La San Felice/Tom I/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | La San Felice |
Wydawca | Józef Śliwowski |
Data wyd. | 1896 |
Druk | Piotr Noskowski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La San Felice |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Powiedzieliśmy, że na dzióbie okrętu, przybywającego na spotkanie flotylli, ujrzano czerwoną flagę Anglii.
Powiedzmy teraz jak się nazywał ten okręt i oficer nim dowodzący.
Okręt ten nazywał się Vanguard, a oficer nim dowodzący był to kommodor Horacy Nelson.
Zniszczył flotę francuzką pod Abukir i odebrał Bonapartemu i armji republikańskiej wszelką nadzieję powrotu do Francji.
Powiedzmy w kilku słowach kto to był ten kommodor Horacy Nelson, jeden z najznakomitszych marynarzy, jedyny co poruszył a nawet zachwiał na Oceanie system kontynentalny Napoleona.
Może się dziwić będziecie słysząc nas, wygłaszających pochwały dla Nelsona, tego strasznego nieprzyjaciela Francji, który z jej serca wytoczył najlepszą, najczyściejszą krew pod Abukir i pod Trofalgar; lecz ludzie jak on są owocem powszechnej cywilizacji; potomność nie stwarza dla nich osobnego kraju i ojczyzny, uważa ich za wielkość społeczną rodzaju ludzkiego, wielkość, jaką rodzaj ludzki powinien otaczać miłością, i niezmiernem poważaniem. Tacy gdy legną w grobie, już nie są więcej współzawodnikami ani obcymi, przyjaciółmi ani wrogami, nazywają się Annibal i Scipion, Cezar i Pompejusz: to jest faktami i czynami. Nieśmiertelność naturalizuje wielkie geniusze na korzyść społeczeństwa.
Nelson urodził się 29 września 1758 r. był to więc w czasie o którym mówimy, człowiek trzydziestodziewięcioletni.
Urodził się w Barnham-Thorpes, małej mieścinie hrabstwa Norfolk; ojciec jego był tam pastorem; matka umarła młodo, zostawiwszy jedenaścioro dzieci.
Wuj Nelsona służący w marynarce, a będący spokrewniony z Walpolami, wziął go z sobą jako ochotnika na okręt o 64 działach zwany Redoutable. Statek popłynął do bieguna północnego; Nelson przez sześć miesięcy zostawał na lodach, walczył z białym niedźwiedziem i byłby został uduszony jego łapami, gdyby jeden z towarzyszów nie wpakował końca muszkietu zwierzęciu w ucho i nie wystrzelił.
Pod równikiem, zabłądził w lesie Peruwiańskim, usnął pod drzewem, został ukłóty przez najjadowitszego węża; o mało że z tego nie umarł i na całe życie pozostały mu sine plamy jak łuska wężowa.
W Kanadzie, pierwszy raz się zakochał i omało nie popełnił największego szaleństwa. Ażeby nie opuścić ukochanej, chciał prosić o dymisję ze stopnia kapitana fregaty. Koledzy opanowali go niespodzianie, związali jak zbrodniarza lub warjata, zanieśli na statek Sea Horse na którym wówczas służył i uwolnili dopiero na pełnem morzu.
Za powrotem do Londynu, ożenił się z młodą wdową nazwiskiem mistres Nisbett; kochał ją z namiętnością jaka tak łatwo a tak silnie zapalała się w jego sercu; kiedy wypłynął na morze, zabrał z sobą jej syna z pierwszego małżeństwa imieniem Josuah.
Kiedy Tulon został wydany Anglikom przez admirała Trogoff i generała Maudet, Horacy Nelson był kapitanem na pokładzie Agamemnona, wysłano go z okrętem do Neapolu dla oznajmienia królowi Ferdynandowi i królowej Karolinie o zdobyciu pierwszego wojennego portu Francji.
Sir Wiliams Hamilton ambasador Anglii, spotkawszy go u króla, przyprowadził do siebie, zostawił w salonie, a sam udał się do pokoju swej żony i powiedział:
— Przyprowadzam ci małego człowieczka nie mogącego się poszczycić urodą, ale albo ja się bardzo mylę, albo też będzie on kiedyś chwałą Anglii i postrachem jej nieprzyjaciół.
— Z czegóż to wnosisz? — zapytała, lady Hamilton.
— Z kilku słów jakie zamieniliśmy z sobą. Jest on w salonie, chodź go zobacz moja droga, nigdy nie przyjmowałem u siebie żadnego angielskiego oficera, lecz ten nie chcę by stanął gdzieindziej, jak w moim domu.
I Nelson mieszkał w ambasadzie Angielskiej, położonej u wybrzeża rzeki na Chiaja.
