Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/33

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres V
Rozdział Wybory. Linia demarkacyjna
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wybory. Linia demarkacyjna.

Po ogłoszeniu prawa z dnia 8 kwietnia 1848 roku, naznaczającego wybory dwustopniowe i przyznające głos wyborczy pierwotny każdemu pełnoletniemu mężczyźnie, bez względu na posiadłość, komitet narodowy upoważnił zawiązanie się komisyi centralnej wyborczej, złożonej z 6 członków: Potworowskiego, Cieszkowskiego, Moraczewskiego, Taczanowskiego, Alojzego Zaborowskiego, i Szymańskiego, która to komisya gorliwie zajęła się sprawą, a arcybiskup Przyłuski okólnikiem z dnia 18 kwietnia polecił plebanom, aby nie z ambony, ale raczej na innem miejscu wzywali lud do udziału w wyborach i oświecali go o ważności tej sprawy.[1]
Atoli polska centralna komisya wyborcza niełatwe miała zadanie, bo podburzone przez urzędników pospólstwo niemieckie w niejednem miejscu dopuszczało się nadużyć, a tu i owdzie dopomagali mu żołnierze, jak to się stało w Lwówku, gdzie zraniono pułkownika Niegolewskiego. W Czarnkowie radca ziemiański Junker von Ober-Conreuth aresztował Polaków, którzy przy wyborach jakikolwiek wpływ mogli wywierać, przyczem dopomagał mu komisarz obwodowy Krupiński rozsiewaniem złośliwych pogłosek, co też czynił komisarz obwodowy Radke w Inowrocławiu. Burmistrz Lottig z Mroczenia nie tylko bez żadnej podstawy aresztował obywatela Łaszewskiego, którego radca ziemiański natychmiast puścić na wolność kazał, ale także dnia 1 maja przy wyborach ściągnął słuszne oburzenie na siebie.[2] W Krotoszynie radca ziemiański Bauer, widząc, że Polacy w powiecie znaczną mają większość, samowolnie ogłosił, że tym, którzy pisać nie umieją, wybierać nie wolno. Tym sposobem głosy włościan odpadły, a sam Bauer na deputowanego przez Niemców wybrany został.[3]
Pomimo wszelkich przeszkód ze strony urzędników pruskich i ogólnego przygnębienia przeprowadzili Polacy dnia 8 maja na 30 posłów z W. Księstwa Poznańskiego 16 swoich.
Od wyborów do zgromadzenia narodowego w Frankfurcie Polacy postanowili wstrzymać się, ażeby nie dawać nawet pozoru do przypuszczenia, że w jakikolwiek czynny sposób przychylają się do myśli wcielenia ziemi swojej do Niemiec. Wybrano tylko jednego posła ks. Janiszewskiego, aby przeciwko wcieleniu zaniósł uroczysty protest, i polecono mu, w razie nieuwzględnienia protestu, złożyć mandat i opuścić parlament. Niemcy wysłali do Frankfurtu pomiędzy innymi generała Brandta, zwycięscę z pod Książa, i radcę rejencyjnego Viebiga, ojca znanej z nienawiści do Polaków autorki Klary Viebig.
W tym samym czasie urzędnicy pruscy wszelkimi sposobami starali się uwieść katolików w powiatach, w których ludność niemiecka przeważała, do podpisywania petycyi, których celem miało być oderwanie tychże powiatów od W. Księstwa Poznańskiego. Polecił przeto arcybiskup Przyłuski okólnikiem z dnia 21 kwietnia plebanom, aby zebrali natychmiast swych parafian, objaśnili ich o wartości przyrzeczeń, jakie im czyniono, poznali wolne i niewymuszone życzenia w tej mierze i przyjęli do protokółu ich oświadczenie, czy rzeczywiście życzą sobie wcielenia do związku niemieckiego.[4]
Okólnik ów oburzył ministra oświecenia hr. Schwerina, który w brutalny sposób zarzucił arcybiskupowi, że przekroczył swe kościelne powołanie i przyczynił się do rozruchów w W. Księstwie Poznańskiem.[5] W gwałtowności dorównał hr. Schwerin Niemcom i żydom krotoszyńskim, którzy napisali do arcybiskupa z wezwaniem, ażeby zeszedł ze stopni krwią zbryzganego tronu.[6]
Arcybiskup odpowiedział ministrowi dnia 27 maja w sposób następujący:[5]
„Przy wyborze moim na godność arcybiskupa raczyła J. K. Mość w dostojnem piśmie swojem do komisarza wyborów, księcia Wilhelma Radziwiłła, oświadczyć, że chce we mnie mieć pośrednika i przedstawiciela narodowości polskiej W. Księstwie Poznańskiem. Ten list czytałem, czytało go prócz tego kilku innych członków obydwóch kapituł, zebranych na wybory, którym go komisarz królewski udzielił; ten list, zapewne jeszcze w ręku księcia Radziwiłła, może być przez niego okazanym, ten list wreszcie potwierdza prawo, które mam do stawania w obronie tutejszej narodowości polskiej — którego mi nikt odebrać nie może.”
