Spirytyzm (du Prel, 1923)/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wstęp Z historyi spirytyzmu |
Pochodzenie | Spirytyzm |
Wydawca | Księgarnia Wilhelma Zukerkandla |
Data wyd. | 1923 |
Druk | Księgarnia Wilhelma Zukerkandla |
Miejsce wyd. | Lwów — Złoczów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Bardzo rozpowszechnionem jest mniemanie, że spirytyzm, jako nauka o świecie duchów, datuje swe istnienie dopiero od r. 1848, kiedy to dziwne zjawiska w rodzinie Foxów, w Nowym Jorku, obudziły ogólne zainteresowanie w całym współczesnym świecie.
W istocie jednak rzecz się ma inaczej. Spirytyzm, jako wiara w duchy, istnieje już od niepamiętnych czasów, a ślady tego kultu dla duchów można odnaleźć w czasach jeszcze przedhistorycznych. Zachodzą tu jedynie zmiany w nazwie; to bowiem, co dawniej nazywano magią, mistyką, czarnoksięstwem, kabałą, a w szczególności „nekromancyą“, — nie różniło się w gruncie rzeczy od dzisiejszego spirytyzmu. Przepowiednie, cudowne uleczenia, jasnowidzenia i t. p. zjawiska, znane były już u najdawniejszych ludów. Zakres dziełka nie pozwala nam na bliższe omówienie owych zjawisk, co zresztą należy właściwie do historyi magii. Ograniczymy się na tem miejscu jedynie do przedstawienia w ogólnych zarysach historyi spirytyzmu, ale w ściślejszem tego słowa znaczeniu.
Otóż historya ta, jak już wspomnieliśmy, datuje się od r. 1848 z pojawieniem się dziwnych zjawisk w rodzinie Foxów, zamieszkałej w Nowym Jorku. Członkom tej rodziny dawały się mianowicie słyszeć w ścianach domu szczególne odgłosy pukań, powtarzające się z pewną regularnością i jakby celowością. I rzecz dziwna, pomimo najdokładniejszych poszukiwań nie zdołano wykryć widocznej przyczyny fizycznej tych pukań. Początkowo nieregularne, stały się później owe pukania miarowemi i zdawało się, jakoby niewidzialny ich sprawca starał się zwrócić na coś uwagę mieszkańców domu. Foxowie wpadli na to, aby porozumieć się jakoś z nieznanym sprawcą pukania i osiągnęli to w istocie w ten sposób, że dla każdej litery alfabetu żądali odpowiedniej ilości pukań. (Wiemy, że w podobny sposób porozumiewają się często polityczni więźniowie, zamknięci w sąsiednich celach). Tą tedy drogą dowiedzieli się, że w tymże domu, w piwnicy, leżą zakopane w ziemi zwłoki osoby, zamordowanej tutaj przed pięciu laty; nadto podano nazwisko tej osoby, której duch miał być właśnie sprawcą owych pukań. Poczęto zatem kopać w piwnicy i znaleziono w niej rzeczywiście szkielet, a dalsze poszukiwania wykazały autentyczność faktów, podanych przez „pukającego ducha“. W dalszych zawiadomieniach podał ów duch wskazówki co do tego, w jaki sposób wogóle można nawiązać stosunki z duchami osób zmarłych. Nic zatem dziwnego, że w Ameryce, gdzie każda ciekawa nowość pada na wdzięczną glebę, wkrótce poczęto wszędzie robić próby nawiązania stosunków ze światem niewidzialnym. Po pewnym czasie przekonano się, że utrzymanie tych stosunków zależy od obecności pewnych osób, bez których doświadczenia się nie udawały. Osoby takie poczęto nazywać „medyami“, ponieważ uważano je za pewnego rodzaju pośredników pomiędzy ludźmi żyjącymi a duchami osób zmarłych. Z natury rzeczy stół, przy którym towarzystwo zwykło się zbierać, okazał się sprzętem bardzo dogodnym dla pukającego ducha, toteż wkrótce stoliki pukające i wirujące stały się nawet modnymi, i służyły w Ameryce przez długi czas, jako interesująca rozrywka dla „najlepszych“ kół towarzyskich. Do szybszego rozpowszechnienia się spirytyzmu przyczyniło się zapewne niemało ukazanie się pod ówczas dzieł zupełnie niewykształconego jasnowidza i samouka, nazwiskiem Andrew Jackson Davis, który w stanie somnambulicznym twierdził o istnieniu ósmej płanety (w naszym systemie słonecznym) już w marcu 1846 r., podczas gdy astronomowie wykryli też płanetę dopiero we wrześniu w tym samym roku. Davis, który był terminatorem u szewca i nie posiadał szkolnego wykształcenia, począł pisać w stanie somnambulicznym, w 18. roku życia, dzieła naukowe, posiadające taką doniosłość, że uczeni znachodzili w nich wiele poglądów oryginalnych, otwierających nowe dziedziny badań. I tak n. p. — teoryę Darwina o powstaniu gatunków przedstawił Davis w swem dziele p. t.: „Natures Divine Revelations“ już na 13 lat przed samym Darwinem, którego dzieło „O powstaniu gatunków“ wyszło dopiero w r. 1859.
