Iliada (Popiel)/Pieśń IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Iliada |
Wydawca | nakładem tłómacza |
Data wyd. | 1880 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Paweł Popiel |
Tytuł orygin. | Ἰλιάς |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Popłoch boski owładnął przestrachu mroźnego towarzysz;
Bólem nieznośnym zaś wszyscy najlepsi byli rażeni.
Jak dwa wiatry poruszą rybami morze obfite,
Podnoszące się nagle, a wszędy się ciemne bałwany
Wznoszą do góry, za morze przeliczne trawy rzucając;
Takoż i serce Achajom boleśnie się w piersi krajało.
Ciężką na sercu boleścią Atreja potomek przybity,
Żeby imiennie do rady wołali męża każdego,
Byle nie głośno; a sam pomiędzy pierwszemi się krząta.
Zatém na radę zasiedli zmartwieni; lecz Agamemnon
Stanął zalany łzami, jak źródło o wodzie głębokiéj,
Tak on ciężko wzdychając Argejom rzeknie te słowa:
„Towarzysze kochani Argejów książęta i wodze!
Wielki Zews Kronida, nieszczęsnym związał mnię losem;
Srogi, co kiedyś napewno zaręczył mnię i zapewnił,
Teraz mi zawód okrutny gotuje i każe bym wracał,
Z hańbą do Argos napowrót, straciwszy tyle narodu.
[Takoto Zews przemożny podoba sobie uczynić,
Który już tylu miast szczyty do góry nogami przewrócił,
Teraz co mówię słuchajcie i wszyscy zgódźcie się na to;
Uciekajmy z okręty do drogiéj ziemi ojczystéj,
Nie zdobędziemy już bowiem Troji szérokoulicznéj.“
Tak przemówił; a wszyscy zostali w milczeniu głębokiém.
Późno się wreszcie odezwał Diomed o głosie donośnym:
„Tobie się najprzód Atrydo nierozważnemu sprzeciwię;
Taki bo zwyczaj o królu, w naradzie; nie gniéwaj się o to.
Moją odwagę niedawno zganiłeś wobec Danajów,
Wszystko to jest Argejom, tak dobrze młodym jak starym.
Jedném ciebie obdarzył syn Krona niezbadanego;
Razem ci z berłem nadawszy, byś był nad wszystkich szanowan,
Ale odwagi, co jest największą potęgą, ci nie dał.
Byli nieskorzy do wojny i tak bezsilni, jak twierdzisz?
Jeśli atoli nakłania cię serce, ażeby powracać,
Wracaj, otwarta ci droga, i blizko na morzu okręty
Stoją, które z Mykeny za tobą liczne przybyły.
Póki nie zniszczym Iliony; jeżeli zaś inni tak samo
Będą uciekać z łodziami do drogiéj ziemi ojczystéj,
Wtedy Sthenelos i ja będziemy walczyli, aż końca
Troji się doczekamy, przybywszy za boskim wyrokiem.“
Pochwalając te słowa Diomeda koni poskromcy.
Między niemi powstawszy się Nestor witeź odzywa:
„Synu Tydeja nietylko w potyczce jesteś walecznym,
Ale i w radzie pomiędzy rówiennikami najpierwszy;
Ani się tobie sprzeciwi; lecz mowy niedokończyłeś.
Młodym ci wprawdzie jesteś, i mógłbyś synem być moim
Wiekiem ostatnim, a jednak przemawiasz bardzo rozsądnie
[Wobec książąt Argejskich i wszystko do rzeczy mówiłeś].
Wszystko wypowiem i przejdę, i pewno nikt mojéj mowy
Lekko ważyć nie będzie, chociażby i król Agamemnon.
[Niechaj będzie wyzutym z ogniska rodu i prawa
Każden co dąży do wojny w narodzie, żałobę niosącéj].
Zatém wieczerzę gotujmy; niech wartownicy się każden
Koło fossy gromadzą na zewnątrz muru wybranéj.
Wszystko to nakazuję młodzianom, atoli następnie
Stanij na czele Atrydo, bo z książąt jesteś najpierwszym.
Napełnione masz winem namioty, co łodzie Achajów
Codzień od strony Thrakii, na morzu przywożą szérokiém;
Wszystkich możesz ugościć, bo nad wieloma panujesz.
Kiedy się wielu zgromadzi, usłuchaj tego co lepszą
Rady rozumnéj i zacnéj, bo wrogi w pobliżu okrętów
Liczne palą ogniska; czyż można z tego się cieszyć?
Noc zaś obecna wojska przyprawi o zgubę lub zbawi“.
Rzekł, wysłuchali go wszyscy uważnie i robią co kazał.
Z Thrazymedem Nestora synem, pasterzem narodów,
Koło potomków Aresa, Jalmena i Askalafosa,
Z niemi się wybrał i Merion, Afarej i sławny Dejpyros,
Wreszcie im boski Lykomed Krejonta syn towarzyszył.
Młodych postępowała, z tęgiemi w rękach dzidami.
W środek pomiędzy fossę i mur zaszedłszy usiedli;
Tam zapalili ogniska i każden wieczerzę gotował.
