Mądra Elżbieta
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Mądra Elżbieta | |
Podtytuł | Bajka | |
Pochodzenie | Skarbnica Milusińskich Nr 26 | |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Popularnej | |
Data wyd. | 1928 | |
Druk | „Siła” | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Tłumacz | Elwira Korotyńska | |
Ilustrator | anonimowy | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
pod redakcją S. NYRTYCA.
BRACIA GRIMM
MĄDRA ELŻBIETA
BAJKA
z ilustracjami
spolszczyła
ELWIRA KOROTYŃSKA
WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
W WARSZAWIE.
Drukarnia „Siła”, Warszawa, Marszałkowska 71
|
Był pewien człowiek, który miał córkę, imieniem Elżbieta. Gdy dorosła, rzekł ojciec do matki.
— Musimy ją za mąż wydać.
— Tak, — odrzekła matka, — żeby się tylko ktoś trafił, coby ją zechciał.
Nareszcie przybył z dalekich stron człowiek, który się nazywał Jan i zaczął się starać o Elżbietę, ale postawił warunek, że musi być nietylko mądrą ale i rozsądną.
— O — rzekł ojciec — jej nie brak oleju w głowie.
A matka dodała:
— Ach, ona widzi wiatr, pędzący ulicą i słyszy jak muchy kaszlą.
— Jeśli ona nie jest rozsądną, — rzekł znowu Jan, — to jej niechcę.
Zasiedli wszyscy do stołu, a gdy zjedli, rzekła matka:
Mądra dziewczyna zdjęła dzbanek z półki i poszła do piwnicy, a po drodze uderzała pokrywką w dzbanek, ażeby jej się czas nie dłużył. Na dole będąc, postawiła sobie stołek przed beczką, ażeby się nie potrzebowała schylać, żeby sobie jakiej krzywdy nie zrobić. Potem postawiła przed sobą konewkę, odkręciła kurek, a podczas tego, ażeby oczy nie próżnowały, rozglądała się na wszystkie strony.
Wtem spojrzenie jej padło na siekierę wetkniętą w ścianę tuż nad jej głową, widocznie mularze zapomnieli i wetknęli ją w ścianę, ale tak że mogła lada chwila spaść. Mądra Elżbieta zaczęła nagle płakać i myślała: „Jak wyjdę za Jana i urodzi nam się dziecko, a potem wyrośnie i wyślemy go do piwnicy, żeby piwa natoczył, to siekiera spadnie i zabije go.
Długi czas tak siedziała płacząc i zawodząc z całych sił nad oczekującem ją nieszczęściem. Na górze czekano na napój, a Elżbiety jak nie widać tak nie widać. Wreszcie gospodyni mówi do służącej:
— Zejdź do piwnicy i zobacz, gdzie Elżbieta się zapodziała.
Służąca zeszła i ujrzała ją siedzącą nad beczką i płaczącą na cały głos.
— Elżbieto, dlaczego płaczesz? — zapytała dziewczyna.
— Ach! — odrzekła — jakże nie mam płakać? Jeżeli wyjdę za Jana i będę miała dziecko, a to wyrośnie i pójdzie natoczyć piwa, to może spaść kielnia i zabije go.
Na to dziewczyna:
— Jakąż my też mamy mądrą Elżbietę!
Przysiadła się do niej i zaczęła z nią razem lamentować nad tym nieszczęściem. Domownicy wraz z gościem spragnieni napoju znowu jakiś czas czekają, aż nareszcie gospodarz posłał parobka.
— Zejdź ty do piwnicy i zobacz gdzie tak długo Elżbieta wraz z dziewczyną siedzą?
Parobek zeszedł i ujrzał obie dziewczyny, zanoszące się od płaczu. Więc się zapytał:
— Czego wy właściwie płaczecie?
— Jakże nie mamy płakać? Gdy wyjdę za Jana, a urodzi nam się dziecko, a potem dorośnie i przyjdzie tu piwa natoczyć, to może spaść kielnia ze ściany i zabije go.
— Jakąż my mamy mądrą Elżbietę!
Przysiadł się do niej i też zaczął głośno szlochać. Nareszcie gospodarz zniecierpliwiony rzecze do gospodyni:
— Zejdź ty do piwnicy i zobacz, co się stało z Elżbietą.
Kobieta zeszła i zastała wszystko troje zanoszących się od płaczu. Na zapytanie o przyczynę, odpowiedziała córka, że jej przyszłe dziecko zostanie zabite kielnią, gdy tu przyjdzie natoczyć piwa z beczki. Wtedy matka również przyznała:
— Ach, jaką my mamy mądrą Elżbietę! — usiadła razem z nimi i też płakać zaczęła. Mąż czekał jeszcze jakiś czas, potem i on zeszedł do piwnicy.
