Z życia domowego szlachty sandeckiej/Dodatek I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Z życia domowego szlachty sandeckiej
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Wł. Łozińsiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DODATEK I. i UZUPEŁNIENIA.
A. Do str. 1. Rachunek kupiecki z 1613 r.

Jerzy Tymowski w spółce z Aleksandrem Czaplicem, mieszczaninem nowokorczyńskim, zakupił na Węgrzech, oprócz szyszaków i dwóch hakownic, znaczną ilość miedzi, żelaza i stali. Sprowadzono owe towary, częścią na wozach, częścią Popradem do Nowego Sącza, a stamtąd spławiano je Dunajcem i Wisłą do Nowego Miasta Korczyna, Torunia i Gdańska. Przy obrachunku zaszło pewne nieporozumienie pomiędzy Tymowskim a Czaplicem, który przywłaszczył sobie 224 flor. 24 gr. więcej. Pokrzywdzony kupiec, wniósł zażalenie do urzędu radzieckiego w Sączu, przyczem zestawił rzetelny rachunek:
Społek[1] z Panem Aleksandrem Czaplicem w handlu, których my mieli według Kontraktu do Gdańska, na co powzięliśmy zadatku.
Naprzód u Pana Rolla[2] żelaza cetnarów 324.
Item miedzi blach cetn. 15.
Dało się za to wszytko flor. 1.105 gr. 16⅔.
Item od Filka żelaza cetn. 122, uczyni za nie flor. 284 gr. 13½.

Z autografu Jerzego Tymowskiego.
Item w Nowejwsi[3] cetnarów 34, uczyni za nie flor. 75 gr. 16⅔.

Item stali cetn. 10, uczyni za stal flor. 24 gr. 13⅓.
Item blach żelaznych cetn. 10, uczyni za nie flor. 61 gr. 3⅓.
Szyszaków[4] odkowanych cetn. 2, uczyni za nie flor. 22 gr. 16⅔.
Hakownic[5] 2 za flor. 11 gr. 3⅓.
Summa kupna towaru flor. 1.584 gr. 13⅓.
Wydatek: Naprzód trycatku[6] od żelaza cetnarów 480, po groszy rachując dwu, uczyni flor. 32.
Item od fur po gr. 8, uczyni flor. 128.
Item od miedzi trycatku, także i fury i myto aże do Sącza cetn. 15, uczyni flor. 14 gr. 20.
Item od stali i od blach żelaznych i od fury i od trycatku cetn. 20, uczyni flor. 7 gr. 20.
Item ważnego[7] i kontentacyi flor. 6 gr. 10.
Item myta w Kolaczkowie (węg. Kolacsko) flor. 6 gr. 10.
Item myta w Lubowli[8] flor. 10 gr. 10.
Item myta w Pławcu[9] od płta[10] po gr. 4, flor. 2 gr. 8.
Item płtów in nr. 17, uczyni flor. 37 gr. 27.
Item myta w Starym Mieście[11] flor. 2 gr. 8.
Fliśnikom aże do Sącza flor. 38 gr. 23.
Suma wydatku uczyni flor. 285 gr. 26.
Towar wszytek kosztuje z wydatkiem do Sącza flor. 1.870 gr. 9⅓.
Na dół[12] płynąc wydał Pan Czaplic na myta, na strawne, ważne i fliśniki flor. 322.
Na to wziął od Pana Jurka[13] gotowych pieniędzy 140 flor.
Potem uprzedał spólnego towaru, miedzi, stali, blachy żelazne i szyszaki, wziął flor. 203.
Pan Jerzy wydał na doprowadzenie towaru z Sącza do Nowego Miasta[14] i na legumina i za jeden plet flor. 66 gr. 16.
Item Pan Czaplic poprzedał płty, za które pieniądze powziął flor. 54.
Summa impens z Sącza do Torunia, uczyni flor. 2.192 gr. 22⅓.
Za wszytko przedanie towaru i za pty, bo nic nie borgował uczyni flor. 2.619 gr. 10.
Zaczem się zysku nie pokazuje tylko flor. 426 gr. 18.
Na każdego z nich rachując dobrze flor. 213 gr. 9.
Porachowawszy wydatek i impensy Pana Czaplicowe, tak jako się w Regestrze najduje, nie mógł Pan Czaplic brać na swą stronę flor. 729 gr. 22.
Którą summę sam do regestru napisał i per negligentiam[15] grosze opuścił, bo mu nie przyszło powziąć tylko flor. 504 gr. 28 według rachunku, i tu error, bo Pan Czaplic kładzie wydatku impensi z Sącza aże na dół flor. 322, przywłaszczając sobie za własne pieniądze. A on na tę summę flor. 322 powziął od Pana Jerzego według Regestru flor. 140, z których flor. 140 i ze flor. 203 zostaje reszty u Pana Czaplica flor. 23, które przy nim zostały.
Item powziął za spólny towar, za miedź, za stal, za blachy, za szyszaki flor. 203.
Item za pty flor. 54. Defalcando z sumy powziętej od Pana Czaplica flor. 729 gr. 22.
Summa, która jemu przychodzi flor. 504 gr. 28.
Zostaje przy Panu Czaplicu flor. 224 gr. 24, które właśnie przynależą Panu Jerzemu słusznie.[16]


∗                    ∗
B. Do str. 22. O niektórych zamkach i dworach obronnych w Sandeckiem.

