O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wojciech Szukiewicz
Tytuł O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci
Wydawca Księgarnia Powszechna
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński
i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.

Jakkolwiek będziemy rozpatrywać kremację z prawnego punktu widzenia zawsze do jednego przyjdziemy przekonania, że nic nie stoi na przeszkodzie pośmiertnemu paleniu zwłok ludzkich. Przedewszystkim bowiem zasada równych praw, o której już poprzednio wspomniałem, domaga się, aby każdemu wolno było żyć i umierać w taki sposób, jaki uzna za najlepszy i najstosowniejszy, o ile tym samym nikomu innemu jakiejkolwiek szody nie przynosi. Ponieważ zaś żadnej nie podlega wątpliwości, że skoro można wykazać niebezpieczeństwo, płynące z grzebania trupów ludzkich, a przy najszczerszych chęciach nie da się to uczynić względem kremacji, wszelkie zakazy palenia ciał po śmierci są jedynie wypływem nietolerancji i zakorzenionych przesądów, które na potępienie i naganę zasługują.
Ostatnia wola zmarłego, określająca sposób oddania ostatniej posługi, winna być uszanowana, i nikt nie powinien mieć prawa ograniczenia oraz przekreślania tej ostatniej woli oraz narzucania własnych poglądów przez nieboszczyka nie podzielanych.
Z państwowego punktu widzenia też żadnych przeszkód przeciwko kremacji dopatrzyć się nie można; w Rosji naprzykład dozwolone jest wszystko to, co się nie sprzeciwia porządkowi publicznemu, moralności i dobrym obyczajom, a trudno zaiste byłoby udowodnić, że kremacja zakłóca porządek publiczny lub zagraża moralności, wreszcie, że występuje przeciwko dobrym obyczajom, o ile zastarzałych i na niczym nie opartych przesądów oraz zabobonów moralnością lub dobremi obyczajami fałszywie nazywać nie zechcemy. Do sprawy tej powrócę jeszcze w ustępie zastanawiającym się nad tym, czy istnieją jakiekolwiek poważne zarzuty z religijnego i etycznego punktu widzenia, obecnie zaś należy nam rozważyć, czy powszechny zwyczaj palenia ciał po śmierci nie stałby się sprzymierzeńcem ludzi występnych i trucicieli, liczących na to, że dzięki spaleniu zwłok ludzkich zginą wszelkie ślady otrucia, co zapewni bezkarność i ośmieli zbrodniarzy wszelkiego rodzaju.
Otóż sprawa z jurydycznego punktu widzenia przedstawia się jak następuje: przekonano się wielokrotnie, że trucizny znikają bardzo szybko z ciała ludzkiego i żadna analiza chemiczna wykryć ich nie może, dzięki czemu ekshumacje ciał zazwyczaj do niczego nie prowadzą i nie dają żadnych wyników. Ale nie koniec na tym, okazało się bowiem, że wśród produktów gnicia zwłok ludzkich znajdują się alkaloidy trupie czyli tak zwane ptomainy, nadzwyczajnie podobne do alkaloidów roślinnych, od których odróżnić ich nie można, wskutek czego sekcja trupa po ekshumacji dokonana może wykryć ślady otrucia tam, gdzie go wcale nie było, a wynik rozprawy sądowej może się stać najzwyczajniejszym mordem sądowym, jakże bowiem niewinnie oskarżony zdoła wykazać, że znalezione w zwłokach trucizny są produktem gnicia a nie skutkiem zbrodniczego zamachu na życie nieboszczyka? Nie trudno pojąć, że w takich razach bardzo łatwy jest mord sądowy, dokonany na człowieku zgoła niewinnym tylko dzięki pomyłce. Wątpić nie można, że tego rodzaju mordy sądowe były dokonywane niejednokrotnie przed odkryciem ptomainów, dokonanym przez Selmi’ego z Bolonji, któremu udało się uratować oskarżonych w dwóch wypadkach od niehybnego skazania pomimo niewątpliwej niewinności.
U kogo istnieje bodaj odrobina szlachetności i dobrego serca, u tego weźmie górę przekonanie, że lepiej jest nie ukarać rzeczywistego zbrodniarza, zwłaszcza że w ten sposób ofierze mordu przecie życia się nie przywróci, niżeli skazać bodaj jedną niewinną ofiarę pomnażając w ten sposób i tak już wielki bezmiar cierpienia ludzkiego.
Niebezpieczeństwo pomyłek sądowych grozi atoli nie tylko ze strony odkrytych przez Selmi’ego ptomainów ale także i ze strony innych trucizn mineralnych, dostających się do człowieka bądź za życia, bądź nawet po śmierci w najrozmaitsze i najdziwaczniejsze sposoby: wszak cynk, miedź i inne trucizny mogą się dostać do człowieka z wszelkiego rodzaju puszek od konserw; wszak arszenik przenika do zwłok ludzkich z metalowych części trumny lub wieńców na zielono pomalowanych; wszak przekonano się, że ta ostatnia trucizna tak łatwo do celów morderczych nadająca się przedostaje się do zwłok ludzkich nawet z otaczającej ziemi cmentarnej, co niejednokrotnie w sposób całkiem dowodny wyszło na jaw.
