Historya literatury angielskiej/Wstęp/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya literatury angielskiej |
Tom | pierwszy |
Rozdział | Wstęp |
Wydawca | S. Lewental |
Data wyd. | 1900 |
Druk | S. Lewental |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ów pierwotny stan duchowy wypływa z trzech źródeł, któremi są: plemienność, środowisko i czas. Przez wyraz „plemienność” rozumiemy te usposobienia wrodzone i odziedziczone, które człowiek przynosi na świat i które zazwyczaj zostają w związku z wybitnemi odrębnościami temperamentu i budowy ciała. Wszystko to bywa różnem u różnych ludów. Istnieją w przyrodzie odmiany ludzkie, zarówno jak bycze i końskie, a z pomiędzy nich jedne odznaczają się odwagą i rozumem, inne trwożliwością i ograniczonością, jedne posiadają zdolność do wyższej twórczości i wyższych pojęć, inne mogą zdobywać się tylko na nieokrzesane pomysły i wynalazki, niektóre zaś objawiają szczególne uzdolnienia do pewnych robót i zasoby pewnych instynktów, na podobieństwo gatunków psich, usposobionych najbardziej do szybkiego biegu, albo do walki, albo do myśliwstwa, albo do stróżowania nad domami lub trzodami. Stanowi to siłę odrębną, tak odrębną, że ta siła po przebyciu ogromnych zboczeń, do których ją zmusiły dwie inne siły, jest jeszcze wyraźną; że rasa, jak, naprzykład, aryjska, rozproszona od Gangesu do wysp Hebrydzkich, osiadła w klimatach najrozmaitszych, znajdująca się na najrozmaitszych szczeblach drabiny cywilizacyjnéj, ulegająca przekształceniom przez ciąg trzydziestu stuleci, objawia przecież w językach, literaturach, religiach i filozofiach tę wspólność krwi i ducha, która dziś jeszcze tworzy spójnię dla wszystkich jej odrośli. I jakkolwiek różnemi są już dziś te odrośla, łączące je pokrewieństwo nie znikło; jakiemikolwiek były oddziaływania wywierane na nie przez dzikość, cywilizacyę i obce szczepy, przez różnice temperatury i gleby, przez pomyślne lub nieszczęsne trafy, wielkie zarysy przyrodzonego kształtu przetrwały, i pod drugorzędnemi wyrzeźbieniami, które są dziełem czasu, można jeszcze odkryć dwie lub trzy główne linie rzeźby pierwotnej. Ta zadziwiająca trwałość nie jest w naturze rzeczą nadzwyczajną. Chociaż olbrzymie w czasie oddalenie pozwala nam tylko mętnie i słabo dostrzegać, w jaki sposób rozwijały się i jeden od drugiego pochodziły[1] gatunki zwierzęce, to jednak światło, rzucane przez fakty historyczne na te, które poprzedziły historyę, wystarcza do wytłómaczenia prawie niewzruszonej trwałości pierwiastkowych cech tych gatunków. W chwili, gdy na piętnaście, dwadzieścia, trzydzieści wieków przed erą naszą po raz pierwszy spotykamy te pierwiastkowe cechy u Aryów, Egipcyan, Chińczyków, są już one dziełem znacznie większéj niż tamta liczby stuleci, a może i całych dziesiątków tysięcy stuleci. Bo zwierzę, skoro tylko jest żyjącém, musi przystosować się do swego środowiska; oddycha, porusza się, odżywia inaczéj, gdy tylko powietrze, pokarmy, temperatura stają się innemi. Różnice zaszłe w klimacie i otoczeniu wytwarzają w niém inne potrzeby, z których wynika cały układ innych czynności, mający za następstwo zmiany w układzie obyczajowym, a które nakoniec prowadzą za sobą odmienne ułożenie się instynktów i zdolności. Człowiek, zniewolony układać się do równowagi z otaczającemi okolicznościami, nabywa odpowiedniego do nich temperamentu i charakteru, a ten charakter i temperament są nabytkami tém starszemi, im wielokrotniéj okoliczności zewnętrzne wyciskały na człowieku swoje piętno i im dłużéj, prawem dziedziczności, przekazywał on to piętno