Zejście się obu pomienionych faktów przyczyniło się oczywiście niezwykle do rozszerzenia się spirytyzmu, albo raczej powiedzmy: „spirytualizmu“ w Ameryce, mimo że szereg wybitnych badaczy wystąpił przeciw niemu i wszystkie zjawiska uznał za złudzenie, powstałe pod wpływem autosugestyi. Ponieważ atoli głosy owych wołających na puszczy przebrzmiały dosyć niepostrzeżenie, przeto w r. 1851 wystąpił z obozu sceptyków szereg wybitniejszych osobistości, które zjednoczyły się w Nowym Jorku pod przewodnictwem znanego i poważanego sędziego Edmonds’a w związek, mający na celu zadać śmiertelny cios spirytualizmowi, a to na gruncie ścisłych badań. Atoli poszło inaczej, niż ci panowie mogli przypuszczać. Z Szawłów stali się bowiem Pawłami i musieli uznać w imię uczciwości i miłości prawdy, że spirytualizm ma za sobą fakta wprawdzie nie dające się wyjaśnić, nie mniej jednak niewątpliwe co do swej autentyczności. Jakkolwiek religia i nauka, które zresztą bynajmniej nie chodzą ręka w rękę, wobec tego niebezpieczeństwa stanęły w jednym szeregu, a zwolenników spirytyzmu poczęto wypędzać z kościołów i uniwersytetów i prześladować w sposób niegodny, a znaczną ich liczbę zamknięto w domach waryatów, to jednak mimo to ruch spirytualistyczny zataczał coraz szersze kręgi, tembardziej, że znachodzili się ludzie znani i poważani, a przytem bezstronni, którzy mieli dosyć odwagi cywilnej do wyznania otwarcie swych przekonań wbrew wszelkim oszczerstwom i napaściom przeciwników spirytyzmu.
Wieść o nowo powstałym ruchu i związanych z nim niewyjaśnionych zjawiskach przeniosła się oczywiście do Europy i tu wzbudziła również takie zainteresowanie, że wkrótce nie było już niemal domu, w którymby nie było pukających i wirujących stolików.
Anglicy, a po nich Francuzi byli pierwszymi z rzędu tych, którzy zapalili się do i tej nowej nauki. Podobnie jak w Ameryce, tak też i w Anglii nauka i religia wrogo wystąpiły wobec spirytualizmu. Ale mimo, że wybitne powagi naukowe, jak np. Faraday, Tyndall i inni, gorliwie poczęły zwalczać nową doktrynę, nie przeszkodziło to jednak temu, że tacy badacze, jak Crookes, Wallace, Barrett, Varley, Sidgwick etc., przekonawszy się o realności zjawisk spirytystycznych, wystąpili w jego obronie. Kiedy więc ruch wzmagał się coraz to więcej i „ofiar“ swych poszukiwał głównie w kołach ludzi wykształconych, zebrała się również i w Anglii komisya w celu zbadania spirytualizmu. Komisya ta składała się z lekarzy, prawników i teologów i ukonstytuowała się w styczniu 1869 r., jako „Towarzystwo dyalektyczne.“ Nader gruntowne badania tego towarzystwa, złożonego z 26 wybitnych członków, ciągnęły się przez całe dwa lata i skończyły się wreszcie na tem, że musiano uznać istotność zjawisk spirytystycznych, mimo, że nie umiano wytłumaczyć sobie sposobu ich powstania.
