Zawichost
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Zawichost | |
Podtytuł | Spiew historyczny | |
Data wyd. | 1862 | |
Druk | E. Winiarz | |
Miejsce wyd. | Lwów | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron | ||
Artykuł w Wikipedii |
Z kronik halickiej ziemi.
ZAWICHOST
SPIEW HISTORYCZNY
napisał
JAN LAM.
LWÓW
Z drukarni E. Winiarza.
1862.
|
Kniaź Roman Mścisławicz, prawnuk Włodzimierza Monomacha, początkowo Włodzimierski, później Halicki książę, był bez wątpienia jednym z najdzielniejszych władców, których wydała rozrodzona niesłychanie dynastja Ruryka. Za młodu już zgromił wychylającą się podówczas po raz pierwszy na widownię dziejów Litwę i Jadźwingów, ale tylko broniąc dzielnicy swojej od ich najazdów; gdyż ówcześni kniaziowie nie zaczepiali sąsiadów u których nie było skarbów do złupienia. Dlatego też przechowały nam latopisy przypowieść powstałą z powodu wojen Romana z Litwą: »Romane, chudym żywieszy, Łytwu oreszy.« Przy pomocy opiekunów małoletniego brata swego ciotecznego Leszka, księcia krakowskiego, Roman opanował Halicz, i tworzył z niego i z dzielnic sąsiednich kniaziów, nowe państwo ruskie; gdy już kijowscy wielcy kniaziowie stali się byli poddanymi Włodzimiersko-Klazmeńskich, protoplastów Iwana Srogiego i poprzedników łagodnego a nader ludzkiego Aleksandra Wtórego. Chociaż wypadek ten ostatni w pośrednim tylko związku zostaje z opowiedzianemi w niniejszej pieśni zdarzeniami, jest on jednak tak wielkiej doniosłości, a oprócz autora Dziejów Litwy i Rusi tak mało polskich pisarzy o nim wspomina, że nim się rozpowszechnią prace nowszych badaczy, mianowicie gorąco badaniem i rozróżnieniem ruskich a moskiewskich dziejów zajmującego się p. Duchyńskiego, krótki pogląd na ówczesne stosunki Rusi, jakkolwiek niewyczerpujący i niewprawną ręką skreślony, może być pożądanym.
Ze Słowiańszczyzną graniczyły od wschodu ludy uralskiego, fińskiego czyli czuchońskiego jako też turańskiego szczepu, ludy liczne a dzikie, z których wyszli prócz wielu innych, niezbyt w dawnych czasach łagodnością obyczajów wsławieni Madiarowie i Bulgarowie. (O Madiarach patrz Szafarzyka »Narodopis Slowansky« str. 131, gdzie można oraz znaleść wiadomość o pozostałych dziś plemionach uralskich, czyli sewerańskich (północnych) jak je nazywa Szafarzyk.) Osady tych ludów sięgały niegdyś prawdopodobnie aż niedaleko Karpat, później ustąpiły one słowiańskim, od południa się szerzącym, aż daleko za Dniepr i Dźwinę. Gdy Rusowie zakładali początki swego władania nad Ladogą, Pejpuskiem, Ilmeńskiem i Białem jeziorem, niektóre szczepy nadwołżańskie dostały się pod ich panowanie, a mimo osłabienia potęgi ruskiej wyższość rusko-słowiańskiej oświaty i urządzeń państwowych pokonywała powoli Czuchońców; i Ruś słała panów osadom tym, zwanym zaleskiemi. Z religią chrześcijańską obrządku słowiańskiego, narzucono krainom figurującym na mapach przedstawiających wschód Europy w 9tym i 10tym wieku jako Biarmia, Czud, Wes, Murom, Mera i t. d. język słowiański; uralskie plemiona przemieniały się w Słowian, powierzchownie przynajmniej. Prawdziwość tych faktów jest niewątpliwa: lud moskiewski nie jest pochodzenia słowiańskiego, tego można dowieść z Karamzynem w ręku, z Karamzynem, co fałszował dzieje »po ukazu,« żeby carów petersburskich przedstawić jako prawnych następców wielkich książąt kijowskich, a Moskali jako Rusinów. — Tymczasem sam powiada: »Wes, Murom i Mera obratiliś w Sławian, pryniaw ich wieru, jazyk i obyczaj.« Mało na tem dziś zależy; nie wytłumaczy żaden Holstein Gottrop potomkowi Włodzimierza Monomacha, którego pogoń na orle swoim umieścił, że są jednego i tego samego rodu; a mimo usłużnej wzmianki Szafarzyka, że Małorusini w piśmienności przyjęli język wielkorosyjski, w całej n. p. Rusi Czerwonej nie ma dwiestu ludzi, coby rozumieli nietylko Karamzyna, ale nawet Denysa Zubryckaho, co przecież wyłącznie dla nas zrobił wyciąg z niego, upstrzony cytatami, które dla nieumiejących czytać grażdanką wyglądają z daleka jak autentyczne dowody. Z innej zaś strony, lojalni Rusowie będą zapewne woleli odnieść początek swój do źródła giermańskiego; nie ma więc obawy, żeby bajki nastojaszczych dziejopisów kogo obałamuciły; ale dlaczegoż nie poznać prawdy dziejowej, jeżeli dzieje mają nie być bajką?