Starców atoli Atrydes, przedniejszych z Achajów prowadzi
Oni do przygotowanéj sięgają rękoma zastawy.
Wreszcie gdy jadła i picia wszelkiego mieli do syta,
Wtedy staruszek najpierwszy swój zamiar objawić poczyna;
Nestor, którego się rada i wprzód najlepszą zdawała;
„Najsławniejszy Atrydo Agamemnonie władyko!
Z tobą zakończę i z tobą rozpocznę, z powodu że wielu
Królem jesteś narodów, i masz udzielone od Zewsa
Berło i sprawiedliwość, ażebyś im przewodniczył.
Oraz innego zamiary wykonać, gdy dusza mu każe
Ku dobremu przemawiać; od ciebie zależy co pocznie.
Powiem atoli co mnię się wydawać będzie najlepszém.
Nikt albowiem od téj nie wynajdzie lepszéj porady,
Odkąd ty, od boga zrodzony, Bryzeidę młodą
Achillowi na złość z namiotu jego porwałeś,
Przeciw zdaniu naszemu; bo wtedy ja tobie zaprawdę
Odradzałem usilnie, lecz ty w umyśle schardziałym,
Obraziłeś, i dar zaszczytu porwałeś. Na teraz
Zastanówcie się jakby namową jego ugłaskać,
Szlachetnemi darami i słowy pełnemi słodyczy.“
Odpowiada mu na to narodów król Agamemnon:
Zawiniłem i sam nie zaprzeczam. Od wielu narodów
Więcej jest wart ten mąż, co go w sercu Zews umiłował,
Któren go tak uszanował i zgnębił naród Achajów
Kiedy atoli zgrzeszyłem nędznego pociągu słuchając,
Zatém wobec was wszystkich bogate dary wymienię:
Siedm trójnogów nowiutkich i dziewięć złota talentów,
Naczyń świecących dwadzieścia, do tego dwanaście rumaków,
Tłustych, wygrywających, co biegiem zebrały nagrody.
Ani mu téż nie zabraknie złota wartości wysokiéj,
Które w nagrodzie przyniosły o tęgich kopytach rumaki.
Siedem dołożę i kobiet, wytwornych robót świadomych,
Z Lesbii, które gdym ongi pokonał Lesbos obszerny,
Te mu daruję, a z niemi tamtę co kiedyś zabrałem,
Młodą Bryzejdę i na to przysięgę składam prawdziwą,
Żem jéj łoża się nigdy nie tykał i z nią się nie łączył,
Jako jest zwyczaj u ludzi pomiędzy niewiastą i mężem.
Miasto szérokie Priama bogowie dozwolą pokonać,
Niechaj okręty do syta napełnia złotem i miedzią
Przy wsiadaniu, zaś kiedy łupami Achaje się dzielić
Będziem, niechaj wybierze Trojańskich kobiet dwadzieścia,
Gdy zaś, w Argos Achajski, wybraną ziemię powrócim,
Zięciem niechaj mi będzie, na równi go uczczę z Orestem,
Któren, mój ulubieniec, się w pełnym chowa dostatku.
Córki mi trzy się rodziły w domostwie wybornie stawianém,
Której pożąda niech bierze za lubą, i wiana nie dając,
Niechaj prowadzi do domu Peleja, dołożę dostatków
Tyle, jak nigdy jeszcze w wyprawie córce nie dano.
Miast zaludnionych obficie siedmioro na własność mu nadam,
Fery co słyną świętością i gęsto zarosłą Antheję,
Pięknie leżącą Ajpeię i sławny z winnic Pedazos.
Wszystkie nad morzem, o miedzę od piaszczystego Pylosu.
Tam zamieszkują mężowie bogaci w bydlęta i trzodę,
Przypadające mu z berła obfite znosząc daniny.
Wszystko dla niego to zrobię, jeżeli gniewu zaniecha.
Niech się zwycięży (bo tylko Hades przebłagać się nie da;
To téż go ludzie ze wszystkich bogów najwięcéj nie cierpią);
Oraz o ile dojrzałym się szczycę wiekiem przodować.“
Nestor, witeź Gereński, w odpowiedź na to mu rzecze:
„Najsławniejszy Atrydo i władco Agamemnonie!
Gardzić nie można darami co Achillesowi przeznaczasz;
Do namiotów co prędzej Peleusa syna Achilla.
Zatém ja ich wypatrzę, zaś oni niech będą posłuszni.
Niechaj Fojnix od bogów lubiany wystąpi na czele,
Wielki Ajas następnie, a wreszcie boski Odyssej;
Ręce wodą pokropcie i ciszę nabożną nakażcie,
Żeby Diosa przebłagać, a może będzie mieć litość.“
Tak powiedział: a wszystkim się spodobały te słowa.
Zaraz im wodę na ręce keryxy obficie nalali;
I począwszy od prawej kolejno wszystkim rozdają;
Pokropiwszy na cześć i wypiwszy co stało ochoty,
Z Agamemnona Atrydy namiotu się wybierają.
