<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Fredro
Tytuł Rymond
Pochodzenie Dzieła Aleksandra Fredry tom VI
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1880
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom VI
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
RYMOND.
OPERA
W TRZECH AKTACH.

OSOBY:
RYMOND, książe Litewski.
KRYWE Krywejto.
WITENES.
ALBRYCHT z Misnii, komtur krzyżacki.
ZOFJA, księżniczka Mazowiecka.
KLARA, poufna Zofji.
HELA, cyganka.
TRÓJNAT, wódz Litewski.
Krzyżacy, Wodzowie, Wajdeloci, Lud litewski.
Rzecz dzieje się w Kiernowie i w okolicy Kiernowa.
Rok 1283.

RYMOND.

AKT I.
Gaj poświęcony Bogom Litwy. Na środku dąb rozłożysty, między którego konarami posąg Perkuna. Przed dębem kamień w kształcie ołtarza. Obok stopnie aż do wysokości ołtarza. Krywe Krywejto wznieca święty ogień, przy nim Wajdeloci. Przy stronach chór mężczyzn i chór kobiet. Na przodzie sceny krzesło książęce.


SCENA I.
Krywe Krywejto, Wajdeloci, Chóry.
Krywe Krywejto.

Boże wojny! Boże męstwa!
Opiekuńczy duchu Litwy!
Użycz, użycz nam zwycięstwa
W dniu najświętszéj ludom bitwy
Za swą wiarę, za kraj swój.

Wajdeloci.

Za wiarę, za kraj
Zwycięstwo nam daj!

Chór kobiet.

Broń nas broń.

Chór mężczyzn.

Wiedź nas w bój!

Krywe Krywejto.

A pień miłych tobie drzew
Suto zleje wrogów krew.

Wajdeloci.

A ucześci święty gaj...

Chór kobiet.

Woń i kwiat.

Chór mężczyzn.

I krwi zdrój.

Chór kobiet.

Broń nas broń.

Chór mężczyzn.

Wiedź nas w bój.

Wszyscy.

Za wiarę, za kraj
Zwycięstwo nam daj,
A pień miłych tobie drzew
Suto zleje wrogów krew.





SCENA II.
Ciż sami, Książe, Trójnat.
Książe.

Potężnéj Litwy dzielni Wodzowie,
Słudzy Bogów, ludu Ojcowie!
Zakon Krzyżacki, zdradzieckie plemie,
Na pradziadów naszych ziemie
Świętokradzką stawia nogę
I znowu ciska
W nasze siedliska
Mord i pożogę.

Uderzcie w tarcze i bojowy róg,
Niech odgłosem zagrzmią bory, skały,
Zagrzmi kraj cały.
Niech Litwin zbrojny
Staje do wojny.
W Litwie Litwy wróg!

(Krywe Krywejto z Wajdelotami odchodzi.)




SCENA III.
Książe, Trójnat, Wodzowie, Lud.
Książe z Chórem.

Do broni bracia do broni!
Do broni do koni!
Pogoń w górę, kopja w dół,
Pierś do piersi jakby skuł.
Wichrem wpadniem na Krzyżaki
Krwią zalejem obce szlaki,
Kto za własne walczy progi
Przy tym szczęście, za tym Bogi.

Książe (na stronie).

Daremnie zemsty zapałem
Chcę zapełnić serce moje,
Miłości ujęty szałem
W jéj okowach drżący stoję.
Ta w niewoli u mnie
Któréj ja dziś jeńcem,
Odpowiada dumnie,
Gardzi moim wieńcem.
Ach wyrzec się ciebie
Zofjo, bóstwo moje
Mało siły mam,

Lecz za miłość twoje
Z rozkoszą w potrzebie
Własną wolność dam.

Książe z Chórem.

Do broni bracia do broni!
Do broni do koni!
Pogoń w górę, kopja w dół,
Pierś do piersi jakby skuł.
Wichrem wpadniem na Krzyżaki
Krwią zalejem obce szlaki,
Kto za własne walczy progi
Przy tym szczęście, za tym Bogi.





SCENA IV.
Ciż sami, Krywe Krywejto.
Krywe Krywejto.

Wstrzymaj się książe! Nim bojowe znamie
Rozwinie twe potężne ramie,
Bogi każą słuchać wprzódy
Słowa pokoju i zgody.
Hufiec Zakonników Krzyża
W te strony się zbliża.

Książe.

Mir z Zakonem, piorun właśnie
Który w chmurze niby gaśnie,
Ale w istocie
Rośnie w ciemnocie
Póki z czarnych szat
Nie uderzy w świat.

Idź Trójnacie, tu cię czekam,
Ale nie składaj oręża
Póki w zanadrzu mięć będę
Zakonnego węża.

(Książe zasiada na krześle. Marsz krzyżacki daje się słyszeć coraz bliżéj.)




SCENA V.
Książe, Albrycht, Witenes (z spuszczoną przyłbicą),
Wodzowie litewscy, Krzyżaki.
Albrycht.

Księciu i Panu litewskiego tronu
Bernhard de Szwenden wielki Mistrz Zakonu
Przez moje usta pozdrowienie składa.
Niezwyciężonym zastępem on włada
Ale w chrześcijańskiéj pokorze
Nim wystąpi do boju,
Chce przebaczyć co przebaczyć może
I żąda pokoju.

Książe.

Pozdrawiaj tego z kim jesteś w przyjaźni,
Przebaczaj winie i bojaźni.
Nie wstępuj do boju
Gdy żądasz pokoju.
Cóż chcesz jeszcze? prędko z mową,
Przykre jest uszom najezdnika słowo.

Albrycht.

Mowca kornego Zakonu
Z pokorą obelgę znoszę,

Ale nie chcę widzieć tronu
Kiedy ludziom prawdę głoszę.

Książe.

Mowca kornego Zakonu
Niech pamięta w swéj pokorze,
Że tu nie chcąc widzieć tronu
Miecz litewski zoczyć może.

Albrycht.

Zmazałeś Rymondzie chrzest z twojego czoła.

Książe (powtarzając ironicznie).

A tak... Chrzest z mojego czoła.

Albrycht.

Wyrzekłeś się wiary i wiernych kościoła.

Książe.

Wiary i wiernych kościoła.

Albrycht.

Zdeptałeś ślub święty którym Zakon wiąże.

Książe.

Święty którym Zakon wiąże.

Albrycht.

Z mnicha pogańskie Książe.