„Tymczasem tutejsi urzędnicy, walcząc o utrzymanie swoje, najniegodniejszych użyli machinacyi, aby wymódz petycye za przyłączeniem do Związku niemieckiego.”
„Zdawało mi się, iż mam obowiązek i prawo do tego, aby przeciw takowym machinacyom wystąpić nie przez nikczemne intrygi, jak strona przeciwna, lecz drogą otwartą, prawną, jak przystoi na męża honoru, na reprezentanta narodowości polskiej. Kazałem polskim, a mianowicie niemieckim katolikom przez pasterzy ich przedłożyć to proste pytanie, czy w istocie wolą ich jest zerwać dotychczasowe węzły polityczne i religijne, a do tego — jak nadmieniłem — miałem powołanie i prawo. Przyjmowaniu owych oświadczeń przeszkadzali urzędnicy i władze wszelkimi sposobami, zwierzchność zaś departamentu bydgoskiego na mocy rozkazu królewskiej rejencyi bydgoskiej nawet gwałtem. Mimo to wszystko znajdują się u ministra spraw wewnętrznych przeszło 100,000 protestacyi polskich, osobliwie zaś niemieckich ojców familii przeciw przyłączaniu do Związku niemieckiego.
„Protestacye te zawierają równocześnie nieomylne dowody o kłamliwych knowaniach, których używano przy petycyach za przyłączeniem się do Związku niemieckiego.”
„Ponieważ W. Ekscelencya raczyła nadmienić, że okólnik mój z dnia 21 p. m. sięga daleko poza obręb czynności kościelnego powołania, przeto dozwolisz mi najuniżeniej odpowiedzieć, że, prócz szczegółowego, powyżej objaśnionego w tej rzeczy upoważnienia, nawet pod względem kościelny przeciwnego zupełnie jestem zdania.”
„Niekatolicy byli zawsze zaciętymi nieprzyjaciółmi wiary katolickiej, chociaż się w słowach zawsze pobłażaniem chełpili. Teraz, przy rozwolnionym duchu i mowie, nieprzyjaźń owa z prawdziwą występuje wściekłością. Religią katolicką hierarchią i pojedyńczych księży lżą i poniewierają w sposób najbezczelniejszy.
„Otóż mówiono wówczas, że części od Księstwa oderwana mają do innych, protestanckich departamentów wcielić, że przez to wolność religijna powierzonych mej pieczy katolików na niechybne wystawioną może być niebezpieczeństwo — o tem aż nadto przekonany jestem — równie jak i o tem, że moją powinnością jest działać przeciw temu.”
„Wogóle podobają sobie władze zwierzchnicze w owem aż do sytości powtarzanem twierdzeniu, że religia katolicka przez nie na szwank wystawioną nie jest. Że to bynajmniej z prawdą się nie zgadza, dowód memoryał przezemnie i moją kapitułę tutejszą ułożony, na niezbitych oparty zasadach, który w tych dniach u stóp tronu złożę, którego również gdzieindziej udzielą.”
