Karol Śmiały/Tom II/Rozdział VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Karol Śmiały |
Wydawca | J. Czaiński |
Data wyd. | 1895 |
Druk | J. Czaiński |
Miejsce wyd. | Gródek |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Charles le Téméraire |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom II Cały tekst |
Indeks stron |
Powróćmy do króla Ludwika XI.
Pozostawiliśmy go na pielgrzymce do obrazu Matki Boskiej w Clery, powiedział on wówczas do księcia de Bourbon:
„Widzę najwyraźniej że mi trzeba bratu odebrać księstwo Normandji, ponieważ ono stanowi przedmiot zaciętego sporu i nieporozumień między nim a księciem Bretanii.
I rzeczywiście spieszył się o ile można z odebraniem bratu Normandji.
Inwestytura na takową była wygotowana w należytej formie i odbyła się uroczyście.
Miecz trzymał hrabia de Tancarville, konnetabl dziedziczny Normandji; sztandar był niesiony przez hrabiego Harcourt, marszałka dożywotniego tejże prowincji, nakoniec pierścień książęcy którym książę zaślubił się z Normandją, włożony został mu na palec przez Tomasza Bazin, biskupa z Lisieux.
Ale król rzekł, dowiedziawszy się o tej ostatniej ceremonii:
— Dobrze! Mój brat Karol nie jest niczem więcej jak narzeczonym, być może że jeszcze spotkamy się zanim nastąpi to małżeństwo.
Ludwik XI zachowywał się zawsze tak, jak przystoi ludziom rozumnym; nie mógł powstrzymać się nigdy od wypowiedzenia dowcipu i często dobrze dobry dowcip pocieszał go w sprawach przykrych i w wypadkach niepomyślnych.
Otóż to był pierwszy powód poróżnienia się między księciem Bretanji a księciem Normandji, poróżnienie o którym wspominał król księciu de Bourbon.
Książę Bretanii chciał towarzyszyć księciu Normandji do Rouen; Tannegui du Chatel jednakże na to nie zgadzał się i miał w tym czasie najzupełniejszą słuszność; bo w chwili przybycia do Rouen niewątpliwie Bretończycy i Normandowie byliby się wzięli za czuby.
Książę Bretanji podchlebiał sobie że trzyma swego kuzyna pod kuratelą; ten zaś ostatni ponieważ odebrał hołd od księcia Bretanji, chciał przewodzić nad nim jako istotny i legalny monarcha.
Tak jak panowie spierali się o swoje rangi i godności, tak samo słudzy spierali się o zajmowane przez nich urzęda.
Obaj książęta tedy pozostali na miejscu nie mogąc porozumieć się co do wjazdu do Rouen.
Wkrótce rozeszła się pogłoska, że książę Normandji skoro tylko wejdzie do Rouen, książę Bretanji każe go aresztować i wydać królowi.
To samo powtarzali i Normandzi co do swego księcia.
Czy hrabia Harcourt wierzył tej pogłosce czy nie, nie wiadomo, dość że udał się do magistratu miasta Rouen i zawiadomił kogo należy że Karol między Bretończykami nie jest bezpieczny.
Całe miasto chwyciło za broń, mieszkańcy prowadzeni przez p. Harcourt, wymaszerowali za bramy miasta i nieoparli się aż w Saint-Catherine. Opanowano siłą księcia. Przybyli wsadzili go na konia a ubrawszy w czarne suknie przymusili do wjazdu do miasta.
Książę Bretański cofnął się z wściekłością ze swemi ludźmi i zrabował te miasta przez które przechodził.
Kto był winą tych zamieszań? Kto wywołał nieporozumienia? Moglibyśmy obrazić czytelników, gdybyśmy powiedzieli że tego nie odgadliśmy.
Król wciąż szedł dalej odbywając pielgrzymkę.
W Cazu, spotkał się z księciem Bretanji, który nadzwyczaj niezadowolony wracał do domu.
Obszedł się z nim bardzo przyjaźnie, jego bratu udzielił nagany, zobowiązał się nadto księciu bronienia go od każdego, ktoby go zaczepił, wyraził swoje zadowolenie Dumois, Baronowi Loheac, hrabiemu Dammartin i wszystkim powiernikom księcia, wreszcie oświadczył, że on Harcourtowi, Bueilowi jednem słowem kreaturom księcia nigdy nie przebaczy.
