Twórczość (Lemański 1906)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Twórczość |
Pochodzenie | Nowenna |
Wydawca | Książnica Polska |
Data wyd. | 1906 |
Druk | Piotr Laskauer i Sp. |
Miejsce wyd. | Warszawa — Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
LXVI.
Tworzyć pragniesz? W grunt puść korzeń.
Zwiąż się z kobietą w rym — ożeń!
I nastwarzaj żywych stworzeń!
Upatrz dziewicę anielską,
Poemabluj marzycielsko,
Posag zważ... I za weselsko!
Radość społem, smutek społem...
Jednem łożem, jednym stołem,
Jednym... dzielisz się z aniołem.
Twem kochaniem zwyciężona,
Będzie rodzić anioł‑żona
Dzieci — żądz niewinne grona.
Żyj! Rozmotuj szczęścia motek.
W domu pełno dziatwy psotek,
Ciotek, plotek, kołowrotek.
Gość zapuka w twoją wrótnię;
Ty odwiedzisz go odwrotnie...
Ach, bo smutno żyć samotnie!
LXVII.
Źle jest w twórczość wszystko włożyć.
Lepiej — trochę sobie pożyć
I trochę sobie potworzyć.
Tu połówka, tam połówka;
Czartu łój, Bogu łojówka,
I nie nadwerężysz zdrówka.
Wszak ci każdy krytyk powie:
Gieniusze to — wartogłowi,
Z grzechów, albo z cnót niezdrowi.
Ani cnota, ni niecnota,
Jeno połowiczność złota —
Oto jest życia istota.
Przeto sztuki adherencie,
Miarkuj twórcze swe napięcie,
Twórz, lecz pamiętaj o rencie.
Coś pomaluj, coś porysuj,
Pomalutku coś popisuj,
I z życiem się pokołysuj!
LXVIII.
Ten niech tworzy samorodnie,
Kogo coś do krwi ubodnie!
Ty żyj zwykle i wygodnie!
Wszystkie twórcze swe marzenia
Pokasuj z dniem ożenienia.
Dom masz — to ideał mienia!
Masz schronisko w burz i słot dnie,
Śpisz do syta, jesz nie głodnie...
Jedno zło znasz: reform zbrodnie!
Czegoś wyrzec się, zarzucić,
Dochód zmniejszyć, budżet skrócić,
Sen, żer, pój... To może smucić!
Żyj więc, — miej! Ducha pochodnię
Zapalą ci niezawodnie
Ludy zachodnie, lub wschodnie!
Twórczych zmagań się, mozoleń —
Uporczywy trud wyzwoleń
Na kark przyszłych złóż pokoleń!
LXIX.
Dziś mię, swojego pasterza
Filis odwiedzić zamierza.
Jakże mi dech się rozszerza!
Stół. Zimna stoi wieczerza:
Gęś, pasztet i ser z Nieświeża.
Miłość to wszystko odświeża.
Już idzie... słychać... już dzwoni...
Dzyń‑dzyń!.. andante symfonii.
Jest. Ściskam forte. Nie broni.
Owszem, na pościel z alkierza
Co moment oczy wyszczerza...
O jakże serca uderza!
A kiedy z szat się wyłoni,
Splatam ramiona koło niej.
O jakże serce mi dzwoni!
Do raju pędzim w sto koni,
Po jabłko z twórczej jabłoni
Dobra i złego w Polonii.
LXX.
Do cudu mknąłem ku górze.
Już, już... Tu‘m kładł się na łoże,
Marzyłem, myśląc: ja stworzę.
JĄ pokochałem w tej porze —
JĄ, cud stworzony! Mój Boże,
Czyż to jest jakie bezdroże?
Oboje tacym dorodni!
Duszyczkę jej się zapłodni —
Najczyściej i najczcigodniej.
Zapalę, wiedzy przymnożę,
Zajmę ją, świat jej otworzę —
Myślałem w twórczym ferworze.
Aż sam zająłem się od niej.
