Historya o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim/Część czwarta
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim |
Redaktor | Stanisław Windakiewicz |
Wydawca | Wydawnictwa Akademii Umiejętności w Krakowie |
Data wyd. | 1893 |
Druk | Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przy tej tu już części czwartej
465
Na miejscu Ewangeliej
Będę wam czytał z Dawida
I z krześcijańskiego kreda:
Ze psalmu dawidowego
Dwudziestego i trzeciego,
470
A z kreda krześcijańskiego
Ze składu apostolskiego
W liczbie artykułu piątego
Który jest Philippa świętego.
Mutata voce: Stąpił do piekłów.
Ehej, piekielne książęta,
475
Otwierajcie swoje wrota.
Otwórzcie sie wieczne brany
Wnidzie tam król wiecznej chwały.
Cóżto za król wiecznej chwały,
Coto tak barzo zuchwały?
480
Nie był tu nigdy takowy
Z takimi śmiałymi słowy
Umarły z owego świata,
Coby łamał nasze wrota.
Pan Jezus mocny i możny,
485
Na bitwę barzo potężny,
Który jest wszytkich mocy pan.
Ten téż król wiecznej chwały sam.
Ba wyjrzy, Cerberze bracie,
Coto tam ktoś u drzwi plecie.
490 Nie chychy tam, Lucyperze.
A jako bracie, Cerberze?
Mamy gościa niewdzięcznego,
Jezusa Nazarańskiego,
Z chorągwią jakąś czerwoną,
495
Krzyżem napieczętowaną.
Jużci źle, bracie Cerberze,
Pewnie nam wszystko pobierze.
O one sie dziady boję,
Bo nawięcej o nie stoję,
500
Co je zową prorokami
A drugie patryarchami.
Ba, o teć nam wszytkim idzie,
Bo tu z nimi pięknie wszędzie.
To kapłani, prorokowie,
505
Patryarchowie, królowie,
Więc znamienici panowie
I bracia naszy, lutrowie.
Biada, jeśli je stracimy,
Niewczas takich nabędziemy.
510
Jużci sobie coś gadają,
Milczcie jedno, namci łają
Niezbedni dziadowie oni,
Chocia tu są we złej toni,
Śmiele sobie coś rokują,
515
Musi być Jezusa czują.
A nawięcej pan Jadamek.
U nas tu napierwszy panek.
Trzebaby go poczęstować
Z pół garnca mu smoły podać.
520
Wypijesz ją sam, poczwaro,
Szpetna, piekielna maszkaro!
Zabaczysz przewodzić więcej
Nad nami w tej tu piwnicy,
Niezbedna mocy szatańska!
525
Bo już przyszła ręka pańska,
Która wnet twej mocy skróci
I wniwecz ją już obróci.
A wszakem ja wam, Ozeas,
Oze: 13.
Te słowa więc mawiał nieraz:
530
O śmierci, gdzie jest moc twoja,
1. Cor: 15.
Już teraz niemasz pokoja.
Gdzie jest, piekło, twoje żądło?
Już cię przyście Pańskie zjadło.
Nie z namić to tu kotować,
535
Musicie wnetże dudkować.
Co tam bajesz, Ozeaszu?
Aboć nie dostaje kwasu,
Czyli trunku smolanego
Abo ognia siarczanego?
540
Posiedzisz tu jeszcze sobie.
Niż puszczą Jezusa k tobie.
Niedopustekci to tu wniść:
Trudno nasze wrota wybić.
O beanie niecnotliwy,
545
Psie piekielny, szpetny, łżywy!
Mocniejszy Bóg, niż twe wrota,
Któreć wnet złamie do szczęta.
Wejrzał już z nieba na ziemię,
By wybawił ludzkie plemię
550
Od waszego mordowania
I płaczliwego wzdychania.
Nużeż, piekielne książęta,
Otwórzcie mi swoje wrota.