1. Rytro. Ruiny zamku, stojące na stromej skale otoczonej od południa małym potokiem, zwanym Rostoką, leżą na prawym brzegu Popradu, na północ od wsi Sucha Struga. Od północy otaczają je niższe lesiste wzgórza. Ruiny pokryte mchem i drzewami przedstawiają zewnętrzne ściany piętrowej budowli i większej części dwupiętrowej, grubej okrągłej baszty. Według pomiarów wykonanych przez Szczęsnego Morawskiego,[17] który podaje plan i rekonstrukcyę tego zamczyska, wysokość baszty wynosi 7 sążni, miąższość 4 sążnie, środek baszty 2 sążnie a grubość murów 5 łokci. Morawski rozróżnia 3 epoki w budowie zamku. Najdawniejszą jest baszta, odpowiadająca baszcie w Czchowie[18] nad Dunajcem. Sięga ona niezawodnie XIII. wieku. Do wnętrza jej dostać się można dopiero na wysokości pierwszego piętra. Później w miejsce pierwotnych, drewnianych budynków, podbudowano murowane i dwie mniejsze baszty broniące bramy. Obecnie plan budowy przedstawia się jako pięciobok nieregularny, w którego środku znajdowały się budynki dwa, prócz tych, które łączyły się z zewnętrznymi murami.

Ruiny zamku „Ryter“ w Rytrze nad Popradem, wraz z rzutem poziomym, podług rysunku rekonstrukcyjnego Szczęsnego Morawskiego z r. 1857.

Kto zbudował ten zamek, nie jest wiadomem. Pierwotnie nazywa się Ritter, jest własnością królewską a zarazem jedną z szeregu twierdz, broniących granicy od Węgier. Przy zamku wybierano cło królewskie od kupców, spławiających towary Popradem. Najdawniejszym dokumentem jest przywilej Władysława Łokietka z 17. kwietnia 1312 r., przyznający Klaryskom w Starym Sączu prawo pobierania cła na Popradzie pod Rytrem „prope castrum Ritter“.[19] Dyplomem z 15. maja 1327 uwolnił Łokietek kupców spieszących na nowo ustanowiony jarmark na św. Małgorzatę w Nowym Sączu od cła „in Rittyr“.[20] Gdy w r. 1331 nawiedził pożar Nowy Sącz, król Łokietek, pragnąc odbudowania jego, wystawił przywilej w Krakowie 18. czerwca tego roku, mocą którego wolno było mieszczanom wyrębywać las za zamkiem w Rytrze „ultra Ritter castrum“[21] i sprowadzać drzewo bez opłaty cła rzeką Popradem. W r. 1338 Kazimierz Wielki, rozsądzając spór między miastem Krakowem a Świątkiem, poborcą ceł w Rytrze, uwolnił miasto 6. stycznia tego roku od płacenia cła „in Rither“,[22] a 21. kwietnia 1356 potwierdza Piotr Wydżga, starosta sandecki, że na mocy przywilejów Kazimierza Wielkiego, wolni są mieszczanie sandeccy od cła „in Rittyr“.[23] W roku 1394 królowa Jadwiga wyjechała na spotkanie Zygmunta, króla węgierskiego, aż do pogranicznego od Spiża zamku Ritter, przyjęła go z wielkimi honorami w Nowym Sączu i zawarła z nim umowę, zatwierdzającą spokojny stan obojga królestw „tractatibus statum tranquillum regnorum firmantibus“, jak mówi Jan Długosz.[24] W XV. wieku służył ryterski zamek niejednokrotnie za rezydencją letnią starostom sandeckim. Za panowania Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta, raz po raz ten zamek „castrum Rither cum bonis“ pozostawał w dzierżawie zastawnej, 2 razy n. p. za 50 grzywien (marcae) czyli 80 złp. I tak w r. 1488 trzymali go szlachetni Żegota i Piotr, w latach zaś 1469, 1473 i 1501 Rafał Ryterski.[25]
Król Aleksander Jagiellończyk († 1506), znany z marnotrawstwa i zawsze potrzebujący pieniędzy, pozastawiał różne koronne dobra, które dopiero za następcy jego Zygmunta I. wykupił skrzętny podskarbi nadworny, burgrabia i żupnik krakowski. Jan Boner (1515–1523), a między innemi także Sądecz za 4.000 czerwonych złotych, tudzież zamek Ritter za 1.000 czerw. złot.[26] W r. 1580 dzierżawił Barcice i Rytro Stanisław Garnisz; roczny dochód z nich otaksowano na 412 fl. 1 gr., z tego jednak do kwarty (na wojsko koronne) płacił 82 fl. 6 gr.[27] Jeśli można zawierzyć bezpiecznie dowcipnej, satyrycznej rozprawie Marcina Bielskiego, to zamek w Rytrze już pod koniec XVI. wieku był opustoszałym:

