<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Fredro
Tytuł Rymond
Rozdział Akt III
Pochodzenie Dzieła Aleksandra Fredry tom VI
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1880
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom VI
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
AKT III.

Scena przedstawia podziemne więzienie, w głębi na środku okrągła baszta gubi swój szczyt w górném sklepieniu; w baszcie widać kręcone schody przez wązkie okienka, znaczące tychże piętra z dołu aż do góry. Po obu stronach baszty rozciągają się w głębi nizkie sklepienia. Kaganiec oświeca scenę. W oddaleniu słychać wiejską prostą nótę na flecie graną. Witenes wysłuchawszy z rozczuleniem...


SCENA I.
Witenes (sam).

Piosenko rodzinnych stron
Swięcie ciebie pamięć chowa,
W twoim locie każdy ton
Lube sercu mówi słowa.
Jakież czucie w nocnéj ciszy
W świat daleki ciebie śle?
Nie wiesz kto cię gdzie usłyszy,
Uśmiech zbudzisz czyli łzę.
Od kolebki w życie wzięta,
Choć zamilkniesz długi czas,
Ledwie westchniesz, luba, święta,
Już świat przeszły budzisz w nas.

Zawsze droga, ale w dobie
Gdy przed nami blizki zgon,
Głos Anioła mieszka w tobie
Piosenko rodzinnych stron.





SCENA II.
Witenes, Zofja.
Zofja (z głębi podziemia).

Witenie!

Witenes.

Któż mnie woła?

Zofja (w innej stronie).

Witenie!

Witenes.

Nieba! to jéj głos — Zofjo!

Zofja (Witenes odchodzi spiesznie).

Witenie; ratuj mnie!

(Po chwili wchodzi Zofja wsparta na Witenie, prawą ręką podpiera się na orężu, przy którym i szyszak trzyma. Płaszcz z ramion zwieszony.)
Zofja.

Straszne sklepienia,
Straszne pieczary.
Widma do koła...
Hydne poczwary...
Zginę, zginę bez obrony...

Witenes.

Uspokój umysł strwożony...
Spocznij...

Zofja.

Cicho! Zbroi szczęki...
Idą po ciebie... weź oręż do ręki...
Uchodź, uchodź ze mną
Drogą tajemną,
Której odkrycie
Wypłakałam,
Wyżebrałam
Jakby własne życie.

Witenes.

Uspokój się, cisza do koła.

Zofja.

Któż mnie woła?

Witenes.

Zdaje ci się moja droga,
Niéma nikogo prócz nas i Boga.

Zofja.

Głowa ogniem płonie,
Serce ledwie bije,
Ziębną moje dłonie,
A w myśli się wije,
Com słyszała wczoraj tam:
Oddaję go Bogi wam!

Witenes.

Spocznij na mém łonie
Gdzie twe serce bije,
Ja ciebie osłonię,
Przed światem zakryję.
Nie tak łatwo życie dam,
Kiedy z tobą oręż mam.

Zofja, Witenes.

moja
Chłodnie
twoja

 skroń,

Serce żywiéj bije,
Ściskam twoją dłoń,
W tobie, tobą żyję.
W oku twojém szczęście moje,
Moje Niebo mam.
Za twój uśmiech, miłość twoję,
Życie tobie dam.

(Światło oświeca schody w górze baszty, podług zakrętów tychże pokazuje się i niknie w okienkach.)
Zofja.

Przychodzą o Nieba!

Witenes.

Zastaną cię ze mną.

Zofja.

Ratować się trzeba.

Witenes.

Wróć drogą tajemną.

Zofja.

Z tobą.

Witenes.

Sama.

Zofja.

Nigdy...

Witenes.

Czas!..

Zofja.

Nigdy!

Witenes.

A więc chwycą nas.
Uchodź, uchodź póki czas,
Bo i tam schwycą nas.

Zofja.

Idźmy, idźmy póki czas,
Niechaj razem schwycą nas.

