Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/077

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 76. Jezuici wobec królów i świeckich władz w Polsce. 1564—1608.

W dobie, o której piszemy, stosunek zakonu wogóle, i jego jenerałów do głów koronowanych i panujących stawał się niemal równorzędny. Oni traktowali jenerałów a w ich osobie zakon, jako korporacyę udzielną i zachowywali wobec nich prawie te same formy grzeczności i uprzejmości jak między sobą. Jenerałowie zaś z całą zakonną pokorą, ale z poczuciem swej władzy i obowiązków, z godnością, odzywają się do potentatów tego świata, czy to polecając sprawy zakonu, czy to odpowiadając na ich życzenia i wymagania. Ignacy św. wprowadził ten ton, że się tak wyrażę, wyższy, on, który dla cnoty i nauki swej w wielkiem był poważaniu i u papieży i u monarchów. Jezuici hiszpańscy ogłosili 1874 korespondencyę jego, 842 listów z lat 1525—1556 r., z których 624 listów odnosi się do rządów jego jeneralskich[1]. A więc król Jan III portugalski, Filip V hiszpański, Ferdynand I król rzymski, cesarz Etyopii, książęta portugalscy Ludwik i Henryk, książęta bawarscy, wice-króle Neapolu i Sycylii, kardynałowie di Polo, Maroni, Santa Croce, de Burgos, de Carpi, Poggio, Farnese, książę Monteleone, księżna Parmy, grandy hiszpańskie i portugalskie, gubernatorowie, magistratury kilkunastu miast, kilkudziesięciu biskupów Włoch, Portugalii, Hiszpanii, Niemiec i Etyopii, opaci, święci mężowie jak Tomasz z Villanowy, uczeni jak Olav, Vergera — wszyscy oni w częstej wymianie listownej z świętym Ignacym. Zakładanie kolegiów i akademij, wypraszanie się od biskupstw i dyrekcyi duchownej zakonnic, układy co do ludzi, których posłać i książek, których brak, i pisać je dopiero trzeba, oto najczęstszy temat tych listów.
Wiadomo, że już św. Ignacy na rozkaz Pawła III wyprawić musiał OO. Broëta i Salmerona w charakterze legatów papieskich do króla Szkocyi Jakóba Stuarta, i do Irlandyi srodze gnębionej przez Henryka VIII; św. Franciszka Ksawera jako legata do Indyj, OO. Lajneza i Salmerona jako teologów papieskich na sobór trydencki, O. Fabra jako teologa na zjazdy religijne w Spirze, Regensburgu, Norymberdze, Wormacyi i t. d. On sam z woli papieża pośredniczył w sporze między Janem III portugalskim a Stolicą św. o nominacyę kardynała Silwy legatem w Hiszpanii. Dzięki więc św. Ignacemu i plejadzie mężów niepospolitej nauki, cnoty i poświęcenia, którą rozporządzał, zakon u swej kolebki wszedł w kontakt z wielkościami świata.
Następca Ignacego Lajnez, zasłynął czynami, znany był i królom i książętom i biskupom pierwej, niżeli na najwyższą zakonu godność postąpił, więc też nietrudno mu było utrzymać siebie i zakon wobec nich na tej wyżynie, na której go Ignacy postawił. Dopieroż, gdy jeneralskie rządy objął św. Franciszek Borgiasz, książę niegdyś Gandyi, przyjaciel osobisty cesarza Karola V i króla Filipa II, spowinowacony z wielu książętami i wielkopańskimi domami a powiernik Piusa IV i bratanka jego, kardynała sekretarza stanu św. Karola Boromeusza, zostający w relacyach i korespondencyi z wszystkiemi prawie koronowanemi głowami, odtąd znaczenie zakonu i przedstawiciela jego na zewnątrz, jenerała, nabiera wobec panujących i książąt poszanowania i wagi.
