Antygona (tłum. Kaszewski)/Epejsodyon II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Sofokles
Tytuł Antygona
Wydawca Feliks West
Data wyd. 1902
Miejsce wyd. Brody
Tłumacz Kazimierz Kaszewski
Tytuł orygin. Ἀντιγόνη
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
EPEJSODYON II.

Strażnik.

Gdzie Kreon? Otóż i sprawczynię mamy:
Schwytaliśmy ją na gorącym czynie.


Przodownik Chóru.

Właśnie też Kreon wystąpił z za bramy.


Kreon.

A co? wszak zdrowa przestroga nie ginie.


Strażnik.

Królu! daremne przysięgi człowieka:        5
Przed nową myślą stara myśl ucieka,
Ja sam, groźbami twemi wystraszony,
Przysiągłem nigdy nie wrócić w te strony,
A tej przysiędze nie zrobiłem zadość:
Bo mnie tu wiedzie i tem większa radość,        10
Żem się jej zgoła nie spodziewał w drodze;
I tę ci oto dziewicę przywodzę,
Którąśmy właśnie w samej czynu chwili,
Gdy trupa miała grzebać, pochwycili,
I to nie powiem, by tak losy chciały,        15
Ale z tej sprawy moim jest zysk cały.
Masz oto, królu, sprawczynię niedoli,
Badaj ją, osądź po zdaniu i woli,
A ja, uwolnion, raz już przecie mogę
Odetchnąć szczerze i pójść w swoją drogę.        20


Kreon.

Skąd ją przywiodłeś, powiedz — i dlaczego?


Strażnik.

Ona jest winną — dowiesz się wszystkiego.


Kreon.

Prawdę-ż ty mówisz? rozumiesz swe słowa?


Strażnik.

Toż-em ją widział chowającą ciało
Wbrew twym nakazom: jasnaż ci ta mowa?        25

Kreon.

Jakże się to jej przestępstwo wydało?


Strażnik.

Owóż, tak było: — Przed groźbami twemi
Wszyscyśmy z miejsca umknęli tej chwili,
Przyszli przed trupa, otrząsnęli z ziemi
I nadpsutego całkiem obnażyli;        30
Potem stanęli z wiatrem, na ustroni
Wyniosłych wzgórków , aby ujść złej woni;
Gdzie groźno jeden drugiego przestrzegał,
Aby od trupa okiem nie odbiegał.
Wtem, kiedy kula słoneczna — iskrząca,        35
Uszła pół drogi, siejąc war gorąca;
Jak świśnie wicher, a skrzydły wściekłemi
Jak sypnie kurzem od nieba do ziemi,
To wraz też całe zaciemnił przeźrocze,
Szarpiąc zielone u drzewin warkocze:        40
A myśmy, oczy zamknąwszy, czekali,
Aż się gniew boży gdzieindziej przewali.
Ucichło wreszcie i nasze źrenice
Utkwią niebawem w jęczącą dziewicę
Głosem tak dzikiej, tak tęsknej rozpaczy,        45
Jak ptak, gdy pustki w gniazdku swem obaczy.
Tak dziko ona, tak tęskno jęczała,
Stojąc około nagiego już ciała,
I straszne klątwy miotając w tej chwili
Na sprawców, którzy dzieło jej zniszczyli[1].        50
Niebawem znów je piaskiem przysypała,
Potem z miedzianej, pięknie rzniętej czary
Troiste lała na zwłoki ofiary[2].
Co widząc, biegniem wprost ku niej, lecz ona
Zjawieniem naszem najmniej niestrwożona,        55
Badaniom wszelkim poddaje się śmiało,
Sama wyznaje, co i jak się stało.
To mnie i cieszy i zarazem boli:
Bo, żem sam jakoś wymknął się niedoli,
To dobrze, jednak smutno to jest nieco        60
Widzieć przyjaciół, jak na zgubę lecą;
Lecz nikt mi tego za grzech nie policzy,
Że człek przed innym sobie dobrze życzy.


Kreon (do Antygony).

A więc mi powiedz, ty, co spuszczasz głowę:
Zapierasz, czyli stwierdzasz jego mowę?        65


Antygona.

Nic nie zapieram: — moje to są czyny.


Kreon (do Strażnika).

Ty możesz odejść; oczyszczonyś z winy.


(Do Antygony).

A ty mi powiedz, lecz w krótkim zachodzie,
Znałaś mój rozkaz co do tego ciała?


Antygona.

I jak! Toż głosno grzmiał po całym grodzie.        70


Kreon.

Jakżeś ty prawom sprzeciwić się śmiała?


Antygona.

