Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt I/Scena VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Panna Maliczewska |
Podtytuł | Sztuka w 3 aktach |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt I Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SCENA VIII.
STEFKA, EDEK, SEKWESTRATOR.
SEKWESTRATOR.
Czy tu mieszka Stefania Maliczewska? STEFKA.
A co pan sobie winszuje? SEKWESTRATOR.
Ze sądu... mam opisać. STEFKA (w lansadach).
Pan się trudni literaturą? SEKWESTRATOR.
Zajęcie ruchomości. STEFKA (do publiczności robi oko).
Oj! to ze sądu!SEKWESTRATOR.
Sprawa Icka Ejzensztejna. Należność 27 koron, 58 halerzy... proszę nie utrudniać... (idzie do stołu)
Muszę opisać... STEFKA (obojętnie idzie do łóżka, kładzie się na niem).
Ano to se pan opisuj! (wpada Żelazna).
ŻELAZNA (zasłania meble).
Co to? ze sądu? nie pozwolę. To wszystko moje. Panna Maliczewska nie ma nic. Jest u mnie sublokatorką... SEKWESTRATOR.
Nie wiem nic... proszę nie utrudniać! ŻELAZNA.
Ja przysięgnę. Meble moje, wszystko moje! STEFKA (zanosi się od śmiechu).
No wiecie... no wiecie... ŻELAZNA.
I to moje! i to moje! (Edek zabiera papiery i wychodzi).
ŻELAZNA (do Edka).
Proszę nie wracać przed siódmą, bo ja mam interesa. SEKWESTRATOR.
Kredens sosnowy.ŻELAZNA (pędzi do kredensu).
To mój! przysięgnę! SEKWESTRATOR.
Można zrobić reklamacyę w sądzie. Nie utrudniać. (dochodzi do łóżka i bierze spódniczkę baletową).
STEFKA (zrywa się).
Proszę położyć, to są narzędzia pracy. (bierze trykoty)
Nie ruszać... narzędzia pracy... (nuci)
Ty... ty... moje marzenie... SEKWESTRATOR (spisując).
Stół sosnowy, kanapa ceratą kryta wypchana trawą... dość, starczy... (formalizuje, lepi marki).
Tak. STEFKA (tańczy po scenie).
Pan żonaty? SEKWESTRATOR.
Nie utrudniać! STEFKA.
I dzieciaty? SEKWESTRATOR.
Nie utrudniać! Opiekę i odpowiedzialność nad zajętemi ruchomościami zdaje się tejże Stefanii Maliczewskiej, pod grozą odpowiedzialności paragrafu...STEFKA.
Pan ma wprawę. (kładzie stare pantofle baletowe, Sekwestrator wychodzi).
STEFKA.
Żonie moje uszanowanie, dziateczki proszę ucałować, a niech pan uważa, bo tam trochę błoto... (tańczy przed Żelazną).
Babciu morowa, mam opiekę nad twojemi gratami. ŻELAZNA.
To nie zabawne. Mogła panna Stefka tego żyda zapłacić. STEFKA (odrazu smutnieje).
Widać nie mogłam. ŻELAZNA.
To źle, to trzeba mieć. STEFKA.
Ta z czego? ŻELAZNA.
Ja ta nie wiem, ale tak nie można. STEFKA (nagle posępniejąc).
Ja sama wiem, że nie można. (rzuca się na łóżko).
Spać chcę! Żelazna! ma pani trochę spirytusu do maszynki — nie mam czem się dziś ufryzować.ŻELAZNA.
Nie mam. STEFKA.
Co to będzie. Ja ciągle od innych pożyczam. ŻELAZNA.
Ja ta nie wiem. (wygląda do sieni).
STEFKA (zwłóczy się z łóżka).
Pójdę do grajzlerki — może mi zborguje. (wywłóczy się z izby, otuliwszy czemkolwiek).
|