Skreśliwszy następnie wypadki od 20 marca, tak dalej mówi:
„Wtedy przybiegł generał Pfuel jako nowy zwiastun pokoju i organizator prowincyi. Pierwszym jego czynem było rozszerzenie stanu oblężenia miasta na całą prowincyą. Drugim był całkiem nowy wynalazek naznaczać w boju pojmanych Polaków na uchu i ręku kamieniem piekielnym. Trzecim ów podział kraju, po raz ósmy teraz na ziemi polskiej uskuteczniony. Czwartym odezwa do włościan, w której tutaj poduszczanie do galicyjskiej zemsty znajdują. Tymczasem trwały i trwają jeszcze w całej prowincyi rozliczne okropności z tym dodatkiem, że pod opieką tego nowego pacyfikatora chłopi i szlachta biorą baty, a mieszkańcom naszego kraju odświeżają się w pamięci hord tatarskich napady”.
„Wpośród tak okropnych wydarzeń żądał pan pacyfikator, abym okólnikiem umysły uspokoił. Odpowiedziałem, że to niepodobna, dopóki rozkiełznana brutalność żołnierstwa powstrzymana nie będzie. Żądał dalej, żebym publicznie zaręczył, iż kościół i religia nigdzie nienaruszona. Tego nie mogłem stosownie do poprzednio wymienionej uwagi uczynić. Jednakże zdaje się, że pan generał ulega tylko wpływowi obcemu, to jest, wpływowi tak zwanego niemieckiego centralnego komitetu.
„Racz W. Ekscelencya z przyłączonej tutaj Gazety Poznańskiej nr 115 łaskawie przekonać się, że komitet sam z tego się chwali i że mu tutaj nikt jeszcze nie zaprzeczył. Wylicza tam z przechwałką wszystkie skutki pomyślne swych zabiegów i oznacza jeszcze to, co ma osiągnąć i jakie ku temu środki przedsięwziął. Podług tego więc komitet jest tutaj władzą rządzącą. Wysyła także wysłańców swoich za granicę, aby zawerbować współwinowajców do zdeptania nieszczęśliwej Polski.
„Przyłączony tutaj dziennik konstytucyjny zawiera sprawozdanie takiego wysłannika, tutejszego profesora Loewa, o skutkach pomyślnych swej misyi. Prawda, że rządy biurokracyi nie były wesołe, ale tyraństwo zaciętego stronnictwa jest o wiele zgubniejszem.
„Racz W. Ekscelencya z tego wiernego obrazu przekonać się, że li tylko wojsko tutejsze okropne zajścia wywołało, nawet wykonało. Były one już w zupełnym biegu, kiedy wyszedł mój okólnik z dnia 21 p. m. — nie ma on nic z niemi wspólnego.”
„Zresztą jeszcze jedna najuniżeńsza uwaga. Ciągle mi i ciągle wytykają, że duchowni także mieli udział w powstaniu. Nie można zaprzeczyć, że dziki potok europejskich ruchów porwał wirem swoim kilku duchownych. Ja, ksiądz pojedyńczy, nie mogłem tego powstrzymać. Jakaś siła potrafiła dotychczas ruch ten powściągnąć, jakąż stawić mu nieprzebytą groblę? Ja nie rządziłem wielkimi wypadkami świata, które od zadowolenia lub niezadowolenia ludów cudzych zależą. Ja nie miałem udziału w rozdarciu Polski, której najpierwsi mężowie Niemiec w Frankfurcie nad Menem za haniebne bezprawie ogłosili, bezprawie, którego wymazać z żadnego polskiego serca nigdy nie można.[5]
Pisał jeszcze arcybiskup do ministra Auerswalda 26 kwietnia i 18 maja listy,[7] w których mniejwięcej to samo oświadczał.
