Uwagi nad językiem Cyprjana Norwida/Etymologja słów
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Uwagi nad językiem Cyprjana Norwida | |
Data wyd. | 1930 | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | skan na Commons | |
| ||
Indeks stron |
ETYMOLOGJA SŁÓW
§ 1. Rozważania nad językiem Norwida i nad stosunkiem jego do słowa, jako środka do wypowiedzenia się, nie byłyby wyczerpujące bez ich konfrontacji ze sprawą zasadniczą, którą jest pogląd filozoficzny autora na świat, jego postawa wobec rzeczywistości i jej zjawisk. Rozpatrzymy więc jego słowo na tle całokształtu jego koncepcji filozoficznej, zwłaszcza, że główny jej zrąb stanął przecie na rusztowaniu: słowo.
Podstawą filozofji Norwida jest jego koncepcja zasadniczego dualizmu: materji i ducha. Coprawda, zestawiał on często inne korrelaty, jak np. myśl i byt (Milczenie), przyroda i ludzkość (O sztuce dla Polaków), boskość i ludzkość, ale ostatecznie wszystkie te korrelaty dadzą się sprowadzić do przeciwstawienia dwóch różnorodnych pierwiastków: ducha i materji. Wynika z tego koncepcja słowa.
Słowo jest najogólniejszą syntezą pierwiastka duchowego i materjalnego. Realizowaniem tej syntezy jest ludzkość. Wyraz «słowo» trzeba brać w najszerszem znaczeniu. «Słowo» jest to znak istnienia ducha w materji, czyli wszystko to, z czego można wyczytać obecność pierwiastka duchowego. W odróżnieniu od tej definicji słowa, trzeba uwzględnić termin słowo, jako określenie «litery». Przez «literę-słowo» rozumie Norwid materjalną, oddzielnie wziętą formę, którą się posługuje duch, aby się wyrazić.
Dzieje ludzkości są to więc dzieje «słowa», czyli, jeszcze inaczej, są to dzieje urzeczywistniania się syntezy ducha i materji. Ideałem jest uzyskanie ścisłej harmonji. W ciągu całych wieków ludzkości odchylano się, to znów zbliżano do tej harmonji. W ten sposób budowano historję i postęp. Wystarczy zdać sobie sprawę z tych dziejów słowa, czyli z oddziaływania i objawiania się elementu duchowego w ludzkości-materji, a poznamy całą ludzkość i zagadkę bytu.
Tu tkwi punkt wyjścia historjozofji Norwida i jego pogląd na genezę słowa w ludzkości. W myśl tej koncepcji, słowa nie wywiódł człowiek sam z siebie, ale współdziałały tu dwie strony: duch (harmonja praw stworzenia) i człowiek, pojęty jako materjał (sumienie człowieka). Człowiek ze swym organem myślenia i w dalszem zastosowaniu: głosowem, służył niejako za materjał i narzędzie. Inicjatywę i treść zawsze daje duch.
Wyraz «człowiek» ma u Norwida znaczenie dwojakie: raz jako przeciwstawienie duchowi, drugi raz jako synteza pierwiastka przyrodniczego i boskiego. Słowo-mowa wynikło więc z przecięcia się dwóch tęsknot do wypowiedzenia się: ducha i materji. Duch chciał się urzeczywistnić, materja chciała się uświadomić.
Łatwo teraz zdefinjować samo słowo, jak również wyjaśnić jego znaczenie, kryterja wartości, rolę i historję. Zajmuje się tem Norwid szerzej w Rzeczy o wolności słowa.
Słowo, rozpatrywane historycznie, jest to więc badanie sposobu wypowiadania się ludzkości, czyli, co na jedno wychodzi, ujawniania się boskości. Osobiście Norwid woli tę drugą formę definicji, pozwala mu ona bowiem wyraźniej odpowiedzieć na różne inne trudności, jakie się łączą z całym tym problemem. Duch, wypowiadający się za pośrednictwem materji, nie wypowiada się w formie czystej, ale w przybliżonej, przenośnej — czyli parabolicznej. Jednak tendencją jego jest, aby w toku historji to wypowiadanie się było jak najbardziej pozbawione wszystkich momentów nieistotnych, zanieczyszczających czystość wypowiedzi. Stąd tendencją słowa jest «dążenie do pozornej bezsilności, bezpersonalizmu, do bezstronności... do arcydzieła prawdy». To ostatnie zdanie, podane w redakcji słownej samego Norwida, jest bardzo ważne, rzuca bowiem światło na całą twórczość poety, który, jako sługa tak pojętego słowa, całą swą twórczość zaprzągł w służbę tej prawdzie. Prawdą dla Norwida jest absolutny duch, ciągle objawiający się w znakach materjalnych: w słowie, które ma jedno do spełnienia: być narzędziem tej prawdy, dać świadectwo absolutnej prawdzie.