Książe.

Z mnicha pogańskie Książe.

Albrycht.

Wstrzymujesz brankę ze krwi książęcéj.

Książe.

Stój Zuchwały! ani słowa więcéj.

Albrycht, Książe.

Ha już dosyć, już za wiele!
Cierpliwością go ośmielę.
Hańbą dla mnie dalsza mowa
Z wrogiem więcéj ani słowa.
Górę bierze słuszny gniew,
Dziś rozstrzygnąć musi krew.

Chór.

Próżna, próżna ta rozmowa,
Groźne, groźne obu słowa.

Albrycht.

Przed znakiem Krzyża ugnij kolana,
Uznaj jednego Boga i Pana,
Litwę w opiekę oddaj Zakonu
Albo Mnichu ustąp z tronu.
Masz poselstwa cel prawdziwy,
Lecz nim zagrzmi hasło bitwy
Zakon korny i cierpliwy...

Książe.

Lecz cierpliwszy książe Litwy,
Kiedy dotąd za tę mowę
Masz na karku jeszcze głowę.

Albrycht, Książe.

Ha już dosyć, już za wiele!
Cierpliwością go ośmielę.
Hańba dla mnie dalsza mowa
Z wrogiem więcéj ani słowa.
Górę bierze słuszny gniew,
Dziś rozstrzygnąć musi krew.

Chór.

Próżna, próżna ta rozmowa
Groźne, groźne obu słowa.

Albrycht.

Wojny zatém chcecie?

Książe.

Wojny.

Chór.

Wojny, wojny.

Albrycht.

Wojnę mieć będziecie.

Książe z Chórem.

Litwin zawsze zbrojny
Nie lęka się wojny,
Napady odpiéra,
Lub wolnym umiéra.

Albrycht.

Zakon zawsze zbrojny
Nie leka się wojny,
Kto mu się opiéra
Służy lub umiéra.

(Albrycht, Krzyżacy, Wodzowie i Lud odchodzą.)




SCENA VI.
Książe, Witenes.
Witenes.

Pozwól Panie...

Książe.

Ten głos!...

Witenes (podnosząc przyłbicę i uginając kolana).

Przyjaciela.

Książe.

Witenes! O dniu wesela!
Tu, tu, w objęcia moje,
Tu na mém sercu zajmij miejsce swoje.

Witenes.

O Książe mój drogi,
Dobroczyńco, ojcze.

Książe.

Tak, sercem ojca myślałem o tobie,
Lecz jakiż los srogi
Stawia cię w téj dobie
W nieprzyjaciół rzędzie?

Witenes.

Jako rozjemca przybyłem tu z niémi
By pokój zjednać méj rodzinnéj ziemi,
Ale ty Panie...

Książe.

Wstrzymaj się w zapędzie,
Rymond Witena był godnym i będzie,
Gdy Dowmund berło uchwycił morderca,
Krew mego ojca a z nią Litwa cała,
Przez mur klasztorny do mojego serca
O zemstę wołała.
Miałem walczyć z własnym wrogiem
I z pogańskim Bogiem.
Pierwszegom wkrótce dokonał:
Dowmund pod mą nogą skonał.

Witenes.

Drugie puściłeś z pamięci...

Książe.

Bóg widzi niezmienne chęci...
Ale naród niedowierza
Błogosławieństwu ręki, co uderza.
Szuka nauki w uczonych przykładzie,
A Zakon Krzyża jak sromotny kładzie.
Jego łupiestwa bez miary
Pod zasłoną świętéj wiary
Zmusiły niegdyś Mendoga
Wyrzec się prawego Boga.
I dziś nienawiść sieją do téj sprawy
W któréj obronie podnosi miecz krwawy,
A naród bluźni, naród niedowierza
Błogosławieństwu ręki, co uderza.

Witenes.

Wierzę ci Panie, lecz gdy Twe zamiary
Dążą drogą świętéj wiary,
Czemuż księżniczka Zofja Mazowiecka,
Którą porwała przemoc Dowmunda zdradziecka,
Do ojczystych nie wraca stron?

Książe.

Z nią podzielę litewski tron.

Witenes.

A twojeż śluby zakonne?

Książe.

I Kazimierza dla polskiego tronu
Nie były dozgonne.

Witenes.

Kochasz ją Panie?

Książe.

Ojczyznę jedynie
Więcéj kochać mogę.

Witenes.

Jeszcze jedno pytanie
Pozwól niech uczynię.
Ona — kocha cię wzajemnie?
(na stronie) Serce stygnie we mnie.

Książe.

Czy mnie kocha?

Witenes (na stronie).

Truchleję.

Książe.

Niestety! Chcę mieć nadzieję.

Książe, Witenes.

Jak gałązką zmienna fala
Tak nadzieja mną kołysze,
To przybliża, to oddala,
Serca w sobie już nie słyszę.
Chcę pewności a truchleję
Czy zachowam i nadzieję.

Książe.

O Witenie! Ty co siebie
Zwałeś zawsze moim synem,
Dziś mi odpłać jednym czynem
Wszystko com zrobił dla ciebie,
Nieś Zofji me błaganie,
Mojéj miłości wyznanie.

Witenes.

Ja Zofji mam nieść Panie
Twojéj miłości wyznanie?

Książe.

Niech przyjmie rękę i tron
Da mi życie...

Witenes (na stronie).

A mnie zgon.

Książe.

Przez cię pozna moję duszę
Całą siłę méj miłości,
Pozna walkę i katusze,
Ach godne są jéj litości!
Ale na cóż srodze,
Srodze i daremnie
Sam siebie uwodzę?...
Nie kocha wzajemnie.

Witenes (na stronie).

Ach dlaczegóż milczyć muszę,
Nie wyjawiać méj miłości.
Gdyby spojrzał w moję duszę,
Nie odmówiłby litości.
Ale na cóż srodze,
Srodze i daremnie
Sam siebie uwodzę?...
Kocha go wzajemnie.





SCENA VII.
(Odmiana miejsca. Komnata w Zamku.)
Zofja, Chór dziewcząt litewskich.
Chór.

Czarny Litwy las a czyste jeziora,
Nad jeziorem wonny kwiat,
Piękny u nas Maj, piękna mroźna pora,
Drugiéj Litwy nie ma świat.
Kogo z obcych stron, los do nas zarzuci,
Nie długo się smuci.
Milszy Litwy kraj, sam wkrótce to przyzna,
Niż własna ojczyzna.