Podnieście sie, wieczne brany,
555
Wnidze tam król wiecznej chwały,
Pan barzo mocny i mężny,
Na wszystkie walki potężny.
Ale cóżto za król taki,
Tak barzo śmiały na walki?
560
Jeśliś pan, idźże do państwa,
Abo do swego królestwa.
Masz wszak mieśca dosyć w niebie,
Idżże tam panować sobie.
Daj pokój piekłu naszemu
565
I łupowi nam wdzięcznemu.
A nie wieleż to, Lucyprze,
Tak markotać, piekielny psie.
Na Pana Boga mocnego,
Na wsze walki potężnego,
570
Który to tam teraz kłóci
I wnet cię chorągwią zmłóci?
Musząc puścić wrota twoje,
Otworzą sie i pokoje,
W których chowasz twoje łupy,
575
Zbiorę je ja wnet do kupy.
Którzy mię dawno czekają
I wzdychając narzekają,
Mnimam, że mię przywitają
I wesoło zaśpiewają.
580
Przydź, panie, nie omieszkawaj,
Pociechy złemu nie dawaj.
Racz nam dać swe pocieszenie
Przez twe święte zmartwychwstanie,
I według twej obietnice
585
Wyprowadź nas z tej ciemnice.
Weź nas do raju wiecznego,
Królestwa twego świętego.
Ad idem, bracia, ad idem,
Do browaru z owym dziadem,
590
Co sam sobie przekwintuje,
Iż u drzwi Jezusa czuje.
Zbadło mu sie święconego,
Radby do raju wiecznego.
Już nie dba o smołę naszę,
595
Woli w raju z mlekiem kaszę.
A drudzy drzwi zamykajcie,
Łańcuchami zakładajcie.
Ochynąćci się, zły duchu,
Utknąć wnet chorągwią w brzuchu,
600
Któryś duszami roztłoczył,
Coś je po te czasy włóczył
Do tej twej szpetnej paszczeki,
Którąć już zamkną na wieki.
Przypłacisz wnet onej zdrady,
605
Którąś mię domieścił szkody,
Iż ja i przez mię wszytek świat
Dla jabłka wiądł, jako polny kwiat.
Już przyszedł ten, który temu
Uczyni koniec wszytkiemu,
610
Swym wybranym raj wieczny da,
A wam mąk piekielnych przyda.
Otwórzcie sie wrota, brany,
Na wszystkie piekielne strony
Z tymi swemi zawiasami,
615
Z zaporami, z łańcuchami.
Wnidzie przez was król wszej chwały,
Poobala wasze wały.
A tyżto tu, czarcie, gdaczesz,
Z łańcuchem koło drzwi skaczesz,
620
Zamykając je przed nami
Łańcuchami, zaporami?
Siedzisz sobie, przekwintując,
Z Bogiem, by z równym, żartując.
Nie z Jewkąć to będzie w raju,
625
Przypłacisz tego, łabaju.
Wej, a widzisz tę chorągiew,
Ufarbowaną przez mą krew?
Utknęć ją w tym tłustym brzuchu!
Szpetny, niezbedny zły duchu!
630
Biada, biada, biada, górze!
Pódźmy, bracia, gdzie na morze.
Pewnieć sie nam rozpierzchnąć stąd.
Niestetyż nam na taki błąd.
Bodaj był do nas nie postał
635
Ten Krystus, co dziś zmartwychwstał.
Gwałt czyni, łupi nam piekło.
Aboć sie to święto wściekło?
Milcz, Luciprze, bracie miły,
Nagrodzim to w krótkiej chwili.
640
Pomścim sie tego w klasztorzech,
W karczmach, w szpitalach, we dworzech.
Będziem wadzić mnichy, popy,
W karczmie niewiasty i chłopy,
W szpitalu baby z dziadami,
645
W dworzech pany z ministrami.