Wynarodowienie pierwotnych mieszkańców Moskwy odbyło się na wielkie rozmiary, czegoś podobnego dokazali tylko Rzymianie w Galii i Hiszpanii; rezultat był jednakowy, jak jednakowe były przyczyny dla których dzieło się udało. Naród liczebnie słabszy, ale wyższy oświatą i organizacją państwową, może narzucić swój język licznemu, ale dzikiemu i na drobne plemiona podzielonemu; w przeciwnym razie, to jest, gdyby zdobywcy mniej byli oświeconymi i zorganizowanymi od podbitego narodu, przyjmą jego język, oświatę i wiarę. Tak się stało z Bułgarami, Normanami, Frankami, Gotami, Lombardami etc. Grecy zaś wynarodowili całą prawie zachodnią Azję, Rzymianie zachodnią Europę, Słowianie wschodnią.[1]
W dwunastym wieku, zaleskie osady, mianowicie księztwo Suzdalskie, dostały się Jerzemu Dołhorukiemu, najmłodszemu z synów Monomacha. Do Kijowa wdzierali się wówczas Olegowicze, od Kijowian znienawidzeni, strącając Monomachowiczów. W końcu jednak, czwarty z tych ostatnich, Dołhoruki opanował Kijów, ale nie zjednał sobie miłości ludu. (Czytaj: Lelewela Dzieje Litwy i Rusi.) Po jego śmierci, potomstwo starszych braci władało w Kijowie; syn Jerzego Andrzej, zapewne na pośmiewisko przezwany Boholubskim, przemyśliwał o zdobyciu lub poniżeniu Kijowa, bo w nim powstała myśl autokratyzmu, myśl przewodnicząca odtąd polityce jego potomków, godna władcy ujarzmionego narodu, ale nie jakiegokolwiek kniazia ruskiego, co mimo zamorskiego pochodzenia zrósł się z narodem i nie targał się na jego swobody. Takimi, mimo wielkiego znikczemnienia, byli ruscy książęta; Andrzej potrafił ich jednak użyć za narzędzie do wykonania swoich zamiarów, z których pierwszym było zupełne zniszczenie Kijowa, podlegającego Mścisławowi, ojcu Romana, upokorzenie jego ludności burzliwej i miłującej odwieczne, od wszystkich kniaziów szanowane swobody, i przeniesienie wszystkich jego blasków, całego uroku którym jaśniała »matka grodów ruskich« nad Wołgą i Oką. Wyjąwszy halickiego Ośmomysła i Wołyńskich kniaziów, wszyscy ruscy książęta powodowani chciwością zdobyczy, dali się nakłonić do napadu na Kijów pod przewodnictwem syna Andrzejowego. Prześlicznie, choć w kilku słowach, opisał to zdarzenie Lelewel; nie będę powtarzał słów jego, odsyłając czytelnika do przytoczonego powyżej dzieła, które obok Dziejów polskich potocznie opowiedzianych każden Polak, Rusin i Litwin na pamięć umieć powinien. Żeby jednak dać wyobrażenie, jak zdobywcy gospodarowali w nieszczęsnym Kijowie (działo się to roku 1169), przytoczę dosłownie tekst hipackiej kroniki:
»I hrabysza za dwa dny weś (cały) hrad, Podole i Horu, i monastyry, i Sofju, i Desiatyńnuju Bohoròdyciu; i ne byśt’ pomyłowànija nykòmuże ni otkùdyże, cerkwam horiaszczym, krestjanom ubywàjemym, druhym wiàżemym, żeny wedomy bysza w plin, razłuczàjemy nùżeju ot mużyj swoich, młàdency rydachu zriaszcze màteryj swoich; i wziasza iminija mnożestwò, i cerkwy obnażysza ikònamy i knýhamy i rýzamy (t. j. z obrazów, ksiąg i szat) i kołokoły iznesosza wsi, Sinolniane i Suzdalcy i Czernychowcy i Olhowa drużyna, i wsia światynia wziata byśt’, zażeżèn byśt' i monastyr Peczerskij światyja Bohoròdyca ot pohanych, no Boh mołytwamy światyja Bohoròdyca soblude i ot takowyja nuża; i byśt’ w Kijewi na wsich czełowicich stenanije i tuha, i skorb’ neutyszymaja, i słezy neprestannyja.«