Zdaje się nam miłe panny, miłe panie, wdowy,
Abyśmy Rytter zamek posiadły gotowy.
Mury stare, upadłe, dobrze oprawiemy,
A w Piwniczny miasteczku targi ustawiemy.
Tamże sejm położemy, pod górą Krępakiem,
Pójdziem na te opiłe męże nasze hakiem.[28]

W r. 1658 był już Rytter ruderą, jak wspomina ks. Franciszek Petrykowski,[29] kustosz kollegiaty sandeckiej. Mimo to wszystko szczątki tego zamczyska, podobnie jak i Tropsztynu, sterczą jeszcze po dziś dzień i urągają śmiało uraganom, które tyle wieków przeszumiały nad głową jego.
2. Tropsztyn (Tropstein) naprzeciw kościoła w Tropiu, w Wytrzyskach nad Dunajcem. O ruinach Tropsztynu wznoszących się dotąd na stromej, niedostępnej skalistej górze, których plan i rekonstrukcyę podaje Szczęsny Morawski,[30] nie można odszukać wiadomości, jedynie z kształtu pozostałej części baszty i sposobu budowania wnosić należy, że zamek ten był współczesny z Melsztynem i Rytrem. Wieś Tropie jest bardzo starożytną osadą. Pierwszymi osadnikami byli tu zapewne poszukiwacze złota, czy też awanturnicy, przybywający najwięcej z Niemiec i osiedlający się w tych górskich puszczach, by trudnić się rozbojem. Wznosili sobie obronne zameczki, których nazwy niemieckie świadczą o narodowości założycieli. W pobliżu miejsca zameczka osiedlił się pustelnik, zapewne pierwszy szerzyciel chrześcijaństwa wśród tych okolic, imieniem Swirad. Koło jego pustelni i kapliczki wytworzyła się osada, która w dokumencie z r. 1382 nosi nazwę Swirad.[31] Jeszcze w XVI. wieku figuruje „Szwirad“, ale tylko jako nazwa parafii.[32] W tymże czasie (1581) Wytrzyska były w posiadaniu Jana i Wawrzyńca Łyczków. Podług relacyi naocznego świadka, ks. Jana Januszowskiego, zamek Tropsztyn w r. 1608 był już ruderą, jak wyżej wspomniałem w rozdziale I. na swojem miejscu.

Ruiny zamku „Tropsztyn“ w Wytrzyskach nad Dunajcem, wraz z rzutem poziomym, podług rysunku rekonstrukcyjnego Szczęsnego Morawskiego z r. 1857.
3. Jeżów, obecnie własność Kazimierza Ramulta. Zameczek, czyli dwór w Jeżowie, znajduje się w pobliżu toru kolejowego pomiędzy stacyami Bobową a Stróżami, po stronie wschodniej, położony na płaszczyźnie lekko schodzącej ku południowemu zachodowi. W ogrodzie są ślady fos, które go otaczały. Budynek sam również ma ślady pewnej obronności, choć z typu nie jest bynajmniej zamkiem, tylko małym dworkiem szlacheckim. Zbudowany z kamienia łupanego i cegły, pokryty tynkiem, jest on kamieniczką jednopiętrową, wznoszącą się na podstawie prostokąta, którego dłuższa ściana mierzy 16.50 m. Spodem są obszerne piwnice, raczej sutereny, jasne, zasklepione beczkowo, których okna o obramieniach kamiennych, wychodzą dość wysoko ponad teren otaczający.
Dwór obronny w Jeżowie z r. 1544, podług rysunku Stan. Wyspiańskiego.

Wejście do wzniesionego parteru od strony północnej po schodach murowanych zewnętrznych, przez ganek na arkadach. Okna parteru wysoko umieszczone, powiększono w późniejszych latach. Okna pierwszego piętra zachowały pierwotne obramienia. Są to dość duże, niemal kwadratowe prostokąty. Obramienia kamienne są szerokie, o profilu płaskim, złożonym z płatek i karnesów, których część przechodziła na ramiona kamiennego krzyża. W pewnej wysokości nad każdem z tych okien mieści się poziomy kamzams kamienny, bez ozdoby. Krzyże wyjęto w nowszych czasach, a otwory okien zapełniono pseudo-gotyckim maswerkiem ceglanym prostej mularskiej roboty. Pod występem dachowym dochowały się reszty ozdobnych wsporników. W narożniku północno-zachodnim jest przystawka, w kształcie niewielkiej baszty, o rzucie poziomym kolistym, wysokości ścian domu. U dołu pełna, rozszerza się ona zapomocą kroksztynów kamiennych na I. piętrze i ma kilka otworów strzelniczych.
Nad wejściem do parteru wmurowana tablica kamienna, przeniesiona tu około r. 1890 z wewnątrz domu, ma grubo rzeźbiony herb Ogończyk wśród liter na tarczy A. S. z napisem:

