Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa/Mieszka przy tym klasztorze archimandryta...

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa
Podtytuł w r. 1787.
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1860
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

«Mieszka przy tym klasztorze archimandryta, a tego jednego tak obszerne było pomieszkanie, że książe Potemkin zabierający dziś je całkowicie do sta pięćdziesiąt osób panów, wojskowych i innych ludzi mieszczący przy sobie, ma się gdzie rozlokować. Widać z tego wszystkiego, że duch w tym kraju równie żarliwy książąt i panów dawniéj, jak i u nas hojnemi ofiarami kościoły i klasztory obsypywał, nie tylko fundacjami wielkiemi i ubogaceniem kościołów, ale mnóstwem tych znakomitych gmachów Bogu poświęconych gorliwość swą zaświadczając, jakich tu w Kijowie samym do sześciudziesięciu kilku dziś rachują. Małą to jest wszakże liczbą w stosunku do byłych za czasów Włodzimierza W., gdy za świadectwem Nestora Latopisca, cztérysta kilkadziesiąt cerkwi liczono... Czasy dziś inne i bardzo inne, gdy w monarchji austrjackiéj, katolicki monarcha mógł w Węgrzech kościół skassowanych Karmelitów obrócić na publiczne teatrum. — »
W sobotę zapowiedziano przybyłym, iż w niedzielę rano będą mieli szczęście być przedstawionemi N. Cesarzowéj, gdyż wprzód i zajęcia i niedobry stan zdrowia Jej, prezentować się im nie dozwolił. Zajechali więc do pałacu cesarskiego na godzinę dziesiątą, i w piérwszéj sali zatrzymali się w towarzystwie generałów i wielu innych osób oczekujących na rozkazy. W kwadrans po przyjeździe, wyszedł z głębi pokojów hr. Anhalt generał-adjutant cesarzowéj i obu ich wprowadził do pokoju billardowego, gdzie miało nastąpić przedstawienie.
«Jest to we dworze rossyjskim etykietą, dodaje Plater, że podług stopni i rangi w różnych pokojach coraz bliższych apartamentów monarszych, wprowadzane są osoby mniéj lub więcéj konsyderacji mające, a tu w Kijowie pokój bilardowy był determinowany dla tych, którym więcéj od drugich czynią zaszczytu; cudzoziemców bowiem wielu, brygadjerów krajowych, bo nawet generał-majorów widziałem, którzy się w sali pozostali. Gdyśmy do pokoju bilardowego weszli, tam już znaleźliśmy zgromadzonych generałów en chef i lejtnantów wielu, oraz posłów cudzoziemskich, a z polaków Mniszcha marszałka, Branickiego hetmana, Potockiego w-dę Ruskiego, ks. Sapiehę gener. artylerji dawniéj przybyłych do Kijowa i ks. Sanguszke w-dę Wołyńskiego, który równie z nami jako świeżo przybyły miał być prezentowanym.
«Przed wyjściem N. Pani, książę Barjatyński marszałek dworu oświadczył nam wolę jej, abyśmy ja i ks. biskup, na obiedzie cesarzowéj zostali.
«Miała monarchini dnia tego słuchać mszy śpiewanéj w pieczarskim kościele i przytomną być wyświęceniu archimandryty, że zaś zwyczajnie rano wstająca, raniéj od innych, bo o południu obiad jadać zwykła, przed godziną więc jedénastą, uczynił się cichy szmer oznajmujący o wyjściu z pokojów cesarzowéj, i poprzedzona od marszałka dworu ks. Barjatynskiego i hrab. de Anhalt, gdy do pokoju bilardowego weszła, blizko drzwi umyślnie ustawieni byliśmy i prezentowani przez hr. Bezborodko wraz z wojewodą Wołyńskim, a potém do pocałowania ręki przypuszczonemi. W przechodzie powolnym i z miłą twarzą poważnym, rzekła cesarzowa do biskupa Naruszewicza, że bardzo się cieszy z poznania jego, i z satysfakcją przyjęła dzieła pracy jego, żałując, że dla nieznajomości języka polskiego czytać ich nie może, ale dała rozkaz, aby na język rossyjski historja Polska jego i o Tauryce były przetłómaczone. Obróciwszy się zaś ku drugiéj stronie, gdzie książęta Józef Poniatowski i de Ligne uszykowani byli, piérwszego spytała o zdrowie, albowiem przed kilką dniami krew puszczać musiał, a młódszego z synów ks. de Ligne, czy nie czuje skutków przypadku, który go przed dwóma miesiącami spotkał w Paryżu, przy upadnieniu z koniem. Z bilardowego potém wyszedłszy pokoju, a przechodząc przez salę tam znowu innych obywateli i cudzoziemców prezentowanych sobie miała, i wsiadłszy do karety podwójnéj ośmią końmi zaprzężonéj, pojechała do cerkwi Pieczarskiéj, za nią dwór i prawie wszyscy na pokojach zebrani. — »
«Biskup Naruszewicz pojechał téż za cesarzową do kościoła, gdzie mu ks. Potemkin upodobanie mający w rzeczach duchownych, wszystkie tajemnice i część służby to jest mszy explikował.»
Po nabożeństwie i poświęceniu archimandryty, z taż samą assystencją powróciła cesarzowa na zamek, a książę Potemkin w swojéj karecie przywiózł biskupa Naruszewicza. Tu udawszy się wprost do swych pokojów, cesarzowa przez pannę Protasów kamerfrejlinę zaprosić do siebie kazała, Mniszchowę marszałkowę i Branickę hetmanowę przybyłe świéżo, dla tego, że na obiad zaproszonemi zostały. Po chwili do bilardowego pokoju powróciwszy i do niektórych z przytomnych po kilka słów przemówiwszy, zwróciła się do Mniszcha marsz. Koronnego, po francuzku.
— Ne soyez pas inquiet M. le Comte, car Votre femme, fait sa toilette.
