>>> Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Piękna i potwór
Podtytuł Bajka
Pochodzenie Skarbnica Milusińskich Nr 19
Wydawca Wydawnictwo Księgarni Popularnej
Data wyd. 1932
Druk Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Elwira Korotyńska
Ilustrator anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
pod redakcją S. NYRTYCA.




PIĘKNA i POTWÓR
BAJKA
Z oryginału przetłumaczył
EL-KOR.
z ilustracjami.


WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
W WARSZAWIE.
Druk. Sikora, Warszawa





W dalekiej krainie Wschodu mieszkał bardzo bogaty kupiec, wraz z trzema swemi córkami.
Był on tak bogaty, że niemożliwe było obliczenie pieniędzy, jakie posiadał — zazdroszczono mu ogólnie i podziwiano.
Z trzech córek najbardziej kochał najmłodszą. Było to dobre, miłe i serdeczne dziewczątko, a przy tem tak śliczne, że przezwali ją Pięknotką. Kochali ją ludzie, kochał ojciec, ale nie lubiły jej siostry, nie dlatego, żeby była dla nich niedobra, lecz poprostu zazdrościły jej miłości ludzkiej i niepospolitej piękności.
O ile Pięknotka była skromnych wymagań i dla wszystkich bardzo uprzejma, o tyle starsze jej siostry pyszne były i dla ludzi niedostępne. Zdarzały się im świetne partje i dawnoby już mogły opuścić dom ojca, ale wszyscy ci, o ich rękę starający się, zdawali się im być za mało znakomici; oczekiwały bowiem wciąż co najmniej na księcia. Razu pewnego, najstarszej siostrze oświadczył się bogaty baron — odmówiła, pomimo namowy ojca, twierdząc, że za licha to dla niej partja.
Pewnego razu wrócił kupiec z podróży bardzo zmieniony. Na twarzy jego malowała się bladość i rozpacz, gdy podszedł do swych córek.
— Dzieci moje — odezwał się pe długiem milczeniu, — spotkało mnie nieszczęście...
— Nie mów nam o tem, ojcze, nie chcemy nawet słuchać o żadnych nieszczęściach, to rzecz twoja, nie nasza! — zawołała najstarsza.
— Nie chcemy słuchać niczego smutnego! Zachowaj dla siebie przykrości! — dodała średnia.
Pięknotka nie powiedziała ani słowa, objęła tylko ojca za szyję i przytuliła się do niego z miłością.
— Drogie dzieci — przerwał milczenie zafrasowany kupiec. — Nie jestem już bogaty... Straciłem wszystko do ostatniego grosza, nie możemy już mieszkać w tym pięknym pałacu, musimy się przenieść do małego domku, a że służby trzymać nie jestem już w stanie, same musicie sprzątać, gotować i szyć swoje suknie.
— Ach! ja nieszczęśliwa! — zawołała najstarsza — czemuż odrzuciłam rękę barona... Byłabym teraz wielką damą... a teraz czemżeż zostałam? służącą!..
— Obowiązkiem twym, ojcze, było strzedz naszych bogactw! Przehandlowałeś cały majątek! — odezwała się średnia z niepohamowaną złością.
Jedna tylko Pięknotka nie dokuczyła ojcu złem słowem. Ucałowała go serdecznie i wytłomaczyła wszystkim, że to bardzo miło mieszkać w ładnym domeczku i, że ona ofiarowuje się robić wszystko dla wszystkich.
I tak pewnego poranku przenieśli się do małego, obrosłego dzikiemi różami domu.

