<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Juliusz II
Pochodzenie Wiersze, fragmenty dramatyczne, uwagi
Redaktor Wilhelm Feldman
Wydawca nakładem rodziny
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
JULIUSZ II.[1]
AKT I.
Dzień 15 sierpnia roku 1511. We święto Wniebowzięcia Matki Boskiej. Przedsionek kaplicy sykstyńskiej. W głębi wielka arkada przesłonięta do połowy ciężką, szarą oponą. Za arkadą, w kaplicy widać na wysokiem podium klęczącego Juliusza papieża, w ruchu i postawie takim, jak jest przedstawiony we fresku: „Msza Bolseny“. U podnóża podium klęczy straż przyboczna papieża. Nieco opodal kardynałowie.

Z kaplicy wybiega Raphael Santi i ująwszy dłonią oponę, patrzy chwilę niemałą w postać papieża. Ubrany jest w strój biały z niebieskiemi wypustkami; na jedwabnym sznurze zwisa mu na ramię błękitny beret z przepiętem białem strusiem piórem. Za nim wbiega Fornarina w ubiorze wieśniaczym, tak jak jest wymalowana jako „Madonna della sedia“
.
RAPHAEL

O cuda, o cuda. O cuda, o cuda!

(puszcza oponę, zasunąwszy; chwyta Fornarinę za rękę).
FORNARINA

O Matko święta.
Ty szalony?

RAPHAEL

O wielkości poczęta.
Ty widziałaś Boga wielkoluda — !?

FORNARINA
(składa ręce)

Ty, szalony? O Święta Panienko.

RAPHAEL

Ty widziałaś go, z olbrzymią ręką,
jak podźwigał z leżyska Adama?
I tam otworem raj — i rajska brama
i Ewa, matka człowieka,
jak zwolna, schylona, powstała? —
O cuda, olbrzymy, tytany!

FORNARINA

Ty szalony!

RAPHAEL

Ja cudem porwany.
O chwilo blasku, o światłości.
Co we mnie długo, długo utajone,
to się naraz przedemną rozwiło.

FORNARINA

Coś ty widział?

RAPHAEL

Ludem się roiło
sklepienie — strop. Hen u stropów

widziałaś przygiętych chłopów,
jak wieniec plecionej choiny,
chłop mocen podawał chłopu?
Przewalały, — przewalały się ciała.

FORNARINA

Widziałam.

RAPHAEL
(puszcza jej rękę)

Ty nic nie widziała.
Jaką siłą, jaką mocą, jaką siłą
sklepienie ludem ożyło.
I Bóg, który światło stwarza,
Bóg, który ogromem przeraża,
że człowiek w trwodze uklęka.

FORNARINA

Widziałam.

RAPHAEL

Tyś nie poznała.
Tworzenia i siła i męka
zaklęta w tym Świętym olbrzymie.
Pierś skała i ogrom ręka. —
Bóg — a ty go nie poznała.

FORNARINA

Ty, szalony, czego krzyczysz?

RAPHAEL

Ja krzyczę!
Bogam widział, Boga jedynego.

Ten mnie człowiek podeptał i zranił;
tworzenia i siła i męka
zamknięta w tym człowieku olbrzymie.

FORNARINA

Chodź do domu.

RAPHAEL

Nie wołaj, bym wrócił.
Gdzie dom mój? — I cóż mi po domie?
Wszystko, com budował świadomie,
skarlało; czem się cieszyłem,
upadło w nagłym pogromie.
Umarło wszystko, czem żyłem. —
Wszystkie moje rozpierzchły rojenia.
Słabe, — za słabe kolumny.
On jeden, — on jeden dumny.

FORNARINA

Co gadasz? — Masz tyle znaczenia
człowieku!

RAPHAEL

Duch się mój zmienia.
Lecą moje rojenia do trumny,
w gruz się walą za słabe kolumny;
teraz czuję siłę, moc tworzenia.
Teraz — a wszystko zburzyć,
zaniszczyć, — w prochu powalić,
co dotąd wydałem ze siebie;
iść dalej, iść dalej — z tą siłą,
chociażby o suchym chlebie;
ty ze mną, ty będziesz silną?

FORNARINA

Co ty wołasz? Jak ty rozpalony?
Gdzie ty chcesz o żebranym pójść chlebie?
Twe dzieci? — Twój rozum stracony?
Gdzie lecisz?

RAPHAEL

Ty będziesz silną!
Bogam poznał wielkiego na niebie
i potęgę Jego nieomylną.
Widzę Go, olbrzyma, z tą ręką,
jak podźwiga Adama z leżyska.

FORNARINA

Co wołasz? Ty rozpalony.
Jakie koło ciebie zjawiska?