Do rozpowszechnienia się spirytualizmu w Anglii przyczyniła się zapewne i ta okoliczność, że pani Van der Weier, zaufana i przyjaciółka królowej Anglii, Wiktoryi, pozyskała ją, jak również i wielu innych członków rodziny królewskiej, dla nowego światopoglądu. Królowa Wiktorya, która w swym kamerdynerze, Brown’ie, odkryła bardzo wydatne medyum, stała się wkrótce gorliwą zwolenniczką spirytualizmu, podobnież księżna Walii i współczesna cesarzowa rosyjska. Słynny Gladstone stał się wyznawcą spirytualizmu już w r. 1877 i już go odtąd nie porzucił.
W Anglii macierzystej i w jej koloniach wiara w spirytualizm jest tak rozpowszechnioną, że liczy swych wyznawców na miliony. W samych Stanach Zjednoczonych Ameryki północnej obliczono liczbę spirytystów na 12 — 13 milionów, a liczbę medyów na 35.000. W Paryżu naliczono niedawno 150.000 spirytystów, a w Lyonie 40.000. Już mniej ich jest w Niemczech i w Austryi, gdzie silny wpływ protestantyzmu i katolicyzmu ogranicza i przytłumia rozwój spirytyzmu. Wymienione cyfry nie dają jeszcze oczywiście pojęcia o rzeczywistej liczbie spirytystów, znaczna część ich bowiem ukrywa swe przekonania bądź to ze względów familijnych, bądź też z powodu swego stanowiska urzędowego.
Ze „Stowarzyszenia dyalektycznego“ rozwinęło się z biegiem czasu w Londynie inne stowarzyszenie p. t.: „Society for psychical research.“ Rozszerzyło ono atoli program swych badań i zajmuje się nietylko zjawiskami spirytualizmu, ale wogóle wszelkiemi zjawiskami, dotyczącemi zagadki bytu i duszy ludzkiej — oczywiście nie w znaczeniu materyalistycznem tego słowa.
Do Francyi, gdzie od czasów Mesmera[1] istniało jeszcze wiele stowarzyszeń, zajmujących się zjawiskami magnetyzmu organicznego, wniosła spirytyzm niejaka pani d’ Abnour, która w r. 1849 powróciła tam z Ameryki. Pozyskała ona dla tego kierunku znanego barona van Guldens tubbe, literata Wikt. Sardou i niejakiego pana Rivail, nauczyciela, który później stał się znanym pod nazwiskiem Allan Kardec, pod którem pisał swe dzieła spirytystyczne. Dziełami temi zjednał spirytyzmowi wielu wyznawców głównie w kołach mieszczańskich i robotniczych. Jego „Księga duchów“ stała się prawdziwą ewangelią dla ludzi prostych, łatwowiernych. To też Allan Kardec winien w znacznej części temu, że spirytyzm doznaje takiego lekceważenia ze strony nauki, dał on bowiem podstawę owemu bezkrytycznemu, wierzącemu na ślepo spirytyzmowi, który niestety przyjął się nietylko w najniższych warstwach ludu i który tak zwane „odpowiedzi duchów“ bierze za czystą prawdę, nawet wówczas, kiedy ich niedorzeczność i nieprawdziwość leży jak na dłoni i tylko przez fanatycznych, zaślepionych wyznawców może być braną za dobrą monetę. Sprawę tę omówimy jeszcze poniżej dokładniej. Na razie zaznaczamy tylko, że nieraz już takie przyjęte na wiarę odpowiedzi stały się powodem nieporozumień, a nawet nieszczęść w wielu rodzinach.
Allan Kardec jest również twórcą nauki o t. zw. „reinkarnacyi“, t. j. odrodzeniu, która poniekąd pokrewną jest staroindyjskiej wierze w „wędrówkę dusz“, metampsychozę.