Gdi Pan Bog S Namy
Wszitko Miecz Będziemy
1544.[33]

Wnętrze na parterze podzielone jest na 4 lokalności sklepione. Ze sionki prowadzą schody na piętro wprost do dużej sali (15 m. długości a 7 szerokości) i dwóch mniejszych pokoi. Jeden z nich łączy się z alkierzem w baszcie narożnej. W tych dwóch pokojach zachowała się ozdoba dawna. Łącząca je ściana ma odrzwia kamienne, o dość bogatym profilu renesansowym. Jeden z pokoi zachował malowanie dekoracyjne ścian, jak się zdaje, odświeżone później nieudolnie. Układ jego jest wdzięczny. Są to ponad malowanym cokołem motywy peizażowe (drzewa, mosty, łodzie żaglowe, fantastyczne budynki, postaci ludzkie), jakby naśladujące kobiercowe szpalery. Szeroki fryz ma na tle kamiennej barwy zielone festony rytmiczne, rozdzielone konchami zawieszonemi na wstęgach u guzów. Wszystkie komnaty pierwszego piętra miały pułapy; że były niegdyś ozdobne, świadczą zachowane belki przyścienne profilowane. Framugi okien są głębokie, pozostały w nich ślady murowanych siedzeń.[34]
4. Nawojowa w pobliżu Nowego Sącza, własność Adama hr. Stadnickiego. Zamek w Nawojowej zbudował Piotr Nawojowski między rokiem 1580–1590.[35] Po jego bezdzietnej śmierci (1595)[36] nabył dobra nawojowskie wraz z zamkiem Grzegorz z Ruszczy Branicki, starosta niepołomski, i oddał je na wiano córce swojej Annie, poślubionej w r. 1581 owdowiałemu Sebastyanowi z Lubomierza Lubomirskiemu,[37] hr. na Wiśniczu i Jarosławiu, kasztelanowi małogoskiemu, staroście spiskiemu, dobczyckiemu i sandeckiemu. Po śmierci Sebastyana przeszły te dobra na jego syna, Stanisława Lubomirskiego,[38] sandomierskiego i spiskiego starostę. Odtąd pozostawały bez przerwy w posiadaniu Lubomirskich aż do śmierci księcia Józefa Karola Lubomirskiego 1703. Po nim przeszły na własność jego córki Józefy Maryi, zaślubionej księciu Janowi Sanguszce; później znów dostały się księciu Franciszkowi Ferdynandowi Lubomirskiemu, miecznikowi koronnemu, który je sprzedał w r. 1763 kniaziowi Józefowi Massalskiemu. Po ojcu odziedziczyła je Helena Apolonia z Massalskich księżna de Ligne, i zastawiła niebawem Poncyanowi hr. Harscamp z Belgii; wreszcie sprzedała je w r. 1799 Franciszkowi hr. Stadnickiemu, staroście ostrzeszowskiemu, właścicielowi Żmigrodu i Dukli, on zaś oddał je w posagu córce swej Tekli, żonie Jana Kantego hr. Stadnickiego. Nakoniec po śmierci rodziców w roku 1842 odziedziczył je Edward hr. Stadnicki, który też zamek powiększył i upiększył.[39]

Zamek w Nawojowej w obecnym stanie.

5. Witowice niedaleko Tropia nad Dunajcem. Jan Wiernek z Łososiny[40] zbudował tu w r. 1626 zamek w stylu włoskiego renesansu, z wysoką kwadratową wieżą. Był to dzielny wojownik, co wiarą w Boga i nabożeństwem ćwiczył duszę swoją, ciało zaś orężem i to bezustannie. Na obliczu i w duszy zawsze najgorliwszy w obronie wiary. Bez miary kochający ojczyznę swoją, aby zasłonić Rzpltej szczęście. Walczył często przeciw Turkom i Tatarom, szczególnie pod Buszą[41] 1617 r., pod wodzą Stanisława Żółkiewskiego, hetmana wielkiego koronnego, przeciwko Skinderbaszy, wezyrowi tureckiemu. A pod Chocimem przeciw strasznej od Turka przemocy, jemu zlecono wszystkie przedobozowe straże. Jego dzielność i zręczność w boju uznawał Mikołaj Zebrzydowski i Jan Zamojski, którego chorągwiom husarskim nieraz przewodził i pochwały odbierał. Wreszcie kończąc długie życia pasmo, śmiercią swą uczcił dzień Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny 1638 r.
Zamek w Witowicach, a raczej warowny dwór, przetrwał w stanie mieszkalnym do r. 1818 i był wówczas własnością barona Gostkowskiego, rozebrano go w r. 1822. Rycinę jego, podobnie jak i dworu warownego w Zbyszycach, przekazał potomności Emanuel Ritter von Kronbach, k. k. Kreis Commissär.[42]

Dwory obronne nad Dunajcem w r. 1820; w Witowicach (ryc. górna), w Zbyszycach (ryc. dolna), podług Emanuela Kronbacha.

