Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział XVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XVIII.

Przez dwa dni po przybyciu moim do Modolu ſiedziałem w domu nigdzie nie wychodząc, częścią dla ſpoczynku, częścią zaprzątniony różnemi ſprawunkami, aby ſię oporządzić w iak nayguſtownieyſze ſuknie, ktore noſić zwyczay był na ów czas w Modolu. Zleciłem po więkſzey części to ſtaranie Koledze memu, któremu daiąc pieniądze, zdziwiłem ſię gdy mi powiedział, iż tam nie było zwyczaiu płacić Kupcom za towar, dla tego, aby biorąc od nich na regeſtr, drożey przychodziło Panom, albo też, aby im przepadło u Panów.
Niż mi przynieſiono, co potrzeba było do przyzwoitego ubioru, proſiłem mego Kolegi, aby mię wprowadził do iakiego Ogrodu, gdzie bym ſię przypatrzył z daleka Mieſzkańcom. Wchodząc poſtrzegłem (iak mi ſię zdawało) kilka ſtad Ptaków z wielkiemi czubami, i długiemi ogonami. Coż to za Ptaſtwo ſpytałem ſię? — Są to Ptaſzki (odpowiedział mi) zabawne i miłe, ktore zrzucaią z ſiebie piórka kilkarazy na dzień. Niektóre z tych Ptaſzków w tenczas ſię ze ſnu budzą kiedy Słońce ſkłania ſię ku Zachodowi. Dzielą ſię na różne Stada. W iednym ſą ſame roztropne, w drugim płoche i lekkomyślne, w trzecim świergocące, w czwartym ſkubiące piorka ſwoie od rana do nocy.... Domyśliłem ſię i z mowy, i bliżey przyſtępuiąc że to były Damy tego Kraiu, których czuby, i ogony czyniły podobne do ptaków. Jak widzę (rzekłem do Kolegi) nie ieſteś przyiacielem Płci, ktorą tak opiſuieſz. — To oſobliwſza (odpowiedział) iż nigdy z umiarkowaniem mówić o niey nie można. Nikt nadto nie mowi chwaląc cnotliwe kobiety, i nikt mało ganiąc te, które nie ſą takiemi, iak być powinny. Co do ogonów, które noſzą u ſukień (rzekł daley) ieſt to znak, ktorym Damy dobrego Urodzenia różnią ſię od innych. Moda każe im noſić ogony, a ucinać koniom. Przyprawia gdzie nie ma ogonów, a ucina potrzebne.
Przyſzedłſzy do Domu, wyſłałem Kolegę, aby ſię ſtarał dla mnie o iak naypięknieyſzy Ekwipaż, ſam zaś udałem ſię ſpieſzno na owo mieyſce gdziem zoſtawił zagrzebane ſkarby. Znalazłſzy ie nietknięte, wziąłem tyle złota, i drogich kamieni, ilem mogł unieść, reſztę zaś zakopawſzy iak pierwey, powróciłem do Miaſta.
Zdziwił ſię Kolega widząc część tylko tych ſkarbow ktore z ſobą przynioſłem Kupcy, Krawcy, Szewcy, Stelmachy, Siedlarze, Złotnicy, Jubilerowie, Kamerdynerowie, Laufry, Lokaie, Hayducy, Huzary, Maſztalerze.... ciſnąć ſię poczęli do mnie, iedni proſząc o robotę, drudzy ſzukaiąc ſłużby. Żaden z nich próżno nie odchodził, a Dwór móy co raz ſię bardziey powiękſzać począł.
W krótce wieść ſię rozeſzła po całym Mieście iż znaczny iakiś Pan przybył do Modolu. Kolega moy widząc iż Modolanie łatwo przyznaią tytuł, ktory Awanturnicy daią ſobie przyieżdżaiąc do nich, radził mi, abym ſię przezwał Kontemkimem, bo w tym Kraiu wiele ieſt takich, ktorzyby radzi, aby im ten tytuł dawano. Pod tym imieniem gdy mię ogłoſzono w Gazetach po całym Modolu o niczym nie gadano tylko iż Kontemkim Zdarzyńſki ieſt Kawaler bogaty, grzeczny, i rozumny, bo kto ma pierwſzy przymiot wſzyſtkie inne przyznaią mu w Modolu.