Nelson miał wówczas, roku 1793, lat trzydzieści cztery; był małego wzrostu, twarzy bladej, niebieskich oczu, orlego nosa odznaczającego ludzi wojskowych, a który Cezara i Condeusza czyni podobnymi do ptaków drapieżnych; podbródek mocno odznaczony wskazywał stałość dochodzącą do uporu; włosy i brodę miał jasno blond, rzadkie i nieregularnie rosnące.
Nic nie wskazuje żeby w tej epoce Emma Lyona różniła się w przekonaniach z mężem o wdziękach Nelsona; lecz olśniewająca piękność ambasadorowej sprawiła swój skutek: Nelson opuścił Neapol, zabrawszy posiłki po które przyjechał na dwór Obojga-Sycylii, wyjechał szalenie zakochany w lady Hamilton.
Czy to z żądzy chwały, czy też żeby się wyleczyć z tej miłości, chciał być zabitym przy wzięciu Calvi, gdzie utracił jedno oko, i w wyprawie Teneryffy, gdzie utracił jedno ramię. To tajemnica lecz w tych obydwóch okolicznościach narażał swoje życie z takiem lekceważeniem, iż trzeba przypuścić że nie wiele dbał o nie.
Lady Hamilton ujrzała go znowu, jednookim i bez ręki i nic nie wskazuje by jej serce uczuło dla bohatera kaleki, inne uczucie jak serdeczną sympatyczną litość należącą się od piękności męczennikom chwały.
Było to 16 czerwca 1798 r. kiedy po raz drugi przybył do Neapolu, i po raz drugi znalazł się w obec Lady Hamilton.
Położenie Nelsona było krytyczne.
Miał rozkaz blokować flotę francuzką w Tulenie i zwyciężyć ją jeśliby ztamtąd wypłynęła; tymczasem flota francuzka wyślizgnęła mu się z rąk, zabrała Maltę i wylądowała w Aleksandrji z 30,000 ludzi.
Ale to jeszcze nie wszystko: zgnębiony jednem nieszczęściem, poniósłszy olbrzymie straty z braku wody i żywności, nie mógł dalej ciągnąć pogoni i zmuszony był wracać do Gibraltaru po posiłki.
Był zgubiony: mogli posądzać o zdradę człowieka, który szukał przez miesiąc na morzu Śródziemnem, to jest na wielkiem jeziorze, floty z 13 okrętów linjowych i z 337 statków przewozowych, szukał i nie tylko nie spotkał, ale nawet nie odkrył jej śladu.
Chodziło o otrzymanie w obecności ambasadora francuzkiego pozwolenia od dworu Obojga-Sycylii, nabrania wody i żywności w portach Messyny i Syrakuzy, drzewa na maszty i reje, w lasach Kalabrji.
Tymczasem, dwór Obojga-Sycylii zawarł z Francją przymierze pokoju, nakazujące zupełną neutralność; pozwolić więc Nelsonowi czego żądał, byłoby to zerwać traktat.
Lecz Ferdynand i Karolina tak nienawidzili Francuzów i Francją, że wszystko czego żądał Nelson zostało mu bezwstydnie udzielonem; a że Nelson wiedział iż tylko świetne zwycięztwo może go zbawić, opuścił Neapol więcej zakochany, więcej szalony niż kiedykolwiek, przysiągłszy zwyciężyć lub zginąć przy pierwszej sposobności. Zwyciężył i tylko co nie został zabitym.
Nigdy, od czasu wynalezienia prochu i używania armaty, żadna bitwa morska nie przerażała morza podobnem nieszczęściem.
Z trzynastu okrętów linjowych które jakeśmy to mówili, składały flotę francuzką, dwa tylko uniknęły płomieni i umknęły przed nieprzyjacielem. Okręt l’Orient wyleciał w powietrze; inny okręt i jedna fregata zostały zatopione, dziewięć zostało zdobytych.
Nelson zachowywał się jak bohater przez czas trwania bitwy; ofiarował się na śmierć, ale śmierć go nie chciała; otrzymał straszliwą ranę. Kula armatnia z okrętu Wilhelm-Tell, pękając, strzaskała reję Vanguarda, na którym znajdował się Nelson, a reja strzaskana upadła mu na głowę w chwili kiedy ją podnosił dla dowiedzenia się o przyczynie usłyszanego trzasku; zdarła mu skórę z czaszki i jak byka uderzonego maczugą przewróciła na pomost, krwią oblanego.
Nelson myślał że rana jest śmiertelną, kazał przywołać kapelana celem otrzymania błogosławieństwa i polecenia — pożegnania swojej rodziny; lecz z księdzem, przybył także chirurg. Zbadał czaszkę była nienaruszoną; tylko skóra zerwana spadała na twarz. Skórę położono na swojem miejscu, przylepiono do czoła i przywiązano czarną opaską. Nelson podniósł tubę wypadłą mu z ręki, i znów zaczął dzieło zniszczenia wołając: Ognia! W nienawiści jego dla Francji było tchnienie Tytana.
