Wśród czarnych/Czarne rasy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ferdynand Ossendowski
Tytuł Wśród czarnych
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa – Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CZARNE RASY.

Jeszcze podczas mojej pierwszej podróży afrykańskiej na północy kontynentu starannie szukałem śladów pierwotnych mieszkańców tych obszarów. Jednak w górach Małego i Wysokiego Atlasu, w dolinach grzbietu Dżurdżura w Kabylji, na stepowych równinach Tella i na Saharze — nic nie przemówiło do mnie głosem dawnych posiadaczy tej ziemi.
Wszędzie przybysze i tylko przybysze!
Berberowie, Fenicjanie kartagińscy, różne ludy semickie, Rzymianie, Arabowie, Grecy — pozostawili po sobie namacalne, nieraz wspaniałe, majestatyczne wspomnienia.
Pytanie, jakie szczepy, ludy i rasy podlegały tu ciosom najeźdźców, pozostało jednak bez odpowiedzi. Pierwotni mieszkańcy północy afrykańskiej znikli bez śladu, bez echa. Od afrykańskiego wybrzeża morza Śródziemnego aż do Tombuktu na Nigrze znaleziono sporo narzędzi kamiennych typu paleolitycznego[1] oraz neolityczne siekiery i młoty. W południowej Tunizji i w okolicach zatoki Gabés spotkać można dolmeny, otoczone ciosanemi kamieniami. Ci pierwotni mieszkańcy, jeżeli oni pozostawili po sobie te pamiątki, należeli do rasy, która z południa przybyła na Saharę i, wyparta stąd przez klimat, powędrowała na północ.
Lecz tymczasem twierdzić o tem z pewnością uczeni nie mogą, ponieważ, być może, te pozostałości należą do tych „Tahennu“ o białej skórze, którzy się zjawili na widowni afrykańskiej podczas XIX dynastji egipskiej. Ci przybysze przywędrowali tu z południa europejskiego, gdy półwyspy Iberyjski i Italijski prawdopodobnie były jeszcze złączone z kontynentem afrykańskim.
Czy kamienne narzędzia istotnie należały do pierwotnych mieszkańców północnej Afryki? Na to pytanie też niema odpowiedzi stanowczej, ponieważ z jednej strony w Kabylji do dnia dzisiejszego takie narzędzia są w powszechnem użyciu, również jak i wśród murzynów w okolicach jeziora Czad, z drugiej zaś — Flinders Petri dowiódł, że Egipcjanie posługiwali się kamienną bronią aż do epoki rzymskiej.
Pytanie więc pozostaje bez odpowiedzi!
Uczeni po wykryciu w środkowej Afryce ludów-pigmejów robili wielkie wysiłki, aby w nich znaleźć ślady pierwotnych „Afrykanów“. Legendy szczepu Bantu twierdzą, że pigmeje byli „panami ziemi“ na długo przed przyjściem czarnych ludzi. Jednak nauka dowodzi, że pigmeje mogą być produktem regresu, degeneracji, pochodzącym od sąsiednich szczepów, na skutek różnych odmiennych warunków życiowych.
Narodoznawstwo w pewnych okresach usiłowało znaleźć w Afryce szczepy rdzenne, od których, drogą ewolucji lub degeneracji, powstały inne. Takiemi „praszczepami“ miały być ludy Bantu i Fulah.
Uczeni poszukiwali cech Bantu wśród szczepów, osiadłych na wschodzie, zachodzie i południu Afryki. Fulahów spokrewnili z Nubijczykami i Somalisami, lecz więzy, łączące te ludy pomiędzy sobą, łatwo niestety pękają przy ściślejszej analizie.
Nawet pochodzenie nazwy kontynentu — Ifrikija lub Afryka, pozostaje tajemnicą.
Podług semickich legend nazwa ta powstała od „ojca rasy“ — Afrikisa czy Ifrikisa, który miał być synem Kronosa, Baala lub Herkulesa. Miał on przybyć do Afryki północnej z kanaańskiej ziemi z towarzyszami i stał się ojcem berberyjskiej, najbardziej starożytnej rasy. Oczywiście jest to legenda, nie mająca żadnych naukowych potwierdzeń, tem bardziej, że Berberowie nie są najstarszymi mieszkańcami Afryki, o czem wiedzieli dokładnie Egipcjanie, Kartagińczycy i Rzymianie.