Zaści sie nam te pokoje
Wnet napełnią tyle troje:
Z szynkarek niesprawiedliwych
I z panienek nieprawdziwych.
650
Będziem je wozić na takach
W trepelach, w szerokich tkankach.
Krótkich mi sie chce łokietków,
Małych miarek i też funtków.
Powagi też zażywiemy,
655
W sukniach sie wozić będziemy:
U pań na długich sajanach,
U panów w wielkich kołnierzach.
W krużkach sie nas też wżdy zmieści
Jeden abo ze czterdzieści.
660
Drudzy w półbótkach, w baczmagach,
Mogą nie chodzić na nogach;
Dostanie sie i w pióreczku
Za czapką na pachołeczku.
Nie trzeba sie nam kłopotać,
665
Nie będziemy nędze klepać.
Zostaniem w wielkiej powadze,
Będą nas wspominać wszędzie,
Napełnimy wszytkie kąty,
Sklepy, komory, warstaty.
670
Nie poczną ludzie przez nas nic,
Wszędy panu dyabłu być:
Z nami wygnać bydło w pole,
Z nami młócić i w stodole,
Z dyabłem do młyna zawieść,
675
Na dyable drwa z lasa zwieść;
Częściej dyabła spomnią przez dzień,
Niż Pana Boga przez tydzień.
Dajcież pokój, braciszkowie,
Tego rozbójnika mowie.
680
Niechaj gwałci, niech wojuje,
Wżdyć nam piekła nie zepsuje.
Boć go nie na czas zbudował
Ale na wieki zgotował,
Nam i też naszym aniołom
685
A z nami wszytkim złym ludziom.
Milcz, nie narzekaj szatanie,
Krzywdać sie żadna nie stanie.
Gwałtuć nie czynię żadnego,
Biorę to, co jest mojego.
690
Twego nie tknę, biorę trzodę
Swą, którąś uwiódł przez zdradę.
To ich tu masz jeszcze dosyć,
Wszytkie, co nie chcieli wierzyć.
I więcej ci ich przybędzie,
695
Bo złych ludzi dosyć wszędzie.
Tobieć jeszcze czarcie nie frejt.
Nieledać kto przeprawi glejt.
Biadaż mnie! Cóż jeszcze gadasz,
Tak srogo mi odpowiadasz?
700
Zwiążę cię, iż stąd nie wyjdziesz
Ani więcej zwodzić będziesz.
Biadaż mnie! Cóżciem uczynił,
Żeś sie tak na mię zzuchwalił?
Spomni sobie, coś zasłużył,
705
Gdyś na onym świecie płużył.
Już się nie będziesz przechadzał
Ani ludzi więcej zdradzał.
Jedno tu na tym łańcuchu
Będziesz łaszkował, zły duchu.
710
Oto piekło masz szatana,
Związanego jak barana.
Niechaj już tu zawżdy siedzi,
Żadnemu więcej nie szkodzi.
Niechaj tu u słupa tego
715
Popląsze do dnia sądnego.
Do was zawitam, ojcowie,
Prorocy, patryarchowie,
Kapłani, i też królowie
I wszytcy inszy stanowie.
720
Już sie żaden piekła nie bój,
Bo wam przez mię mir i pokój.
Już teraz wasze wzdychanie
I żałosne narzekanie
W wesele sie wam obróci
725
Które sie nigdy nie skróci.
Witaj, witaj żądający,
Jezu Chryste wszechmogący,
Ochłodo serca naszego
Do tego piekła ciemnego.
730
Dawnochmy cię tu czekali,
Zawżdy wzdychając wołali.
Weź nas do swego królestwa
Z tego wielkiego niewolstwa.
Prawieć sam Pan Bóg dał ten dzień.
735
Godziłoby sie śpiewać weń.
Słusznie sie dziś weselicie
I tak nabożnie śpiewacie,
Bo otrzymacie zbawienie
Przez me święte zmartwychwstanie.