Zofja.

Cicho i powoli Wisła nurty toczy,
Kiedyż ja w niéj ujrzę, łzawe moje oczy?!
Nie żal mi bogactwa, nie żal mi korony,
Milszy nadwiślański murawnik zielony.
Milszy mi tam księżyc niż gdzie w innéj stronie,
Bom go z méj kolebki chciała ująć w dłonie.
Milsze mi tam kwiatki niż na całéj ziemi,
Bom ojca i matkę ubierała niemi.
Wisło moja, Wisło, gdzież się twój nurt toczy...
Kiedyż w tobie ujrzę łzawe moje oczy.

Chór.

Dzielna nasza młodź od Ponarskich gór,
Oszczep w ręku, nóż przy boku,
Czy to Krzyżak zbój, czy najdzikszy tur,
Nie ustąpi ani kroku.

Z obcych dziewic ta, z którą Litwin wróci,
Niedługo się smuci.
Milsza Litwa z nim, sama wkrótce przyzna,
Niż własna ojczyzna.

Zofja.

Biała gwiazdo moja, perełko wieczorów,
Gdy cicho wypłyniesz z nad litewskich borów,
Głaśnij tam światełkiem mazowieckie pola,
Powiedz braciom moim, gdzie moja niewola.
Powiedz na ustroniu i jeszcze jednemu
Niech wypuści wodze rumakowi swemu;
Niech przez lasy pędzi, niech przez rzeki płynie,
Niech dla mnie i ze mną żyje albo ginie.
Powiedz gwiazdo biała, perełko wieczorów,
Żeś łzę moję wzięła w mgle litewskich borów,
Że ją spuszczasz z rosą w mazowieckie pola,
By bracia wiedzieli gdzie moja niewola.

(Chór powtarza pierwszą zwrotkę.)




SCENA VIII.
Zofja, Klara.
Klara.

Jest tu, widziałam, przybył z Krzyżakami.

Zofja.

Jest tu! Witenes! przeczucie nie mami,
Przybył, zwyciężył te hordy pogańskie.
(klękając) Tobie najprzód niech złożę
Dzięki o mój Boże.

Ujrzę rodzinę, niwy nadwiślańskie,
Jestem już wolną, wolną z jego ręki.
O Boże, mój dobry Boże,
Stokrotne składam ci dzięki.

Klara.

Ach pozwól Pani... Jeszcze w ręku Boga...

Zofja (biorąc ją w objęcie).

Cicho cicho moja droga,
Nie przerywaj szczęścia tyle;
Mnie Niebo stoi otworem,
Ja z Aniołów śpiewam chórem
Wdzięczność Bogu za tę chwilę.
Ale gdzież jest?... Nie zna tych stron...
Idź.... spiesz... cicho!... Ach to on!





SCENA IX.
Zofja. Witenes.

O Zofjo
O Witenie

 ja przy tobie.

Czytam w oku jakby w Niebie.
Słucham głosu jak w téj dobie,

Kiedy rzekłaś
Kiedy rzekłeś

 kocham Ciebie.

Ach sam nie wiem
Sama nie wiem

 Sen czy jaw.

Jeśli sen niechże trwa
Póki trwać życie ma;
Miły błędzie ty nas zbaw.

Zofja.

Tobie Witenie zwyciężco tyrana,
Więcéj jak życie, winnam wolność moję.

Witenes (na stronie).

Wraca niestety myśl czuciem zbłąkana,
Milczeć i mówić zarówno się boję.

Zofja.

Ach! Czemuż oko odwracasz odemnie?

Witenes.

O Zofjo droga, nie zwodź mnie daremnie...
Jeszcze nie koniec naszej smutnej doli...
Jam nie zwyciężył, ty jesteś w niewoli...
Książe o rękę błaga cię przezemnie.

Zofja.

Ja, ja w niewoli, a ty broń masz w dłoni?
I wstyd nie kryje twéj bezczelnéj skroni?
I głos twój jeszcze wrogom się pożycza..
Precz zdrajco podły z mojego oblicza.

Zofja, Witenes.

O żałości! O boleści!
Serce moje cię nie zmieści.

  Tak kochałam niekochana,
Nie kochała tak kochana,

Bo ta miłość jest udana,
Kto ukocha lepiéj zna.
Ale z własnéj cnoty hardy
Umysł mój nie wzniesie wzgardy,
Zginę, zginę ale w sobie
Zamknę czucie jakby w grobie.
Grób nie wyda co raz ma.





SCENA X.
Ciż sami, Książe, Krywejto, Wodzowie,
Albrycht, Krzyżacy.
Albrycht (do Witena).

Chwile uchodzą — czekamy cię Panie.

Witenes (na stronie).

O wielkie Nieba jakieżto rozstanie.

Albrycht.

Już sztandar Krzyża powiéwa,
Już do boju wiernych wzywa.

Książe (do Witena).

Odchodzisz z niemi? i przeciw pogoni
Podnosisz dłoń bratnią.

Witenes.

Z litewskiéj braterskiéj broni
Odbiorę dzisiaj usługę ostatnią.

Zofja (na stronie).

Zdrajca!

Książe.

Witenie!

Witenes.

Wracam z Krzyżakami.
Ty z nią podziel serce, tron...
Bądź ojcem Litwy i wspomnij czasami
Moję przyjaźń i mój zgon.

Książe.

Jaki bądź powód ze mną cię rozdziela,
W tak okropnym duszy stanie
Oko nad tobą i broń przyjaciela
Czuwać nie przestanie.

Albrycht, Zofja, Krzyżaki.

Już sztandar Krzyża
Z wiatrem powiéwa.
Chwila się zbliża,
Chwila szczęśliwa.
Daléj za sławę,
Za świętą sprawę

Bierzmy, bierzmy
Bierzcie, bierzcie

 w dłoń

Prawowiernych broń.

Witenes.

Już sztandar Krzyża
Z wiatrem powiéwa.
Chwila się zbliża,
Chwila szczęśliwa.
Kiedy w to prawe
Lecz serce krwawe,
Własnych braci dłoń
Zwróci swoją broń.

Książe, Krywejto, Wodzowie.

Już sztandar Krzyża
Z dala wyzywa,
Chwila się zbliża,
Chwila szczęśliwa.
Daléj za sławę,
Za kraju sprawę
Bierzmy, bierzmy w dłoń
Ojców naszych broń.

Koniec aktu I.
AKT II.