swemu potomstwu. W ten sposób charakter każdego pojedynczego ludu przedstawia w każdéj chwili zbiornik wszystkich jego poprzedzających poczuć i czynności; przedstawia niejako ciężar, który nie jest nieograniczony[2], bo wszystko w naturze musi posiadać granice, ale który jest nieproporcyonalnie większy nad wszystko inne i do podjęcia prawie niepodobny. Tak, prawie niepodobna podnieść tego ciężaru: bo każda minuta przeszłości, niemal nieograniczonéj, pracowała nad uczynieniem go coraz cięższym; bo, ażeby sprowadzić podniesienie się szali, na któréj spoczywa, trzebaby położyć na drugiej znaczniejszą jeszcze ilość poczuć i czynności. Takiém jest pierwsze i najobfitsze źródło tych zdolności władczych, od których pochodzą wypadki historyczne, i nie trudno spostrzedz, że potęga tego źródła w tém spoczywa, iż właściwie nie jest ono źródłem, lecz rodzajem jeziora, czemś nakształt głębokiego zbiornika, do którego, przez mnóstwo wieków przybywają inne źródła i gromadzą w nim swe wody.
Po zbadaniu wewnętrznego ustroju plemienia przypatrzmy się środowisku, w którem rozwija się jego życie. Bo człowiek nie jest na świecie samotnym: ogarnia go przyroda i otaczają inni ludzie; na odznaczających go piętnach pierwotnych i dokonywających się nieustannie, powstają piętna drugorzędne i przypadkowe, a czynniki fizyczne lub społeczne nadwerężają lub uzupełniają podlegającą im naturę. Niekiedy sprawia to klimat. Jakkolwiek wiadomości nasze o historyi ludów aryjskich, od opuszczenia przez nie ojczyzny pierwotnej do osiedlenia się w ojczyznach późniejszych, są mgliste i mroczne, to przecież możemy twierdzić napewno, że głębokie różnice zachodzące pomiędzy plemionami germańskiemi, z jednéj strony, a plemieniem helleńskiem i łacińskiem, z drugiéj, wynikają w znacznéj części z różnicy krajów, w których osiadły. Jedne z tych plemion, zająwszy kraje zimne i wilgotne, okryte błotnistemi lasami, albo położone nad brzegiem dzikiego oceanu, znalazły się w kręgu wrażeń melancholijnych lub gwałtownych, usposabiających do pijaństwa lub obżarstwa, do sposobu życia łupieżniczego i wojowniczego; inne, przeciwnie, wśród najpiękniejszych krajobrazów, nad morzem wesołem i świetnem, nabyły skłonności do żeglugi i handlu, a wolne od grubych wymagań żołądkowych rychło podążyły ku uspołecznieniu, ku organizowaniu się politycznemu, ku uczuciom i czynnościom sprzyjającym rozwojowi krasomówstwa, umiejętnego używania życia, wynalazków naukowych, literatury i sztuk pięknych.
Innym razem nad wytworzeniem różnic takich pracują okoliczności polityczne, czego przykład przedstawiają dwie cywilizacye włoskie. Pierwsza, wskutek początkowego znaczenia swego, jako schroniska, czy asylum, czy jeszcze pogranicznego emporium, wskutek następnie arystokracyi zbrojnéj, która, podporządkowując sobie cudzoziemców i zwyciężonych, wytwarzała dwie stojące naprzeciw siebie i wrogie sobie klassy ludzi, a dla zawikłań przez to stwarzanych i dla własnych instynktów łupieżczych nie znajdowała innego środka oprócz systematycznéj i nieustannéj wojny, — pierwsza tedy z dwu tych cywilizacyi, wskutek powyżéj wymienionych okoliczności politycznych zwróciła się całkowicie ku życiu czynnemu, ku podbojowi, rządowi i prawodawstwu. Druga, któréj forma rządów municypalnych odebrała jedność ojczyzny i wielkie dążenia polityczne uczyniła niemożliwemi, wobec kosmopolitycznego położenia papieża i nieustannego zbrojnego wdawania się w jéj sprawy państw ościennych, uległa całkowicie głównéj skłonności swego wspaniałego i harmonijnego ducha, oddając się kultowi piękna i rozkoszy.
