Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bronisław Rejchman
Tytuł Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego
Pochodzenie „Ateneum“, 1881, T. 1, z. 1, 3
Redaktor Piotr Chmielowski
Wydawca Włodzimierz Spasowicz
Data wyd. 1881
Druk K. Kowalewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.
Zakład kąpielowy. — Zasługi nowego dzierżawcy. — Brak odpowiedniéj komunikacyi. — Oszukiwani geologowie. — Zarys poszukiwań soli w naszym kraju.

Nazajutrz zaczęliśmy zwiedzać Busk. Największą osobliwością jego jest o wiorstę oddalony zakład kąpielowy z wielkim gmachem murowanym, którego wnętrze nie ma nic sobie podobnego w kraju i Galicyi. Centrum jego stanowi wielka i piękna sala ozdobiona biustami. Jest ona jednocześnie i kursalem i przysionkiem celek kąpielowych. Gmach ten zbudowany został około r. 1840 przez kompanią dzierżawców wód Buskich, złożoną z pp. Enocha, Szymona Wernera, Hermana Epsteina, Maurycego Samuelsohna i Feliksa Rzewuskiego. Za salą jest pomieszczenie dla machiny parowéj pompującéj wodę mineralną, dla kotłów i innych urządzeń, a z boków i w skrzydłach mieszkania dla pacyentów, restauracya i t. d.
Znaczna liczba osób zamiast używać świeżego powietrza przesiaduje całemi godzinami w owéj sali, w atmosferze obciążonéj siarkowodorem, wydzielającym się z solanki. Na naszę uwagę, że szkoda płuc i krwi, odpowiedziano, że i owszem, atmosfera ta jest wielce skuteczną na pewne choroby. Ale czy razem z chorobą nie zmaga i chorego?
Zasługuje téż na szczególną uwagę piękny park i prowadząca przezeń droga szosowa, zbudowana z wielkim kosztem przez obecnego dzierżawcę Buska dra Dobrzańskiego. Wszystko to ma pozór zupełnie „zagraniczny“, a miasteczko ze swoim charakterem tradycyjnéj ospałości i nieporządku wielki kontrast z kuracyjną osadą stanowi. Pożądaną byłoby rzeczą, aby wystawiono tuż obok zakładu kąpielowego mieszkania dla pacyentów. Prawdopodobnie byłby-to dobry interes, gdyż grunt pod nie można dostać albo bardzo tanio albo téż bezpłatnie, na czas zapewne dosyć długi. Zagranicą niepotrzebaby zachęcać do takiego przedsiębierstwa, u nas ludzie pieniężni zbyt mało mają na to odwagi, bo to „rzecz nowa“, a my lubimy zawsze kogoś naśladować.
Nowy dzierżawca pojmuje dobrze potrzeby zakładu kąpielowego, wprowadza rozmaite ulepszenia, np. chce stopniowo zastąpić wszystkie wanny cynkowe, psujące się od wody siarczanéj żelaznemi emaliowanemi i t. d. Ale choć własnemi siłami wiele może zrobić dla zakładu, nie zdoła go jednak podnieść bez pomocy rządu do tego stanowiska, jakie mu się z natury rzeczy należy. Nie można bowiem wymagać od dzierżawcy, aby zaprowadził wygodną komunikacyą ze stacyami kolei żelaznych. Dzisiejsza zaś jest niższą od wszelkiéj krytyki i niejeden zreumatyzmowany lub wycieńczony długą chorobą z pewnością przeniesie drogi wyjazd za granicę, nad wystawienie swych kości na kilkunastogodzinne trzęsienie w niewygodnym wózku, po najgorszych drogach. Gdyby istniała „europejska“ komunikacya z Buskiem, to możeby i prywatni przedsiębiercy znaleźli w sobie dość inicyatywy do budowania domów około zakładu i miejsce to, mając już jak najlepsze początki na drodze rozwoju, wzrastałoby coraz bardziéj. Ale kwestya ta zależy w zupełności od nowéj drogi żelaznéj, Dęblińsko-Dąbrowskiéj, któraby powinna przejść przez Jędrzejów i Wodzisław, a może nawet i Pińczów. W takim razie pozostawałoby jazdy wózkiem tylko 2—5 mil.
Na geologów szukających soli i nafty, dla których właśnie przyjechaliśmy do Buska, czekaliśmy dwa dni. Wreszcie przybyli dwaj z nich, a mianowicie kierownik wyprawy p. Wincenty Kosiński, naczelnik rządowych kopalni galmanu, oraz inżynier górniczy p. Kontkiewicz, były mój kolega ze Szkoły głównéj, który niedawno z polecenia departamentu górnictwa zwiedzał w celu geologicznym Ural i południe Rosyi. Trzeci geolog, inżynier górniczy p. Michalski, także nasz rodak, był zajęty na prawym brzegu Nidy.
Departament górniczy już dość dawno zwrócił uwagę na możliwość znalezienia soli w południowych powiatach naszego kraju, od lat już kilku przygotował pewną niewielką sumę na te badania. Rok obecny okazał się tyle szczęśliwym, że suma ta została w ruch puszczoną we właściwym kierunku.