(Gaj poświęcony Bogom.)


SCENA I.
Książe, Krywejto, Wajdeloci, Wodzowie, Lud.
Chór.

Zwycięztwo, zwycięztwo pogoni,
Zwycięztwo litewskiéj broni,
Zwycięztwo Bogowie nam dali,
Ofiary Krywejto zapali.
Zwycięztwo, zwycięztwo nam,
Bóstwa Litwy, chwała wam!
Ponura Marlana skrzydłami
Zmiatała najezdców setkami,
Pękały pancerze, szyszaki,
Pomostem zaległy Krzyżaki.
Zwycięztwo, zwycięztwo nam!
Bóstwa Litwy, chwała wam!
Prawnukom mogiła tam powie:
Tak bili, tak bili Ojcowie;
Najezdcom przestrogę uczyni,
Tak biją, tak biją Litwini.
Zwycięztwo, zwycięztwo nam,
Bóstwa Litwy, chwała wam!

Książe.

Litwy synowie, Ojczyzny obrońce!
Miecz boży zgraje najezdców rozprasza,
Wolnych nas żegna zachodzące słońce,
Wolna już znowu, wolna ziemia nasza.
Złóżcie pancerze,
Złóżcie broń zwycięzką,
Ręczą za pokój krzyżowi rycerze
Krwawą swoją klęską.
(do Kriwejty) A ty, mój Ojcze przystąp do ołtarzy,
Niech święty ogień Bogom się rozżarzy,
Złożymy modły i ziół czystych wonie
Przy odwiecznym tronie.

Krywejto.

Ni wonne zioła, ni pasieki zbiory,
Ni drób’ śnieżno-pióry
Możemy dziś składać w darze
Na święte ołtarze.
Perkuna krwawa opieka
Godniejszéj obiaty czeka.
Jeden z wodzów w jeńców gronie,
Którego los wskaże,
Jak stanął do wojny
Na koniu i zbrojny,
Świętym ogniem spłonie.

Książe.

O zgrozo! kiedyż dojdziesz końca?

Krywejto.

Kiedy zgaśnie światło słońca.

Książe.

Ta cześć Niebu...

Krywejto.

Święta, niewzruszona,
Ze światem poczęta,
Ze światem tylko skona.

Książe.

Zwyczaj okrutny.

Krywejto.

W pradziadów zwyczaju
Moc twoja, moc nasza i całego kraju.
Otóż właśnie jeńców prowadzą w te strony;
Niech jeden losem będzie oznaczony,
I niech jutro spłonie z pierwszym łyskiem słońca,
Jak wróg naszych Bogów i Krzyża obrońca.

(Jeńce wprowadzeni — na końcu dwóch wodzów krzyżackich, Witenes.)




SCENA II.
Ciż sami, Witenes, Krzyżaki.
Książe.

Przebóg! co widzę! Witenes w ich rzędzie.

(Biegnie ku niemu i wyprowadza na przód sceny)
Krywejto (do Wajdelotów).

Odszczepieniec wiary, ten ofiarą będzie.

Książe.

Pierwszy raz w życiu doznaję dziś trwogi,
Lecz wszystkom z tobą podzielić gotowy.

Witenes.

Zawiódł niestety, zawiódł mnie los srogi,
Szukałem śmierci, znalazłem okowy.

Krywejto.

Wszechwładną ręką wskazują go Bogi,
Nie minie zemsta odszczepieńca głowy.

Chór.

Księcia towarzysz i przyjaciel drogi
Dźwiga niewoli haniebne okowy.

Krywejto.

Wkrótce wybierze i objawi los
Między jeńcami, Perkuna wrogami,
Który ma wstąpić na ofiarny stos.

Chór.

Wybierze między Perkuna wrogami,
Który ma wstąpić na ofiarny stos.

Krzyżaki.

Zmiłuj się Boże, zmiłuj się nad nami,
Daj nam znieść siły ten okropny los.

Książe.

Choćbym miał walczyć z samemi Bogami,
Zwrócę od ciebie ten morderczy cios.

Witenes.

Może się dowié i powié ze łzami,
Kochając wstąpił na ofiarny stos.

Książe.

Nie, nigdy serce moje nie dozwoli,
Aby syn Litwy w jeńców stawał rzędzie.
Nie walczył z nami i nie jest w niewoli,
Zdejmcie okowy, niechaj wolny będzie.

Krywejto.

Wstrzymaj się Panie w zuchwałym zapędzie
I czekaj kornie znaku boskiéj woli.

Książe.

Zdejmcie okowy.

Witenes.

Ach dla mojéj doli
O Książe drogi niech sporu nie będzie.

Książe.

Nie, nigdy serce moje nie dozwoli,
Wolny, wolny będzie.

Krywejto.

Czekaj cierpliwie znaku boskiéj woli,
Może wolny będzie.

Witenes.

O nie chciéj zmieniać mojéj smutnéj doli,
Śmierć jéj końcem będzie.

Książe.

Wiedźcie do miasta wszystkich jeńców razem,
Witena zaś pod Trójnata rozkazem
W zamkowe mury odprowadzą straże,
Uczynić co każę!





SCENA III.
Książe, Krywejto.
Książe.

Twój Książe, Ojcze, pogromca tych wrogów,
Co w dzisiejszéj dobie
Nieśli zniszczenie w ten przybytek Bogów,
Grozili hańbą Ojczyznie i tobie,
Nie rozkazuje, ale błaga ciebie
Użycz pomocy w tej ciężkiéj potrzebie.

Twoją powagą osłoń przyjaciela,
Niechaj z drugiemi losu nie podziela.

Krywejto.

Miejmy nadzieję, los go może minie.

Książe.

A jeśli sięgnie, jeśli Witen zginie
Na zgrozę świata i moje zhańbienie?

Krywejto.

Wyroku Bogów, nie mogę, nie zmienię.

Książe.

Skarbami memi z tobą się podzielę...
Weź wszystkie... słuchaj...

Krywejto.

Słuchałem za wiele.

Książe.

A niech zatém na twą głowę
Przyszłych nieszczęść spadnie brzemię,
Bo pierwéj tę dąbrowę,
Tę z trupów zbitą ziemię,
To zbrodni dzikie pole
Krwią całe zaleję,
Nim losu koleje
Wam zwierzyć dozwolę.
(Chce odejść.)

Krywejto.

Stój zuchwały.

(Krywejto zwraca księcia i na przód sceny prowadzi.)

