Litwa za Witolda/1397
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Litwa za Witolda |
Podtytuł | Opowiadanie historyczne |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze |
Data wyd. | 1850 |
Druk | Józef Zawadzki |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Witold z obu stron naglony, za Biskupem Dorpackim poczynał się nakłaniać, gdy uwiadomiony o tém Zakon wysłał do niego posłów z pismem przynaglającém do zawarcia stalszego z nim przymierza (Dat. Marienb. am Abend Epiphan. 1397). Ale Witold już z drugiéj strony wprzód uproszony, odpowiedział, że nie inaczéj zawrze układ nowy, jak zajmując weń Biskupa Dorpackiego, bez którego, nic począć niechce.
Może też ostatecznie sam kończyć wstrzymując się, zwlekając i spuszczając się na gdzieindziéj toczące się, a Litwę obchodzące, układy; użył tylko pretextu, bo Biskupa Dorpackiego i jego posłów wstrzymując się od zawarcia pokoju. W Dorpacie z rozkazu Cesarza dla pojednania Zakonu z Biskupem, zasiedali w téj chwili pełnomocnicy, Biskup Henryk Ermlandski i Komandor Schönsee. Mistrz zapewnił Witolda, że jeśliby ci w Dorpacie nic nie zrobili, i nie potrafili uspokoić zajścia między Biskupem, Zakonem i Litwą, sprawa Litwy z Krzyżakami popieraną być może na dworze Rzymskim lub sądzie polubownym z rycerzy, prałatów i starszyzny złożonym.
Gdy zaś w istocie przyszło do pewnych układów o pokój z Biskupem Dorpackim, zdawało się, iż traktatowi z Litwą nic na przeszkodzie nie stanie, gdyż Witold za warunek kładł umowę z Biskupem Dorpackim.
We wszystkiém jednak nie tyle widać chęć usłużenia Biskupowi, ile wahanie się, ściąganie i zwłóki umyślne dla niewiadomych nam przyczyn. Niespodzianie przybył od Króla Rzymskiego rycerz Mikołaj Temeretz wysłany dla wezwania do zawarcia pokoju między Litwą, Polską i Zakonem, na zjazd do Wrocławia.
We Wrocławiu miały się rozstrzygnąć trudności między Krzyżakami a Biskupem Dorpackim, Polską i Litwą zachodzące.
Wkrótce potém Król Rzymski zażądał przez innego posłańca, aby mu Zakon wydał Witoldowego brata Zygmunta, który w niewoli (zakładzie) dotąd u Mistrza zostawał; dowodząc, iż w rękach Cesarza bezpieczniejszy będzie niż w Prussiech.
Zakon postrzegł, że Cesarz przychylniejszym jest do króla Polskiego; lękał się wszakże obrazić go, a niedowierzając Zygmunta wydać nie chciał. Szukano sposobów pozornego wywikłania się z tego: odpisano iż Zakon na czas przeznaczony do Wrocławia stawić się nie może, gdyż posłowie jego w tym przedmiocie wysłani do Papieża, Króla Rzymskiego i Xiążąt Niemieckich, dotąd z odpowiedzią nie powrócili; że z Witoldem układy są rozpoczęte i w pewnym oznaczonym dniu już do skutku przyjść mają; że Witold żądał pokoju i obiecał uczynić co tylko będzie w mocy jego dla zawarcia go. (Układy wszakże pomimo tych zapewnień rozpoczęte nawet nie były). Co się tycze Zygmunta, tego Zakon wraz z innemi więźniami, musi dla bezpieczeństwa chrześcian zatrzymać u siebie, gdyż sam X. Witold dał go Krzyżakom jako zakładnika, a ci uwolnić go nie omieszkają, jak tylko pewne nadgraniczne zameczki dla ubezpieczenia od pogan, odbudowane zostaną.”
Taką całkiem tylko wybiegami utkaną odpowiedź posłano, starając się tym sposobem pojednać z Biskupem Dorpackim, bo Witold do układów przystępować nie chciał. Nareście d. 15 Lipca 1397 zawarte z nim punkta zgody; pozostawało kończyć z W. X. Litewskim, od którego teraz pokój zależał.
Pokój ten był jeśli nie podobnym całkowicie, to nadzwyczaj trudnym. Zakon chciał jeśli nie Litwy całéj, to części jéj przynajmniéj i Żmudzi, pomnąc na dawne nadania, a dotąd oswoić się z tém nie mogąc, że mu Polska wydarła krainę pogan, cel wypraw i nieustanne pobojowisko. Witold zdawał się żądać pokoju, ale na takich warunkach któreby posiadanie tego co trzymał upewniły, Litwę zachowały całą. Stosunki Witolda z Mistrzem nie bez przyczyny zaczęły Jagiełłę zatrważać i o zawarcie pokoju przestraszać; wczesnie bowiem starano się Witolda oderwać od Polski i osłabić go, odosabniając. Przybycie Władysława Jagiełły do Litwy, zerwało nareście układy i nie zostawiło nadziei zawarcia pokoju.