6. Zbyszyce nad Dunajcem, w pobliżu Nowego Sącza, należały w r. 1820 do rodziny hr. Stadnickich. Zameczek, stojący wówczas na tem samem wzniesieniu, gdzie obecnie znajduje się dwór Władysława Głębockiego († 1909), pochodził niezawodnie, przynajmniej jego charakterystyczne baszty, z XVII. wieku. Oprócz 4 narożnych murowanych baszt i wysokiego podmurowania, cały był zbudowany z drzewa. Mansardowy załamany dach nosi na sobie cechę XVIII. wieku. Wiadomości jednak bliższych nie posiadamy o nim. „Von diesem, auf gemauerten Fundamenten von Holz erbauten Schlosse, ist keine andere historische Merkwürdigkeit“, powiada Kronbach.
Jak niegdyś długa i szeroka Polska, tak i urocza sandecka ziemia najeżona była gęstymi, strażniczymi zamkami. Wszystko to zniszczył nieubłagany ząb czasu, a co on oszczędził, zniszczyła do reszty chciwa ręka ludzka. Słusznie zatem można powtórzyć z poetą:

Nie miej nadzieje w baszciech murowanych,
Ni w twoich wałach tak miąższo sypanych;
Co ręka zrobi, druga skazić może,
Jeśli nas Twoja moc nie wesprze Boże!


∗                    ∗
C. Do str. 25. O dawnym śpiewie kościelnym, a względnie w kollegiacie sandeckiej.

Podczas mszy św. aż do czasów cesarza Józefa II., śpiewano u nas zawsze po łacinie. Dopiero, gdy Józef II. dnia 10. września 1781 wydał swe sławne rozporządzenie, dotyczące kultu katolickiego, zaczęto pisać niemieckie „Messlieder: Hier liegt vor deiner Majestät“ Jana Michała Haydna[43] itp. Przez Galicyę poszły te śpiewy do Warszawy, stamtąd do Poznania itd. W Warszawie Jan Stefani, Karol Kurpiński, Romuald Zientarski, a nawet luter August Freyer, pisali melodye do mszy polskich. Jak zielsko każde rozpowszechniały się one lotem wiatru niesłychanie szybko. Już ks. Michał Mioduszewski w swym „Śpiewniku kościelnym z r. 1838“ ma 7 mszy, późniejsi wydawcy drukują ich daleko więcej. Dzisiaj już ich nie wydają, pozostały one między starymi rupieciami. Warto przeczytać o podobnych zakusach niemieckich u Wilhelma Bäumkera.[44]
Śpiew polski kwitnął co prawda już w XVI. wieku w kościołach naszych, ale tylko poza nabożeństwem ściśle liturgicznem. W wieku XVII. znacznie się rozwinął, natomiast w marnym XVIII. wieku tylko jeszcze w klasztorach przytułek znalazł, zresztą upadał coraz bardziej.
Śpiewniki aż do końca tegoż ostatniego wieku mszy polskich nie znają. W szkołach katedralnych i kollegiackich śpiewano tylko chorał gregoryański i inne łacińskie figurą, t. j. z muzyką na głosy. Pieśni polskie śpiewał lud, co wynika z dekretu Reformationes generales r. 1621: „Advertant locorum Curati, ne cantilenae Polonicae, tempore Paschatis et Pentecostes, a populo cantari solitae, aliquid erroneum, vel indecens, contineant... Idipsum judicamus de cantilenis Quadragesimalibus Polonicis, de Passione D. N. J. Christi, et Compassione B. V. Mariae“.[45] Tenże autor przytacza dekret synodu Wileńskiego z r. 1717, z którego wypływa, że śpiew ludu ograniczał się na czas „ante Sacrum Summum“. Że już na początku XVII. wieku zakradały się nadużycia, t. j. że podczas mszy śpiewano niestosowne pieśni, wynika z: Chełmensis an. 1604, zakazującego: „Cantiones vulgari sermone, praeter provinciae Nostrae antiquitus usitatas pro festo Paschae et Nativitatis Domini, Sacrificio Missae ne intermisceantur, sed omnia ad praescriptum Missalis Romani recogniti decantentur“. Z tego jednak nie wynika jasno, czy dekret dotyczy mszy czytanych, czy śpiewanych. Ciekawy jest dekret „Provincialis an. 1643“, dotyczący nauki śpiewu w szkołach katedralnych i kollegiackich, podany w „Magister Choralis“ str. 233. W tym dekrecie wielki nacisk położono na to, ażeby kościoły katedralne i kollegiackie „cantores habeant artis canendi peritos, qui singulis diebus horam integram continuam vel interpolatam, prout illis commodius videbitur, impendant imbuendae musicae praeceptis juventuti. Quod etiam in Seminariis, quae reguntur a PP. Societatis Jesu, observandum erit“.
Szczegółów o tem udzielił mi ks. Dr. Józef Surzyński, zaco mu na tem miejscu składam szczere podziękowanie.
Inny znów, również kompetentny znawca, profesor Aleksander Poliński,[46] donosi mi z Warszawy 30. marca 1908 roku:
Nie spotkałem dotąd w naszych zabytkach archiwalnych ani jednej wzmianki wyraźnej, że w dawnych szkołach przy-kościelnych uczono śpiewów polskich. Przeciwnie, dużo jest wskazówek, że uczono i śpiewano tylko po łacinie. Szkoły takie istniały u nas od bardzo dawnych czasów, nawet przy większych parafiach. Młodzież przygotowywała się w nich do stanu kapłańskiego, lub kształciła w śpiewie liturgicznym, by następnie pomagać duchowieństwu w obrzędach religijnych, śpiewać godziny kanoniczne, wotywy, sumy wraz z kantorami przy większych uroczystościach kościelnych, na procesyach, nieszporach itd.
Jak świadczą akta konsystorskie, około 1600–1650, szkoła katedry włocławskiej popisywała się w niedziele i święta, pod wodzą wikaryusza, na którego tydzień rectura chori przypadała. Odśpiewywała ona, prócz sumy, pierwszy Nocturn z jutrzni, Prymę i Tercyę, a Sekstę z chórem wikaryuszów. Śpiewała też Humiliavit co piątek, zaco jej płacono osobno.
W XVII. wieku kapituła tejże katedry zakazywała używać takich zakonników i księży do śpiewania wotyw, którzy nut nie znają. Oczywiście księża musieli śpiewać tylko po łacinie. Niewątpliwie i chóry młodzieży śpiewały po łacinie.
Z połowy XVII. wieku mam stosy dzieł religijnych, śpiewanych w kollegiatach (n. p. w Łowiczu), katedrach, klasztorach, przy których istniały nabożeństwa fundacyjne. Na tych dziełach jest zaznaczone, w jakich mianowicie nabożeństwach fundacyjnych mają być owe kompozycye wykonywane, i kiedy, t. j. w jakie dni, święta etc. Wszystkie te dzieła: msze, hymny, antyfony, introity etc., są z tekstem łacińskim.
Nie brak wprawdzie z tego czasu (1600–1650) utworów z tekstem polskim, ale są to pieśni przygodne, wielkanocne, przy grobie Chrystusa, pastorałki, kolendy itp., które niewątpliwie były śpiewane poza mszą. Od połowy XVII. wieku istniały zwykle przy kollegiatach i katedrach dwie szkoły: chóralna — o której wyżej była mowa — i muzyczna, składająca kapelę kościelną (śpiewacy, instrumentaliści i magister capellae). Członkowie tej kapeli ćwiczyli młodzieńców ze szkoły w śpiewie figuralnym — zaco osobno byli płatni — a następnie posiłkowali się nimi w kapeli, jako chórem czterogłosowym, zdolnym do wykonywania mszy wielogłosowych. Lecz wszystko to śpiewali po łacinie. — Dużo ciekawych szczegółów o tym przedmiocie, podaje ks. prałat Stanisław Chodyński w dwóch swoich dziełach.[47]