Gdy ujrzał wszystkich siedzących obok siebie i płaczących i gdy się potem dowiedział o przyczynie tej rozpaczy, że wszystkiemu winne dziecko Elżbiety, jeśli kiedy na świat przyjdzie i wyrośnie to może być zabite przez siekierę mularską, która może akurat wtedy spadnie ze ściany, kiedy dziecko będzie tu piwo nalewało z beczki do dzbanka, to również zawołał:
— Ach, jaka ta Elżbieta mądra! — i też zaczął płakać.
Narzeczony siedział długo sam na górze, aż wreszcie zniecierpliwiony pomyślał sobie, że oni wszyscy może tam na niego czekają, więc trzeba zejść i zobaczyć, co oni tam robią.
Przyszedłszy, ujrzał wszystkich pięcioro płaczących, a jedno drugie starało się przekrzyczeć.
— Cóż za nieszczęście się stało? — zapytał.
— Ach, drogi mój Janie, — odrzekła Elżbieta, — jeżeli się pobierzemy i będziemy mieli dziecko i gdy wyrośnie, a my go tu może przyślemy natoczyć piwa, to może mu kielnia zatknięta w ścianie spaść na głowę i zabić i jakże my nie mamy płakać?
— A teraz, — rzekł Jan — więcej mnie rozumu na użytek domowy nie potrzeba, dlatego, że jesteś taką mądrą Elżbieto, to się z tobą ożenię.
To mi wystarcza do tego, aby mieć ład w domu, tyle rozsądku w żonie, jak na gospodynię jest dostateczne.
Podał jej rękę na znak, że się z nią ożeni i w parę tygodni potem odbyło się huczne wesele, na którem bawiono się bardzo długo i wiele mówiono o dużym rozsądku Elżbiety.
W jakiś czas później, gdy Elżbieta zamieszkała ze swoim mężem i urządziła już gospodarstwo, rzekł Jan pewnego ranka:
— Żono, muszę iść do roboty, aby zarobić trochę pieniędzy, ty zaś idź na nasze pole i zetnij sierpem zboże, abyśmy mieli ziarno.
Zaniesiesz je po wymłóceniu do młyna i będzie mąka na chleb.
— Dobrze, mój kochany, — odpowiedziała Elżbieta, — zrobię to natychmiast.
Jak tylko wyszedł mąż z domu, Elżbieta nagotowała pełen garnek doskonałej zupy, zabrała go z sobą, aby pożywić się po pracy i ze śpiewem na ustach wyruszyła w pole do żniwa.
Usiadłszy na trawie zaczęła rozmyślać:
— Co mam pierwej uczynić? Jeść czy pracować?
— Chyba jeść! — zawyrokowała po namyśle i zabrała się do jedzenia zgotowanej w domu zupy.
Po zjedzeniu ogarnęła ją senność, więc pomyślała znowu:
— Co mam teraz robić, spać czy pracować? Spać mi się chce, więc się prześpię — postanowiła i ułożyła się na miękkiej trawce.
Świeże powietrze i nasycenie się, wyborną zupą podziałało tak na nią, że usnęła natychmiast.
Tymczasem Jan wrócił do domu, i nie zastawszy żony pomyślał:
— A to mam pracowitą żonę! Już słońce zaszło a ona jeszcze w polu!
Ale gdy zapadł wieczór a Elżbieta nie powracała do domu, zaniepokoił się i poszedł po nią.
Spała mocno, przytulona do trawy, obok leżał sierp i pusty garnek od obiadu.
Ani jeden kłos nie był zżęty...
— Aha! to ty taka! — zaśmiał się Janek, — poczekaj! zrobię ci figla!
Pobiegł czemprędzej do domu, wziął sieć z dzwonkami, służącą mu za sidła na ptaki i wróciwszy do śpiącej owinął ją całą.
Pozostawiwszy śpiącą wrócił do domu czemprędzej i zasiadł przy oknie do swej zwykłej roboty.
Późno już było, gdy Elżbieta uniosła głowę z nad trawy.
Zobaczyła gwiazdy na niebie, zrozumiała, że już noc i wskoczyła przerażona.
Długo stała rozmyślając nad swą przemianą, wreszcie postanowiła iść do domu i spytać się męża, czy jest ona sobą, czy kim innym.
Cała rozdzwoniona pobiegła przed drzwi swego domu i zapukawszy w okno, gdyż drzwi zastała zamknięte, spytała.
— Janku, czy jest w domu Elżbieta?
— Jest — odpowiedział, siedząc spokojnie na swem krzesełku.
Słysząc to, przeraziła się okropnie zawołała w strachu:
— Ach! mój Boże! a więc mnie niema!
I chodzić poczęła od domu do domu i pukać, ale wszyscy przerażeni jej wyglądem i dzwonieniem przy każdem poruszeniu, nie wpuszczali do swego domu.
Biegała więc i biegała wciąż z domu do domu, przeganiana przez ludzi i psy pilnujące domu, wreszcie oszalała z rozpaczy, puściła się ku wiosce i nikt jej więcej nie zobaczył.
Taki był koniec mądrej Elżbiety.