Ponieważ we Francyi każdy ruch wogóle łatwo staje się popularnym, przeto spirytyzm rozszerzył się szybko w kołach robotniczych. Wyzyskali to niektórzy francuscy politycy, zwłaszcza Napoleon III., w celach politycznych, jako środek agitacyjny. Ale również wybitniejsi przemysłowcy robili z tego użytek, tak np. między innymi fabrykant Godin, który spirytystów, zajętych w swych zakładach, nietylko dopuścił do udziału w zyskach, ale zapewnił im ponadto emerytury i stworzył całą gminę spirytystyczną z osobnemi szkołami, mieszkaniami, a nawet z rodzajem świątyni spirytystycznej. Godin mógł sobie pozwolić na ten kosztowny wydatek, jako posiadacz ogromnego, milionowego majątku.
Jak dalece kardecyzm rozpowszechnił się we Francyi, przemawia za tem fakt, że w samym Paryżu żyje przeszło 60.000 zwolenników teoryi reinkarnacyi, że pisma Kardec’a tłumaczono na wszystkie niemal współczesne języki i że dziś jeszcze wychodzą nowe ich wydania i nakłady. Dochód z tych pism był tak znaczny, że można go było użyć na założenie dużego czasopisma p. t.: „La revue spirite“ tudzież stowarzyszenia: „Sociéte scientifiąue d’etudes psychologiques.“ Prócz tego rokrocznie obracano tysiące franków na cele propagandy spirytyzmu. Dziwimy się poniekąd, że takie osobistości, jak Flammarion, Dumas (ojciec), George Sand, Wiktor Hugo i t. d. dały się wciągnąć w ów prąd kardecyzmu. Zresztą w ostatnich czasach kierunek teozoficzny (o którym poniżej nieco obszerniej pomówimy), mający swój początek w Ameryce i w Indyach Wschodnich, począł znacznie przerzedzać szeregi kardecystów i tak np. Flammarion stał się z kardecysty teozofem.
W Paryżu pracował szczególnie niejaki Eliphas Levi bardzo gorliwie nad pogłębieniem spirytyzmu w kierunku alchemistycznym, kabbalistycznym i teozoflcznym i osiągnął podobno w tym względzie pokaźne wyniki. Atoli Francya jest niestety krajem fanatyzmu „mistycznego“, który płodzi niekiedy nader smutne i wybujałe kwiaty. Dowodem na to przeróżne sekty t. zw. „mistyków,“ które tak dalece się zapominają, że nie wahają się na swych sztandarach wypisywać modlitw do szatana i pod płaszczykiem badań mistycznych urządzają orgie, urągające prawom natury i moralności.
Na koniec możemy jeszcze nadmienić, że spirytyzm istniał we Francyi właściwie już przed rokiem 1848, zanim z Ameryki przyszła wiadomość o zajściu w rodzinie Foxów. Mianowicie magnetyzer Roustan robił już w r. 1843 doświadczenia z somnambuliczną, Celiną Bequet, która miała widzenia duchów i w somnambulicznej ekstazie udzielała porad lekarskich. Później brała udział jako medyum, w seansach, urządzanych przez wymienioną już panią d’Abnour. Przejdziemy teraz do przedstawienia spirytyzmu niemieckiego.
W kraju, w którym zrodziło się podanie o Fauście, który wydał Agrippę, Paracelsusa, Böhmego, Kernera, nie brakło oczywiście gleby podatnej dla rozkrzewienia spirytyzmu.
Za właściwego twórcę nauki o duchach (t. zw. pneumatologii) w Niemczech należy uważać niejakiego J. H. Jung-Stilling’a, ur. w r. 1740 w Nassau. Był to pierwszy niemiecki teoretyk t. zw. pneumatologii. Poglądy swoje oparł on na nauce Swedenborga i przedstawił w dziele p. t.: „Theorie der Geisterkunde.“ Stilling uważa człowieka za istotę „złożoną z trzech czynników: ciała, duszy (Seele, Nervengeist) i ducha (Geist).“ Duch, według jego mniemania ma początek w Bogu i jest związany z ciałem za pośrednictwem duszy (Nervengeist). Przez magnetyzowanie osłabia się lub niweczy ten związek i przez to daje się duchowi możność działania bez ograniczenia w czasie i przestrzeni. Zobaczymy później, że teorya ta pokrewną jest najnowszemu kierunkowi okkultyzmu.
