Z okazyi trzydziestolecia czytelni bezpłatnych

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Suligowski
Tytuł Z okazyi trzydziestolecia czytelni bezpłatnych
Pochodzenie Z ciężkich lat (Mowy)
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z okazyi trzydziestolecia czytelni bezpłatnych

dnia 13 listopada 1902 r.

(Historya czytelni — ich rozwój i znaczenie).

Rok obecny stanowi pamiątkową dla czytelni bezpłatnych datę. W tym roku upłynęło lat 30 od chwili ich założenia. Już w r. 1860 obecny prezes towarzystwa dobroczynności, ks. Tadeusz Lubomirski, zaofiarował kwotę rubli 900 z przeznaczeniem na czytelnie, których wtedy jeszcze nie było. W r. 1861 urządzono małe biblioteczki przy sześciu ochronach, przeważnie przez samego ks. Lubomirskiego wyposażone w książki, a w roku następnym 1862 po wygotowaniu odpowiedniej instrukcyi, utworzono sekcyę czytelni bezpłatnych, do rozporządzenia której oddano poprzednie biblioteczki i ufundowano jeszcze sześć nowych czytelni, tak, że sekcya już w roku swego powstania liczyła odrazu 12 czytelni.
Dalszy rozwój był stosunkowo powolny. W obecnym czasie posiadamy zaledwie 21 czytelni, z których ostatnia powstała w roku bieżącym.
Pierwszym naczelnikiem sekcyi był Ludwik Łęski, w r. 1867 zastąpił go Jan Gautier, który najdłużej, bo przeszło lat dziesięć piastował tę godność, potem objął kierownictwo prof. Adolf Pawiński, w r. 1884 wszedł Mieczysław Siesicki, wreszcie od roku 1888 do 1891 sekcya miała za kierownika mego poprzednika Aleksandra Rembowskiego.
Czytelnie bezpłatne przed 30-tu laty stanowiły na ziemi naszej nowość. Warszawa uprzedziła pod tym względem inne dzielnice, dając dobry przykład i robiąc dobry początek. W Galicyi i w Poznańskiem podobne instytucye pojawiły się znacznie później.
Nietylko przecież na gruncie polskim, ale i w obrębie państwa rosyjskiego, warszawskie czytelnie bezpłatne były pierwszym zjawiskiem na tem polu. W Cesarstwie czytelnie bezpłatne powstały nie spełna przed 10-ciu laty.
Pierwsza taka czytelnia otworzoną została w Moskwie w r. 1885 (z daru p. Morozowej na cześć Turgenjewa), w Petersburgu zaś dopiero w r. 1887. Prowincya jednak uprzedziła nieco stolice. W guberni pskowskiej miejscowe ziemiaństwo o parę lat wcześniej dało początek, fundując swoim kosztem czytelnie bezpłatne przy szkołach ludowych. Za tym przykładem poszły ziemiaństwa w guberniach nowgorodzkiej, twerskiej, odeskiej, czernichowskiej, kazańskiej, samarskiej i niektórych innych.
Zmysł praktyczny rosyjski, idąc za wzorem zachodu Europy, rozwinął rzecz dalej. Zwrócono uwagę na nieumiejących czytać, których przecież w tem państwie jest tak wielu, i powiedziano sobie, że książka do tych prawdziwych nizin trafić nie może, że tutaj należy zastosować inną drogę, a mianowicie drogę żywego słowa.
Stąd po czytelniach zaczęto urządzać odczyty ludowe, które uzupełniają, że tak powiem, działalność czytelni. Zasługuje zwłaszcza na uwagę czytelnia urządzona daleko, w drugiej części świata, w Tomsku na Syberyi. Powstała ona w r. 1885 za staraniem p. Makuszyna, przyczem znany przemysłowiec Sybiraków dał rb. 4.000 zapomogi, a miejscowy kupiec Wałgusow wybudował własnym kosztem dom na jej pomieszczenie. Czytelnia tomska należy do lepiej urządzonych i lepiej prowadzonych w Cesarstwie czytelni.
W publicystyce rosyjskiej odzywały się nie bez słuszności głosy, użalające się na uciążliwe warunki i formalności towarzyszące zakładaniu czytelni i prowadzeniu odczytów, a przecież my bylibyśmy radzi, gdybyśmy chociaż taką względną swobodę działania posiadali.