W téj dąbrowie świętym szumie
Stu pokoleń żyje cień,
Serce tylko słyszeć umie
Głos co wieki wlały weń.

Głos poległych z ręki wrogów
Za swą wiarę, za swój kraj.
Głos potężny Litwy Bogów
Przez ten święty woła gaj:
Szanuj synu, szanuj słowo,
Co w kolebce z matki mową
Owionęło twoję skroń.
Szanuj słowo gdzie treść stara,
W niém zalega ludów wiara,
Wiara ludów święta broń.
Uderz synu korném czołem,
Zwróć się Litwie, jeszcze czas,
Tron, korona, są popiołem,
Wieczny ogień tylko w nas.





SCENA IV.
(Odmiana sceny. Wieś w okolicy Kiernowa, kobiety i dzieci wybiegają spoglądając trwożnie na siebie.)
Wszyscy.

Krzyżaki! Krzyżaki! biada nam biada!

Dziewczyna.

Nie ma tu mojéj matki?

Niewiasta.

Gdzież moja dziecina?

Wszyscy.

Nieszczęsna godzina!

Starzec.

Cicho! cicho dziatki,
To nasza, nasza gromada
Wraca zdobyczą okryta.
Patrzcie — zdaleka nas wita.

Wszyscy.

Nasza! to nasza gromada.

(Włościanie wchodzą niosąc płaszcze krzyżackie i inną zdobycz. Niewiasty śpiewając odbierają różne rzeczy — dzieci się w nie stroją.)
Niewiasty.

Witajcie waleczne męże!
Witajcie w rodzinném kole.
Złóżcie zbroje i oręże,
Wieńce otrą znój na czole;
Wieńce z kwiatów uplecione,
Za zwycięstwo, za obronę.

Włościanie (niektórzy biorąc dzieci na ręce).

Ach nie wieńce uplecione
Za zwycięztwo, za obronę,
Ale radość żony, matki,
Uśmiech dzieci, widok chatki
Dla strudzonych jest ochłodą,
Dla zwycięzców jest nagrodą.

Wszyscy (biorąc się za ręce w koło).

Łado, piękna Łado,
Miłości ty Pani,
Bądź nam dziś radą
A zniesiem ci w dani:
Kwiatów zawoje,
Ziół wonie czyste,
Miody złociste
I mléka zdroje,
Łado piękna Lado,
Bądź nam dziś radą.





SCENA V.
Ciż sami, Hela (w głębi).
Hela.

Cicho!

Echo.

Cicho!

Wszyscy (rozstępując się z trwogą i uszanowaniem).

Hela, Hela!

Echo.

Hela!

Jedna z Niewiast.

Twarz groźna.

Jeden z Mężczyzn.

Oko ogniem strzela.

Hela.

Co Hela powié,
Niech słowo po słowie
Na serca wam spada,
Ale biada, biada!

Echo.

Biada!

Hela.

Dzisiaj jeńców dwieście
Czeka nocy w mieście,
Jutro pod żelazem
Wszyscy padną razem.

Echo.

Razem.

Hela.

Ciała ogniem spłoną,
Wichry w popiół wioną.
Wieść Krzyżackich strat
Poniosą w świat.

Echo.

Świat!

Hela.

Ależ objaty co się Bogom chowa,
Gdyby uszła jedna głowa...
Słońce zgaśnie, grom zaświeci,
Wichry świsną, góry prysną,
A z czarnych nor
Wściekły na was padnie mór.

Echo.

Mór!

Hela.

Co Hela powiada
Pamiętajcie — albo biada.

Echo.

Biada!(Hela odchodzi.)

Wszyscy.

Teraz daléj, wszyscy żwawo,
Daléj żwawo w lewo w prawo
Ze wsi do wsi — z lasu w las,
Zrobim miastu długi pas.
Pas do kółka
Jak ze sieci,
Że jaskółka
Nie przeleci.

Kogo zoczysz
W bok się skłoń,
A jak zboczysz
Klaśnij w dłoń.
To znak będzie
Wszystkim nam,
Aby w pędzie
Biegnąć tam,
Tam gdzie znak.
Tak, tak, tak,
Tam gdzie znak.

(Rozbiegają się na wszystkie strony.)




SCENA VI.
(Odmiana sceny. Komnata Zofji.)
Zofja (sama).

Jak cień błądzę jak głaz staję,
To się chwalę to się łaję,
Nie wiem co się ze mną dzieje,
I chcę śmierci i truchleję.

(Spoglądając w okno.)

Nieba jasne, ziemię w kwiecie
Odbijają czyste zdroje...
W mojém sercu, w moim świecie
Tylko smutek, niepokoje.
Śmiercią dla mnie jego zmiana,
Bo za miłość wzgardę rzucił;
Lecz niech będę zapomniana,
Byle z tarczą z boju wrócił.

(W oddaleniu daje się słyszeć Suplikacya jeńców Krzyżackich.)
Jeńce.

Święty Boże! Boże mocny,
Święty a nieśmiertelny
Zmiłuj się nad nami.

Zofja (spojrzawszy przez okno).

Witen tu jest. Witen żyje!
O mój dobry Boże,
Radość zabić może...
Radość mnie zabije.
(Ocierając łzy.) Ja się śmieję, ja nie płaczę,
Wkrótce go zobaczę.
On do mnie powróci,
Ramieniem obrzuci,
Do serca przyciśnie,
Łza w oku zabłyśnie.
Czysta, droga łza,
Bo i szczęście łezkę ma. (Odchodzi.)





SCENA VII.
(Odmiana miejsca. Sala Książęca. Tron. Książe. Krywejto. Witenes. Trójnat. Wodzowie Litewscy. Wajdeloci. Jeńce Krzyżackie. Lud.)
Książe (do Trójnata na stronie).

Mogęż być pewny, że los dobrze padnie?

Trójnat (podobnież).

Kula Witena pozostanie na dnie.
Krywejto przyrzekł, lecz skarby po bracie...

Książe.

Wszystkie mieć będzie... powtórz mu Trójnacie.

(Księże zasiada na tronie. Wajdoleci wnoszą urnę na trójnogu i na dużéj tacy trzy złote kule.)
Krywejto (przy trójnogu).

Na tych kulach równéj miary
Nazwiska Wodzów wyryte,
Z kogo Bogi chcą ofiary
Los objawi sądy skryte.

Książe.

