[338]
III.
PIEŚŃ O BURMISTRZANCE.
Z MOTYWÓW LUDOWYCH.
Poszli z siecią rybarczycy
Na wielkie jezioro,
Radują się, weselą się:
Będzie rybek sporo.
A trzcina szeleści...
Radują się, weselą się —
Hej! nasz mocny Boże!
Ja-ć gromnicę na ołtarzu
Woskową położę...
Ja-ć koronek zmówię cztery
I za mszę zapłacę,
Tylko dobry daj nam połów,
Wspieraj naszą pracę!
Poszli zbożni rybarczycy
O poranku, w lecie,
Zapuścili na głębinę
Białe, lniane siecie.
[339]
Idą na dno siecie lniane,
Trzcina w krąg szeleści —
O czem prawi chwiejna trzcina?
Jakież niesie wieści?
Czy o skarbach zatopionych?
Czy o rybce złotéj,
Którą złowił rybak młody,
Ginący z tęsknoty.
Czy o siostrze trucicielce?
Czy o zdradnej żonie,
Co, zabiwszy swego męża,
Poszła spać na tonie?
Z żalu poszła i rozpaczy
I śpi do wieczora,
A zaś nocą wstaje z głębin,
Siada u jeziora.
Widzieli ją starzy ludzie:
Wyżarte ma oczy,
Łono w szmaty poszarpane,
Ręka we krwi broczy...
Starzy ludzie ją słyszeli —
Woła na wsze strony:
— Oczy wzrok mi twój wypalił,
O mężu zdradzony!
Płyną zbożni rybarczycy,
Siecie idą na dno —
Dobry połów! ciągnij, bracie!
Wyciągnąć nie snadno!...
Widać, szczupak choć na łokieć,
Albo jesiotr duży —
[340]
Kto się umie wziąć do dzieła,
Temu szczęście służy...
A trzcina szeleści...
Hej! nie szczupak to, ni jesiotr —
W białe, lniane siecie
Ułowili rybarczycy
Niewiniątko-dziecię.
Niewiniątko ułowili,
Niosą je do miasta:
Każ-że dzwonom bid, burmistrzu,
Gdzież ta zła niewiasta?!
Gdzież ta matka? Gdzież zbrodniarka?
Dziewczyna czy pani?
Wstydem serca napełniła,
Miecz katowski dla niéj.
Miecz katowski albo topiel
Na wieczną pogardę —
Każ-że dzwonom bić, burmistrzu,
Sądy sprawuj twarde!...
Biją dzwony, po ulicach
Głoszą głosiciele:
Hańba spadła na gród stary,
Wygnała wesele!
Na jeziorze, na głębokiem,
W białe, lniane siecie
Ułowili rybarczycy
Niewiniątko-dziecię.
Burmistrz zasiadł na straszliwe
Sądu sprawowanie:
[341]
Która w duszy ma niewinność,
Niech przed sądem stanie!
Biją dzwony uroczyste
Na kościelnej wieży,
Do ratusza, przed burmistrza,
Orszak dziewic bieży.
Spieszą tłumnie, w białych sukniach,
Z liliami w ręku —
Nie boją się głosicieli
Ani dzwonów dźwięku.
Nie boją się błysku miecza,
Ni młyńskich kamieni;
Jeszcze nam się wian ruciany
Na skroniach zieleni!
Jeszczeć białe w naszych rękach
Nie zwiędły lilie!
Która winna, niech jej oczy
Mokra rosa pije!
Wszystkie zeszły się dziewice
Z różanymi wianki — — —
Dzwony biją, a trzcina szeleści — — —
Niema jednej między niemi
Panny burmistrzanki...
A trzcina szeleści...
Gdzież ma radość? gdzież me szczęście?
Koniec z mą nadzieją?!
Wstał pan burmistrz, okiem wodzi,
Nogi mu się chwieją.
[342]
Bijcie, dzwony! Niech głos płynie
Nad ranne niebiosy!
Zjaw się, córko! chroń od hańby
Siwe moje włosy!
Biją dzwony, ku jezioru
Straszne lecą wieści,
Nad jeziorem chwiejna trzcina
Szeleści, szeleści...
O czem szepce trzcina chwiejna?
Czy o rybce złotéj,
Którą złowił rybak młody,
Ginący i tęsknoty?
Czy o siostrze trucicielce?
Czy o zdradnej żonie,
Co, zabiwszy swego męża,
Poszła spać na tonie?
Ni o siostrze, ni o jęku,
Idącym w wsze strony:
Oczy wzrok mi twój wypalił,
Mężu mój zdradzony!
O rybakach trzcina szepce,
Którzy w lniane siecie
Ułowili, zamiast rybki,
Niewiniątko-dziecię.
O tej biednej burmistrzance,
Co na brzegu siadła
I żałuje, i narzeka,
Nieszczęsna, pobladła.