∗                    ∗
D. Do str. 130. List Jerzego Tymowskiego.

Memu Miłościwemu Panu Stanisławowi Otwinowskiemu w Nawojowej. Panu mnie łaskawemu ma być i kmotrowi[48] etc.

Mój łaskawy Panie Otwinowski.

Zdrowia dobrego i wszelakich pociech od Pana Boga Wasz Mości życzę, wespołek i z Jej Mością panią małżonką Wasz Mości, i z miłem potomstwem Wasz Mości na czasy długie.
Od wielkiego żalu i niewiem dalej, jako mogę do Wasz Mości pisać. Mając ja wszytką ufność w łasce Wasz Mości mego łaskawego pana, i wszytkiego ubóstwa swego powierzyłbym Wasz Mości. Chcąc sobie pozyskać łaskę Wasz Mości, przyszedłem do wielkiej niełaski Wasz Mości, z czego jestem wielce żałosny. Będąc pewnie ugruntowany od Wasz Mości do tych 3 Królów, żeś mi Wasz Mość miał pewnie dogodzić tym dłużkiem, a ja już się barzo frasuję, żem swemu Kredytorowi czasu nie strzymał[49] do oddania czasu pieniędzy. I boję się napotem, żebym Kredytu swego nie utracił, musiałbym na Wasz Mość przed Panem Bogiem skarżyć za moją życzliwość, by zaś Wasz Mości Pan Bóg w czem nie nawiedził, z czegobyś też Wasz Mość musiał być frasowliwy, jako ja teraz.
Cały rok takeś mię Wasz Mość utrapił, że już ostatnia moja nadzieja w łasce Wasz Mości. Zaprawdę nie zarabiałem na to, bom był Wasz Mości całym, zawsze we wszytkiem szczerzem się z Wasz Mością obchodził, jako na dobrego należy. Przeto bój się Wasz Mość Pana Boga, któremu ja wszytką sprawę moją poruczam. A posyłam Wasz Mości moje Auscugi[50] mego wszytkiego Handlu, jako mi wierzą tak wiele, iż na czasy zamierzone utargowawszy to odsyłam, abym się mógł ubogi człowiek pochować[51] z żonką swą. Pókiśmy żywi, proszę uczyń to Wasz Mość przeczytawszy. Aza będziesz Wasz Mość miał jaką lutość[52] nade mną; nie byłem jeszcze w cięższej żałości mojej.
Ze swoich dłużników nie mogę powziąć za swoje sukna, abym się stawił w zapłacie swemu Kredytorowi. Proszę uniżenie o weselszą godzinę, racz mię Wasz Mość w tym moim frasunku pocieszyć, nie trapże mię Wasz Mość dłużej. I Jej Mość pani małżonka Wasz Mości też winna za czarne morawskie złotych 10. Przytemeś Wasz Mość wziął swemu panu szwagrowi Panu Lasockiemu 12 łokci, to wszystko na łasce Wasz Mości mego łaskawego pana kmotra. Z tem Wasz Mość Panu Bogu poruczam.
Wasz Mości memu łaskawemu panu i kmotrowi we wszem rad służy