Fakta uzasadniające poszukiwania soli w tych okolicach są bardzo doniosłe. Tu rozciąga się na wielkich przestrzeniach taż sama formacya mioceniczna, w któréj się znajdują kopalnie Bochni i Wieliczki, niebardzo zresztą od tego miejsca oddalone: tu na znacznéj przestrzeni rozwinięte są gipsy, uważane za skałę stale towarzyszącą soli; tu napotykają się margle zasolone (przejęte solą); tu wreszcie w wielu miejscach źródła słone tryskają. Co się zaś tyczy nafty, to i na jéj ślad natrafiono w powiecie Stopnickim we wsi Wójczy.
Wskazówki powyższe były już oddawna znane. Umiano téż je odpowiednio oceniać i bynajmniéj nie od dziś dnia datują się poszukiwania soli w Królestwie Polskiém.
Już za Stanisława Augusta, gdy saliny polskie przeszły w ręce Austryi, rząd polski zaczął czynić poszukiwania w okolicach jak najbardziéj do Wieliczki zbliżonych, aby tym sposobem powyższą stratę choć w części wynagrodzić sobie. Nadto zwrócono oko na okolice Pińczowa, gdyż wyczytano w dziele Kromera „de situ Poloniae“, iż za dawnych czasów wydobywano sól „ad Pincum“, co wytłomaczono jako Pińczów.
Poszukiwań tych dokonywali sprowadzeni umyślnie w tym celu zagraniczni górnicy: Carossi, Ferber i inni. Najważniejszym rezultatem ich pracy było odkrycie solanki buskiéj, z któréj nawet owego czasu warzyło sól towarzystwo akcyjne składające się z 32 akcyonaryuszy, zebranych z upoważnienia królewskiego przez Sasa, barona Beusta. Owego czasu prowadzono takie poszukiwania w dość wielu miejscowościach w Łęczyckiém i przez lat 15 (1780—1795) warzono sól ze źródła odkrytego we wsi Solcy.
Potém nastąpił zastój w tym względzie i dopiéro dyrekcya górnicza, utworzona w r. 1816 poleciła nadradcy górniczemu Ernestowi Beckerowi, aby się znowu zajął podobnemi badaniami. Becker uznawszy za najracyonalniejsze szukanie soli nad Wisłą naprzeciwko Wieliczki, oraz w dolinie rzeki Nidy, począł kopać około Szczerbakowa szyb, który jeszcze pogłębił otworem świdrowym do głębokości tysiąca kilkuset stóp. Z drugiéj strony, pod Solcem, dosięgnął świdrem głębokości 500 stóp, ale tak w pierwszym jak i drugim razie, rezultat był ujemny.
Gdy górnictwo przeszło pod zarząd Banku Polskiego, Becker został znowu delegowany do tych poszukiwań. W r. 1833 zaczął prowadzić pracę w okolicach Biórkowa; nie skończył jednak, bo go śmierć zaskoczyła w r. 1836. Skutek tych trzyletnich poszukiwań był taki sam jak i poprzednio.
Z takiémże szczęściem prowadził badania Pusch podczas swych pierwszych wycieczek geologicznych, a również wysłany do Litwy (1825—1826) górnik Ulmann.
Od roku 1819 prace te kosztowały przeszło 700,000 zł. co na owe czasy było sumą bardzo wysoką.
Nie stracono jednak nadziei; i gdy skarb nie mógł już więcéj kosztów łożyć, utworzyła się, za inicyatywą, jak się zdaje, bankiera barona Frenkla, spółka akcyjna do poszukiwania soli, która z radą administracyjną zawarła kontrakt następującéj osnowy: Towarzystwo ma szukać soli i eksploatować ją na własny rachunek, przyczém rada administracyjna zastrzega sobie prawo odkupu soli po 5 złp. za cetnar. Kontrakt mą trwać lat 50, lecz gdyby po latach sześciu usiłowania spółki nie zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem, kontrakt rozwiązuje się.
Na czele tego towarzystwa stanął bankier berliński Mojżesz Moser. Roboty powierzono niemieckiemu górnikowi Rostowi. Założył on świdry pod Siewierzem i Nowém Brzeskiem i sięgnął do głębokości 1500 stóp, ale soli nie znalazł. W skutek tego towarzystwo rozwiązało się w r. 1838.
Pewien stary przedsiębiorca górniczy, pamiętający owe czasy, opowiadał mi, że pod Siewierzem wrzucił ktoś sól do otworu świdrowego. Pozorny fakt natrafienia na ślady cennego minerału obiegł wkrótce całe Królestwo i kurs akcyj wzrósł w czwórnasób. Gdy jednak przekonano się, że był to fałszywy alarm, akcye spadły, jak mówił „z pieca na łeb“.
Wszystkim dotychczasowym robotom brakło podstawy naukowéj. Kierując się faktem obecności soli w pokładach Wieliczki i Bochni, nie wiedziano, do jakiéj formacyi pokłady te należą, i dlatego téż wielokrotnie zapuszczano świder daleko niżéj, do formacyj, w których także może się sól znajdować, ale gdzie już traci siłę wskazówka, jaką daje bliskość Wieliczki i Bochni.