Memoryał, o którym arcybiskup w liście do hr. Schwerina wspomina, wyszedł w druku 1848 r. p. t. Promemoria w sprawie nadwerężenia praw Kościoła w W. Księstwie Poznańskiem od czasu królewsko-pruskiego zaboru, powodem zaś do napisania go był reskrypt królewski z 30 kwietnia 1848 r., w którym mieściły się te słowa:
„Mieszkańcy prowincyi poznańskiej! Co wam od czasu, jak należycie do państwa pruskiego, król, ojciec mój przyrzekł, iż Kościół katolicki nienaruszonym pozostanie, to wam przeszło 30 lat niezłomnie dotrzymano. Religia wasza, Kościół wasz jest mi świętym. Tak pozostanie również i nadal. Nikt wam nie przeszkodzi w waszej świętej wierze, a każdy zamach taki byłby surowo ukarany. Czyli wasi urzędnicy Polacy, czyli Niemcy będą zawsze działać muszą według ustaw krajowych, a zatem będą także szanować waszą religią, wasz Kościół. „Na to daję wam powtórnie moje słowo królewskie.”[8]
Otóż Promemoria wykazywało, że kościół katolicki w W. Księstwie Poznańskiem, który przed okupacyą pruską był panującym w kraju, po okupacyi za porównany w prawach z Kościołem protestanckim ogłoszony, nie cieszył się bynajmniej tą równością praw, lecz wielokrotnie upośledzony i w swych prawach pokrzywdzony, stał się prawdziwie Kościołem uciśnionym.[8]
Napiętnowany przez arcybiskupa Przyłuskiego w piśmie do ministra hr. Schwerina z dnia 27 maja komitet centralny narodowy niemiecki w Poznaniu tworzyli wówczas: Neumann, Viebig, Seger, dr. Barth, Günter, dr. Hepke, Kaatz, Blau, Crousaz, Wehr, dr. Hantke, Suttinger starszy, Wettinger, Poppe, Vanselow, Schreb, Herzbeg, Zerpanowicz, Kiessling, Ed. Mamroth, Suttinger młodszy, Louis Falk, Henke, Müller, Schwerninski, Treppmacher, Seidemann, Berger, Damroth, Dazur, C. Levisour, Jaffé i dr. Wendt.
Ten to komitet urządził, gdy generał Pfuel postanowił przyłączyć Poznań do Związku niemieckiego, dnia 11 maja uroczysty pochód przez ulice Fryderykowską, Wilhelmowską, Świętomarcińską, Garbarską i Wodną do ratusza, a na czele orszaku szli generał Pfuel, generał Colomb, generał Steinäcker i naczelny prezes Beurmann! Wezwana kapituła poznańska nie dała użyć się za narzędzie do naigrawania się z najświętszych uczuć Polaków; także nauczyciele i inni urzędnicy Polacy nie wzięli w pochodzie udziału, choć ich komitet niemiecki śmiał zaprosić.[9]
Słusznie wyrażali się w proteście swym do sejmu frankfurtskiego polscy mieszkańcy Poznania, że „przykuwaniem gwałtownem jest postanowienie wcielenia miasta Poznania do Związku niemieckiego wbrew życzeniom polskich miasta mieszkańców, a nawet nie zapytawszy o nie — że wiele większa połowa mieszkańców W. Księstwa Poznańskiego upatruje w tem wcieleniu dawnej polskich królów stolicy zdeptanie swych uczyć narodowych i pojęcia wolności.”
„Jest — pisali — niezmazaną krzywdą, bo komitet niemiecki w Poznaniu, który wniósł o wcielenie, nie przedstawia tutejszych potrzeb, a składając się w większej części z niemieckich urzędników, przedstawia tylko opinię pewnego germanizacyjnego stronnictwa biurokratycznego.”
„Jest niezmazaną krzywdą, bo tutejsza przedstawicieli miasta Rada nie ma prawa bez szczególnych poleceń mieszkańców tutejszych rozstrzygać w tak ważnej politycznej sprawie, zwłaszcza że magistrat do ich wniosku się nie przychylił.
„Jest krzywdą niezmazaną, bo całość W. Księstwa Poznańskiego w wszystkich swoich częściach zaręczona traktatami, a każde oderwanie poszczególnych części dopóty uważane być powinno za gwałt, dopóty prawni zastępcy całej prowincyi, obrani wolnymi, nie przymusowymi na ten jedyny cel zebrani głosami o tem nie wyrzekną.