Odtąd utrwalił się zwyczaj, że jenerałowie donosili listownie panującym i koronowanym głowom, ich nawet żonom i córkom o swoim na jeneralstwo wyborze i polecali im swój zakon. Podobnież o śmierci jenerała donosił królom i książętom wikaryusz jeneralny. Oni zaś odpisywali z kondolencyą dla zmarłego, z gratulacyami dla nowego jenerała, oświadczali się z uznaniem i życzliwością dla zakonu i przyrzekali mu swe względy i pomoc. Cesarze niemieccy, od Ferdynanda I począwszy, cesarzowe i arcyksiążęta katoliccy, niekiedy i protestanccy książęta rzeszy, książęta bawarscy, palatyni Renu i ich kanclerze; dalej książęta i księżniczki włoskie, królowie Portugalii, Hiszpanii i Francyi, książęta i księżne francuskie; dalej książęta siedmiogrodzcy z domu Batorych de Somlio, wojewodowie wołoscy; dalej gubernatorowie i magistratury miast i stany drobnych państewek, wszystko to pozostaje w korespondencyi z jenerałami zakonu.
Czegóż oni chcą od nich? Jedni proszą o przysłanie Jezuitów do swych krajów i miast, ofiarują fundacyę kolegiów i szkół. Inni proszą o spowiedników i pedagogów dla swych synów i teologów dla siebie i dworu całego. Inni synów swych, których wysyłają do Rzymu po naukę lub karyerę duchowną, polecając opiece jenerała, proszą, aby jednego z Ojców dał im za mentora i przewodnika. Inni polecają swych ajentów i posłów przy Stolicy św., aby ich jenerał wsparł radą, poinformował i wprowadził w świat rzymski, zaprotegował u kardynałów i papieża. Jeszcze inni poszczególne swe sprawy dyspens, beneficyów, odpustów, o które już czynili starania w kuryi lub w kongregacyach, polecają pieczy jenerała, aby ich dopilnował i przyspieszył. Jeszcze inni, i to książęta panujący, przedkładają swe wątpliwości sumienia, odnoszące się nie tylko do spraw prywatnych, ale do sprawowania rządów, gdy n. p. zatwierdzić lub odrzucić trzeba było uchwały sejmów, postulata stronnictw, które walczyć się zdawały z obowiązkami katolickiego monarchy. A już gdy sprawa się rozgrywa o ligę przeciw Turkom, o wojnę lab zatarg brzemienny wojną między chrześcijańskimi pany, to ktokolwiek udawał się do Stolicy św. o pomoc lub rozjemstwo, ten równocześnie i prawie zawsze wzywał poparcia czy orędownictwa jenerała z tego tytułu, że zakonowi dobro chrześcijaństwa przedewszystkiem leży na sercu.
Jenerałowie z swej strony przesyłają królom i książętom listy gratulacyjne z powodu wstąpienia ich na tron, lub narodzin następcy tronu, lub odniesionego zwycięstwa; osobno piszą do królewiczów; królowym i księżniczkom ofiarują skromne podarunki w relikwiarzach, zwłaszcza świeżo kanonizowanych Świętych zakonu, Agnus Dei, krzyżykach, modlitewnikach. Ślą listy z kondolencyą, gdy kto z rodzin panujących umiera, bo te zazwyczaj pierwsze o stracie swych drogich osób im donoszą. Znaczniejszych dobrodziejów i dobrodziejki, zwłaszcza z panujących i książęcych rodzin, przyjmują jenerałowie „do zasług zakonu“ i dyplom przyjęcia im przesyłają[2]. To znów polecają im sprawy zakonu, zwłaszcza, gdy prześladowanie lub wydalenie grozi. Za każdą wyświadczoną łaskę lub przysługę dziękują w nader uprzejmych wyrazach i polecają nadal siebie i zakon. Ale też i listy książąt pisane są w tonie arcygrzecznym, pełnym szacunku i czci nawet wtenczas, gdy wymówki lub żale jenerałowi na niego samego lub na którego z członków zakonu zanoszą, boć i to bywało. Częste są listy od królów, miast, korporacyj, od hetmanów i rotmistrzów z prośbą, aby im tego lub owego Jezuity nie zabierał, bo go ukochali sobie, bo im potrzebny i bez niego w danej chwili obejść się im niepodobna i uszczerbek stąd chwały bożej wielki; formalne targi nie pieniężne, ale próśb i rekuz się odbywają. Do połowy XVII wieku ustawiczne wołania królów, książąt, magnatów, miast o akademie, szkoły i profesorów, bo tych brak był największy, gdy dawne akademie jedne zheretyczały, drugie dla braku zdolnych profesorów, nie mając ich czem suto opłacać, upadały. W niektórych listach zaufanie do jenerałów takie, że jakby na spowiedzi otwierają przed nimi tajniki sumień, kłopoty i zmartwienia, zasięgają rady i światła, czasem proszą o rozjemstwo w sporach familijnych.
