<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł La San Felice
Wydawca Józef Śliwowski
Data wyd. 1896
Druk Piotr Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La San Felice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


Jasełka Króla Ferdynanda.

Tytuł tego rozdziału wyda się prawie niezrozumiałym czytelnikom, rozpoczniemy więc od wytłómaczenia go.
Jedną z największych uroczystości Neapolu, jest święto Bożego Narodzenia — Natale, jak je nazywają. Na trzy miesiące przed tem, biedne rodziny wyrzekają się wszystkiego, aby coś zaoszczędzić. Połowa tych oszczędności idzie na loterją w nadziei wygrania, a za pomocą wygranej przepędzenia wesoło Świętej Nocy. Drugą część pozostawia się na zapas w razie gdyby Madona Loterji, bo w Neapolu są Madony od wszystkiego, okazała się nieubłaganą.
Ci którzy nie mogą już nic zaoszczędzić, niosą do Lombardu swoje nędzne klejnociki, zużyte odzienia, a nawet materace z łóżek. Nie posiadający ani klejnotów, ani odzienia, ani materacy, kradną. Zauważono, że w Grudniu, kradzieże w Neapolu powiększają się.
Każda nawet najuboższa rodzina neapolitańska, musi mieć na kolacją Bożego Narodzenia przynajmniej trzy potrawy z ryb. Nazajutrz, trzecia część Neapolitańczyków choruje na niestrawność, a trzydzieści tysięcy ludzi każę sobie krew puszczać.
W Neapolu na wszystko puszczają sobie krew; każą ją sobie puszczać, gdy im jest gorąco, gdy im jest zimno, dlatego że byt wiatr Sirocco, dlatego, że był wiatr północny. Mam do usług młodego chłopca, który z dziesięciu franków zasług miesięcznych. siedm wydaje na loterję, jeden przeznacza dla mnicha dającego mu od trzech lat numera, z których żaden dotąd nie wygrał, a pozostałe trzydzieści sous przeznacza na puszczanie krwi.
Od czasu do czasu wchodzi do mego gabinetu mówiąc poważnie: Panie, potrzebuję sobie krew puścić — i dopełnia tego, jak gdyby ukłucie lancetem w żyłę było rzeczą najzabawniejszą w świecie.
Co pięćdziesiąt kroków, szczególniej w epoce, o której mówimy, spotykano sklepy cyrulików salassatori, którzy jak w czasach Figara, trzymają w jednej ręce brzytwę, w drugiej lancert.
Przepraszam za to zboczenie, ale puszczanie krwi jest charakterystycznem rysem Neapolitańczyków, o którym nie mogliśmy zamilczeć.
Powróćmy do Bożego Narodzenia, a mianowicie do tego, co mieliśmy powiedzieć o świętach Bożego Narodzenia. Mieliśmy powiedzieć, że jedną, z największych rozrywek Neapolitańczyków, przy zbliżaniu się tych świąt, rozrywką która przetrwała w niektórych okolicach aż do naszych czasów, było urządzanie jasełek.
W 1798 roku, mało było znaczniejszych domów w Neapolu, gdzieby nie było jasełek, bądź w miniaturze do zabawy dzieci, bądź rozmiarów olbrzymich dla zabawy osób dorosłych.
Król Ferdynand sławny był z swego sposobu urządzania, jasełek. W największej sali pałacu królewskiego, kazał urządzić teatr wielkości Teatru Francuzkiego, aby tam umieścić żłobek. Była to jedna z rozrywek, jakiemi książę San Nicandro, zajmował jego ruchliwą młodość i do której zachował upodobanie, właściwie powiedziawszy fanatyzm w wieku dojrzałym.
U osób zwyczajnych posługiwano się i posługują się jeszcze temi samemi przedmiotami, składającemi jasełkę — różnicę stanowi tylko sposób ich ustawienia; ale u króla nie tak było, wystawiwszy przez miesiąc lub dwa na widowisko powszechne jasełki królewskie, rozbierano je następnie z wszystkich przedmiotów, składających je, król robił prezenta faworytom, — przyjmującym je jako szczególny dowód łaski królewskiej.
Jasełki osób zwyczajnych w miarę majątku, kosztowały od 500 do 10 a nawet 15 tysięcy franków, króla Ferdynanda z przyczyny współubiegania się malarzy, rzeźbiarzy, budowniczych, maszynistów i mechaników, jakich używał, kosztowały od 200,000 do 300,000 franków.