Pięknotka była nad wyraz szczęśliwa. Pracowała za siostry bez szemrania, bawiło ją to nowe, pracowite życie i ani razu nie wspominała o domowym dostatku i o służbie.
Wkrótce po osiedleniu się na nowym miejscu, przyszedł list do kupca.
W liście tym donoszono mu, że jeden z jego zmarłych już przyjaciół, zapisał dużą sumę pieniędzy do jego rozporządzenia.
Można sobie wyobrazić radość kupca i jego dzieci!
Wybierając się w drogę po odbiór pieniędzy, kupiec zapytał córek, coby im przywieść z obczyzny?
Dwie z nich prosiły o suknie haftowane srebrem, jedna tylko Pięknotka, nie chcąc narażać ojca na koszt, poprosiła o ładną różyczkę.
Kupiec załatwił swój interes i wybierał się z powrotem do domu, gdy naraz noc zapadła i zanim doszedł do stacji, znalazł się w ogromnym, gęstym lesie, w którym łatwo mógłby zbłądzić.
Postanowił więc rozejrzeć się wkoło, czy niema gdzie w pobliżu jakiego domostwa i ku niemu skierować swe kroki.
Ku wielkiemu swemu zadowoleniu spostrzegł światełko, które przy zbliżaniu się spotęgowało się i w końcu okazało się jarzącem światłem.
Kupiec stanął przed wspaniałym pałacem, otoczonym wkoło prześlicznym parkiem i postanowił prosić o nocleg.
Ale ani przy bramie, ani na podwórzu nie było nikogo. Szedł i szedł przez otwarte drzwi ku pokojom, spodziewając się kogokolwiek zobaczyć, ale i w pokojach nie było ani żywej duszy.
Tak doszedł do pokoju jadalnego, gdzie stał stół z przeróżnemi najwykwintniejszemi potrawami. Nie mogąc się oprzeć pokusie, usiadł i spożył kolację, nadczekując wciąż pana domu, przed którym mógłby się wytłomaczyć ze swej śmiałości.
Nie mogąc się nikogo doczekać, poszedł do wytwornie urządzonej sypialni i smacznie usnął na wygodnie posłanym łożu.
Przebudziwszy się nazajutrz, spostrzegł wiszące nad łóżkiem ubranie z napisem:
— „Proszę to przyjąć od właściciela pałacu“. Włożył ubranie, poszedł do jadalni i po zjedzeniu śniadania ruszył w drogę. Przechodząc przez ogród zauważył prześliczny krzak róży, przypomniała mu się prośba Pięknotki, nachylił się i zerwał gałązkę.
Zaledwie to uczynił, rozległ się poza nim głos straszliwy, jakby ryk rozjuszonego zwierzęcia.
Obrócił się i z przerażeniem ujrzał przed sobą potwora.
Było to zwierzę o kadłubie konia, a paszczy tygrysa.
— Tak się więc odwdzięczasz za mą gościnność! — zaryczał. — Jak śmiesz zrywać moje najulubieńsze róże!..
— Przebacz mi, szlachetny panie! — zawołał w najwyższem przerażeniu nieszczęśliwy, — zerwałem tę różę dla mej najmłodszej córki, która tak bardzo kocha wszelkie kwiaty...
— Nie jestem panem, lecz zwierzęciem, — odrzekł potwór. — Nie daruję ci tego, lecz wnet pożrę! Gotuj się na śmierć!
— Pozwól mi przynajmniej pożegnać się z memi trzema córkami, — prosił kupiec, — powrócę do ciebie napewno, a wtedy mnie zjesz...
— Masz córki? A więc słuchaj, co ci powiem. Całą tę historję przedstaw córkom, jeśli która z nich poświęci się i umrze tutaj za ciebie, to będziesz wolny, jeśli nie, to powracaj za trzy miesiące a otrzymasz zasłużoną karę.
Kupiec zgodził się i powrócił do domu. Zaledwie wszedł do pokoju, poznała Pięknotka, że stało się coś złego jej kochanemu ojcu.
Gdy opowiedział o potworze, objawiła chęć pójścia na śmierć i ocalenia w ten sposób swego ojca.
Trzy miesiące minęły bardzo szybko, kupiec pożegnał się z córkami i chciał iść na pożarcie, nie godząc się na ofiarę ze strony Pięknotki, ale tak go błagała, że w końcu, choć z bólem serca zabrał z sobą i zawiódł do pałacu. Siostry udawały wielki żal, zalewały się łzami, ale w głębi zadowolone były, że najpiękniejsza z nich odchodzi na zawsze z domu.
Zwierzę spotkało ojca i córkę u wrót pałacu i zaprowadziło do sali, gdzie czekała na nich wspaniała uczta.
Biedna dziewczynka była bardzo przestraszona widokiem potwora, ale nie okazywała tego, nie chcąc jeszcze bardziej martwić swego biednego ojca.
— Czy naprawdę, z własnej woli chcesz umrzeć? — zapytał potwór.
— Tak, chcę umrzeć za mego ojca, — odpowiedziała Pięknotka ze łzami.
Zwierz kazał kupcowi wracać do domu, odprowadził go do wrót pałacu i znikł z przed oczu dzieweczki.
Przez cały dzień nie pokazywał się zupełnie, a Pięknotka ze drżeniem nasłuchiwała, czy nie idzie jej pożreć.
Ku wieczorowi poszła na obejrzenie pałacu i ze zdumieniem wyczytała na jednej ścianie, obok dużych drzwi, te słowa:
— „Ten pokój należy do Pięknotki.“
Otworzywszy drzwi stanęła zdumiona. Nie marzyła nawet nigdy o podobnym przepychu.
Pokój obity był cały atłasem, meble były ze złota, z kotar zwieszały się frendzle z djamentów.
Kiedy usiadła do kolacji, zjawił się i zwierz natychmiast.
— Czy pozwolisz mi zjeść z tobą kolację? — zapytał.

— O, Boże! jakiż on straszny... — pomyślała Pięknotka, ale natychmiast odpowiedziała uprzejmie:
— Ależ naturalnie, o ile tylko sobie życzysz!
Jedli razem kolację, nie mówiąc do siebie ani słowa, dopiero po deserze, potwór zwrócił się nagle ku dzieweczce i spytał:
— Czy chcesz być moją żoną, Pięknotko?
— Ach! Wielki Boże! — zawołała dzieweczka — nie mogę,..
Westchnął potwór i nie odrzekłszy ani słowa, wyszedł zaraz z jadalni.
Przez długi czas powtarzało się to codziennie. Zwierz przychodził do stołu, rozmawiał, okazywał dużo dobroci i zaskarbiał sobie przywiązanie Pięknotki.
Raz w nocy przyśniło się dzieweczce, że ojciec jej jest bardzo chory i że chce ją zobaczyć.
Zaczęła więc prosić potwora, żeby jej pozwolił odwiedzić ojca.
Ku wielkiemu jej zdumieniu, zwierz zaczął rzewnie płakać.
— Nie odchodź, Pięknotko! — zawołał. — Zostań przy mnie! Ja cię uczynię szczęśliwą! Czyż jestem tak przerażająco brzydki, że nie możesz mnie trochę polubić?
— Kochany zwierzu, nie płacz! — prosiła Pięknotka. — Ja cię bardzo lubię, ale jesteś tak straszny, że nigdy chyba nie potrafię cię tak kochać, jak na to zasługujesz...
— A więc, moje dziecko, — rzekł potwór, — jedź na dwa tygodnie. Weź ten pierścień, włóż go pod poduszkę i zaśnij. Jutro rano obudzisz się w domu swego ojca.
Za dwa tygodnie zrób z pierścieniem to samo, a znajdziesz się u mnie z powrotem.
— O, dziękuję ci, dziękuję! wrócę napewno w dniu przez ciebie wyznaczonym.
Nazajutrz była już w domu. Ojciec był bardzo chory, wiedział sam o tem, że widok najukochańszej córki przywróci mu zdrowie i dla tego tęsknił za nią i płakał, i myśli jego lotem ptaka przeleciały do czarodziejskiego pałacu, zamieniły się w sen i ułożyły obok serca Pięknotki.
W ten sposób przyśniła dzieweczka ukochanego ojca i uprosiła u zwierza pozwolenie na odwiedziny.
Siostry ucieszyły się również z przyjazdu Pięknotki, przywiozła im bowiem bogate dary, ofiarowane im przez potwora.
Dwa tygodnie minęły szybko. Pięknotka ani się spostrzegła, jak przeleciały dnie i godziny.
Dobrze jej tu było przy ukochanym ojcu, nie bardzo spieszyła do potwora, ale słowo dane musiała dotrzymać i dlatego w dwa tygodnie po przyjeździe, zaczęła się żegnać z ojcem.
Ale ten wybuchnął głośnym płaczem i zaczął ją błagać, żeby pozostała jeszcze czas jakiś.
Pozostała więc na usilne prośby jeszcze jeden tydzień i nie wiadomo kiedyby powróciła do zwierza, gdyby nie sen, jaki się jej w końcu trzeciego tygodnia przyśnił.
We śnie ujrzała potwora leżącego na ogrodowej ścieżce. Nieruchomy był i jakby martwy.
Przerażona do najwyższego stopnia, zaraz następnej nocy, położyła pierścień pod poduszkę i usnęła.
Rano obudziła się w pałacu.
Czemprędzej zaczęła szukać w pokojach potwora, a nie znalazłszy tam, pobiegła w widzianą we śnie ścieżkę.
Ujrzała biedaka słabo już oddychającego, z zamkniętemi oczyma i w rozpaczy płakać nad nim i oblewać wodą poczęła. Gdy otwarł oczy, nachyliła się nad nim i posłyszała te słowa:
— Zapóźno już! zapóźno! muszę umierać...
— O, nie umieraj, dobre, szlachetne zwierzę! — zawołała, wybuchając płaczem dzieweczka, — kocham ciebie tak bardzo, że gotowam zostać twą żoną, jeśli jeszcze tego sobie życzysz...
Ledwie to wyrzekła, ze zwierza nie pozostało ani odrobiny.
Przed nią stał piękny książe i zdziwionemu dziewczątku wytłomaczył, że zły czarodziej zaczarował go w zwierza, dopóki która z młodych dziewcząt nie zechce być jego żoną.
Wezwano ojca i siostry i wyprawiono huczne wesele. Kupiec otrzymał wspaniały pałac i do końca życia cieszył się szczęściem Pięknotki i jej męża.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: Elwira Korotyńska.