Antygona (tłum. Kaszewski)/Egzodos
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Antygona |
Wydawca | Feliks West |
Data wyd. | 1902 |
Miejsce wyd. | Brody |
Tłumacz | Kazimierz Kaszewski |
Tytuł orygin. | Ἀντιγόνη |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Obywatele Kadma i Amfiona[1] grodu!
Niestała kolej życia nie daje powodu,
By się wielce frasować lub nazbyt unosić.
Po wszystkie czasy jedna tylko Losu ręka
Wciąż podnosi lub zwala, co cieszy lub nęka. 5
Nikt przyszłości śmiertelnym nie może wygłosić.
Otóż, Kreon się zdawał najszczęśliwszym w świecie;
On wybawił od wrogów Kadmejową ziemię,
We własne ręce ujął całe rządów brzemię,
Potomstwo jego było jako bujne kwiecie; 10
A dzisiaj już po wszystkiem. Bo kto za żywota —
Tak mniemam — stracił radość, stał się zgryzot łupem,
Taki żyć przestał, taki chodzącym jest trupem.
Miej ty w domu dostatek, gromadź kupy złota,
Żyj choć w królewskich blaskach; lecz jeśli się z niemi 15
Nie łączy żadna radość, to całe twe mienie,
Tyle nawet nie waży, ile dymu cienie.
Nowąż wieścisz nam klęskę królów naszej ziemi?
Już umarli; a śmierć ich, to żyjących sprawa.
Kto umarł? gdzie zabójca? kto cię tu przysyła? 20
Hemon padł — ręka w niego uderzyła krwawa.
Czy własna, czy go ojca ręka ugodziła?
On sam się zabił, gniewny na wyrok ojcowski.
Jak się prędko twe słowa pełnią, wieszczu boski![2]
Co gdy tak jest, o reszcie myśleć nam należy. 25
Ot patrzcie, Eurydyka biedna do nas bieży.
Wyszła smutna ze dworca; czy traf ją tu wiedzie,
Czy też wie o synowskiej i o swojej biedzie?...
Tebanie! posłyszałam ja wasze narady,
Idąc z domu z modlitwą przed posąg Pallady[3]. 30
Właśnie-m drzwi otwierała, kiedy wieść złowroga,
Wieść domowej niedoli o mój słuch potrąci:
Razem uderzą, targa mną okropna trwoga.
Padam w ręce służebnic, w duszy mi się mąci.
Mówcież więc, chcę słów waszych dowiedzieć się treści, 35
Chcę słuchać, jako dobrze świadoma boleści.
Opowiem ja ci wszystko, jak było, o pani!
I prawdy nie utaję, choć twą duszę zrani.
Co cię mam próżno słowy pochlebnemi zwodzić?
Fałsz wyjdzie na wierzch, z prawdą najlepiej się godzić. 40
Szedłem ja wskazać drogę twojemu mężowi
Na wzgórek, gdzie przez jego bezbożne wyroki
Psy szarpały nieszczęsne Polinika zwłoki.
Oddaliśmy Hekacie cześć i Plutonowi[4],
By ich sobie przejednać; poczem, jak przystało, 45
Umywszy najuczciwiej zabitego ciało,
Złożyliśmy na stosie drew zrąbanych w chwili,
I z rodzinnej je ziemi mogiłą przykryli.
Zatem podchodzim do tej kamiennej ciemnicy.
Gdzie Hades ślubne łoże zgotował dziewicy; 50
A tu jęki wyraźne usłyszał ktoś z grona,
Głos z śmiertelnej pieczary, więc wezwał Kreona.
Kreon podąża bliżej i słyszy donośnie
Głuche łkania; więc westchnął i mówi żałośnie:
„O nieszczęsny! to, widzę, wywróżyłem sobie; 55
„Jakaż się straszna groza nade mną rozpiętrza!
„Straszno mi: syna mego słyszę głos w tym grobie.
„Zwalcie głaz, który drogę zagradza do wnętrza,
„A śpieszcież się, drabanty! ruszajcie co żywo!
„Dostańcie się do groty; chcę mieć wieść prawdziwą. 60
„Czy mnie istotnie jęki Hemona dochodzą,
„Czy też mnie tylko bogi tak okrutnie zwodzą“.
Posłuszni rozkazowi pół-żywego króla,
Idziemy w głąb pieczary; patrzym: Antygona
Wisi, wstęgą z przepaski lnianej okręcona 65
A przy niej klęczy Hemon, do piersi przytula,
Zanosi się od płaczu nad zgonem swej lubej.