§ 2. W ścisłym związku z tą koncepcją słowa, pozostaje kwestja «przemilczeń», która jest uzupełnieniem pierwszej sprawy. Jeszcze raz trzeba przypomnieć, że słowo należy rozumieć jak najszerzej. Słowo — to każdy znak, wogóle sposób wypowiedzenia się czegoś utajonego, duchowego. Z drugiej strony, równie szeroko trzeba brać termin «przemilczenie». Przemilczenie jest to wszystko, co się jeszcze nie wypowiedziało, nie urzeczywistniło, nie zaktualizowało, więc co należy jeszcze do czystego ducha.
Słowo u Norwida ma szersze znaczenie, niż mowa. Mowa obejmuje tylko pewien zakres słowa: odnosi się mianowicie do słowa, wypowiedzianego głosem lub pismem. Ale człowiek uświadomienie swoje może wypowiedzieć także gestem, ruchem, mimiką, spojrzeniem, działaniem, a wreszcie milczeniem (w ścisłem tego słowa znaczeniu). Z tych wszystkich sposobów na specjalną uwagę zasługuje milczenie.
Termin ten ma dwa znaczenia, różniące się zakresem. Raz milczenie jest pojęciem a) nadrzędnem, drugi raz b) podrzędnem w stosunku do słowa:
w a) = to, co niewypowiedziane (więc to, co wypowiedziane, czyli słowo — to tylko część milczenia);
w b) = to, co wypowiedziane przez milczenie (więc milczenie jest częścią wypowiedzenia się wogóle, czyli słowa).
Normalnie milczenie uważamy za stan, w którym nic nie wypowiadamy, czyli za tło neutralne. Otóż byłoby tak, gdyby na świecie nie mówiono. Byłoby wtedy wiekuiste milczenie. Ale jeśli są szczegóły na jednolitem tle, tło niezapełnione: przez kontrast otrzymuje sens treściowy.
Milczenie, zestawione z mówieniem, samo staje się mówieniem, staje się odmianą mówienia, jest częścią mowy. Jest drugą osobą dialogu.
Ale to dopiero jeden moment treściowy każdego milczenia. Jeszcze inne podejście do zagadnienia napełnia milczenie nową treścią. Nietylko bowiem milczenie może być słowem, ale każde słowo zawiera w sobie milczenie (= przemilczenie). To przemilczenie jest dwojakiego pochodzenia: a) wynika z niemożności oddania słowem treści, którą się chce wyjawić, tak że większą część tej treści musi się przemilczeć; b) każde pojęcie, jako słowo, oznacza nietylko pozytywne określenie pewnej treści rzeczywistości, ale ma wartość także, jako negatywne określenie całej reszty rzeczywistości. Otóż ta strona przemilczana chce tak samo zabrać głos, a narazie mówi o sobie zaczajonem milczeniem. Decydującem jest nieraz nie to, o czem się mówi, lecz to, o czem się nie mówi.
Problemowi powyższemu poświęcił Norwid cały traktat p. t. Milczenie. Na podstawie tego utworu można wyznaczyć rolę, jaką spełnia milczenie (w różnych interpretacjach tego terminu) w twórczości Norwida.
1) Pojawia się jako efekt stylistyczny w postaci pauzy, lakonizmu, niedopowiedzenia, «odwłoków» zdań, pars pro toto i t. d.
2) Staje się w różnych swych postaciach tematem utworów (zniemczenie Wandy, niemota Assunty, skrytość Krakusa, lakonizm Sparty w Tyrteju, przemilczenie chrześcijaństwa w Quidam, samotność Kleopatry, motyw «niemowlęctwa» w lirykach).
3) Jest sposobem życiowym wypowiadania się, co wpływa na treść charakterystyki osób (np. analizy psychologiczne, obrazowanie nastrojowe).
4) Umożliwia samemu poecie uzyskanie pewnej postawy twórczej («harmonja wzroku zewnętrznego i wewnętrznego»).