Krzyżacy chcieli traktować, dopóki nieprzystąpiono do traktowania, póki zgoda była niepodobieństwem; a zbliżenie się do Witolda dawało zręczność rzucania nasion rozdziału między bracią; gdy wszystko składać się poczynało po ich myśli na pozór wynajdowali nowe trudności.
Tymczasem w Maju zebrał się Sejm Rzeszy Niemieckiéj w Frankfurcie nad Menem; W. Mistrz zaproszonym był także dla układów z Polską i Litwą, ale wysłał tylko dwóch pełnomocników: W. Szpitalnika Hr. Konrada Kyburg i Komandora Wolfa Zolnhart, dla złożenia skarg tylko i zażaleń: «Zakon, mówili oni, zagrożony jest zawojowaniem, bo codziennie niewierna Litwa i Ruś przez Polaków posiłkowani; sił nabierają. Między Polakami, Litwą i Rusią zupełna stała się jedność; mówią otwarcie że co się tycze Litwy i Rusi, to i Polskę obchodzi, chociaż Litwa i Ruś są poganie i nieprzyjaciele wiary, a Król Polski uznaje się podległym Stolicy Apostolskiéj, ale Króla Rzymskiego głową swą nie uznaje. Gdy niedawno zaniechały się układy między Mistrzem a W. X. Witoldem, a ten ostatni wyrzekł, że Rzymskiemu Kościołowi i Państwu Rzymskiemu, winien jest to, co inni Xiążęta chrześciańscy; wkrótce Król przybył do Litwy, wyrzucił ten artykuł z umowy i położył natomiast: «Co Królestwo Polskie Kościołowi Rzymskiemu winno jest, toż Witold z Litwą i Rusią, spełniać powinien będzie.” Codziennie z Polski dosyłają do Litwy poganom oręż, zbroje, miecze, rynsztunek, konie, namiestników, strzelców i t. d. tak, że wojowanie nieprzyjaciół Chrześciaństwa, codzień staje się trudniejszém. Wszystkich, którzy się z pogany wiążą i w pomoc im idą, puszcza Król przez kraje swoje, jako Xiążąt Szczecińskich, i Meklemburskich z któremi się Witold związał, także z Biskupem Dorpackim i Vitaljanami. Zakon w roku przeszłym z przyczyny Króla, ciężkie z temi ostatniemi miał przejścia. Król także przeszkadza Zakonowi w jego wojnach z pogany, już to ostrzegając ich, by się wcześnie do obrony gotowali, już to obwarowując ich grody. Jego przymierze z sąsiedniemi Xiążęty zaledwie połowę dawnych sił dozwala zebrać Zakonowi, który niegdyś pod wodzą Marszałka dwa razy liczniejszy wyciągał w pole. We wszystkich układach Zakonu z Litwą mających na celu skłonienie jéj do wiary chrześciańskiéj, występuje Król przeciwko Krzyżakom, a gdy Witold na ostatnim zjeździe w Lipcu zgadzał się już, zabezpieczając chrześciaństwo od Litwy daniem zakładników, ustąpieniem niektórych krajów i odbudowaniem pewnych gródków, obowiązując się żyć po chrześciańsku w posłuszeństwie Kościołowi i państwu Rzymskiemu, chrześciańskich krajów nie najeżdżając, niechrzczonych chrzcić każąc, i z nieprzyjaciółmi wiary się nie wiązać; wszystko to przez Króla zerwaném zostało.
Gdy nie dawno na jednym zjeździe, Wielki Xiąże, starszyznie krzyżackiéj dawał bardzo pocieszające zapewnienia i obietnice, utrzymania wiary chrześciańskiéj, posłuszeństwo Kościołowi i państwu Rzymskiemu, pokoju z pany chrześciańskiemi; — przyjęto przez Mistrza z radością — przybył Król dowiedziawszy się o tém do Litwy, odrzucił umówione punkta i wprowadził traktowanie o rzeczy obcéj, o ziemi Dobrzyńskiéj, kraj ten X. Opolskiemu i państwu Rzymskiemu chociaż jest jego poddanym, odebrać usiłując. Zakon oświadczył, że jeśli mu Król summę zastawną opłaci, a Xiąże zezwoli na oddanie jéj Polsce, chętnie się na to zgodzi. Inaczéj postąpić ani może, ani powinien. Ale kraj ten związku nie ma żadnego ze sprawami Litwy i Rusi. Król staje tylko na zawadzie powszechnemu dobru całego chrześciaństwa.”
