Róża i Blanka/Część trzecia/XXXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Róża i Blanka |
Podtytuł | Powieść |
Data wyd. | 1896 |
Druk | S. Orgelbranda Synowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Zgoda — odrzekł brygadyer.
Duplat wziął portmonetkę z pieniędzmi i udał się z agentami.
W pół godziny był już w areszcie, wieczorem zaś przewieziono go do więzienia w Mazas.
Ponieważ protokół agenta nie oskarżał go o żadne przestępstwo i nawet nie wymieniał nazwiska przybranego, więc Duplat po upływie kilku dni tylko za samowolne opuszczenie wyznaczonego mu miejsca zamieszkania skazany został na trzynaście miesięcy więzienia.
Nazajutrz po odczytaniu wyroku przewieziono go do la Roquette, zkąd pod konwojem miał być odesłanym do więzienia centralnego w Passy.
Duplat nie bez mocnego wzruszenia wszedł do gmachu, w którego dziedzińcu podczas komuny dopuścił się zbrodni rozstrzelania arcybiskupa Darboy, księdza Deguessy i senatora Bonjeau.
Ale opanował się prędko.
— Niedoczekanie ich, abym tu siedział trzynaście miesięcy! Znajdę sposób uwolnienia się...
Więźniowie tej kategoryi nie są zmuszani do pracy, ale ponieważ w la Roquette istnieją warsztaty rzemieślnicze, więc Duplat, chociaż miał pieniądze, przy wejściu do więzienia złożone w zarządzie, zażądał jednak pomieszczenia go w oddziale bednarskim.
Uczynił to nie dla zarobku, lecz dla zabicia czasu.
Nadto wiedział, że ksiądz d‘Areynes, jako jałmużnik więzienny, często odwiedzał cele, gdzie pocieszał nawracał i nakłaniał więźniów do pracy.
Duplat bardzo obawiał się spotkania z byłym wikarym od św. Ambrożego, który mógłby go poznać i wywołać nowe śledztwo, a w takim razie, gdyby odgrzebano starą sprawę rozstrzelania zakładników, lub wykryto utopienie Janiny Rivat, czekałaby go napewno gilotyna.
Niepodobna wprawdzie, by ksiądz d’Areynes nie odwiedzał i warsztatów, ale tam, nachyliwszy głowę udając zajętego pracą, łatwo będzie uniknąć jego wzroku.
Lecz przedewszystkiem zajmowała go myśl ucieczki z więzienia i połączenia się z Gilbertem Rollinem i Gustawem Depréty.
Było to zadanie bardzo trudne, mimo to Duplat nie tracił nadziei.
Na teraz chodziło przedewszystkiem o uniknięcie spotkania się z księdzem d’Areynes, ale pomimo wszelkich usiłowań, niespodziewany wypadek wywołał je.
Duplat, pomieszczony stosownie do swego życzenia, w warsztacie bednarskim, znalazł się wśród największych łotrów, dziesięciokrotnie karanych przez sądy, nie obawiających się nikogo i gotowych na wszystko.
Trzymano ich pod nadzorem surowym i karano za najmniejsze przekroczenie przepisów więziennych.
Jeden z tych bandytów, skazany na dwadzieścia lat więzienia, niejaki Lagache, sprawiał wiele kłopotu dozorcom.
Osadzony na tydzień w celi za pogróżki, zuchwałe zachowanie się, postanowił zemścić się na dozorcy i pewnego dnia, cisnąwszy na ziemię narzędzia, zaczął się rozglądać i gwizdać.
Dozorca, nie chcąc tej brutalnej natury doprowadzać do ostateczności, udał, iż go nie widzi i nie słyszy i odszedł na drugi koniec sali.
Ale gdy po kilku minutach Lagache nie ustawał gwizdać i widocznie pragnął zniecierpliwić nadzorcę, ten podszedł do niego i rzekł:
— No, może już dość będzie tego? Nie zakłócaj spokoju i bierz się do roboty!
— Nie chce mi się robić — odrzekł bandyta. — Wolę. gwizdać.
— Tak?
59 — A tak!
— Więc chodź ze mną do celi.
— To idź, kiedy chcesz... ja nie pójdę.