5) Jest głównym czynnikiem charakteru religijności i wzruszenia estetycznego Norwida (jego mistycyzm i estetyzm).
6) Wpływa na teorję Cisz i Białych kwiatów, tworzącą fundament swoistej estetyki (w technicznem tego słowa znaczeniu).
7) Wreszcie staje się istotą i sensem całej twórczości Norwida, będąc podstawowem pojęciem jego poglądu na świat.
Uwzględnienie tego ostatniego punktu pozwoli nam przejść do innej jeszcze sprawy.
Według Norwida przemawia i milczy nietylko człowiek. Przemawia w wiecznym monologu duch. Mówi on o sobie wcielaniem się w materję i parabolami, które z natury rzeczy muszą zawierać w sobie ogromnie dużo przemilczenia. Dlatego ktoś, kto naprawdę chce słuchać tego monologu, musi «zastosować ustatkowany w swej myśli organizm do ustroju nieustannego w harmonjach stworzenia monologu wiecznego». Ten monolog, nieustannie się parabolizujący, jest jedynem źródłem poznania żywej prawdy. Trzeba odbyć pewne wyszkolenie (poprzez własne «zniemowlenie»), by monolog ten móc czytać.
Powyższe zagadnienia rozważa Norwid na tle uwag o sztuce czytania i pisania.
§ 3. W rozbiorze pieśni Bogarodzica[1] po szczegółowem scharakteryzowaniu dwóch epok czytelnictwa: a) głośnego, deklamacyjno-modlitewnego w starożytności i w wiekach średnich, b) cichego, nowożytnego — stwierda[2] Norwid, że postęp twórczości, a więc i kultury wogóle, zależy od postępu czytelnictwa: «Ażeby mieć bezwątpliwie nowe utwory, trzeba pierw istniejące w zupełności mieć odczytanemi. Albowiem te, które dziś nazywamy nowemi, są odmiennemi tylko, nie nowemi».
Przez umiejętność czytania rozumie Norwid zdolność do wyczytania z utworu tego wszystkiego, co w nim zostało zawarte. A chodzi tutaj nietylko o utwory poetyckie. Kto pamięta definicję słowa, ustaloną przez Norwida, wyprowadzi wniosek, że wszystko na świecie jest pismem, często w szczątkach i hieroglifach wielkich tajemnic.
Trzeba umieć rozumieć ten prawdziwy język Boga, Człowieka i Natury, by dowiedzieć się Prawdy, która od początku cała jest dana człowiekowi, lecz której człowiek nie nadąży nigdy w całości i szczegółach odczytać.
W rozprawie O Słowackim podobnież uzależnia Norwid poznawanie prawd nowych od umiejętności dokładnego i wyczerpującego czytania. Podaje kilka wskazówek, jak trzeba czytać utwory literatury pięknej. Główniejsze postulaty brzmią:
a) danemu przedmiotowi dobierać odpowiednie miejsce i akcesorja;
b) «nie wystarczy już dziś czytać jednym tylko organem, lecz jakoby trzeba czytać wieloma razem władzami umysłu»;
c) «przy czytaniu słów, należy cofać się na tła, na których znaczenie wyrazów odbija się i formuje». Trzeba je czytać tak, jak autor słowa sam je tworzył, bo «czyliż jednostronnem używaniem, słowa nie wykoślawiają się i nie wykrzywiają, jak źle noszone obuwie?»;
d) «w czytaniu należy odwracać się do potęgi pierwotnej, z jaką autor tworzył», to znaczy tak pojmować, jak pojmował autor. Ale to jeszcze za mało: «Czytanie autora zależy na wyczytaniu zeń tego, co on tworzył, więcej tem, co pracą wieków na tem urosło. — Jest to cień, który z łona najnieskończeniej wyższej prawdy upada na literaturę, papier i świadczy albowiem, że poza słowami naszemi, jest jeszcze żywot Słowa».