Już powiedzieliśmy że 2 sierpnia, o godzinie ósmej wieczór z floty francuzkiej zostały tylko dwa okręta, które się schroniły do Malty.
Lekki statek zaniósł na dwór Obojga-Sycylii i do Admiralicji Angielskiej wiadomość o zwycięztwie Nelsona i zniszczeniu floty francuzkiej.
W całej Europie przyjęto tę wiadomość jednym okrzykiem radości, rozlegającym się aż w Azji; tak się bano Francuzów i tak była wstrętną rewolucja francuzka. Szczególniej dwór Neapolitański szalony z wściekłości, stał się szalonym ze szczęścia.
Naturalnie, raport donoszący o tym zwycięztwie zamykającym na zawsze trzydzieści tysięcy francuzów w Egipcie i Bonapartego z niemi, był przez Nelsona, pisany do lady Hamilton.
Bonaparte, człowiek Tulona, 13 a’endemvaire, Montenotte, Dego, Arcoli i Rivoli, zwycięzca Beauliego, Wurmsera, Abriuzi i księcia Karola, zwycięzca który w niespełna dwa lata zabrał 150 tysięcy jeńców, zdobył 170 sztandarów, wziął 550 armat wielkiego kalibru, 600 armat polowych, materjały z 5 mostów, zuchwały wróg, co powiedział że Europa jest gniazdem kretów i że tylko na wschodzie były wielkie Państwa i wielkie rewolucje; awanturniczy kapitan który w dziewiętnastym roku życia już większy niż Annibal i niż Scypion, chciał podbić Egipt żeby zostać tak wielkim jak Aleksander i Cezar, otóż ten Napoleon skonfiskowany, zniweczony, wymazany z listy wojowników; w tej wielkiej grze wojny, spotkał nakoniec gracza szczęśliwszego czy zręczniejszego od siebie.
Na tej olbrzymiej szachownicy Nilu, której pionkami są obeliski, konikami sfinksy, wieżami piramidy, gdzie rycerze nazywają się Cambizesem, królami Sezostris, królowemi Kleopatra — został zamalowanym.
Ciekawym jest zmierzyć przestrach, jakim samo imię Francuzów i Bonapartego napełniało panujących Europy; ciekawa lista podarunków jakie Nelson otrzymał od tychże panujących, oszalałych z radości że Francja została poniżoną, a Bonaparte podług ich mniemania zgubionym.
Długi jest ich szereg, podajemy go przepisany z notatki skreślonej ręką Nelsona:
Od Jerzego III, godność para Wielkiej Brytanii i medal złoty;
Od Izby niższej, dla niego i jego dwóch najbliższych spadkobierców, tytuł barona Nilu i Barnhau Thorpes, z pensją dwóch tysięcy funtów sterlingów poczynając od 1 sierpnia 1798 r. to jest od dnia bitwy;
Od Izby parów, takaż pensja, w takichże warunkach, od tego samego dnia;
Od Parlamentu Irlandzkiego pensja z 1,000 funtów sterlingów;
Od Kompanii Indji Wschodnich, jednorazowo 10,000 funtów ster.
Od Sułtana, klamra djamentowa z piórem oszacowana 2,000 funtów sterlingów, i bogate futro wartości 1,000 funtów sterlingów;
Od króla Sardynji, tabakierka wysadzana djamentami, wartości 2,000 funtów sterlingów;
Od matki Sułtana, pudełko ozdobione djamentami, wartujące 1,000 funtów sterlingów;
Od Cesarza Rosyjskiego Pawła I, jego portret ozdobiony djamentami, wartości 2,000 funt. sterlingów;
Od wyspy Zanty szpadę ze złotą rękojeścią i laskę ze złotą gałką;
Od miasta Palermo, tabakierkę i łańcuch złoty na srebrnej tacy;
Nakoniec od swego przyjaciela Benjamina Hallowell kapitana z Swiffsure, dar prawdziwie angielski, o którym nie możemy zamilczeć bo spis nie byłby zupełnym.
Powiedzieliśmy że okręt l’Orient wyleciał w powietrze; Hallowell kazał podnieść wielki maszt i zanieść go na pokład swego okrętu, potem kazał cieśli i ślusarzowi statku zrobić z masztu i jego okuć, trumnę ozdobioną blachą, na której następujące świadectwo pochodzenia było wypisane:
Zaświadczam jako trumna ta jest zbudowana cala z drzewa i żelaza okrętu V Orient, którego statek królewski zostający pod moimi rozkazami ocalił większą część, w zatoce Abukir.
Potem, trumnę tak poświadzoną ofiarował Nelsonowi przy następującym liście:
„Posyłam Ci jednocześnie z listem, trumnę zrobioną z masztu okrętu francuzkiego l’Orient, abyś mógł po śmierci jeszcze odpoczywać we własnych trofeach. Nadzieja że dzień ten jeszcze dalekim, jest szczerem życzeniem twego powolnego i przywiązanego sługi.
