<<< Dane tekstu >>>
Autor Gustaw Zieliński
Tytuł Kirgiz
Podtytuł powieść
Wydawca Księgarnia zagraniczna
Data wyd. 1847
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Indeks stron


G

III.

Gość!... gość przyjechał!... ta wieść, jak goniec
Z końca Aułu[1] na drugi koniec
Leci — i wszystkich umysł zaprząta. —
Gość!... gość!... to jedno tak rzadkie słowo,
Całą siedzibę wstrząsa koczową. —
Starzy i młodzi; — każdy się krząta,
I zaraz baran najtłustszy z stada,
Na cześć przybysza, pod nożem pada.


O




O! nie mniej obraz był ożywiony
Po za Aułem, gdzie liczne trzody
Szukały paszy u brzegów wody. —
Koń jeźdźca, wolno z uzdy puszczony
Zarżał i czwałem pobiegł ku stronie,
Kędy mu w odzew zarżały konie;
Wpadł do ich środka — a całe stado
W mgnieniu skupione, zbitą gromadą,
Z zdziwionym wzrokiem, poważnie kroczy,
I przybyszowi zagląda w oczy. —
Ale poznawszy z obcej postaci,
Że to nie żaden z tabunnych braci;
Konie, uszyma strzygą.... prychają....
Postąpią krokiem to znowu stają....
Aż w końcu jakby druha poznały,
Radośnem rżeniem gościa witały.
Trzody — jak gdyby chcąc radość zdwoić

Wtórem ryczały — i psy szczekały
Długo nie mogąc się uspokoić. —




W




W jurcie największej, w koło ogniska
Zebrana cała ludność kirgizka,
Tłumnie, zajęła miejsca na ziemi. —
Bij,[2] głowa rodu, siadł na wojłoku

Szytym starownie wzory różnemi;
Gościa przy swoim umieścił boku;
A dalej kołem obsiedli drudzy,
Rodzina Bija i jego słudzy. —



O




Ognisko, wielkim kotłem zduszone,
Siląc się dobyć ze szranków ciasnych,
Ogarnia kotła boki sczernione,
I wyskakuje w płomykach jasnych,
Jak rój, wzruszonych w swem gniaździe, węży,
A blask padając w strony — oświeca,
Ostre, wydatne, wąsate lica
Zawiędłych w trudzie stepowym męży,
I żon ich twarze wychudłe, śniade,
O oczach lśniących, ukośnych, małych;
Co tam jak widmy, w swych płachtach białych
Snuły się — warząc w kotle biesiadę. —
Blask ten od węgli i iskr lecących,




W tej mieszaninie świateł rażących,
Nadaje jakieś barwy oddzielne,
Przez pół zbójeckie przez pół piekielne,
Najbliższym kształtom. — Dalsze, w pół cieniu
Na tle się ciemnem jurty, rysują;
Jak te postaci, które w marzeniu
Nagle się jawią; a — w przebudzeniu,
Chwilkę się jeszcze przez pamięć snują
I zaraz toną w zapomnień fali. —
A ze ścian jurty — siodła i z stali

Kute zbroice, jak gwiazdy nocą,
Branem z ogniska światłem — migocą. —



P




Pryska... wre... szumi... kipi... — wieczerza.
Jej zapach, co się w jurcie rozchodził,
Mile, o zmysły gościa uderza,
Bo gość, trzy doby w stepach się głodził,
Nim się czwartego dnia, przed wieczorem,
Z pierwszym koczowym spotkał taborem.
Uczta gotowa — wnet przez kobiety
Piław[3] barani, z kotła dobyty,
Gospodarz stawia przed sobą, — kraje...
Co tłustsze kąski bierze palcami,
Oblepia ryżem i rodzenkami,
I te gościowi do ust podaje. —
I zaraz służba do mis drewnianych

Nalewa Kumys[4] z naczyń skórzanych,
Który, tem w stepie — czem śród uczt pańskich,
Sok wytłoczony z jagód szampańskich.



