Iliada (Popiel)/Pieśń X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Iliada |
Wydawca | nakładem tłómacza |
Data wyd. | 1880 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Paweł Popiel |
Tytuł orygin. | Ἰλιάς |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Całą noc spoczywali zmorzeni snem błogodajnym;
Agamemnona atoli Atrydę pasterza narodów
Błogi nie objął sen, bo wiele w duszy rozważał.
Ciągłe i nieustanne ulewy lub grady gotując,
Albo zadymkę co biało uprawną rolę pokrywa,
Bądź w zapowiedzi ogromnéj paszczy wojennéj goryczy;
Tak Agamemnon raz po raz dusznemi wzdychał piersiami
Zwłaszcza dopiero, gdy oczy w Trojańską wlepił równinę,
Mnogim dziwował się ogniom, co przed llioną gorzały,
Odgłosowi piszczałek i trąb i wrzawie wojennéj;
Kiedy atoli na łodzie i wojska spojrzał Achajów,
Zewsa błagając, a piersią łaknącą chwały oddychał.
Taka na tedy się rada najlepszą w duszy wydała,
Żeby nasamprzód się udać do Nelejskiego Nestora,
Czyby téż z nim pewnego nie zdołał ukuć zamiaru,
Wyprostowawszy się więc na piersiach się odział chitonem;
Pod błyszczące swe stopy nawiązał piękne postoły;
Potém zawiesił na ramię czerwono połyskującą
Skórę ze lwa, co do nóg mu spadała, i chwycił za dzidę.
Sen na powiekach nie spoczął), z obawy by nie ucierpieli
Argejowie, co z jego powodu na torach wilgotnych,
Przypłynęli do Troji by wojnę przedsiębrać zaciętą.
Plecy szérokie nasamprzód lamparta skórą przyodział,
Wsadził na głowę i dłonią żylastą za dzidę uchwycił.
Spieszy by zbudzić własnego brata, co dzielnie Argejom
Wszystkim panował, i w ludzie zarówno jak bóg był szanowan.
Jego znajduje gdy zbroję ozdobną na ramie przywdziewał,
Pierwszy go tedy zagadnął Menelaj o głosie donośnym:
„Czemu się zbroisz mój drogi w ten sposób? czy z druhów którego
Między Trojany chcesz wysłać na zwiady? obawiam się wielce,
Ze nikogo nie znajdziesz co tego by dzieła się podjął,
W noc ambrozyjską; zaprawdę by wielce był nieustraszonym“.
Rzeknie mu na to w odpowiedź potężny król Agamemnon:
„O Menelaju potrzeba nam rady, jak mnię tak i tobie,
Mądréj, któraby zbawić i wyratować zdołała
Nakłaniając się więcéj zaprawdę ofiarom Hektora.
Nigdym albowiem nie widział i z opowieści nie słyszał,
Żeby tak wiele zgubnego mąż jeden za dnia dokonał,
Ile od bogów lubiany uczynił Hektor Achajom,
[Dzieła wykonał, co długo jak sądzę będą Argejom
Ciążyć na duszy, tak wiele Achajom złego nabroił].
Więc Idomena co prędzéj, a z nim Ajaxa przywołaj,
Szybko bieżąc ku łodziom, a ja do Nestora boskiego
Wydać rozkazy drużynie świętéj co stoi na warcie.
Jemu albowiem najwięcej ufają, boć jego syn własny
Stoi na czele straży i Merion Idomeneja
Giermek, bo głównie im poruczono dozór nad strażą“.
„Jakże mi więc twemi słowy polecasz i nakazujesz?
Czy mam z niemi pozostać czekając na ciebie aż przyjdziesz,
Czyli téż spieszyć napowrót zleciwszy dokładnie co każesz?“
Odpowiada mu na to narodów król Agamemnon:
Idąc do siebie, bo wiele się drożyn w obozie krzyżuje.
Wołaj, gdzie się obrócisz i do czuwania zachęcaj,
Męża każdego po jego nazwisku rodowém witając,
Cześć każdemu oddając; a w duszy nie bądź wyniosłym.
Od urodzenia nas takiém brzemieniem złego nawiedził“.
