Matejko/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Matejko |
Pochodzenie | cykl Nauka i Sztuka tom IX |
Wydawca | Księgarnia H. Altenberga |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Katedra, symfonia, posąg, poemat, teatr, tragedya, obraz — oto szereg zjawisk i rzeczy, których zewnętrzna postać jest tak różną, jak są różne ich nazwy, które jednak zaliczają się do tej samej kategoryi objawów ludzkiego życia i objęte są wspólnem imieniem Sztuki. Między masą materyi, zużytej na budowę egipskiej świątyni, miejscem stale przez nią zajmowanem w przestrzeni i jej trwałością w czasie, a symfonią, która jest tylko chwilowem zjawiskiem, wstrząśnieniem cząstek materyi, uderzających o narządy słuchowe; między dotykalnością posągu a czarnemi znaczkami wyrażającemi symbole słów, które stanowią poemat; między płaszczyzną obrazu, dającą tylko złudzenie rzeczywistości, a rzeczywistością teatralnego przedstawienia; między tragedyą napisaną, a tragedyą odegraną leżą takie przepaście zewnętrznych różnic, że z trudem tylko między temi zjawiskami można znaleźć jakieś podobieństwo, a jednak każdy człowiek, nie zastanawiając się ani chwili nad teoretycznem uzasadnieniem ich tożsamości, bez wahania ją uznaje, na zasadzie tylko tych wrażeń, które od nich odbiera, lub, jeżeli sam jest twórcą, na zasadzie tożsamości sił psychicznych, które służą do dokonania twórczego czynu, w zakresie każdego z tych Sztuki odłamów. I w tych właśnie wrażeniach
i identyczności sił psychicznych, tworzących sztukę, leży i tożsamość różnych jej przejawów i istotna przyczyna, konieczność jej istnienia.
Są to wszystko zjawiska, wywołane wolą człowieka, nie istniejące poza jego czynem, mające wszystkie swoje przyczyny w jego duszy i których wszystkie skutki dotyczą też tej samej ludzkiej duszy. Zajmują one w życiu ludzkiem olbrzymie miejsce, nie będąc w żadnym związku z podstawowemi zagadnieniami, warunkującemi jego istnienie. Nie karmią go, nie grzeją, nie chronią przed wrogiemi siłami natury, ani przed drapieżnością zwierząt, ani przed zbrodniczością ludzką. Są zupełnie nieużyteczne — a są tak konieczne, że bez nich niema bezwzględnie ludzkiego istnienia. Człowiek bez sztuki żyć nie może, nic może, gdyż ona jest bezpośrednim, koniecznym tego życia przejawem, jego nieuniknionym skutkiem, jego rozszerzeniem, wzmożeniem, podnietą.
Koniecznością istot żywych jest nie tylko biernie istnieć, lecz żyć czynnie i uświadamiać to życie, uświadamiać chęć, zamysł, uświadamiać czyn, którym się ten zamysł spełnia, i skutki tego czynu — cel osiągnięty. Życie jest to szereg procesów fizyologicznych i psychologicznych, opartych o pewne warunki fizyczne, procesów, które są koniecznością, gdyż koniecznością jest funkcyonowanie każdego narządu, w którym tkwi potencyalna siła tych procesów, siła ciągle gotowa i ciągle dążąca do przejawienia się, siła ciągle z wytężeniem czekająca zewnętrznej podniety do wyzwolenia się. W świadomości tkwi pamięć istnienia tej siły i pamięć przebiegu jej wyzwalania się, tkwią wszystkie pierwiastki rozkoszy, jaką daje odczuwanie pragnienia i odczuwanie czynu, który je zaspakaja. W tej psychologii życia tkwią całkowicie wszystkie przyczyny i warunki istnienia sztuki. Jest ona wyzwoleniem energii psychicznej twórcy i staje się zewnętrzną podnietą wyzwolenia tej energii w widzu i słuchaczu. Czynności duszy nie można wstrzymać, jak nie można powstrzymać czynności mięśni, bez odczuwania przykrości a nawet bez szkody. Cały ten splot pierwotnych władz psychicznych, do nieskończoności rozrastający się w złożonych kombinacyach wrażeń, wzruszeń, uczuć, myśli, wyobrażeń i pamięci tych wrażeń, tych uczuć, myśli i wyobrażeń, cały ten ogromny świat zjawisk psychicznych, ciągle, bezustanku szarpie się w człowieku, żądając przejawienia się, żądając uświadomienia swego przejawu, żądając odczucia przebiegu po nerwach wszystkich tych drgnień siły, wyzwalającej się w czynie. Tej możności przejawienia się, możności uświadamiania siebie dostarcza sztuka w najwyższym stopniu, przy najmniejszem zużyciu energii psychicznej na opór zewnętrzny; w tem leży konieczna, powszechna jej potrzeba dla tych, którzy od niej odbierają wrażenia. Psychologia tych, co ją tworzą, jest odwrotna, jest ujawnieniem tego, co w ich świadomości nagromadza się, jako skutek wewnętrznych procesów psychicznych, których energia wyzwala się w akcie tworzenia się dzieła sztuki.