G





Gość jadł za czterech. — Bowiem domowi
Co na wieczerzę tłumnie przybyli,
Chętni, usłużni swemu gościowi,
Wszyscy go razem z rąk swych karmili,
A gość — nie gardził gościnnym kęsem. —
Znikają stosy ładowne mięsem;
Schnie w misach Kumys — a w całym tłumie
Igra na twarzach uśmiech radości. —
Gość, chcąc pokazać że cenić umie
Dobre przyjęcie, w prawach grzeczności
Ubiedz się nie dał, — bo gdy wieczerzę
Gospodarz dzieląc, w koło rozdaje;

Gość, na stepowe baczny zwyczaje,
Najlepsze kąski sam w palce bierze,
I uprzejmością, jak sąsiad blizki,
Posyła do ust młodej Kirgizki,
Lecz częściej jeszcze w jej piękne lice,
Zatapia pełne ognia źrenice.



Z




Za kim tak jeździec oczyma strzela?...
Córka to Bija, śliczna Demela,
Szesnaście ledwie poczęła latek,
Świeża, młodziuchna, jak stepu kwiatek
Kiedy się z rankiem rozwinie z pączka;
Jej kibić giętka — jej drobna rączka
Odgarnia z czoła, włos kruczy, lśniący,
W siedmiu plecionkach na twarz płynący; —
A z za tych wązkich, ciemnych warkoczy
Przetkniętych w perły — żywe jej oczy,

Jak czarny węgiel, gdy się rozżarzy,
Siały promienie z ogniska twarzy.



W




Wzdłuż i wszerz przeleć całą pustynię
Od ujść Sir-Darii do Ajaguzy;
Od zapadłego Urgantu w gruzy;
Do siedmiu źródeł, zkąd Iszym płynie,
I w całym bujnym stepie Iszyma,
Równej w piękności Demela nie ma
Ani mieć będzie — bo blask jej lica,
Na wdzięki drugich, mrok rzuca taki,
Jak w noc pogodną pełnia księżyca
Na koczujących świateł orszaki,
Bo twarz jej, której nic nie ochmurza,
Sądzisz, — wśród śniegów rozkwitła róża. —
A gdy jej uśmiech usta rozdzieli,
To ząbki błyszczą tak cudnej bieli,





Że pereł sznurek zdobiący szyję,
Ze wstydu, między piersi się kryje.






J




Jeździec, okiem w jej się oczy wkrada,
Tchnieniem, łowi jej dziewicze tchnienia;
Rosa szczęścia, z niebios zachwycenia,
Na płonące jego serce pada. —
I dziewica, spojrzeń nie odtrąca,
Lecz je biegnie uprzedzić, powitać,
Ku nim, zwraca się jak kwiat do słońca;
Z nich jak z gwiazdek chce swą przyszłość czytać.
Jak dwie wierzby skłonne sobie z młodu,
Gałązkami pochwycą się, splączą,...
I choć strumień dzieli je u spodu,
One w górze, na wieki się łączą.
Kochankowie, również się zbliżyli...
Ich źrenice, zbiegły się w spojrzeniu,
I już odtąd, jednem życiem żyli,
Dusza w duszę szła po tym promieniu.
O!... to nie miłość naszych salonów,
Tkań słów jedwabnych, zręcznych pokłonów,



Do str. 32.

Lit. u Fr. Krätzschmera w Lipsku



Na tle wyblakłem czczej etykiety
Gdzie płeć obojga szuka zalety
W pokryciu przywar, sztuką wabności...
Gdzie rąk ściśnienia, oczu spojrzenia,
Łezka i uśmiech, nawet westchnienia,
Płacą dań złotu, a nie miłości.
To miłość stepu!... gwałtowna, dzika,
Która dwa serca na wskróś przenika,
I taki pożar nieci śród łona
Jak iskra, w składy prochu rzucona. —
To miłość stepu!... bez tęsknic, marzeń....
Miłość chceń, które myśl żądłem draźni,
Z samych namiętnych osnuta wrażeń,
I z rozognionych tęcz wyobraźni. —
To miłość stepu!... to jakieś morze,
Uciech, rozkoszy, pieszczot Edeńskich;
Co jednym rzutem, życia bezdroże
Otacza w milion kół czarnoksięzkich.








  1. Auł, koczowisko kirgizkie z kilku, kilkunastu a niekiedy kilkudziesiąt jurt złożone.
  2. Bij — znaczy to samo, co lepszy, znakomitszy, jest to pewien rodzaj arystokracyi stepowej.
  3. Piław — ulubiona potrawa na całym Wschodzie.
  4. Kumys — napój opajający, z mleka kobylego, wysoko ceniony od Kirgizów.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gustaw Zieliński.