Tak powiedziawszy odesłał brata, zleciwszy dokładnie,
Sam zaś wybrał się szukać, Nestora pasterza narodów;
Jego przy ciemnéj łodzi w pobliżu namiotu znajduje
Tarcza i dwoje oszczepów i hełm od miedzi świecący.
Gibka przepaska w blizkości leżała, którą się starzec
Przepasywał gdy w bitwę, trawiącą życie, się zbroił,
Wojsko prowadząc, bo smutnéj się nie poddawał starości.
Do Atrydy przemówił i słowy go badać poczyna:
„Któż to w pośród obozu do łodzi samotnie przybywa,
W ciemnéj śród nocy gdy inni śmiertelni snem spoczywają?
[Szukali tenże którego ze swych towarzyszów lub muła?]
Odpowiada mu na to narodów król Agamemnon:
„Synu Neleja Nestorze, ozdobo chwalebna Achajów!
Poznaj Agamemnona Atrydę, którego nad wszystkich
Zews w kłopotach do reszty utopił, jak długo mi oddech
Włóczę się tak bo mi sen na powiekach błogi nie spocznie,
Ale mi ciąży na duszy i wojna i smutek Achajów.
Wielce się bowiem obawiam z powodu Danajów, a męztwo
Nie ma stałości, niepokój mnię dręczy, a serce nieomal
Jeśli i ty co zamyślasz, bo sen i ciebie unika,
Więc odrazu ku strażom udajmy się na dół, by widzieć,
Czyli téż trudem wojennym znużeni już się nie oddali
Spoczynkowi samemu, o wartę już wcale nie dbając.
Czyli nawet śród nocy uderzyć nie zamierzają“.
Nestor witeź Gereński mu rzecze na to w odpowiedź:
„Agamemnonie narodów królu, Atrydo przesławny!
Przecież nie wszystkie zamysły rządzący Zews Hektorowe
Ze mu dokuczy bieda i wielka, jak tylko Achilles
Serce nareszcie szlachetne od gniewu odwróci srogiego.
Pójdę ja chętnie za tobą, lecz pójdźmy obudzić i innych,
Syna Tydeja sławnego z oszczepu, tak samo Odyssa,
Żeby to ktoś za niemi udawszy się zwołał ich tutaj,
Bogom równego Ajaxa i księcia Idomeneja;
Łodzie ich bowiem stoją najdaléj i wcale nie blizko.
Ale co do Menelaja zacnego, choć wielce mi drogim,
Bowiem zasypia, zaś pracę na ciebie nakłada jednego.
Tożby powinien się starać i wszystkich mężów naczelnych
Błagać; bo nie do zniesienia nas teraz napiera potrzeba.“
Odpowiada mu na to narodów król Agamemnon:
Często się bowiem opuszcza, i nie chce brać się do dzieła,
Nie, ulegając gnuśności, lub z braku rozumu zdrowego,
Tylko się na mnię ogląda i mego czeka wezwania.
Teraz atoli się pierwéj obudził i do mnię się udał,
Idźmy więc obaczemy zapewne tamtych przy bramach,
Między wartami bo tamże im poleciłem się zebrać“.
Nestor witeź Gereński mu rzecze na to w odpowiedź:
„Kiedy tak, to go żaden nie zgani, a każden z Argejów
Tak powiedziawszy chitonem się przyodziewa na piersiach;
Pod błyszczące swe stopy przywiązał piękne postoły,
Potém na sobie w około przypina oponę podwójną,
Purpurową, obszerną, o spodzie z wełny włosistéj.
I pospieszył ku łodziom Achajów miedzią okrytych.
Najpierw Odyssa co sprytem Diosa jest godzien samego,
Starzec obudził ze snu, Gereński Nestor wojownik,
Głośno wołając. Dotknęło go w sercu odrazu wezwanie,
„Czegóż się tak przy okrętach w obozie samotnie błąkacie,
W ambrozyjskiéj śród nocy? i jakaż was nęci potrzeba?“
Nestor witeź Gereński mu rzecze na to w odpowiedź:
„Boski Laertiadesie, przebiegły wielce Odyssu!