Ludzie potrzebujący wrażeń i wzruszeń, mający zdolność pamiętania ich przejścia przez duszę, lecz nie mający władzy wywoływania ich w sobie, ludzie ociężałej wyobraźni — są to ludzie, którzy się nudzą, którzy nie mogą pozostawać w samotności, którzy ciągle szukają zewnętrznych podniet, mogących im dać rozkosz uświadamiania życia duszy. Poziom tego życia bywa lichy i nizki, lub szczytny i wzniosły. Nie zmienia to istoty rzeczy: licha dusza jest tak samo żywa, jak i najdostojniejsza i tak samo potrzebuje przejawiać się i doznawać wrażeń — żyć, tak samo potrzebuje sztuki, sztuki takiej, jaką pojąć jest w stanie.
Konieczność tworzenia sztuki i doznawania od niej wrażeń uwarunkowana jest zatem nieodłącznemi, bezwzględnie koniecznem i potrzebami i właściwościami tego, co nazywamy ludzką duszą. Wszelkie roztrząsania nad użytecznością lub szkodliwością sztuki, nad tem, czy trzeba ją pielęgnować, czy też wypleniać, są czczemi i bezpłodnemi, ponieważ żadna siła nie jest w stanie usunąć sztuki z życia ludzkiego, dopóki człowiek jest i będzie sobą, istotą z pewnymi niezmiennymi, podstawowymi przymiotami.
Każdy z odłamów sztuki ma pewną szczególną sferę oddziaływania na duszę, lecz sfery te nie dają się ściśle odgraniczyć i każda ze sztuk wkracza na pole oddziaływania innej, wszystkie zaś razem obejmują całość objawów psychicznych i dostarczają wrażeń, wzruszeń, podniet, odpowiadających całkowitej możności tego, co człowiek jest w stanie przeżywać.
Działanie jednej ze sztuk, poruszając duszę, wywołuje wstrząśnienie wszystkich jej władz i potrzebę wrażeń, które dają inne sztuki odłamy. Z muzycznych akordów wstają obrazy, jak z obrazów poematy, a z poematów sklepią się potężne łuki i dźwigają się w niebo strzeliste wieże, ponieważ wszystkie odłamy sztuki mają u podstawy jedną i tę samą ludzką duszę, niezgłębione morze jej życia.
Całość sztuki, dając pełnię objawów życia, daje też najistotniejszy obraz tego, jakim był dany naród i dana epoka jego bytu.
Polska dziewiętnastego wieku przejawiła się w zupełności w swojej sztuce. Nie możemy ściśle wyjaśnić, dlaczego naprzód przyszła poezya, a tuż za nią, a raczej współcześnie, muzyka, a dalej malarstwo, ale one przyszły i skrystalizowały w sobie i wielkie dusze swoich twórców i skupiły wszystkie pierwiastki życia narodu, skupiły, wskutek olbrzymiego zakresu duszy ludzkiej, który objęły swoja wszechstronną twórczością.
Jakkolwiek głęboko i jakkolwiek szerokim kręgiem objęła poezya polska ludzką duszę, zupełnego jej wcielenia w sztukę by nie było, gdyby jednocześnie nad tem wszystkiem nie zerwała się muzyka Chopina. Przez nią to nad milczącemi kartami »Dziadów«, »Króla ducha«, »Irydyona« unosi się ich krzyk namiętnej żądzy walki, ich jęk rozpaczy, westchnienia ich tęsknoty i cisza ich beznadziejnych smutków. Cały wiek walk polskich kłębi się w rytmie i śpiewie poloneza As dur — muzyka ta, to głośne wypowiedzenie tego, co jest spisane w ciszy milczenia, a co powinno być hejnałem, wygranym nad Polską ze szczytu Tatr. I jakby na dopełnienie tego świata sztuki, dla zupełnego wcielenia weń duszy polskiej przychodzi malarstwo i to, co było przeczuwane, wyobrażane, co było słyszane, wciela w kształty i barwy i stawia przed oczami jasne, widne, bliskie, ujęte w trwałe, nie zmieniające się, nie znikające widzenia, narzucające się każdej wyobraźni i będące na wieki świadectwem istnienia Polski.
Po długich latach milczenia i zapomnienia, imię Polski zostało po raz pierwszy wypisane w rzędzie narodów żyjących, na międzynarodowej wystawie sztuki w Berlinie, w roku 1891. Trzeba to raz na zawsze pamiętać, myśląc o polskiej sztuce, i trzeba pamiętać, że pomiędzy tymi, co szli na czele tego ruchu, jednym z największych — jest Matejko.