Niekiedy jeszcze piętna takie wytłaczane bywają przez warunki społeczne. Zdarzyło się to przed dwudziestu pięciu wiekami w Indostanie, przed ośmnastu nad brzegami Morza Śródziemnego, gdy tu i tam, podbój i organizacya ludów przez rasę aryjską spowodowały ucisk nieznośny, zdeptanie osobowości człowieka, rozpacz ostateczną, złorzeczenie światu, połączone ze wzrostem metafizyki i marzycielstwa; gdy człowiek, w téj otchłani nędz, uczuł w sobie serce zroszone łzami i począł w duchu miłosierdzie, poświęcenie, pokorę, słodycz, miłość tkliwą, braterstwo ludzkie, a począł to wszystko — tam, w Indostanie, pod postacią buddyzmu i pojęcia nicości powszechnéj, tu, nad morzem Śródziemnem, pod postacią chrześcijaństwa i ojcowskich rządów Boga.
Jeżeli, obejrzawszy się dokoła, rzucimy okiem na zakorzenione w plemieniu instynkty i zdolności, na kierunek duchowy, wedle którego rozwijają się jego myśli i działania, ujrzymy najczęściéj, że są to dzieła jakiegoś długotrwałego położenia, jakichś warunków otaczających, jakichś ciśnień potężnych i nieprzerwanych, które, po kolei lub wspólnie, z pokolenia w pokolenie, pracowały nad wyginaniem i kształtowaniem téj gromady ludzkiéj. Takiemi warunkami i ciśnieniami były dla Hiszpanii wojny krzyżowe przeciw Muzułmanom, trwające przez osiem stuleci i potém jeszcze prowadzone aż do zupełnego osłabienia narodu przez wygnanie Maurów, przez zdzierstwa, dokonywane na Żydach, przez ustanowienie inkwizycyi i przez wojny o katolicyzm. Względem Anglii czynność tę spełniły ośmiuwiekowe urządzenia polityczne, które, nie uginając ku ziemi głów ludzkich, budzą w nich jednak uszanowanie — czyniąc człowieka niepodległym, skłaniają go do posłuszeństwa i wprawiają w zbiorowe walki o prawa, toczone pod osłoną i na mocy prawa. We Francyi był to znowu łaciński ustrój społeczny, który, zrazu narzucony z zewnątrz pokornym barbarzyńcom, rozpadł się w momencie ruin powszechnych, a potém, przez tajemną robotę narodowych instynktów odtworzony, rozwinął się pod panowaniem królów dziedzicznych, aż nakoniec, pod dynastyami budzącemi skłonności rewolucyjne, przekształcił się na rzeczpospolitą scentralizowaną, napojoną duchem równości i pochłoniętą przez prace administracyjne. Takiemi są, z pomiędzy dostrzegalnych, przyczyny najskuteczniéj oddziaływające na człowieka pierwotnego; są one dla narodów tém, czém jest dla jednostek wychowanie, urodzenie, rodzaj zajęcia, miejsce zamieszkania; zdają się wszystko w sobie zawierać, bo zawierają wszystkie potęgi zewnętrzne, które kształtują materyał Ludzkości i przez które świat zewnętrzny oddziaływa na ludzkie wnętrze.
