Hrabina Charny (1928)/Tom IV/Rozdział IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ IX.
ZEWNĄTRZ I WEWNĄTRZ.

Ministerstwo, co z takim trudem przedarło się do gabinetu króla, mogło się zwać ministerstwem wojny.
Dnia 1-go marca umarł wskutek różnorodnych nadużyć, cesarz Leopold pośród swego haremu włoskiego.
Królowa, gdy przeczytała w jakimś jakobińskim pamflecie, że kawałek pasztetu wystarczył do wymierzenia sprawiedliwości cesarzowi austrjackiemu, wezwała Gilberta, aby się dowiedzieć, czy istnieje antidot uniwersalny i potem głośno się odzywała, iż brat jej został otrutym.
Ze śmiercią Leopolda skończyła się wyczekująca polityka Austrji.
Wstępujący na tron Franciszek II-gi, współczesny ojców naszych a nawet i nas samych, był austrjakiem urodzonym we Florencji, słabym, gwałtownym, przebiegłym, był zacnym według opinji księży człowiekiem; bigot, hipokryta, ukrywający się pod miodową powierzchownością z wyrazem przerażającej martwoty, chodził jak automat, jak statua komandora lub widmo Banka; oddał on córkę swoją swemu zwycięzcy, aby się nie wyzuć swych posiadłości, i uderzył nań następnie znienacka, za pierwszym podmuchem północnego wiatru. Franciszek II-gi, to tyran, ciemiężyciel Wenecji, kat Adrjanny i Silvia-Pellico!
Oto protektor emigrantów, sprzymierzeniec Prus, nieprzyjaciel Francji!
Ambasador nasz w Wiedniu, pan de Noailles, był prawie więźniem w swoim domu.
Ambasador nasz w Berlinie pan de Ségur był także więźniem prawie, zwłaszcza, że wieści utrzymywały, jakoby chciał wyzyskać tajemnice króla pruskiego od jego kochanek.
Ten król pruski miał kochanki!
Gdy pan de Ségur ukazał się na audjencji publicznej jednocześnie z pełnomocnikiem z Koblenz, król odwrócił się odeń, a spytał głośno pełnomocnika książąt o zdrowie księcia d’Artois.
Prusy naówczas uważały się tak, jak się i dziś uważają za przodowników postępu niemieckiego; żyły one temi dziwnemi tradycjami filozoficznemi króla Fryderyka, który podtrzymywał opozycję Turcji i powstanie w Polsce, a uciskał jednocześnie Hollendrów. Prusy, to rząd który drapieżnemi łapami łowił niegodziwie w mętnej wodzie rewolucji i wyciągał z niej co się da, to Newszatel, to część Pomeranji, lub część Polski.
Tacy byli nasi jawni nieprzyjaciele, tajemnemi zaś była Anglja, Rosja i Hiszpanja.
Głową całej tej koalicji miał być wojowniczy król Szwecji, karzeł uzbrojony jak olbrzym, zwany Gustawem III-cim; trzymała go w ręku Katarzyna II-ga.
O wstąpieniu na tron Franciszka II-go zawiadomiono Francję notą dyplomatyczną żądającą, aby:
I. Spełnić żądania książąt niemieckich, mających posiadłości w królestwie, inaczej mówiąc, uznać władzę cesarską w departamentach naszych i wpuścić Austrję w samo serce Francji.
II. Zwrócić Avinion, to jest nie dozwolić na dawny rozdział tej prowincji.
III. Cofnąć monarchję na stopę z 23 czerwca 1789 roku.
Nota, rzecz jasna, odpowiadała najzupełniej tajemnym życzeniom króla i królowej.
Dumouriez ruszył na nią ramionami.
Możnaby powiedzieć, iż Austrja zasnąwszy 23-go czerwca i przespawszy lat trzy, sądziła, że się budzi 24-go to jest nazajutrz.
