Hiszpanija i Afryka/Afryka/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Afryka |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1849 |
Druk | S. Orgelbrand |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Leon Rogalski |
Tytuł orygin. | Le Véloce, ou Tanger, Alger et Tunis |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wróciliśmy na pokład Szybkiego około pól do jedenastéj wieczorem, to jest podczas pierwszéj kolei.
Pani niewiesz co to jest koléj? Pozwól więc niech ci to wyjaśnię. Marynarskie życie wieść będziemy, wypada więc abyś je pani poznała.
Na okrętach, czas dzielą na koleje dzienne i koleje nocne.
Pierwsza koléj nocna, zaczyna się o godzinie ósméj wieczorem i trwa aż do północy: w przystani, dowodzi nią zawsze najmłodszy oficer, na morzu zaś, najstarszy. —
Druga koléj trwa od północy do godziny czwartéj rano, dowodzi nią zawsze porucznik. Podczas téj kolei czyszczą okręt; dla tego też nosi nazwę gospodyni.
Potem zaczyna się pierwsza koléj dzienna, która ciągnie się do godziny ósméj rano.
Taki sam podział trwa następnie kolejno co cztery godziny, aż do nadejścia pierwszéj kolei nocnéj, to jest do godziny ósméj wieczorem.
W nocy jedna połowa załogi czuwa a druga śpi.
To się nazywa odbywać straż.
Jedna połowa straży czuwa od godziny siódméj do północy. O północy druga ją zmienia i czuwa do czwartéj rano. O czwartéj znowu wstaje pierwsza, druga zaś śpi do szóstéj, to jest do chwili w której wszyscy wychodzą z hamaków.
Przybyliśmy więc podczas pierwszéj kolei.
Czekano na nas z wieczerzą, dla tego siedzieliśmy u stołu do północy, a bawili na pokładzie do pierwszéj. Nie chcieliśmy spuszczać zupełnie z oka owe czarodziejskie miasto, które niby dla uczczenia nas, przedstawiło się nam w tak ciekawéj postaci.
O drugiéj już machinę rozgrzewano, a o czwartéj mieliśmy płynąć daléj. Poleciłem aby mię obudzono, gdyż pragnąłem szczegółowo pamiętać przejście Gibraltaru, któremu żaden nowoczesny materyalista dotąd niezdołał wydrzeć uroku, jakim go przyozdobiła poetyczna starożytność.
Polecenie moje nie było potrzebne, gdyż o czwartéj przebudziło mię zaczynające się kołysanie okrętu, o piątéj wyszedłem na pomost.
Jeszcze noc była, chociaż dawało się już uczuwać nadejście dnia.
Naprawo, to jest od strony Afryki, góra Małp odbijała się błękitnawo na nieco bledszym błękicie nieba, pozłoconego już pierwszym promieniem słońca.
Na lewo, brzeg jakkolwiek jeszcze nie rozwidniony, mniéj już jednak był ciemnym, a w pośrodku niego błyszczała wieża Tariffy.
Płynęliśmy ku środkowi ciaśniny, a w otaczającym nas cieniu bicie naszych koł wydobywało z morza kłęby fosforycznych płomieni, które biegnąc po obu bokach okrętu łączyły się po za nią i niknęły w jéj śladach.
Niebo rozjaśniło się powoli, ciągle zatrzymując błękitnawą barwę; góra Małp odbijała się na tle pomarańczowem i zaczęliśmy dostrzegać brzeg aż do Ceuty; góra wyglądała niby olbrzymi wielbłąd, leżący na brzegu i pojący się morzem; Ceuta tworzyła jego głowę ponad którą, nakształt grzebienia wznosiły się zębiaste szańce.
I brzeg hiszpański również rozwidniać się zaczynał: doskonale już można było dostrzedz jego miasta, wioski, odosobnione domy, oraz mnóstwo, dolin i wzgórz, które wszystkie ukośnie dotykają morza.
Na brzegu przeciwnym, to jest na tym któryśmy dopiero opuścili, ani jednego miasta, ani jednego duaru, ani żadnéj lepianki widać nie było.
W chwili gdyśmy dosięgali afrykańskiego brzegu, słońce, nakształt złotej kuli wschodziło przed Ceutą; w ówczas przy jego płomieniu wyraźnie spostrzegliśmy Gibraltar, jego w świetle bielejące warownie i port jeszcze zalany mgłą, którą przebijały, niby olbrzymie lance, banderowane maszty okrętów.