Poseł krzyżacki poleconém miał między innemi przedstawić na zjeździe, że Król Polski skłonił Króla Rzymskiego do wezwania W. Mistrza do Wrocławia pozornie dla ugody, a w rzeczy na jego i całego chrześciaństwa szkodę; że Wacław żądał wydania sobie X. Zygmunta brata Witolda, aby przez niego od Turków swoich jeńców oswobodzić (??) a z tego powodu W. Mistrz nie wydał X. Zygmunta, — Poseł miał przedstawić także, iż Król Polski z Turkami ma związki ciągłe, a Litwa wzmacnia się z jednéj strony od Polski, z drugiéj Tatarami, co już oczewistém jest dla wszystkich. — «To poselstwo miało jak widzimy na celu, rozproszyć złe wyobrażenie o Zakonie, jakie listy i odezwy Króla Polskiego rozsiewały; a czynności Krzyżaków wytłómaczyć jakkolwiek.
Ale wszystko to na nic się na zjeździe nie przydało; to Krzyżacy po większéj części fałsze rzucali w oczy chrześciańskiemu państwu, którego się mienili obrońcami. Staraniem Króla i Witolda Litwa codzień widoczniéj chrześciańską się stawała, w krajach ruskich obrządek katolicki się krzewił; nazwa pogan obelżywém stawała się kłamstwem. Zakon pomimo swych pretensji, począł traktować z Królem o ziemię Dobrzyńską; gdyż Jagiełło wprzód nimby przyszło do układów o Litwę, chciał to ukończyć.
Umowy o ziemię Dobrzyńską, obce są naszéj historji, ubocznie tylko się z nią wiążąc. Pośrednikiem w nich był Król Węgierski Zygmunt.
Krzyżacy różnych używali wybiegów, aby się utrzymać przy nadziei przynajmniéj zagarnienia krajów, z których wygnało ich połączenie Litwy z Polską.
Witolda osobiście zdawali się oszczędzać bojąc z nim wojny, chcieli go poróżnić z Królem, na zjeździe Frankfurtskim wszystkę winę z W. Xięcia zwalając na Króla. Zawarty chwilowy rozejm, z niedowierzaniem dla omyłki w dacie, którą wzięli za podstęp i oszukaństwo, odesłali. (Am S. Margarethen Abend 1397. Danzig. Schreiben des 4. M. am Witowd).
Witold groźnym był w istocie dla Krzyżaków, nietylko własną siłą, polskiemi pomocnikami, ale i podbitemi Tatary. Nikomu więcéj nad Zakon nie groziło pomnażanie się potęgi W. Xięcia. Wstawienie się i pośrednictwo Legatów, Cesarza, Króla Rzymskiego, Węgierskiego, przyjmowane i odrzucane, nic ukończyć nie mogło.
Chcieli ukończyć, a zawsze pragnąć Litwy lub udziału w niéj jaki im uczyniły zapisy Mindowsa, Cesarza, Papieża, Witolda samego; nie mogąc oswoić się z myślą, iżby im to co swojém mienili, wydartém być miało na wieki; a nie umiejąc zdobyć siłą braci pożądanych; bili się w fałszywém kole, z którego wyjść nie podobna im było. Prawo służące Papieżom i Cesarzom nadawania ziem pogańskich, gdy te dobrowolnie chrzest przyjęły; upadało — Zakon więc chrzest całéj Litwy uważał za nieważny dla tego, że nie przezeń był dany, a kraj z pod władzy jego oswobadzał.
Króla Węgierskiego pośrednictwo ofiarowane, grzecznie usunięto. W. Mistrz w pismie swém do niego, odmawiając układów starał się dowieść, że długi pokój z Litwą nie dobry był dla zakonu i dla Chrześciaństwa, że przezeń wzmacniają się poganie, że Witold podbija się o jedną Ruś i Tatarów, a jeśli nie podbije to się z niemi sprzymierzy. Co widoczném już jest, gdyż w czasie pokoju, chciał zawładnąć Rzeczpospolitą Nowogrodu W., przez coby dla Zakonu stał się niebezpiecznym. Pokój też z Witoldem trwały, nie łatwy, powinien być obmyślany długo, gdyż obchodzi nietylko Zakon, ale Chrześciaństwo całe”!!