Dnia 16-go marca 1792 roku, Gustaw III-ci został zamordowany na balu, a nazajutrz po tem zabójstwie jeszcze niewiadomem Francji, Dumouriez otrzymał notę austrjacką i doręczył ją Ludwikowi XVI.
O ile Marja Antonina zamiłowana w krańcowości pragnęła wojny, bo uważała ją za środek wybawienia dla siebie, o tyle król, człowiek powolny, trzymający się środków pośrednich — matactwa i skrytych wybiegów, obawiał się łąkowej.
Bo jeżeli wygra wojnę, będzie na łasce generała zwycięscy; jeżeli przegra, lud uczyni go odpowiedzialnym za porażkę, oskarży o zdradę i rzuci się na Tuileries.
Wreszcie gdyby nieprzyjaciel zbliżył się do Paryża, kogożby z sobą wprowadził?
Księcia Prowancji czyli regenta państwa.
Ludwik XVI-ty zostałby pozbawiony tronu, Marja Antonina byłaby uznaną za małżonkę niewierną, dzieci Francji uważane być może za nieprawe, taki oto byłby skutek powrotu emigrantów do Paryża.
Król ufał Austrjakom, Niemcom, Prusakom, lecz nie ufał wcale emigrantom.
Gdy jednak przeczytał notę, zrozumiał, że chwila wzięcia się do broni nadeszła, że cofać się niepodobieństwo.
Dnia 20-go kwietnia król i Dumouriez przybyli do sali Zgromadzenia narodowego i przynieśli wypowiedzenie wojny przez Austrję.
Wiadomość przyjęto z uniesieniem.
W tej uroczystej chwili, której opisanie romansopisarz pozostawia historykowi, istniały cztery we Francji bardzo różnorodne stronnictwa.
Rojaliści despotyczni, po stronie których stała królowa, Rojaliści konstytucyjni, do których król niby należał.
Republikanie.
Anarchiści.
Rojaliści despotyczni wyjąwszy królowej, nie mieli dowódców swych we Francji.
Zagranicą reprezentowali ich: Monsieur (brat starszy królewski), hrabia d’Artois, książę de Condé i Karol książę Lotaryngji.
Pan de Breteuil w Wiedniu, pan d’Argenteau w Brukselli reprezentowali w tej partji królowę.
Naczelnikami partji konstytucyjnej byli: Lafayette, Bailly, Barnave, Lameth, Duport i Umiarkowani.
Król chętnie zrzekał się władzy absolutnej, aby iść wraz z nimi, starał się jednak zawsze, aby ich nie wyprzedzać.
Naczelnikami partji Republikańskiej byli: Brissot, Vergniaud, Guadet, Pétion, Roland, Isnard, Ducos, Condorcet i Couthon.
Anarchistami głównymi byli: Marat, Danton, Santerre, Gonchon, Camille Desmoulins, Heberi, Legendre, Fabre d‘Eglantine i Collot d‘Herbois.
Dumouriez będzie czem kto zechce, byleby zdobył korzyść i sławę.
Robespierre trzyma się w cieniu, wyczekuje.
Kto pochwyci chorągiew rewolucyjną, którą na trybunie Zgromadzenia wstrząsnął wątpliwy patrjota Dumouriez?
Lafayette, bohater z Marsowego pola?...
Lukner?... Francja poznała go przez złe, które jako partyzant w czasie wojny siedmioletniej wyrządził.
Rochambeau? Chciał on tylko wojny odpornej, irytował się widząc generała Dumourieza, wydającego rozkazy swoim pułkownikom, bez oddania ich pod cenzurę jego starego doświadczenia.
Takimi oto byli trzej ludzie, dowodzący trzema korpusami armji, gotowej iść do ataku.
Lafayette zajmował środek; miał iść śpiesznie w dół Mozy w kierunku od Givet do Namur.
Lukner stał na straży w Franche-Comté,
Rochambeau we Flandrji.