Mnogie im daje zlecenia, bohater Nestor Gereński,
By się starali przebłagać nieskazitelnego Pelejdę.
Poszli więc obaj nad brzegiem szumiących groźnie bałwanów,
Ziemiodzierżcy co lądem potrząsa niemało ślubując,
Żeby z łatwością przekonać wyniosłą, myśl Aeakidy.
Grającego znaleźli ku serca pociechy na lutni,
Pięknéj, roboty misternéj, koziołek był na niéj ze srebra;
Z łupów takową był zabrał, gród Ejetiona zburzywszy;
Duszę takową pokrzepiał, o sławie mężów śpiewając.
Wyczekując gdy śpiewać przestanie wnuk Ajakosa.
Postąpiwszy ku niemu, na czele boski Odyssej,
Zatrzymali się przed nim. Zdziwiony powstał Achilles
Z lutnią zarazem, i krzesło na którém spoczywał opuścił.
Z niemi się tedy witając przemówił szybki Achilles:
„Witam was jako najdroższych mi gości; nieszczęście jest wielkie,
Ale choć zagniewanemu, z Achajów jesteście najmilsi.“
Tak powiedziawszy za sobą prowadził ich boski Achilles,
Do Patrokla się zaraz odezwał co siedział w blizkości:
„Większy nam tutaj krater Menojtia synu zastawiaj,
Wina lepszego namięszaj i kielich przygotuj każdemu.
Męże najulubieńsi pod moją strzechę przybyli.“
Tenże stolnicę od mięsa do blasku płomienia przysunął,
Na niéj comber barana i kozy pasionéj rozłożył,
Również i wieprza paśnego krzyżówkę od sadła kapiącą.
Automedon potrzymał, a krajał boski Achilles.
Boski zaś Menojtiades rozniecił ogień potężny.
Potém kiedy się ogień wypalił i zgasło zarzewie,
Głownie do kupy zebrawszy nad niemi rożna rozciągnął,
Które oparłszy na widłach, dar boży soli przymięszał.
Chleba nabrawszy Patroklos każdemu na stole w koszykach
Pozastawiał ozdobnych, podzielił zaś mięso Achilles.
Potém swe miejsce zająwszy naprzeciw boskiego Odyssa,
Koło przeciwnéj ściany, Patrokla wzywa by bogom
Oni do strawy gotowo leżącéj sięgają rękoma.
Wreszcie gdy jadła i picia wszelkiego mieli do syta,
Ajas Foinixowi dał znak. Zrozumiawszy Odyssej
Pełnym wina kielichem wypija w ręce Achilla:
Tak w obozie, w namiotach Agamemnona Atrydy,
Jakoż znowu i tutaj; albowiem obfita zastawca
Stoi przed nami, lecz nam o biesiadę miłą nie chodzi;
Ale, od boga zrodzony, gdy klęskę okrutną widziemy,
Łodzie wiosłami zdobione, jak ty nie uzbroisz się w męztwo.
Blizko ci bowiem okrętów i muru stanęli obozem
Duszy wyniosłéj Trojanie i sojusznicy przesławni,
Liczne palący ogniska w szeregach, i mówią że na tém
Zews Kronida do tego przychylne im znaki objawia,
Grzmiąc od prawéj; a Hektor ze swojéj dumny odwagi,
Diosowi ufając straszliwie się miota i nie dba,
Ani o bogów i ludzi, lecz wściekłość ogarnia go sroga.
Grozi albowiem że utnie wysokie dzioby okrętów,
One zaś w ogniu niszczącym popali, atoli Achajów
Koło okrętów pokona, przed dymem uciekających.
Tego się wielce obawiam w méj duszy, ażeby mu groźby
Zginąć w Troji, z daleka od koniorodnego Argosu.
Zatém jeżeli masz wolę, to późno choć synów Achajskich
Marnie ginących wyratuj od natarczywości Trojańskiéj.
Żal by ci późniéj samemu pozostał, bo nie ma już środka
Staraj się żebyś Danajom odwrócił grożący dzień zguby.
Drogi mój, wszakże ci tak twój ojciec Pelej zalecił
W onym dniu kiedy z Fthyi do Agamnona cię wysłał:
,Niechaj ci dziecko kochane odwagi Athene i Here
Naucz się w sercu powściągać, bo dobroduszność jest lepszą;
Zwady co myśli złośliwe poddaje unikaj, ażeby
Czcili cię więcéj Argeje zarówno starzy jak młodzi!‘
Stary cię tak napominał, nie baczysz; atoli choć teraz
Dary wspaniałe położy, jeżeli gniew twój porzucisz.
Jeśli mnię tedy zechcesz usłuchać to ja ci wyliczę,
Jakie ci dary w namiocie obiecał król Agamemnon;
Siedm trójnogów nowiutkich i dziesięć złota talentów,
Tłustych, wygrywających, co biegiem zabrały nagrody.
Biednym nie będzie ten mąż, któremu to się dostanie,
Ani mu téż nie zabraknie złota wartości wysokiéj,
Które Atrydzie przyniosły w nagrodach rumaki bieżące.