W tym czasie zbadano, że sól galicyjska znajduje się w pokładach miocenicznych, w skutek czego geologowie doszli do wniosku że przedewszystkiém w téj formacyi szukać należy soli w obrębie Królestwa Polskiego. Projekt Zejsznera, jednego z najzasłużeńszych geologów naszych, właśnie na téj zasadzie się opierał. Lecz i Zejszner doznał zawodu; wydawszy 30,000 rs., doszedł do przekonania, że nie warto szukać soli w południowych okolicach Królestwa.
W tym czasie powstało podanie ludowe, że właściwie Zejszner znalazł sól, lecz że został przekupiony przez rząd austryacki, obawiający się konkurencyi: Zejszner więc doniósł rządowi swemu, iż soli nie ma w Królestwie. Uważamy tę potwarz za zupełnie bezzasadną i śmieszną i podajemy ją tylko dla wykazania, jak lud tutejszy wierzy w obecność soli na swoich terytoryach.
Zejszner, chociaż znakomicie się przyczynił do geologicznego zbadania tych okolic, nie miał jednak dostatecznego materyału do pozytywnego uzasadnienia swego negatywnego zdania, i właśnie dla ostatecznego zadecydowania kwestyi wysłaną została wyprawa tegoroczna[1].
Dla uzupełnienia niniejszego rysu poszukiwań soli w Królestwie Polskiém musimy nadmienić, że niedawno, gdy Prusacy odkryli bardzo bogate pokłady soli około Inowrocławia, rząd kazał zapuścić trzy świdry w okolicach Ciechocinka. Otwory doszły do głębokości 700 stóp i kosztowały 75 tysięcy rubli. Na pokład soli kamiennéj nie natrafiono; ale nie idzie za tém, żeby ten niepomyślny wypadek miał stanowić o nieistnieniu soli w téj okolicy. Toż samo bowiem było około Inowrocławia: świdrowano długo, zrozpaczone nawet o rezultacie i wreszcie znaleziono bogaty pokład o 1500 kroków od otworu świdrowego, który już przedsiębiorcę do rozpaczy przyprowadził.





  1. O rezultacie tych prac nie można było przesądzać w czasie niniejszéj wycieczki. W listopadzie r. 1880 badania te zostały ukończone. P. Kontkiewicz tak określa ich rezultat:
    „Wyniki ostatnich badań geologicznych w téj okolicy zdają się godzić nas z myślą, że prawdopodobnie pokładów soli u nas wcale nie ma (t. j. w okolicach badanych, Przyp. aut.), że zatém wszystkie dalsze jéj poszukiwania pozostaną równie bezskuteczne jak dotychczasowe. Kiedy bowiem grubość formacyi miocenicznéj w Galicyi znacznie przewyższa 1000 stóp (w Bochni sól dobywają obecnie z głębokości 1400 stóp), w naszym kraju jest ona znacznie mniejsza, bo wynosi zaledwie kilkaset stóp w południowéj jego części nad Wisłą, a ku północy coraz się zmniejsza i zupełnie znika u podnóża gór Śto-Krzyskich. Gdy do tego dodamy, iż formacya ta w wielu bardzo miejscach téj części kraju przecięta jest w dolinach rzek (szczególniéj Nidy) aż do saméj podstawy, to jest do formacyi kredowéj, musimy dojść do wniosku, że gdyby w niéj istniały pokłady soli, musiałyby one zjawić się gdziekolwiek na powierzchni, albo bezpośrednio, albo przynajmniéj w postaci bogatych źródeł słonych. Tymczasem nasze solanki buskie, soleckie i inne są tak biedne, że trudno przypuścić, aby one brały początek z pokładów soli; przeciwnie, należy mniemać, że sól tylko w bardzo rozdrobnionym stanie przenika pokłady glin i gipsów miocenicznych, z których ją wody podziemne wypłókują i na powierzchnię ziemi wynoszą.
    „Z łupkowych glin czyli iłów téj formacyi wypływają także źródła nafty we wsi Wójczy niedaleko Stopnicy. Chociaż warunki geologiczne, w jakich zjawia się tu nafta, zupełnie są różne od tych, jakie widzimy w sąsiedniéj Galicyi (gdzie nafta bierze początek w znacznie starszych pokładach), jednakże miejsce to zasługuje na uwagę ze względu na dość obfite wydzielanie się ropy (surowéj nafty) w kilku studniach poszukiwawczych, jakie tu były kopane. W Galicyi podobne oznaki uważają za bardzo dobre i nie wahają się na ich zasadzie przeznaczać większych sum na szczegółowe i głębokie poszukiwania“.
    Dodatni więc rezultat powyższéj wyprawy ogranicza się do sfery czysto naukowéj. Ogłoszony on będzie dopiero wtedy, gdy geologowie opracują (zimą) materyał zebrany. Ujemny rezultat co do soli ma jednak praktyczne znaczenie, gdyż, na zasadzie ścisłych danych odwiedzie od bezowocnych a kosztownych poszukiwań.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bronisław Rajchman.