— Zobaczymy.
— Zobaczymy! — zawołał Lagache i pochwyciwszy z warsztatu nóź, pchnął nim dozorcę w piersi.
Chciał zadać mu cios drugi, gdy wtem stojący obok niego Duplat wstrzymał jego rękę.
Podbiegli inni więźniowie i dozorcy i rozbroili bandytę.
— Psie podły! — zawołał Lagache, grożąc Duplatowi. — Zobaczymy się jeszcze... zapłacisz ty mi za to.
Zbroczonego krwią dozorcę odniesiono do kancelaryi, do której przybyli natychmiast dyrektor więzienia, jałmużnik i lekarz.
Ten ostatni po zbadaniu rannego zaopiniował, że rana nie jest śmiertelną, ale byłaby nią, gdyby nóż o dwa centymetry trafił bliżej serca.
Po odesłaniu rannego do infirmeryi, drugi dozorca zdał raport z wypadku, przyczem zaświadczył, że gdyby jeden z więźniów nie pochwycił ręki zabójcy, ofiara jego byłaby napewno wyzionęła ducha.
— Cóż to za więzień? — zapytał dyrektor.
— Skazany na trzynaście miesięcy więzienia za samowolne wydalenie się z miejsca zamieszkania.
— Jak się nazywa? — Serwacy Duplat.
Ksiądz d‘Areyaes usłyszawszy to nazwisko, drgnął calem ciałem.
— Serwacy Duplat tutaj! — pomyślał — w la Roquette! Skazany na trzynaście miesięcy! Więc on żyje, a ja myślałem, że rozstrzelany! A może to nie ten, którego poszukuję... może jaki inny zbrodniarz nosi takie samo nazwisko.
Dyrektor kazał przyprowadzić więźnia do kancelaryi.
Ksiądz usunął się do okna i ukrył się za firanką.
Ubranie więzienne i siwe, przy samej skórze ostrzyżone włosy, wreszcie kilkanaście lat pobytu na Nowej Kaledonii tak zmieniły Duplata, że ksiądz nie mógł dopatrzeć w nim rysów człowieka, którego widział zaledwie dwa razy w życiu.
— To nie on... — szepnął zawiedziony.
Wspólnik Gilberta dostrzegł za firanką sutannę księżowską i postanowił mieć się na ostrożności.
— Czy to ty rozbroiłeś Lagache‘a w chwili, gdy zamierzył się powtórnie na dozorcę?
Duplat, stojący z oczyma spuszczonemi, odrzekł skromnie:
— Spełniłem tylko, panie dyrektorze, mój obowiązek.
Ksiądz nie poznał Duplata i po głosie, gdyż nie był on teraz ochrypłym, jak niegdyś, od ciągłego pijaństwa.
— Postąpiłeś uczciwie — rzekł dyrektor — zdano o tem raport władzy wyższej. Czy jesteś skazany za wydalenie z miejsca zamieszkania?
— Tak, panie dyrektorze.
— Nie chcę wiedzieć o twych przestępstwach dawniejszych i pragnąłbym wynagrodzić cię za ocalenie życia człowiekowi. Postaram się, by nie odsyłano cię do więzienia centralnego i pozostawiono tutaj. Może uda się znaleźć ci jakie zajęcie inne i uzyskać skrócenie kary... Będzie to zależało od twego postępowania...
— Dziękuję panu dyrektorowi.
— A teraz wracaj do warsztatu.
Dozorca wyprowadził więźnia z kancelaryi.
Po jego wyjściu ksiądz d‘Areynes podszedł do pisarza i poprosił go o pokazanie aktu stanu cywilnego Duplata.
Chodziło mu o poznanie przeszłości jego i sprawdzenie tym sposobem jego tożsamości.
W księdze odczytał ksiądz notatkę następującą: 1871. Skazany 26 czerwca na deportacyę za udział w komunie w stopniu kapitana.
1878. Skazany w Numei na dziesięć lat robót przymusowych za kradzież.
1888. Ułaskawiony i wrócony do kraju z oddaniem pod nadzór policyjny.
1889. Skazany na trzynaście miesięcy więzienia za samowolne wydalenie się z wyznaczonego miejsca zamieszkania.