić.
Bim-bam — buczą jak najęte;
najpogodniejszy dzień zachmurzą —
— pierwszej kąpiółce twej, przeklęte,
i pogrzebowi twemu wtórzą.
Tak śnicie marny życia kłam
pomiędzy bim, pomiędzy bam.
[306]FAUST
Ciągła utarczka z opornością
korzyści stawia tamę dużej,
i z wielką stwierdzam dziś przykrością,
że sprawiedliwość mnie już nuży.
MEFISTOFELES
Jest przecież jedna stanu racja!
jaka? — ano: kolonizacja!
FAUST
A więc wywłaszczcie ich! Tak się zakończy spór —
od dawna na nich czeka dobrze ci znany dwór.
MEFISTOFELES
Raz-dwa ich przeniesiemy, zanim się spostrzegą,
aż-ci już będą w progach przybytku nowego;
najpierw ich lęk ogarnie, może rozpacz głucha,
lecz żal gwałtu przeminie, a wieś udobrucha.
(gwiżdże przeraźliwie)
(wchodzą Harnasie)
MEFISTOFELES
Chodźcie! Spełnimy rozkaz pana!
a jutro uczta niesłychana.
HARNASIE
Cierpki był, aż nas przeszło mrowie;
uczta się patrzy co się zowie.
(wychodzą)
MEFISTOFELES
(do widzów)
Znowuż ta sama, znana już robota:
Achab pożąda winnicy Nabota.