Skoro jednak książę Bretanji pomimo takich pięknych słówek i obietnic, jeszcze zaczął wątpić o wszystkim, król kupił jego neutralność.
Za wiele?
Za sto dwadzieścia talarów złotem, ale cóż znaczyły te pieniądze w porównaniu z Normandją.
Z drugiej strony książę de Bourbon, który pomagał księciu do pozyskania jego godności, otrzymał gubernatorstwo i zarząd całego południa, na mocy też tego Ludwik XI postawił go na czele swego wojska, poprowadził go ze sobą i oddał mu klucze do miast mu zabranych.
Książę Bourbon mając zawsze za sobą króla, wziął szybko jeden po drugim Evreux, Bernon i Louviers, podczas gdy hrabia Melun, który nareszcie zrozumiał potrzebę pogodzenia się z królem, odebrał Gisors i Gournay.
Nieszczęśliwy książę Normandji posiadał teraz tylko Rouen.
Pisał on do hrabiego Charolais list jeden za drugim, że jednak tenże był wówczas zajęty paleniem Dinant i nic mu nieodpowiadał, zmuszony był opuścić Rouen i ratować się ucieczką do Honfleur.
Tu chciał się tajemnie okrętem wykraść do Flandrji, ale ten książę prawdziwie urodzony pod nieszczęśliwą gwiazdą, miał teraz nawet wiatr przeciwko sobie. Wyrzucony został burzą na brzegi, a ponieważ nikogo tak bardzo nie obawiał się jak swego brata, udał się tedy do łaski księcia Bretanji, który mu zamek Hermine pod Vannes przeznaczył na mieszkanie.
W tym czasie król wszedł do Rouen. Ci sami ladzie, którzy jego brata z taką natarczywością prosili o przybycie, złożyli królowi hołdy lennicze, błagając o względy.
On zaś odpowiedział:
— Niepotrzebujecie tego wcale. Kiedyście byli posłuszni memu bratu, będziecie posłuszni i mnie teraz, gdyż ja go zamianowałem księciem. Urząd ten jednak był zbytecznym ciężarem dla tak słabego ducha. Popełniona zatem pomyłka nie was ale mnie obciąża.
Ciągle jednak, w tym okresie czasu, Ludwik XI miał obok siebie, podczas swoich podróży, wielkiego prewota Tristana, człowieka bardzo rozumnego, któremu skoro tylko dał jakikolwiek znak, a wnet go tenże zrozumiał. Skoro noc nadeszła, osoby wskazane tym znakiem przez króla bywały chwytane bez robienia hałasu, kneblowane, kładzione do worka i topione w rzece. Nazajutrz osób tych brakło, więc zapewne same znikły i na tem kończyło się wszystko.
Normandja kosztowała drogo, kosztowała podłość, opuszczenie Dinant.
Normandja wzięta; hrabia Charolais przeląkł się niesłychanie, król z wielką grzecznością obchodził się w Saint Polem mówiąc do niego:
— Miej się na baczności kuzynie, po Normandji będzie Pikardja.
Jednakże hrabia ufał najzupełniej Saint-Polowi, który mu dzielnie dopomógł do opanowania Dinant.
Saint-Pol rzeczywiście był konetablem króla Francji ale też niczem więcej. Był on przyjacielem od dzieciństwa i towarzyszem broni hrabiego Charolais; posiadał wszystkie swe majątki w Burgundji, a jego syn z pierwszego małżeństwa znajdował się na drodze księcia.
Jakże można było niedowierzać takiemu człowiekowi?
Saint Pol był zakochany, zakochany sercem czy też wiedziony ambicją, w siostrze przyrodniej księcia Burgundzkiego a siostrze rodzonej księcia Burbońskiego; zakochany był z powodu owej wysokiej paranteli, z powodu tych stosunków prawdziwie królewskich, w tym też względzie udawał się do hrabiego Charolais, ale ten odpowiedział mu przecząco, bo pani owa miała dopiero lat dwadzieścia, gdy tymczasem Saint-Pol, człowiek stary, liczył przeszło sześćdziesiąt lat.