Przeklina srogość ojca i nieszczęsne śluby.
Westchnął Kreon głęboko, zobaczywszy syna,
Zbliża się i w te słowa, jęcząc, upomina: 70
„Co ty czynisz, nieszczęsny! jakie masz zamiary?
„Nie gub się, synu! błagam, wynijdź z tej pieczary!“
A Hemon na to dzikie wlepił weń źrenice,
Nic nie odrzekł, lecz wzgardą zadrgały mu lice;“
Pochwycił miecz dwusieczny; ojciec byłby nie żył: 75
Szczęściem w porę się cofnął; miecz w stronę uderzył.
Wtedy on już na siebie całą wściekłość zionie,
Utyka na ostrz miecza; topi go w swem łonie:
Krew bryzga, a on czując, że w nim życie kona,
Pochwycił narzeczoną w mdlejące ramiona, 80
Na licach jej ostatnie wyzionął westchnienie,
Z którem się krwi czerwonej zmieszały strumienie.
Leżą więc we wzajemnym uścisku ujęci,
I Hades w domu śmierci wieczny ślub ich święci.
Z tych wydarzeń niech każdy roztropnie rozważa, 85
Na jakie nierozsądek nieszczęścia naraża.
Cóż stąd wnosić należy, że ot Kreonowa
Odeszła śpiesznie od nas, nie rzekłszy ni słowa?
Mnie samego to dziwi; jednak mam nadzieję,
Że ona posłyszawszy o śmierci synowskiej, 90
A nie chcąc w całem mieście rozgłaszać swej troski,
W domu na łono niewiast ciche łzy wyleje.
Przecież na tyle rozum jej, zda się, wystarczy,
Że niczem lekkomyślnem życia nie obarczy.
Nie wiem; często w ponurej milczenia boleści 95
Równa groza, jak w głośnej się rozpaczy mieści.
Ha! jak wrócę do dworca, zobaczę to wtedy,
Czy czasem ją do jakiej chęć nie skusi biedy;
Bo przyznaję, uwaga twoja sprawiedliwa:
Że wskazówką wybuchu zbytnia cisza bywa. 100
Otóż i władca sam przecie nadchodzi
I niesie w ręku ciało swego syna:
Ale po prawdzie powiedzieć się godzi,
Że w tem już jego, a nie czyja wina.
(Strofa 1).
Bezrozumny, wściekły gniew! 105
Sroga-ż za nim ciągnie kara:
Patrzcie... patrzcie... jedna krew
I morderca i ofiara!
Otóż mych wyroków plon!
Synu — synu mój jedyny! 110
Tyś już nie mój! z mej cię winy
Wydarł mi przed wczesny zgon.
Późno uznajesz sprawiedliwość bogów.
(Strofa 2).
Och! uznaję! Gniewny bóg
W mojej głowie rozum zmógł; 115
On mnie zguby powiódł drogą
I zamysłów, moich bieg
Bezlitosną zburzył nogą.
Próżno się tu trudzi człek.
O panie! nad twą głową wisi klęsk gromada: 120
Po jednej-ś nie ochłonął, a już druga pada.
Nowe-ż nieszczęście do mych zawitało progów?
Małżonka twa, po synu zabitym stroskana,
Umarła: jeszcze świeżą broczy krwią jej rana.
(Antystrofa 1).
Piekło-ż przepaść klęsk zionęło, 125
Na mą zgubę się uwzięło?!
Jakież straszne twoje wieści,
Pośle nieszczęść i boleści!
Przebóg! we mnie ten twój głos
Żga powtórny śmierci cios. 130
Powiedz, powiedz: czy istotnie
Ja-m zgubiony niepowrotnie?...
Tu mi syn w boleściach kona,
Tam okrutnie ginie żona!
Sam się przekonaj; już ją ze dworca wynoszą. 135
(Antystrofa 2).
Przebóg! prawda: widzę sam,
Nic więc, nic mi nie zostało:
W ręku trzymam syna ciało,
Zwłoki żony niosą tam.
Przebóg — przebóg! losie srogi! 140
Biedna matko — synu drogi!
Kiedy rozpacz okrutna tak jej duszę tłoczy,
Razem otwiera mrokiem przyciśnięte oczy,
Upada przed ołtarzem, opłakuje sławną
Śmierć syna, Megareja[5], co zginął niedawno, 145
To boleje nad dolą ostatniego syna;
Ciebie zwąc dzieciobójcą, straszliwie przeklina.