Z Lesbii, które gdy ongi zdobyłeś Lesbos bogaty,
Sobie zatrzymał, urodą niewieści ród przewyższały.
Wszystkie ci zwraca, w ich rzędzie i tamtę co wtedy ją porwał,
Młodą Bryzejdę, i na to przysięgę składa prawdziwą,
Jako jest zwyczaj u ludzi pomiędzy niewiastą i mężem.
Wszystko to będzie odrazu gotowe, jeżeli zaś kiedy,
Miasto wspaniałe Priama bogowie dozwolą pokonać,
Statek natenczas do syta napełniaj złotem i miedzią
Będziem, wtedy wybieraj Trojańskich kobiet dwadzieścia,
Najurodziwszych co będą po jednéj Helenie Argejskiéj.
Kiedy zaś w ziemię wybraną Argosu powrócim Achajów,
Żebyś jego był zięciem, na równi cię uczci z Orestem,
Córki mu trzy się rodziły w domostwie wybornie stawianém
Chryzothemis, Laodyka i trzecia Ifianassa;
Którą z nich zechcesz zabieraj; za lubą, i wiana nie dając,
Możesz do domu Peleja sprowadzić, dołoży dostatków
Miast zaludnionych obficie siedmioro ci nada na własność,
Kardamylę, Enopę, jak Irę w pastwiska obfitą,
Fery co słyną świętością i gęsto zarosłą Antheję,
Pięknie leżącą Ajpeję i sławny z winnic Pedazos,
Tam zamieszkują mężowie bogaci w bydlęta i trzodę,
Którzy cię pewno darami zarówno jak boga czcić będą,
Przypadające ci z berła obfite znosząc daniny.
Wszystko dla ciebie to zrobi, jeżeli sierdzenia zaniechasz.
Również on sam, jak i dary, to przecież nad resztą Achajów
Zlituj się, marnie ginących wśród wojny, zaś oni jak boga
Będą cię czcić, bo dla nich szlachetną chwałę pożyszczesz.
Nawet Hektora byś teraz pokonał, co pewno do ciebie
Jemu, z pomiędzy Danajów ile ich łodzie przywiozły.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź najszybszy biegiem Achilles:
„Z boga zrodzony Laertiadesie przebiegły Odyssie!
Twego żądania ci muszę odmówić zupełnie otwarcie,
Byście to jeden, to drugi mi nie dokuczali skargami.
Równie ja bowiem onego nie cierpię, jak bramy Hadesa,
Któren w sercu inaczéj ukrywa, a mówi inaczéj.
Ale ja tobie powiadam, co mnię się wydaje najlepszém.
Ani kto inny z Danajów, bo danku się nie ma żadnego,
Za walczenie z mężami wrogiemi bez przerwy i folgi.
Równy ma los nieczynny, jak ten co walczy gorąco,
I tak samo szacują, czy tchórza, czy męża dzielnego;
Na co mi zresztą się przyda, gdy w duszy przeniosłem cierpienia,
Wciąż moje życie narażać i ustawicznie być w boju.
Jak pisklętom bez skrzydeł podaje ptak pożywienie,
Które dopiero co złapał, choć jemu samemu brakuje;
Oraz i krwawą dobę niejedną w boju przebyłem,
Z waszych małżonek powodu z wrogami się potykając.
Miast zaludnionych dwanaście z okręty mojemi zdobyłem,
Pieszo zaś jedenaście po żyznéj krainie Trojańskiéj;
Potém Agamemnonowi Atrydzie takowe oddałem
Wszystkie, lecz on pozostając w tyle na szybkich okrętach
Odebrawszy, cokolwiek rozdzielił, a wiele zatrzymał.
Dary jednakże zaszczytu książętom i mężnym darował;
Zabrał, i lubą bogdankę zatrzymał; przy niéj spoczywając
Niech się ucieszy; lecz na cóż się zdało Argejom z Trojany
Walczyć? i na cóż narodu zebrawszy tyle sprowadził
Tutaj Atrydes? czyż nie dla pięknowłoséj Heleny?
Jedni Atrydzi? toć każden mąż zacny i dobrze myślący,
Swoją miłuje i ma ją na pieczy, tak samo jak oną
Miłowałem serdecznie, choć pozyskałem ją bronią.
Teraz wyrwawszy mi z rąk mój udział i mnię oszukawszy,
Z tobą natomiast Odyssie i z książętami innemi,
Niechaj się stara od łodzi odwrócić ogień palący.
Wszakże już bardzo wiele dokazał bez mojéj pomocy,
I warownię wystawił i mur naokoło pociągnął,
Ale i tak nie potrafi potęgę Hektora mordercy
Wstrzymać. Tak długo, jak ja się biłem w szeregach Achajów,
Nigdy się Hektor nie ważył za murem walki poczynać,
Ale się tylko do Skajskiéj bramy i buku przybliżył;
Teraz atoli gdy nie chcę potykać się z boskim Hektorem,
Jutro dla wszystkich bogów i Zewsa ofiary sprawiwszy,
Kiedy zładuję okręty i w morze takowe zaciągnę,
Będziesz widział, jeżeli zechcesz i to cię obchodzi,
Moje okręty, a w nich wiosłującą dzielnie załogę.