Na co wzajemną otrzymał odpowiedź:
— Pan byłeś narzeczonym i jesteś domniemanym mężem córki króla Francji, choć liczysz lat 31 a ona ma dopiero 3 lata.
Król skorzystał z tej okazji i dał pewną nadzieję Saint-Polowi, mówiąc:
— Pan chcesz się żenić? Chciałbyś wejść w wysoką parantelę? Jestem gotów dopomódz panu we wszystkiem, nie tylko tobie, ale nawet i twemu synowi, nie tylko twemu synowi, ale również i twojej córce. Dam tobie i twojemu synowi, dwie moje wnuczki z Sabaudji a twoja córka zaślubi ich brata. Nie dosyć tego, posiędziesz nadto dziedzictwo mojego wuja hrabiego d’Eu. Będziesz miał przytem zaofiarowany urząd, zrobię cię gubernatorem w Rouen.
Saint Pol zgodził się.
Potrzeba było zatem jeszcze tylko pozyskać księcia i bastarda Bourbona.
Król umiał obdarzać, ale też potrafił i odbierać napowrót swoje dary.
Uczynił bastarda admirałem Francji i oddał mu za żonę córkę swoją naturalną. Bastard nie mógł spodziewać się nic nadto lepszego.
Ci Bourboni byli to ludzie niezmiernie przedsiębierczy, wszakże nie tak znowu jak ich potomkowie, w żyłach których płynęła krew Albretów, Foix i Gonzagi; nie nosili oni jeszcze w swoim herbie sławnej szpady konnetabla, z tą dumną i samolubną dewizą: Penetrabit. Ale wreszcie używali już mota, wyminionego przez króla Ludwika II przy budowie Bourbon-Archambolt a brzmiało ono:
— Choć się tam kto gniewa, ja się cieszę!
Jednem słowem Jan Bourbon nie miał dzieci i niepotrzebował też myśleć o ich przyszłości, gdyby je miał, łatwiej byłby z nim poradzić.
Zresztą władza Bourbonów spoczywała już ty o na resztkach ich przeszłej wielkości księstwo bourbońskie składało się z wielu części, było ono jakby zszyte z następujących posiadłości: Berry, Auvergne, Beaujolais, Forez, Sologne, Orleanais, Velay, Vinorais, Limousin, Perigoro, Quercy, Rouergue. Król dał mu trzecią część królestwa, ale nie było najmniejszego połączenia pomiędzy temi prowincjami jedna tylko jak Bretanja i Normandja wzbudzała pewne obawy, chociaż nie były to właściwie prowincje, ale przedstawicielki dwóch oddzielnych ras. Gdy przeciwnie księstwo Bourbońskie, tak jak ono zostało ukształtowane przez króla, nie miało żadnej spójności, mogło się Berry bić z Bourbonais, Sologne z Auvergne, Limousin wystąpić nieprzyjaźnie przeciwko Forez.
Król jednakże nie był znowu tak bogaty, aby mógł zakupić domy Orleanu i Anjou.
Postarał się więc o ich porównanie między sobą; ożenił Dunois z trzecią swoją siostrzenicą a starego bastarda zamianował prezydentem sławnej komisji Trzydziestu sześciu!
Jan Kalabryjski miał w tym czasie zamiary na Hiszpanię, Katalończycy nawet ofiarowali mu tron Aragonji.
Ludwik XI posłał mu dwadzieścia tysięcy talarów a przyrzekł jeszcze sto tysięcy, gdy zechce reklamować, skoro zażąda od jego brata księcia Bretońskiego księstwa Berry.
Tam była właśnie Bastilja, która królowi sprawiała pewną nieprzyjemność; nie chciał on różnić się z Karolem de Melun dopóki jego ojciec pozostaje w posiadaniu Bastylji; lecz pewnego dnia, około końca maja 1466 roku, Jehan Prewot, notarjusz i sekretarz króla, wszedł do Bastylji Saint-Antoine sposobem bardzo subtelnym i wydalił po za mury jej gubernatorstwa.
Jakiż to subtelny sposób? kronikarze wcale go nie podają.
Lecz król poróżnił się z Karolem de Melun, pozbawił go godności a nawet osadził w więzieniu.