Co Norwid miał na myśli w punkcie c), objaśnia nas przykład, którym poeta ilustruje swoją tezę:
«W gazecie warszawskiej był niedawno szeroki artykuł, w którym dawano egzegezę wyrazu Szlachta; autor nie zaprzecza, że Szlachta ma niemieckie brzmienie i znaczy bić, ubijać, a mianowicie klepać blachę, lecz kołując tak około pierwiastku wyrazów, nic z nich ostatecznie nie wyciąga. Nie lepiejż było po krużgankach gotyckich kościołów naszych przejść się, aby się przyjrzeć śpiącym rycerzom, z marmurów chęcińskich wyciosanym?... a wtedy zrozumiałoby się, że słowo schlagen, klepać blachę, w starogotyckim języku znaczy: uderzać po pancerzu, to jest pasować na rycerza». Łatwo więc dorozumieć się, że, jako ważny warunek dobrego czytania zaleca Norwid umiejętność oznaczania wartości etymologicznej słowa. To, co zalecał, sam zawsze praktykował. Powyższe więc wywody zużytkował przy czytaniu innych utworów i przy pisaniu własnych. Co do swej zdolności w pierwszym zakresie, sam się chwali (w odczytach O Słowackim): «Zaprawdę mało kto czytać potrafi, ale kiedy, jak uważano, zdarzyło mi się już w ciągu tego kursu głosić rzeczy, literaturą pierwej i przedemną nieobjęte, mam tu teraz zarozumiałość tę ulegalizować, oświadczając, że wszystko to, acz nowe, z czytania przecież nabyłem». Mówiąc to, Norwid interpretował słowo czytać jak najobszerniej. Chodziło mu tu o wszechstronność umiejętności rozumienia i komentowania utworów. Umiejętność czytania odpowiada tu umiejętności interpretacji wszystkich stron dzieła. To właśnie ma na myśli, objaśniając twórczość Słowackiego.
Lecz nie chodzi tu o charakterystykę Norwida, jako krytyka, ani o stwierdzenie, czy umiejętność jego w tym zakresie była umiejętna, ani o przegląd i wartość wszystkich jego interpretacyj utworów; chcemy tylko stwierdzić, że jednym z warunków, na których Norwid budował możliwość dobrego rozumienia, dobrego pisania, a który sam uwzględniał, czy to pisząc, czy to czytając, był wzgląd na etymologiczny sens słowa.
§ 4. Norwid specjalnie zajmował się etymologją. Wiemy, że należał nawet do odpowiednich towarzystw naukowych we Francji i składał tam pracę z tego działu. Pozatem w utworach jego twórczości jest rozproszona moc uwag na temat języka, etymologji słów, historji różnych pojęć, czytania zabytków i t. d. Stworzył nawet Norwid jakby własną teorję genezy języka. Kwestji tej poświęca wstęp do Ostatniej z bajek; wymienia on tam warunki, nieodzowne do tego, by powstało porozumienie pomiędzy istotami:
1) muszą trwać okoliczności, które wytwarzają potrzebę wspólnego porozumienia się;
2) musi istnieć prawdziwy i szczery zamiar komunikowania się wzajemnego;
3) musi istnieć możność fizyczno-fizjologiczna porozumiewania się.
Trzy te postulały nazywają się u Norwida: 1) spój-położenie, 2) uczucie prawdy, 3) język (organ głosowy).
Rozpatrując powyższe warunki, dochodzi poeta do przekonania, że istniały one kiedyś w stosunku ludzi do zwierząt, z czego znowu wnioskuje, że kiedyś ludzie umieli się porozumiewać i rozmawiać ze zwierzętami. Podaje wiele współczesnych zjawisk, na dowód, że kiedyś tak było. Drugim punktem teorji Norwida jest charakterystyka pierwotnego języka ludzi. Był on: 1) monosylabowy, 2) muzykalny, 3) eksklamacyjny. Wniosek ten wyprowadza Norwid ze spostrzeżeń nad językiem współczesnych dzikich plemion i zwierząt. Charakterystyka języka, wspólnego kiedyś ludziom i zwierzętom, brzmi tak: «Do wyższej i szerszej gramatycznej formacji nie dochodząc, dawał on sylabę i jej potęgowanie, np. ham! ham! ham! — gda! gda! gda! i t. p. Podobno jednak w improwizacjach słowika daje się dostrzegać i formacje uczeńsze. Natomiast muzykalność obejmuje całą gramatyczną stronę i rozwój jej». «Ze swojej strony, język ludzki w epoce pierwszej, nie znajdował się na tej stopie formalnego s-kościelenia, na jakiej go się dziś ogląda. Nie, ażeby od jakowego pisku, albo krzyku stopniowo rósł (co jest grubjańskiem barbarzyństwem, żadnego troszkę obuczonego umysłu niegodnem), ale, że ten język ludzki występował wtedy pogłównie w swojej doskonałości lirycznej i glossalalijnej» (Ostatnia z bajek).
