[82]MROCZNY
KRUŻGANEK
FAUST / MEFISTOFFLES
MEFISTOFELES
Pocóż mnie wiedziesz w te ciemnice?
tam sale oświetlone jasno —
na dziwy miejsca dość i tajemnice;
lecz tobie widać w ciżbie ciasno?
FAUST
Nie mów tak do mnie! ty co szczwanie
czujesz się tam jak w swem żywiole!
twoje kluczenie, umykanie —
ma mnie, rozumię, wywieść w pole.
Lecz teraz żądam twej pomocy —
mam rozkaz i za wszelką cenę,
muszę wywołać dzisiaj w nocy
Parysa i Helenę.
Tak żąda cesarz — nazbyt skory
obaczyć pięknych ciał prawzory.
A więc do dzieła! Słowo dane!
MEFISTOFELES
Szaleństwo twoje niesłychane!
FAUST
Pokpiłeś sprawę — to się zdarza!
Chciałeś się sztuczką gracko sprawić —
obsułeś złotem wpierw cesarza —
bawże go teraz — chce się bawić.
[83]MEFISTOFELES
Tym razem ty ponosisz winę —
tu się zbyt stroma droga zacznie;
w obcą zapuszczasz się dziedzinę,
przyobiecujesz nieopatrznie.
Sądzisz — Helenę wywołać tak łatwo,
jak stworzyć fikcję złota, te talony?
czarownicami, djablą skrzatów dziatwą
służę ci chętnie; strzygi, dziwożony
na twe usługi; — lecz byłyby drwiny
djable kochanki brać za heroiny.
FAUST
Och! już zaczynasz starą pieśń ograną!
Wieczna niepewność! — Jakże mnie to nuży —
ojcem cię przeszkód najtrafniej nazwano,
za wszystko żądasz zapłaty zbyt dużej,
a w rezultacie pomruczysz trzy-po-trzy
i wyczarujesz nam zjawę przed oczy.
MEFISTOFELES
Antyczny pogan świat mnie nie obchodzi,
i do ich piekła mnie wejść się nie godzi;
lecz sposób jest —
FAUST
MEFISTOFELES
Z przykrością zwierzam tajemnice duże.
W samotności królują wyniosłe boginie,
ni czasu ni przestrzeni niema w ich krainie;
Bóstwa groźne — to MATKI!
FAUST
(przerażony)
[84]MEFISTOFELES
FAUST
Matki! Matki! to słowo brzmi jak przypomnienie!
MEFISTOFELES
Nieznane to boginie śmiertelnym; my z trwogą
wspominamy je; widzisz — z sprawą do mnie srogą
przychodzisz —
FAUST
MEFISTOFELES
Dróg niema! W bezkresie, w bezczasie;
tam cię stopa ni skrzydło nie wzniesie,
nieubłagane bóstwa! — Więc? chcesz iść w zawrotność?
W bezprzestrzeni cię straszna owionie samotność;
czy ty wiesz czem samotność jest? czy wiesz co próżnia?
FAUST
Banialuki wyplatasz; pamięć ma wyróżnia
w twych słowach pogłos głuchy kuchni czarodziejskiej;
nazbyt to dawne czasy; później świat poznałem —
i dużo, dużo pustki, omamień i klęski;
gdym prawdę rzekł — sprzeciwów najwięcej doznałem;
wszystkom rzucił, zaszyłem się w samotną głuszę —
nie wytrwałem — aż djabłu zaprzedałem duszę.
MEFISTOFELES
Gdybyś przepłynął wzburzony ocean
i spojrzał w oczy bezbrzeżnym zaświatom,
jeszczebyś słyszał fal spienionych pean
w tem przerażeniu bladem przed zatratą;
jeszczebyś widział wśród szalonej jazdy
[85]
chybkie delfiny na zciszonej fali —
nad niemi chmury, słońce, księżyc, gwiazdy — —
Lecz tam nie ujrzysz nic — w tej pustej dali,
w odwiecznej ciszy — zgłuchną twoje kroki,
zapadniesz w bezmiar niemy i głęboki.