(Strofa 3).
Biadaż — biada!
Strachem zdjęty duch mój pada.
Czemuż mieczem ramię czyje 150
Piersi moich nie przeszyje?
O nieszczęsny! jakąż falą
Okropności we mnie walą!
Złorzeczyła ci strasznie w ostatniej godzinie,
Że przez ciebie, jak dzieci, tak i ona ginie. 155
Powiedz, jakim sposobem z życia się wyzuła?
Skoro o syna swego posłyszała zgonie,
Zaraz miecz własną ręką utopiła w łonie.
(Strofa 4).
Och! ja nikogo o to nie winię:
Moja to sprawa, moja jedynie, 160
Ja cios śmiertelny zadałem wam.
Ja-m jest mordercą, przyznaję sam!
O przyjaciele! weźcie mnie stąd,
Gdzieś na daleki zawiedźcie ląd;
O! jak najśpieszniej; precz — kędy chcecie, 165
Bo ja już jestem niczem na świecie.
Zapewne: gdy nieszczęścia opadną człowieka,
To mu ulgą jedyną, że śmierć niedaleka.
(Antystrofa 3).
O! niechaj padnie ostatni cios,
Zakończy śmiercią srogi mój los! 170
Niech padnie: czekam go najgoręcej.
Bodajem słońca nie ujrzał więcej!
To przyszłość: komu przyszłe powierzone rzeczy,
Niech dba o Jutro, my zaś miejmy Dziś na pieczy.
Bodajbym jak najprędzej połączył się z temi, 175
Których kochałem; to mem jedynem życzeniem.
Daj ty pokój życzeniom: póki człek na ziemi,
Póty on nie uchroni się przed Przeznaczeniem.
(Antystrofa 4).
Uprowadźcie-ż stąd już przecie
Nieszczęsnego, co w szaleństwie 180
Zabił żonę, zabił dziecię!
O! ja w życia dziś męczeństwie
Nie mam spojrzeć już na kogo,
Nie wiem, jaką pójść mam drogą,
Wszystko poszło tam, pod ziemię! 185
O zwodnicze-ż życia brzemię!
Nad mą głową straszne gromy
Los rozwiesił niewidomy.
Gdy cios bólu ugodzi w człowieka,
Tem znośniejszy, im krócej dopieka. 190
Na toż rozum — to szczęście — ma z nieba,
By posłuszny był bogom, jak trzeba.
A kto słowem się pysznem porywa,
Za tym w ślady kaźń idzie straszliwa;
Wtedy pozna rozsądku zalety 195
I żałuje, lecz późno, niestety!
- ↑ Amfion, syn Zeusa i Antyopy, był współzałożycielem Teb; Kadmos bowiem zbudował twierdzę (Ladmeja), a Amfion wraz z bratem Zetosem — właściwe miasto.
- ↑ „jak się prędko twe słowa pełnią, wieszczu boski“ — jest to napomknienie o przepowiedni Tyrezyasza.
- ↑ Pallada (u Rzymian Minerwa) była opiekunką Aten; więc Sofokles o niej z zamiłowaniem wspomina.
- ↑ Persefona, bogini podziemia, często utożsamianą bywa z Hekatą (pierwotnie: Dyaną), boginią czarów i zmarłych. Pluton, mąż Persefony, bóg podziemia.
- ↑ „śmierć Megareja“. Megarej jestto inny syn Kreona, którego tenże, idąc za radami Tyrezyasza, poświęcił Aresowi na śmierć dla ocalenia Teb.
- ↑ Te ostatnie słowa Chóru, jako streszczające zasadniczą myśl tragedyi, podaję w tłómaczenin dosłownem: „Pierwszym bez pochyby warunkiem szczęścia jest rozum; lecz nie należy w niczem wykraczać przeciw bogom; a zuchwalcy ściągnąwszy na siebie wyniosłemi słowami ciosy doniosłe, uczą się wreszcie rozumu“. Adam Asnyk przełożył ten końcowy ustęp nadzwyczaj pięknie, ale zwięzłości oryginału nie zachował. Oto jego tłumaczenie:
Ziemskiego szczęścia pierwszą jest podstawą
Objąć umysłem wieczne boskie prawo;
Więc nie należy znieważać świętości. —
Wyniosłe słowo wyniosłego władcyGromem na głowę spada świętokradcy
I starość jeszcze uczy się mądrości: