Kiliński (1930)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kiliński |
Pochodzenie | Śpiewy historyczne |
Wydawca | Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy |
Data wyd. | 1930 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jan Kiliński, urodzony w 1760 r. w Trzemesznie, w Wielkopolsce, umarł w 1819 r. w Warszawie. Był majstrem szewckim i radnym stoł. miasta Warszawy.
Dzielny, energiczny, przedsiębiorczy, gorąco przywiązany do Ojczyzny, cieszył się wielką wziętością wśród mieszczaństwa i ludu warszawskiego. W 1794 roku na wieść o przysiędze Kościuszki w Krakowie, zorganizował, wspólnie z innymi patrjotami, jak ks. Kołłątaj, generał Działyński, ksiądz Mejer, powstanie w Warszawie, przeciwko wojskom moskiewskim, konsystującym w stolicy. Nocy wielkoczwartkowej wystąpiło mieszczaństwo do boju i przy pomocy wojska polskiego, zwłaszcza pułku Działyńskich, wygnało Moskali ze stolicy. Kiliński, mianowany przez naczelnika Kościuszkę pułkownikiem i dowódcą 20 p. piechoty, odznaczył się męstwem niejednokrotnie. Po upadku powstania więziony był w Petersburgu, skąd uwolniony wreszcie, wróciwszy do Warszawy wielkie miał poważanie u wszystkich dobrych Polaków.
Ambasador:[1] mać jego tatarska!
Wali w szpadę i gniewem zaparska:
„Jakem matki carowej jenerał,
Będę Lachów ze skóry obdzierał,
Zbuntowaną sknutuję Warszawę,
A Kościuszkę psom cisnę na strawę!“
Pod ikoną na kresty się boży —
I zaciska moskiewskiej obroży.
Martwa cisza późnego wieczora,
Gore lampa w podziemiach klasztora,
Kładąc palce na klingę pałasza,
Magnat z szewcem braterstwo ogłasza
I zabrzmiało w kaganka krwawiźnie:
„Do umarcia ślubuję Ojczyźnie!“
Stare Miasto ocknęło się, słucha:
„W imię Ojca — i Syna — i Ducha!..“
— Hej, wy szpiegi! niech czarty was biorą!
Źle służycie carowej, psia sforo!
W ciemni lochów przegniłej i głuchej
Niecierpliwe brząkają łańcuchy
I kat Waśka zakasał rękawy,
Uśmiechnięty do buntu Warszawy.
Ambasador gra z królem... Za katy!
Jak się krwawią królewskie dukaty!
Wyleciały na miasto psy szpiegi,
Hauman[2] nocą mustruje szeregi,
Nadaremnie sto chrapów, sto uszu
Kapostasa[3] wywęsza w ratuszu:
I sam cechmistrz szpiegowski nie wiada,
Z czego wiernych ksiądz Mejer spowiada...
Bunt zatacza czerwone kolisko,
Gilotyną zapachło paryską!
Szewc z Dunaja śni nocą sen krwawy:
Krwawą łaźnię Moskalom Warszawy!
Szewc z Dunaja obmyśla na jawie
Sycylijskie nieszpory w Warszawie!
Niż gnić w pętach, paść lepiej ze sławą
U twych kajdan rozkutych, Warszawo!
— Z jakobiny Kiliński się brata!
— Kozakami dostawić psubrata!
— Sukinsynie! nim mrugniesz powieką,
Jak sobakę, na stryk cię zawleką!
Ostrogami rozedrę, jak żmiję!
Batogami na rynku ubiję!
Każę końmi roztargać na ćwierci!
I nie grzebać! —- i opluć po śmierci!
I zapienia się Moskal —- i nie wie
O sztylecie w szewieckiej cholewie!
Noc czwartkowa gwiazdami zabłysła,
Śpi stolica, kołysze ją Wisła,
W głębi ulic szarawej i sinej
Marszałkowskie ziewają węgrzyny,[4]
W cwał sztafeta moskiewska przeleci,
Bije zegar: raz — drugi — i trzeci:
Stań się!
Cisza...
Grom armat!
Na wieży
Dzwon targnięty, jak serce, uderzy.
W jęku dzwonów, bijących w omroczy,
Stare Miasto lawiną się toczy,
Krwi folgując, kiełzanej tak długo,
Gorejącą rozlewa się strugą,
Grzmi, jak orkan, i ryczy, jak lwica,
Do swobody lecąca ulica!
A królewskim zastyga krew rajcom:
Przedawczykom, rajfurom i zdrajcom!
Od zaułków, od starych zakątów
Miga szkarłat pochodni i lontów,
Zemsta ludu w kąpieli czerwonéj
Pcha armaty krwawemi ramiony,
Pod kulami płomieniem się pali
I, jak burza, tratuje Moskali!
A Kiliński pod królem Zygmuntem
Sprawia szewce: archanioł nad buntem!
Na Miodowej[5] skrzykują się warty,
A w salonach szampańskie i karty,
Najjaśniejszej carycy na zdrowie
Orderowi spijają panowie,
Góra złota faluje łyskliwa,
Ambasador gra w lombra, wygrywa!
Buchnie łuna do okien jaskrawa!...
„Spasi Boże! Wzbiesiłaś Warszawa!“
Do pałacu wpadają żołdaki:
— Jenerale rżną naszych Polaki! —
Przycwałował adjutant ze świty:
— Jenerale! twój krewniak zabity! —
Sztab się zleciał zdyszany i siny:
— Jenerale! nie zdzierżym godziny!
I strach w sercu, jak wąż, się zaczaja:
Oddaj szpadę szewcowi z Dunaja!
Z Krakowskiego, z Miodowej, z Podwala
Krew moskiewska wytryska, jak fala,
U Trzech Krzyżów, na Lesznie, na Długiej
Purpurowe rozlały się strugi,
Franciszkańską, Krasińskie, Muranów
Zajuszyła posoka tyranów!
I wrzask bije na wieże i dachy:
„Lachy rieżut! Na Lachy! Na Lachy!“
Igelströmie! gdzie bitne twe roty?
Trup na trupie moskiewskiej piechoty!
Igelströmie! gdzie twoje szwadrony?
Śpią pokotem w pościeli czerwonej!
Igelströmie! gdzie puszka przy puszce?[6]
Pójdą służyć na Moskwę Kościuszce!
I satrapie krew bije do głowy:
„Ot mnie Sybir od matki carowej!“
A z Warszawy jak kamień spadł łyńsmki[7]!
Wiwat wolność — i wiwat Kiliński!..
- ↑ Ambasador - poseł, wysłannik obcego mocarstwa jak tutaj Rosji. Był nim generał, baron Igelström.
- ↑ Hauman, pułkownik, dowódca pułku Działyńskich.
- ↑ Kapostas, bankier warszawski, wielki patrjota, współspiskowiec Kilińskiego.
- ↑ Marszałkowskie węgrzyny: straż, rodzaj ówczesnej policji, oddział pilnujacy porządku w stolicy.
- ↑ Na Miodowej była siedziba ambasadora Igelströma.
- ↑ Puszka przy puszce, z rosyjskiego: puszka — armata.
- ↑ Błąd w druku; powinno być – młyński.