Bo to nie Zeus mi ogłosił je przecie,
Ni sprawiedliwość[3], co zasiada w świecie
Podziemnych bogów, których rzecz jedynie
Uświęcać prawa w śmiertelnych dziedzinie.        75
Więc nie sądziłam, ażeby uchwały
Twoje, zawarte w śmiertelnika słowie,
Tym niepisanym prawom górowały,
Którym niezłomność nadali bogowie,
Których nie od dziś, nie od wczoraj wątek:        80
Żyją, choć nie wie nikt, gdzie ich początek.
Miałażbym, ziemskim ulegając trwogom,
Przez wzgląd na ludzi narażać się bogom?
Nie!... sama wszakże wiedziałam dokładnie,
Że i bez ciebie umrzeć mi wypadnie;        85
A, iż przyspieszam chwilę śmierci mojej,
To mi za rozkosz i za korzyść stoi,
Bo kogo srogi, jak mnie, ból pożera
Przez całe życie, ten wesół umiera.
A więc nie trwożę się groźbami twemi.        90
Lecz gdybym wspólnej matki naszej syna
Bez czci grobowej odeszła na ziemi,
Wtedyby trwogą przejęła mnie wina
Mniemasz, że działam w szale, bezprzytomnie?
Ej! sam szalony, kto tak myśli o mnie.        95

Przodownik Chóru.

Hardy duch ojca odrodził się w córze:
Oboje równo niebaczni na burze.


Kreon.

O! i najtwardszy duch za czasem pęknie:
Przecież żelazo ma twardość nielada,
A patrz, jak w ogniu kruszy się i mięknie.        100
Najdzikszych koni rozhukane stada
Słabe wędzidła spokojnie prowadzą.
Jak śmie być hardym ten, kto jest pod władzą?
Ona wiedziała, e mnie już znieważa
Lekceważeniem mojej woli prawej,        105
A teraz jeszcze zniewagę powtarza,
Śmiejąc się, pyszniąc z gorszącej niesławy.
To gdyby jej się zwycięstwo udało,
Ją, nie mnie mężem zwaćby można śmiało;
Ale czy ona krewną mi przez siostrę,        110
Czy bodaj bliższą niewiastą w rodzinie,
Zawsze jej kara wzorowa nie minie.
Ja na nie obie pomsty dłoń rozpostrę,
Bo i Ismena, jej siostrzyczka miła,
Do tej się sprawy, ręczę, przyłożyła.        115
Wołać ją tutaj! Ja dobrze widziałem.
Że ona jakimś opętana szałem,
A szał — niepokój zdradza i dowodzi,
Że ktoś pociemku w zdrożne cele godzi;
Ja zaś najbardziej potępiam człowieka,        120
Co w piękne słówka brzydki czyn obleka.


Antygona.

Czegóż chcesz więcej! zabij! ja-m gotowa.


Kreon.

Nic nie chcę więcej, to dość... ani słowa.


Antygona.

Więc przestań mówić, bo próżna twa mowa.
I próżno drażnią zobopólne słowa.        125
Cokolwiek powiesz, wielka dla mnie chwała;
Żem brata ze czcią w grobie pochowała;
I każdyby mnie chwalił z mego dzieła,
Tylko że bojaźń usta im zamknęła.
Bo król, przy innych: i tę moc dziedziczy,        130

Że każdy mówi, jak on sobie życzy.


Kreon.

Jedna tak sądzisz pomiędzy Tebany.


Antygona.

Nie — ale głos ich milczy zestrachany.


Kreon.

Jak śmiesz od innych różnego być zdania?


Antygona.

Jakież to prawo brata czcić zabrania?        135


Kreon.

Nie również blizkim Eteokl jest tobie.


Antygona.

Z jednych rodziców był mi równie bratem.


Kreon.

Czcić jego wroga nie godzi się zatem.


Antygona.

Eteokl za to nie gniewa się w grobie.


Kreon.

Lecz ty go we czci równasz z bezbożnikiem.        140


Antygona.

Toż on był bratem, nie zaś niewolnikiem.


Kreon.

Ten ziemię niszczył, tamten bronił ziemi.


Antygona.

Każdemu równe śmierć nadaje prawa.


Kreon.

Zdrożna rzecz, w prawie równać złych z dobremi.


Antygona.

Kto wie, jak Hades[4] prawo to uznawa.        145


Kreon.

Wróg i po śmierci druhem się nie stanie.


Antygona.

Mnie, nie nienawiść modłą, lecz kochanie.


Kreon.

Kochaj-że zdrowa, lecz na tamtym świecie:
Ja, żywy, nie dam władać tu kobiecie.


Chór (ujrzawszy Ismenę).

Otóż Ismena po drodze        150
Bratnie wylewa łzy,
Chmura czoło jej mgli,
Piękna twarz spłakana srodze.


Kreon.