Jak mógł jenerał, mając tyle ważnych, nieraz trudnych spraw zakonu na swej głowie, zadość uczynić jeszcze tylu sprawom obcym, jak znalazł czasu dosyć na jedne i drugie? Miał ludzi po temu, asystentów, sekretarzy, prokuratorów, którym rozkazy i polecenia dawał, a oni je spełniali wiernie i dobrze. Już św. Ignacy z różnych nacyj i prowincyj najtęższych ludzi do Rzymu sprowadzał „bo tam jakby w ognisku zakon najbardziej jaśnieć powinien“ i stamtąd ich na świat cały na ważne i trudne placówki rozsyłał. Tej mądrej taktyki trzymali się i jego następcy, więc im nie brakło na ludziach do traktowania spraw odpowiednich. Nie wszystkim też prośbom i żądaniom czynili jenerałowie zadosyć, tylko tym, które z chwałą bożą, dobrem Kościoła lub zakonu pogodzić się dały.
Jenerałowie bowiem, bardziej niż ktokolwiek inny, obowiązani byli do zachowania instytutu i dania dobrego w tem przykładu. Już zaś stosunek zakonu do książąt i panujących (principes), bardzo szczegółowo opisany w instytucie. Za podstawę służy dekret 79 kongregacyi V, zakazujący pod srogiemi karami mieszania się do spraw publicznych i politycznych książąt, quae ad rationem status pertinent, albo podejmowania się takowych pod jakim bądź pozorem lub naciskiem. Modlić się za książąt, możnych panów i magnatów należy i nieść im pomoc duchowną. Starać się o ich życzliwość wolno, ale bez pochlebstwa, bo oni otworzyć i zamknąć drogę mogą do czynienia wiele dobrego. Podarków im nie dawać, bo toby znaczyło chcieć od nich nierównie większe dary odbierać. Nie składać im wizyt, chyba że ich dobro duszne tego wymaga, albo że są zakonu przyjaciółmi. Spowiednicy i teolodzy nadworni mieszkać mają w kolegiach, a tylko na czas krótki, przez miesiąc jeden lub drugi przebywać na dworze. Wystrzegać się im i wszystkim należy świeckości i dworactwa (saecularitas et aulicismus), które polega na tem, że się często i chętnie na dworach pańskich przebywa, sprawami dworskiemi jakoby własnemi zanadto się zajmuje i troska; sprawy dworskie bez wiedzy przełożonych bierze się na siebie i załatwia, przyjaźni i faworów pańskich się dobija, a karność zakonna i cela uboga i towarzystwo z bracią ciężkie i niesmaczne być poczyna, zatrudnienia też i prace zakonne niskiemi i błahemi się wydają. Jenerał i prowincyałowie mogą na znak czci i poważania od czasu do czasu pisywać listy do książąt i możnych, ale niech pilnie baczą na to, aby w pismach i książkach jezuickich, które traktują o sprawach, przywilejach i władzy książąt, albo o kwestyach państwowych in materia status, nie było nic takiego, coby ich słusznie obrazić mogło.