740
Jamci jest on obiecany,
Wam od Boga naznaczony,
Któregoście tu czekali,
W nim nadzieję pokładali.
Już was wezmę z tej ciemnice,
745
Postawię przed Boże lice.
A bodaj stokroć zawitał
Pan Jezus, co dziś zmartwychwstał,
Który mocną ręką pańską
Starł już wszytkę moc szatańską.
750
Ach, dla zgrzeszeniać to mojego
Wszytcy szli do piekła tego
I przez kilka lat tysięcy
Narzekali w tej ciemnicy.
Ażeś ty ziścił łaskawie
755
Obietnicę Bożą prawie,
Zmartwychwstawszy dnia trzeciego
Podług mocy bóstwa swego.
Nie styskuj, Jadamie smętny,
Bo już ten twój grzech bezecny
760
Moja niewinna krew starła.
Wyrwałem cię czartu z garła.
Colos: 2.
Jużem on cyrograf zdrapał,
Któryś był czartu na się dał
I na wszytko ludzkie plemie,
765
Twe, nieboże, pokolenie.
Zmazałem i pismo z niego
Nie chciałbych mieć w nim żadnego.
Pódźcież teraz za mną wszytcy,
Moi mili miłośnicy.
770
Nie bójcie sie tych złych wrogów,
Bomci im już utarł rogów.
Odeślę was do onego
Jasnego raju ziemskiego
A stamtąd dnia czterdziestego
775
Do królestwa niebieskiego.
Chodź sam ty do mnie, Michale,
Hufców niebieskich hetmanie.
Pobierz te święte proroki,
Prowadźże do raju wszytki,
780
Jednego jako drugiego
Od starego do młodego,
Byś którego nie utracił,
Bomci je drogo zapłacił.
A ja tymczasem odchodzę,
785
Matuchnę swoję nawiedzę
I drugie, co w mię wierzyli,
Iżby sie mną pocieszyli.
Ponieważ spominasz, panie,
790
Matce swojej ukazanie,
Po twym świętym zmartwychwstaniu,
K wielkiemu jej pocieszeniu;
Prosim cie, racz nam to zlecić,
Iżby mógł kto z nas do niej iść,
795
Pierwej jej to opowiedzieć,
Niż sie sam z nią raczysz widzieć.
O, Panie Jezu, proszę cię,
Niech mię dziś potka to szczęście,
Niechaj idę do matki twej
800
Tę nowinę powiadać jej.
Bo mi to służy nędznemu
Więcej, niż komu inszemu,
Iż jakom ja był początkiem
Przez grzech, wszem ludziom upadkiem,
805
Tak niechaj będę napierwszym
Sławić o zmartwychwstaniu twym,
Przez któreś ty już naprawił
To, com ja był przez grzech skaził.
Nie dziwuj, Jadamie miły,
810
Nie godzisz mi sie z tym w posły,
Boś sie ty nauczył w raju
Przechadzać jako po gaju,
Zabawiając sie jabłkami,
Cytrynami i figami.
815
Czegoćby sie też zachciało
I snaćby cię zabawiło,
Idąc do matuchny mojej,
I zmieszkałby poselstwo k niej.
Awożem ja, Panie miły,
820
Abel, on sługa twój miły,
Któryciem ofiary czynił,
Owce i barany palił,
Któreś odemnie przyjmował
I w nicheś się bardzo kochał.
825
Niechżeć się i teraz udam,
Na tę posługę podobam,
Iżbych do matki twojej szedł,
A tę jej nowinę przeczedł.
Nie godzisz się, Able, posłem,
830
Bo masz zatarżkę z Kaimem,
Mógłby się z nim potkać w drodze,
Alibyście byli w zwadzie,
I zamieszkałby z nowiną,
Siepając się z mataniną.