To nie wiedziałem istotnie, że żywie
Dwa przyszłe tronu mojego straszydła.        155
Powiedz; ty, która kryłaś się zdradliwie
Na piersi mojej, ty, żmijo przybrzydła,
Ja pod przysięgą zapytuję ciebie,
Czyś brała udział w występnym pogrzebie?


Ismena.

Owszem; niech tylko siostra mi zezwoli,        160
Przyjmują udział w jej czynie i doli.


Antygona.

Nie. Słuszność za złe wzięłaby to w niebie:
W szale tyś nie chciała, odepchnęłam ciebie.


Ismena.

Lecz kiedy widzę cię w takiej opale,
Dzielić twe kaźni nie wstydzę się wcale.        165


Antygona.

Oj! wie to Hades i piekieł bogowie.
Że mi ten niczem, czyja miłość w słowie.


Ismena.

O! nie sądź, siostro, że mi braknie Riły
Umrzeć wraz z tobą u brata mogiły.


Antygona.

Po co umierać? dosyć mego zgonu.        170
Co się domagasz nie swojego plonu!


Ismena.

Cóż, gdy cię stracę, życie mi osłodzi?


Antygona.

Spytaj Kreona — on cię tak obchodzi.


Ismena.

Dlaczego próżno rozdzierasz mi duszę?


Antygona.

Z boleścią wprawdzie śmiać się z ciebie muszę.        175


Ismena.

W czemże ci przecie mogę być usłużną?


Antygona.

Usłuż ty sobie, nie chcę ci być dłużną.


Ismena.

Nie chcesz, bym śmierć twą dzieliła? och, biada!


Antygona.

Tyś była życiu, ja zaś śmierci rada.


Ismena.

Och! Czemuś mojem zdaniem pogardziła!        180


Antygona.

Każda wybrała rzecz, jaka jej miła.


Ismena.

Za wspólny błąd niech wspólna kara spada.


Antygona.

Ty żyj! ja-m duszą umarła zamłodu
I dziś ja-m tylko sługą zmarłych braci.


Kreon.

Z tych dwojga dziewek, ta, dziś rozum traci,        185
A tamta, widzę, nie miała go z rodu.


Ismena.

Królu! gdy człowiek z losem złym się biedzi,
Najtęższy rozum w miejscu nie dosiedzi.[5]


Kreon.

Twój odbiegł, skoro chcesz ginąć ze złemi.


Ismena.

Bez siostry cóż mi po życiu na ziemi?        190


Kreon.

Trudno, od dzisiaj już jej życie kona.


Ismena.

Wszak to twojego syna narzeczona.


Kreon.

Niewielka strata; czyżto niewiast mało?


Ismena.

Czyż to ich z twojej ręki spotkać miało?[6]


Kreon.

Nie chcę dla syna tak niegodnej żony.        195


Antygona.

Jakżeś, Hemonie, przez ojca wzgardzony!


Kreon.

Nudzisz mnie ty i twoja gadanina.


Chór.

Więc chcesz ją gwałtem wyrwać z objęć syna?


Kreon.

Hades rozerwie te niegodne śluby.


Chór.

Toś rzekł ostatnie słowo jej zaguby?        200


Kreon.

Tak, tak, — ostatnie. Sam tu! rychlej, draby!
Zabrać mi precz stąd i zamknąć te baby:
Bo i najwięksi śmiałkowie są czasem
Gotowi zmykać, kiedy śmierć zapasem.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sofokles i tłumacza: Kazimierz Kaszewski.
  1. „głosem tak dzikiej rozpaczy jak ptak“ i td. Często u Sofoklesa spotykane porównanie, znajduje się już w Odysei, XVI, w. 216-219 (w przekładzie L. Siemieńskiego):

    ....Rozrzewnił się tak jeden, jak drugi.

    Obaj głośno szlochali, kwiląc jakby ptaki,
    Jastrzębie albo sępy, kiedy im chłopaki
    Z gniazd wydrą nieudolne do lotu pisklęta:
    Tak kwiliły zawodząc oba niebożęta.

  2. „troiste... ofiary“ zob. Objaś. do w. 37. Epejsod. I. O takich ofiarach wspomina już Odyseja Ks. X. w. 58 Ks. XI. w. 26.
  3. „Sprawiedliwość“ — Dike, jedna z trzech Hor, córek Zeusa; czuwa ona między innemi nad wypełnieniem obowiązków, należnych zmarłym.
  4. „Hades“ — bóg podziemia (Pluton) i samo podziemie, miejsce pobytu zmarłych.
  5. „Królu! gdy człowiek“ itd. Ten dwuwiersz pięknie przełożył K. Morawski:

    O władco! w ludziach, zgnębionych nieszczęściem,
    Umysł się chwieje pod ciosów obuchem.

  6. „czyżto niewiast mało?“, Dosłowniejszym jest przekład K. Morawskiego: „Są inne łany dla jego posiewu“