Francuscy etnografowie twierdzą, że nazwa kontynentu pochodzi od imienia jednego ze szczepów, koczujących na Saharze. Jest to szczep Twaregów — Azgar.
Jednak i ta hipoteza upada, gdyż p. Peyronnet[2], zdaje się, w dostatecznie przekonywujący sposób dowiódł, że Twaregowie są jednego pochodzenia z ludami Kaukazu, a więc też są przybyszami, nie zaś tubylcami.
Więc, jak już wspomniałem, pytanie o pochodzeniu pierwotnych mieszkańców czarnego kontynentu pozostaje dotychczas bez odpowiedzi.
Najstarszemi, jak się zdaje, rasami murzyńskiemi są te, które noszą nazwę „Synów Ziemi“. Są to szczepy Jola, Nalu oraz szczepy dziewiczych lasów Gwinei i wybrzeża Kości Słoniowej. Jednak legendy ich przypominają we wszystkich szczegółach legendy semickie i aryjskie i mówią o tem, że dalecy przodkowie „Synów Ziemi“ pochodzą od Kusa, syna Kaina, lub od Rahmy, wnuka Kaina, murzyni zaś porzucili swoją azjatycką ojczyznę pod parciem Asyryjczyków. W ten sposób murzyni Jola, a oprócz nich cały szereg innych szczepów, twierdzą, iż pochodzą z wyklętego przez Boga rodu i, zdaje się, że kwadrat, tatuowany przez murzynów na czole lub na ramieniu, jest stygmatem przekleństwa.
Afryka, jak dowodzi historja, była od wieków areną najbardziej zaciętych i okrutnych walk szczepów tubylczych pomiędzy sobą, a także tubylców z najeźdźcami. Wojny wewnętrzne mogły zniszczyć doszczętnie rasę pierwotną — owych domniemanych Negritów, w późniejszym zaś czasie dokonali tego niezawodnie bardziej wojowniczy i kulturalni najeźdźcy.
Najgorszym jednak wrogiem pierwotnej ludności afrykańskiej była przymusowa i samorzutna metyzacja, krzyżowanie się z przybyszami. Metyzacja zaszła obecnie tak daleko, że w mieszaninie etnograficznej chyba nikt już nie zdoła wyszukać i odrestaurować typu pierwotnego Afrykanina.
„Syn Baala“ był praojcem rasy afrykańskiej; murzyni wywędrowali z Palestyny, lub wogóle z Azji, pod groźbą najścia Asyryjczyków — tak głoszą stare podania. Nie mamy jednak żadnego kryterjum do analizy, nie mamy nietylko wiarogodności, lecz chociażby afrykańskiej autentyczności tych podań. Może były one przywiezione przez Fenicjan, którzy dopływali do Zielonego przylądka (Capo Verde).
W mitologji murzyńskiej spotykamy imiona fetyszów Bilá, Meloh, Bezebu, bardzo przypominające krwawych, zrodzonych w ponurej wyobraźni Azjatów Bela-Baala, Molocha i Belzebuba, który jest tegoż pochodzenia co i Bel. Czarownicy murzyńscy i znachorzy używają niezrozumiałych wyrazów, bardzo przypominających fonetycznie zaklęcia rosyjskich czarowników i północno-mongolskich lub fińskich szamanów. Jako przykład, wskażę takie wyrazy magiczne: „Bele, Bela, Bali“, mówiące niezawodnie o Belu-Baalu; „sztaret birakit“, słowa bardzo zbliżone do wykrzyknika kartagińskiego Asztaret baraket, co znaczy: „Astarta błogosławiąca“.