Na tych kulach równéj miary
Nazwiska Wodzów wyryte,
Lecz nie wskaże los ofiary,
Los powiodą środki skryte.

Witenes.

W tych wyrokach nie mam wiary,
Nazwiska nasze wyryte,
Lecz nie wskaże los ofiary,
Los powiodą środki skryte.

Krywejto.

Chrześciańskich wodzów nazwiska,
Dziś dziękczynne nasze dary
Na dno tajemniczéj czary
Ręka moja Bogom ciska.

(Następnie czyta na złotych kulach i rzuca te do urny — głuchy dźwięk je przyjmuje.)
Krywejto.

Konrad de Turvill.

Chór.

Raz!

Krywejto.

Otto de Stemheim.

Chór.

Dwa!

Krywejto.

Witenes.

Chór.

Trzy!

Krywejto (z Chórem).

Z trzech oznaczy los,
Kogo czeka stos.

Krywejto.

Uderzcie, uderzcie czołem
Wielkim Bogom na podziękę;
Święty ogień w siebie wziąłem,
On powiedzie moją rękę.
Bogom Litwy...

Chór.

Cześć!

Krywejto.

Braciom naszym...

Chór.

Mir!

Krywejto.

Wybranemu...

Chór.

Śmierć!

(Krywejto miesza kule, których grzmot muzyka wyraża.)
Krywejto (podnosząc jednę kulę) z Chórem.

 Już, już wyrzekł los
Kogo czeka stos.

(Krywejto nie przeczytawszy kładzie kulę na tacy, którą jeden z Wajdelotów okrywa czarną zasłoną, drugi uklękłszy przed tronem podaje Książęciu.)
Książe.

Sam nie wiem czemu truchleję,
Serce stygnie i goreje.
Jestem skutku zapewniony,
Jednak nie śmiem tknąć zasłony.

Witenes.

Nie wiem co się ze mną dzieje,
Serce stygnie i goreje,
Na sam widok téj zasłony
Zemsty pragnę nie obrony.

Krywejto.

Znikły wszelkie nadzieje,
Z trwogi blednie i truchleje,
Już nie znajdzie dlań obrony,
Nie śmie nawet tknąć zasłony.

Chór.

Cicho, Cicho! Książe czyta,
Czyjaż nazwa tam wyryta.

Książe (czyta).

Witenes!

(Ciska kulę o ziemię, kula rozpada się w kawałki.)
Wszyscy.

Witenes!

Książe.

Zdrada
Piekielna, piekielna zdrada,
Ale biada, biada wam.

Krywejto.

Bluźni, bluźni, biada nam.

Chór.

Bluźni, bluźni, biada nam.

Książe (do Krywejty i Wajdelotów).

Waszych zbrodni nie ma miary
I nie będzie waszéj męki,
Nie ujdziecie srogiéj kary,
Kary z własnéj mojéj ręki.

Witenes.

O mój Książe zmień zamiary,
Nie powiększaj mojéj męki,
Wojny z braćmi, strasznéj kary
Nie wypuszczaj z twojéj ręki.

Krywejto.

Za głos nieba, wzywa kary,
Kary pełnéj srogiéj męki
W imię Bogów, świętéj wiary,
Weźcie oręż z jego ręki.





SCENA VIII.
Ciż sami, Zofja.
Zofja (rzucając się do nóg Księcia).

O mój Książe! o mój Panie!
Błagam cię krwawemi łzami,
Zlituj się, zlituj nad nami;
Wstrzymaj wyrok twym rozkazem.
Witenes wolnym zostanie
Albo ja z nim zginę razem.
Jedno serce dał nam Bóg.

Książe.

Kochasz, robisz mi wyznanie,
Wrzące twéj miłości łzami,
Błagasz litości nad wami
Niepomna, że tym wyrazem
Moje serce lodem stanie
I że zemsta musi razem
Niewdzięczności spłacić dług.

Witenes.

Próżne Zofjo twe błaganie
Ujęty twojemi łzami,
Choćby litość miał nad nami
Nic nie zdoła swym rozkazem.
Jedną pociechą się stanie,
Że oboje zginiem razem.
Wiernych sobie przyjmie Bóg.

Krywejto.

Niespodziane to wyznanie
Zazdrością go złączy z nami,
Serce pogodzi z Bogami
Świętokradzkim już rozkazem
Woli Nieba wbrew nie stanie.
A z Ofiarą spłonie razem
Naszéj wiary straszny wróg.

Książe.

Zdrajco kochałeś tajemnie?!

Witenes.

W całéj mojéj duszy sile.

Książe.

Jesteś kochany wzajemnie?!

Witenes.

Bóg dozwolił szczęścia tyle.

Książe.

To jest właśnie twoją zbrodnią,
Wyrok na się dałeś sam.
Palcie ofiarną pochodnię,
Oddaję go Bogi wam.

Zofja.

Ach za serca idź przewodnią,
Jego dobroć, cnotę znam.
Nie kaź duszy straszną zbrodnią,
Ja ci życie, rękę dam.

Witenes.

To zostanie twoją zbrodnią,
Wyrok na się dałeś sam.
Palcie ofiarną pochodnią,
Nie zniweczysz szczęścia nam.

Krywejto (z Chórem).

Poznał, poznał swoją zbrodnię,
Walczyć z Niebem nie chce sam.
Jutro zapalim pochodnię
Na Ofiarę Bogi wam.

Koniec aktu II.
AKT III.

Scena przedstawia podziemne więzienie, w głębi na środku okrągła baszta gubi swój szczyt w górném sklepieniu; w baszcie widać kręcone schody przez wązkie okienka, znaczące tychże piętra z dołu aż do góry. Po obu stronach baszty rozciągają się w głębi nizkie sklepienia. Kaganiec oświeca scenę. W oddaleniu słychać wiejską prostą nótę na flecie graną. Witenes wysłuchawszy z rozczuleniem...


SCENA I.
Witenes (sam).

Piosenko rodzinnych stron
Swięcie ciebie pamięć chowa,
W twoim locie każdy ton
Lube sercu mówi słowa.
Jakież czucie w nocnéj ciszy
W świat daleki ciebie śle?
Nie wiesz kto cię gdzie usłyszy,
Uśmiech zbudzisz czyli łzę.
Od kolebki w życie wzięta,
Choć zamilkniesz długi czas,
Ledwie westchniesz, luba, święta,
Już świat przeszły budzisz w nas.

