Jak nosorożec dostał swą skórę
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jak nosorożec dostał swą skórę |
Pochodzenie | Takie sobie bajeczki |
Wydawca | Wydawnictwo M. Arcta |
Data wyd. | 1922 |
Druk | R. Kaniewski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Stanisław Wyrzykowski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Na niezamieszkałej wyspie u wybrzeży Morza Czerwonego żył raz Pers, a promienie słoneczne odbijały się od jego kapelusza z więcej niż wschodnim przepychem. I żył Pers nad Czerwonem Morzem, nie mając nic, prócz kapelusza, noża i maszynki do gotowania, z tego gatunku, jakiego ci nigdy nie wolno dotykać.
Pewnego dnia wziął trochę mąki, wody, rodzynków, śliwek i tym podobnych przysmaków i zrobił sobie placek, długi na dwie stopy, a gruby na trzy stopy. Był to istotnie przedziwny przekładaniec. (Jest to magja, która się zowie dobrem jedzeniem). A ponieważ wolno mu było gotować na maszynce, więc położył na niej placek i piekł go dopóty, aż placek stał się brunatnym i nabrał wspaniałego zapachu.
Gdy już miał zabrać się do jedzenia, z głębi najzupełniej niezamieszkałego lądu nadszedł na wybrzeże nosorożec, z rogiem na nosie, z parą świńskich oczu i zupełną nieznajomością zwyczajów towarzyskich.
W owych czasach skóra nosorożca przylegała do jego kształtów zupełnie dokładnie. Nigdzie nie było na niej fałdów. Wyglądał całkiem tak, jak nosorożec z Arki Noego, tylko oczywiście był o wiele większy. Był podówczas źle wychowany i teraz także jest źle wychowany i zawsze będzie źle wychowany.
I rzekł: — Hau! — A Pers zostawił swój placek i wdrapał się na palmę, nie mając nic prócz swego kapelusza, od którego promienie słoneczne odbijały się z więcej niż wschodnim przepychem.
Nosorożec przewrócił swym nosem maszynkę naftową, i placek spadł w piasek, a on wbił placek na róg swego nosa i pożarł go i odszedł sobie precz, wywijając ogonem, i powrócił w głąb pustego, pełniej niezamieszkałego lądu, graniczącego z wyspami Mazanderau, Socotra, oraz przylądkiem Równika.
Pers zlazł z palmy, podniósł maszynkę i zaśpiewał następujący wiersz: ponieważ go nigdy nie słyszałeś, więc spróbuję ci go powtórzyć.
„Kto mi zdradnie placek skradnie, Ten nie zgadnie, że nań spadnie Niespodzianie łaskotanie“.
A było w nim więcej, niż przypuszczasz obecnie. Gdyż w pięć tygodni później wszczęła się nad Czerwonem Morzem okrutna spieka, wszyscy ludzie porozbierali się ze wszystkich ubrań, jakie na sobie mieli.
Pers rozebrał się z kapelusza; ale nosorożec, który znów zjawił się na wybrzeżu, aby użyć kąpieli, rozebrał się ze skóry i zarzucił ją sobie na ramię. W owych czasach skóra jego zapinała się od dołu na trzy guziki i wyglądała, jak płaszcz gumowy.
Nie wspomniał ani słówkiem o placku, pożarł go bowiem w całości, a przytem był źle wychowany i jest źle wychowany i zawsze będzie źle wychowany.
Niezwłocznie wlazł do wody i puszczał nosem bańki, a skórę zostawił na brzegu.
W tej chwili nadszedł Pers, znalazł skórę i uśmiechnął się dwukrotnie uśmiechem, sięgającym od ucha do ucha. Potem zatańczył trzykrotnie dokoła skóry i zatarł ręce. Następnie poszedł do swego namiotu i napełnił swój kapelusz okruszynami z placków, gdyż jadał tylko placki i nigdy nie zamiatał swego namiotu. I wziął skórę, i miał skórę, i targał skórą, i szargał skórą, i napełnił ją, i nasypał w nią tyle suchych okruszynek i spalonych rodzynków, ile się tylko zmieściło. Potem wlazł na palmę i czekał, aż nosorożec wyjdzie z wody i wdzieje na siebie skórę.
Nosorożec, wyszedłszy z wody, wdział na siebie skórę i zapiął ją na trzy guziki, a okruszynki jęły go łaskotać, jak kiedy nasypie się ich do łóżka. Począł się przeto skrobać, ale mu to nie ulżyło, więc rzucił się na piasek, i jął się taczać, i taczać, i taczać, a okruszynki łaskotały coraz mocniej, i mocniej, i mocniej. Potem pobiegł do palmy i tarł się o nią i tarł, i tarł bez końca. Tarł się tak długo i tak mocno, że natarł sobie na grzbiecie jedną wielką fałdę, a drugą od dołu, gdzie znajdowały
się guziki, które naturalnie poodpadały wskutek tarcia. I natarł sobie jeszcze kilka fałd na nogach. I wściekał się okrutnie; atoli okruszynki nie dbały o to. Były wewnątrz jego skóry i łaskotały go. Więc poszedł wkońcu do domu, okrutnie zły i okrutnie podrapany.
Od tego czasu po dziś dzień ma nosorożec wielkie fałdy na skórze i nieznośne usposobienie, a wszystko to spowodowały owe okruszynki.
A Pers zlazł z palmy, włożywszy na głowę kapelusz, od którego promienie słoneczne odbijały się z więcej niż wschodnim przepychem. I zapakował swą maszynkę do gotowania i odszedł precz w kierunku Oretavo, Amygdala, płaskowyżów Anantarivo i bagien Sonaput.