Jeśli pomyślną żeglugę użyczy lądem trzęsący,
Wtedy na trzeci dzień do Fthyi żyznéj dobiję.
Mam podostatkiem majątku com tutaj przybywszy zostawił,
Oraz i piękne kobiety i stali szarawéj niemało,
Które losami zyskałem; lecz dar co sam mi był wręczył,
Nazad odebrał zuchwale, potężny król Agamemnon,
Syn Atreja (donieście mu wszystko jak tutaj polecam,
Jeśli którego z Danajów się kiedyś omamić spodziewa,
Zawsze podłością się rządząc); atoli nie zdoła co do mnię,
Chociaż ma duszę sobaczą, otwarcie w oczy mi spojrzyć;
W jego zaś radzie udziału nie pragnę, odmawiam i w czynie;
Nie oszuka mnię słowy; dość na tém. Niechże spokojnie
Idzie do zguby, bo zmysły mu Zews rządzący odebrał.
Wstrętne mi są jego dary i wcale ja nie dbam o niego.
Choćby mi dziesięć, a nawet dwadzieścia razy dał tyle,
Nawet i to co posiada Orchomen i Theby egipskie,
Gdzie po domach największe bogactwa znajdzie leżące,
Gdzie sto bram się otwiera, a z każdej potrafi dwadzieścia
Mężów odrazu wyruszyć na koniach i z całym taborem;
Nawet i tém Agamemnon zamysłu mego nie wzruszy,
Zanim odpłaci zupełnie obelgę co duszę zakrwawia.
Agamemnona Atrydy zaś córki poślubić nie pragnę;
Nawet chociażby urodą Kiprydę złotą zwalczyła,
Ani jéj tak nie zaślubię; niech inny ją pojmie z Achajów,
Któren mu będzie stosownym, i większym odemnie książęciem.
Jeśli mnię bowiem wybawią bogowie i wrócę do domu,
Wtedy Pelej z pewnością mi sam niewiastę zaślubi.
Córki wysokich panów, rządzących licznemi grodami;
Którą z nich zechcę, za drogą poślubić mogę małżonkę.
Wtedy, o wieleż to razy ma dusza męzka tęskniła,
Żebym pojąwszy małżonkę za towarzyszkę dobraną,
Ale to dla mnię żywota niewarte, chociażby to wszystko,
Ile jak mówią się w mieście ozdobném Ilionie mieściło,
Dawniéj za czasów pokoju, nim przyszli synowie Achajów;
Nawet i tyle co próg łucznika zawiera kamienny,
Można ci bowiem zabierać i woły i paśne bydlęta,
Łupem pozyskać trójnogi i płowogrzywiaste rumaki,
Życie atoli człowieka zaborem napowrót nie wróci,
Ani téż łupem, jak tylko uciecze przez zębów zaporę.
Że dwojaką mnię Kiery do śmierci drogą poniosą.
Jeśli tutaj zostawszy oblegać będę Ilionę,
Wtedy przepadnie mój powrót, lecz sława mi wieczna zostanie;
Jeśli zaś wrócę do domu i drogiéj ziemi ojczystéj,
Będzie i nie tak prędko granicę śmierci przestąpię.
Miałbym ochotę i reszcie tę samą radę udzielić,
Żeby do domu wracali, bo zguby się nie doczekacie
Iliony wysokiéj, bo Zews daleko widzący
Teraz atoli wróciwszy, książętom Achajów odnieście
One poselstwo, (bo taki jest urząd zaszczytny starszyzny);
Żeby w rozumie innego, lepszego sposobu szukali,
Któryby zdołał okręty wybawić, i naród Achajski
Któren obecnie obrali, jak długo trwam w moim gniewie.
Foinix tutaj niech z nami zostając użyje spoczynku,
Żeby w okrętach do drogiéj ojczyzny ze mną powrócił
Jutro, jeżeli tak zechce; przymusem go nie uprowadzę“.
Dziwiąc się jego wyrazom, bo dziwnie potężnie przemawiał.
Późno dopiero się stary odezwał Foinix wojownik
Łzy wylewając gorące, bo bał się o łodzie Achajskie.
„Jeśli Achillu prześwietny w umyśle powrót na prawdę,
Ognia strasznego nie myślisz, bo gniewem ci serce nabrało;
Jakże bym mógł drogie dziecię przez ciebie być tu opuszczonym
Sam? Wszak z tobą mnię stary wojownik Pelej wysyłał,
Kiedy w dniu onym cię z Fthyi do Agamemnona wyprawił,
Ani téż sejmu, gdzie męże znakomitemi zostają.
W takim on celu mnię wysłał bym ciebie wszystkiego nauczył,
Mową za ciebie się wstawiał i dzielnie czynami pomagał.