To nieustanne przebieranie osobistéj sprawy Zakonu w suknię dobrą całego Chrześciaństwa, chociaż formułą tylko było jakiéj Zakon używał w potrzebie; uwalniało go od wielu rzeczy i do wielu skłaniało, gdy ich pragnął. Wszystko czyniono w imie dobra świata, chociaż świat o tém niewiedział.
Konrad Jungingen pokoju z Witoldem i Litwą nie chciał, jak mówił, zawierać inaczéj jak pod opieką i za zgodą Kościoła, Króla Rzymskiego i Xiążąt Niemieckiéj Rzeszy; uważając pogan jako nieprzyjaciół naturalnych chrześciaństwa.
Od myśli téj, że Litwa jest pogańską, odstąpić niechciano; to było fałszywą podstawą budowy; któréj przecież obalić jeszcze było niepodobna w lat dziesięć po chrzcie Litwy, zbudowaniu licznych Kościołów, osadzeniu duchowieństwa i t. p. — gdyż w istocie zapadłe kąty kraju dotąd w pogaństwie zostawały, a wojna z Zakonem w innych stronach apostołować nie dozwalała. Cała Litwa zwała się więc pogańską jeszcze. Starania Witolda o zaprowadzenie wiary, w nadaniach jego są widoczne; ale z drugiéj strony opieka dawana Tatarom, związki z niemi, Ruś nie pojednana z powszechnym Kościołem, szczątki pogaństwa, dawały pewne powody twierdzeniom Zakonu. Krzyżacy dawali za warunek pokoju, rzecz niepodobną do wykonania: aby Witold natychmiast kraje swe całe chrześciańskiemi uczynił (przez co rozumiano i zjednoczenie Rusi także).
Dopóki choć jeden poganin znajdował się w Litwie, ślub Zakonu obowiązywał go do walki. Skutkiem starannie pielęgnowanego wyobrażenia o pogaństwie litewskiém, było przybywanie pobożnych pielgrzymów; w tym roku nawet z Włoch ciągnęli się goście krzyżowi. Żmudź, która wyjęta była z przymierza, gdyż Zakon nigdy jéj w rozejmach nawet umieścić nie dozwalał, najechana została w czterech set ludzi z obcemi, pod wodzą Komandora Ragnedy.
Ale wcześnie ostrzeżeni o niebezpieczeństwie Żmudzini, osadzili las przez który ciągnął Komandor, napadli nań, wzięli mu dwóch set ludzi i łup już zagarniony z pięciu set koni składający się odebrali.
Krzyżacy wrócili ze znaczną stratą.
Swidrygiełło znowu przypuszczony do łaski, uwolniony z więzienia (czy zbiegły) i uposażony dzielnicą nową. Niewyczerpana była dobroć Jagiełły dla braci, którym gdy tylko mógł przebaczyć, przebaczał — Swidrygiełło najmniéj zasługiwał na to.
Na Podolu nad-Dniestrowém otrzymał udział wprost od Polski zależący, z dodatkiem (za służbę którą miał pełnić) tysiąca czterechset grzywien z żup solnych. Późniéj obdarzył go Król obszerniejszemi jeszcze w Podolu (1401) posiadłościami, odkupionemi od dziedziców Spytka z Melsztyna; przydając w Polsce: Stryj, Żydaczew, Szydłów, Stobnicę, Drugnią i Ujście.
Nieprzerywając ciągu rzeczy tyczących się układów z Zakonem, nie wspomnieliśmy wyżéj o wyprawie Witoldowéj, jak wszystkie jego dotąd przedsiębrane, szczęśliwéj, która była dla Zakonu postrachem nowym.
Ośmielony zwycięztwy na Rusi, zwrócił się Witold na Tatarów, wespół z X. Moskwy umocniwszy się i mając go po sobie.
Tatarzy Lidzcy Tochtamysza wyciągnęli z nim razem; wojska przebyły Don i ścigały pod Asowem Ordy Mongoło-Tatarów, które rozbite zostały i przepędzone ku Wołdze. O téj wyprawie mało bardzo mamy wiadomości; to pewna, że kilka ułusów tatarskich w niewolę zajęte zostały. Część ich odesłana Królowi Polskiemu, i ci osadzeni w Polsce, zmuszeni byli do przyjęcia chrztu; większa liczba osiadła w Litwie. Osady te Tatarskie dla tego zwłaszcza zasługują na uwagę, że Witold niezważając na to jak go oczerniano, bo w téj chwili Zakon właśnie we Frankfurcie zwycięztwo jego malował jako zamach na Chrześciaństwo i wołał o zemstę na pogan; — Witold osadzał zabranych i poddających się z prawami obywatelstwa na ziemi litewskiéj, z obowiązkiem tylko służenia na wojnę; lecz nie zmuszając ani do odmiany wiary, ani do tajenia się upokarzającego z jéj obrzędami.