Sześć miesięcy naprzód, król poświęcał swoim jasełkom wszystek czas pozostały od polowania i rybołówstwa.
Jasełki w r. 1798 miały być wyjątkowo piękne, i chociaż król wydał już znaczne sumy, nie były jeszcze skończone. Dlatego to więc dnia poprzedniego, niemając pieniędzy w skutek przygotowań wojennych, przyspieszał wypłatę części, jaką przyjmował na siebie dom Backer i syn w kupnie wekslów na 25 milionów franków.
Ośm milionów przeważone i przeliczone wieczorem, zostały według obietnicy Andrzeja Backer, przeniesione w nocy z piwnic jego banku do piwnic pałacu królewskiego.
Ferdynand, wesół i szczęśliwy, nie bojąc się już braku pieniędzy, posłał po swego przyjaciela kardynała Ruffo, naprzód aby mu pokazać jasełki i usłyszeć o nich jego zdanie, a następnie, aby oczekiwać z nim przybycia kurjera Antoniego Ferrari, który z zwykłą mu punktualnością, powinien był przybyć do Neapolu w nocy, a że go jeszcze nie było, najpóźniej mógł przybyć nad rankiem.
Tymczasem rozmawiał o zasługach Świętego Efrema z bratem Pacifico, naszym dawnym znajomym, któremu coraz wzrastająca popularność nadewszystko od czasu jak tej popularności dwóch jakobinów padło ofiarą, sprowadziła zaszczyt umieszczenia w jasełkach króla Ferdynanda.
W skutek tego, w rogu tej części sali, która od otwarcia, jasełek na widok publiczny miała być parterem, brat Pacifico i jego osie! Giacobino, pozowali przed rzeźbiarzem ulepiającym ich tymczasowo z gliny, zanim ich wykona z drzewa.
Powiemy za chwilę, jakie miejsce im przeznaczano w wielkim obrazie, który przedstawimy czytelnikom. Spróbujmy więc, jakkolwiek trudne to będzie zadanie, powiedzieć co to były jasełki króla Ferdynanda.
Powiedzieliśmy już, że zajmowały one przestrzeń Teatru Francuzkiego. Przestrzeń cała na długość i szerokość, była zajęta różnemi przedmiotami umieszrzonemi coraz wyżej i przedstawiającemi główniejsze czyny z życia Jezusa, od Jego urodzenia w żłobie na pierwszym planie, aż do ukrzyżowania na Kalwarji na ostatnim planie, które umieszczone w nadzwyczajnym oddaleniu, dotykało prawie sufitu. Wijąca się droga przez cały teatr, zdawała się prowadzić z Btitleem do Golgotty. Nąjpierwszym i najważniejszym ze wszystkich przedmiotów było urodzenie Chrystusa w grocie Betleemskiej. Grota była podzielona na dwa oddziały: w większym była Najświętsza Panna i Dzieciątko Jezus trzymane na ręku, a raczej na kolanach; z prawej jego strony stał osieł, a z lewej wół liżący rękę Dzieciątka Jezus wyciągniętą ku niemu. W mniejszym oddziale był modlący się Święty Józef. Nad większym oddziałem były napisane wyrazy: Grota wzięta z natury w Betleem, tv której porodziła Najświętsza Panna. Nad mniejszym oddziałem: Piwnica, do której schronił się św. Józef w czasie porodzenia.
Najświętsza Panna była bogato odziana złotogłowiem; kolczyki i bransolety szmaragdowe, djadem brylantowy, pasek z drogich kamieni i pierścionki na wszystkich palcach.
Dzieciątko Jezus miało na około głowy złoty liść, przedstawiający aureolę.
W oddziale Najświętszej Panny i Dzieciątka Jezus, znajdował się pień palmowy, który przebijał sklepienie i rozrastał się na drodze: było to owe palmowe drzewo z legendy, co umarłe i wyschnięte od dawna, wypuściło znów liście i owoce, gdy Najświętsza Panna w boleściach porodu objęła go swemi ramionami.
