[85]SCENA II
konrad po długiem milczeniu
Samotność! — Cóż po ludziach, czym śpiéwak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
5
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;[2]
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,
A słowa myśl pochłoną, i tak drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką;
[86]
Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb’ nurtów docieką,
10
Gdzie pędzi, czy się domyślą? —
Uczucie krąży w duszy, rozpala się, żarzy,
Jak krew po swych głębokich, niewidomych cieśniach;
Ile krwi tylko ludzie widzą w mojéj twarzy,
Tyle tylko z mych uczuć dostrzegą w mych pieśniach.
15
Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za granicą świata!
I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca,
Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie nie dolata,[3]
Tylko o twoję mleczną drogę się uderzy;
Domyśla się, że to słońca,
20
Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy.
Wam pieśni, ludzkie oczy, uszy niepotrzebne!
Płyńcie w duszy mej wnętrznościach,
Świećcie na jej wysokościach,
Jak strumienie podziemne, jak gwiazdy nadniebne.
25
Ty Boże, Ty naturo, dajcie posłuchanie!
Godna to was muzyka i godne śpiéwanie. —
Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie
30
Na gwiazdach, jak na szklannych harmoniki kręgach.[4]
[87]
To nagłym, to wolnym ruchem,
Kręcę gwiazdy moim duchem;
Milijon tonów płynie; w tonów milijonie
Każdy ton ja dobyłem, wiem o każdym tonie;[5]
35
Zgadzam je, dzielę i łączę,
I w tęczę i w akordy i we strofy plączę,
Rozlewam je we dźwiękach i błyskawic wstęgach. —
Odjąłem ręce, wzniosłem nad świata krawędzie,
I kręgi harmoniki wstrzymały się w pędzie.
40
Sam śpiéwam... słyszę me śpiéwy:
Długie, przeciągłe, jak wichru powiéwy,
Przewiéwają ludzkiego rodu całe tonie,
Jęczą żalem, ryczą burzą,
I wieki im głucho wtórzą;
45
A każdy dźwięk ten razem gra i płonie,
Mam go w uchu, mam go w oku,[6]
Jak wiatr, gdy fale kołysze,
Po świstach lot jego słyszę,
Widzę go w szacie obłoku.
[88]
50
Boga, natury godne takie pienie!
Pieśń to wielka, pieśń-tworzenie,
Taka pieśń jest siła, dzielność,
Taka pieśń jest nieśmiertelność!
Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,
55
Cóż Ty większego mogłeś zrobić — Boże?
Patrz, jak te myśli dobywam sam z siebie,
Wcielam w słowa: one lecą,
Rozsypują się po niebie,
Toczą się, grają i świecą;
60
Już dalekie; czuję jeszcze,
Ich wdziękami się lubuję,
Ich okrągłość dłonią czuję,
Ich ruch myślą odgaduję:
Kocham was, me dzieci wieszcze![7]
65
Myśli moje! gwiazdy moje!
Czucia moje! wichry moje!
W pośrodku was jak ojciec wśród rodziny stoję,
Wy wszystkie moje![8]
Depcę was, wszyscy poeci,
70
Wszyscy mędrce i proroki,
[89]
Których wielbił świat szeroki!
Gdyby chodzili dotąd śród swych dusznych dzieci,
Gdyby wszystkie pochwały i wszystkie oklaski
Słyszeli, czuli, i za słuszne znali,
75
I wszystkie sławy każdodziennéj blaski
Promieniami na wieńcach swoich zapalali:
Z całą pochwał muzyką i wieńców ozdobą,
Zebraną z wieków tyla i z pokoleń tyla,
Nie czuliby własnego szczęścia, własnéj mocy,
80
Jak ja dziś czuję, w téj samotnéj nocy,
Kiedy sam śpiéwam w sobie,
Śpiéwam samemu sobie.
Tak! Czuły jestem, silny jestem i rozumny! —
Nigdym nie czuł, jak w téj chwili;
85
Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili,
Dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny;
Dziś jest chwila przeznaczona,
Dziś najsilniej wytężę duszy mej ramiona —
To jest chwila Samsona,
90
Kiedy więzień i ślepy dumał u kolumny.