Ale idź z nami, by innych obudzić, do których należy,
Radę doradzić, czy mamy uciekać, czyli téż walczyć.“
Rzekł; do namiotu wracając przebiegły wielce Odyssej,
Tarczę świecącą na ramię zarzucił i poszedł za niemi.
Po za namiotem pod bronią, a w koło niego druhowie
Spali z tarczami pod głową, zaś ich oszczepy w porządku
Stały na sztorc na proporcach zatknięte; a śpiżem dokoła,
Równie jak światło Diosa igrały. Wśród tego bohatér,
Pod głowami zaś miał ułożony kobierzec ozdobny.
Zbliżył się witeź Gereński Nestor i jego rozbudził
Potrąciwszy go piętą, poruszył i łajał odrazu:
„Wstawajże synu Tydeja; czy myślisz noc całą przechrapać?
Blizko okrętów obozem, i małe ich miejsce przegradza?“
Tak powiedział; a tamten ze snu się ocknął odrazu,
I zwrócony do niego w skrzydlate odezwie się słowa:
„Rzeźki staruszku ty nigdy od pracy się nie uchylasz.
Którzyby mogli przecież obudzić z królów każdego
Wszędy zachodząc? lecz ty nieugiętym jesteś o starcze“.
Odpowiada mu na to Gereński Nestor wojownik:
„Wszystko to moje dziecko wyrzekłeś wedle słuszności.
Wiele, niejeden z nich obchodząc by mógł nawoływać;
Teraz atoli okrutna potrzeba Danajów przygniata.
Sprawa ta bowiem dla wszystkich Achajów na ostrzu stanęła
Noża, czy smutny upadek, czy pozostanie przy życiu.
Obudź, (bo jesteś młodszym), jeżeli się o mnię turbujesz“.
Tak powiedział, a tamten zarzucił na ramię lwią skórę,
Płową, ogromną do kostek schodzącą i chwycił za dzidę.
Spiesznie odeszedł i tamtych zbudziwszy prowadzi bohatér.
Straży dozorców już wtedy we śnie pogrążonych nie widzą,
Lecz obudzeni, przytomnie pod bronią wszyscy siedzieli.
Równie jak psy niespokojnie nad bydłem czuwają w zagrodzie,
Przysłuchując się bestyom okrutnym, co w pośród górzystéj
Psów i myśliwych i wszelkiéj do spania ochoty pozbawia;
Takoż i dla nich sen błogi zupełnie od powiek uciekał,
Czuwających śród nocy złowrogiéj, bo wciąż obróceni
Ku równinie słuchają, czy nadciągają Trojanie.
[Zatem się do nich zwróciwszy, lotnemi słowy przemawia:]
„Tak moje drogie dziateczki, czuwajcie, niech sen mi nikogo
Nie obejmie, by ztąd dla wrogów uciecha nie była.“
Tak powiedziawszy za rów pośpieszył; puścili się za nim
Z niemi zarazem i Merion i dzielny potomek Nestora
Poszli, bo ich przywołano, by wspólnie do rady zasiedli.
Przeprawiwszy się więc przez fossę wybraną usiedli
W miejscu, gdzie wolném od ciał poległych się ukazywało
Pognębiwszy Argejów, gdy noc zapadła ciemnością.
Tam zasiadłszy słowami pomiędzy sobą radzili.
Pierwszy się do nich odezwał Gereński Nestor wojownik:
„Drodzy nie znajdzież się mąż, co sobie samemu ufając,
Czyby którego z wrogów, co w tyle pozostał nie chwycił,
Albo się chociaż dowiedział, co między Trojany się mówi,
Jako pomiędzy niemi stanęła narada; czy myślą
Tutaj pozostać z daleka, przy łodziach, czyli do miasta
Żeby się tego wszystkiego dowiedział i do nas bez szwanku
Wrócił, natenczas do niebios by jego chwała dosięgła,
Między ludźmi wszystkiemi, i piękną by dostał nagrodę;
Ile ich bowiem na statkach naczelnem kieruje dowództwem.
Matkę z jagnięciem (a będzie to nieporównanym dostatkiem);
Zawsze zaś będzie obecnym na ucztach i każdej biesiadzie“.
Tak przemówił, a wszyscy zostali w milczeniu głębokiém.