Ze wszystkich darów ofiarowanych mu, ten ostatni był najprzyjemniejszym Nelsonowi; odebrał go z widocznem zadowoleniem, kazał go postawić w swoim gabinecie, za fotelem na którym zwykle siadał do stołu. Stary sługa, którego zasmucał ten pośmiertelny mebel, uprosił admirała żeby go przeniesiono pod pomost.
Skoro Nelson z Vanguarda przeszedł na okręt Fulminent, trumna dla której jeszcze na nowym okręcie nie znaleziono miejsca, stała jakiś czas na przodzie statku Pewnego dnia oficerowie z Fulminent podziwiali dar kapitana Hallowell, Nelson zawołał do nich ze swej kajuty:
— Podziwiajcie ile chcecie, panowie, ale ona nie dla was jest zrobiona.
Nakoniec przy pierwszej zdarzonej okazji, Nelson wysłał ją do swego tapicera w Anglji, prosząc by ją niezwłocznie pokrył aksamitem, ponieważ w zawodzie któremu się oddawał, mógł jej lada chwila potrzebować, a chciałby ją mieć gotową gdy jej zapotrzebuje.
Zbytecznem jest dodawać że Nelson, w siedm lat później zabity pod Trafalgar, był pochowanym w tej trumnie.
Lecz wróćmy do naszego opowiadania.
Powiedzieliśmy że Nelson na lekkim statku wysłał wiadomość o zwycięztwie w Abukir do Neapolu i Londynu.
Odebrawszy list Nelsona, Emma Lyona pobiegła do królowej Karoliny i podała jej go otwarty; królowa rzuciła nań okiem i wydała krzyk a raczej ryk szczęścia; zawołała synów, króla, jak szalona biegała po pokojach, całując kogo spotkała, ściskając posłanniczkę dobrych wieści w swoich ramionach i nie przestając powtarzać: Nelson! dzielny Nelson! O zbawco! oswobodzicielu Włoch! Niech cię Bóg wspiera! niebo zachowa!
Potem, nie troszcząc się o ambasadora francuzkiego Garata, tego samego który czytał Ludwikowi XVI wyrok śmierci, a który niewątpliwie został wysłany przez Dyrektorjat jako ostrzeżenie dla monarchji neapolitańskiej, kazała, sądząc że już niema czego obawiać się Francji, poczynić głośno, okazale i jawnie wszystkie przygotowania na przyjęcie Nelsona w Neapolu, tak jak się przyjmuje zwycięzcę.
Aby nie zostać w tyle za panującymi i sądząc że więcej mu jest winną niż inni, ponieważ była zagrożona obecnością wojsk francuzkich w Rzymie i ogłoszeniem rzeczypospolitej rzymskiej, kazała podać królowi do podpisu dyplom na księztwo Bronte z pensją 3,000 funtów sterlingów rocznie, a król ze swej strony postanowił przy wręczeniu tego dyplonu, ofiarować Nelsonowi szpadę daną przez Ludwika XIV jego synowi Filipowi V, gdy wyjeżdżał objąć tron Hiszpański, a przez Filipa V. jego synowi Don Carlosowi, kiedy ten wyjeżdżał na podbicie Neapolu.
Oprócz wartości historycznej, która była nieoszacowaną, szpada ta według woli króla Karola III, nie powinna się była dostać nikomu, jak tylko obrońcy lub zbawcy królestwa Obojga-Sycylii, była ocenioną z powodu djamentów ją zdobiących na 5,000 funtów sterlingów, czyli na 125 tysięcy franków na naszą monetę.
Co do królowej, ta postanowiła sobie dać Nelsonowi podarunek jakiemu wszystkie tytuły, wszystkie łaski, wszystkie bogactwa królów ziemi nie mogły wyrównać, postanowiła sobie dać mu Emmę Lyonę, przedmiot jego najgorętszych marzeń od lat pięciu.
W tym celu rano pamiętnego dnia 22 września 1798 r powiedziała do Emmy Lyona, odgarniając jej kasztanowate włosy, i całując to czoło kłamliwe a tak czyste na pozór, że możnaby je wziąść za czoło anioła.
— Moja Emmo kochana, żebym ja pozostała królem, a tem samem ty królową, trzeba żeby ten człowiek był naszym; lecz aby on był naszym, potrzeba żebyś ty należała do niego Emma spuściła oczy, i nie odpowiadając, schwyciła obydwie ręce królowej i namiętnie je ucałowała.
Dowiedzmy teraz, dla czego mogła Marja-Karolina o to prosić, a raczej rozkazać coś podobnego Lady Hamilton, żonie ambasadora Anglji.