«Ostrzeżony może marszałek zrana, gdy jego żona zaproszoną na obiad została, domyślił się o jakiéj gotowalni mowa, lecz ja co tak blizko stałem żem słyszał wszystko nie odgadnąłbym tajemnicy, gdyby zjawienie się wkrótce po imperatorowéj dam naszych nowego oczom nie wystawiło było widoku w orderze św. Katarzyny, którym z rąk monarchini saméj przyozdobionemi zostały w gabinecie. O téj to znakomitéj dla dam dystynkcji w Rossji ustanowionéj w wieku osiemnastym, niech mi wolno będzie acz z przerwą relacji powiedzieć, iż tak jest rzadko dawaną (co szacunek jéj pomnaża), że oprócz udzielnych księżn, z dam Rossyjskich z podczaszyną Naryszkinową, która równie tego dnia posłany sobie do Petersburga przez kurjera otrzymała order, tylko Romantzowowa feldmarszałkowa i wielka ochmistrzyni, księżna Daszków i Barjatyńska noszą go, a w Polsce najpiérwsze są ozdobione nim teraz marszałkowa i Branicka, piérwsza urodzeniem i krwią z tronem spowinowacona, druga nim obdarzona z przyczyny najwyższego kredytu i dostojeństwa w Rossji ks. jm. Potemkina, którego jest siostrzenicą.
«Za zjawieniem się wprzód hetmanowéj Branickiéj, przytomny ks. Potemkin za łaskę monarchini wdzięcznością przejętym sercem dziękował, ucałowawszy dobroczynną rękę, a po nim mąż nowéj kawalerki j. w. hetman. Podobnie téż za obdarzenie jw. Mniszchowéj wprzód sam mąż po nim ja, jako najbliższy jego krewny, a daléj jako przytomni Polacy jw. Potocki w-da Ruski i Naruszewicz biskup do ucałowania ręki przypuszczeni byliśmy. A gdy wkrótce ks. Barjatyński oznajmił, że stół zastawiony, rozdzieliła się nasza kompanja za wyjściem z pokoju bilardowego tych wszystkich, którzy do stołu zaproszonemi nie byli, i za przewodnictwem imperatorowéj siadło nas tylko z tą panią osób dwadzieścia, z pomiędzy których oprócz cesarzowéj, trzy damy to jest obie orderatki i panna Protasów, a oprócz ks. Potemkina, Bezborodki i innych piérwszéj dystynkcji panów rossyjskich, z Polaków Mniszech, Branicki, Potocki, Naruszewicz biskup, książę Józef i ja, a z cudzoziemców książęta tylko de Ligne ojciec i Nassau.
«Wesoła w ciągu całego obiadu monarchini, okazywała dobry humor widząc uszczęśliwionych tych, którą łaską swą obdarzyła, z tego powodu kiedy nowo wymalowany portret generała Mamonowa siedzącego także u stołu pokazywano jako doskonałego pęzla dzieło, lubo przez poddanego księcia Potemkina zrobione, tenże książe rzekł do cesarzowéj, że niéma w świecie lepszego malarza nad nią samą. A daléj spytany od zadziwionéj coby to znaczyło, rozwiązał sam te zagadkę prosząc N. Pani, aby raczyła spójrzeć na siostrzenicę jego, dla upewnienia się o tém. Różne z okoliczności materje, gdy w ciągu obiadu przychodziły, obróciwszy się do mnie cesarzowa łaskawie wspomnieć raczyła, że przed dwóma laty widziała mnie w Petersburgu, a książe Potemkin przypomniawszy, że mam dobra w Białéj-Rusi kordonem 1772 roku do Rossji należącéj, użył téj okoliczności do zachwalenia Krasławia, mówiąc, że nigdzie porządniejszego i ładniejszego miasteczka nie widział, a najbardziéj tak pięknéj pozycji, w jakiéj położona jest sama rezydencja krasławska. Najwięcéj zaś cesarzowa pytaniem o dziełach biskupa Naruszewicza bawiła się, dopytując o źródłach, z których dzieło o Tauryce czerpał, zadziwiając się nakoniec nad możnością zgromadzenia w sześciu leciech tylu akt dyplomatycznych, które staraniem biskupa w dwóchset kilkudziesięciu tomach zebrane zostały. Kiedy materja o Kijowie wszczęła się, rzekła ta pani, iż lepiéj jest o tém mieście czytać w kronikach, aniżeli je oczyma oglądać, a ciekawa nakoniec jakimby biskupem był ks. Naruszewicz gdy od p. Mniszchowéj koło siebie siedzącéj zainformowaną została, iż jako koadjutor biskupa Smoleńskiego jeszcze tylko tytularnym jest Emmauskim, z łaskawym uśmiéchem rzekła, iż szczęśliwym jest będąc pasterzem w ziemi świętéj.»