Z punktu właśnie na którym znajdowaliśmy się, ukazały się w najzupełniejszem rozwinięciu owe dwie góry, które Starożytni nazwali słupami Herkulesa, i po za któremi, długi czas, mniemali że już sama tylko noc istnieje.
Wiadomo pani, jakim sposobem Herkules dążąc z wschodu na zachód, odbył tę samę podróż którą my obecnie odbywamy płynąc z zachodu na wschód.
Wiadomo pani jakim sposobem Herkules przyszedł na świat; przypominasz sobie pani zapewne przedstawienie przewybornéj komedyi Amfitryona któréj sama poklaskiwałaś. Król bogów, zakochany w Alkmenie, przybrał postać jéj małżonka; i może to podobieństwo byłoby zupełnie uwiodło nowozaślubioną, gdyby szczęśliwy kochanek, z tytułu boskiéj władzy swojéj, nie był przedłużył nocy o dwadzieścia cztery godzin. Wtedy bowiem piękna Alkmena poznała że niema do czynienia z prostym śmiertelnikiem; lecz zważywszy że żale i narzekania byłyby zbytnią z jéj strony niewdzięcznością, wcale nienarzekała.
Amfitryon przybył nazajutrz, po owéj sławnéj nocy, która go w drodze zaszła i zbyt mu się długą wydała. Za powrotem do domu, dowiedział się że się był dopiero z niego wydalił, co go mocno zadziwiło; lecz że trzydzieści sześć godzin ciemności przypisać jedynie można było boskiej fantazyi, że wiedział iż Jowisz pod względem młodych małżonek jest bogiem pełnym pomysłów; domyślił się, iż ma zaszczyt być współzalotnikiem pana Olimpu i niemówiąc nic Alkmenie, starał się jak mógł aby Alkmena nie znalazła zbyt wielkiéj różnicy pomiędzy pierwszą a drugą nocą po weselu.
Lecz nieszczęściem, do sekretu należała czwarta jeszcze osoba a mianowicie Juno, ów przewyborny typ swarliwéj kobiety, mniemającej że ma prawo być zazdrosną o męża, nie dla tego iż go kocha, lecz że niekocha nikogo; nie dla tego że cnotliwa, lecz że za taką uchodzić pragnie.
Otóż, ponieważ Juno jako bogini o wszystkiem wiedziała, wiedziała więc i o tem że małżonka Amfitryona brzemienną jest dwoma synami: że jeden; syn Jowisza, nazywać się będzie Herkules; drugi zaś, syn Amfitryona, otrzyma imię Ifikles.
Wiedziała jeszcze co innego, a mianowicie iż Amfitryon drugą noc przepędził ze Stenelą inną żoną swoją i że ta nosiła również w swojem łonie syna, któremu miano dać imię Erysteus.
Widzisz pani, iż trzech wyżéj wspomnionych nocy nie źle użyto, i że równie bogowie jak i śmiertelni wcale ich na próżno nie tracili.
Wiele zapewne słyszałaś pani, o Junonie i znając ją aż nadto z opinii, domyślasz się łatwo, iż postanowiła wypłatać jakiego figla biednemu Herkulesowi. I w rzeczy saméj, wpadła na ten szczęśliwy pomysł, aby zsyłając go na świat po Erysteusie, zamiast dozwolić mu narodzić się pierwéj, jak to według zwyczajnego biegu rzeczy nastąpić miało, uczynić go bratem młodszym nie zaś starszym, co wprawdzie dzisiaj nie wiele znaczy, lecz co na tysiąc pięćset lat przed i po Chrystusie znaczyło bardzo wiele.
Otóż co uczyniła Juno, aby opóźnić narodzenie się Herkulesa: przybrała postać starej baby i skoro Alkmena uczula pierwsze bole, usiadła na progu jéj domu i czekała tam milcząca, nieruchoma, silnie splótłszy pralce u obu rąk swoich.
Czary w ten sposób były urządzone, iż dopóki Juno tak siedzieć będzie, Alkmena nie zostanie rozwiązaną.
