Rymond/Akt III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rymond |
Rozdział | Akt III |
Pochodzenie | Dzieła Aleksandra Fredry tom VI |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1880 |
Druk | Wł. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały tom VI |
Indeks stron |
Piosenko rodzinnych stron
Swięcie ciebie pamięć chowa,
W twoim locie każdy ton
Lube sercu mówi słowa.
Jakież czucie w nocnéj ciszy
W świat daleki ciebie śle?
Nie wiesz kto cię gdzie usłyszy,
Uśmiech zbudzisz czyli łzę.
Od kolebki w życie wzięta,
Choć zamilkniesz długi czas,
Ledwie westchniesz, luba, święta,
Już świat przeszły budzisz w nas.
Zawsze droga, ale w dobie
Gdy przed nami blizki zgon,
Głos Anioła mieszka w tobie
Piosenko rodzinnych stron.
Witenie!
Któż mnie woła?
Witenie!
Nieba! to jéj głos — Zofjo!
Witenie; ratuj mnie!
Straszne sklepienia,
Straszne pieczary.
Widma do koła...
Hydne poczwary...
Zginę, zginę bez obrony...
Uspokój umysł strwożony...
Spocznij...
Cicho! Zbroi szczęki...
Idą po ciebie... weź oręż do ręki...
Uchodź, uchodź ze mną
Drogą tajemną,
Której odkrycie
Wypłakałam,
Wyżebrałam
Jakby własne życie.
Uspokój się, cisza do koła.
Któż mnie woła?
Zdaje ci się moja droga,
Niéma nikogo prócz nas i Boga.
Głowa ogniem płonie,
Serce ledwie bije,
Ziębną moje dłonie,
A w myśli się wije,
Com słyszała wczoraj tam:
Oddaję go Bogi wam!
Spocznij na mém łonie
Gdzie twe serce bije,
Ja ciebie osłonię,
Przed światem zakryję.
Nie tak łatwo życie dam,
Kiedy z tobą oręż mam.
moja |
skroń, |
Serce żywiéj bije,
Ściskam twoją dłoń,
W tobie, tobą żyję.
W oku twojém szczęście moje,
Moje Niebo mam.
Za twój uśmiech, miłość twoję,
Życie tobie dam.
Przychodzą o Nieba!
Zastaną cię ze mną.
Ratować się trzeba.
Wróć drogą tajemną.
Z tobą.
Sama.
Nigdy...
Czas!..
Nigdy!
A więc chwycą nas.
Uchodź, uchodź póki czas,
Bo i tam schwycą nas.
Idźmy, idźmy póki czas,
Niechaj razem schwycą nas.
Cóż czynić o Nieba!
Serce stygnie w łonie...
Ratować ją trzeba.
W ciemnocie wzrok tonie.
Idźmy.
Słabnę...
Zofjo!
Tam!..
Zbierz twe siły.
Uchodź sam.
A więc drogo życie dam,
Kiedy z tobą oręż mam.
Uchodź sam, uchodź sam.
Stój! ani kroku.
Zofja przy tobie?!
Ani kroku, albo z bronią.
Zofjo!
Sam zadasz śmierć sobie,
Jeżeli sięgniesz po nią.
Uderz w me serce, ach uderz żelazem,
Coś mi wziął, wszystko wynagrodzisz razem.
Zofjo — ratować przybywam.
Oddaję go Bogi wam!
Opamiętaj się.
O Panie!
Niech wolnym zostanie...
Litości, litości wzywam.
Litości! ty, niewdzięczna.
Witena kochałam
Dawno, z dzieciństwa — ja ciebie nie znałam.
Szukałem śmierci, w czémże moja wina?
O zamilczcie, moja cała wina.
Ale uchodzi godzina.
Przybyłaś drogą podziemną?
Nią ujsć chciałam.
Z tobą?
Ze mną.
Dokąd? — w podwoje zamkowe,
Czy w Perkuna dąbrowę?
Przebóg!
Inną wskażę drogę
I tém jedném ratować was mogę.
Trójnacie otwórz kraty.