Wtedy się do nich odezwał Diomed o głosie donośnym;
Żeby do wrogów obozu się udać w blizkości będących,
Trojan, gdyby jednakże mi drugi mąż towarzyszył,
Większa by była odwaga i zawsze by śmieléj się poszło.
Kiedy się bowiem samowtór wychodzi, to jeden, to drugi,
To mu rozum stępieje i postanowienie zesłabnie“.
Rzekł, a wielu pragnęło się z Diomedem wybierać.
Obaj Ajaxy pragnęli Aresa dzielni druhowie,
Pragnął i Merion i syn Nestora miał wielką ochotę,
Pragnął i doświadczony Odysséj w tłumy Trojańskie
Wniknąć, zawsze mu bowiem odwagą serce pałało.
Zatém się do nich odezwał narodów król Agamemnon:
„Synu Tydeja Diomedzie, dla serca mego najdroższy!
Któren się tobie wydaje najlepszym, bo wielu ich pragnie.
Tylko się w sercu twém nie obawiaj, lepszego mijając,
A ze względu na wstyd nie wybieraj druha gorszego,
Rodem się powodując, chociażby i godność miał wyższą“.
Znowu się do nich odezwał Diomed o głosie donośnym:
„Jeśli żądacie odemnie, bym sam towarzysza wybierał,
Jakżebym zatém zdołał o boskim Odyssie zapomnieć,
Któren zawsze gotowe ma serce i męzką odwagę,
Jeśli on ze mną pójdzie, to nawet z ognistych płomieni
Cali powrócim oboje, bo wszędzie się znaleźć potrafi.“
Rzeknie mu przygód świadomy Odyssej boski w odpowiedź:
„Ani pochwalaj zbytecznie Tydejdo, ani też zganiaj,
Ale my idźmy, bo noc już urosła, i blizko jutrzenka;
Gwiazdy już schodzą, a większa już pora nocy minęła,
Z dwojga jéj części, a trzecia już ledwo nam pozostaje“.
Tak powiedziawszy groźnemi się odziewają zbrojami.
Miecz obosieczny (bo swój na okręcie był pozostawił),
Oraz i tarczę, a hełm na głowie mu dobrze osadził,
Bez grzebienia i grzywy, skórzany, co się kapicą
Zowie, a głowy dorodnych mołojców od razów ochrania.
Oraz i miecz, a hełm na głowie mu szczelnie osadził,
Wyrobiony ze skóry; od wnętrza liczne rzemienie
Silną tworzyły plecionkę, a zewnątrz kły bielusieńkie,
Dzika srogiego stérczały, gęsto po całéj powierzchni
Z Eleonu go niegdyś Awtolykos łupem wydobył,
Amyntora, Hormena potomka domostwo złupiwszy;
Tenże go Amfidamancie z Kythery w Skandeję darował,
Amfidamas go dał Molosowi gościnnym podarkiem,
Wtedy zaś dobrze się nadał, by głowę Odyssa ochraniać.
Kiedy więc oni przywdziali na siebie groźny rynsztunek,
Poszli, pozostawiwszy na miejscu wszystkich najlepszych.
Z prawej strony im czaplę zesłała blizko przy drodze
Dojrzeć po ciemnéj nocy, lecz tylko ją z głosu poznali.
Ptakiem tym się ucieszył Odyssej i błagał Athenę:
„Słuchaj mnię egidodzierżcy Diosa dziecko, co zawsze,
W każdéj wyprawie przy boku mi stałaś nie wyjdziesz mi z myśli,
Dozwalając bym nazad powrócił do sławnych okrętów,
Wielkie dzieło spełniwszy co wyjdzie na zgubę Trojanom“.
Po nim atoli ślubował Diomed o głosie donośnym:
„Teraz posłuchaj i mnię przemożne dziecko Diosa.
Podczas Thebańskiéj wyprawy gdy posłem szedł od Achajów.
Zbrojnych Achajów on wtedy nad brzegiem Azopa opuścił,
Niosąc poselstwo przyjazne do wojowniczych Kadmeiów
Tamże; atoli wracając dokonał dzieła okropne,
Wspierajże teraz i mnie życzliwie, i mną się opiekuj.
