Dziady część III/Ustęp/Droga do Rosji

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Dziady część III
Redaktor Józef Kallenbach
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1920
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DROGA DO ROSSJI[1]

Po śniegu, coraz ku dzikszej krainie
Leci kibitka, jako wiatr w pustynie;
I oczy moje, jako dwa sokoły,
Nad oceanem nieprzejrzanym krążą,
       5 Porwane burzą, do lądu nie zdążą,
A widzą obce pod sobą żywioły,[2]
Niémają kędy spocząć, skrzydła zwinąć,
W dół patrzą, czując, że tam muszą zginąć.

Oko nie spotka ni miasta, ni góry,
       10 Żadnych pomników ludzi, ni natury;
Ziemia tak pusta, tak niezaludniona,
Jak gdyby wczora wieczorem stworzona.
A przecież nieraz mamut z tych ziem wstaje,
Żeglarz przybyły z falami potopu,
       15 I mową, obcą moskiewskiemu chłopu,
Głosi, że dawno stworzone te kraje.
I w czasach wielkiej Noego żeglugi,
Ląd ten handlował z azyjskiemi smugi —

A przecież nieraz książka ukradziona,
       20 Lub gwałtem wzięta, przybywszy z zachodu,
Mówi, że ziemia ta niezaludniona
Już niejednego jest matką narodu.
Lecz nurt potopu szedł przez te płaszczyzny,
Nie zostawiwszy dróg swojego rycia,
       25 I hordy ludów wyszły z tej ojczyzny,
Nie zostawiwszy śladów swego życia;
I gdzieś daleko na alpejskiéj skale,
Ślad zostawiły stąd przybyłe fale,
I jeszcze daléj, na Rzymu pomnikach,
       30 O stąd przybyłych mówią rozbójnikach.

Kraina pusta, biała i otwarta,
Jak zgotowana do pisania karta —
Czyż na niej pisać będzie palec Boski,[3]
I ludzi dobrych używszy za głoski,
       35 Czyliż tu skreśli prawdę świętéj wiary,
Że miłość rządzi plemieniem człowieczem,
Że trofeami świata są; ofiary?
Czyli też Boga nieprzyjaciel stary
Przyjdzie i w księdze téj wyryje mieczem,
       40 Że ród człowieczy ma być w więzy kuty,
Że trofeami ludzkości są: knuty?

Po polach białych, pustych, wiatr szaleje,[4]
Bryły zamieci odrywa i ciska;

Lecz morze śniegów, wzdęte, nie czernieje,
       45 Wyzwane wichrem, powstaje z łożyska,
I znowu, jakby nagle skamieniałe,
Pada ogromne, jednostajne, białe.
Czasem ogromny huragan wylata[5]
Prosto z biegunów; niewstrzymany w biegu,
       50 Aż do Euxinu równinę zamiata,[6]
Po całéj drodze miecąc chmury śniegu;
Często podróżne kibitki zakopie,
Jak Symum błędnych Libów przy Kanopie.[7]
Powierzchnie białych, jednostajnych śniegów[8]
       55 Gdzieniegdzie ściany czarniawe przebodły,
I stérczą nakształt wysp i lądu brzegów:
To są północne świerki, sosny, jodły.

Gdzieniegdzie drzewa, siekierą zrąbane,[9]
Odarte i w stos złożone poziomy,

       60 Tworzą kształt dziwny, jakby dach i ścianę,[10]
I ludzi kryją i zowią się: domy.
Daléj tych stosów rzucone tysiące,[11]
Na wielkiém polu, wszystkie jednéj miary:
Jak kitki czapek dmą z kominów pary,[12]
       65 Jak ładownice, okienka błyszczące;[13]
Tam domy rzędem szykowane w pary,
Tam czworobokiem, tam kształtnym obwodem;
I taki domów półk zowie się: grodem.[14]


Spotykam ludzi — z rozrosłemi barki,[15]
       70 Z piersią szeroką, z otyłemi karki;
Jako zwierzęta i drzewa północy,
Pełni czerstwości i zdrowia i mocy.
Lecz twarz każdego jest jak ich kraina,
Pusta, otwarta i dzika równina;
       75 I z ich serc, jako z wulkanów podziemnych,
Jeszcze nie przeszedł ogień aż do twarzy,
Ani się w ustach rozognionych żarzy,
Ani zastyga w czoła zmarszczkach ciemnych,
Jak w twarzach ludzi wschodu i zachodu,
       80 Przez które przeszło tyle po kolei
Podań i zdarzeń, żalów i nadziei,
Że każda twarz jest pomnikiem narodu.
Tu oczy ludzi, jak miasta tej ziemi,
Wielkie i czyste; i nigdy zgiełk duszy
       85 Niezwykłym rzutem źrenic nie poruszy,
Nigdy ich długa żałość nie zaciemi.
Zdaleka patrząc — wspaniale, przecudne;
Wszedłszy do środka — puste i bezludne.
Ciało tych ludzi, jak gruba tkanica,
       90 W której zimuje dusza gąsiennica,
Nim sobie piersi do lotu wyrobi,
Skrzydła wyprzędzie, wytcze i ozdobi;[16]
Ale gdy słońce wolności zaświeci,
Jakiż z powłoki téj owad wyleci?
       95 Czy motyl jasny wzniesie się nad ziemię,
Czy ćma wypadnie, brudne nocy plemię?[17]