W 600 lat później doznała Praga tego losu, ale inaczej znosi klęski naród już zupełnie utworzony, inaczej państwo którego rozwój w samym zarodzie zwichnięty, nie ukształtował jeszcze należycie stosunków wewnętrznych i zewnętrznych, nie dał życia silnej i rodzimej oświacie. Ruś uległa ciosowi: rozłożyła się na trzy żywioły składowe, które się nagromadziły na trzech odległych punktach: grodzko-gminowładczy w rzeczach pospolitych północnych, bizantyjsko- i warezko-samowładczy w zaleskich osadach, ziemiański w Haliczu.[2] Halicz odosobniony, za daleki żeby go dosięgło ramię rozboju z nad Wołgi, uchylał się z dawna władzy wielkich książąt kijowskich, i mógł się stać teraz po zupełnym upadku ich znaczenia, punktem wychodnim przyszłego państwa ruskiego, jakie powstało za Romana i Daniły. Ale zamięszania po śmierci każdego prawie kniazia następujące, brak oczywisty cnót obywatelskich u przemożnych bojarów a przymiotów monarszych u późniejszych kniaziów, osłabienie państwa w skutek najazdu Mongołów, a więcej niż to wszystko, podobieństwo stosunków społecznych do tych które naówczas istniały w pobratymczej Polsce, przygotowały większe jeszcze dzieło niż utworzenie odrębnego południowo-ruskiego państwa, bo zlanie się zupełne Polaków z Rusinami, przyjęcie oświaty zachodniej i rozwój zupełnie nieznanych gdzieindziej form ziemiańsko-gminowładczych. Fałszywie przypisują upadek odrębności ruskiej wyłącznie osłabieniu państwa przez Mongołów, Ruś mniej cierpiała i mniej była podległa niż Moskwa, mogła się więc była ostać i oswobodzić jak ta ostatnia. Nie można również podzielać zdania tych którzy utrzymują że Polacy Ruś zawojowali; ze wszystkich monarchów polskich Kazimierz Wielki z pewnością najmniej miał zaborczego ducha; opór przeciw przyłączeniu Rusi do Polski był słaby, i pochodził z podszeptów litewskich, nie z poczucia odrębności państwowej. Ruś pragnąca odrębności i niezawisłości, byłaby się mogła oprzeć zamiarom Kazimierza; była na to dość silna: Tatarzy i Litwini, gdyby ich ogromna większość narodu była przyzwała, byliby z łatwością pokonali Polaków. Lecz ta większość skłaniała się ku Polsce, zabezpieczającej wpływ na rządy tym samym bojarom, co już w 12. wieku, na wzór polskich możnowładców, mogli wyprowadzać własne poczty zbrojne w pole, czego nigdzie więcej w Rusi nie było. Bojarowie domagali się udziału w rządzie, zawierali pacta conventa z Węgrami, palili kochanki kniaziów na stosie, gdy te należały do przeciwnego im stronnictwa, i zmuszali kniazia do wierności małżeńskiej. Jeżeli któren z kniaziów ukrócał ich swawolę, okrzyczano jego srogość, tak się rzecz miała z Romanem, co dążąc do samowładzy, powtarzał, że chcąc dobyć plaster miodu, należy wprzód pszczoły wybić, i stosował się do tego prawidła. Dziedziczna łagodność i szlachetność Piastów, którą Haliczanie mieli sposobność poznać w Kazimierzu Sprawiedliwym i Leszku Białym, skłaniała ich serca ku Polakom, tylko duchowieństwo bojąc się żeby Lachy nie wyrugowały obrządku greckiego, stawiało opór tym dążnościom a kniaź Mścisław i Bolesław Trojdenowicz przepłacili życiem swoje zamiłowanie do łacinników, sprzeczne z interesami świadomego przymiotów niektórych ziół ruskich duchowieństwa prawosławnego. — Dzieje halickiej i całej przeddnieprskiej Rusi od najdawniejszych czasów tak ściśle złączyły się z polskiemi, że jednych bez drugich znać i rozumieć nie podobna. Za czasów Romana, stosunki obu ludów były tak ciągłe i ścisłe, pokrewieństwo książąt tak bliskie, że zdawało się iż nieprzyjaźń nie powinna była już nigdy wybuchnąć między braćmi, ale Roman zerwał związki, chcąc ujarzmić Lachów i wytępić ich wiarę, a przynajmniej wziąść im jak najwięcej ziemi.