Tobie zaś woła rocznego poświęcę o czole szerokém,
Nieużytego, co nigdy pod jarżmo go ludzie nie wprzęgli;
Tego poświęcę ja tobie i rogi złotem obłożę“.
Śluby więc uczyniwszy dla córy Diosa wielkiego,
Jak dwa lwy z pośpiechem po ciemnéj nocy kroczyli,
Między mordami, trupami, i bronią i krwią poczerniałą.
Również i Hektor odważnym Trojanom nie dał zasypiać,
Ile ich było pomiędzy Trojany książąt i wodzów.
Onych tedy zwoławszy dowcipną radę podaje:
„Któren, że tego się dzieła podjąwszy dokonać jest gotów,
Za podarunek wspaniały? nagrodę stanowczo zabierze.
Jakie najlepsze się znajdą na szybkich okrętach Achajów,
Którenby tego się podjął; dla siebie zaś chwałę pozyszcze;
Chodzi, by podejść ku szybkim okrętom i tam się dowiedzieć,
Czyli czuwają na szybkich okrętach zarówno jak przedtém,
Układają pomiędzy sobą ucieczkę i niechcą
Nocne odbywać straże, znużeni okrutną robotą“.
Tak powiedział, a wszyscy w milczeniu głębokiém siedzieli.
Między Trojany był pewien Dolon Ewmeda potomek,
Niepoczesnéj postawy, atoli rączy w bieganiu;
Był on synem jedynym pomiędzy pięcia siostrami.
Tenże natenczas Hektora i Trojan mową zagadnął:
„Serce i męzka odwaga Hektorze do tego mnię skłania,
Ale z berłem do góry mi złóż uroczystą przysięgę,
Jako że wóz bogaty zdobiony miedzią i konie
Oddasz, które dźwigają nieskazitelnego Pelejdę.
Patrzéć na darmo nie będę przeciwnie waszym nadziejom.
Wreszcie do statku Atrydy, gdzie pewno czekają najlepsi,
Naradzając się w radzie, czy walczyć, czyli uciekać.“
Rzekł, a tamten za berło chwyciwszy dłonią, przysięgał:
„Niechaj wie o tém Zews, mąż Hery grżmiący donośnie,
Z Trojan, tylko ty jeden, jak mówię, się niemi poszczycisz“.
Tak powiedziawszy na fałsz zaprzysiągł, a jego pokusił.
Zatém co żywo na ramię zagięte łuki zarzucił,
Wierzchem zaś popielatą wilczycy skórą się odział,
Potém zaś od obozu ku łodziom pośpieszył; lecz nie miał
Wrócić napowrót z okrętów, by wieść Hektorowi oznajmić.
Kiedy zaś był już opuścił rumaków tłumy i ludzi,
Drogą pospieszał ochoczo; lecz wtedy Boski Odyssej
„Cóż to za mąż od obozu Diomedzie, ku nam się zbliża;
Nie wiem, czyli to szpieg co nasze okręty ogląda,
Czyli téż myśli obdzierać ciało którego z poległych.
Ale dajmy mu pokój, niech pierw się zapuści w równinę
Łacno, znienacka podchodząc, a jeśli nas biegiem uprzedzi,
Zawsze od strony obozu ku łodziom napędzić możemy,
Nacierając dzidami, by czasem ku miastu nie uszedł“.
Tak się więc umówiwszy za drogą między trupami
Kiedy już tak był daleko, jak skład wyorany mułami
Sięga, (są one bowiem w pociągu sporsze od wołów,
Zrychtowany pług ciągnących w nowiznie głębokiéj),
Wtedy nadbiegli, zaś on usłyszawszy hałas przystanął.
Goniąc od Trojan obozu, bo Hektor mu każe powracać.
Kiedy ich tylko rzut włóczni lub mniej od niego przedziela,
Wtedy on wrogów rozpoznał i chyże ruszywszy kolana,
Począł uciekać, zaś oni się szybko w pogoń wybrali.
Gonią zajadle, z uporem jelenia lub w polu zająca,
W pośród lesistych pagórków, a tamten becząc ucieka;
Takoż Tydejda natenczas i grodoburca Odyssej,
Przecinając mu odwrót ku swoim gonili bez przerwy.