«Po obiedzie zaraz Cesarzowa JMć prosto poszła do swoich pokojów, a rozjeżdzającéj się kompanji gdy kże Barjatyński obwieścił, że i wieczorem będzie przyjęcie, znaleźliśmy się znowu o szóstéj na pokojach imperatorskich, gdzie przed wyjściem saméj pani, daleko liczniejsza aniżeli zrana zebrała się kompanja, albowiem prócz mężczyzn krajowych i cudzoziemców były i damy w Kijowie znajdujące się, które po odbytéj dawniéj prezentacji prawo miały do przedstawienia się cesarzowéj jmci. Porządkiem jednak ranniejszym ci wszyscy, którzy prerogatywy niemieli wejścia do wewnętrznych apartamentów, gdy jedyną salę napełnili, na dwa więc pokoje salę i pokój bilardowy, cała kompanja podzieliła się, zanim wyjść imperatorowa raczyła. Wyszła nakoniec i ukazawszy się w sali siadła przy stoliku dla siebie do whista przygotowanym, nie daleko od tronu w niéj wystawionego, a do partji swéj wezwała ks. Potemkina, hr. Cobentzel ambasadora wiedeńskiego i generała Mamonowa. W téjże sali na boku był drugi stolik przy którym piérwszéj dystynkcji damy do podobnéj gry zasiadły, a cała kompanja kobiét i mężczyzn cyrkuł wielki koło stolika imperatorowéj zrobiwszy, stojąc grze pańskiéj asystowała. — «
«Podczas téj gry z różnemi imperatorowa krótką bawiła się rozmową, a pokilkakroć łaskawém głowy uchyleniem zwołując do siebie biskupa Naruszewicza, już ponowiła chęć niezmyśloną czytania dzieł jego, gdy na rossyjski język przełożone będą, już zamówiwszy korespondencją literacką, komunikować mu pism swoich obiecała, już nakoniec z powodu wprowadzonéj przez współ grających materji o świętéj Inkwizycji i Dominikanach pytała biskupa, czy kiedy w polsce ten krwawy trybunał rozpościerał swe czynności, i jak wiele w polsce Dominikanów znajduje się. Na te dwie kwestje gdy biskup odpowiedział, że za Władysława Łokietka ten trybunał wprowadzony, a za Zygmunta piérwszego skasowanym został, liczba zaś Dominikanów do 3000 w całéj polsce dochodzić może, równie piérwsze jak drugie doniesienie zdziwiło imperatorową. — »
«Zwyczajnie około ósméj zwykła imperatorowa, do swoich powracać pokojów, a przeto i tą razą dwa tylko robry przegrawszy, gdy się od stolika ruszyła, stanęliśmy ławą wszyscy w pokoju przed jéj sypialnią, a wyjeżdżać już z Kijowa mający, przy pożegnaniu do ucałowania ręki przypuszczeni byliśmy. Zaczęła się koléj od p. Mniszchowéj, która na czas krótki do Kaniowa z powrótem na święta do Kijowa wyjeżdżała, i w krótkich słowach ponowiła podziękowanie za konferowany sobie order. Po żonie, p. Marszałek przystąpił, a temu ponowiła monarchini żądanie swe dawniéj oświadczone, aby z pomiędzy obrazów w Wiśniowcu będących, równe wielkością oryginałom kazał zrobić kopje tych, które zaślubienie Dymitra z Mniszchówną i koronacją jéj wyobrażają. Daléj kże de Nassau, biskup Naruszewicz i ja, gdyśmy przy pożegnaniu do ucałowania ręki przystępowali, mrugnęła imperatorowa na hr. Bezborodkę aby za nią poszedł do pokoju. Po chwili gdy powrócił udał się wprost do biskupa Naruszewicza ze mną stojącego, i imieniem cesarzowéj wyrażając jéj satysfakcję z dzieła jego o Tauryce i poznania osobistego pisarza, upominek mu wręczył szacowny, krzyż szafirowy brylantami ozdobiony przewybornéj roboty na łańcuchu złotym i pierścień garniturowy z krzyżem, który zaraz przez ks. Potemkina na szyi biskupa zawieszony został. W czasie tego publicznie oddanego daru, odebrał także marszałek Mniszech nadesłane z pokoju imperatorskiego dwie tabakiery bogate brylantami ozdobione, szacowane każda do 6,000 rubli, z których jedna dla samego marszałka Mniszcha destynowana była, druga dla nieprzytomnego w Kijowie ks. podskarbiego w. Lit., który przed innemi najpierwéj był od N. Pana wysłany dla powitania przybyłéj do Kijowa monarchini. W czasie oglądania przez ciekawych tych upominków hr. Bezborodko wziąwszy na bok biskupa i mnie, piérwszemu do oddanego już krzyża i pierścienia imieniem cesarzowéj przydał postąpienie dożywotniéj pensji po 500 czer. zł. rocznie dla ułatwienia jakoby autorowi historją piszącemu poszukiwania źródeł... mnie zaś oświadczył iż jak przed dwóma laty raczyła się interesować losem moim w polsce w dostąpieniu najpiérwszego z zawakować mogących ministrowskich urzędów, tak nieprzepomni zalecić posłowi swojemu w Warszawie znajdującemu się, aby skutku tego pilnował, w zaleceniu osoby mojéj N. Panu. Siła ten czyni co musi, i w innych okolicznościach kraju i sytuacji polski, wstydném i zapewne hańbiącém byłoby wiernego ojczyzny syna inaczéj jak zasługą i z wyboru własnego pana, dobijać się do stopni i urzędów, lecz kiedy tłumy ubiegających się za szczęściem idąc za pędem téj bystrzyny, która cały kraj oblewa, samochętnie nurtom onéj dają się powodować, a przeto oddzielnym i mnie torem iść niepodobna. Tyle oświadczenie usłyszane ucieszyło mnie, ile w oném odebrałem pewność, że od rywalów szczęśliwszym będę, i że w mojéj osobie zadosyć się stanie woli nawet samego pana mojego, który w losie ogólnym kraju, często pomimochętnie, darzyć niewdzięcznych nawet przymuszony, za pewną otworzoną sposobnością dogodzić będzie mógł i swojemu wyborowi i uskutecznić rekomendacją. — »
Tłumacząc się daléj Plater dodaje jeszcze:
— «Niezawsze broń służy do ataku, ale onéj często używa się do obrony siebie, podobnym sposobem. Coby w szczęśliwszych kraju wiekach było zdrady i niewierności obywatelskiéj cechą, dzisiaj używać się musi z roztropności dla układu przeciwko zgubnym zamachom. Lecz dosyć podobno samochlubstwa, kończę relacją dnia niedzielnego tém, że po rozjechaniu się ode dworu, każdy udał się gdzie chciał, a podobno nie każdy smacznym snem usnął, bo zazdrość wielu, musiała sny niespokojne mnożyć. — »
Daléj jeszcze słowami własnemi hr. Platera kończym opis pobytu w Kijowie.