A jednak, istnieje jeszcze trzeci szereg przyczyn; bo wspólnie z pracą sił zewnętrznych i wewnętrznych odbywa się praca tego dzieła, którego one już dokonały i które samo przyczynia się do dokonania rzeczy następnych — bo oprócz środowiska i rozpędu stałego jest jeszcze szybkość nabyta. Polem oddziaływań dla charakteru narodowego i okoliczności zewnętrznych nie jest tablica pusta, lecz tablica przedtem już pokryta znakami. W każdym momencie czasu znaki te są innemi, i to wystarcza dla uczynienia innemi skutków sił oddziaływających. Przypatrzmy się, naprzykład, dwóm momentom w życiu literatury i sztuki: tragedyi francuzkiej za czasów Corneille’a i Voltaire’a, teatrowi greckiemu za Eschylosa i za Eurypidesa, poezyi łacińskiej za Lukrecyusza i Klaudyana, malarstwu włoskiemu za Vinci’ego i Guido Reniego. Zapewne, na każdym z tych przeciwległych punktów znajduje się to samo pojęcie ogólne, ten sam typ ludzki, mający być przedstawionym przez poetę lub malarza; forma wiersza, budowa dramatu, gatunek materyału pozostały również takiemi samemi; lecz z pośród wielu różnic zachodzi tu ta, że jeden ze sztukmistrzów był poprzednikiem, a drugi następcą; że pierwszy nie posiadał wzoru, a drugi go posiadał; że pierwszy patrzał na rzeczy oko w oko, a drugi widział je przez pośrednictwo pierwszego; że gdy niektóre składowe części sztuki zostały udoskonalone, zmniejszyła się prostota i potęga otrzymywanego od rzeczy wrażenia, a wzrosły wdzięki i wykwinty formy: co wszystko streszcza się w fakcie, że dzieło pierwsze spełniło względem następnego czynność przyczyny determinującéj. Dzieje się tu z narodem to samo, co z rośliną: te same soki, w téj samej glebie i temperaturze wytwarzają na różnych stopniach swoich czynności organa rozmaite, pąki, kwiaty, owoce, nasiona, a staje się to zawsze w ten sposób, że ustrój następny jest uwarunkowanym przez poprzedzający i powstaje z jego śmierci. Jeżeli teraz zechcemy spojrzeć, już nie na krótki moment czasu, ale na jedną z tych jego szerokich przestrzeni, które mieszczą całe stulecie, lub wiele stuleci, widok ten doprowadzi nas do tego samego wniosku. Na téj szerokiej przestrzeni czasu panowało pewne pojęcie władcze; w ciągu dwustu, pięciuset lat ludzie przedstawiali sobie pewien idealny wzór człowieka, którym w Średnich Wiekach był rycerz i mnich, w czasach Neoklasycyzmu dworak i krasomówca. — To pojęcie powszechne i twórcze objawiło się na wszystkich polach myślenia i działania, okryło świat działami nieświadomie ułożonemi w system, potém osłabło, potém jeszcze skonało: i oto, po jego skonie, zjawiło się pojęcie nowe, mające posiąść równą tamtemu władczość i wyzwać na świat równą liczbę tworów. Tu, zapamiętajmy, że pojęcie następne zależy w części od poprzedzającego i że pojęcie poprzedzające jest właśnie tém, co łącząc wpływ swój z wpływami ducha narodowego i warunków otaczających, nadaje nowopowstającym rzeczom kształt i kierunek. Według tego-to prawa tworzą się wielkie prądy historyczne, to jest, długie panowania pewnych sposobów myślenia i pewnych pojęć władczych, czego przykładem może być okres twórczości samorzutnej, noszący nazwę Odrodzenia, albo okres krasomówstwa, zwany wiekiem Nowego klasycyzmu, albo ten długi szereg syntez mistycznych, który nazywa się Epoką Aleksandryjską i Chrześcijańską, albo ten inny jeszcze szereg pomysłów mitologicznych, które rozkwitły u początków Indyi, Grecyi i Germanii.