Uciekając ku łodziom, Athene Tytejdzie na razie
Ducha dodała, by inny z Achajów miedzią okrytych,
Pierwszym się rzutem nie szczycił, zaś on jako drugi nastąpił.
Godząc na niego oszczepem odezwie się dzielny Diomed.
Nie na długo unikniesz, okropnéj od mojéj prawicy“.
Rzekł i dzidę wypuścił, rozmyślnie męża chybiając;
Po nad prawem ramieniem gładkiego oszczepu kończyna
W ziemi utkwiła, a tamten przystanął srodze zlękniony;
Bladość ogarnia mu twarz; zadyszeni go tamci dognawszy
Uchwycili za ręce; on wtedy się z płaczem odzywa:
„Nie odbierajcie mi życia, zaś ja się wykupię, bo w doma
Wiele mam złota i miedzi i wyrabianego żelaza;
Jeśli się dowie, że jestem przy życiu w okrętach Achajskich.
Rzeknie mu na to w odpowiedź przebiegły wielce Odyssej:
„Nabierz odwagi, a śmierć niechaj ci na myśli nie stoi;
Ale mi teraz opowiedz i wszystko po prawdzie wyrzeknij,
W ciemnéj śród nocy, gdy inni śmiertelni snem spoczywają.
[Czyli zamierzasz którego z poległych na placu obdzierać?]
Albo też czyli cię Hektor na zwiady wysłał wszystkiego
Ku obszernym okrętom? lub samli z umysłu to czynisz?“
„Wielce na moją niedolę mi Hektor ducha nastroił;
Któren mnię końmi dzielnego Pelejdy o giętkich pęcinach,
Udarować obiecał i wozem od miedzi świecącym;
On to namówił, bym w ciemnéj śród nocy jak lot mijającéj,
Czyli téż są w pogotowiu na szybkich łodziach jak dawniéj,
Albo téż czy pokonani pod naszych dłoni przewagą,
Knują pomiędzy sobą ucieczkę i nie chcą już więcéj,
Nocne straże odbywać, mordęgą okropną znużeni“.
„Zapragnęło twe serce wielkiego daru naprawdę,
Ajakidy dzielnego rumaków, które niełatwo
Ludziom śmiertelnym poskromić się dadzą, lub wprzęgnąć do wozu,
Innym wyjąwszy Pelejdy, którego bogini zrodziła.
Gdzieś pozostawił Hektora pasterza narodów gdyś wyszedł?
Jego rynsztunek wojenny gdzie leży, gdzie stoją rumaki?
Jakże są uszykowane Trojanów obozy i straże?“
[Co uradzili pomiędzy sobą i co zamierzają,
Nazad się wrócą, ponieważ Achajów pobili w potyczce?]
Dolon Ewmeda potomek, odrzecze mu na to w odpowiedź:
„Chętnie ci wszystko wypowiem dokładnie i z prawdą zupełną.
Hektor tedy wśród mężów co zwykle stawają do rady,
Zdala od zgiełku; co straże, o które mnie pytasz o wodzu,
Nie wyznaczono ich wcale by strzedz i pilnować obozu.
Gdzie się ogniska trojańskie znajdują, i którym konieczność,
Tam na baczności się mają i napominają do straży,
Odpoczywają, Trojanom zleciwszy straże odbywać;
Tamci albowiem nie mają w blizkości małżonek i dzieci“.
Odpowiadając mu na to przebiegły Odyssej odrzecze:
„Jakże więc, czyli pospołem z Trojany co końmi harcują
Rzeknie mu na to w odpowiedź Dolon Ewmeda potomek:
„Chętnie opowiem ci wszystko dokładnie i z prawdą zupełną:
Pajanowie z łukami giętemi i Karzy nad morzem,
Również i Lelegowie, Kawkony i mężni Pelasdzy.
Frygów konne oddziały i zbrojni na wozach Meoni.
Ale dlaczegóż mnię tak dokładnie badasz o wszystko?