Później, bo 1614 r., wydał jenerał Akwawiwa surowy, pod cnotą posłuszeństwa i karami dekret, „ażeby nikt nie ważył się publicznie lub prywatnie na prelekcyach albo w formie rady, tem mniej w księgach pisanych nauczać, że godzi się komukolwiek i pod jakimbądź pozorem tyranii, zabijać królów i książąt i zamach na nich gotować“. Dzieła zaś jezuickie i pisma traktujące o supremacyi papieża nad królami i książętami, albo o królobójstwie, należy pierw przesłać do cenzury jenerała, który osądzi, ażali drukowane być mogą lub nie.
Pozwala się, aby króle i książęta, jeżeli tego sobie życzą, w kościołach zakonu grobowce swe mieli. Kaznodzieje zalecać mają wiernym posłuszeństwo należne książętom i prałatom, jako tym, którzy miejsce Boga na ziemi zastępują; a strzedz się mają przyostrego stylu, zwłaszcza względem zakonników i ludzi przedniejszych[3].
Nie przestając na dekretach kongregacyi, wydał jenerał Akwawiwa 1602 r. osobną instrukcyę dla spowiedników królewskich i nadwornych i rozkazał, aby ją królom i książętom dał prowincyał do przeczytania pierwej, nim Jezuita urząd spowiednika obejmie, gdyż do tej instrukcyi wiernie on się stosować musi. Ma więc spowiednik nadworny, jak już nadmieniłem wyżej, mieszkać w kolegium pod regułą i karnością zakonną, ile zaś razy przebywa na dworze lub podróżuje z dworem, ma mieć brata towarzysza z sobą. „Strzedz się powinien wszelkiego mieszania się do spraw zewnętrznych i politycznych, a niech pilnuje tylko sumienia królewskiego i dobrych uczynków. Tylko wezwany, niech się do króla udaje i dobrzeby było, aby mu król wprost zabronił wszystkich innych spraw, krom sprawy sumienia... Niech się nie podejmuje pośrednictwa w komplanacyach czyli ugodach albo w wyjednaniu komu łaski lub sprawiedliwości u króla. Żadnych poleceń od króla ustnych lub pisemnych niech nie przynosi ministrom, tem mniej niech ich sam nie wzywa do siebie i w imienia króla nie karci ich lub upomina, a gdyby król tego żądał, niech się z tego wymówi... Unikać ma przedewszystkiem nawet cienia pozoru, jakoby on wiele mógł u króla i rządził nim jako chce, bo to rzecz budząca nienawiść, dla króla mało zaszczytna, zakonowi niesłychanie szkodliwa... Ale za to szczerze i otwarcie niech upomina króla, a król to upomnienie spowiednika winien dobrze przyjąć, i to nietylko w tem, co od króla jako penitenta się dowiedział, ale o czem skądinąd zasłyszał, a co lekarstwa i naprawy potrzebuje, żeby np. zapobiedz krzywdom, niesprawiedliwościom, lub zgorszeniom, które się mimo lub wbrew woli króla, winą urzędników dzieją, za które jednak sumienie królewskie jest odpowiedzialne“.
W wypadkach trudnych, król oprócz spowiednika może zasięgnąć zdania dwóch lub trzech innych teologów, ale wtenczas niech mu nie będzie trudno pójść za ich zdaniem. „O afekt i życzliwość króla dla zakonu, nie zaś dla swej osoby niech się stara spowiednik“, iżby każdej chwili mógł być przez swych przełożonych bez urazy króla odwołany a zastąpiony kim innym. Bez zezwolenia prowincyała, nikt, nawet przez króla wezwany, nie może przyjąć obowiązku spowiednika królewskiego, a przyjąwszy go, odznaczać się ma zakonnością, posłuszeństwem swoim przełożonym i pobożnością, iżby mu urząd ten nie służył za powód lub pozór do zeświecczenia i osłabienia ducha karności zakonnej[4].