W ciągu ostatniego dziesiątka lat wybornie rozwinęły się czytelnie bezpłatne w Galicyi. Tamtejsze towarzystwa, poświęcone oświacie ludowej, rozwijają energiczną w tej mierze działalność i zrobiły już bardzo wiele na tem polu. Wspomnę tutaj o towarzystwie krakowskiem. Już w r. 1890 liczyło ono 345 czytelni, założonych przez siebie w ciągu kilku lat. Obok wydawanych książek i pism peryodycznych, towarzystwo urządza pożyteczne odczyty ludowe, w których przyjmują udział nawet profesorowie uniwersytetu. Na czele towarzystwa stoi ksiądz Dr. Józef Pelczar, b. rektor uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jeszcze świetniejszy przykład działalności przedstawia towarzystwo czytelni ludowych w Poznaniu. Powstało ono z początkiem r. 1881, i po dziesięciu latach istnienia w sprawozdaniu za rok 1890 mogło pochwalić się tem, że założyło 1.110 czytelni, czyli przecięciowo po 111 czytelni rocznie. Czytelnie tamtejsze rozsypane są po całym kraju z zarządem centralnym w Poznaniu. Za wzorem wziętym od Niemców, rodacy nasi prowadzą te czytelnie z wielką energią i umiejętnością. Jest to dzisiaj jedna z najpopularniejszych w Poznańskiem instytucyi, na którą płyną ofiary z różnych źródeł przy różnych sposobnościach. Towarzystwu poznańskiemu przewodniczy obecnie w charakterze prezesa młody poseł, ks. Zdzisław Czartoryski.
Tego, co zdziałali Galicyanie i Poznańczycy, można im w istocie powinszować. O rywalizacyi z nimi nie może być dla nas mowy wobec odmiennych warunków, które nakazują nam zamknąć się w takich granicach, jakie są dostępne.
Nie mogę zamilczeć tutaj o czytelni polskiej w Cieszynie na Śląsku austryackim. Powstała ona równocześnie prawie z czytelniami naszemi, bo w dniu 6 lutego 1862 roku. Przy dobrej woli zacnych ludzi z pierwszym darem, wynoszącym zaledwie 20 guldenów, postanowiono ją założyć. Jakoż założono, a dalszy rozwój przewyższył wszelkie oczekiwania.
Na uroczystość 25-cio lecia, która przypadała w r. 1887, czytelnia posiadała bibliotekę, złożoną z 8.000 tomów, wraz z odpowiednio urządzoną salą do czytania i z funduszem żelaznym w kwocie 2.500 guldenów. Czytelnia ta na dalekim zachodnim kresie, stanowi istotnie siedlisko polskiej oświaty. Do liczby osób, które przyczyniły się do rozwoju instytucyi, należą: poseł dr. Cienciała, oraz poseł ks. Świeży.
Jeżeli dalej rozejrzymy się po szerokim świecie, to z łatwością przekonamy się, że szerzenie pokarmu duchowego za pomocą zdrowej, darmo udzielanej książki zrobiło już wszędzie kolosalne postępy. Szczególniej ma to miejsce w Niemczech i Anglii.
Berlin posiada już dzisiaj 25 bibliotek publicznych, rozdających bezpłatnie książki do czytania, a każda z tych bibliotek posiada przeszło 100.000 tomów. W Anglii jeszcze w r. 1850 za orędownictwem filantropa William'a Ewart'a wydano prawo, upoważniające gminy miejskie i wiejskie do zakładania czytelni bezpłatnych. Jeżeli pewna wskazana przez prawo ilość mieszkańców gminy oświadczy się za utworzeniem bezpłatnej biblioteki, gmina ma prawo i obowiązek założenia takowej i nałożenia na swoich członków w tym celu podatku w wysokości pół pensa od każdego funta płaconych przez mieszkańców gminnych podatków. Z tych pół-pensów rodzą się tysiące, a z nich powstają źródła, rozlewające szerokiemi strugami oświatę za pomocą książki wśród mas ludowych. Niezależnie od tej działalności charakteru państwowego, występuje także inicyatywa prywatna. Wielkie dary na czytelnie przynosili tacy filantropowie, jak lord Shaftesbury i inni. W Glazgowie p. Carneggie założył pięć bibliotek bezpłatnych kosztem 50.000 funtów. Biblioteki angielskie nie tylko wypożyczają książki, ale nadto posiadają sale do czytania, gdzie odbywają się odczyty ludowe. A cóż dopiero powiedzieć o czytelniach w Stanach Zjednoczonych? To wielkie szybko rozwijające się państwo zdziałało bardzo wiele w tym kierunku. Czytelnie bezpłatne zakładane tam bywają przy wszelkiego rodzaju szkołach, nie wyłączając początkowych i elementarnych. Wedle sprawozdania z r. 1890 takich bibliotek było w Stanach Zjednoczonych 23.000 z zasobem książkowym, który wynosił 45.000.000 tomów!