Te wywody teoretyczne Norwida są bardzo pomocne do rozpatrzenia: 1) jego budowy wyrazów (rozkładanie = etymologizowanie, i składanie = neologizmy); 2) jego sposobów nadawania wyrazom znaczeń według ich wartości etymologicznej.
§ 5. Zużytkowywał Norwid etymologiczne znaczenie słów ze względu naukowego i artystycznego. Ten drugi wzgląd miał dwa źródła: w poecie-filozofie, dla którego etymologizowanie było jednym z głównych środków wypowiadania się symbolicznego, oraz w poecie-techniku, upatrującym w używaniu słów, w ich etymologicznem znaczeniu — walny środek do ożywiania słownika i wywoływania różnych efektów stylistycznych. Wzgląd artystyczny był decydujący.
Dlatego w rozpatrywaniu etymologizowań Norwida nie szukajmy ścisłości historycznej i naukowej; traktujmy je raczej ze względu na efekt wypowiedzenia się treściowego i formalnego.
Interpretacje słów w ich genezie są tedy u Norwida zawsze tendencyjne. Przystępuje on do analiz z tezą aprioryczną, że to a to chce zilustrować i taki a taki pogląd podeprzeć argumentem pseudo-naukowym, bardzo ekonomicznym i sugestywnym. Wyprowadzenie rodowodu jakiegoś słowa ma służyć nie do wyszukania wszystkich pokrewnych danemu terminowi, ale do udowodnienia powinowactwa dwóch zgóry obranych pojęć. Zestawienie dwóch słów, które wynikło z tego zamiaru, służy do skróconego definjowania się wzajemnego, lub porównania w celu wyrazistszego uwidocznienia wspólnych lub różnych treści. Ile po drodze następuje kompromisów z prawdą historyczną, to nas w tej chwili nie obchodzi; powinniśmy, czytając, dać zasugerować się obrazowemu i bardzo plastycznemu sposobowi wypowiedzi poety.
Jak Norwid wyprowadza etymologję, jak naciąga prawdę do tezy i w jakim stopniu, to pokazuje pierwszy z brzegu przykład. Bierzemy pod uwagę 1) rozbiór egzegetyczny Bogarodzicy i 2) rozważania nad słowem piękno (O Sztuce dla Polaków).
1) W niezwykle pięknej i poetycznej interpretacji Bogarodzicy pełno wielkich naiwności z punktu widzenia naukowego; tak np. zaraz we wstępie usiłuje Norwid udowodnić, że słowa «myszy zjadły Popiela» trzeba rozumieć: «Nortmanowie napadli na Popiela». Kolej podstawiania jednego pojęcia za drugie jest następujące: mysz po łacinie znaczy: mus. Mus ma związek ze słowem: musować. ę. Zatem mus = ten, który zapienia morze. Morze zapieniali piraci; ówczesnymi piratami byli Nortmanowie. Ostatecznie więc «Nortmanowie zwyciężyli Popiela».
2) «... Wyraz piękno u różnych, różnostronnie i różnostopniowie rozwiniętych w obliczu sztuki ludów, gdy zważymy, okaże się nam najwłaściwiej pierwo-promień wszelakiej sztuki narodowej... U starożytnych przeto Greków, wyrażenie piękna (καλός) używało się i jako dobre, zacne, a w brzmieniu swem nosiło zarys najpełniejszej i najogólniejszej formy, t. j. koła (polski nawet wyraz koło pochodzi z greckiego), i nosiło przeto jeszcze wyrażenie to ślad ruchu, życia od (κυλίω) zataczać, krążyć, obrót sprawować. I nosiło w sobie, jakoby wyraz puchar, toast od wyrazu (καλις) kielich i spełniało się. U starożytnych Rzymian, że sztuka nie była właściwie rzymską, oprócz wojskowej inżynierji, wyraz przeto (pulcher) piękny, z zabranego do nich kraju przyszedł, to jest z Grecji. Ale oni złożyli go sobie z wyrazu (πολύς) wszech i z wyrazu (χορός) chór i z brzmienia jeszcze (ήρως) bohater, stanowiąc tym sposobem wyrażenie pojęcia rzymskiego o piękności, jakoby wszechgłosu, wszech-bohaterstwa i jakoby wszechchrobrych chóru. U Germanów piękność ma określnik (Schöne); ten nosi w