Było to, na owe czasy, wielkiéj odwagi i wyższego umysłu dziełem. Tatarzy też umieli dobrodziejstwo zawdzięczyć wiernością krajowi, w którym nie jak pojmańcy i niewolnicy, ale jak bracia przyjęci byli. Osiedli oni w Wileńskim nad Waką, w Trockiém, Lidzkiém, Nowogródzkiém, Oszmiańskiém, Brzeskiém, na Wołyniu i w Zapuszczańskiém (Narbutt).
Nie wszystkie wszakże osady Tatarów, od tych brańców wojennych pochodzić się zdają. Mamy ślady, że daleko dawniéj osiadali w Litwie, już jako sprzymierzeńcy na wojnę służąc, a potém po długim pobycie, zamieszkując w kraju; już jako wygnańcy dobrowolnie przenosząc się do Litwy.
Jednakże i obejście się z jeńcami Witolda, zgodnie malują Historycy nad wiek i przykłady obce, ludzkiém, a głębokiéj polityki dziełem. Tą łagodnością i tolerowaniem ich wiary, którą cały naówczas świat prześladował, bezprzykładném jeszcze, Witold pozyskał sobie Tatarów wszystkich. Krzyżacy nie bez przyczyny lękali się pomnożenia sił Witoldowych niemi.
Ilekroć stykają się Tatarowie z Litwą, zastanowienia godne ich stosunki. W wojnie Litwa ich prawie zawsze zwycięża, często téż przymierzy się z niemi i jednoczy. W chwili gdy Ruś zawojowują, Litwa albo ich przemaga, lub wespół idzie z niemi. Gdy nam mówią o dziwném podobieństwie języka Tatarów Białogrodzkich z litewskim, nie jest-li to także dowodem, że między temi narody było jakieś pokrewieństwo stare? Stosunki zdają się to potwierdzać.
Tochtamysz po téj wyprawie Witolda znika nam z oczu.
Nie wiém, czy skargóm i wykrzykóm Krzyżackim, czy może staraniu i pieczy, jakie ciągle okazywała Jadwiga o nawrócenie Litwy, winną ona była zakład naukowy dla niéj służący, w tym roku uczyniony (Długosz). Przy Akademji Pragskiéj założyła Jadwiga Collegium, przeznaczone dla kształcenia się młodzieży litewskiéj. Był to zapewne w piérwotnéj myśli rozsadnik duchowieństwa. Na ten przedmiot zakupiony został dom murowany, niedaleko pałacu Króla i Królowej, obrócony czołem ku miastu nowemu, blizko Collegium S. Wacława. Obdarzono Collegium litewskie rocznym dochodem dwóchset kop szérokich groszy pragskich, skupiwszy na ten przedmiot, za zezwoleniem Króla Wacława, sąsiednie pod Pragą wioski, które dochód ten dawać miały. Błogosławiona ta myśl Królowéj, która w owych czasach inaczéj jak za granicą uskutecznić się nie mogła; a może dla tego w Pradze dopełnioną została, żeby Europa zachodnia widziała Litwę chrześciańską; — niewielkich dla Litwy była skutków, naprzód z powodu oddalenia, potém dla rozgałęzionéj w Czechach herezji, któréj unikając, zabroniono nawet przystępu do zarażonego nią kraju i powrótu z niego do ojczyzny.
Z Zakonem nie ustawały próby pokoju i starania układów. Król Węgierski wezwał W. Mistrza na zjazd dla polskich spraw, zwłaszcza (o ziemię Dobrzyńską) do Gniezna. Tu znowu Mistrz przedstawiał niepodobieństwo zawarcia stałego przymierza, nie tykając Litwy, w któréj chciał naprzód zmian zupełnych, wedle myśli swojéj. Znowu nic nie uczyniono. Czy to szło o Litwę samą, czy o układy z Królestwem polskiém, Zakon dawał do zrozumienia, że dopiąć musi posiadania ziem, których się właścicielem z prawa uważał. W tym celu dla ujęcia sobie sędziów i kierujących naówczas opinją Monarchów, u Xiążąt, rozdawano podarki, posyłano z Pruss sokoły i białozory, wyborne godło Zakonu!
Z X. Mazowieckim Ziemowitem, zawarł Zakon umowę nową, dając mu summę pewną na zastaw Płuńsk’a nad Narwią. Czy to było w przewidzeniu wojny uczynione i zmierzało do zapewnienia sobie jego pomocy?