835
Jam też, Panie namilejszy,
Sługa twój niepośledniejszy,
Noe, on mąż sprawiedliwy,
Comci był barzo chętliwy
W on czas, gdym arkę budował,
840
W którejem wszytek plon chował,
Tak narodu człowieczego,
Jako i stworzenia wszego,
Czasu onego wielkiego
Potopu świata wszytkiego;
845
I zasię z arki wyszedszy,
Ołtarz z ziemie zbudowawszy,
Czyniłem na nim ofiarę
Na cześć i na chwałę twoję.
Niechżeć sie też dziś spodoba
850
Moja posługa chudoba,
Być posłem do Panny Maryej,
Matki twej błogosławionej.
Nie rychłoby, Noe, była
U matki przez cię nowina.
855
Rad sie na winie zabawiasz
I dobrze sobie podpijasz.
Usnąłby, podpiwszy sobie:
Niepewne poselstwo w tobie!
Awo jestem Jan Baptista,
860
Com krzcił Pana Jezu Krysta;
Na chód człowiek barzo lekki,
Bo nie jem jedno kobyłki,
Nie piję wina, sycery,
Tylko wysysam miód leśny
865
Poranu z listków na drzewie,
Ten mi nie zawierci w głowie.
Aleś kosmaty, nieboże,
W tej wielbłądowej siermiędze,
Zlękłaćby sie ciebie matka,
870
Nie na poselstwo ta szatka.
Ponieważ, panie łaskawy,
Nie najduje sie takowy,
Któryćby sie upodobał,
Coćby poselstwo sprawował;
875
Jedni miedzy sobą zwadźce,
Drudzy łakomi obżerce,
A drudzy w bydlęcych skórach
Chodzą by w jakich siermięgach,
Odprawięć ja te posługi,
880 Wziąwszy na kule swe nogi.
A biedne twoje posługi!
A toć połamano nogi,
Kości w tobie podruzgano,
Gdy cię na krzyżu wieszano.
885
Prożneć to alterkacye,
A jedneć to facecye.
Idź ty coprędzej, aniele,
A zaśpiewaj Pannie śmiele,
Regina coeli, lactare
890
Dzisiejszej świętej niedziele.
A ja wnet będę za tobą,
Stawię sie jej swą osobą.
Pódźcież za mną, miłe dusze,
Zawinąwszy się w łoktusze,
895
By tu która nie została,
Niechaj będzie trzoda cała.
Zaprowadzę was do raju,
Onego świętego gaju,
Nakarmię was z mlekiem kasze
900
I miód dam pić w złotej czasze.
Salve sancta parens,
Jam jest entium ens.
Bądź pozdrowiona, ma matko,
Święta Boża rodzicielko.
905
Nie chciej się kłopotać więcej
Tej to wielkiej nocy świętej!
Oglądaj syna swojego
Z weselim zmartwychwstałego.
Witajże, mój miły synu,
910
Po tym świętym zmartwychwstaniu,
Ochłodo serca mojego
I też człowieka kożdego.
O witajże, święte ciało,
Któreś na krzyżu wisiało,
915
Naświętsza głowo i nóżki
I wciórnastkie ciała członki,
Które żydowie męczyli
I na krzyżu zawiesili.
Dajcież mi się pocałować
920
I siebie się namiłować.
Teraz, moja miła matko,
Nie może się sprawić wszytko
To naju spólne witanie
I miłosne rozmawianie.
925
Zachowajwa to napotym,
Ja zaraz odchodzę zatym.
Bo mię też czekają drudzy,
Oni moi wierni słudzy,
Iżbych się im też ukazał,
930
Jakom im więc obiecował,
Stawić się im w Galilei
I upewnić je w nadziei.
Mam nadzieję, Synu miły,
Iż cię zasię w krótkiej chwili
935
Ujrzę w osobie niniejszej
I w pociesze jeszcze lepszej.
Już teraz idź, kędy raczysz,
Wszak mię nigdy nie przebaczysz.
Niech się dzieje wola twoja,
940
Kiedym cię już oglądała.