U stóp wianek poszarpany,
Zmięta lilia biała...
[343]
Hej! niegodnam-ci ja życia,
Śmierć mi pozostała!...
Szumiej trzcino! niech twe szumy
Idą w świat daleki:
Na dnie moje dzieciąteczko
Śpi już, śpi na wieki!...
A dzwony dzwonią na wieży...
Nie będziesz mi w słońcu rosło,
Jak ten kwiatek w polu,
Patrzeć w oczy mi nie będziesz,
Dusza kona z bolu!...
Bijcie dzwony, wstyd mój głoście,
Wstyd wypiję do dna,
Już mi tylko śmierć została,
Świata-m ja niegodna!
Przyjdźcie po mnie, pachołkowie,
Zapłacę za winę:
Niech dziewice spojrzą na mnie,
Niech z tej hańby zginę.
Niech mi ojciec własną ręką
Wydrze serce z łona,
Niech się córki swej wyrzecze
Matka ma rodzona...
Niech odepchnie mnie w żałości
Ma jedyna siostra:
Gdzież jest kara na zbrodniarkę
Za gorzka, za ostra?
Spieszcie, spieszcie, pachołkowie —
Co prędzej! co prędzéj!
[344]
Przed trybunał zaprowadźcie
Widmo mojej nędzy!...
Pospieszyli pachołkowie,
Przed sądy ją wiodą —
Na topielną śmierć skazano
Burmistrzankę młodą.
Hej! tonęła burmistrzanka
Na wielkiem jeziorze,
Widzi: ojciec łzę ociera —
Mój Boże! Boże!...
Żal jej życia się zrobiło —
Tak pięknie dokoła —
I na ojca rodzonego
Żałośnie zawoła:
— Ratuj-że mnie, ojcze drogi,
Wyciągnij te dłonie,
Niechże córka twa rodzona
Tak marnie nie tonie!
— Toń-że do dna, córko moja,
Nieszczęsna, toń do dna,
Boś ty świata już bożego
Niegodna! niegodna!
Biją dzwony,
Głucho biją,
A trzcina szeleści...
Hej! tonęła burmistrzanka
Na wielkiem jeziorze,
Widzi: siostra łzę ociera —
Mój Boże! Mój Boże!
[345]
Żal jej życia się zrobiło —
Tak pięknie dokoła —
I na siostrę swą rodzoną
Żałośnie zawoła:
— Ratuj-że mnie, siostro droga,
Wyciągnij te dłonie,
Niechże siostra twa rodzona
Tak marnie nie tonie.
— Toń-że do dna, siostro moja,
Nieszczęsna, toń do dna!
Boś ty świata już bożego
Niegodna! niegodna!
Biją dzwony, głucho biją,
A trzcina szeleści...
Hej! tonęła burmistrzanka
Na wielkiem jeziorze,
Widzi: matka łzę ociera —
Mój Boże! Mój Boże!
Żal jej życia się zrobiło —
Tak pięknie dokoła —
I na matkę swą rodzoną
Żałośnie zawoła:
— Ratuj-że mnie, matko droga,
Wyciągnij te dłonie,
Niech twa córka w tym jeziorze
Tak marnie nie tonie!
— Nie dam ci ja, córko moja,
Tak marnie iść do dna,
Choć sędziowie obwieścili,
Żeś świata niegodna!...
[346]
Sprawiedliwe-ć trybunały —
Sam ojciec rodzony
Z łzami w oku kazał dzwonić
W te pogrzebne dzwony.
Aleć serce twojej matki
Wyroku nie powie —
Ratujcie mi córkę drogą,
Niezłomni sędziowie!
Ratujcie mi córkę drogą,
Ratujcie jej wiosnę —
Albo niech i dla mnie dzwonią
Te dzwony żałosne...
Zmilkły dzwony na dzwonnicy,
Ucichło powietrze...
A tylko trzcina szeleści...
Powracają w dom sędziowie,
A lica ich bledsze...
Powracają w dom, za nimi
Orszak dziewic bieży:
Lilie w ręku, a na skroni
Mają wianek świeży...
Zmilkły dzwony, tylko trzcina
Nad wodą szeleści...
O czym-że to, szumna trzcino,
Przynosisz nam wieści?
— Ani o tej rybce złotej,
Ni o zdradnej żonie,
Ni o siostrze-trucicielce
Ślę ten szum na tonie.
[347]
Ani o tych rybarczykach,
Którzy w lniane siecie
Ułowili nie jesiotra,
Lecz niewinne dziecię.
Ani o tej burmistrzance,
Co nad brzegiem siada,
Z podeptaną u stóp rutą,
Żorująca, blada.
Szumię sobie hej! o matce,
Która poszła do dna
Za tą córką, choć ta córka
Świata już niegodna...
I szumi tak na wieki...
|