U wejścia do stajenki klęczeli trzej magowie, przynoszący klejnoty, drogocenne naczynia, wspaniałe materje Boskiemu dziecięciu. Klejnoty, naczynia i materje były prawdziwe, wyjęte ze skarbca korony i muzeum Borbonico: trzej magowie mieli na szyjach order Świętego Januaryusza i ogromna liczba sług tworzyła ich świtę; prowadzili za cugle sześć kom zaprzężonych do wspaniale przystrojonej karety.
Ta grota i osoby wielkości prawie naturalnej znajdowały się na lewej stronie widzów, to jest od strony ogrodu, jak nazywają w języku zakulisowym.
Z prawej strony widzów byli trzej pasterze prowadzeni przez gwiazdę, odpowiednio trzem królom; dwaj z nich prowadzili na wstążkach barany, trzeci miał na ręku jagniątko, za którym postępowała matka, becząc.
Nad pasterzami na drugim planie, była Ucieczka do Egiptu: Najświętsza Panna siedziała na ośle, trzymając na ręku Dzieciątko Jezus, za nią szedł Św. Józef, nad Nią zaś, czterej aniołowie zawieszeni w powietrzu, chronili Ją od promieni słońca, rozciągając nad Jej głową płaszcz niebieski aksamitny ze złotemi frendzlami.
Wzniesienie, górujące nad Pokłonem pasterzy, przedstawiało ścieszkę prowadzącą od dei Cupuccini do lufrascata i fronton klasztoru Saint-Efrem.
Grupa, odpowiadająca Ucieczce do Egiptu, miała się składać z brata Pacifico i jego osła, zdjętych z natury, tak jak grota Betlejemska. Aby podobieństwo było zupełne i na pierwszy rzut oka uderzające, trzy dni przedtem wezwano brata Pacifico, przechodzącego przez Largo Castello, do pałacu, gdzie król chciał z nim mówić. Brat Pacifico był posłusznym, daremnie szukając w głowie, czego król mógł żądać od niego. Zaprowadzono go do sali jasełek i tam, z własnych ust królewskich dowiedział się o zaszczycie. jaki król zamierzał wyświadczyć mnichom z Sain-Ephrem. umieszczając w żłobku ich osła i kwestarza. W skutek tego uwiadomiono brata Pacifico, że przez cały czas trwania posiedzeń, niepotrzebuje się zajmować kwestą, bo marszałek dworu napełni jego koszyki. Już od trzech dni rzeczy tak trwały z wielkiem zadowoleniem brata Pacifico i Giacobina, którzy nawet w najzuchwalszych swoich marzeniach nie spodziewali się nigdy zaszczytu znajdowania się w obecności królewskiej.
To też brat Pacifico z wielkim trudem powstrzymywał się od wykrzyknienia: Niech żyje Król! a Giacobinowi, widzącemu w jasełkach swego współbrata jedzącego, trudno przychodziło powstrzymać się od naśladowania go.
Innemi przedmiotami stopniowo oddalającemi się były: Jezus nauczający doktorów, Epizod o Samarytance, Cudowny połów, Jezus idący po wodzie i podtrzymujący niedowierzającego Świętego Piotra, grupa Jezusa z cudzołożnicą; w tej grupie jedna rzecz zwracała uwagę, a mianowicie to, że bądź skutkiem przypadku, bądź skutkiem cynicznej złośliwości króla Ferdynanda, grzesznica, której Chrystus przebacza, miała blond włosy królowej i wargę wysuniętą księżniczek austryjackich.
Na czwartym planie przedstawionym był objad u Marty, objad podczas którego Magdalena obmywała wonnościami nogi Chrystusowe i swemi włosami je obcierała. Dalej Wjazd tryumfalny do Jerozolimy w Kwietnią Niedzielę. Szyldwachy w mundurach królewskich stali u bram miasta i prezentowali broń przed Jezusem. Szczególniej zwracało uwagę, że Jerozolima była ufortyfikowaną na wzór fortecy Vauban, zabezpieczona armatami, co jak wiadomo, nie przeszkodziło wcale Tytusowi do zdobycia jej.
Drugą bramą widać było wychodzącego Jezusa z krzyżem na ramionach, otoczonego strażą i ludem, dążącym do Kalwarji, której stacje były oznaczone krzyżami.
Nakoniec Golgota zamykała perspektywę na lewo od widzów, po lewej zaś stronie jasełek na tym samym planie, była przedstawiona dolina Józefata z umarłemi powstąjącemi z grobów w postaciach pełnych nadziei lub rozpaczy i w oczekiwaniu sądu ostatecznego, na który wezwała ich trąba archanioła, unoszącego się nad niemi.