Tego mi tylko nie doſtawało, abym ſię mógł rozmowić; ale iak tylko wieść ſię rozeſzła, iż Kontemkim Zdarzyńſki chce ſię uczyć Wabadſkiego Języka, zewſząd Metrowie zbiegać ſię poczęli. Jeden z nich ośmiu ludzi maiący za ſobą, z ktorych każdy noſił na ramieniu tak wielką Xięgę, iż ſtękał pod ciężarem, wſzedł do mnie z tą całą Biblioteką. Spytałem ſię coby to było? Powiedziano mi iż Metr ięzyka Wabadſkiego maiący łatwe ſpoſoby uczenia, przychodzi dawać mi lekcyą. Otworzyłem iedną Xięgę ktorey iak mi przeczytał i wytłumaczył Kolega taki był Tytuł: Krótki i łatwy Spoſob nauczenia ſię Języka Wabadſkiego Tom VII Części Pierwſzey, o Imieniu. Inne Xięgi były o innych ſiedmiu Częściach Mowy podzielone na kilkanaście Tomów.
Przez trzy niedziele łożąc co dzień cztery godziny na Naukę Języka, ieſzczem był nie ſkończył Wſtępu, do Pierwſzey Części o Dobrym Wymawianiu. Litery: t.  r.  x. dwoiako ſię wymawiaią u Wabadonów, czego ia niemogłem dokazać niemaiąc ucha do rozeznania tey odmiany. Sprzykrzywſzy ſobie na koniec tę nudną Naukę, odeſłałem Nauczyciela, i za nim pełną brykę Krótkiego i łatwego Spoſobu nauczenia ſię ięzyka Wabadſkiego.
Naypierwſzą wizytę oddałem iednemu młodemu Kawalerowi, ktory ſię nazywał Molkarim. Ten w młodym wieku odbywſzy wiele podroży do różnych Kraiow, ſzczycił ſię wielką wiadomością, i miał u ſiebie wiele oſobliwości Zagranicznych. Oſtrzeżony od Kolegi mego, iż Wabadanie niemaią zwyczaiu zwać ſię po Imieniu Właſnym, dla tego iż cierpieć nie mogą rowności, którą im przepiſało dawne Prawodawſtwo, dowiedziałem ſię, iż Molkarim ma ſobie za honor gdy mu kto mówi: Kontemkim ax Melas Kakiry ax Garo Bago. Co znaczy Urząd bez powinności, i bez intraty.
Wſzedłſzy do Pokoiu zaſtałem go ſiedzącego u ſtolika. Dwóch ludzi krzątało ſię około iego włoſów, trzeci mu twarz malował różnemi kolorami, czwarty, trzymaiąc w flaſzeczkach zapachy na kſztałt wonnych wódek, których Fircykowie naſi używać zwykli, ſkrapiał to wſzyſtko, co on brał na ſiebie, piąty wyściełał mu poduſzkami łytki,[1] ſzoſty trzymał Zwierciadło przed nim, i podawał mu muſzki, ktore on kładł na twarz, chociaż kroſt w tym mieyſcu nie było. Obaczywſzy mię wchodzącego wyciągnął rękę, i przywitał ſię grzecznie. Po rozmowie o Elementach[2] przez Kolegę, którego używałem za Tłómacza, proſiłem go, aby mi pozwolił oglądać Dom, i wſzyſtkie ktore miał w nim, oſobliwości. Kakiry ax Garo Bago kazawſzy zawołać Frotera dał mu rozkaz, aby mię wſzędzie prowadził. Zdziwiłem ſię nayprzód, ſłyſząc, iż Froter mniey ieſzcze ode mnie umiał po Wabadſku, ale mi Tłómacz powiedział, iż był ſprowadzony z innego Kraiu, aby mu drożey płacono za to, że mowi innym ięzykiem.
Pierwſzy Pokóy był obity materyą drogą, ale tak cienką iż trwać dłużey nie mogła, iak Rok ieden. Ciekawość mię wzięła, abym ſię ſpytał, dlaczego by tak ſłabe obicia dawano w tym Kraiu? Dowiedziałem ſię iż zwyczay był taki w Modolu, aby co Rok, a czaſem i częściey, odmieniać meble, a z tąd wnioſłem ſobie, iż ſprawiedliwie czynią, gdy używaią tak ſłabych obicia. Drugi Pokóy był ieſzcze nieſkończony. Stolarze uſadzaiący poſadzkę woſkowaną, póty każdą taflę tarli, póki twarzy ſwey iak w zwierciedle nie obaczyli. Chciałem przez tłómacza pomowić z niemi o ſpoſobie dawania poſadzki w naſzym Kraiu, alem ſię dowiedział, iż nierozumieią ięzyka, bo ich ſprowadzono o kilka ſet mil od Modolu, aby uſadzili poſadzkę. Trzeci Pokóy był cały w boazeryach, ktore robiono w Angili o ſiedmſet mil bliſko od Modolu. Te boazerye koſztowały 7000 Gubolow, i chociaż nie przypadaią do miary, i ſą nadpſute w drodze, mocno iednak podobaią ſię Panu dla tego że ie w Angili robiono. Czwarty Pokóy był Gabinetem kąpieli, którego model przyſłano z Pazary o pięć ſet mil bliſko od Modolu, koſztował piętnaście tyſiecy Gubolow. Piąty miał w ſobie Grotę ſadzoną kamykami i ſkorupami z różnych Kraiow ſprowadzonemi. Daley ſzły pokoie równie koſztowne, i tyleż oſobliwości w ſobie maiące. Oſtatnim był Gabinet Ciekawości, z Galeryą do Ogrodu.