Jerzy Tymowski
ręką swą.

Naczekawszy się tak długo, już próżno mam dalej oczekiwać, jedno do tego Wtorku, i tak mię Wasz Mość zostawisz w frasunku wielkim.[53]









  1. To samo, co spółka, współka.
  2. W Lewoczy, Löcse, Leutschau, na Węgrzech.
  3. U Janusza Salmona w Nowejwsi, Igló, Neudorf.
  4. Hełm, wysoka przyłbica żelazna.
  5. Wielka strzelba do strzelania z wałów, baszt lub murów fortecznych.
  6. Opłata od towarów na komorze celnej węgierskiej. Wyjaśnienia bliższe zob. Hist. Now. Sącza T. II. 169.
  7. Opłata od ważenia towarów na komorze celnej.
  8. Lubowla, Lubló, Lublau.
  9. Pławiec, Palocsa.
  10. Płytwy, płatwy, pletwy, plety, płty, pty — spojone belki, tratwy.
  11. W Starym Sączu, dla odróżnienia od Nowego Miasta Sącza.
  12. To jest z Nowego Sącza Dunajcem ku Wiśle.
  13. Od Jerzego Tymowskiego, którego nieraz nazywano Jurkiem.
  14. Do Nowego Miasta Korczyna, nad rzeką Nidą i Wisłą.
  15. Nie dziw, że kupiec wplata nieraz słowa łacińskie w zapiski swoje. Cechmistrze bowiem rozmaitych rzemiosł sandeckich, pisali po łacinie wcale poprawnie, jak się pokazuje z przechowanych świadectw, wydawanych wyzwolonym towarzyszom (litterae bonae conversationis). Miałem pod ręką takie 2 oryginalne świadectwa z pieczęciami, pisane po łacinie w Nowym Sączu, w r. 1651 i 1731.
  16. Act. Consul. Sandec. T. 35, p. 386–388.
  17. Sądecczyzna I. 91.
  18. Zameczek w Czchowie runął w XVIII. wieku, pozostała tylko jego okrągła wieża, której rycinę podaję niżej.
  19. Kod. dypl. małop. II. 225.
  20. Kod. dypl. małop. I. 206.
  21. Kod. dypl. małop. I. 221.
  22. Kod. dypl. Krakowa I. 26.
  23. Kod. dypl. małop. I. 290.
  24. Hist. Polon. T. III. 507.
  25. Teodor Wierzbowski: Matricular. Regni Polon. Summaria, pars I. 98, p. II. 93, p. III. 205, 206.
  26. J. Czarnowski: Dwaj Zygmunci Jagielloni, część I. 13. Warszawa 1859.
  27. Pawiński: Źródła dziejowe T. IX. cz. II. 259.
  28. Marcin Bielski: Sejm Niewieści, wyd. w Krakowie 1586, przez jego syna, Joachima Bielskiego.
  29. Vita Beatae Cunegundis. Tyrnaviae 1744, p. 127.
  30. Sądecczyzna I. 97.
  31. Kod. dypl. małop. III. 343.
  32. Pawiński: Źródła dziejowe. Małopol. III. 140.
  33. W r. 1400 dziedzicem Jeżowa jest Stanisław Jeżowski h. Strzemię, który w tymże roku wydaje swą córkę Stachnę Paszkowi, synowi Stanisława Bobowskiego h. Gryf, a z nią jako wiano oddaje Jeżów. W latach 1525–1527 przypada dział majątku Jeżowa i Wilczysk na 3 schedy pomiędzy rodzinę Bobowskich i dwa domy Szalowskich. Kto był ten dziedzic A. S. h. Ogończyk, trudno dziś odgadnąć; to pewna, że nie Szalowski, bo Szalowscy byli herbu Strzemię, albo, jak chce Paprocki, herbu Brochwicz. Zdaje się, że niedługo Jeżów wyszedł z rąk Bobowskich i Szalowskich, a przeszedł do Ogończyka, którego znamy pierwsze litery imienia i nazwiska zaznaczone wraz z herbem na gmachu, zbudowanym w r. 1544. W r. 1608 panem na Jeżowie i Wilczyskach był Olbracht Rożen, haereticus. W r. 1653 posiadał Jeżów „Joachimus de Kurdwanow Kurdwanowski, canonicus cracoviensis, in Jezow haeres“. Act. Castr. Biecen. Rel. T. 185, p. 337, 476, 504, 554.
  34. Wł. Łuszczkiewicz, Pamięt. Akad. Um. wydz. fil. i hist. filozof. T. VIII. str. 199–205; St. Tomkowicz, Teka grona konserw. Galicyi zachod. T. I. str. 121–124.
