Pieśń przerwana (obrazek sceniczny)/Scena trzecia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pieśń przerwana |
Podtytuł | Obrazek sceniczny w 1-ym akcie |
Wydawca | Wydawnictwo Gebethnera i Wolffa |
Data wyd. | 1900 |
Druk | St. Niemira |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
To znowu ja.
Drogą pospolitą — przez bramkę w sztachetach. Przechodząc przez ogród zobaczyłem panią na ganku. Z kim pani rozmawiała?
To mój ojciec. — Jest bardzo słabego zdrowia.
Cóż jest ojcu pani?
Coś piersiowego.
To smutne. Ponieważ pani tak bardzo lubi kwiaty, przynoszę je.
To z ogrodu księcia? — Móżeby się rozgniewał, gdyby wiedział że je pan dla mnie zrywał.
A teraz zapomnijmy o wszystkich kłopotach domowych i niedomowych, o wszystkiem co złe, co małe, co boli i pójdźmy w świat lepszy. — Wyszukałem w bibljotece książkę — dla pani — pozwoli pani, abym czytał?
Już się ściemniać zaczyna. — (siada na ławeczce — Oskar obok niej).
Och — czytać jeszcze można doskonale. — (czyta).
„Jest chwila, gdy się ma księżyc pokazać,
Kiedy się wszystkie słowiki uciszą.
I wszystkie liście bez szelestu wiszą,
I ciszej źródło po murawach dyszy.
O takiej chwili, och! dwa serca płoną,
Jeśli zaś mają przebaczyć — przebaczą,
Jeżeli o czemś zapomnieć — zapomną.
Słowiki jęczą i fontanna płynie,
Mówią mi o niej — ja serce otwieram,
I o śmierć prędką — modlę się z rozpaczą“.
Jaka pani wrażliwa...
Już pójdę do domu...
Niech pani jeszcze nie odchodzi, — proszę, proszę bardzo.
Już późno — ściemnia się (za sceną słychać muzykę na fortepianie). Co to? Ktoś gra w pałacu?
To książę. Jest wielkim amatorem muzyki i często grywamy razem. Ja gram na wiolonczeli. Czy pani lubi muzykę?
Nie mogę nigdy słuchać jej bez takiego jakiegoś wzruszenia.
A często ją pani słucha?
Od śmierci mamy, która grywała ojcu wieczorami, słyszałam muzykę dwa razy.
Cóż to tak ważnego, że nie mam tej przyjemności!
To prawda — cóż to tak ważnego nie mieć w życiu przyjemności, szczególniej w takim wieku...
Tak — oddawna już jestem dorosłą.
Czy pani wie, kto był Heine?
Wiem. Poeta niemiecki. Byłam przecież na pensji, nie skończyłam jej jednak, bo po śmierci mamy stałam się konieczną w domu dla ojca i dla rodzeństwa.
Aby być dla nich aniołem pociechy i pomocy. Otóż przychodzi mi na myśl jeden wierszyk Heinego, który pragnę pani jeszcze powiedzieć: (deklamuje)
„Ty jesteś jak kwiat,
Piękną, czystą, powiewną,
Gdy patrzę na Cię, ma pierś
Boleścią ściska się rzewną
I radbym wznieść dłoń
Do nieba z modlitwą śpiewną.
Oby zachował Cię Bóg
Tak piękną — czystą — powiewną.
Istotnie — już późno (wstaje).
W Sierpniu zawsze wiele gwiazd spada. Mówią, że gdy gwiazda spada, trzeba tylko nim zgaśnie wymówić w myśli życzenie, a będzie spełnione.
O co prosiłaby pani gwiazdy spadającej?
Gdybym wierzyła, że spadające gwiazdy spełniają życzenia ludzkie, prosiłabym ich ciągle: niech ojciec mój wyzdrowieje, niech dzieci uczą się dobrze i będą dobre.
A dla siebie?
Jakto? Przecież to prośba byłaby właśnie o to, czego pragnę najwięcej, więc prosiłabym dla siebie.
Egoizm szkaradny. Ale czy doprawdy nie chciałaby pani, aby gwiazdka złota przysłała pani jakieś szczęście, takie wielkie, że serce przemienia w gwiazdę pałającą i zawieszoną wysoko nad wszystkiem, co jest na ziemi.
Jeżeli już koniecznie miałabym prosić o coś dla siebie jednej, to prosiłabym, aby tego lata jeszcze pójść za miasto i całe pół dnia przepędzić w lesie. Ogromnie lubię las. A pan o co najwięcej prosiłby gwiazdy spadającej?
Ja? Prosiłbym o wiarę, że są na ziemi serca dobre, czyste, wierne i o to, aby jedno z takich należało do mnie. Prosiłbym jej: gwiazdko jasna, daj mi zapomnieć o snach ciemnych, których miałem wiele, (po chwili weselej): Czy wiesz pani, że przez tych kilka chwil, które razem spędziliśmy, ja dużo się od pani nauczyłem.
Pan? odemnie? O Boże! Czegóż ja kogokolwiek mogę nauczyć? Tylko brata czytać i pisać nauczyłam.
A czego mnie pani nauczyła, wytłomaczę może później. Teraz mogę pani tylko powiedzieć, że dzięki tobie przekonałem się, że i nasza literatura jest wspaniałą; większą część życia spędziłem za granicą, w towarzystwie literatów zagranicznych. Poemat Słowackiego w „Szwajcaryi“ dziś dopiero poznałem — zachwycił mnie — (powtarza z pamięci):
O takiej to chwili — ach! dwa serca płoną!
Jeśli coś mają przebaczyć — przebaczą!
Jeżeli o czemś zapomnieć — zapomną.
Dobranoc panu.
O której godzinie kończy pani wszystkie swoje zajęcia domowe?
Już nie długo. Brat i siostra idą wcześnie spać.
Więc kiedy oni zasną, niech pani wyjdzie do ogrodu posłuchać muzyki. Ja i mój przyjaciel będziemy grać dla pani. Dobrze?
Dobrze. Dziękuję. Dobranoc panu.
...Grając będę myślał, że pani tu stoi gdzieś koło sztachet i słucha mojej muzyki. Tym sposobem dusze nasze będą razem. (Szybko uniósł do ust jej ręce i pocałował obie — odchodzi zwolna).