Witenes.

Cóż czynić o Nieba!

Zofja.

Serce stygnie w łonie...

Witenes.

Ratować ją trzeba.

Zofja.

W ciemnocie wzrok tonie.

Witenes.

Idźmy.

Zofja.

Słabnę...

Witenes.

Zofjo!

Zofja (uklękając i wskazując aby szedł)

Tam!..

Witenes.

Zbierz twe siły.

Zofja.

Uchodź sam.

Witenes.

A więc drogo życie dam,
Kiedy z tobą oręż mam.

Zofja.

Uchodź sam, uchodź sam.





SCENA III.
Zofja, Witenes, Książe, Trójnat
Witenes.

Stój! ani kroku.

Książe.

Zofja przy tobie?!

Witenes.

Ani kroku, albo z bronią.

Książe.

Zofjo!

Witenes.

Sam zadasz śmierć sobie,
Jeżeli sięgniesz po nią.

Książe.

Uderz w me serce, ach uderz żelazem,
Coś mi wziął, wszystko wynagrodzisz razem.
Zofjo — ratować przybywam.

Zofja.

Oddaję go Bogi wam!

Książe.

Opamiętaj się.

Zofja.

O Panie!
Niech wolnym zostanie...
Litości, litości wzywam.

Książe.

Litości! ty, niewdzięczna.

Zofja.

Witena kochałam
Dawno, z dzieciństwa — ja ciebie nie znałam.

Witenes.

Szukałem śmierci, w czémże moja wina?

Książe.

O zamilczcie, moja cała wina.
Ale uchodzi godzina.
Przybyłaś drogą podziemną?

Zofja.

Nią ujsć chciałam.

Książe.

Z tobą?

Witenes.

Ze mną.

Książe.

Dokąd? — w podwoje zamkowe,
Czy w Perkuna dąbrowę?

Zofja.

Przebóg!

Książe.

Inną wskażę drogę
I tém jedném ratować was mogę.
Trójnacie otwórz kraty.
(Do Witena) Na okaz tego pierścienia
Przepuszczą cię czaty,
I straż przy łodzi książęcéj

Spełni wasze życzenia,
A na brzegu stawiąc nogę
Żałujcie mnie, że więcéj
Dla was uczynić nie mogę.

Witenes.

Kiedy wyrzekłeś: Niech ginie!
Łańcuch mnie wiązał jedynie,
Skruszyć go mogłem chcieć.
Lecz kiedy dla méj obrony
Narażasz całość korony,
Wolności nie chcę mieć.

Książe, Zofja.

O zgubne wahanie.

Witenes.

Niezmienném zostanie.

Książe.

Ach ratuj nas i siebie.

Witenes.

Ratuję kraj i ciebie.

Książe.

A więc przysięgam na duszę:
Perkuna posąg dziś skruszę.
Wszystkim wraz pójdę wbrew.
Wtedy pozwie cię przed Boga
Wojny domowéj pożoga,
Zofji śmierć, braci krew.

Witenes (rzucając się w jego objęcie).

O mój Ojcze! o mój Panie!
Twojém moje życie całe.

Niech się twoja wola stanie,
Niech się stanie na twą chwalę.

Książe.

Idźcie, idźcie, czas uchodzi,
Szczęście wasze mi nagrodzi,
(Do Zofji) Co mi bierze wolność twoja...
Bóg, Bóg z wami i myśl moja.

Zofja, Witenes.

Idźmy, idźmy, czas uchodzi,
Niech ci Niebo wynagrodzi
Co mi dobroć daje twoja...
Bóg, Bóg z tobą i myśl moja. (Odchodzą.)





SCENA IV.
(Odmiana miejsca. Święta Dąbrowa. Poranek.)
Lud, później Krywejto, Wajdeloci.
Chór.