Bardzo doniosłe znaczenie w historyi spirytyzmu w Niemczech uzyskał sobie również niejaki Andrzej Justyn Kerner, lekarz z zawodu. Leczył on mianowicie najsłynniejszą somnambuliczkę w Niemczech, znaną w całym świecie jako „jasnowidzącą z Prevorst“, i prowadził dokładny dziennik o zachodzących u niej zajściach psychicznych. Nazwisko jej właściwe brzmiało Fryderyka Hauffe, z domu Wanner. Była to osoba już od urodzenia niezwykle nerwowa i wrażliwa. Nieszczęścia rodzinne wzmogły jeszcze tę nerwowość do tego stopnia, że Hauffe przedstawiała wkońcu obraz zupełnej ruiny fizycznej i psychicznej. Wtedy to poczęła miewać widzenia duchów. Twierdziła mianowicie, że widzi najczęściej ducha swej zmarłej babki, który ją magnetyzuje trzema palcami, wodząc nimi od głowy aż do dołku sercowego, przyczem z palców wytryskają barwne promienie świetlne.
W tym właśnie czasie Kerner umieścił ją w swym domu celem leczenia chorej, jak niemniej celem obserwacyi dziwnych zjawisk, związanych z jej osobą. Były to rzeczywiście dziwne zjawiska. I tak przedmioty, które zdały się na nią oddziaływać szkodliwie, oddalały się od niej same, jak gdyby unoszone przez jakąś niewidzialną rękę. Hauffe była mianowicie wrażliwą między innemi na pewne metale, tak że w ich sąsiedztwie dostawała spazmów kurczowych. W zwierciadłach i wogóle w błyszczących powierzchniach widywała osoby i zdarzenia, bardzo nieraz odlegle w przestrzeni i czasie. Poszukiwania zaś wykazywały zawsze, że rzeczywistość odpowiada owym widzeniom.
Kerner ograniczył się przytem wszystkiem do obserwacyi zjawisk nadzmysłowych, zachodzących u pani Hauffe, i do przedmiotowego notowania ich w dzienniku, który potem wydał drukiem p. t.: „Die Seherin von Prevorst“ („Jasnowidząca z Pr.“). Tej to przedmiotowości należy zapewne zawdzięczyć ogólne uznanie, z jakiem książka ta została przyjętą.
Próbę naukowego wyjaśnienia zjawisk nadzmysłowych przez przyjęcie fluidu, t. zw. „odu“, przedsięwziął był w owym czasie bardzo utalentowany chemik i badacz, Reichenbach, wynalazca kreozotu. Usiłował on za pomocą całego szeregu niezmiernie ciekawych doświadczeń wykazać, że każde ciało nabite jest pewnym fluidem, „odem“, podlegającym wpływowi światła, ciepła, elektryczności itd. Ten to fluid ma, podług niego, przy wszelkich zjawiskach spirytystycznych odgrywać wybitną rolę.
W ogóle w pierwszych latach po ukazaniu się spirytyzmu w Europie powstało mnóstwo teoryi, usiłujących z mniejszą lub większą przenikliwością wyjaśnić zjawiska nadzmysłowe. Z ważniejszych owych teoretyków przyto-czymy tylko Dra Brunona Schindlera, który wydał dzieło p. t. „Magisches Geistesleben“ w r. 1857, tudzież berneńskiego profesora zoologii, Dra Maksa Perty’ego, autora dzieła: „Der jetzige Spiritualismus und verwandte Erfahrungen der Vergangenheit“ (Współczesny spirytualizm a pokrewne doświadczenia w przeszłości“). Dzieło to wyszło w r. 1877. Schindler tłumaczy zjawiska duchowe na zasadzie biegunowego działania ludzkiego ducha. Perty zaś przypisuje je bądź to istniejącej w nas „sile magicznej,“ bądź też działalności nieznanych nam duchów, czy demonów.
Ostatni pogląd zbliża się do teoryi teozoficznej, która rzeczone zjawiska przypisuje wdaniu się niewidzialnych istot niższego rzędu, t. zw. duchów elementarnych.
Pozatem wielu zwolenników pozyskała teorya okkultyzmu, która jakkolwiek nie wyklucza bezwzględnie istnienia odrębnego świata duchów, to jednak skłonniejszą jest do szukania źródeł zjawisk duchowych w ukrytych w człowieku siłach psychicznych.