Z tego powodu przez ciebie me dziecko drogie bym nie chciał
Zdjąwszy brzemie starości, że młodym napowrót zostanę,
Takim jak pierw gdym opuścił Helladę o pięknych kobietach,
Ojca zawiści się bojąc Amyntora Ormenidesa;
Któren się na mnię pogniewał o pieknowłosą kochankę.
Moją matką. Lecz ona mnię wciąż na klęczkach błagała,
Żebym z kochanką się łączył, by starca znienawidziła.
Tak uczyniłem posłusznie; lecz ojciec jak tylko zmiarkował,
Strasznie przeklinał i srogie przyzywał na mnię Erynye,
Drogie dziecie spłodzone; bogowie spełnili wyklęcie,
Groźny podziemny Zews i straszna Persefoneia.
[Zamierzałem ja wtedy go zabić ostrém żelazem,
Ale mój gniew jeden z bogów powstrzymał i w duszy przypomniał,
Żebym w narodzie Achajskim za ojcobójcę uchodził].
Wtedy zupełnie mi serce się w duszy na to wzdrygało,
Wobec zagniewanego rodzica w domu przebywać.
Wprawdzie obecni krewniacy i druhy się wielce starali,
Wiele też bydląt i ciężko chodzących wołów rogatych
Bili, a wiele pasionych wieprzów o jędrnej słoninie,
Rozciągnięto by w ogniu Hefaista je potem wyparzyć,
Z dzbanów staruszka do tego toczono miodek bez miary.
Zatém na wartę kolejno stawali i nigdy nie gasnął
Ogień, jeden pod gankiem dziedzińca ogrodzonego,
Drugi zaś na przedsionku, na prosto drzwi do sypialni.
Kiedy atoli nadeszły dziesiątéj nocy ciemności,
Otworzywszy wyszedłem i kratę dziedzińca przebyłem,
Łatwo się kryjąc przed mężów i kobiet służebnych wartami
Potém uszedłszy daleko przez włości Hellady obszerne,
Do urodzajnej Fthyi zdążyłem, trzodami obfitéj,
Tak się do mnię przywiązał, jak dziecię swe ojciec jedyne
Kocha w starości spłodzone, dziedzica wielkiego dostatku;
On mnię bogactwy obsypał i liczny naród mi poddał;
Tam Dolopami rządząc na Fthyi granicy mieszkałem.
Całém cię sercem kochając, bo nigdy z innym nie chciałeś
Ani do stołu się udać, lub smacznie w komnacie zajadać,
Zanim ja sam cię na swoich kolanach nie posadziłem,
Zeby ci mięso pokrajać, nakarmić i wino podawać.
Kiedyś wino w dziecinnéj niesforności wypluwał.
Takem się wiele dla ciebie nacierpiał i wiele umęczył,
Myśląc sobie, że kiedy własnego potomstwa bogowie
Nie użyczyli, ja ciebie Achillu do bogów podobny
Hardą więc duszę Achillu poskramiaj, bo nie powinieneś
Serce mieć twarde, wszak nawet bogowie się dadzą nakłonić
Których przecież jest większa, i cześć, potęga i cnota.
Nawet i onych kadzidłem i pokornemi ślubami
Wskutek błagania, gdy czasem kto zgrzeszył albo przekroczył.
Wszakże istnieją i Prośby, Diosa córy wielkiego,
Kulejące, skurczone, lękliwie z pod oka patrzące,
Które za winą przychodząc, takowej uważnie pilnują.
Wszystkie o wiele prześciga, i spieszy po całéj ziemicy
Ludziom na szkodę; lecz one napowrót złe załagodzą.
Zatém kto córy Diosa szanuje, gdy doń się zbliżają,
Temu pomogą skutecznie, i prośby wysłuchać umieją;
Wtedy błagają do Zewsa Kronidy podchodząc, by wina
Towarzyszyła onemu, aż srogą odpłaci pokutą.
Zatém Achillu i ty się przychyl, by córy Diosa
Cześć odebrały, co serca i reszty szlachetnych skłaniają.
Jeszcze Atreusa syn, lecz wciąż namiętnie się gniewał,
Wtedy zaprawdę bym ja ci nie radził byś gniew porzuciwszy,
Bronił Argejów od zguby, acz wielce by byli w potrzebie;
Dzisiaj zaś wiele ci daje natychmiast, a późniéj przyrzeka,
Achajskiego narodu wybrańców, a którzy i tobie
Są z Argejów najmilsi; więc nie udaremniaj ich mowy,
Ani téż drogi; co pierwéj, to gniew twój nie był niesłuszny.
Takoż i ongi nas wieść o mężów doszła zacności,
Jako się podarunkami i słowy dawali nakłamać.
Zdawna ja takie zdarzenie pamiętam, lecz rzecz ta nie nowa,
Jak się działo; i wszystkim obecnym tu lubym opowiem.
Bili się między sobą Kureci i dzielni Ajtole,
W Kalydony uroczéj obronie stawali Ajtole,
Kiedy Kureci w pożodze wojennéj ją niszczyć pragnęli.