«Upakowawszy się oczekiwaliśmy tylko momentu wstania ks. Potemkina, byśmy się z tym panem pożegnawszy, wdzięczności naszéj za jego ludzkość oświadczyli mu wyrazy; lecz gdy żądanéj wiadomości niespokojnie oczekujemy, wraz z polakami, którzy się do nas byli zebrali zabawiając się, nadspodzianie dano nam znać, że książe nie tylko wstał i ubrał się, ale do zamku wyjechał. Wyjazdu tego wczesnego przyczyną było, że N. Pani malować się kazała, temuż samemu malarzowi o którym była mowa, a kże Potemkin postanowił mu dać w téjże chwili wolność, w któréjby piérwsze twarzy rysy na płótnie nakréślił. Ponieważ książe miał zostać w zamku na obiedzie, mimowolnie przyszło nam nie rychléj go pożegnać jak o pół do czwartéj. Przy pożegnaniu dał jeszcze od siebie kże Potemkin koledze memu ks. biskupowi jako dowód szacunku krzyż z pereł Rossyjskich bardzo ładnie zrobiony...»
Wyruszyli podróżni nasi z Kijowa drugiego kwietnia ale dla opóźnionego wyboru, ledwo o drugiéj po północy stanęli w Mytnicy, a nazajutrz dojechali tylko do Potoka, gdzie, że już było późno i dla towarzystwa hr. Tarnowskiéj pozostali, trzeciego dnia o dziesiątéj rano byli z powrótem.
Hr. Plater obawiając się aby na przejażdżce jego diarjusz podróży królewskiéj nie szkodował, polecił w swéj niebytności zapisywanie wszystkiego co się działo p. Berciniewiczowi, z jego więc notat dopełnia dni niebytności w sposób następujący.
W poniedziałek d. 26, przed wyruszeniem w drogę jeszcze z powodu przybycia w nocy hr. Romantzowa syna najstarszego feldmarszałka, dla pomnożenia dworu króla pozostali byli na obiedzie u króla. Hr. Romantzow przyjeżdżał z komplementem od cesarzowéj JM. i przyjmowano go uroczyście, naznaczono mu audjencją na pół do drugiéj i karetę dworską po niego posłano. Na obiad przyjechał w towarzystwie hr. Miranda półkownika wojsk hiszpańskich, sławnego wędrownika; który zaproszony do stołu królewskiego, ust prawie nie zamknął, opowiadając różne swoich podróży przygody.
Po kawie gdy już hr. Plater z Naruszewiczem odjechali, N. Pan udał się do swych pokojów, a Romantzow odwiedził ks. podskarbiego z którym o ósméj powrócił do dworu. Tu czytano gazety, a król obdarowawszy gościa bogatą tabakierą, udał się na spoczynek; goście udali się na wieczerzę do ks. podskarbiego, i odjechali karetą dworską do swego domu.
We wtorek raniuteńko pośpieszając do Kijowa; Romantzów odjechał, ale hr. Mirandę zostawił. N. Pan wstawszy wcześniéj niż innych dni, przejeżdżał się konno przed obiadem i zaprosiwszy Mirandę z nim się bawił rozmową. Po obiedzie expedjowano listy do Warszawy, przyjmowano na pokojach pp. Orłowskiego podkomorz. Latyczewskiego i Lubowidzkiego generała-majora, tego samego który królowi z Cudnowa towarzyszył.
We środę d. 28 przebudzonemu królowi doniósł generał Komarzewski o przybyłych z Kijowa panach rossyjskich, p. Szuwałowie radzcy tajnym, senatorze i prezydencie banków Petersburskich. Neledyńskim-Meledskoj, także radzcy tajnym i szambelanie i młodym p. Szuwałów i Koczubeju siostrzeńcem gn. Bezborodki, obu kamerjunkrach. Z doszłych wprzódy od Kijowa wieści wiedział król, że hr. Szuwałów wiózł od cesarzowéj JM. list w odpowiedzi na pisma królewskie wręczone przez hr. Mniszcha, naznaczono więc audjencją publiczną na w pół do drugiéj i posłano dwie karety paradne z cugami i liberją królewską, paziami i koniuszym. W piérwszych drzwiach przyjmował hr. Szuwałów generał Komarzewski i wprowadził do sali, Szydłowski zaś szambelan do gabinetu. Po krótkiéj chwili audjencji wpuszczono i p. Neledyńskiego i obu kamerjunkrów, którzy się królowi prezentowali. Wszyscy obiadowali z N. Panem.
Po obiedzie król z gośćmi bawił prawie do piątéj godziny, po czém téż same karety gości odwiozły do ich mieszkań. Około siódméj były pokoje u króla, gdzie oprócz pomienionych znajdowali się przybyli z Kijowa hr. Stackelberg poseł, hr. Bezborodko radzca tajny i piérwszy sekretarz gabinetowy, senator Strekałow i generał-major Lewaszow. Ci wprzódy prywatną mieli audjencją. Gości król do gry whista i lhombra zasadził, sam od stolika do stolika przechadzając się, i zabawiając to rozmową, to przypatrywaniem grze ich. Wieczerza podana była o dziewiątéj, po któréj pożegnał król towarzystwo.
We czwartek d. 29 zrana N. Pan pracował jak zwykle w gabinecie swoim, między dwunastą jednak a piérwszą gdy się goście Kijowscy zbierać poczęli, wyszedł na pokoje. Rozmowa między innemi toczyła się o połowie ryb przy samém wpadnieniu Rosi do Dniepru, któremu kże podskarbi był sam przytomny. «Zwyczajnie to i co rok dziać się zwykło, że w początkach wiosny przed ruszeniem się lodów na Dnieprze przybywająca w nim woda staje się powodem, iż mnóstwo ryb wciska się do Rosi o milę od Kaniowa do Dniepru wpadającéj, i na tém ujściu sieciami zastawionemi tyle ludzie tutejsi ułowić ryb umieją, że wielkiemi partjami schwytane znaczną im korzyść przynoszą. Tą razą ks. podskarbi do tysiąca ludzi już łówką samą zajętych, już dla zakupienia ryb przybyłych, znalazł na lodzie, a połów tak był obfity, że kilkaset wozów rybą napełniono. Król ciekawy był widzieć własnemi oczami tę obfitość i na ten koniec zlecił majorowi Gordonowi opatrzyć miejsce wygodne i bezpieczne ku temu. Ale wiosenne dni coraz niszczące lody, groziły niebezpieczeństwem, i zamysł zszedł na samym projekcie.»