I zalśnił nam najdogodniej
Żar hymenowej pochodni!
Twórczość nam nie udowodni,
Że dopuścilim się zbrodni:
Lecz, twórco — w pierś się ubodnij!
LXXI.
Twórczy byt przystoi słudze.
Ja, pan, myśli tem nie trudzę:
Dobro‑byty zjadam cudze.
Stwarza wartości — helota.
Narastają góry złota:
Kasyerów je liczy rota.
Tworzyć — znaczy zmieniać życie.
Więc je zmieńcie. Gdy zmienicie,
Będzie dla mnie z was użycie.
Ja — brzuch, wy — mózg, autorzy.
Taki już systemat boży:
Zjada pan, co lud wytworzy.
Twórz, kto żywy! Ja się żywię,
W kapitalistycznej niwie,
Jak szczęśliwy pnącz w warzywie.
Spójrz: trud‑zioło, kwiat stworzyło.
Zaraz go się opowiło
I kapitalnie spożyło.
LXXII.
Po kądzieli lub szabelce,
W unii być ze złotym cielcem
Uprzyjemnia życie wielce.
Grzebiesz nożem i widelcem
W talerzyku, przy butelce,
I wesoło szczerzysz kielce.
Żyjesz sobie tak na gapia.
Nic a nic cię nie utrapia:
Człek pojada i zakrapia.
Sączy rozkosz po kropelce,
I zostawia post, popielce
Jakiejś hetce tam pętelce.
Kto chce żyć, niech się poszkapia!
Niech z żywota smak wytapia!
Co tam duszy eskulapia!
Śmierć nicością nas zatapia,
I to najlepsza terapia:
Byt — jeden grób: Via Appia!
LXXIII.
Bóg? Zanim mu udało się
Osadzić światy na osie,
Żyć musiał — biedak — w chaosie.
Zanim lux — światłość nadziemną
Stworzył nam, było nam ciemno.
Teraz porównam go ze mną.
Ja? W moim apartamencie.
(O ład, porządek dbam święcie) —
Lux na każdziutkim lśni sprzęcie.
Bóg? — światło stworzył z nicości.
Ja? — materyałów mam cości:
Książek, pism... Tworzyć mi prościej.
Więc twórzmy! Leżą tematy,
Encyklopedyj lux, kwiaty...
Fiat lux! Twórzcie się światy!
Hm... Nic się jakoś nie dzieje...
Nic a nic... Lux mi śniedzieje...
Takie to twórcze są dzieje.
LXXIV.
Utopijnych marzeń złuda —
Toż to czysty kłam, obłuda
I szkodliwa czasu żmuda.
No przypuśćmy: niech się uda
Ucieleśnić bajek cuda —
Toć społeczna pęknie buda!
Pomyśl, co to jest marzenie?
Gdzieś? Jakoś? Nieokreślenie
Pęd w eteryczne przestrzenie.
Marz, gdy fara twoja chuda,
Ale dla mnie, wielkoluda,
Marzenie to czczość i nuda.
Wszystko to jest ogłupienie,
Blaga i rozpróżniaczenie
To tak nazwane „tworzenie.“
Dał ci zdrowie los, to ceń je,
Na ubitej żyj arenie
I o pełne dbaj kieszenie!
LXXV.
Czy sobie śpiewać? czy komu?
Czy dać altruizm do tomu?
Czy serca ani atomu?
Nie. Nie chcę, jak egoiści
Pisać. Niech tom mój się ziści
Dla moich bliźnich korzyści.
Chcieć własnych idej męczeństwa —
To, panie, styl odszczepieństwa.
Ja piszę — dla społeczeństwa.
Chociaż mi rym się pośliznie,
Wybaczą dusze mi bliźnie,
Ponieważ służę ojczyźnie.
Więc chociaż może i spotka,
Że będzie kuleć mi zwrotka:
Wybaczy błąd — patryotka.
Dla tych sercowych polityk,
Wstrzyma na piórze swój przytyk
(Choćby mię zjeździć chciał) — krytyk.