Zawsze droga, ale w dobie
Gdy przed nami blizki zgon,
Głos Anioła mieszka w tobie
Piosenko rodzinnych stron.





SCENA II.
Witenes, Zofja.
Zofja (z głębi podziemia).

Witenie!

Witenes.

Któż mnie woła?

Zofja (w innej stronie).

Witenie!

Witenes.

Nieba! to jéj głos — Zofjo!

Zofja (Witenes odchodzi spiesznie).

Witenie; ratuj mnie!

(Po chwili wchodzi Zofja wsparta na Witenie, prawą ręką podpiera się na orężu, przy którym i szyszak trzyma. Płaszcz z ramion zwieszony.)
Zofja.

Straszne sklepienia,
Straszne pieczary.
Widma do koła...
Hydne poczwary...
Zginę, zginę bez obrony...

Witenes.

Uspokój umysł strwożony...
Spocznij...

Zofja.

Cicho! Zbroi szczęki...
Idą po ciebie... weź oręż do ręki...
Uchodź, uchodź ze mną
Drogą tajemną,
Której odkrycie
Wypłakałam,
Wyżebrałam
Jakby własne życie.

Witenes.

Uspokój się, cisza do koła.

Zofja.

Któż mnie woła?

Witenes.

Zdaje ci się moja droga,
Niéma nikogo prócz nas i Boga.

Zofja.

Głowa ogniem płonie,
Serce ledwie bije,
Ziębną moje dłonie,
A w myśli się wije,
Com słyszała wczoraj tam:
Oddaję go Bogi wam!

Witenes.

Spocznij na mém łonie
Gdzie twe serce bije,
Ja ciebie osłonię,
Przed światem zakryję.
Nie tak łatwo życie dam,
Kiedy z tobą oręż mam.

Zofja, Witenes.

moja
Chłodnie
twoja

 skroń,

Serce żywiéj bije,
Ściskam twoją dłoń,
W tobie, tobą żyję.
W oku twojém szczęście moje,
Moje Niebo mam.
Za twój uśmiech, miłość twoję,
Życie tobie dam.

(Światło oświeca schody w górze baszty, podług zakrętów tychże pokazuje się i niknie w okienkach.)
Zofja.

Przychodzą o Nieba!

Witenes.

Zastaną cię ze mną.

Zofja.

Ratować się trzeba.

Witenes.

Wróć drogą tajemną.

Zofja.

Z tobą.

Witenes.

Sama.

Zofja.

Nigdy...

Witenes.

Czas!..

Zofja.

Nigdy!

Witenes.

A więc chwycą nas.
Uchodź, uchodź póki czas,
Bo i tam schwycą nas.

Zofja.

Idźmy, idźmy póki czas,
Niechaj razem schwycą nas.

Witenes.

Cóż czynić o Nieba!

Zofja.

Serce stygnie w łonie...

Witenes.

Ratować ją trzeba.

Zofja.

W ciemnocie wzrok tonie.

Witenes.

Idźmy.

Zofja.

Słabnę...

Witenes.

Zofjo!

Zofja (uklękając i wskazując aby szedł)

Tam!..

Witenes.

Zbierz twe siły.

Zofja.

Uchodź sam.

Witenes.

A więc drogo życie dam,
Kiedy z tobą oręż mam.

Zofja.

Uchodź sam, uchodź sam.





SCENA III.
Zofja, Witenes, Książe, Trójnat
Witenes.

Stój! ani kroku.

Książe.

Zofja przy tobie?!

Witenes.

Ani kroku, albo z bronią.

Książe.

Zofjo!

Witenes.

Sam zadasz śmierć sobie,
Jeżeli sięgniesz po nią.

Książe.

Uderz w me serce, ach uderz żelazem,
Coś mi wziął, wszystko wynagrodzisz razem.
Zofjo — ratować przybywam.

Zofja.

Oddaję go Bogi wam!

Książe.

Opamiętaj się.

Zofja.

O Panie!
Niech wolnym zostanie...
Litości, litości wzywam.

Książe.

Litości! ty, niewdzięczna.

Zofja.

Witena kochałam
Dawno, z dzieciństwa — ja ciebie nie znałam.

Witenes.

Szukałem śmierci, w czémże moja wina?

Książe.

O zamilczcie, moja cała wina.
Ale uchodzi godzina.
Przybyłaś drogą podziemną?

Zofja.

Nią ujsć chciałam.

Książe.

Z tobą?

Witenes.

Ze mną.

Książe.

Dokąd? — w podwoje zamkowe,
Czy w Perkuna dąbrowę?

Zofja.

Przebóg!

Książe.

Inną wskażę drogę
I tém jedném ratować was mogę.
Trójnacie otwórz kraty.
(Do Witena) Na okaz tego pierścienia
Przepuszczą cię czaty,
I straż przy łodzi książęcéj

Spełni wasze życzenia,
A na brzegu stawiąc nogę
Żałujcie mnie, że więcéj
Dla was uczynić nie mogę.

Witenes.

Kiedy wyrzekłeś: Niech ginie!
Łańcuch mnie wiązał jedynie,
Skruszyć go mogłem chcieć.
Lecz kiedy dla méj obrony
Narażasz całość korony,
Wolności nie chcę mieć.

Książe, Zofja.

O zgubne wahanie.

Witenes.

Niezmienném zostanie.

Książe.

Ach ratuj nas i siebie.

Witenes.

Ratuję kraj i ciebie.

Książe.

A więc przysięgam na duszę:
Perkuna posąg dziś skruszę.
Wszystkim wraz pójdę wbrew.
Wtedy pozwie cię przed Boga
Wojny domowéj pożoga,
Zofji śmierć, braci krew.

Witenes (rzucając się w jego objęcie).

O mój Ojcze! o mój Panie!
Twojém moje życie całe.

Niech się twoja wola stanie,
Niech się stanie na twą chwalę.

Książe.

Idźcie, idźcie, czas uchodzi,
Szczęście wasze mi nagrodzi,
(Do Zofji) Co mi bierze wolność twoja...
Bóg, Bóg z wami i myśl moja.

Zofja, Witenes.

Idźmy, idźmy, czas uchodzi,
Niech ci Niebo wynagrodzi
Co mi dobroć daje twoja...
Bóg, Bóg z tobą i myśl moja. (Odchodzą.)





SCENA IV.
(Odmiana miejsca. Święta Dąbrowa. Poranek.)
Lud, później Krywejto, Wajdeloci.
Chór.