Lafayette wsparty korpusem Rochambeau mającym nadejść z Flandrji pod dowóctwem Birona, miał wziąć Namut i pójść na Brukselli, gdzie go z otwartemi rękoma czekała rewolucja Brabantu.
Lafayette miał piękną rolę, był w przedniej straży; Dumouriez jemu pierwsze przeznaczył zwycięstwo.
To zwycięstwo uczyni go naczelnym wodzem.
Lafayette zwycięzca i główno-dowodzący, Dumouriez minister wojny, rzucą czerwoną czapkę w pokrzywy i zgniotą jedną ręką Żyrondę, a Jakobinów drugą.
Kontr-rewolucja gotowa! Ale Robespierre?
Mówiliśmy, iż pozostał w cieniu, a wielu utrzymywało, iż było przejście podziemne ze sklepu stolarza Duplay do mieszkania Ludwika XVI-go.
Czy nie z tego powodu księżna d’Agnouléme płaciła później pensję pannie Robespierre?
Ale tym razem jak zwykle, Lafayette nie dopisał Lafayettowi.
Uważajmy również, iż Dumouriez, przewrotny intrygant, nie zaniedbywał stosunków z Orleanistami, które go w końcu zgubiły.
Biron był generałem Orleanistą.
A zatem Orleaniści i Umiarkowani, Lafayette i Biron, mieli zachowane dla siebie pierwsze uderzenie pałasza i pierwsze odgłosy trąb zwycięskich.
Dnia 28-go kwietnia rano Biron zajął Quiévrain i szedł na Mons.
Nazajutrz Teobald Dillon udał się z Lille do Turnay.
Biron i Dillon, obaj arystokraci, obaj młodzi i odważni, obaj przebiegli i dowcipni, obaj ze szkoły Richelieugo; jeden otwarty w opijach politycznych, drugi nie miał jeszcze czasu zbadać swoich.
Powiedzieliśmy, iż dragoni byli częścią arystokratyczną armii. Dwa pułki dragonów szły na czele trzech tysięcy ludzi Birona.
Naraz dragoni nie zobaczywszy nawet nieprzyjaciela krzyknęli: „Uciekajcie kto może!... (Sauve qui peut) jesteśmy zdradzeni!...“
Zawracają, krzyczą i wraz z piechotą uciekają.
Popłoch ogólny.
Toż samo przytrafia się Dillonowi.
Dillon spotyka oddział z dziewięciuset austrjaków. Dragoni z jego przedniej straży trwożą się, uciekają zabierając z sobą piechotę, porzucając wozy, armaty. Zatrzymują się w Lille dopiero.
Tam za podłe zbiegowstwo swoje czynią odpowiedzialnym swego dowódcę, mordują Dillona i porucznika Bertois, wydają ich ciała motłochowi, a ten wiesza je i tańczy dokoła trupów.
Kto był właściwie przyczyną porażki, mającej za zadanie tchnąć zwątpieniem w serca patrjotów, a ufnością w nieprzyjaciela?...
Żyronda, która chciała wojny, a otrzymała dwie głębokie rany.
Żyronda znów, a każdy przyznawał jej w tem słuszność, obwiniała dwór, to jest, królowę.
Pierwszym zamiarem Żyrondy było oddać Marji-Antoninie wet-za-wet.
Dworowi pozostawiono czas do przywdziania zbroi trwalszej i pewniejszej, niż ta, którą przygotowała dla króla królowa i której próbowała jednej nocy z Andreą, chcąc wiedzieć, czy kula nie przebije tej zbroi.
Królowa przeistoczyła pomału sławną gwardję konstytucyjną, uprawianą przez Zgromadzenie.
Dochodziła ona liczby sześciu tysięcy ludzi i jakich jeszcze ludzi!... Złożona była z rębaczy i szermierzy, gotowych znieważać przedstawicieli narodu, nawet na ławkach Zgromadzenia, ze szlachciców królewskich i wandejskich, z prowansalczyków z Nimes i Arles, z księży siłaczy, którzy pod pozorem odmowy przysięgi zrzucili sutanny i zamienili kropidła na szpady, sztylety lub pistolety, z całego oraz tłumu kawalerów św. Ludwika, zjawiających się niewiadomo skąd i dekorowanych niewiadomo za co.