Wszystko to razem wzięte, jakże wspaniałe przedstawia zjawisko! Doprawdy, trudno znaleźć coś piękniejszego nad te wyścigi społeczeństw na szlachetnem polu oświecania bliźnich.
Ale jak wytłomaczyć to wielkie zjawisko? Nie stoi ono w odosobnieniu. Współcześnie z rozwojem czytelni bezpłatnych, widzimy rosnącą opiekę nad biednymi w innych kierunkach. Kiedyś mówiono o opiece nad starcami i dziećmi, nad kalekami i chorymi, dzisiaj spostrzegamy coś więcej, widzimy patronaty nad wychodzącymi ze szpitali, z więzień, nad nieletnimi przestępcami, słyszymy jak ludzie krzątają się nad zabezpieczeniem robotników od nieszczęśliwych wypadków, nad zabezpieczeniem ich starości, nad dostarczeniem pracy tym, którzy zbiegiem nieszczęśliwych okoliczności zostali jej pozbawieni etc. etc. Jest to rozwój idei dobroczynności, wielkiej idei, iście ewangelicznej, której darme czytelnictwo stanowi jeden mały odłam. Ta idea pomimo przeszkód i trudności krzewi się, rozwija, i da Bóg przyniesie błogie owoce.
I my tutaj w naszym cichym zakątku służymy tej idei, świadomie, czy bezwiednie jesteśmy jej wyznawcami i wykonawcami.
Jakkolwiek nie możemy się mierzyć ze społeczeństwami szczęśliwiej uposażonymi, jakkolwiek działalność nasza co do rozmiarów jest szczupła, nie mniej przeto może być ona pożyteczną.
Wśród ciężkiej doli, wśród naszego ubóstwa, ta maluczka nasza praca wyobraża grosz wdowi, którego cenić należy nie wedle jego wielkości, lecz wedle tego, z jakiej pochodzi kalety i kto go przynosi. Jak w życiu pojedyńczych ludzi, tak i w życiu społeczeństw często się zdarza, że w ciężkich chwilach chętniej, niż kiedykolwiek, biedni przynoszą ofiary na rzecz swoich biedniejszych. Ale widok tych biednych, spieszących z darami, składanymi wedle możności do wspólnej skarbonki, zaiste piękną stanowi ilustracyą. Nic lepiej nie może przemawiać na korzyść społeczeństwa, jak taka praca dla dobra ogólnego.
Istnieje jeszcze jedna strona naszej działalności, której nie mogę pominąć bez podkreślenia.
Pracujemy w ciszy i bez rozgłosu, nie szukamy reklamy, ani pochwały. Słowa wyjęte z księgi światła ewangelicznego: niechaj nie wie lewica, co daje prawica, nigdy lepiej jak w danym wypadku do naszej pracy mogłyby znaleźć zastosowanie. W istocie, nawet w murach tego cichego i spokojnego towarzystwa, żaden może z wydziałów nie prowadzi pracy z tą skromnością, co sekcya czytelni bezpłatnych.
Zamykając moje przemówienie, czuję się w obowiązku, o którym nie wolno mi zapomnieć, złożenia przynajmniej w zamkniętem kółku naszej sekcyi podzięki tym, którzy do rozwoju naszej instytucyi się przyczynili.
Cześć zatem inicyatorowi, który dał jej początek i życie! Cześć przewodnikom, którzy dla jej dobra pracowali! Cześć opiekunom i opiekunkom, których szlachetnym zabiegom i ofiarom czytelnie w znacznej mierze trwanie swoje zawdzięczają! Cześć zarządzającym, bez których pracy czytelnie istniećby nie mogły! Cześć wszystkim, którzy przychodzą nam z pomocą! A przedewszystkiem cześć zmarłym pracownikom i protektorom, którym nie sądzonem było doczekać dnia dzisiejszego!
W imię przykładów danych nam w przeszłości, pracujmy dalej dla przyszłości!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Suligowski.