Alkmena cierpiała już całą dobę, lecz cierpiała na prożno. Szczęściem miała pokojówkę imieniem Kleantis, która wielkiem krzątaniem się pragnęła przynieść ulgę swojéj pani, a biegając tu i owdzie wszystkich o pomoc dla niéj błagała: wchodząc i wychodząc z domu, Kleantis ujrzała starą babę milczącą, nieruchomą i siedzącą z palcami jedne na drugie założonemi; domyśliła się że to właśnie ukrywa w sobie jakąś złośliwość, nie wspominając więc nikomu o swoich domysłach, wyszła po raz dziesiąty czy dwunasty, z rozpromienioną twarzą, rękami w niebo wzniesionemi i zawołała.
„Ah! dzięki Lucynie, pani moja już zległa.”
Ta niespodziana wiadomość tak dalece zdumiała starą babę, iż niezadając sobie trudu, aby przez ściany ujrzeć boskiemi swojemi oczami czyli to prawda, baba wstała, krzyknęła i rozplotła dłonie.
W téj saméj chwili znikły czary i Alkrnena powiła dziecię.
Łatwo pojmiesz pani, że to mocno Junonę rozgniewało, szkoda czasu i trudu, jak mówią w naszym wyrazistym i pełnym odcieni języku, bo ją oszukała prosta śmiertelniczka. To też Juno zemściła się niezwłocznie; nieznaną mową wyrzekła słów kilka i cisnęła nieco kurzu w twarz biednéj Kleantis, która natychmiast przemieniona w łasicę, ani pomyśliła o powrocie do pałacu, lecz skryła się w pierwszą lepszą norę.
Jednakże podstęp Kleantydy nastąpił o kwadrans późniéj, bo gdy biedna pokojówka wydała dowcipny okrzyk, który miał rozwiązać jéj panią, Stenela od kwadransa już rozwiązaną była.
Juno więc dopięła swojego celu; Herkules chociaż syn boga, z mocy axiomatu: Pater est is quem nuptiae demonstrant: Herkules jednak był młodszym członkiem rodziny.
Atoli i to jeszcze za wiele było dla Junony; bo zazdrosna bogini niepragnęła aby Herkules urodził się drugim z kolei, ale pragnęła aby się wcale nie narodził. Otóż osądziła iż skoro go umorzy, sprawi tem samem że zgoła na świat nie przychodził.
W skutku tego, rozkazała dwom wężom na drodze spotkanym, aby się udały do Tebów i zaniechawszy wszelkich innych interesów, pożarły Herkulesa w kolebce.
Węże usłuchały, lecz Herkules porwał ich za głowy niby węgorze i podusił.
Wiadomość ta doszła aż do słynnego Tireziasa, jak wiadomo pani, szczęśliwego wieszczka, który podług upodobania bywał to mężczyzną to kobietą i był tyle nieostrożnym iż oświadczył, że z wszelkich względów kobieta jest istotą od niebios uprzywilejowaną.
Tireziasz tedy przepowiedział, iż młody Herkules tryumfować będzie nad nieprzyjaciółmi swoimi, i podobnie jak owych węży wszystkich podławi.
Odtąd Junona, mimo nieśmiertelność, mimo boskość swoję i królestwo nad bogami, osądziła iż lepiéj być przyjaciółką jak nieprzyjaciółką Herkulesa; przemieniła się zatem w mamkę i przybyła do Alkmeny, mniemając że skoro tylko dziecię mleka jéj skosztuje, już się mocą krwi do niéj przywiąże.
Lecz Herkules, z powodu wyłącznéj własności urodzenia swojego, przyszedł na świat z zębami: zaledwie więc poczuł w ustach boskie łono, a zaraz, zapewne przez jakieś natchnienie, ugryzł je z całych sił. Juno krzyknęła, dziecię daleko od siebie rzuciła i wracając do Olimpu, pozostawiła na niebie długi biały pas, dzisiaj mleczną drogą zwany.
Od tej pory niepodobna już było zbliżyć ku sobie dwojga nieprzyjaciół: Juno zaprzysięgła zgubę dziecięcia, a tymczasem Amfitryon ze swojéj strony czynił co mógł aby je sprawić godnem obiecanego mu przeznaczenia.
Czy życzysz sobie pani dowiedzieć się w jaki sposób przed trzema tysiącami pięciuset laty wychowywano syna bogów? Wymienię pani mistrzów jakich dano młodemu Herkulesowi.
Harpatik uczył go sztuki walczenia; Tentaryus strzelania z łuku; Eupralfus grania na lirze: Einus wykładał nauki wyzwolone; Kastor i Pollux gimnastykę; Chiron medycynę, a Rhadamantes prawnictwo.
Widzisz pani że wychowanie było zupełne.
To też gdy pewnego dnia Herkules pilnował trzody Amfitryona, Rozkosz i Cnota przed nim stanęły, żądając aby wybierał pomiędzy niemi, — Herkules niewahając się ani chwili, wybrał Cnotę.
Od owego to czasu Herkules zaczął wyszukiwać potwory świat pustoszące i poprzysiągł wygubić je aż do ostatniego, zaczynając od lwa Nemejskiego.
Zwycięztwo to przyniosło mu w zysku: 1° ową sławną lwią skórę, co stanowiła późniéj najważniejszą część jego ubioru; bo bez owéj lwiéj skóry Herkules wcale nie jest Herkulesem.
2° Pomyślny los którym wcale gardzić nienależało.
Potwór pustoszył szczególniéj kraje Thespianów, których król miał pięćdziesiąt dwie córek.
Zacny monarcha tak dalece ucieszył się ze zniszczenia potworu, iż przez wdzięczność za tę przysługę, ofiarował zwycięzcy swoje córki, który, jak się pani zapewne domyślasz, tem chętniéj przyjął ofiarę, że, jak powiada bajka, racz pani uważać iż bajka, nie historya, wszystkie byty dziewicami.
Jednéj więc nocy Herkules zostawił królowi Thespiusowi pięćdziesięciu dwóch wnuków, pożegnawszy go zupełnie spokojnego o przyszłość swojego potomstwa.
Wtedy to, jak przewidziała Juno, Eurysteus lękając się brata który z taką łatwością zabijał lwy i zaślubiał dziewice, z prawa starszeństwa zadał mu znanych pani dwanaście prac, których wyobrażenie tak szczęśliwie wyryte widzieliśmy na publicznym placu w Aranjuez.
Po ukończeniu owych dwunastu prac, Herkules postanowił nieco odpocząć i dla rozrywki podróżować, a mianowicie zamierzył opłynąć śródziemne morze, to jest okrążyć znajomy świat.
Opuścił więc Grecyą, zwykłą widownię jego czynów i udał się do Egiptu. W Egipcie pojmał go Buziris i kazał okuć w kajdany; ale Herkules skruszył więzy, rwąc je jak jedwabne nici i maczugą zabił Buzirysa.
Herkules ruszył w dalszą drogę, lecz na krańcu świata spotkał Anteusza, syna Ziemi, który zawsze nowych sił nabiera, ilekroć, chociaż nawet końcem nogi matki swojéj dotyka. Herkules porywa go w objęcia i dusi o pierś własną.
Poczem zapuszcza się w pustynię, lecz błądzi po pałających piaskach. Teraz nie walczył już ani z Nemejskim lwem, ani z Lerneńską wydrą, ani z Erymanteńskim dzikiem lub ptakami jeziora Stymfale; ale walczyć musiał z daleko niebezpieczniejszym, z daleko uporczywszym nieprzyjacielem, bo z pragnieniem; i gdy bohater nasz tylko co nie umarł, duszony, pożerany, palony przez ogniste słońce, przez pałający piasek, i przez wrące jak ukrop powietrze, zjawia mu się Jowisz w postaci barana i trąciwszy nogą w ziemię wyprowadza z niéj źródło, w koło którego do dziś dnia zielenieje oaza Ammona.
Herkules dąży daléj; z daleka postrzega Atlasa, czyli starożytnego Titana, któremu za bunt Jowisz nakazał dźwigać niebo na swych barkach; jego to właśnie szukał Herkules. — Pierwéj już bowiem Herkules był postanowił, iż dla rozbrojenia ciągle zagniewanego przeciw niemu brata Eurysteusa, przyniesie mu trzy złote jabłka z ogrodu Hesperyd, który leżeć miał o dwadzieścia pięć do trzydziestu mil w tamtéj okolicy. Któż więc mógł mu lepiéj wskazać drogę, jeżeli nie Atlas którego głowa panuje nad wszystkiemi przyległościami?
Herkules znajduje w Atlasie najuprzejmiejszego w świecie olbrzyma; Atlas niepoprzestanie na wskazaniu mu drogi, bo to rzecz bardzo trudna, lecz sam pójdzie po złote jabłka, chodzi tylko o jednę okoliczność, a mianowicie aby Herkules na parę dni zajął jego miejsce i zastępczo dźwigał niebo. Herkules niemoże nic odmówić królowi, który mu daje dowody takiéj grzeczności; skula się obok Titana, ostrożnie każe przesunąć ciężar z barków Atlasa na swoje i jak najłagodniéj zajmuje miejsce starego dźwigacza nieba, które niepostrzega zgoła, że go Herkules nie umie tak dobrze nosić jak go przedtem noszono.