Tamtym zaś złototronną Artemis wiele szkodziła,
W gniewie, że z pola żyznego jéj plonów nie ofiarował
Jednéj jéj niepoświęcił, Diosa córze wielkiego,
Przez niepamięć lub winę, bo zaślepionym był w duszy.
Rozgniewana bogini, co w strzałach sobie podoba,
Silnéj tuszy odyńca o kłach potężnych nasłała,
Wiele z gruntu na ziemię wywrócił drzew rozłożystych
Z korzeniami do góry i z kwieciem na owoc kwitnącym;
Aż nareszcie go ubił Ojneja syn Meleagros,
Z wielu grodów myśliwych mężów i psów zgromadziwszy,
Tak był ogromnym, i wielu na srogi stos poprowadził.
Ona w około niego wznieciła kłótnię i wrzawę,
O kudłatą skórę i łeb odyńca dzikiego,
Między Kuretów i dzielnych Ajtolów niezgodę rzuciwszy.
Wtedy się ciągle Kuretom źle działo i nigdy nie mogli,
Poza murami dotrzymać, aczkolwiek wielu ich było.
Kiedy zaś Meleagra ogarnął gniew, co każdemu
Umysł w piersi rozdyma, a nawet zupełnie rozsądnym;
Przy Kleopatrze, nadobnéj małżonce swojéj spoczywał,
Którą zwinna Marpessa, Ewena córka zrodziła
Z ojcem Idasem, co z ludzi był najsilniejszym na ziemi
Dawnych, (to téż się nawet na władcę z łukiem porywał,
Wtedy jéj w zamku ojciec i matka nadała dostojna
Alkyony przydomek, z powodu że własna jéj matka,
Równym jak nieszczęśliwy Alkyon losem dotknięta
Gryzła się, kiedy ją porwał Apollo zdala godzący);
Matczynemi przekleństwy zrażony, bo ciągle od bogów
Z płaczem takowych żądała z powodu braci zabójstwa.
Uderzała téż często rękoma ziemię żywiącą,
Przywoływując Hadesa i straszną Persefoneję
Śmierci na syna ściągnąć; w ciemności chodząca Erinys
Głos usłyszała z Erebu, bo serce ma nieubłagane.
Wkrotce téż hałas i wrzawa przy bramach powstaje, gdy lecą
Na wieżyce pociski. Błagają go wtedy Ajtolscy
Żeby się ruszył do walki za wielką ręcząc nagrodę;
Tam gdzie pola najlepsze-na Kalydońskiéj równinie,
Każą mu sobie wybierać przepyszny ziemi kawałek,
Pięćdziesięciu stajanek, w połowie na winne ogrody,
Prosił go wtedy usilnie sędziwy Ojnej wojownik,
Aż na próg wyszedłszy sypialni wysoko leżącéj,
Kołatając do szczelnéj bramy i syna błagając;
Wiele się naprosili dostojna matka i bracia;
Którzy mu byli najmilsi i najwierniejsi ze wszystkich;
Ale i wtedy umysłu mu w piersi nie nakłonili;
Zanim gęstemi pociski trafiono sypialnię, i baszty
Szturmem zdobyli Kureci i gród zapalili obszerny.
Zaklinając ze łzami, wylicza wszystkie cierpienia,
Jakie spadają na ludzi, gdy w mieście bywają zamknięci;
Mężów mordują a miasto w perzynę ogień obraca,
Porywają dzieciątka i żony fałdzisto przybrane.
Zabrał się więc i na ciało przywdziewa rynsztunek świecący.
Tak on wtedy Ajtolów od pory nieszczęścia obronił,
Męztwa słuchając własnego; lecz darów mu wcale nie dali,
Licznych i sercu przyjemnych, a zgubę za darmo odwrócił.
Bóg cię do tego nie skłania mój drogi; bo byłoby gorzéj
Bronić palących się już okrętów; lecz wzamian za dary
Ruszaj; bo czcić cię będą zarówno jak boga Achaje.
Jeśli bez darów albowiem morderczą bitwę podejmiesz,
Rzeknie mu na to w odpowiedzi Achilles biegiem najszybszy:
„Starcze ojcowski Foinixie, od boga zrodzony, nie trzeba
Takiéj mi chwały, bo sądzę, że wyrok Zewsa mnię uczcił,
Któren służyć mi będzie przy giętych okrętach, jak długo
Zaś co innego ci powiem i dobrze to chowaj w pamięci;
Duszy mi więcéj nie trudź twym płaczem i twemi skargami,
Bohaterowi Atrydzie na korzyść, a tyś nie powinien
Jego miłować, byś mnię co cię kocham wstrętnym nie został.
[Króluj na równi ze mną, i chwały połowę dostąpisz].
Oni odejdą z poselstwem, a ty pozostawszy się połóż
W łożu miękkiém; a kiedy zaświta jutrzenka będziemy
Radzić ażali w swą stronę wróciemy lub téż pozostaniem“.
Fojnixowi by łoże zgotować, ażeby coprędzéj
Tamci o wyjściu z namiotu myśleli, a w tém Telamończyk
Ajas do bogów podobny, się do nich z mową odezwie:
„Boski Laertiadesie przebiegły wielce Odyssie!