Legendy murzyńskie mówią nieraz o domieszce krwi egipskiej. Egipcjanie, którzy dochodzili aż do ziemi Somalisów, niezawodnie sprowadzali stamtąd niewolników i krzyżowali się z nimi. Po upadku monarchji faraonów, metysi mogli powrócić do głębin Afryki i wlać do żył jej ludności swoją mieszaną krew. Jednak najwięcej sposobności ku temu było po upadku panujących przed XVII dynastją faraonów, w ciągu 220 lat „królów-pastuchów“, tajemniczych Hyksosów, wojowniczych najeźdźców z Azji. Gdy książęta egipscy uczynili rozpaczliwe powstanie, które zmiotło ostatnich królów Hyksosów — Mentiu i Aata, najeźdźcy opuścili Egipt, kierując się dwiema kolumnami: na wschód — do Azji i na zachód — do Afryki środkowej i północnej. Historja nic od tej chwili o nich nie wspomina. Ślad Hyksosów zaginął.
Dopiero w ostatnich czasach etnografowie, zdaje się, odnaleźli ten ślad, który przywiódł ich przez zachodnie wybrzeże Afryki i Wysoki Atlas do górskiego grzbietu Futa-Dżalon, do dolnej Gwinei i do południowych obszarów, położonych nad jeziorem Czad (Tsad). Tu mieszkają Sussu, Fulah i Peuhl — murzyni, przechowujący tradycje, legendy, sztukę, wyroby ludowe, biżuterję, stroje kobiet, odziedziczone po Hyksosach, władcach dawnego Egiptu.
Stare fetysze tych szczepów też mówią o Egipcie. Murzyni nie uznają słońca za boga i tylko Fulah przed islamizmem czcili fetysza Raggé, który był bogiem-słońcem, a swojemi kształtami ten fetysz istotnie przypomina egipskiego Ra.
„Synowie Ziemi“, do których należą Jola, Naloa lub Nalu oraz szczepy leśne, przechowują nader stare i pierwotne tradycje nieznanego pochodzenia.
Jola i Naloa są bardzo nieliczni, posiadają delikatne twarze i orle nosy. Bardziej liczne są szczepy leśne, które do naszych czasów zachowały swoją niezależność i prawie nie znają swoich sąsiadów. Dla murzynów leśnych las jest bez końca i bez granic. Oni wraz z murzynami-pigmejami zostali niegdyś odrzuceni do lasów przez najeźdźców. Obyczaje ich są łagodne. Związki małżeńskie odbywają się wyłącznie wewnątrz szczepu. Religją ich pozostaje fetyszyzm, lecz o wzniosłej ideologji. Do tych szczepów należą murzyni Guerès, Diula, Mano, Beré, Lelè, Falankó.
Inne rasy murzyńskie, znacznie już metyzowane, są następujące:
1. Baga, dzielące się na grupy Landuma, Baga-Foré, Baga-Mandé, Timené i Waele. Wszyscy są wojownikami, których najeźdźcy wyparli z ich dawnej ojczyzny, gór Futa-Dżalon. Szczepy te wymierają od febry i pneumonji; wśród nich kwitną rzemiosła, kowalstwo i garncarstwo.
2. Rasa So, do której należą Sussu, Soninké, Sarakole, oddawna zdradza wysoki procent metyzacji. Ta rasa odbyła wielką wędrówkę i, jak twierdzą, przywiodła ze sobą pierwsze konie do Afryki. Nazwa tej rasy pochodzi od egipskiego słowa „Szasu“, co oznacza jeźdźca. Tem imieniem Egipcjanie nazywali Hyksosów. Ta rasa murzynów odznacza się zdolnościami handlowemi, wskutek czego nazywają ich „żydami Afryki“. W szczepach, należących do rasy So, odnaleźć można ślady matrjarchatu.
3. Rasa Ma, do której należą szczepy Manianka, Malinké, Bamana, Toma, Ussulunké; powstały one ze skrzyżowania się południowych murzynów z indo-afrykańskiemi szczepami z Libji. Nazwa szczepów pochodzi od Garamá. Był to pierwszy przodek rasy. Starożytni autorzy opisują „lud Garamantów“, których wyparli z północy Arabowie. Szczepy rasy Ma dzielą się na arystokratów i ludzi pospolitego pochodzenia. Arystokracja składa się z rodów indoafrykańskiego pochodzenia, a rody te noszą nazwy: Tu, Tubu, Tibu. Słowo „tu“ jest synonimem wodza lub „białego“. Pospólstwo rasy Ma powstało z dalszych skrzyżowań starych rodów z tubylcami innych szczepów.