Otóż więc Atlas na chwilę oswobodzony, prostuje ramiona wyciąga nogi i rusza w drogę aby dotrzymać przyrzeczenia.
We dwa dni późniéj, Atlas wrócił według obietnicy i przyniósł żądane trzy złote jabłka; lecz zasmakowawszy w swobodzie, nie chciał ich oddać Herkulesowi, ale oświadczył iż je sam zaniesie Eurysteusowi, a tymczasem Herkules uwięziony swoim ciężarem ciągle odtąd Olimp dźwigać będzie.
Nie śmiemy twierdzić iż to rozporządzenie Atlasa, nie zdziwiło zgoła Herkulesa i że bogowie ani na chwilę nieuczuli lekkiego wstrząśnienia niebios, które nastąpiło po takowéj propozycyi olbrzyma; lecz starodawna autentyczność utrzymuje, iż mimo to twarz Herkulesa ciągle zatrzymała jak najżyczliwszą pogodę, i że zgodził się na wszystko pod jednym warunkiem, a mianowicie, że Atlas pozwoli mu pierwéj na urządzenie sobie materaca, aby mu niektóre wypukłości niebios łopatek niegniotły.
Atlas niespodziewając się iż Herkules tak łatwo na wszystko przystanie, zezwolił na przyrządzenie materaca, pod warunkiem iż Herkules użyje na to czasu o ile można najkrótszego.
Herkules obiecał uczynić jako żądano, i znowu przesunął swój ciężar na grzbiet Atlasa, podobnie jak poprzednio Atlas przesunął go był na grzbiet jego; lecz łatwowierny olbrzym zawiódł się, bo Herkules zamiast przyrządzić sobie materac; życzył Atlasowi przyjemnéj zabawy na tem stanowisku karyatydy niebios; zabrał złote jabłka i poszedł daléj.
Od tego czasu, Atlas już się nieruszył z miejsca i znajdziemy go tam gdzie go Herkules zostawił.
Nakoniec Herkules przybył tu gdzie się obecnie znajdujemy. Niech mi jednak wolno będzie oświadczyć pani, że dawniéj świat niezupełnie tak samo wyglądał jak dzisiaj.
Śródziemne morze tworzyło wielką sadzawkę, która niemiała żadnéj styczności z Oceanem, przeciwne zaś Sycylia dotykała Kalabryi.
Nadto, długi łańcuch gór, z podania znanych starożytnemu światu pod nazwą Atlantyd, ciągnął się od zachodniego krańca Afryki ku południowemu brzegowi Ameryki, niby most na Oceanie rzucony.
Ten stan rzeczy niepodobał się Herkulesowi, postanowił on więc utworzyć przejście któreby połączyło śródziemne morze z Oceanem; napotkał górę o dwóch szczytach i uznał ją za dogodny dla siebie punkt oparcia: plecami więc oparł się o jeden wierzchołek, a nogami o drugi i odepchnął go.
To potężne pchnięcie rozerwało granitowy łańcuch, natychmiast morze wrąc wpadło w to przejście i zarazem wstrząśniona Messyna odłączyła się od Kalabryi.
Tym dwom górom z jednej utworzonym i dzisiaj jeszcze niby połączyć się gotowym, Herkules nadał imiona Kalpei i Abili.
Poczem znowu ruszył daléj, przebył Hiszpanię, Pyrenejskie góry, przepłynął Rodan, przestąpił Alpy, przeszedł Liguryą i wrócił do Grecyi, dawszy, w ciągu podróży swojéj, początek dwom narodom Basków i Galatów.
Wszystko to przekona panią, że gdyby Herkules był się narodził o dwadzieścia minut wcześniéj, zamiast narodzie się o kwadrans późniéj, byłby starszym bratem Eurysteusa, nie zaś młodszym, byłby spokojnie panował w Tebach, nie zaś biegał po świecie jak błędny rycerz, a Kalpea i Abila byłyby do tych czas stanowiły jeden ciągły łańcuch, ja zaś byłbym pisał do pani z wierzchołka góry, zamiast pisać z pośrodka ciaśniny.