Najbardziej jednakowoż rozpowszechnionym jest kierunek kardecyzmu, którego twórcami byli wspomniani już wyżej: Davis i Allan Kardec. Najwięcej zwolenników liczy atoli ten kierunek wśród klas niewykształconych, wszelkie bowiem zjawiska duchowe przypisuje on bezwzględnie, zatem bezkrytycznie działaniu „duchów“, innej zaś możliwości nie uznaje; a przez to apeluje skutecznie do łatwowierności tłumu.
Pozostaje nam jeszcze wymienić wybitniejszych przedstawicieli spirytyzmu ostatnich czasów. Należy do nich w Austryi niedawno zmarły baron von Hellenbach, autor znakomitego dzieła p. t. „Vorurteile der Menschheit“ („Przesądy ludzkości“), i wielu innych. Między innemi w ostatniem p. t. „Geburt und Tod“ („Urodzenie i śmierć“) dał trwałą podwalinę dla spirytyzmu w Austryi. Zaprzyjaźnionym z nim był Karol baron du Prel, osiadły w Monachium, autor wielu dzieł filozoficzno-przyrodniczych, tudzież spirytystycznych. Jedno z główniejszych nosi tytuł: „Philosophie der Mystik.“ Dał w niem autor dowód, że w pierwszym rzędzie powołanym jest na rzecznika spirytyzmu, jako jego teoretyk i popularyzator. Prócz wielu artykułów, rozrzuconych po najpoczytniejszych czasopismach niemieckich, pisywał du Prel stale do organów naukowego spirytyzmu, mianowicie do „Sphinx“ i do „Psychische Studien.“
Głównym przedstawicielem kierunku teozoficznego w Niemczech jest Dr. med. Fr. Hartmann, osiadły w Halli, wydawca czasopisma „Lotusblüten.“
Prócz wymienionych wychodzą czasopisma: „Übersinnliche Welt“, jako organ okkultystów berlińskich, „Metaphysische Rundschau“ (w miejscu dawniejszej „Sphinx“), dalej „Spiritualistische Zeitschrift“ w Kolonii, „Psyche“ w Berlinie, „Wort“ itd.
Pozostaje nam jeszcze usprawiedliwić się, dlaczego tak obszernie traktowaliśmy właśnie spirytyzm niemiecki w porównaniu z innemi narodowościami. O polskim spirytyzmie bardzo niewiele dałoby się powiedzieć. Mamy jedynie trochę książek, ale o ile nam wiadomo, ani jednego czasopisma w tym kierunku. Natomiast z zagranicznych języków najwięcej obecnie znamy na ogół język niemiecki, przytem bliżej zawsze do Niemiec, niż np. do Francyi, Włoch, lub Anglii. Toteż, nie mając własnej literatury, możemy najłatwiej czerpać z niemieckiej, zapominając o hakatyźmie, który zresztą nie ma nic wspólnego ze spirytyzmem.
Na zakończenie jeszcze parę słów o niniejszej książeczce du Prela:
Dziełko to jest pracą głównie polemiczną, i wskutek tego nie może oczywiście kwestyi traktować wyczerpująco. Temu właśnie brakowi starałem się w niniejszej przedmowie zaradzić. O ile mi się to udało, pozostawiam o tem sąd czytelnikom. Oczywiście zdałoby się przytoczyć więcej danych o spirytyźmie, atoli szczupły zakres dziełka na to nie pozwala. Broszurka du Prela trzymana jest w tonie naukowo-przyrodniczym, jak to sam autor zaznacza. Nie jest więc może zbyt popularną, wystarcza jednak, sądzę, do jej zrozumienia wykształcenie o średnim poziomie. Wnioski autora tu i owdzie wydać się mogą niejednemu czytelnikowi zbyt może daleko idące, nie ujmuje to jednak całości dziełka poważnej wartości. A w każdym razie uważne przeczytanie dziełka powinnoby poważnie myślących czytelników pobudzić do dalszego i głębszego badania dziedziny tyle ciekawej.
- ↑ Dr. Mesmer, rodem z Tyrolu, odkrył w sobie przypadkiem nieznaną sile, za pomocą której mógł leczyć niemal wszystkie choroby przez wodzenie ręką po ciele pacyentów. Siłę tę zbadał, opisał i nazwał „magnetyzmem animalicznym.“