W przedziałach i na drodze wijącej się do Kalwarji, stały grupy łudzi, umieszczone według fantazji króla, wpośród nich zaś błazny tańcowali, lazaroni drwili, nakoniec poliszynele jedli makaron z błogością właściwą Neapolitańczykom, dla których ten pokarm, spadły z Olimpu, zastępuje ambrozją starożytnych.
Na całej przestrzeni nie zostawiono ani kawałka pustego miejsca. Bezwzględnie na miesiąc, w którym się urodził Jezus, żniwiarze żęli, trudniący się winobraniem zbierali wino, pasterze paśli swoje trzody.
Wszystkie osoby, a liczba ich prawie do trzystu dochodziła, wykonana przez zręcznych artystów, miały wysokość ściśle obliczoną stosownie do miejsca, jakie miały zajmować i tym sposobem pomagały do perspektywy, która wydawała się ogromną.
Król, doglądając ustawienia w swoich jasełkach figur, które uskuteczniał mechanik z teatru San Carlo, słuchał opowiadania brata Pacifico o Becaju, które z każdym dniem olbrzymiało. W istocie poczciwy zarzynacz kozłów mówiąc naprzód, że był atakowany przez jednego jakobina, potem przez dwóch, trzech jacobinów, doszedł do tego, że nie oznaczał już liczby swoich przeciwników i jeżeli można mu było wierzyć, był jak Falstaff napadnięty przez całą armję.
W czasie opowiadania brata Pacifico wszedł kardynał Ruffo, jak to już powiedzieliśmy wezwany przez króla.
Ferdynand przerwał rozmowę z bratem Pacifico, ucieszony przybyciem kardynała, który poznawszy mnicha i wiedząc jak obrzydliwego występku był powodem, jeżeli nawet nie głównym sprawcą, oddalił się od niego pod pozorem przyglądania się jasełkom.
Posiedzenia brata Pacifico ukończyły się. Oprócz trzech ładunków ryb, legomin, owoców, mięsa i wina, jakie zabrał ze spiżarni i piwnic króla, pod któremi Giakobin uginał się idąc do klasztoru, król rozkazał wypłacić mu tytułem jałmużny sto dukatów za każde posiedzenie, pożegnał go prosząc o błogosławieństwo i kiedy mnich, błogosławiący, wart tyle co błogosławiony, z sercem przepełnionem dumą oddalił się, król powrócił do Ruffa.
— No cóż! moja Eminencjo, dziś już 4. października, a nie mamy wiadomości z Wiednia. Ferrari wbrew zwyczajowi, już o pięć albo sześć godzin się spóźnił, to też posłałem po ciebie w przekonaniu, że wkrótce przybędzie, myśląc jako samolub, że z tobą będę się bawił, a sam nudziłbym się.
— Dobrze zrobiłeś, Najjaśniejszy Panie, odrzekł Ruffo, bo przechodząc przez dziedziniec widziałem, jak wprowadzono do stajni konia, okrytego pianą, a człowieka prowadzono pod ręce na schody, wiodące do twoich apartamentów. Po długich butach, skórzanych spodniach i galonowanej kurtce, zdawało mi się, że rozpoznaję biedaka, na którego Wasza Królewska Mość oczekuje; może go spotkało jakie nieszczęście.
W tej chwili kamerdyner ukazał się na progu.
— Najjaśniejszy Panie, powiedział, kurjer Antonio Ferrari przybył i w gabinecie Waszej Królewskiej Mości oczekuje, zapytując, czy raczy przyjąć depesze, jakie przywiózł.
— Moja Eminencjo, powiedział król, oto nasza odpowiedź przybywa.
I nie zapytując nawet kamerdynera, czy Ferrari sam się zranił, lub przez kogo został raniony, Ferdynand wszedł spiesznie ukrytemi schodami i znalazł się z kardynałem w swoim gabinecie przed przybyciem kurjera, który osłabiony otrzymaną raną, szedł powoli i co kilka kroków musiał się zatrzymywać.
W kilka chwil potem, drzwi gabinetu otworzyły się i Antonio Ferrari, wciąż przez dwóch ludzi podtrzymywany, stanął na progu blady, z głową opasaną zakrwawionym bandażem.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.