Nawskróś pustyni krzyżują się drogi,
Nie przemysł kupców ich ciągi wymyślił,[18]

Nie wydeptały ich karawan nogi:
       100 Car ze stolicy palcem je nakreślił.
Gdy z polską wioską spotkał się ubogą,
Jeżeli trafił w polskich zamków ściany:
Wioska i zamek wnet z ziemią zrównany,
I car ruiny ich zasypał — drogą.
       105 Dróg tych nie dojrzeć w polu między śniegi,
Ale śród puszczy dośledzi je oko:
Proste i długie na północ się wloką,
Świecą się w lesie, jak w skałach rzek biegi.[19]

I po tych drogach któż jeździ? — Tu cwałem
       110 Konnica wali, przyprószona śniegiem,
A stamtąd czarnym piechota szeregiem
Między dział, wozów i kibitek wałem.
Te półki podług carskiego ukazu[20]
Ciągną ze wschodu, by walczyć z północą;
       115 Tamte z północy idą do Kaukazu;
Żaden z nich nie wie, gdzie idzie i poco,
Żaden nie pyta. Tu widzisz Mogoła
Z nabrzmiałém licem, małém, krzywém okiem;
A tam chłop biédny z litewskiego sioła,
       120 Wybladły, tęskny, idzie chorym krokiem.[21]
Tu błyszczą strzelby angielskie, tam łuki,
I zmarzłą niosą cięciwę Kałmuki.
Ich officery? — Tu Niemiec w karecie,
Nócąc Szyllera pieśń sentymentalną,
       125 Wali spotkanych żołnierzy po grzbiecie;
Tam Francuz, gwiżdżąc w nos pieśń liberalną,[22]
Błędny filozof, karyjery szuka,
I gada teraz z dowódzcą Kałmuka,
Jakby najtaniej wojsku żywność kupić.[23]

       130 Cóż, że połowę wymorzą téj zgrai?
Kassy połowę będą mogli złupić;[24]
I jeśli zręcznie dzieło się utai,[25]
Minister wzniesie ich do wyższej klassy,
A car da order za oszczędność kassy.

       135 A wtem kibitka leci. — Przednie straże
I dział lawety i chorych obozy[26]
Pryskają z drogi, kędy się ukaże;
Nawet dowódzców ustępują wozy.
Leci kibitka; żandarm powoźnika
       140 Wali kułakiem, powoźnik żołnierzy
Wali biczyskiem: wszystko z drogi zmyka;
Kto się nie umknął, kibitka nań wbieży.[27]
Gdzie? — Kto w niéj jedzie? Nikt nie śmie zapytać.
Żandarm tam jechał, pędzi do stolicy:
       145 Zapewne cesarz kazał kogoś schwytać,[28]
»Może ten żandarm jedzie z zagranicy?«
— Mówi jenerał. — »Kto wié, kogo złowił?
Może król pruski, francuski lub saski,
Lub inny Niemiec wypadł z cara łaski,
       150 I car go w turmie zamknąć postanowił;
Może ważniejsza pochwycona głowa,[29]
Może samego wiozą Jermołowa![30]
Kto wié! Ten więzień, chociaż w słomie siedzi,[31][32]

Jak dziko, patrzy! jaki to wzrok dumy:
       155 Wielka osoba! — Za nim wozów tłumy:[33]
To pewnie orszak nadwornéj gawiedzi;[34]
A wszyscy, patrz-no, jakie oczy śmiałe!
Myśliłem, że to pierwsze carstwa pany,[35]
Że jenerały, albo szambelany:
       160 Patrz, oni wszyscy — to są chłopcy małe.
Co to ma znaczyć, gdzie ta zgraja leci?[36]
Jakiegoś króla podejrzane dzieci«.[37]
Tak z sobą cicho dowódzcy gadali;[38]
Kibitka prosto do stolicy wali.