FAUST
Mówisz jak stary kapłan z neofitą.
Starego wróbla nie weźmiesz na plewy;
w pustkę mnie ślesz omgłami zapowitą,
abym swe siły skrzepił na nowe zasiewy;
chcesz abym tobie z ognia wygarniał kasztany?!
Ano, niech będzie! Zgłębię świat nieznany;
tak się przekonam, że twe nic, mój panie —
to ostateczne wszechświata poznanie.
MEFISTOFELES
Zanim odejdziesz — wszelkie rewerencje —:
znasz świetnie djabła i jego intencje!
Oto klucz —
FAUST
MEFISTOFELES
— przyda się w bezdróg zamieci.
FAUST
W ręku mym rośnie! — rozbłyska i świeci!
MEFISTOFELES
A — już poznałeś? tak! ten mały skrzatek
wyprowadzi cię z ziemi — tam — do wiecznych matek.
FAUST
(z drżeniem.)
Matek —?! — z jakiego słowo to rzucasz wybrzeża?
słyszę je — w mojej piersi, jako grom uderza!
[86]MEFISTOFELES
Cudaczysz! — Słowo nowe tak ci niedogadza?
umysł twój w starczym jeno kieracie rad chadza;
— i ty tak mówisz? ty? coś tak ochoczy
do zaglądania dziwom w tajemnicze oczy?
FAUST
Nie w tem zbawienie moje, co przeraża srogo —
wielką potęgą ducha ludzkiego zdumienie;
chociaż w życiu uczucia opłaca się drogo —
do granic niepoznanych zbliża nas wzruszenie.
MEFISTOFELES
A więc zapadnij! Mógłbym też rzec: wznieś się!
— to wszystko jedno! — niechaj cię twa wola
z istniejącego w bezistnienie niesie —
na jakieś dawno już przepadłe pola,
po których byt się w mgławicach przewala;
klucz dzierż wysoko — zatrzyma je zdala.
FAUST
(w zachwycie)
Tak! — promienieje zeń potęga żywa!
Do wielkich lotów duch się we mnie zrywa!
MEFISTOFELES
Tedy płonący trójnóg przekona cię o tem,
żeś jest w głębokiej, najgłębszej otchłani —
i ujrzysz MATKI pod jego migotem —
stoją — czy idą — w tej wieków przystani —
to mniejsza —!— bo tam kształt, czy bezkształt mglisty —
wieczystej myśli przebyt ma wieczysty.
Owiane stworzeń wszelakich zawieją —
nie dojrzą ciebie — żyjące ideą.
Teraz odwagi! — Idź wprost do trójnoga,
choćby za włosy trzymała cię trwoga —
dotknij go kluczem —
[87]FAUST
(wykonuje kluczem gest rozkazujący)
MEFISTOFELES
(baczy na jego ruchy)
O tak doskonale!
Jak magnes porwie trójnóg — i pójdzie za tobą;
a wtedy powrót — powrót w szczęściu, w wielkiej chwale!
Nim się MATKI spostrzegą — już własną osobą
staniesz pomiędzy nami i jeszcze tej nocy
wywołasz greckie zjawy przy czarów pomocy!
Ty pierwszy co na takie ważyłeś się czyny
i tobie dzieła tego przypadną wawrzyny.
A potem — procedery, zaklęcia magiczne
wywołają z kadzideł dymu — bóstwa liczne.
FAUST
MEFISTOFELES
— Dąż duchem do dna! do połowu!
Zapadnij się — dokonaj — i podnieś się znowu.
FAUST
(uderza nogą w podłogę; zapada się)
MEFISTOFELES
Jakżeż mu ten klucz w drodze bezkresnej posłuży?
Ciekaw jestem czy wróci z dalekiej podróży.