RAPHAEL

Ogromy, koło mnie zjawiska. —
Widzę go: z tą ręką olbrzyma,
jak światy i słońca wstrzyma.
O dalej, o dalej z tą siłą.
Potęgą się rodzi potęga.

FORNARINA

Co próżna gadania mitręga?
I co ci się znowu zjawiło,
żeś się rozjudził do tyla?

RAPHAEL

A jaka ty w gniewie Sybila!
Ożyło, co spało ożyło:

potęga, moc, moc tworzenia:
zburzyć, w gruz wszystko, co było.
Wszystkie, wszystkie moje malowidła
zatrzeć, zedrzeć dłutami ze ścian.

FORNARINA

A to pewno w jakieś cudze sidła
ty się dałeś złapać?

RAPHAEL

Ja pan! pan!!
Spokój i miłość mnie zbrzydła.
O potęgo — potęgo!

FORNARINA

Uroki!
Ten cię stary urzekł.

RAPHAEL

Te proroki!
Zadumane, od wieków w zadumie. —
Rozumiesz?

FORNARINA

Nic nie rozumię,
Łamańce.

RAPHAEL

Czar!

FORNARINA

Czyjeś kroki...

MICHAŁ ANIOŁ BUONAROTTI
(wchodzi)
(Ubiór jego barwy fioletowej, spłowiały i wyszarzany; trzyma się przygarbiony; co jakiś czas powolnym ruchem głowę do karku wstecz przechyla; poczem znów wraca do przygarbienia).
RAPHAEL

Oto tryumfator zwycięski.

(przyklęka)
MICHAŁ ANIOŁ

A, to ten pajac z Urbino.

RAPHAEL
(powstaje)

Poznałem Boga w dniu klęski.

MICHAŁ ANIOŁ

Tobie starczą kobiety i wino.

RAPHAEL

Wyszydzać masz święte prawo.

MICHAŁ ANIOŁ

Żeś błahą panoszył się sławą.

RAPHAEL

W mej duszy teraz potęgi.
Otwarłeś oczy: — ja widzę.

MICHAŁ ANIOŁ

Nie tobie sybilskie księgi;
znam niemoc twą — i szydzę.

RAPHAEL

W twych oczach sybilskie księgi.

(Z kaplicy wychodzą uczniowie Raphaela; wśród nich Giulio Romano, Giovanni da Udine, Giovanni Francesco Permi).
MICHAŁ ANIOŁ

Dla cię zamknione mam oczy.
Panoszysz się w pustej sławie,
odbierasz mi ściany i sale;
pełnisz je w pośpiechu, w obawie.
Ja ciebie tą jedną przywalę,
zgniotę. — Otożeś zgnieciony.

RAPHAEL

Zgniecion jestem dziś, dziś powalony.
Ale ty wskrzesiłeś mą duszę.

MICHAŁ ANIOŁ

Wskrzesiłem dziś całe rzesze
i tysiące, tysiące wskrzeszę.

RAPHAEL

Wiedz jedno: że wielu, że wszyscy,
którzy tam w górę patrzyli,
za mali, za mali, za nizcy;
potęgi tej nie rozumieli,
że ja ją najlepiej rozumię.

MICHAŁ ANIOŁ

Więc króluj dalej w tłumie.

RAPHAEL

Nie podasz ręki?

MICHAŁ ANIOŁ

I komu?
Ty, co knowasz na mnie pokryjomu?
Ty, co mię szkalujesz, spotwarzasz?
Ty, co się boisz mnie, — jak pożaru?
Precz — lalko. Ty mnie znieważasz,
że mi zastępujesz drogę.

RAPHAEL

Zazdrośniku, — niesyty zarobku!

MICHAŁ ANIOŁ

Zauszniku papieski, parobku,
zestrojony na barwne zaloty.
Leć na miasto ze zgrają hołoty.

RAPHAEL

Obraza! — Nie wstrzymam ludzi!
Rozsieką cię, na mieczach rozniosą.

MICHAŁ ANIOŁ

Zostaw me życie niebiosom
a sam zmykaj, bo słowem zabiję. —
Ty, co bezemnie byś był, jako glina
bez ducha, — jako larwa niedołężna.

Pustaku. — Teraz dzieła twórz.
Złodzieju duszy.

RAPHAEL

Do broni!

(dobywa rapiera).
MICHAŁ ANIOŁ

Jak wąż się wije.

(rzuca sztylet na ziemię)

Oto nóż. —
A wara kto go ruszy.
Który to będzie śmiał we mnie ugodzić?
Chybaby Tartar gdzie musiał go spłodzić.
Niktże nie pójdzie z was mistrza obronić?
Mistrza, co umie nie tworzyć lecz ronić.

RAPHAEL

Przeklęty, nędzny żebraku w swywoli.
Ty podły. Bo tam miasto twe w niewoli
a ty u wroga siedzisz, zapłacony.