Zrzucę ciało i tylko jak duch wezmę pióra —
Potrzeba mi lotu!
Wylecę z planet i gwiazd kołowrotu,
Tam dójdę, gdzie graniczą stwórca i natura.
95
I mam je, mam je, mam — tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą: od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewém o przeszłość, prawem o przyszłość uderzę,
I dójdę po promieniach uczucia — do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje.
100
O Ty! o którym mówią, że czujesz na niebie!
Jam tu, jam przybył, widzisz, jaka ma potęga!
Aż tu moje skrzydło sięga!
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me ciało;
Kochałem tam, w ojczyznie serce me zostało. —
[90]
105
Ale ta miłość moja na świecie,[9]
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku,
Jak owad na róży kwiecie,
Nie na jednéj rodzinie, nie na jednym wieku:
Ja kocham cały naród! Objąłem w ramiona
110
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec;
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić,
115
Niémam sposobu — i tu przyszedłem go dociec,[10]
Przyszedłem zbrojny całą myśli władzą,
Téj myśli, co niebiosom Twe gromy wydarła,
Śledziła chód Twych planet, głąb’ morza rozwarła;
Mam więcéj: tę Moc, któréj ludzie nie nadadzą,
120
Mam to uczucie, co się samo w sobie chowa
Jak wulkan, tylko dymi niekiedy przez słowa.
I Mocy téj nie wziąłem z drzewa Edeńskiego,
Z owocu wiadomości złego i dobrego,
[91]
Nie z ksiąg ani z opowiadań,
125
Ani z rozwiązania zadań,
Ani z czarodziejskich badań,
Jam się twórcą urodził!
Stamtąd przyszły siły moje,
Skąd do Ciebie przyszły Twoje,
130
Boś i Ty po nie nie chodził:
Masz, nie boisz się stracić — i ja się nie boję.[11]
Czyś Ty mi dał, czy wziąłem, skąd i Ty masz, oko
Bystre, potężne? w chwilach méj siły, wysoko[12]
Kiedy na chmur spojrzę ślaki,
135
I wędrowne słyszę ptaki,
Żeglujące na ledwie dostrzeżoném skrzydle:
Zechcę, i wnet je okiem zatrzymam jak w sidle —
Stado pieśń żałośną dzwoni:
Lecz póki ich nie puszczę, Twój wiatr ich nie zgoni.
140
Kiedy spojrzę w kometę z całą mocą duszy,[13]
Dopóki na nią patrzę, z miejsca się nie ruszy.
Tylko ludzie skazitelni,
Marni, ale nieśmiertelni,
Nie służą mi, nie znają — nie znają nas obu:
145
Mnie i Ciebie!
Ja na nich szukam sposobu
Tu, w niebie.
[92]
Tę władzę, którą mam nad przyrodzeniem,
Chcę wywrzéć na ludzkie dusze,
150
Jak ptaki i jak gwiazdy rządzę mém skinieniem,
Tak bliźnich rozrządzać muszę.
Nie bronią — broń broń odbije,
Nie pieśniami — długo rosną,
Nie nauką — prędko gnije,
155
Nie cudami — to zbyt głośno.
Chcę czuciem rządzić, które jest we mnie!
Rządzić, jak Ty, wszystkiemi zawsze i tajemnie: —
Co ja zechcę, niech wnet zgadną,
Spełnią, tém się uszczęśliwią:
160
A jeżeli się sprzeciwią,
Niechaj cierpią i przepadną!
Niech ludzie będą dla mnie jak myśli i słowa,
Z których, gdy zechcę, pieśni wiąże się budowa; —
Mówią, że Ty tak władasz!
165
Wiész, żem myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;
Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,
Jabym mój naród jak pieśń żywą stworzył,
I większe, niźli Ty, zrobiłbym dziwo:
Zanóciłbym pieśń szczęśliwą!
170
Daj mi rząd dusz! — Tak gardzę tą martwą budową,
Którą gmin światem zowie i przywykł ją chwalić,
Żem nie probował dotąd, czyli moje słowo
Nie mogłoby jéj wnet zwalić;
Lecz czuję w sobie, że gdybym mą wolę
175
Ścisnął, natężył i razem wyświecił,
Możebym sto gwiazd zgasił, a drugie sto wzniecił!