Jeśli wy bowiem pragniecie się dostać do Trojan obozu,
Nowo przybyli Thrakowie są dalej, ostatni z kolei;
Jego zaś konie piękniejsze i większe, niż kiedy widziałem,
Bielsze od śniegu, a biegiem w zawody z wiatrem iść mogą;
Złotem zaś jego powózka i srebrem zdobiona misternie;
Zbroja téż jego jest złota, ogromna, aż dziwo oglądać,
Nie przystoi, lecz ona dla bogów jest nieśmiertelnych.
Teraz atoli mnię wiedźcie do szybkobieżących okrętów,
Albo téż mnię związawszy zostawcie tu w srogich okowach,
Żebyście obaj poszedłszy się mogli o mnie przekonać,
Srogo na niego spojrzawszy odrzecze silny Diomed:
„Nie przypuszczaj mi tylko Dolonie w duszy ucieczki;
Dałeś nam dobrą nowinę, boś w ręce nasze się dostał.
Żebyśmy ciebie zaś teraz zechcieli uwolnić i puścić,
Albo na zwiady lub może, by zbrojnie przeciwko nam stawać.
Jeśli zaś z mojej prawicy polegniesz i życie utracisz,
Wtedy już nigdy na późniéj Argeiom zawadą nie będziesz“.
Rzekł; a tamten zamierzał żylastą ręką za brodę
Ciąwszy go mieczem i oba ściągacze mu przeciął od razu,
Jeszcze zaś mówiącego się głowa z kurzem zmięszała.
Oni mu hełm obłożony łasicą z głowy zdejmują,
Wilczą skórę i łuk sprężysty i dzidę potężną;
W ręku podnosi wysoko i słowo ślubując wyrzeka:
„Raduj się tém o bogini, bo ciebie najpierwszą w Olimpie,
Między wszystkiemi bogami będziemy sławić; lecz teraz
Pokaż nam drogę do mężów Thrakijskich obozu i koni.“
Złożył ją na tamaryskę i znak widzialny położył,
Trzcinę zebrawszy i jasno zielone gałązki drzewiny,
Żeby się z miejscem nie minąć wracając śród nocy pochmurnéj.
Więc się naprzód puścili po zbrojach, krwi i pożodze,
Oni znużeni mordęgą zasnęli, a zbroje ozdobne
Koło nich były złożone na ziemi, w dobrym porządku,
Trzema rzędami, a konie parami stały przy każdym;
Rhezos w pośrodku spoczywał, a przy nim szybkie rumaki,
Jego nasamprzód ujrzawszy Odyssej Diomedzie pokazał:
„Oto jest mąż Diomedzie, i jego to stoją rumaki,
Jako nam Dolon powiedział, któregośmy oba zabili.
Zatém do dzieła! odwagę stanowczą okazuj; nie trzeba
Albo ty mężów zabijaj, a ja pomyślę o koniach“.
Rzekł, sowiooka Athene tamtego natchnęła odwagą;
Rżnął na prawo i lewo, bezecne jęki powstały
Ludzi żelazem zakłutych, od krwi zbroczyła się ziemia.
Na owieczki lub kozy i rzuca się na nie zajadle;
Tak i na mężów Thrakijskich się rzucił syn Tydejowy,
Póki dwunastu nie zabił. Atoli przebiegły Odyssej
Zaraz jak tylko Tydejda którego mieczem uśmiercił,
Ważąc sobie w umyśle, by piękno-grzywiaste rumaki
Mogły z łatwością przechodzić, i żeby ich strach nie ogarnął,
Wskutek deptania po trupach, bo nieprzywykłe do tego.
Wreszcie gdy syn Tydejowy do księcia gromady się dostał,
Stękającego, bo sen złowrogi przy głowach mu stanął,
[Nocy téj, w syna Onejdy postaci, za sprawą Atheny].
Przygód świadomy Odyssej, zatenczas rumaki sprężyste,
Rzemieniami do kupy związawszy z tłumu wypędził,
Zabrać do ręki zapomniał z siedzenia ozdobnej powózki;
Wreszcie świsnął po cichu na znak Diomedzie boskiemu.
Tamten atoli rozważał, co najzuchwalszego uczynić;
Czy uchwyciwszy za wóz, gdzie leżał bogaty rynsztunek,
Czyli téż jeszcze co więcéj Thrakijców życia pozbawić.