MICHAŁ ANIOŁ

Przeklęty ty. — Coś wyrzekł? O skorpiony!
O wy, złodzieje szczęścia i wydzierce!
Ty, który biorąc duszę, godzisz w serce:
Ojczyznę wspomnieć mnie?! Żem zapłacony!?
Do broni! — Składaj się!

(dobywa rapiera).
FORNARINA

Człowiek szalony.
Mojego chłopa kłuć?

MICHAŁ ANIOŁ

Jędzo!

FORNARINA

Niewolniku.

MICHAŁ ANIOŁ

Chłopko
Szlachcicom w oczy chcesz pluć?

FORNARINA

Nędzo, bijcie.

RAPHAEL

Odstąp!

MICHAŁ ANIOŁ

Umiecie truć.

RAPHAEL

Ostąpić go.

MICHAŁ ANIOŁ

Szkolarze, drżyjcie!

(składają się)

A ot, ty swoje bierz!

(rani w ramię Fornarinę, która podbiegła).
FORNARINA

Ah! Ranił — zwierz.

RAPHAEL

Odstąpcie. — Zbójco ty!

MICHAŁ ANIOŁ

Zasłoniłeś się babą, — rycerzu?

RAPHAEL

Ot i ty swoje weź.

(rani w dłoń Michała Anioła)
MICHAŁ ANIOŁ

Skonasz w pacierzu!
Ha! —

RAPHAEL

Krew!

Zasłona w kaplicy rozsuwa się na całą szerokość arkady. Dworzanie wnoszą na krześle Juliusza papieża, tak jak to wymalowane na fresku: „Wypędzenie Heliodora ze świątyni“. Za nimi wchodzą kardynałowie; wśród nich Pompeo Colonna; dwór i Paris de Grassis i Francesco Maria della Rovere, książę Urbino, w białym stroju i mały Federigo Gonzaga.
JULIUSZ II DELLA ROVERE
(wznosi ręce wysoko ponad głowę i trzęsie dłońmi w gniewie)

Na Zewsa?! Przy moim boku,
z mieczami u wrót kaplicy?!

RAPHAEL

Ojcze!

JULIUSZ II DELLA ROVERE

Milcz.

MICHAŁ ANIOŁ

Łotr!

JULIUSZ II DELLA ROVERE
(głosem podniesionym)

Ani słowa!
Z mieczami u wrót kaplicy?!
Na Zewsa, przy moim boku?!

FORNARINA

Krew broczy.

RAPHAEL

Napaść.

MICHAŁ ANIOŁ

Zasadzka!
To wy mnie opadli znienacka
zgrają psów!

JULIUSZ II DELLA ROVERE

Milczeć!

MICHAŁ ANIOŁ

Tyranie!
Rozkazuj sługom, — jak on;
mnie tu krzywda!

JULIUSZ II DELLA ROVERE

Milczeć, na Zewsa, poganie!
Quos ego!! — Ja was!! — Quos ego!
Z mieczami u wrót kaplicy?!
Krew broczy?! — Przy moim boku?!

RAPHAEL

Florentczyk chytry!

FORNARINA

Krzywonos!
Czyś mu aby chciał czynić co złego?

MICHAŁ ANIOŁ

Zły podszept i podły donos.
Pochlebce! Psy!

RAPHAEL

Zazdrośniku!

JULIUSZ II DELLA ROVERE

Milczeć kazałem. Dość krzyku.
Zawiązać im rany. — Niezręczny,
także umiesz się złożyć w odwecie?
Po cóż u boku miecz? — To mu weźmiecie.

PARIS DE GRASSIS
(przystępuje do Raphaela i odbiera mu rapier)
JULIUSZ II DELLA ROVERE

Per Baccho! — A ty niewdzięczny!
Weźmiecie go pod straż!

(straż otacza Michała Anioła)
FORNARINA

Mnie ranił.

JULIUSZ II DELLA ROVERE

To nie nastawiaj się. — Jemum przyganił,
a on jest u mnie gość.

MICHAŁ ANIOŁ
(głosem stłumionym)

Niewolnik. — Więź mnie tyranie!
Więzienie słodsze, niż dzieła,
które myśl męką poczęła,
by wróg tą myślą miał rość.

JULIUSZ II DELLA ROVERE

Dość, — dość!
Weźmiecie go pod straż!

(błogosławi obecnych)

Quos benedico. —

(zaczyna pacierz)

Ave Maria... — Iść naprzód z lektyką.

(dworzanie wynoszą Juliusza papieża)







  1. Patrz dzieło „Juliusz II“ Klaczki. Drukował ten urywek „Przegląd Powszechny“ z r. 1908, t. XCVI.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.