Bo jestem nieśmiertelny! — i w stworzenia kole
Są inni nieśmiertelni; wyższych nie spotkałem;
Najwyższy na niebiosach! — Ciebie tu szukałem,
180
Ja, najwyższy z czujących na ziemnym padole.
Nie spotkałem Cię dotąd — żeś Ty jest, zgaduję;
Niech Cię spotkam i niechaj Twą wyższość uczuję —
[93]
Ja chcę władzy, daj mi ją, lub wskaż do niéj drogę;
O prorokach, dusz władcach, że byli, słyszałem,
185
I wierzę; lecz co oni mogli, to ja mogę,
Ja chcę miéć władzę, jaką Ty posiadasz,
Ja chcę duszami władać, jak Ty niemi władasz.
Długie milczenie.
Z ironją:
Milczysz, milczysz! Wiem teraz, jam Cię teraz zbadał,
Zrozumiałem, coś Ty jest i jakeś Ty władał. —
190
Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością!
Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą,
Myślą, nie sercem, składy broni Twéj wyśledzą. —
Ten tylko, kto się wrył w księgi,
195
W metal, w liczbę, w trupie ciało,
Temu się tylko udało
Przywłaszczyć część Twéj potęgi;
Znajdzie truciznę, proch, parę,
Znajdzie blaski, dymy, huki,
200
Znajdzie prawność i złą wiarę
Na mędrki i na nieuki.
Myślom oddałeś świata użycie,
Serca zostawiasz na wiecznéj pokucie.
Dałeś mnie najkrótsze życie
205
I najmocniejsze uczucie.
Milczenie.
Czém jest me czucie?
Ach iskrą tylko!
Czém jest me życie?
Ach jedną chwilką!
210
Lecz te, co jutro rykną, czém są dzisiaj gromy?
Iskrą tylko.
Czém jest wieków ciąg cały, mnie z dziejów wiadomy?
Jedną chwilką.
[94]
Z czego wychodzi cały człowiek, mały światek?
215
Z iskry tylko.[14]
Czém jest śmierć, co rozprószy myśli mych dostatek?
Jedną chwilką.
Czém był On, póki światy trzymał w swojém łonie?[15]
Iskrą tylko.
220
Czém będzie wieczność świata, gdy On go pochłonie?
Jedną chwilką.
głos z lewéj strony głos z prawéj
Wsiąść muszę Co za szał!
Na duszę Brońmy go, brońmy
Jak na koń. Skrzydłem osłońmy
225 230
Goń! goń! Skroń.
W cwał, w cwał!
Chwila i iskra, gdy się przedłuża, rozpala:
Stwarza i zwala.
Śmiało, śmiało! tę chwilę rozdłużmy, rozdalmy,
Śmiało, śmiało! tę iskrę rozniećmy, rozpalmy! —
235
Teraz — dobrze — tak. Jeszcze raz Ciebie wyzywam,
Jeszcze po przyjacielsku duszę Ci odkrywam.
Milczysz? — Wszakżeś z Szatanem walczył osobiście?
Wyzywam Cię uroczyście!
Nie gardź mną: ja nie jeden, choć sam tu wzniesiony.
240
Jestem na ziemi sercem z wielkim ludem zbratan,
Mam ja za sobą wojska i mocy i trony:[16]
[95]
Jeśli ja będę bluźnierca,
Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli Szatan:
On walczył na rozumy, ja wyzwę na serca!
245
Jam cierpiał, kochał, w mękach i miłości wzrosłem;
Kiedyś mnie wydarł osobiste szczęście,
Na własnej piersi ja skrwawiłem pięście,
Przeciw Niebu ich nie wzniosłem.[17]
głos głos
Rumaka Gwiazdo spadająca!
250 255
Przedziérzgnę w ptaka. Jaki szał
Orlemi pióry! W otchłań cię strąca!
Do góry!
W lot!
Teraz duszą jam w moję ojczyznę wcielony,
Ciałem połknąłem jej duszę:
Ja i ojczyzna, to jedno;
260
Nazywam się Milijon: bo za milijony
Kocham i cierpię katusze.