(Do Witena) Na okaz tego pierścienia
Przepuszczą cię czaty,
I straż przy łodzi książęcéj
Spełni wasze życzenia,
A na brzegu stawiąc nogę
Żałujcie mnie, że więcéj
Dla was uczynić nie mogę.
Kiedy wyrzekłeś: Niech ginie!
Łańcuch mnie wiązał jedynie,
Skruszyć go mogłem chcieć.
Lecz kiedy dla méj obrony
Narażasz całość korony,
Wolności nie chcę mieć.
O zgubne wahanie.
Niezmienném zostanie.
Ach ratuj nas i siebie.
Ratuję kraj i ciebie.
A więc przysięgam na duszę:
Perkuna posąg dziś skruszę.
Wszystkim wraz pójdę wbrew.
Wtedy pozwie cię przed Boga
Wojny domowéj pożoga,
Zofji śmierć, braci krew.
O mój Ojcze! o mój Panie!
Twojém moje życie całe.
Niech się twoja wola stanie,
Niech się stanie na twą chwalę.
Idźcie, idźcie, czas uchodzi,
Szczęście wasze mi nagrodzi,
(Do Zofji) Co mi bierze wolność twoja...
Bóg, Bóg z wami i myśl moja.
Idźmy, idźmy, czas uchodzi,
Niech ci Niebo wynagrodzi
Co mi dobroć daje twoja...
Bóg, Bóg z tobą i myśl moja. (Odchodzą.)
Witaj zwyciężco ciemnoty
Na złocistym twoim tronie;
Witaj nam promieniu złoty
Na czarnéj dębów koronie.
Witaj, witaj nam.
Obłoków rozsuń kotary,
Rozbij w rosę, chmury mgliste,
Niech dym dziękczynnéj ofiary
Płynąc w górę, w światy czyste,
Wpłynie w błękit sam.
Daremnie modły się wznoszą,
Niech wam serca zadrżą trwogą...
Usta jęki głoszą.
Książe zdeptał nogą
Świętość naszej wiary...
Wybranéj ofiary
Oddać się wzbrania.
Biada! biada!
Zdrada! zdrada!
Ta Bogów zniewaga
Zemsty się domaga.
Spieszcie w podwoje zamkowe!
Niech sklepy runą, niech się mury skruszą,
Witena, lub Witena głowę
Bogi mieć muszą.
Dokąd, dokąd ten zapęd szalony?
Witenes uszedł, Witenes zbawiony,
A chcecie Ojca i waszego wodza,
Oto przed wami stoję,
Oto piersi moje.
O poznajcie moje dzieci
Nad was wszystkich wyższą moc.
Niechaj prawda wam oświeci
Waszéj wiary czarną noc.
Bóstwo wielkie i łaskawe
Krwi nie może pragnąć w darze;
Gdy dopuszcza czyny krwawe
Błędy ludów niemi karze.
Ten co miłością świat stworzył,
Miłość w serca nasze włożył,
Miłość tylko w dani bierze,
Miłość nieście mu w ofierze.
O zagaście żar piekielny,
Posąg błędu zwalcie z nóg,
Jeden mocny, nieśmiertelny,
Jeden tylko Chrześcian Bóg.
W górę czoło
I wesoło
Idźcie w parze
Przed Ołtarze,
Nasz Krywejto ślub wam da.
Ha! ha! ha!
Przebóg!
Witenes!
Znaj gminie poziomy,
W czyjém ręku Bogów gromy.
Walka ze mną próżną zbrodnią.
Chwała, chwała wam!
Zapalcie pochodnią.
Pod twoję Panie uciekam obronę
Wiedź tę słabą dłoń,
Lub męczennika koronę
Spuść na moję skroń.
Święty Boże! Boże mocny,
Święty a nieśmiertelny,
Zmiłuj się nad niémi.
Od złéj myśli, złego czynu
A błędnéj wiary
Uchowaj ich Panie.
mój |
stargał ziemskie pęta, |
W duszę światła wpłynął zdrój.
mojéj |
woli, wola święta, |
mój |
Już spełnione powołanie,
mi |
da, |
Witenes Księciem zostanie,
Niech w nim Litwa Ojca ma.
Już spełnione powołanie,
Mur Zakonny grób mu da.
Niech się święta wola stanie,
we mnie |
Ojca ma. |