4. Rasa Peuhl dzieli się na podrasy Fulah, Dialdialo, Ururo, Bari, Ferobé i, podług podań, przybyła do Afryki podzwrotnikowej ze Wschodu, gdzie została pomieszana z Berberami i Arabami. Jednak przed tą metyzacją odbyła się inna — z Egipcjanami, gdyż ta rasa wchodziła w skład armji najeźdźców — Hyksosów, którzy zagarnęli na 220 lat Egipt i dali mu swoje dynastje. Jedne z tych dynastyj należały do rasy So, inne do Peuhl. Rasa ta odznacza się wielką ilością kast, resztkami kultu słońca-Naggé i wraz z Sussu wierzy w kierującego żywiołami boga Gelé, który niewidzialny schodzi niekiedy na ziemię barwnym szlakiem tęczy; nazywają ją: „san gelé sirá“ — boska droga do nieba. Wrogiem boga jest zły Hyné — djabeł, przebywający w głębokich podziemiach.
Starszy w rodzie nieraz jest jednocześnie kapłanem: 1) księżyca — Ziri lub Irini, żeńskiego elementu bóstwa, symbolizującego urodzaj i płodność; 2) planet, co dowodzi istnienia kultu nieba, u innych szczepów rzadko spotykanego. Wtajemniczeni, tak zwani „Pendé-Odá“, gromadzą koło siebie dzieci, wybierają z pośród nich najzdolniejsze, które wprowadzają w tajniki swej magicznej wiedzy, opowiadając im i wskazując na piękno natury, na jej siłę rodzącą i płodność, ucząc rozpoznawania ukrytych sił w przyrodzie, — i o człowieku oraz o wyzyskaniu sił przyrody dla magji. „Pendé-Odá“ znaleźć można tak wśród Peuhl-muzułmanów, jak i we wsiach fetyszystów z tej rasy. Praktyki i nauczanie, stosowane przez murzyńskich wtajemniczonych, bardzo przypominają sposoby, używane przez kapłanów egipskich, magów babilońskich oraz przez lamów mongolskich i urianchajskich[3].
Cały ten podział na główne grupy ras jest jednak zupełnie dowolny, gdyż metyzacja zaszła tak daleko, że nietylko odnalezienie charakterystycznych cech poszczególnych ras, lecz nawet lingwistycznej odrębności w formie czystej stało się niepodobieństwem.
Wszystko się tu pomieszało: krew, obyczaje, kulty, tradycje, legendy, język. Nikt już chyba nie potrafi z całą pewnością oddzielić czystych afrykańskich elementów od naleciałości, przyniesionych przez najeźdźców z Azji i Europy.
Ruiny stolic dawnych królów murzyńskich w okolicach Sikasso, Kita etc., kopce, dolmeny, kamienie na mogiłach władców i bohaterów — albo nic nie mówią badaczowi, albo kłamią, otoczone mrokiem nie zgadzających się ze sobą i niewiarogodnych podań.
Etnografja stoi więc przed zagadnieniem, czy czarna ludność pochodzi od rodzaju ludzkiego, którego kolebką była Afryka, czy przywędrowała tu na mękę, zadawaną przez płonące słońce i niemiłosierną ziemię, skądś zdaleka; czy utraconą ojczyzną murzynów były tajemnicze kontynenty Lemurji i Atlantydy, czy też Palestyna, gdzie Bóg-Mściciel rzucił klątwę na głowy potomstwa Kusa lub Rahmy, w których płynęła krew bratobójcy Kaina?
Sami murzyni nic o tem nie mówią. Nie myślą o tem, bo nie wiedzą oni, poco istnieją na ziemi, której głosy nie dochodzą do dalekiego Boga, bardziej dalekiego niż najmniejsze, ledwie dostrzegalne w otchłani przestrzeni gwiazdy.







  1. Deniker — Les races et les peuples de la terre, str. 492 oraz Déchelette, Manuel d’archéologie, t. I, str. 89 i 412.
  2. Bulletin de la Sociéte de Géographie d’Alger et d’Afrique du Nord, 1925.
  3. Urianchaj — górzysty kraj, leżący pomiędzy Sajanami a Tannu-Oła, zaludniony przez mongolski szczep Tuba.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ferdynand Ossendowski.