  35. Mylnie zatem podaje Słownik Geograficzny t. VI. 983, że pałac w Nawojowej wzniesiony w XVIII. wieku.
  36. Pomnik grobowy Piotra Nawojowskiego herbu Starykoń, wcale dobrej rzeźby z czerwonego marmuru węgierskiego (rysunek w tece Stan. Wyspiańskiego w archiw. miej. krakow.), przedstawia leżącego rycerza w pełnym rynsztunku, z odłożonym na bok hełmem i tarczą z herbem na wezgłowiu, z napisem wokoło i datą 1593. Przeniesiony za staraniem ks. prob. Żabeckiego, ze starego drewnianego do nowego murowanego kościoła w Nawojowej. (Relacya listow. ks. prob. Jakóba Żabeckiego z 13. czerw. 1909).
  37. Sebastyan Lubomirski rozmaite piastował godności. W latach 1590–1597 był starostą grodowym sandeckim, spiskim i dobczyckim; w tymże czasie (od r. 1591) kasztelanem małogoskim; od r. 1598 kasztelanem bieckim, a od r. 1603 aż do śmierci (w zamku dobczyckim 22. czerw. 1613) kasztelanem wojnickim, sandomierskim i dobczyckim starostą; pochowany w kościele Dominikanów w Krakowie. (Lud. Zarewicz: Dobczyce str. 14). Pierwszą jego żoną była Anna Pieniążkówna (1567–1580), córka Jana Odrowąża Pieniążka z Kruźlowej, sędziego ziemskiego krakow.
  38. Zob. o nim powyżej na str. 43, gdzie wymienione są jego godności koronne.
  39. Z notatek własnoręcznych Edwarda hr. Stadnickiego († 22. kwiet. 1885).
  40. Już w r. 1581 figuruje Kasper Wiernek z Łososiny, jako dziedzic części Witowic. Podówczas jeszcze, z powodu znacznych obszarów ziemi, w jednej i tej samej miejscowości bywało nieraz po dwa i więcej szlacheckich dworów.
  41. Busza, wieś w powiecie jampolskim, przy ujściu rzeki Buszy do Morachwy, 4 mile odległa od Mohylowa podolskiego nad Dniestrem.
  42. W dziele swojem wydanem w Wiedniu 1820 r., z tekstem niemieckim i francuskim: Darstellungen aus dem Königreiche Galizien, insbesondere der Karpathen im Sandecer Kreise — Tableaux d’une partie du Royaume Galicie...
  43. Autorstwo tej melodyi mszalnej, przypisuje dowodnie Bäumker Michałowi Haydnowi, w dziele cytowanem poniżej na str. 303.
  44. Das katholische deutsche Kirchenlied in seinen Singweisen. T. III. 13–18. Freiburg im Breisgau 1891.
  45. Ks. Dr. Józef Surzyński: Magister Choralis str. 236. Ratyzbona 1890.
  46. Zob. jego dzieło: Dzieje muzyki polskiej w zarysie, z 147 ilustracyami i nutami w tekście. Kraków 1907.
  47. Szkoła katedralna włocławska. Włocławek 1900. — Organy, śpiew i muzyka w kościele katedr. włocław. Włocławek 1902.
  48. Wyraz to kurtuazyi, grzeczności — a nie rzeczywistego kumostwa, czyli powinowactwa chrzestnego — bo Tymowski, jako gorliwy, śmiało, otwarcie występujący katolik, nie poufalił się z Aryanami, których zwykle lutrami nazywał.
  49. To znaczy: nie dotrzymał.
  50. Wyciągi, zapiski z księgi kupieckiej.
  51. To znaczy: utrzymać, wyżywić.
  52. To znaczy: litość.
  53. Autograf z pieczęcią. Data niepodana, ale to pewna, że był pisany po Trzech Królach 1630 r. Osnowę tego i innych poniżej przytoczonych listów podaję dosłownie, lecz ze zmianą samej tylko pisowni. Widzimy z nich, że styl i forma listów w epoce panowania Zygmunta Augusta i Zygmunta III. nie różnią się pomiędzy sobą.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.