sobie pojęcie obserwacyjne i do czasu zastosowywane, jakoby dojrzałość i dokończoność w porę właściwą określające; dlatego to brzmi w nim i wyraz Słońce (Sonne), i wyraz już (schon), i wyraz (scheinen) wydawać się, i nareszcie słowo (schonen), które znaczy szanować, chronić, pilnować, oszczędzać. U spadkobierców Rzymian, Włochów... (wyraz) «bello» pokrewny jest starożytnemu rzymskiemu wyrazowi, oznaczającemu wojnę (bellum) i taniec ballo (ballare), jakoby określając, iż uradowanie się ze zwycięstwa jest piękności wszelkiej źródłem... U Polaków określnik «piękno» dwa nosi brzmienia w sobie i rozwija się w trzecie. Złożony jest on albowiem z wyrazów «pieśń» i «jęk», a zamienia się w trzeci wyraz jakoby «pojęk-ność» i jakoby nad boleścią triumf znaczący. ...Jako... Grecy mieli w wyrazie kalos formalne także określenie koła, tak Polacy nie już w jednym i tym samym wyrazie piękno mają formalną onegoż podwalinę, ale w osobnym architektonicznej piękności określniku «ładny»; — ładny albowiem idzie od wyrazu ład, porządek i harmonję oznaczającego. I ładny jest wyrazem tak ściśle formalnym, jak piękny wewnętrznym i duchowym, tamten albowiem zastosowanie tylko harmonijne do porządku jakiegoś istniejącego okazuje, gdy ten przypuszcza drammę, boleść, jęk, a dokonania i po-konania onych, nowy zdobywając ład, spodziewa się. Niższym wiele od określnika «ładny» jest jeszcze nakoniec wyraz «śliczny», znaczący jedynie piękność porównawczą, krytyczną, wyborową, a tłomaczący się brzmieniami swemi, iż oznacza: rzecz obliczem z licznych pierwszą i wyborną».
Etymologję słowa «ładny» podaje także Norwid również w dwóch wierszach Wandy II.
Łado, Łado, po twym ja przykładzie,
Taka ładna, że trud cały w ładzie.
§ 6. Efekt ustalania wartości etymologicznej słowa i zużytkowania jej trojako się u Norwida objawia:
a) słowo występuje tylko ze swą wartością pierwotną etymologiczną;
b) słowo zachowuje oba znaczenia: etymologiczne i pochodne równocześnie;
c) słowo jest potencjalnem źródłem do wywodzenia z niego pewnych treści, niby-to etymologicznie z tem źródłem związanych.
W przytoczonym powyżej wywodzie słowa piękny wszystkie te trzy formy występują wyraźnie.
§ 7. a) Norwid kochał słowa tylko żywe, niezużyte. Usiłował wszystkim dać krew, życie, urok młodości. Stąd dążność do operowania ich treściami, niewyniszczonemi powszechnem używaniem. Odświeżeniem słowa jest odwołanie się do jego znaczenia etymologiczno-pierwotnego, bardziej konkretnego i oryginalnego. Pewna grupa nowych pojęć u Norwida to psychologiczne ma znaczenie i przyczynę. Dokładniej i wyraźniej można tę tendencję Norwida spostrzec przy badaniu przenośni, porównań, odmian znaczeniowych słów i wogóle innych efektów stylu.
Na odwołaniu się do etymologji polega cały szereg zdań, znaczeń, słów. Oto kilka przykładów:
1) «Przemilczenie radykalny ma związek z każdem zdaniem» (Milczenie). Radykalny znaczy tu genetyczno-organiczny i pochodzi dosłownie od radix — korzeń;
2) «Ogniem ni to widzialnym, ni światłym» (Quidam, 534). Światły równa się tutaj świetlisty, jasny;
3) «To jedno słowo wyjąknąwszy: kłamię — do niemowlęctwa wracam» (Modlitwa). Niemowlęctwo znaczy tutaj niemówienie, milczenie.
1) «Zwarjowany», znaczy odmienny (Rzecz o Wolności Słowa), bo varius = rozmaity.
5) «Cezar i Napoleon obydwaj w błękit jeden obwinieni» (Vendôme) Obwiniony tutaj = owinięty.
6) «Światło się rozlega strumieniami po niebie» (Wieczór w pustkach); rozlega się znaczy tutaj — rozkłada się, rozpościera się.