Obiad podano o zwykłéj godzinie, i w chwili gdy król miał odejść do gabinetu, goście kijowscy pożegnali go wybierając się na powrót. Wieczorem prezentowali się jmp. Withort minister angielski przy dworze Polskim i p. Maisoinneuve chargé d’affaires maltański, którzy z Warszawy dla ciekawości widzenia Kijowa przybyli, i ztąd zjechali do Kaniowa.. Dla zabawy króla, sprowadził ks. podskarbi z Horochowa billard, który ustawiono w sali, i do kolacji N. Pan grał à la guerre z gośćmi. Przywiezione listy z Warszawy wczesnego odejścia króla były przyczyną.
W piątek i sobotę nic nowego nie zaszło, nikt nowy nie nadjechał i zajęcia powtarzały się téż same. Pp. Whitort i Maisonneuve w piątek wieczór pożegnali króla.
W niedzielę do jedenastéj N. Pan pozostał w gabinecie, po czém wyszedł pieszo z ks. podskarbim do cerkwi w towarzystwie całego dworu. Mszę odprawiał ks. Fizykiewicz opat, «wyszedłszy król z cerkwi drewnianéj, przypatrywał się ruderom murowanéj, która jak tradycja uczy w jednym prawie czasie stanęła z cerkwią Kijowo-Pieczerską i jednéj prawie z nią była struktury, po zburzeniu zaś onéj od lat niepamiętnych, tak jeszcze oprócz dachów, wieży i kopuły zrujnowanych, co do murów znajduje się trwałą i mocną, że książe podskarbi po objęciu Kaniowa przedsięwziął jéj restauracją nic wszakże nie odmieniając stylu dawnego, ażeby zostawiona architektura, dawności zachowała pamiątkę.»
Powróciwszy do zamku, oglądał król stado ks. podskarbiego bardzo piękne i źrebce nieustępujące tureckim, i trzy z nich ofiarowane sobie przyjąć raczył. Przed obiadem także generał Jerlicz zrana przybyły, przywiózł i oddał królowi rękopism dawny, przez dziada jego spisany, zawierający wiadomość do panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza. Na obiedzie oprócz domowych, znajdowali się generał Jerlicz jedną z brygad kawalerji narodowéj dowodzący w partji ukraińskiéj i kasztelanic Morski, który ztąd jechał do Lwowa. Wieczorem pomnożył towarzystwo hetman Tyszkiewicz, z pisarzem wojskowym Morawskim i z niemi godzinę w billard zabawiwszy się, gdy do kolacji zawołano, ustąpił do gabinetu.
W poniedziałek dzień przeszedł jak zwykle, we wtorek 3 Kwietnia, około 10 rano przyjechał z Kijowa książe de Nassau i otrzymawszy audjencją opowiadał o łaskach, jakich dostąpiły osoby Kaniów obchodzące w Kijowie.
«Około dwunastéj wyszedł król JMć z przybyłym gościem na pokoje, a że słońce pogodne wabiło zamkniętych przez sześć miesięcy w niewoli zimowéj do użycia powietrza wiosennego, wyszedł więc z ks. podskarbim Litt. już na pokojach będącym i ks. de Nassau na spacer dla oglądania miejsc prawdziwie pęzla doskonałego godnych, odmiennych i pełnych rozmaitości z każdéj strony Kaniowa. Był więc N. Pan już pod cerkwią starowieczną, już po innych a górzystych miejscach, które do widzenia odległych okolic oko powoływały. A ponieważ z pomiędzy jednéj tychże wyniosłości, na któréj ks. podskarbi sad założył, blizko było mieszkanie ks. de Nassau, wstąpił król do kwatery tego gościa, i w niéj przez niejaki czas przeglądaniem książek nowych bawił się, które książę N. Panu ofiarował. Z pomiędzy tych nowych dzieł, wspomnę tu mowę jmp. de Calonne generaln. kontrolera, którą ten minister z okoliczności reformy dochodów królestwa i percepty intrat publicznych porządniéj ułożyć się mających, częściami czytał w przytomności króla zgromadzeniu stanów francuzkich les Notables zwanych.. od panującego dzisiaj króla zgromadzonych na wzór tego, co w wieku siedémnastym Henryk IV dla dobra narodu, którego był bardziéj Bogiem niżeli monarchą, oraz Ludwik III. byli uczynili.»
Na obiedzie był ks. de Nassau, po kawie król odszedł. Około siódméj przyjechali z Kijowa marszałkowstwo Koronni i prosto do zamku zajechawszy, z godzinę z królem w gabinecie przebyli. Za nadejściem ks. podskarbiego na pokoje, wezwany do gabinetu odebrał tu z rąk N. Pana przysłaną mu przez Cesarzowę JM. tabakierę z wierzchu i z boków bogato brylantami ozdobioną z portretem N. Pani. Mniszech okazywał drugą podobną, która się jemu dostała. Król z gośćmi zasiadł do kolacji, i zgrawszy potém jednę partję w billard, odszedł na spoczynek.