Naruszewicz, chociaż prócz łacińskiego tłumaczenia Nestora wraz z dopełniaczami jego kilkoma nie znał innego źródła ruskiego, a z polskich najwięcej ufał Długoszowi, dość bezstronnie opowiedział te wypadki historyczne, które według niego starałem się powtórzyć w niniejszym spiewie, nie zmieniając nic ani dodając. Gdybym ze zdolnościami mojemi śmiał stawać obok autora »Jana z Tęczyna«[3], podałbym pieśń niniejszą wraz z innemi jako uzupełnienie »Spiewów historycznych« publiczności trójjedynej Rzeczypospolitej Polskiej, w której dotąd tylko dwie części znalazły piśmienne powtórzenie dawniejszych podań swoich. Ruś dawna, przedkozacka, czeka dotąd na to co już otrzymały Polska i Litwa. Może nieudolne usiłowanie moje naprowadzi zdolniejszych na myśl zaniedbaną przez tyle wieków, i obok podań o zwycięztwach Chrobrego zabrzmią kiedy w noworuskiej, t. j. polskiej mowie pieśni o pochodach na Greków, Połowców, o krwawych niezgodach kniaziów, o ciężkich bojach z Mongołami, o tylu wielkich sprawach których widownią była ta ziemia ruska.
Zawichost
Spiew historyczny.
Stań u rozdorożi stepu obidnoho Kniaź Roman pułki zbiera do wyprawy, W pochód Rusini! na północ wam droga! „Na wschód, o kniaziu! z kąd Chrystusa wierze ................ Późniejsze kości spróchniały już w polu Dopóki z Bogiem i z sobą w przymierzu I znowu z kniaziów halickich stolicy Sokolim lotem po nad morza płynie, Bujny Romanie! harde twoje słowa Po lackiej ziemi pożogi zabłysły, Słał bowiem Leszek posły do Romana Krystyn Gozdawa w głośny róg uderza, Czerwcowe słońce gaśnie na zachodzie: I widział Roman jako rój szalony Wstał kniaź halicki o zarannym świcie, Wspiął Roman konia i na wodzów skinął Krystyn Gozdawa na Lechitów czele Wre bój zażarty; znów Lachów przewaga „Kniaź Roman sztandar łupieztw i rozboju Pod kniaziem rumak wspina się i pada, Pięćset lat przeszło, jak halickie grody Niechaj ta przeszłość w pamiątki bogata
|
- ↑ Przez „wynarodowienie“ można tu jednak tylko rozumieć narzucenie języka i powierzchownych znamion cywilizacji, duch narodu nie da się wcielić w ten sam sposób, i tak Gallowie i Iberowie mimo przyjęcia języka łacińskiego nie zostali Rzymianami, Illirowie, Trakowie i Azjaci nie stali się w niczem podobnymi do dawnych Hellenów — chociaż ich nauczono mowy Peryklesa i Temistokla; Moskale zatrzymali odrębny charakter niesłowiański, mimo przyjęcia języka słowiańskiego.
- ↑ Lelewel, Dzieje Litwy i Rusi.
- ↑ Julian Ursyn Niemcewicz.
- ↑ Dział między bracią w skutek którego Konradowi przypadło Mazowsze, nastąpił właściwie dopiero później. Krystyn Gozdawa herbu Lilie, znany jako pogromca i postrach Prusaków, był wojewodą płockim czyli mazowieckim, i dowodził pod Zawichostem.