Na téj drodze dopniemy, a jak najprędzéj odpowiedź
Zanieść potrzeba Danajom, aczkolwiek niedobrze wypadło,
Którzy zapewnie tam siedzą czekając. Atoli Achilles
Duszę wyniosłą w piersi do dzikiéj passyi nastroił;
Którą, wysoko nad innych go czciliśmy zawsze przy łodziach;
Niemiłosierny; wszak nawet z powodu brata zabójstwa
Przyjął okup niejeden, lub syna własnego co zginął;
Taki natenczas po ciężkim okupie w ojczyźnie zostaje,
Kiedy mu wynagrodzono za krzywdę, lecz ciebie złośliwém
Nieporuszoném bogowie umysłem w piersi natchnęli,
Z jednéj dzieweczki powodu. Wszak siedem tobie najlepszych
Obiecujemy, i wiele prócz tego. Ty serce łagodne
Z ludu całego Danajów, i pragniem dla ciebie wyłącznie
Przyjaciółmi pozostać, jak wielu nas jest Achajów“.
Rzeknie mu na to w odpowiedź Achilles biegiem najszybszy:
„Boski Telamończyku Ajaxie przywódco narodów!
Ale mi serce od gniewu nabiera, gdykolwiek pomyślę
O tem, jak wręcz haniebnie w narodzie Argejskim się ze mną
Obszedł Atrydes, jakżeby z niegodnym jakim przybyszem.
Zabierajcie się teraz i opowiedzcie poselstwo;
Zanim Hektor bohater Priama syn doświadczonego,
Aż do namiotów i łodzi się Myrmidonów dostanie,
Zabijając Argejów i ogniem okrętów nie spali.
Sądzę albowiem, że koło méj łodzi i mego namiotu,
Tak powiedział, a każden podjąwszy kielich dwuręczny,
Pokropiwszy, do łodzi powracał, na czele Odyssej.
Towarzyszom atoli i służkom Patroklos nakazał,
Dla Fojnixa wygodne zgotować łoże co prędzéj.
Skóry, dywany i lnu przędziwa wielkowłosiste.
Tam się starzec ułożył i czekał na boską jutrzenkę.
W kącie atoli namiotu wygodnym się przespał Achilles,
Przy nim leżała niewiasta z Lesbosu przyprowadzona,
Z drugiéj się strony położył Patroklos, a miał on przy sobie
Strojną Ifidę, Achilles mu boski ją kiedyś darował,
Skyrę zdobywszy wysoką Enyeja miasto bogate.
Kiedy zaś do namiotów Atrydy tamci wrócili,
I to jeden to drugi witając powstawszy pytają;
Pierwszy ich badać zaczyna narodów król Agamemnon:
„Gadajże cenny wysoko Odyssie ozdobo Achajów;
Chceli on bronić okrętów od kieski ognia srogiego,
Doświadczony cierpieniem, Odyssej mu rzeknie w odpowiedź:
„Agamemnonie narodów królu Atrydo przesławny!
Wcale nie myśli tamten zawiści poskramiać, i owszem
Pełen jest gniewu i tobie odmawia, i twe podarunki.
Jakim sposobem wybawisz okręty i naród Achajski;
Sam zaś grozi, że razem z jutrzeką przyświtającą,
Wciągnie do morza okręty na dwie kołyszące się strony;
Również powiedział, że innym to samo doradzić zamierza,
Iliony wysokiéj, bo Zews daleko widzący
Dłońmi ją swemi ochrania, zaś wojska nabrały odwagi.
Tak powiedział, powtórzą i ci co się ze mną wybrali,
Ajas i dwoje Keryxów, obydwaj wielce roztropni.
Żeby w okrętach do drogiéj ojczyzny mu towarzyszył
Jutro, jeżeli tak zechce, przymusem go nie uprowadzi“.
Tak powiedział, a wszyscy w milczeniu głębokiém zostali
[Dziwiąc się jego słowom, bo bardzo potężnie przemówił].
Późno dopiero przemówił Diomed o głosie donośnym:
„Agamemnonie narodów królu, Atrydo przesławny!
Bodajbyś nigdy dzielnego Pelejdy nie był zaklinał,
Dary tysiączne mu dając; i tak on hardym pozostał;
Dajmy onemu nareszcie już pokój, niech sobie powraca,
Albo zostaje; na nowo on będzie walczył, gdykolwiek
W piersi odwaga mu każe, bądź Bóg mu serce pobudzi.
Wy atoli uczyńcie, jak mówię i wszyscy słuchajcie;
Strawą i winem, bo na tém odwaga i siła zależy.
Kiedy zaś piękna, o palcach różowych powstanie jutrzenka,
W kupie trzymaj usilnie i wojsko i konie przy łodziach,
Ducha dodając i sam potykaj się między pierwszemi“.
Podziwiając tę mowę Diomeda koni poskromcy.
Pokropiwszy więc winem udali się każden w namioty
Tam spoczywali na lożach i daru sennego użyli.