Dumouriez nawet żalił się na to w swych pamiętnikach:
„Jakiekolwiek rządy nastąpią po dzisiejszych, trudno będzie przywrócić cześć temu nieszczęśliwemu krzyżowi, tak nim pomiatają“.
W przeciągu dwóch lat, rozdano ich sześć tysięcy.
Trzeba było zacząć od skruszenia zbroi, aby się dostać do króla i królowej.
Basire doniósł Zgromadzeniu, iż gwardja królewska przyjęła z okrzykami radości wieść o porażce przy Tournay i Quiévrain. Gwardja miała nadzieję, iż za trzy dni, Valenciennes zostanie wzięte, a za trzy tygodnie będą obce wojska w Paryżu.
Nadto jeszcze, kawalerzysta owej gwardji, dobry francuz, nazwiskiem Joachim Murat, sądząc, iż się znajduje w prawdziwej gwardji konstytucyjnej, jak jej nazwa oznaczała, podał się do dymisji. Chciano go pozyskać pieniędzmi i posłać do Koblencji.
Gwardja straszną była bronią w ręku monarchji.
Czyż nie poszłaby na rozkaz króla przeciw Zgromadzeniu i opanowawszy Maneż, czy nie wzięłaby do niewoli wszystkich reprezentantów narodu lub nie wymordowała ich od pierwszego do ostatniego?...
Albo czy nie mogłaby uprowadzić króla z Paryża do granicy i powtórzyć ucieczkę do Varennes, która tym razem pewnieby się udała?...
Dnia dwudziestego drugiego maja, to jest w trzy tygodnie po podwójnej porażce przy Turnay i Quiévrain, Pétion, nowy mer Paryża, wyniesiony na tę godność przez protekcję królowej, wyrażając głośno obawy swe, co do możliwej ucieczki króla, prosił go, aby się strzegł, pilnował i podwoił straże w okolicy...
Strzec się i pilnować kogo?... Tego Pétion nie wymienia.
Podwoić straże... w jakich okolicach?... Również nie wiadomo.
Lecz poco wymieniać Tuileries i króla?...
Kogoż to strzegą?... Nieprzyjaciela!...
Gdzież to podwajają straże?... Około obozu nieprzyjacielskiego!...
Gdzie więc jest obóz nieprzyjacielski?... W Tuilieries.
Kto jest nieprzyjacielem?... Król.
W ten sposób oskarżenie zostało wypowiedziane.
I to Pétion, nieznany dotąd adwokat z Chartres, rzucił je potomkowi Ludwika św.. wnukowi Ludwika XIV — królowi Francji!...
Król Francji skarży się na ten zarzut w liście, lecz Pétion nie zwraca nań uwagi, nie cofa rozkazów, a list królewski kazał przylepić na murach miasta.
Pétion zatem jest prawdziwym królem.
Jeżeli wątpicie — oto dowody.
Basire żąda zniesienia gwardji konstytucyjnej i aresztowania dowódcy jej, pana de Brisac.
Żelaza były gorące, Żyrondyści, jako dobrzy kowale, kuli je póki czas.
Dla nich było to kwestją: „być albo nie być...“
Dekret został wydany w tym samym dniu.
Gwardja konstytucyjna rozpuszczona, książę de Brisac aresztowany, straż Tuileryów oddana gwardji narodowej.
Charny, Charny, gdzież jesteś?... Ty który w Varennes, mając zaledwie trzystu ludzi, o mało nie odbiłeś królowej, czegobyś nie dokazał w Tuileries, mając ich sześć tysięcy!...
Charny, zapominając o wszystkiem, żył szczęśliwy w objęciach Andrei.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.