Wſzedłſzy do tego Gabinetu znalazłem w nim różne Kollekcye tym drożſze, im ie z odlegleyſzych Kraiow ſprowadzał Kakiry ax Garo Bago. Kraiowe Produkta będąc poſpolite nie miały tam mieyſca; oprócz pchły okowaney w łańcuch, którą Naturaliſta żywił ſadzaiąc na rękę aby ſię paſła. Powiadano mi co każda oſobliwość koſztować mogła, i iak miarkowałem Gabinet ten z ſkorup, kamikow, Embryonow, i trawek koſztował 59201 Gubolow, a roczne utrzymywanie iego 2600 Czerwonych Złotych naſzych, rachuiąc penſyą dla Naturaliſty, i trzech Piſarzów Hiſtoryi Naturalney.
Ciekawość mię wzięła abym ſię dowiedział oczym piſzą ci Hiſtorycy tak utopieni w ſwoiey Profeſſyi. Pierwſzy z nich kończył wielką Xięgę in folio o Anatomii Gąſienicy, iey chorobach, odmianach, i pożywieniu. Drugi przez pięć lat zaſtanawiaiąc ſię nad paiąkami, dociekł, iż to ſtworzenie nauczyło Ludzi kunſztu tkackiego, i Myśliwcow iak ſtawiać ſieci na zwierza; o czym napiſał Dyſſertacyą z 5684. kart in Quarto maiori. Trzeci nakoniec, przez Mikroſkop uważaiąc Móla dociekł, iak można rozmnożyć to ſtworzenie, i napiſał Xiążkę bardzo ciekawą in Octavo majori.
Chciałem był wyiść iak nayprędzey z Gabinetu, gdzie zarażone powietrze embryonami; i ſpirytuſami oddech we mnie tamowało, ale Naturaliſta o każdym kamyku długo rozprawiaiąc poty mię męczył, pókim mu nie przyznał, iż głęboko docieka Natury.
Wyſzedłſzy z Gabinetu, poſzedłem oglądać Ogród, w którym znalazłem wſzyſtko, czegokolwiek wymyſł ludzki, i zbytek dokazać może. Natura, którą tam naybardziey chciano naśladować, zamieniła ſię w Sztukę. Dwóch Architektow pracowało około dziwnych rzeczy, których iednak dokazać niemogli. Pierwſzy chciał, aby Kaſkadę obrócić do góry, ale mimo różnych Machin Hidraulicznych woda płynęła zawſze na dół. Drugi uſtawicznie muruiąc, i uſtawicznie waląc, zoſtawiał Domy rozrzucone, które dla tego że były niedokończone, weſzły w modę i wſzędzie takie rozwaliny ſtawiano. Co do drzew, i ziół, ktore w tym Ogrodzie były, ponieważ Modolanie kochaią ſię w dziczyźnie, te były bez żadnego owocu. Dlatego Wety ſą drogie w Modolu, bo ie ſprowadzać muſzą z Zagranicznych Kraiów.
Powróciwſzy do Pałacu zaſtałem liczną kompanią. Kakiry ax Garo Bago prezentował mię wſzyſtkim pod Imieniem Kontemkima zwiedzaiącego cudze Kraie. Wſzyſtkie prawie Damy obróciły na mnie oczy, ale nie umieiąc ięzyka,i nie wiedząc zwyczaiu iakim ſpoſobem okazuie ſię grzeczność w Modolu, byłem z daleka wſzyſtkiemu ſię przypatruiąc.