Podczas gdy o tém rozważał w umyśle, natenczas Athene
Tuż koło niego stanąwszy zagadnie boskiego Diomeda:
„Myśl o powrocie, o synu Tydeja wielkodusznego,
Żeby zaś inny kto z bogów czujności Trojan nie zbudził“.
Rzekła, lecz on bogini mówiącéj przestrogę zrozumiał,
Więc natychmiast rumaków dosiada, pogania Odyssej
Łukiem; i pędzą obaj ku szybkim okrętom Achajskim.
Kiedy obaczył Athenę idącą za synem Tydeja;
W gniewie na nią, spuściwszy się w tłumy Trojan przeliczne,
Zbudził męża radnego u Thraków Hippoboonta,
Rheza krewniaka zacnego; lecz ten ocknąwszy się ze snu,
Oraz i mężów co drgali śród straszliwego konania,
Głośno się skarżyć poczyna za miłym druhem wołając.
Wszczęły się krzyki u Trojan i wrzawa niewypowiedziana,
Nadbiegających gromadnie; gdy dzieła okropne zoczyli,
Tamci atoli gdy doszli gdzie szpiega Hektora zabili,
Szybkie tam konie zatrzymał Odyssej od bogów lubiany;
Zaś Tydejda na ziemię skoczywszy, rynsztunek zbroczony
W ręce Odyssa oddaje, a sam dosiada rumaka,
[Ku obszernym okrętom, bo tam się dostać pragnęły].
Nestor pierwszy usłyszał tentent i tak się odezwie:
„O moi drodzy Argeiów królowie i wodze naczelni!
Mylę się, albo téż słusznie powiadam? lecz dusza mi każe.
Byleć to był Odyssej, a z nim odważny Diomed,
Którzy tak szybko od Trojan na dzielnych gonią rumakach.
Ale się w duszy okropnie obawiam, by co ich nie zaszło,
Najdzielniejszych z Argeiów śród wrzawy Trojan wojennéj“.
Oni się więc na ziemię spuścili, a tamci radośnie
Prawą witali ich dłonią i serdecznemi słowami.
Pierwszy ich tedy zapyta bohater Nestor Gereński:
„Powiedzże wielce sławiony Odyssu, ozdobo Achajów,
Trojan? chyba wam dał je kto z bogów co w drodze napotkał?
Wielce zaprawdę podobne do jasnych słońca promieni.
Wprawdzie się zawsze z Trojany potykam, i nigdy jak mówię
Nie pozostaję przy łodziach, acz stary już jestem wojownik;
Ale ja sądzę, że bóg spotkawszy was niemi obdarzył;
Obu was bowiem chmurny miłuje Kronid i córka
Egidodzierżcy Diosa niebieskooka Athene.“
W odpowiedzi mu na to przebiegły Odyssej odrzecze:
Łatwoby wedle woli bóg lepsze, niżeli te oto,
Mógł podarować rumaki, boć oni o wiele możniejsi.
Konie staruszku, o które się pytasz, co tylko przybyły,
Thrakijskiego zawodu, lecz pana ich dzielny Diomed
Trzynastego zaś szpiega pojmaliśmy blizko okrętów,
Jego na zwiady albowiem ku obozowi naszemu
Hektor wyprawił, a z nim i inni waleczni Trojanie“.
Z temi słowami przez rów przepędził konie sprężyste,
Kiedy zaś do Tydejdy namiotu pięknego przybyli,
Powiązali rumaki rzemieniem gładko skrajanym,
Koło końskiego żłobu, gdzie również konie Diomeda
Stały, o szybkich nogach jedzące słodką pszenicę;
Złożył Odyssej, do chwili złożenia ofiary Athenie.
Sami następnie z mnogiego się potu obmyli, do morza
Wszedłszy, nogi i szyję oraz i biodra dokoła.
Fala gdy morska następnie im pot obfity ze skóry
Wtedy się w wannach gładziutkich nurzając kąpać zaczęli.
Potém się obaj umywszy i nasmarowawszy oliwą,
Do wieczerzy zasiedli i Pallas Athenie w ofierze,
Pełnym nabrawszy kraterem, wylali wina słodkiego.