Witaj zwyciężco ciemnoty
Na złocistym twoim tronie;
Witaj nam promieniu złoty
Na czarnéj dębów koronie.
Witaj, witaj nam.
Obłoków rozsuń kotary,
Rozbij w rosę, chmury mgliste,
Niech dym dziękczynnéj ofiary
Płynąc w górę, w światy czyste,
Wpłynie w błękit sam.

(Krywejto wchodzi z Wajdelotami.)
Krywejto.

Daremnie modły się wznoszą,
Niech wam serca zadrżą trwogą...
Usta jęki głoszą.
Książe zdeptał nogą
Świętość naszej wiary...
Wybranéj ofiary
Oddać się wzbrania.

Lud.

Biada! biada!

Wajdeloci.

Zdrada! zdrada!

Krywejto.

Ta Bogów zniewaga
Zemsty się domaga.
Spieszcie w podwoje zamkowe!
Niech sklepy runą, niech się mury skruszą,
Witena, lub Witena głowę
Bogi mieć muszą.





SCENA V.
Ciż sami, Książe w koronie i płaszczu książęcym.
Książe.

Dokąd, dokąd ten zapęd szalony?
Witenes uszedł, Witenes zbawiony,
A chcecie Ojca i waszego wodza,
Oto przed wami stoję,
Oto piersi moje.
O poznajcie moje dzieci
Nad was wszystkich wyższą moc.

Niechaj prawda wam oświeci
Waszéj wiary czarną noc.
Bóstwo wielkie i łaskawe
Krwi nie może pragnąć w darze;
Gdy dopuszcza czyny krwawe
Błędy ludów niemi karze.
Ten co miłością świat stworzył,
Miłość w serca nasze włożył,
Miłość tylko w dani bierze,
Miłość nieście mu w ofierze.
O zagaście żar piekielny,
Posąg błędu zwalcie z nóg,
Jeden mocny, nieśmiertelny,
Jeden tylko Chrześcian Bóg.

(Głosy z za sceny Ludu wiejskiego.)
Lud wiejski (pośród niego Witenes i Zofja).

W górę czoło
I wesoło
Idźcie w parze
Przed Ołtarze,
Nasz Krywejto ślub wam da.
Ha! ha! ha!





SCENA VI.
Ciż sami, Zofja, Witenes, Lud.
Książe.

Przebóg!

Lud.

Witenes!

Krywejto.

Znaj gminie poziomy,
W czyjém ręku Bogów gromy.
Walka ze mną próżną zbrodnią.

Lud.

Chwała, chwała wam!

Krywejto.

Zapalcie pochodnią.

Książe (wyrywając topór jednemu ze straży).

Pod twoję Panie uciekam obronę
Wiedź tę słabą dłoń,
Lub męczennika koronę
Spuść na moję skroń.

(Wstępuje na Ołtarz, zwala toporem posąg Perkuna. Grzmot, piorun, potém jasność na Niebie. Lud na twarz pada. W górze w oddaleniu śpiew.)
Chór Aniołów.

Święty Boże! Boże mocny,
Święty a nieśmiertelny,
Zmiłuj się nad niémi.
Od złéj myśli, złego czynu
A błędnéj wiary
Uchowaj ich Panie.

(Książe zdejmuje koronę, płaszcz zsuwa się z ramion — Książe w zakonnym stroju stoi czas jakiś na Ołtarzu, potém schodzi.)
Książe (z Chórem).

mój
Duch
twój

 stargał ziemskie pęta,

W duszę światła wpłynął zdrój.

mojéj
W
twojéj

 woli, wola święta,

mój
Głosem nieba jest głos
twój

 

Już spełnione powołanie,

mi
Mur Zakonny grób
mu

 da,

Witenes Księciem zostanie,
Niech w nim Litwa Ojca ma.

(Kładzie koronę na skroń Witenesa.)
Witenes (z Chórem).

Już spełnione powołanie,
Mur Zakonny grób mu da.
Niech się święta wola stanie,

we mnie
Litwa
w tobie

 Ojca ma.
KONIEC.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Fredro.