Daléj już sam hr. Plater był przytomny przyjęciom przybyłych osób, których we środę około dziesiątéj dość się zjawiło, mianowicie księży, kanoników i zakonników różnego munduru, jak się on wyraża. Przyjechała także hr. z Ustrzyckich Tarnowska i młody hr. Tarnowski synowiec dziedzica Wasilewszczyzny, prezentowani królowi. Z tego powodu nad gościnnością ich w przyjmowaniu przejeżdżających rozszérza się nasz korespondent: «Król ucieszony z przybycia téj damy, pełnemi ludzkości wyrazami dziękował jéj za wspaniałe w Wasilewszczyznie przyjecie, i za równie ludzkie i gościnne traktowanie tych z panów polskich i rossyjskich, którzy dotąd z Kijowa do Kaniowa i nazad przejeżdżając noclegi i popasy, w domu hrabstwa odbywać byli przymuszeni. Ktokolwiek ludzkim w domu swym jest gospodarzem, cieszy się kiedy wieś jego sytuowaną na trakcie wielkim, bo zawsze świéżego mając gościa, pomnaża liczbę znajomych, a czyniąc dobrze podróżnym wygody szukać przymuszonym, zadość czyni razem sercu swojemu i wdzięcznych przyjaciół liczbę przysparza. W tym stanie znajdują się dziś hrabstwo Tarnowscy, a jak z ukontentowaniem dla nich przychodzi przyjmować podróżnych, tak znowu wdzięczni są im wszyscy, co dach ich odwiedzili. Miał wiec powód N. Pan oświadczać im swoje ukontentowanie. — »
Do stołu król poprowadził marszałkowę, a ks. podskarbi hr. Tarnowskę; a po obiedzie wszyscy się wkrótce rozeszli, wieczorem także nie bawiono długo, dla przygotowań do wielko-Czwartkowego nabożeństwa i rozpamiętywali wielko-tygodniowych. Hr. Plater choć cytuje Voltair'a i nie bardzo duchowieństwu sprzyja, dodaje: — «Dni następujące wielkiemi zwane w katolictwie, dla rozpamiętywania jednéj z największych tajemnic wiary, każdego do przygotowania się przymuszały, aby ciągle przez rok cały światowemi przedmiotami zajęty, wszedł na chwilę w siebie, i do usprawiedliwienia się duchownego przysposobił. Ta zabawa (?) ducha i mnie pióro z rąk wydziéra, którego się nie piérwéj znowu chwycę aż po rezurekcji. — »
Następny list datowany dopiéro siódmego Kwietnia o godzinie dziesiątéj wieczór, zaczyna się od Christos woskres!
«Christos Woskres! zaśpiewali nam księża obrządku ruskiego, temiż wyrazy mieliśmy honor przytomni w kościele świąt doczekanych i epoki duchownéj Zmartwychwstania Pańskiego, życzliwém sercem powinszować N. Panu, temi téż słowy czytelników moich pozdrawiam, a niech mi wolno będzie lubo już nie modnego, ale staroświecką szczérością tchnącego użyć wyrazu, aby skruszona śmierć przez Zbawiciela, stała się pomyślną nadzieją zwycięztwa wszelkich niepomyślności, tych osobliwie, co czytać mnie będą, a krwią, powinowactwem, przyjaźnią, najbardziéj zaś poprzysiężoną przy ołtarzu wiernością, jedną prawie ze mną składają istotę.
«Mam mówić w teraźniejszym liście o odbytéj nabożnéj trzydniówce, piérwéj jednak niżeli szczegóły jéj wypiszę, należy mi w sposobie przedmowy od tego począć, że lubo ściągnionemi zostali do Kaniowa księża obrządku rzymskiego, dla spowiedzi a najbardziéj komunji odmiennéj wcale, jak wszyscy wiedzą, od ruskiéj; — że jednak kraj w którym się N. Pan znajduje, po największéj części ruskiego jest obrządku, — chciał umyślnie N. Pan pożytkując z połączonych w tym roku świąt Wielkiéj-Nocy łacińskich z ruskiemi, aby wszelkie ceremonjalne nabożeństwa ruskie były, i sam na nich z dworem postanowił być przytomny; dla wrażenia w lud tego przekonania, że lubo język i obrządek łacinników różni od greków, istota jednak wiary i zależność od Rzymu taż sama jest w unitach co i w łacinnikach.»
«W wielki Czwartek zatém po odprawionéj spowiedzi, N. Pan o godzinie dziesiątéj poszedł do cerkwi w asystencji marszałka w. Kor. z laską przed sobą idącego i całego dworu. U drzwi kościoła powitanym został od duchowieństwa, na czele którego ks. opat Fizykiewicz z wodą święconą przyjął monarchę. Tu przy pulpicie dla siebie przygotowanym uklęknąwszy król, czytanéj mszy ks. biskupa Naruszewicza słuchał, po któréj z rąk tegoż przyjął komunją, zbliżywszy się do ołtarza, w assystencji trzymających towalnię ks. podskarbiego i hetmana Tyszkiewicza. Po mszy udał się N. Pan do domu przygotowanego, a w nim ulokowanych już wysoko na ławach dwunastu wybranych starców i ksiądz Bazyljan go oczekiwali. Piérwéj jednak niżeli do tego przystąpił, pontyfikalnie ubrany ks. Fizykiewicz, za pozwoleniem N. Pana, w języku ludu to jest ruskim, miał tém potrzebniejszą do starców zebranych przemowę, im mniéj znajomym i nigdy niewidzianym w tym kraju był ten obrządek.
Przyrodzoną swą wymową do wyrozumienia prostego ludu przystosowaną, tak doskonale zainformował owych starców o naśladowaniu przez królów Chrystusowego umywania nóg apostołom, i o znakomitéj Pana łasce dla kraju oświadczonéj tą ceremonją, że przejętém wdzięcznością sercem starce ci prawie odchodzić od siebie zdawali się z poruszenia i pokornego zadziwienia. W czasie umywania nóg assystowali z duchownych opat Fizykiewicz i ks. biskup Naruszewicz, ze świeckich Dzieduszycki pisarz w. i Deboli chorąży nadwor. Kor. jako urzędnicy, Szydłowski zaś, Morawski i Badeni jako szambelanowie. Każdemu podług obyczaju z tych starców i księdzu dostała się ta serweta, którą N. Pan ich nogi ocierał, a zarazem woreczek na wstążce wiszący na szyję, z włożoną weń jałmużną. Po obmyciu nóg zebrali się starcy do drugiego pokoju, gdzie za pomocą wspomnianych wyżéj urzędników i szambelanów, rozdawał N. Pan ręką swą potrawy. Nadzwyczajnie zaś zadziwionym został, gdy w osobach starców w tym kraju zebranych, który z sąsiedztwa dawnéj Siczy, samą tylko dzicz zapowiadał, nalazł nie tylko rozsądnych w odpowiedziach, ale prawdziwie przystojnie jedzących bez najmniejszego łakomstwa, ochędożnie i wdzięcznie przyjmujących łaskę monarszą.. Tém bardziéj zaś dziwiło to wszystko N. Pana, iż w głębi Ukrainy więcéj nalazł w prostym ludzie charakteru i uczciwości, niżeli koło Warszawy, gdzie ćwik dworski szeroko około stolicy rozchodzący się, najdować by się powinien nawet w wieśniakach. Powróciwszy z cerkwi i po odbyciu wzwyż wyrażonéj ceremonji, poszedł N. Pan z całą kompanją na obiad, który w dniu tym czwartkowym na trzech stołach był zastawiony, dwóch jak zwyczajnie a trzecim umyślnie dla samych księży zastawionym, u którego prezydował biskup Naruszewicz. Po obiedzie nic szczególnego nie nastąpiło, a przy rozejściu się pożegnali króla marszałkowstwo powracający do Kijowa. Wyjechał tam także ks. de Nassau, i hr. Tarnowska, po drodze marszałkowstwo u siebie przyjmować mająca.»