Patrzę na ojczyznę biedną,
Jak syn na ojca wplecionego w koło;[18]
Czuję całego cierpienia narodu,
265
Jak matka czuje w łonie bole swego płodu.
Cierpię, szaleję. — A Ty, mądrze i wesoło,
Zawsze rządzisz,
Zawsze sądzisz,
I mówią, że Ty nie błądzisz!
270
Słuchaj! Jeśli to prawda, com z wiarą synowską
Słyszał, na ten świat przychodząc:
Że Ty kochasz; — jeżeliś Ty kochał świat rodząc,
Jeśli ku zrodzonemu masz miłość ojcowską;
[96]
Jeżeli serce czułe było w liczbie źwierząt,
275
Któreś Ty w arce zamknął i wyrwał z powodzi;
Jeśli to serce nie jest potwór, co się rodzi
Przypadkiem, ale nigdy lat swych nie dochodzi; —
Jeśli pod rządem Twoim czułość nie jest bezrząd,
Jeśli w milijon ludzi, krzyczących »ratunku!«,
280
Nie patrzysz jak w zawiłe zrównanie rachunku; —
Jeśli miłość jest na co w świecie Twym potrzebną,
I nie jest tylko Twoją omyłką liczebną...[19]
głos głos
Orła w hydrę! Z jasnego słońca
Oczy mu wydrę. Kometo błędu!
285 290
Do szturmu daléj! Gdziekoniec twego pędu?
Dymi! pali! Bez końca, bez końca!
Ryk, grzmot!
Milczysz! — Jam ci do głębi serce me otworzył,
Zaklinam, daj mi władzę: — jedna część jéj licha,
Część tego, co na ziemi osiągnęła pycha,
295
Z tą jedną cząstką ileż jabym szczęścia stworzył!
Milczysz! — Nie dasz dla serca, dajże dla rozumu!
Widzisz, żem pierwszy z ludzi i z aniołów tłumu,[20]
Że Cię znam lepiéj, niźli Twoje archanioły,
Wart, żebyś ze mną władzą dzielił się na poły —
300
Jeślim nie zgadł, odpowiedz — Milczysz! Ja nie kłamię.
Milczysz i ufasz, że masz silne ramie —
Wiédz, że uczucie spali, czego myśl nie złamie —
Widzisz to moje ognisko: uczucie!
Zbieram je, sciskam, by mocniej pałało,
305
Wbijam w żelazne woli mej okucie,
Jak nabój w burzące działo.
głos głos
Ognia! pal! Litość! żal!
[97]
Odezwij się: bo strzelę przeciw Twéj naturze!
310
Jeśli jéj w gruzy nie zburzę,
To wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;
Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia,
Ten głos, który z pokoleń pójdzie w pokolenia:
Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale...
głos djabła
Konrad staje chwilę, słania się i pada
duchy z lewéj strony
pierwszy drugi pierwszy
Omdlał, omdlał, a nim
Przebudzi się, dodusim.
duch z prawéj strony
Precz! — modlą się za nim.
duch z lewéj pierwszy z lewéj
Ty bestyjo głupia!
Nie pomogłeś mu słowo ostatnie wyrzygnąć,
Jeszcze o jeden stopień w dumę go podźwignąć!
320
Chwila dumy — ta czaszka już byłaby trupia.
Być tak blisko tej czaszki! i nie można deptać!
Widziéć krew w jego ustach, i nie można chłeptać!
Najgłupszy z djabłów, tyś go wypuścił w pół drogi.
drugi [98]pierwszy
Precz stąd, bo wezmę na rogi,
325
I będę cię lat tysiąc niósł, i w paszczę samą
Szatana wbiję.
drugi
Cha! Cha! straszysz ciociu! mamo!
Ja dziecko, będę płakać — (płacze) — masz —
(uderza rogiem) A co, nie chybił?
Leć i nie wyłaź z piekła! — Aha, do dna przybił! —
Rogi me, brawo, rogi —
pierwszy drugi (uderza) pierwszy
Słychać stukanie i klucz w drzwiach
drugi duch
330
Pop, klecha! Przyczajmy się i schowajmy rogi.
|