Czyż wszystkie te fakty nie nasuwają tak poważnych wątpliwości odnośnie ekshumacji i sekcji zwłok ludzkich, że aż zniewalają do odrzucenia wartości ekshumacji wogóle i do jej całkowitego zaniechania? Jeżeli za życia do organizmu ludzkiego wprowadzone trucizny znikają szybko po śmierci, a przeciwnie pojawiają się bądź ptomainy, bądź rozmaite trucizny wnikające już po śmierci z metalowych części lub otaczającej ziemi cmentarnej, to czyż można zaiste obstawać przy pożyteczności lub niezbędności ekshumacji i sekcji zwłok po powzięciu podejrzeń co do przyczyny śmierci? Wartość ekshumacji tak jest dzisiaj problematyczna, że ekshumacje zdarzają się obecnie już niezmiernie rzadko i nie odgrywają prawie żadnej roli w sądownictwie. Nie posiadam pod ręką dat statystycznych, odnoszących się do naszego kraju, ale wiemy, że w Prusiech dajmy na to ilość ekshumacji wynosi zaledwie jeden raz na 600,000 zgonów, w Anglji zaś jeden raz na miljon zgonów. A zresztą czyż potrzeba raz jeszcze powtarzać, że wszyscy zwolennicy kremacji domagają się zawsze i wszędzie pośmiertnych oględzin lekarskich i urzędowego stwierdzenia zgonu, że w razie najmniejszych bodaj wątpliwości natury sądowej najzagorzalszy zwolennik kremacji zgadza się na pochowanie do ziemi i na pozostawienie zwłok do dyspozycji władz sądowych, gdyby tego niezbędne wynikła potrzeba? To zastrzeżenie usuwa wszelkie zarzuty przeciwko kremacji z prawnego punktu widzenia, boć każdy przyznać musi, że wyjątkowe zdarzenia nie mogą wpływać na powszechne prawidło pod każdym względem lepsze, rozumniejsze, i moralniejsze, jak się o tym po bliższej i głębszej rozwadze wcale nie trudno przekonać.
Ustawodawstwa rozmaitych państw europejskich odnoszą się rozmaicie do kremacji: nas obchodzi tylko ustawodawstwo rosyjskie, które nigdzie wyraźnie kremacji zamiast grzebania nie uznaje. Sprawa, która spotkała się z przychylnością władz miejscowych w Warszawie, będzie musiała przejść oczywiście przez władzę centralną, której stanowiska z góry przewidzieć nie podobna. Ale nie od rzeczy będzie może zaznaczyć, że w obrębie Cesarstwa palenie zwłok po śmierci odbywa się prawidłowo w kilku miejscach. Dr. Vix w cytowanej już książce p. t. „Die Totenbestattung“ na str. 110 powiada, że o paleniu ciał w Rosji czerpie wiadomości ze sprawozdania dwóch misjonarzy protestanckich z roku 1888 i 1894, którzy na brzegu Wołgi niedaleko stacji misyjnej w Sarepcie widzieli na własne oczy pośmiertne spalenie lamów u pewnej hordy kałmuckiej a to mianowicie 14 grudnia 1887 r. i w lutym 1894 r. „Wnieśli się, jak lud mówił, po to, aby stać się bogami“.
Palenie ciał spotyka się również u ludów syberyjskich mianowicie nad brzegami Jeniseju i jeziora Bajkalskiego. Szlachta i lamowie podlegają spaleniu zarówno tutaj jak i w Tybecie zapewne wskutek wymagań wyznania buddhyjskiego, które mongolscy burjaci zaledwie przed trzystu laty przyjęli. Ciało zostaje obmyte i namaszczone wonnościami, potym w cenne materje owinięte i wystawione przez trzy dni, w ciągu których śpiewacy wysławiają czyny zmarłego. Ozdobnie przybrany koń wiezie ciało na miejsce spalenia, gdzie odbywa się składanie ofiar i rozdawanie pomiędzy lud potraw i napojów.
Mógłby ktoś powiedzieć, że dzieje się to pomiędzy poganami, że religja ich oraz odwieczne zwyczaje na to pozwalają, że więc z tego faktu żadnych wniosków na resztę Państwa wyciągać nie można i nie należy. Wobec tego godzi się przypomnieć, że wedle zapisków historycznych palenie ciał po śmierci odbywało się na wielką skalę w roku 1812, kiedy to spalono 253,000 ciał poległych wrogów a więc niemców i francuzów. Z tego wypadło na okręg miński 59,000, moskiewski 50,000, smoleński 71,000, wileński 72,000, kałuski wreszcie tysiąc spaleń. Samych trupów końskich spalono w 1812 r. 92,000 sztuk.
Jakkolwiek były to okoliczności niezwykłe, które nie mogą stanowić prawidła, to jednakże mamy w tym pewnego rodzaju procedens, który zwolennikom kremacji może posłużyć za podstawę do czynienia kroków w celu uzyskania sankcji państwowej dla pośmiertnego palenia ciał nie nastręczającego żadnych wątpliwości pod względem hygienicznym i jurydycznym. Zatwierdzenie i ulegalizowanie ustawy „Towarzystwa Zwolenników Kremacji“ będzie pierwszym krokiem na tej drodze, która doprowadzi do wystawienia i eksploatacji pieca kremacyjnego i do poważnej reformy w oddawaniu ostatniej posługi zmarłym bliźnim.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wojciech Szukiewicz.