„Jest to krzywdą tem wyraźniejszą, że znaczna większość deputowanych W. Księstwa Poznańskiego na ostatnim sejmie w Berlinie przeciwko wcieleniu prowincyi, zatem i każdego kawałka jej przestrzeni do Związku niemieckiego stanowczo wyrzekła.[10]
Arcybiskup Przyłuski zaś nazwał w piśmie do ministra Auerswalda z dnia 18 maja żądanie co najwyżej 100,000 przeważnie protestanckich przybyszów i żydów, aby wcielono części W. Księstwa Poznańskiego do Związku niemieckiego, oburzającą niesprawiedliwością, a nawet bezczelnością.[11]
Ale na takie protesty nie zważał generał Pfuel mało go też obchodziło, że nie życzyła sobie podziału kraju ani katolicka ludność niemiecka, ani nawet przeważna część potomków owych akatolickich Niemców, którzy niegdyś w innych krajach krwawo prześladowani, w Polsce gościnnego doznali przyjęcia i jej dolę i niedolę dzielili.
Po kilkakrotnem, a dla Polaków coraz niekorzystniejszem oznaczeniu linii demarkacyjnej pociągnął ją wreszcie Pfuel dnia 4 czerwca w ten sposób, że Polakom nawet trzeciej części W. Księstwa Poznańskiego nie zostawił.[12]
W tej malutkiej części naczelne prezesostwo ofiarował Pfuel Antonimu Kraszewskiemu, który za ten zaszczyt w tych słowach podziękował:
„Jakkolwiek gotów jestem w każdym czasie i w każdem położeniu sprawom Ojczyzny mojej usługi moje poświęcić, uważam przecież za powinność Panu Generałowi oświadczyć niniejszem najuniżeniej, że
ponieważ W. Ks. Poznańskie obecnie wystawione jest na wojnę domową, której czas i koniec oznaczyć się nie da; ponieważ według mego przekonania uskuteczniony podział W. Księstwa Poznańskiego nie tylko się sprzeciwia traktatom z roku 1815 i gwarancyom patentu okupacyjnego, ale nadto rozkazowi gabinetowemu z dnia 24 marca r. b., jako też interesom i życzeniom daleko większej części ludności Księstwa, a wogóle jest podziałem, który niewątpliwie w historyi będzie nosił miano nowego podziału Polski,
przeto poruczonego mi urzędu przyjąć nie mogę.”[13]
Następnie zwrócił się Pfuel do Gustawa Potworowskiego, od którego taką odebrał odpowiedź:
Ekscelencyo!
List Jego Ekscelencyi z dnia 19 b. m. najboleśniejsze na mnie uczynił wrażenie, bo jest dowodem, jak wątpliwym w oczach Ekscelencyi charakter mój wydawać się musi, gdy sądzisz mimo to, iż miałem już honor wyjawić Mu moje zdanie o teraźniejszym stanie Księstwa, że przyjmę urząd naczelnego prezesa — po nowym jego podziale wbrew najświętszym prawom naszym.
„Jakkolwiek za najświętszy poczytywałem sobie obowiązek przyjąć każdy urząd w Księstwie podług przyrzeczenia z dnia 24 marca zreorganizowanem, w teraźniejszym wszakże położeniu rzeczy byłbym zdrajcą Ojczyzny, gdybym jakikolwiek wziął udział w dziele, które za nowy podział Polski poczytuję.[14]
Także adwokat Gregor i sędzia Topolski, do których Pfuel następnie się zwrócił, odmowną dali odpowiedź.




  1. Koźmian, Pisma I, 152.
  2. Brodowski itd. Zur Beurtheilung itd., 64.
  3. Koźmian, Pisma I, 127.
  4. Koźmian, Pisma I, 125.
  5. 5,0 5,1 5,2 Gazeta Polska, nr. 67.
  6. Koźmian, Pisma I, 153.
  7. Brodowski etc. Zur Beurtheilung etc. str. 39 i 47.
  8. 8,0 8,1 Koźmian, Pisma I, 157.
  9. Gazeta Polska, nr. 43.
  10. Gazeta Polska, nr. 56.
  11. Brodowski itd. Zur Beurtheilung itd., 48.
  12. Gazeta Polska, nr. 62.
  13. Tamże, nr. 49.
  14. Gazeta Polska, nr. 54.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.