Potrzebne były te surowe przepisy i mądre instrukcye dla tego, że pod koniec XVI wieku w Portugalii, Hiszpanii, a zwłaszcza we Francyi, Jezuici wogóle w wir namiętności politycznych stronnictw siłą wypadków wciągnięci, jako kaznodzieje i spowiednicy królewscy, łatwo mogli wejść w rolę tajnym doradcom i nadwornym ministrom przynależną. Przeciw tej niewłaściwości bronić się musiał zakon całą siłą.
Co do Polski, słusznie zauważył nuncyusz Malaspina 1598 r., że „nie dosyć jest przekonać króla, trzeba jeszcze przekonać senat i mnóstwo szlachty, a ta, rozproszona po całym kraju, zbiera się tylko na sejm, przeto trudno tu przekonać tak liczne obywatelstwo“[5]. Nic prawdziwszego nad to, ale właśnie dla tego „wielogłowego“ rządu w Polsce polityczny wpływ Jezuitów na króla, dwór i rząd, nawet gdyby się usadzili na to, aby go wywierać, stawał się wprost niemożliwy, a już najmniej mógł go zdobyć i wywierać spowiednik króla, bo ten król, jak to wykazałem wyżej, byt bez rzeczywistej władzy rządzącej.
Nikt z historyków nie pomawiał Zygmunta Augusta, ani króla Stefana, że Jezuitom intrygować i mieszać się do rządów pozwolili. Zygmunt August, jak wszyscy ludzie miękkich obyczajów, był uprzejmy, ale zresztą obojętny dla nich.
Batorego afekt do Jezuitów już znamy. Cenił ich wysoko dla nauki i szkolnego wychowania, ale także dla ich cnoty i rządu. „Oni mu byli potrzebni“ jako instytucya naukowa i dla tego zakładał im liczne kolegia. Wezwał ich na swój dwór jako kaznodziei i spowiedników, więcej może przez naśladowanie monarchów Zachodu, skoro, jak wiemy, taić kazał także przed nimi ostatnią swą chorobę i umarł bez ich duchownej pomocy. Ale bądź co bądź, tem wezwaniem do swego dworu dał wymowny a publiczny wyraz swej czci i poważania dla zakonu.
Zygmunt III z początku swego panowania zżymał się podobnie jak Batory na „wielogłowy“ rząd w Polsce, i on także „malowanym królem“ być nie chciał. Ale sejm inkwizycyjny, sejmy 1603, 1605, 1606, 1607 i 1609 przekonały go, że „malowanym królem“ pozostać musi. Więc, jak mógł, zasłaniał tę niemoc królewskiej władzy na zewnątrz; wobec Rzymu i Europy umiał zachować powagę królewskiego majestatu, a z nim i Polski. Dla tego też, częścią dogadzając własnej pobożności, częścią za przykładem monarchów Zachodu i króla Stefana idąc, zaprosił ich na królewskich kaznodziei i spowiedników, otaczał swą opieką, a z jenerałem zakonu wszedł w wymianę listowną. Tak np. przez odjeżdżającego do Rzymu prowincyała Campano pisał pod d. 13 wrześ. 1591 z Niepołomic do Akwawiwy, że z prawdziwym żalem wypuszcza z Polski tego Ojca, którego gorliwość i roztropność wysławia i spodziewa się, że podobnego mu przyśle jenerał na jego miejsce. Innym razem 25 paźdz. 1594 listem z Krakowa wstawiał się u jenerała, aby młody Jędrzej Guterer (Dobrodziejski, później Jezuita), wnuk po siostrze kardynała Hozyusza, przyjęty został do Collegium germanicum w Rzymie. Przebieg rokoszu pilnie śledził jenerał, rozgrywały się w nim losy zakonu, więc go królowi polecał, modły o uspokojenie królestwa rozpisał, a po zupełnem przytłumieniu rokoszu winszował królowi zwycięstwa. Dziękował mu za to król listem z Krakowa 28 listop. 1608, uspokojenie królestwa przypisując pomocy bożej i modlitwom zakonu, którym siebie, dom swój i królestwo nadal polecał.[6]
Nowy jenerał Mucyusz Vitelleschi, jak innym, tak polskiemu królowi oznajmił o swym wyborze 1616. Król w odpowiedzi, gratulując wyboru, upewnia o swym szacunku i wielkiej życzliwości dla zakonu i gotowości służenia mu królewską swą protekcyą. W dwa lata potem jenerał przysłał na prowincyałów do Polski i Litwy dwóch Włochów: Jana Argenti i Augustyna Vivaldo i obawiając się snać, żeby królowi ta nominacya, o ile że cudzoziemców, nie była przykrą, obesłał go nader uprzejmym listem. Król w odpowiedzi z Warszawy 22 sierp. 1618 r. upewniał, że obydwóch przyjął najłaskawiej i wspierać ich gotów we wszystkiem.