Piątkowe ceremonje, w których celebrował opat Fizykiewicz, krótsze były. Po obiedzie obszedłszy w przytomności króla i dworu po trzykroć cerkiew, złożono w grobie Chrystusa; potém nastąpiła adoracja i całowanie krzyża u Rusi na płótnie tylko wymalowanego, którego w czasie obchodu cztéréj księża nieśli. Grób sposobem rzymskim był ubrany, bez nadzwyczajnéj budowy, pospolicie dla obchodzenia pamiątki używanéj.
W sobotę mszę śpiewał ks. opat pontyfikalnie ubrany z całym obrzędem, po tém nabożeństwie ks. podskarbi i hetman Tyszkiewicz a za niemi dwór powinszował królowi wesołego Alleluja. W ciągu dnia N. Pan odprawiał kresy do Warszawy, w odpowiedzi na piątkową pocztę, inni także korzystali z téj zręczności przygotowując korespondencje swoje. Rezurekcją król wcześnie chciał mieć odprawioną i rozpoczęło się to nabożeństwo o godzinie ósméj wieczornéj, a król przybył na nie z całym dworem swoim. «Ceremonja ta, pisze hr. Plater, w tém tylko od zwyczajnéj obrządku łacińskiego się różni, że Paschału niémasz u Rusi, a zamiast noszenia w processji wielkanocnéj tegoż paschału, krzyża stułą obwiniętego i figury P. Jezusa Zmartwychwstałego, Ruś obrazy Zbawiciela, N. Panny i Mszał processjonalnie koło kościoła obnaszać zwykła, a po trzykrotném jak u łacinników obejściu i wejściu do kościoła, wychodzi znów celebrant w assystencji księży i ludu na cmentarz, i przed zamknionemi cerkwi wrotami odprawia modlitwy no pamiątkę Zmartwychwstania Pańskiego, a po trzykrotném zbliżaniu się do cerkwi otwiera drzwi na pamiątkę jakoby otwarcia przybytków niebieskich, po zwyciężeniu śmierci przez Chrystusa Pana. Po powtórném wejściu do kościoła, dawał ks. opat celebrujący N. Panu krzyż do pocałowania, a po nim wszystkim przytomnym, dawali inni księża obrazy, które mieli w rękach i mszał, siebie nawzajem nie przepominając. A że ze względu na N. Pana, te ceremonje pocałowania skróconemi zostały mimo zwyczajnego obrządku, zgorszył się tém przytomny jeden półkownik rossyjski i zaledwo tém się dał przekonać, ponieważ ceremonje nie należą do istoty wiary (?), nie jest bynajmniéj grzechem skrócenie onych, gdy tego nadzwyczajna wynika potrzeba. Po rezurekcji dana była wieczerza, któréj i król był przytomny — przypomniała mi ona, dodaje Plater, owych pasibrzuchów, co do niedzieli czekać nie chcąc, zaraz po ostatniéj wielko-Sobotniéj ceremonji do rosołów i mięsa żarłocznie się udają. Tu przeciwnie się stało, bo ryby zastawione nie złamały postu, a pośpiech do wczesnego położenia się krótko trzymał u stołu. — »
W wielki Czwartek, biskup Naruszewicz za pozwoleniem ks. bisk. Cieciszewskiego święcił oleje, a w Sobotę ogień i wodę, wedle zwykłego obrzędu.
W niedzielę za danym znakiem przez ks. Naruszewicza, że wszystko w cerkwi było gotowo, i na przybycie tylko króla oczekiwało duchowieństwo, ruszył N. Pan ze dworem swym, pieszo chcąc użyć spaceru i balsamicznego wiosennego powietrza, do kościoła — mszę miał uroczystą ks. Fizykiewicz, kazania dnia tego nie było, a po powrócie na pokoje zastawione znaleziono święcone po staroświecku przygotowane. «Nie w takiéj jednak liczbie rożnego mięsiwa, pisze Plater, jak w domach szlacheckich praktykować się zwykło. Święconemi jajami sam N. Pan jako gospodarz traktował wszystkich. — »
Nazajutrz chcąc być wszędzie, król zrana udał się na nabożeństwo do cerkwi parafialnéj w miasteczku położonéj, gdyż dotąd ciągle bywał tylko u KKs. Bazyljanów. Tu słuchał mszy przez dziekana i parocha śpiewanéj, a potém krótkiéj przemowy i powitania.