Król nareszcie zaczął swobodniej oddychać.
Miał Saint-Pola jako konnetabla, księcia Bourbon, jako gubernatora; Dunois, jako prezydenta komisji Trzydziestu sześciu; Księcia Kalabrji jako sierżanta królewskiego Z tymi zatem osobami mógł sobie drwić z hrabiego Charolais i dla dobra publicznego na nowo zacząć z nim walkę.
Hrabia Charolais dowiedział się o tem niespodzianie, wiadomości jak piorun z nieba spadały jedna za drugą, wściekał się i pienił. Widzieliśmy już z jakiem okrucieństwem wywarł swoją wściekłość na mieście Dinant.
Teraz zwołał on pewien rodzaj kongresu de Bregge, aby naradzić się nad sposobami prowadzenia na nowo wojny z królem Francji.
Znaleźli się tam, na owym kongresie i ambasadorzy: książę Bretański, książę de Berry, książę de Calabre, książę Bourbon i Konnetabl.
Czy oni reprezentowali swego króla, czy też przybyli w tym celu aby szpiegować działania hrabiego?
Spodziewano się że przez Sabaudję będzie można doprowadzić króla do upadku. Stary książę umarł, jego syn Ame IX panował. Ożeniony z panią Jolandą z Francji, siostrą króla, nienawidziła ona swego brata i była z usposobienia prawdziwą Sabaudką, skoro chodziło o zawarcie związków między Francją a Burgundją, doradziła swemu mężowi, aby zawarł je z Burgundją.
Taki stan był rzeczy, gdy Ludwik Dobry nagle na nowo zachorował na atak apoplektyczny.
Hrabia Charolais bawił w Gandawie. Przywołano go natychmiast przez specjalnie wysłanego kurjera, jakoż przybył do Brugges w dniu 15 czerwca 1466 roku. Zeskoczył z konia i natychmiast pobiegł do pokoju chorego.
Umierający leżał bezprzytomny, zupełnie nie władając już swemi zmysłami.
Hrabia rzucił się przy łóżku na kolana zapłakał i zawołał:
— Pobłogosław mnie mój ojcze a jeżelim cię kiedy czem obraził przebacz mi!
Spowiednik księcia znajdował się także obok łoża.
— Najłaskawszy panie, rzekł, jeżeli tylko odzyska wasz ojciec cokolwiek przytomości, jeżeli usłyszy prośbę swego syna, niezawodnie da znak, że was rozumie.
Umierający widocznie z wysileniem zebrał wszystkie swoje siły, zwrócił swe spojrzenie ku synowi i zdawał się zlekka ściskać go za rękę.
Wieczorem, między godziną dziewiątą i dziesiątą, Filip Dobry, wyzionął ducha.
Jakkolwiek śmierć ta była zawsze przewidywaną, to jednakże hrabia Charolais zdawał się odchodzić od zmysłów. Ten człowiek odznaczający się nieukróconemi namiętnościami, zdawał się drwić ze wszystkiego, a przecież śmierć wywarła na nim okropne wrażenie. Rzucił się na łoże i w rozpaczy bezgranicznej załamał ręce, wydając dzikie jęki. Niepodobna go było uspokoić, cierpienie tak zapanowało nad nim, że wyczerpało zupełnie jego siły. Przez wiele dni, nie mógł obojętnie patrzeć na żadnego ze służby ojca, na ich bowiem widok wnet zalewał się łzami.
Pogrzeb odbył się w dniu 21 czerwca. Odznaczał się solenną uroczystością.
Filip Dobry pozostawił synowi niezmierne bogactwa, o czem tenże nie miał najmniejszej dotąd wiadomości.
Stary książę liczył siedmdziesiąt dwa lata życia. Panował blisko pół wieku. Trzykrotnie wchodził w związki małżeńskie — pierwszy raz ożenił się z panią Michelle, córką króla Karola VI, powtórnie z Bonne d’Artois z córką hrabiego d’Eu; po trzeci raz z Izabellą de Portugal, z której miał troje dzieci: Jodoc i Antoine które umarły w młodym wieku i księcia Karola który po nim nastąpił, w którego osobie rozpoczyna się ród domu Burgundzkiego.