  1. Droga do Rosji. W R2 porządek następujący: Przedmieścia Stolicy. — Petersburg. — Pomnik Piotra Wielkiego. — Przegląd wojska. — Dzień przed powodzią. Oleszkiewicz.
  2. w. 6 w R2: A widzą obce pod sobą żywioły,
    Choć jeszcze silne, już piórem źle władną,
  3. w. 33—41 w R2: Czyliż Bóg na niej wypisze przykłady
    Miłości swojej? Czy szatan swe zdrady...
  4. w. 42—47 w R1: Nieraz wiatr wpadnie i w polach szaleje
    I bryły śniegu odrywa i ciska
    Lecz biała ziemia (ani poczuje) pod
    wiatrem nie drzy, nie czernieje,
    (Ani) Jak morze rycząc nie wstaie z łożyska
    Ale jak gdyby woda skamieniała,
    Leży ostygła, nieruchoma, biała.
    Jako warjant tych wierszy znajdujemy w R1 na marginesie po prawej stronie pięć następujących wierszy, skreślonych »pospiesznie i niewyraźnie«.
    Nieraz wiatr lecąc po połach szaleje,
    Lecz morze śniegów nie drzy, nie czernieje,
    Ryczącą falą nie wstaje z łożyska,
    Ale jak gdyby morze skamieniałe
    Leżą te pola nieruchome, białe.
  5. w. 48—53 znajdują się w R1 o 25 wierszy dalej w następującej, kreślonej i zmienianej formie:
    Czasem najsroższy Huragan wylata,
    Prosto z biegunów, nie wstrzymany w biegu
    Aż do Odessy rowninę zamiata,
    Czasami w gorę ciśnie chmurę śniegu
    (I całe mnostwo kib)
    I podróżnego z kibitką pochłonie
    Jak symum, Libów wielbłądy i konie.
    Na marginesie po prawej stronie warjant ostatniego wiersza:
    Jak symum błędnego araba w Imonie.
    Jak symum błędnych Libów przy Kanopie.
  6. w. 50 Euxinu = Morza Czarnego. Nazwa Euxinus z greckiego, jako przydomek morza »gościnnego« (euxenos).
  7. w. 53 Symum, wicher afrykański, niosący tumany piasku.
  8. w. 54—57 niema R1.
  9. w. 58—68 znajdują się w R1 wyżej jako wiersze 16—26.
  10. po w. 57 w R2:
    Burza w las wpada. Las lodem pobity,
    I śnieżystemi obwisły konary:
    Drzewa tam stare, twarde jak granity,
    Spokojnie wichru wytrzymują szały:
    Bo ich wierzchołek świstu nie powtórzy,
    Z ich głębi echo nie gada do burzy.
    Wicher, wdarłszy się do cichego boru,
    Po bryłach lodu i po śniegów puchu
    Jak Napoleon biega bez oporu,
    W końcu zdrętwiały, upada bez duchu.
    Wiersze te znajdują się w R1 o wiele wyżej jako ww. 7—16 w formie pierwotniejszej:
    Burza w las wpada, las lodem pobity
    I snieżystemi obwisły kawały
    Drzewa tak stare twarde jak granity,
    Wiatr w nie uderza, smutniej niż we skały,
    Bo ich wierzchołek swistów nie powtorzy,
    Z ich głębi echo nie gada do burzy.
    I wiatr (wlatuje) wdziera się do strasznego boru
    (Przez) Po bryłach lodu i po śniegów puchu
    Jako (nieprzyjaciel) zwycięzca biega bez oporu
    W końcu zdrętwiały sam pada bez duchu.
  11. w. 62 stosów rzucone ] domów szykowne ([rzucone] stawione) R1.
  12. w. 64 w R1: Jak kitki czapek, dmą s kominów pary. — Wiersz ten kilkakrotnie mazany i poprawiany.
  13. w. 65 w R1: Dmące s kominów oknami błyszczące.
  14. w. 66—68 w R1:
    (Stoją), Jak rzędy wojska (szykowane w pary) tu stawione w pary
    Tam (w) czworobokiem, tam wielkim obwodem.
    I taki domów (zbiór) połk zowie się: grodem
  15. w. 69—96 brak w R1.
  16. w. 92 wytcze, ogólnie: wytka; forma tcze zamiast tka była powszechnie w użyciu w XVI wieku.
  17. w. 96 prorocza zapowiedź! ćma bolszewicka, brudne nocy plemię, zagroziło zagładą cywilizacji europejskiej.
  18. w. 98 wymyślił ] nakryślił R1.
  19. w. 108 Świecą się w lesie ] Świecą srod lasów R1.
  20. w. 113 podług ] słowem R1.
  21. w. 120 w R1: Blady i chory idzie wolnym krokiem.
  22. w. 126 gwiźdżąc ] gwiździ R1. — w. 127 Blędny ] Wielki R1.
  23. w. 129 wojsku żywność ] żywność wojska R1.
  24. w. 131 Kassy połowę ] Połowę groszy R1.
  25. w. 132 zręcznie dzieło ] dobrze sprawa R1.
  26. w. 136 chorych ] wszystkie R1.
  27. w. 142 w R1: Konie spienione; a kibitka bieży.
  28. w. 145 Zapewne ] Dosyć że R1.
  29. w. 151—152 w R1: Może większego pochwycono śmiałka,
    Podejrzanego Gruzyii Feldmarszałka.
  30. w. 152 Jermołow, ob. Objaśnienia Poety na końcu.
  31. w. 153 chociaż ] widzisz R1.
  32. ww. 153—154 pierwotnie w R2 brzmiały:
    Kto wie? ten więzień był wciśniony w słomie,
    Ważny! Kazano go wieść niewidomie
    Lecz głowę wytknął — jaki to wzrok dumy.
  33. w. 155 wozów ] kibitek R1.
  34. w. 156 To pewnie orszak ] To ciżba iego R1.
  35. w. 158 Myśliłem ] Myślałby R1.
  36. w. 161 ta ] tak R1.
  37. w. 162 podejrzane ] lub xiążecia R1.
  38. w. 163—164 niema wR1.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.