Nayprzód cała kompania ſiedziała poſępno, i czaſem tylko dało ſię ſłyſzeć iakie ſłowo; A z tąd wnoſiłem, iż tak ſobą nudzi, iak czaſem u nas w Warſzawie. Gdy dano Karty podzieliła ſię cała kompania na kilka mnieyſzych. Zdziwiony iż ten wynalazek był także znany w tym Kraiu, przypatrywałem ſię iaki będzie koniec tey zabawki. Zdawało mi ſię, żem był wpośrzód Ziemian, patrząc na to co robiono z kartami. Tam, gdzie była gra w wielkie pieniądze, nie widać było, ani podległości, ani uſzanowania, ani względow, ani żadney litości; Owſzem wſzyſtkich ſerca tak ſię ſtały okrutne, iż to, co czyniło przykrość iednemu, było dla drugiego radością. Młodzi Kawalerowie, tak ſię zgrywali do oſtatniego iak u naS, a Damy tak traciły czas, zdrowie, i honor, i tak za nich Mężowie płacić muſieli iak i naſi niektórzy. Druga kompania złożona z Dam i Kawalerów dobranych była wzdychaiąca. Cztery Damy, i tyleż Męſzczyzn ſiedząc w oſobnych kanapach, i mdleiącym okiem poglądaiąc na ſiebie, zachowały głębokie milczenie. Czaſem tylko ſłyſzałem ſłowa, które, iak mi Kolega tłómaczył, znaczyły utyſkiwanie na los, i że iedno drugie nazywało okrutnym. Trzecią kompanią ſkładały Damy, i ieden Kawaler, ktory iak tylko wſzedł do Pokoiu wſzyſtkie go obſkoczyły, aby oglądać ſuknią, którą miał bardzo pięknie wyſzytą. Kawaler nic nie mowił, ale każda Dama o coś go pytała; On na to, czaſem tak ieſt, czaſem nie, Do iedney przemowił oczami, do drugiey głową, do inney uśmiechem pełnym taiemnicy; Wſzyſtkie podawać ſobie z uſt do uſt poczęły, iż ieſt rozumny, i grzeczny. W ſamey rzeczy iego twarz, i figura były wymową; Jak tylko ſię pokazał, wſzyſtko iuż powiedział. W czwartey kompanii ſiedziały trzy Damy, które gadaiąc o modach, iedna drugiey chwaliła ſuknią, a wſzyſtkietrzy bawiły ſię Pieſkiem[3]Piąta nakoniec złożona z kilku Mężczyn głęboko uczonych, i dwoch Dam dobrze znaiących intereſa Dworow Cudzoziemſkich, bawiła ſię około poprawy Rządu, wypowiadania woyny, i ſtanowienia pokoiu. Gdy do tey Kompanii przynieſiono Gazetę, przyſtąpiłem także i ia z Tłómaczem, chcąc wiedzieć iakie były nowiny w tym Kraiu, i iak mi powiadał to w ſobie zawierały.
Z Montgotu dnia trzeciego Czerwca. Flotta naſza Napowietrzna krążąca między 42, i 43 graduſem, złożona z dwódzieſtu pięciu Balonow, z których ſiedm było o piętnaſtu, ſześć o dzieſięciu, a dwanaście o pięciu harmatach, doſzła nieprzyiacielſkiey Flotty; Po cztero-minutney utarczce Balony: Orzeł, Gryf i Wſpaniały, wpadły nam w ręce. Wiatr i Ocean ſpalone; a Panna wytrzymawſzy naywiękſzy attak, przebita utraciła gaz i ſpadła na doł. Rachuią z obu ſtron zabitych 112, rannych 321, z ktorych 164 Felczerowie w Lazaretach dorznęli, a 159 na całe życie zoſtało Inwalidami.
Otoż pomyśliłem ſobie równe głupſtwo, trzyma ſię Xiężycanów, iak i nas Ziemian, że ſię zabiiaią za cudzy intereſ. Nowy iednak ſpoſób woiowania, ktorego wynalazek ieſt u nas dopiero w pierwſzych początkach, wzbudził we mnie nadzieię, iż mogę ieſzcze kiedyżkolwiek oglądać Oyczyznę. Bo mimo wielkiego podobieńſtwa od Kraiu naſzego, ktore znaydowałem w Modolu, zawſze iednak iako Cudzoziemiec wzdychałem do moiey Oyczyzny. Reſzta Gazet zawierała w ſobie wiele Dat a mało rzeczy.... Około dwónaſtey przed Pół-nocą uſiedliśmy do ſtołu, bo zwyczay ieſt w Modolu iż w ten czas dopiero Maiętni ſpać idą, kiedy poſpólſtwo budzi ſię do pracy. Wieczerza była na kſztałt wieczerzy naſzych. Nayprzód cicho, potym ſzmyr, daley ſłowa których trudno było rozeznać, żarty po więkſzey części bez dowcipu, fałſzywe nowiny, złe ſądzenie o rzeczach, trochę politykowania, a wiele obmowy.[4] Przy końcu wieczerzy gadano o nowych ſłowach, ktore tak były dziwaczne, iak gdyby u nas zamiaſt Ziemi mówił kto: Podſłoneczna Kraina, zamiaſt ſtrachu: popłoch, zamiaſt pięknie: kraśnie, zamiaſt organizacyi: uczłonkowacenie, zamiaſt kości odartych z ſkóry i ciała: Kościotrup, zamiaſt dzidki do zębow: Zębodłub.... Ganiono wſzyſtkie Xiążki, ktore wychodzą w Kraiowym ięzyku, dla tego, iż Modolanie te tylko czytać lubią, które im przywożą z ſtroiami i meblami, aby za nie wychodziły z Kraiu pieniądze.