To jest przed końcem każdego perjodu,
Co ma nastąpić, wiedząc bez zachodu. (Quidam).
Uprzedzenie nie ma tu znaczenia uczuciowego ujemnego; zachód oznacza staranie się o coś.
§ 8. b) Sprowadzanie znaczeń słów do treści etymologicznej służy bardzo często Norwidowi do stwarzania sugestywnie działających aforyzmów, opartych na kalamburowem zestawieniu terminów. Znaczenie pierwotne i znaczenie wtórne pozostają, jedno słowo oznacza równocześnie dwie treści, np.
1) «Rozpasanie z zakonu narodowości» (list do Dzien. Poznańskiego). Tu słowo rozpasać ma oba znaczenia: a) rozpasać = rozwiązać, b) pochodne: rozpasanie w znaczeniu przenośnem, jako wynik poprzedniego.
2) «Piękno jest nato, aby zachwycało do pracy». (Promethidion, Bogumił). Zachwycać — poza dzisiejszem znaczeniem ma dla Norwida pierwotne znaczenie = sprawić, aby się czegoś chwycić. Ponieważ praca pozwala nam chwytać niebo i sama praca chwyta nas w niebo, więc zachwyca nas. «Zachwycił się on raz o pierwszorzędny ton harmonji» (Tyrtej).
3) «Będzie konał, ale nic nie wykona». (O Słowackim). (Prawdziwa kultura i postęp) «to wielki psalm z wykonaniami... aż się i trudów trud wreszcie wykona». (Promethidion, Bogumił).
Ta gra słów konać (umierać) i wykonać jest dość częsta i świadczy o charakterystycznym rysie przekonań poety wierzącego: a) że życie to dzieło, które trzeba wykonać (śmiercią skończyć dzieło), b) że śmierć jest organicznym momentem życia, bardzo ważnym i wartościowym; c) że wykonywa się dzieło przez konanie, cierpienie, trud, boleść.
4) «Cycero mówił wciąż heleńskiem słowem i przydechem, bo była rzecz o duchu» (Z listu do Wł. Łubieńskiego). Przez użycie wyrazu przydech, tuż przy słowie duch, wyprowadza Norwid etymologję tego drugiego wyrazu i równocześnie ma sposobność określić charakter języka i kultury greckiej.
5) «Ani zwałbym postępem, co wstecz się pogani». (Pięć zarysów). W zestawieniu z wyrazem postęp wyraz pogani oznacza odwrotny kierunek działania (= zwraca). Powtóre scharakteryzowana jest cecha istotna postępu: odywa[3] się on sam, naturalnie, to zaś, co jest przeciwne temu, jest czemś sztucznem, co trzeba poganiać, popędzać. A wreszcie wyraz pogani (pogaństwo) charakteryzuje historjozofję Norwida, według której wyrazem postępu jest kultura chrześcijańska w odróżnieniu od pogańskiej.
6) «Będzie to odpust zła, nie jego tama» (Assunta). Odpust nasuwa nam dwa znaczenia: odpust w przeciwieństwie do zatamowania i odpust w znaczeniu święta, triumfu, zwyciężenia zła.
7) «Lud polski nie wie, kiedy się zniecierpliwić, tak jak lud francuski nie wie, kiedy cierpieć». (Memorjał o Młodej Emigracji). Zestawienie wyrazu zniecierpliwić się z wyrazem cierpieć wskazuje na jego genezę etymologiczną. Pozatem pojęcia cierpieć i być cierpliwym upodabniają się w znaczeniu zupełnie. Całość zdania tworzy bardzo zgrabny aforyzm.
8) «Idzie o z-organizowanie Patrjotyzmu, czyli o podniesienie go do dziesiątej potęgi w skutkach, bo patrjotyzm nie-organiczny nie podniesie się, tak, jak kość pacierzowa, rozsypana na części, albo nieorganiczna istota podnieść się nie może». (Memorjał o Młodej Emigracji). Przez przywiązanie do pojęcia organiczny zdolności podnoszenia się łatwiej Norwidowi wypowiedzieć pogląd, że tylko zorganizowany patrjotyzm (czyli organiczny: tutaj mamy przemycenie innego pojęcia!) może być podniesiony (czyli powiększony, nasilony).
9) «Trza mieć wolę Ojczyzny, wtenczas będzie ona zwolona-wolna»; «zdążyć należy ku doskonalszemu wyprawieniu z nie-zbożnego prawa w zbożny czas, z dążeń do wolności w bez-potrzebę wolności, w z-wolenie Boże, wy-zwolenie. (List do Dz. Poznańskiego).