«Ponieważ zaś w niedzielę nie było nic mówionego dla ludu, a mnóstwo parafian z miasteczka i pobliższych wsi napełniali cmentarz, za pozwoleniem N. Pana i wyjściem Jego za kościół, zabrał głos ks. opat w ludowym języku, i podzieliwszy na dwie części exortę swoją, zagrzéwał lud do wiary i wierności. Po exorcie zaczęła się processja około cerkwi raz jeden z Przenajświętszym Sakramentem, który przez celebranta do kościoła wniesiony został, a N. Pan i wszyscy u drzwi zatrzymali się. Nie długo jednak zabawiwszy ks. dziekan wyszedł na powrót z kościoła z krzyżem i począł processją, u cztérech boków cerkwi czytając cztéry Ewangelje, które u nas w obrzędzie Bożego Ciała są używane. To dla mnie nowém było, że mszał z którego Ewangelje czytano, dźwigali mężczyzni i kobiéty na barkach, cisnąc się umyślnie, aby nad niemi słowo Boże było czytane. Kiedy już nakoniec powracać miała processja do kościoła, przede drzwi jego stolik został wyniesiony, a na nim oleje święte i bułka Wielkanocna. Zatrzymało się duchowieństwo, i N. Pan z dworem, a po informacji sobie danéj przez księży obrządku ruskiego, jmks. biskup Naruszewicz olejem świętym namazał naprzód N. Pana, krzyż robiąc na czele palcem wielkim, potém toż samo na czołach księży powtórzył, a sam przez celebranta był namaszczony. Podano królowi do pocałowania krzyż, obrazy i bułkę, i na tém się poniedziałkowe ukończyło nabożeństwo.»
Trzeciego dnia nie był król na żadnych obrzędach, gdyż wedle katolickiego ceremonjału, już ten dzień za świąteczny się nie liczył.
«Oprócz nabożeństwa, pisze Plater, wszystko zresztą przychodziło jak zwyczajnie o swojéj porze, na obiad zbieraliśmy się w zwykłéj godzinie, rozchodziliśmy się potém i koło szóstéj do ks. podskarbiego sposobem angielskim na herbatę i zabicie czasu do ósméj zbierali znowu. Na pokojach od téj godziny grywano w billard à la guerre, następowała lekka wieczerza, a najdaléj o pół do jedénastéj, udawał się każdy z nas piechotą do rozstrzelonych po kaniowskich górach i dołach kwater. — »
Z powodu niedzielnéj rozmowy o hajdamakach, hr. Plater tak pisze o kozaczczyznie:
«Kraj Zaporożski od porohów Dnieprzańskich tak przezwany, między tą rzeką a granicami Tatarskiemi i Tureckiemi położony, aby wałem był przeciw wpadom mahometańskim, podzielony został na czterdzieści półków w sposobie dawniéj Krzyżackich i innych a teraz Maltańskiego zakonów. Duch żołnierski tych czterdziestu półków bezżenności stał się powodem. Najwyższy rządzca tego bitnego zgromadzenia nazywał się Koszowym a pryncypalne miejsce mieszkania jego było nakształt rynku czterdziestu domami zabudowanego, z których każdy jednemu z półków był przywłaszczonym w sposobie jak w Malcie, każdy język ma dzisiaj swoje albergo. Ktokolwiek wpisywał się w poczet półków tym sposobem, indigenat niby otrzymywał i mógł być panem ziemi, na któréj wolno mu było osadzać nawet rolników, a tym to wieśniakom samym dozwalano i żenić się. Prócz tego młodzież cisnęła się z dzieci nawet wiejskich i różnych przychodniów do składających poczet półków, a z pomiędzy niéj, bezżenni panowie wybierali sobie sukcessorów. Wybiegali ci w późniejszych czasach do Polski Watażkowie, do których łączące się hultajstwo formowało znajomych zbójców hajdamaków. Powiedziałem, że różni przychodnie łączyli się tu, bo Hiszpanów, Włochów, Francuzów można było w towarzystwie Siczowém znaleźć, a zdarzało się nawet, że i Polacy w Ukrainie polskiéj, ze szlachty osiadłéj wpisywali się w poczet półków już dla rozpusty, już dla ocalenia majątku od napadu hajdamaków i ich łupieztwa. W saméj Siczy złodziejstwo jak najsrożéj karaném było, a często obywatele Ukrainy dochodzić mogli u koszowogo zabranych im sprzętów. Po rewolucji Chmielnickiego i zawojowaniu krajów przez Rossją za Jana Kazimierza, Sicz dostała się panowaniu rossyjskiemu, i od tego czasu kawalerja Zaporożska, od każdego panującego starała się zawsze o konfirmacją swych przywilejów, jeszcze od Stefana Batorego pochodzących.. Znać zaś, iż za królów Polskich te czterdzieści półków, z których każdy tysiąc ludzi zawierać był powinien były płatne, kiedy i pod nowém panowaniem posłom Zaporożskim dawano co rok w Petersburgu 6,000 rublów, które oni zwyczajnie trwonili na miejscu, mogąc się bez wszelkiéj obejść płacy.»
«W r. 1772 ta rzeczpospolita Kozacka ustała zupełnie, za wejściem niespodzianém generała Tekeli ze trzema regimentami, które Koszowego ze wszystkiemu bogactwy półkowemi zabrały, półki same rozproszyły, kozaków bezżennych do ślubów małżeńskich zmusiły, przeniosłszy ich do Nowéj Serbji i tam onemi dzicz osadziwszy, a kraj Zaporożski na dziesięć podobno półków huzarskich rozdzieliwszy nadaniem ziemi wieczném tym nowym żołnierzom ziemianom..
«Z téj odmiany wynikła szczęśliwość i spokój dla Ukrainy Polskiéj, że hajdamaków nie zna, i po rzezi Humańskiéj, która jak w wielkich chorobach przesileniem się śmiertelném była kwitnąć w spokoju zaczyna ten kraj, któremu tego tylko brakło, że dla bojaźni hajdamaków panowie nie mieszkali, a z niemi rozszerzać się nie mógł duch industrji, polor, zamiłowanie w rolnictwie i handlu. — »
«W Sobotę wielką, dopisuje w końcu Plater — ruszać się Dniepr począł, lecz mała nadzieja, aby prędko żądaną epokę przypłynienia Imperatorowéj do Kaniowa zbliżył, albowiem przymrozki nocne nie dopuszczają by się ziemia otworzyła zupełnie, aby zamróz i śniegi nawet tak rychło jak życzylibyśmy z lasów Poleskich i Pińskich powyciekały, a pokąd Berczyną, Prypecią i innemi do Dniepru wpadającemi rzekami wody wiosenne spływające rozlewać się po łąkach podnieprzanskich będą, niéma się ruszyć monarchini z Kijowa. — »






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.