Rodzina królewska zostawała także w bliskich relacyach z jenerałem zakonu. Tak np. do królewskiej ciotki, królowej Anny Jagiellonki, udawał się przez ks. Skargę w sprawach zakonu jenerał Akwawiwa. Ona listem z Warszawy 28 stycz. 1586 upewnia go, że życzenia jego, o ile obecny stan rzeczy pozwoli, spełni, a jak to myśli przeprowadzić, opisze to ksiądz Skarga. Kiedy 1592 r. wyprawił się do Rzymu opat Stanisław Reszka, jako poseł polski do Klemensa VIII w sprawie kanonizacyi św. Jacka a także sum neapolitańskich, polecała go Anna jenerałowi pismem z Krakowa 7 marca 1572, jako pełnomocnika swego, prosząc dlań o radę i poparcie.
Bywało, że królowie i książęta nietylko jenerałów, ale i zakon cały na jeneralnej kongregacyi w Rzymie zebrany pismem swem zaszczycali. Listy takie czytano na pełnem zebraniu, a kongregacya przez sekretarza swego odpowiadała na nie. Tak np. na kongregacyi jen. VI-tej 1608 czytano listy od króla Francyi Henryka IV. (z d. 27 listop. 1607), który o osobnego dopraszał się asystenta dla swoich krajów; od arcyksięcia Ferdynanda (1619 został cesarzem) własnoręcznie z Ratisbony 16 lut. 1608 pisany, w którym między innymi objawami czci i życzliwości, pisze: „Kocham was i miłuję jedynie, tak, że wasze klęski i nieszczęścia i wszystkie przykrości za moje własne poczytuję i kolegia wasze, częścią od śp. rodzica mego Karola, częścią przezemnie założone, jakoby moje własne majątki i domy bronić, pomnażać i powiększać nie przestanę“. Więc też i krewna jego a królowa polska Konstancya, obesłała jenerała nader uprzejmem pismem z d. 4 grud. 1607, które na kongregacyi czytano. Dziękowała w niem za modły, które jenerał za Polskę rokoszem wzburzoną i za rodzinę królewską na cały zakon rozpisał, prosiła o dalsze orędownictwo u Boga aż do zupełnego uspokojenia królestwa. Wyrażała swój żal, że w tem uciśnieniu swojem, dla niegodziwości czasów, zakonowi niczem na razie pomocną być nie może i życzyła pomyślnego skutku obrad. Kongregacya z swej strony wystosowała nader uprzejmą odpowiedź na one listy, także i królowi Filipowi II podziękowała za hojną jałmużnę, którą na pokrycie kosztów kongregacyjnych ofiarował[7].