W tém, jak wszędzie, mieści się tylko zagadnienie mechaniczne: skutek całkowity jest summą określoną całkowicie przez wielkość i kierunek sił, które ją wytworzyły. Jedyną różnicę, zachodzącą pomiędzy takiemi zagadnieniami duchowemi a fizycznemi, stanowi to, że w pierwszych niepodobna, tak jak w drugich, ściśle oznaczyć i zmierzyć wielkości i kierunków. Chociaż potrzeba lub zdolność będzie ilością mogącą posiadać stopnie, tak jak ciśnienie albo ważkość, to przecież ilość ta nie da się zmierzyć tak, jak ilość ciśnienia albo ważkości, nie możemy jéj zamknąć w formule ścisłéj, ani też przybliżenie ścisłéj: możemy tylko otrzymywać i oddawać przez nią wrażenia umysłowe; musimy ograniczać się zaznaczaniem i wypowiadaniem najwydatniejszych faktów, w których się ona objawia, i które, w przybliżeniu, w zarysach grubych, wskazują, na jakim stopniu wysokości ilość tę umieszczać winniśmy. Lecz jakkolwiek sposoby zaznaczania faktów są wcale inne w naukach społecznych, niż w fizycznych, to jednak, ponieważ w tych jak w tamtych znajduje się taki sam materyał, składający się tu i tam z sił, kierunków i wielkości, utrzymywać można, że w obu grupach nauk do ostatecznego wyniku prowadzi jedno i to samo prawidło. Wielkość lub małość wyniku zależy od wielkości lub małości sił zasadniczych, od mniéj lub więcéj ścisłéj zgodności ich kierunku, od tego, czy odrębne skutki plemienności, środowiska i czasu w połączeniu swem wspomagają lub też osłabiają się wzajemnie. Te wewnętrzne zgodności i niezgodności wyjaśniają długie osłabienia i świetne wzrosty w potęgę, które nieprawidłowo i bez żadnych przyczyn widocznych zjawiają się w życiu narodów; mają one za przyczynę zgodności i przeciwstawności wewnętrzne. Podobne zgodności istniały w wieku XVII-m, gdy charakter towarzyski i talent konwersacyjny spotkały się we Francyi ze zwyczajami salonowémi i oratorską subtelnością, a w wieku XIX-m, gdy giętki i głęboki duch niemiecki trafił na moment syntez filozoficznych i kosmopolitycznéj krytyki. I znowu podobne niezgodności zaszły w wieku XVII-m, kiedy szorstkie i samotnicze usposobienia Anglików dokonywały niezgrabnych prób przyswojenia sobie nowożytnéj ogłady, i w wieku XVI-m, kiedy trzeźwy i prozaiczny umysł Francuzów nadaremnie usiłował spłodzić żywą poezyę. Tajemna zgodność sił twórczych wydała w czasach Ludwika XIV-go i Bossueta ogładę doskonałą i w szlachetne prawidła ujęte piśmiennictwo, a za czasów Hegla i Goethego metafizykę wspaniałą i szerokie spółczucie krytyczne. Z tajemnéj niezgodności sił twórczych wyniknęły: literatura kaleka i teatr skandaliczny i poroniony Drydena i Wycherley’a, złe naśladowanie Greków, szukanie po omacku, fabrykaty, liche pięknostki szczególikowe Ronsarda i tak zwanej Plejady.
Możemy twierdzić na pewno, że twory nieznane, ku którym zmierza bieg stuleci, będą całkowicie wywołane i rządzone przez trzy siły pierwiastkowe; że gdyby te siły mogły być ujęte w miarę i cyfrę, moglibyśmy z nich, jak z formuły, wyprowadzić wszystkie właściwości cywilizacyi przyszłej; że gdybyśmy chcieli, pomimo widocznéj zaczątkowości naszych zaznaczeń i gruntownéj niedokładności miar, wytworzyć sobie jakieś pojęcie o przyszłém, ogólném przeznaczeniu Ludzkości, moglibyśmy przewidywania nasze tylko na zbadaniu tych sił opierać. Bo gdy przebiegniemy całkowite koło potęg działających i wszystkie wymienimy, gdy rozważymy plemienność, środowisko, czas, czyli sprężynę wewnętrzną, ciśnienie z zewnątrz i pęd już nabyty, znajdziemy się u kresu nietylko rzeczywistych, ale nawet możliwych przyczyn ruchu.