Nieznaiąc Dzieł o ktorych była mowa, bawiłem ſię tym czaſem wypytywaniem nazwiſk tych potraw i likworow, ktore były na ſtole. Supa miała ſmak podobny do naſzych ſup z ryżu albo migdałow, ale mi powiedziano, iż o kilka ſet mil od Modolu rodzą ſię te ziarna, z ktorych ią robią, i dlatego że nie ſą produktem Kraiowym, czynią potrawę tak poſpolitą, iż ią w ubożſzych nawet domach widzieć częſto można. Inne półmiſki zaſtawione mięſiwem, były częścią z bydląt domowych, częścią z dzikich, które aby więcey koſztowały, trzymano ie w Zwierzyńcach, a znaczną część z dalekich ſtron zwożono do Modolu. Przyprawę tych wſzyſtkich potraw o tyſiąc mil ſprowadzono do Kraiu; i aby wolno było iey używać, płacą za to Wabadanie obcym Pańſtwom, aby te więcey miały intraty na Woyſko i gnębiły nim ſłabych ſobie Sąſiadow. Srzodek ſtołu był zaſtawiony Piramidami, ktorych nie robiono w Kraiu, ale że były kruche i że ie gdzieindziey robią, dlatego zwyczay ieſt ſtawiać tę ozdoby po wſzyſtkich ſtołach. Między likworami nie było iak mi powiadano likworow Produktu Kraiowego. Doktorowie którzy wolą pić zagraniczne decydowali, iż Kraiowe ſą ſzkodliwe zdrowiu, i krew zapalaią. Dano nakoniec wety, podczaſ których naſzym ſpoſobem z różnych butelek zaczęło ſię zdrowie. Rozumiałem, żem czytał Słownik Geograficzny, gdy mi powiadano imiona tych Narodów, które ſię ſkładały na te wſzyſtkie zbytki i gdyby mię był pierwſzego dnia zaraz nie oſtrzegł Kolega, iż ten Kray ieſt nayubożſzy we wſzyſtko, rozumiałbym był, że ma kilka Portow napełnionych Okrętami, ktore mu zewſząd dowożą Produktow Zagranicznych.
Gdy ſię rozieżdżać poczęła kompania, powróciłem i ia do Domu z wielką chęcią uczenia ſię Języka. Jakoż w krótkim czaſie dawſzy ſobie pracę, a częſto obcuiąc na Wielkim Swiecie zrozumiałem mówiących i ſam iakokolwiek nauczyłem ſię mówić.




  1. Ta moda ieſt także u nas. Mała noga, a grube łytki maią być pięknością.
  2. Oſoby, które muſzą z ſobą gadać, a nie maią o czym, zaczynaią poſpolicie rozmowę, o deſzczu, albo o pogodzie; Taki dyſkurs pewna dowcipna Oſoba nazwała Rozmową o Elementach.
  3. Damy, które Mężow ſwoich nie nazywaią Kotkami, iak był zwyczay w Paryżu 1760, ſprawiedliwie robią, że kochaią pieſki. Te ſtworzenia (mówi ieden) ſą oſobliwsze. — Panowie uſkarżaią ſię na ſłużących, ci na Panów, bogaci na Rzemieślników, ci na bogatych, Mężowie na Zony, te na Mężów, Rodzice na Dzieci, te na Rodziców, Kochanek na Kochankę, ta przez dziwactwo na Kochanka; a każdy ſwego pſa chwali, i daleko prędzey znaleść można dobrego pſa, niż dobrego człowieka. W całey Warſzawie ledwie ieſt kilka złych pſów; Pytam ſię poczciwych ludzi, ieżeli liczba filutow nie ieſt daleko większa.
  4. Candide





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.