W tem jednem zdaniu zamyka się istota filozofji Norwida; daje jej autor wyraz przez operowanie trójką zestawień i równań: wola, wolność, wyzwolenie; Boży, pobożny, (istotny, prawdziwy), zbożny (wydając plon).
§ 9. c) Deformując brzmienie słów i przezwyciężając ich potoczne znaczenie, dopatruje się Norwid w słowach znaczeń innych i rozkłada je na pseudoetymologiczne pierwiastki. Cała ta operacja tłumaczy się dążnością do uzasadnienia pewnych treści filozoficznych. Na podstawie takich głosowych skojarzeń, objaśnia Norwid np. takie pojęcie: szkaradny = za karę dany (O sztuce); piękno = pieśń + jęk (O sztuce); głąb = kłąb + gołąb (Białe Kwiaty); Slavi = słabi, sklavy, sławni, słowo (Rzecz o wolności słowa); parlament = parabol — ment (tamże); Bułgar = Wołga i vulgus (tamże).
W rozbiorze Bogarodzicy, który specjalnie zajmuje się stroną filologiczną, spotykamy, poza dowolną interpretacją poszczególnych zdań, takie wyjaśnienie znaczeń słów: zbożny czas = czas zbiorów zboża; jenże = oznacza jęczenie; Hospodyn = gość, a Odyn (analogicznie w przysłowiu: «Gość w dom, Bóg w dom»).
Ze śmiechem, a jednak nie bez szczerego przekonania stwierdza Norwid, że: fiasco pochodzi od flaszki, ponieważ we flasze próżne świstano. Jak bardzo hipotezy rodowodu pewnych słów pomagają Norwidowi do jego wywodów filozoficznych, mogą służyć jeszcze takie przykłady:
«Wracamy w Twe Słowo, — My, bo Słowianie». (Harfa); «Patetyczność nie pochodzi od πάϑο choroba, patetyczność pochodzi od πάογ» (Białe Kwiaty); «Nie jest rzeczą naturalną wymierzyć sobie i bliźniemu swemu sprawiedliwość. Samo słowo wymierzyć zapowiada już co sztucznego» (B. i cz. kw.); «Chrystjanizm (przyszedł do uczestnictwa w sztuce) przez przecięcie linji ziemskiej — horyzontalnej i linji nadziemskiej prostopadłej — z nieba padłej, czyli przez znalezienie środka: +: to jest przez tajemnicę krzyża (środek po polsku znaczy zarazem sposób). (Promethidion, Epilog);
W Psalmie Wigilji, w wierszach:
O dzięki tobie za Państwo — boleści
I za męczeńskich — koron rozmnożenie
I za wylaną czarę szlachetności —
definjuje poeta i charakteryzuje Polskę. Podkreślone powyżej wyrazy kojarzą się u niego z pojęciami: Polska (analogicznie u Słowackiego: a), Korona (symbol państwa polskiego), Szlachta (szlachectwo, szlachetność, jako cecha narodu polskiego).
Etymologiczne wysnuwanie znaczeń terminów pomaga Norwidowi do ustalenia definicji pojęcia bezlubstwo = prostactwo naturalne, w odróżnieniu od samo- lubstwo = ogłada zewnętrzna (O Sztuce); prostactwo = stan prostoty, z której się wychodzi; prostota doskonała = stan prostoty, do której się dochodzi (tamże).
Kiedyindziej na tejże zasadzie tworzy Norwid neologizmy pojęciowe, np. usposobić = w pewien sposób coś zrobić (Promethidion, Bogumił); od-zobaczyć = zrobić wizytę (Stygmat); od-wejrzeć = odpowiedzieć spojrzeniem (List do M. Trembickiej 1853); «wszech-samstwem mojem stałam się sierotą» (Wanda V; samstwo = samotnictwo).
Powtarzając za Kochanowskim Obiecadło zamiast abecadło, zdaje się dostrzegać w terminie tym sens tego rodzaju: obiecadło (znajomość czytania i pisania) obiecuje nam, zapowiada nam i umożliwia poznanie całego nowego świata (O Sztuce). Na tle podobnego rozumowania powstały u Norwida neologizmy — imiona własne, np. Szołom, Zwolon; albo też nazwy miejscowości, np. Serjonice (nic na serjo).