Niekiedy też i magnaci polscy szukali u jenerała protekcyi. Tak np. marszałek w. k. Jędrzej Opaliński listem z Poznania 2 lutego 1593 r. oznajmia, że syn jego poświęca się stanowi duchownemu w Rzymie, a on go pragnie nietylko w towarzyskiem i publicznem życiu, „ale i w nauce i w czynnościach męża kościelnego mieć dobrze wyćwiczonym“. Prosi więc o pedagoga dla niego w osobie Bartłomieja Kosa z Collegium germanicum. Jeżeliby ten już wyjechał z Rzymu, to niech go jenerał z drogi zawróci a synowi da za mentora. Bywało, że Polacy w Rzymie, gdy grosza zabrakło, zapożyczali się u jenerała. Tak np. Jędrzej Gomoliński, sekretarz królewski, pożyczył od jenerała 50 szkudów na powrót do Polski. Z Krakowa 20 marca 1584 przeprasza jenerała, że onych szkudów zaraz nie odsyła, jak był przyobiecał, „bo bieda koło niego“, ale odeśle z podzięką, skoro w pierze trochę porośnie“[8].
Na tę życzliwość i łaskę i prawie przyjaźń królów polskich zasługiwali Jezuici swem lojalnem, w duchu instytutu postępowaniem; potulniejszych poddanych królowie nasi chyba nie mieli. Za nić też innego, tylko za zastawianie się o powagę tronu i władzy królewskiej pomawiali rokoszanie ks. Skargę a z nim Jezuitów o absolutum dominium, a był to w owe czasy zarzut najcięższego kalibru.
Z władzami rządowemi i miejskiemi Jezuici nie przyszli do starć poważniejszych, z wyjątkiem miast inflanckich, i pruskich, gdzie heretyckie magistraty nie obywateli w nich, ale katolickich kapłanów szykaną i karami ścigali. Oni zaś wobec zuchwałej czelności heretyckiej, nie okazywali zajęczego serca, ale zasłaniali się mężnie prawem, a ustępowali jedynie przemocy. Z tego poczucia prawa i słuszności dopominali się krzywd swoich wytrwale i u króla i u sejmów i w sądach, ale wtenczas tylko, gdy polubowne środki wyczerpali. Źle bardzo wyszli na takiej „komplanacyi“ z żydami lwowskimi, a jednak woleli ją, jak pienianie się po sądach. Ducha niezgody, pieniactwa, Jezuitom tej doby nikt nie zarzucał.





  1. Cartas de San Ignacio de Lojola. Madrid, 1874—1889 tomów 6.
  2. Ad merita Societatis przyjęci, nie stawali się tercyarzami, albo członkami świeckimi zakonu, jak mylnie twierdzą niektórzy, jeno uczestniczyli w zasługach przed Bogiem, jakie zakon, jako zbiorowa jednostka przez swe modlitwy, umartwienia, prace apostolskie, prześladowania i męczeństwa wobec Boga sobie zjednywał. Nie tylko Zygmunt III, ale i królowie inni, jak Stefan Batory, Władysław IV, przypuszczeni byli ad merita Societatis, tak samo królowe polskie z domu autryackiego prawie wszystkie, podkomorzy Bobola, ochmistrzyni Mejerin, wiele zacnych matron i panów, szczególnych dobrodziejów zakonu przypuszczeni bywali do zasług zakonu. Jenerał nie miał innego sposobu odwdzięczenia się za fawor i dobrodziejstwa dla zakonu jak przesyłając ów dyplom agregacyjny. Praktykuje się to i w innych zakonach.
  3. Instit. Soc. Jesu II, str. 96, 107, 145, 203, 276, III 371, 432, 58, 67, II 310, 392, 573, 184, III 17.
  4. Instit. Soc. Iesu II, 381—384. De confessariis Principum instructio ab A. R. P. N. Aquaviva a. 1602 confecta.
  5. Relacye nuncyuszów II, 77.
  6. Archiv. Prov. Pol. Epist. ad Principes III, IV.
  7. Wielewicki II, 266—270. Archiv. Prov. Pol. Epist. ad Principes IV.
  8. Tamże.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.