Witaj zwyciężco ciemnoty
Na złocistym twoim tronie;
Witaj nam promieniu złoty
Na czarnéj dębów koronie.
Witaj, witaj nam.
Obłoków rozsuń kotary,
Rozbij w rosę, chmury mgliste,
Niech dym dziękczynnéj ofiary
Płynąc w górę, w światy czyste,
Wpłynie w błękit sam.

(Krywejto wchodzi z Wajdelotami.)
Krywejto.

Daremnie modły się wznoszą,
Niech wam serca zadrżą trwogą...
Usta jęki głoszą.
Książe zdeptał nogą
Świętość naszej wiary...
Wybranéj ofiary
Oddać się wzbrania.

Lud.

Biada! biada!

Wajdeloci.

Zdrada! zdrada!

Krywejto.

Ta Bogów zniewaga
Zemsty się domaga.
Spieszcie w podwoje zamkowe!
Niech sklepy runą, niech się mury skruszą,
Witena, lub Witena głowę
Bogi mieć muszą.





SCENA V.
Ciż sami, Książe w koronie i płaszczu książęcym.
Książe.

Dokąd, dokąd ten zapęd szalony?
Witenes uszedł, Witenes zbawiony,
A chcecie Ojca i waszego wodza,
Oto przed wami stoję,
Oto piersi moje.
O poznajcie moje dzieci
Nad was wszystkich wyższą moc.

Niechaj prawda wam oświeci
Waszéj wiary czarną noc.
Bóstwo wielkie i łaskawe
Krwi nie może pragnąć w darze;
Gdy dopuszcza czyny krwawe
Błędy ludów niemi karze.
Ten co miłością świat stworzył,
Miłość w serca nasze włożył,
Miłość tylko w dani bierze,
Miłość nieście mu w ofierze.
O zagaście żar piekielny,
Posąg błędu zwalcie z nóg,
Jeden mocny, nieśmiertelny,
Jeden tylko Chrześcian Bóg.

(Głosy z za sceny Ludu wiejskiego.)
Lud wiejski (pośród niego Witenes i Zofja).

W górę czoło
I wesoło
Idźcie w parze
Przed Ołtarze,
Nasz Krywejto ślub wam da.
Ha! ha! ha!





SCENA VI.
Ciż sami, Zofja, Witenes, Lud.
Książe.

Przebóg!

Lud.

Witenes!

Krywejto.

Znaj gminie poziomy,
W czyjém ręku Bogów gromy.
Walka ze mną próżną zbrodnią.

Lud.

Chwała, chwała wam!

Krywejto.

Zapalcie pochodnią.

Książe (wyrywając topór jednemu ze straży).

Pod twoję Panie uciekam obronę
Wiedź tę słabą dłoń,
Lub męczennika koronę
Spuść na moję skroń.

(Wstępuje na Ołtarz, zwala toporem posąg Perkuna. Grzmot, piorun, potém jasność na Niebie. Lud na twarz pada. W górze w oddaleniu śpiew.)
Chór Aniołów.

Święty Boże! Boże mocny,
Święty a nieśmiertelny,
Zmiłuj się nad niémi.
Od złéj myśli, złego czynu
A błędnéj wiary
Uchowaj ich Panie.

(Książe zdejmuje koronę, płaszcz zsuwa się z ramion — Książe w zakonnym stroju stoi czas jakiś na Ołtarzu, potém schodzi.)
Książe (z Chórem).

mój
Duch
twój

 stargał ziemskie pęta,

W duszę światła wpłynął zdrój.

mojéj
W
twojéj

 woli, wola święta,

mój
Głosem nieba jest głos
twój

 

Już spełnione powołanie,

mi
Mur Zakonny grób
mu

 da,

Witenes Księciem zostanie,
Niech w nim Litwa Ojca ma.

(Kładzie koronę na skroń Witenesa.)
Witenes (z Chórem).

Już spełnione powołanie,
Mur Zakonny grób mu da.
Niech się święta wola stanie,

we mnie
Litwa
w tobie

 Ojca ma.
KONIEC.
WYCIĄG
z Historyi polskiéj Naruszewicza.
T. V. kar. 170 — 1283—1292.

1283. Panował w Litwie Trojdan okrutnie, a świeża jego z Leszkiem (czarnym) wyprawa więcéj mu nieprzyjaciół w domu utworzyła. Korzystał z tej okoliczności Dowmund, Uściańskie Książe. Wygnany dawniéj z dóbr udziałowych od Narymunda i tułacz w Pleszkowie, po śmierci jego za pomocą tychże Pleszków, którzy go Książęciem swoim obrali, Księstwo Płockie opanował, a nie przestając na tém, Wielkie Księstwo Litewskie Trojdanowi wydrzeć umyślił. Nikczemny skrytobójca wyprawił na zabicie Trojdana sześciu siepaczów, którzy odziani w chłopskie szaty dla niepoznaki, jakoby dla podania Supliki wracającemu z łaźni Panu i nachylającemu się do wysłuchania niby żałoby, kijmi głowę strzaskali. Dopełniwszy zbrodni, Poleczanim rozumiał się być najpierwszym potém do osiągnięcia zakrwawionego tronu. Holsza z Gedrusem, przyrodzeni następcy, dawniéj pomarli i synowie ich: Genwin Gedrojckie, Alimund i Mindan Holsztańskie Książęta, zlękli się uzbrojonego żelazem tyrana, aby podobnéj na nich złości nie wywarł. Rymond téż, syn Trojdana, obrawszy sobie życie mnisze pod imieniem Wawrzeńca czy Lawroka, między Czerncami gdzieś przesiadywał. Atoli wieść o śmierci ojcowskiéj tak go przeraziła, że zamieniwszy kobłak na przyłbicę, chciał być wodzem i mścicielem. Przywiązali się do niego z innymi Litwinami Nowogrodzianie i Żmudzinowie, za których pomocą wkrótce zwiodłszy bitwę z Dowmundem, ręką go własną zabił a rozgromiwszy jego stronników i odebrawszy Połockie księstwo, Witenesa dzielnego męża, ojcowskiego niegdyś dworu Marszałka, na Wielkiém Księstwie posadził, sam do życia klasztornego w Lawrynie powracając (45).
Nota 45. Ten to Witenes, który dał początek panującéj w Litwie i Polsce familii Jagiellonowéj — Ojciec Gedymina, dziad Olgierda a pradziad Władysława Jagiełły.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Fredro.